PBF - Cedar Creek by Night

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 02 lipca 2018, 13:56

Warsztat Ducha, dzień trzeci o poranku

Pastor spojrzał z wyrozumiałością na gospodarza, rozumiejąc chyba, że niecodzienny potok słów płynący z ust albinosa był ewidentnym przejawem jego zdenerwowania. Potem podniósł w dobrotliwym geście rękę i poklepał Ducha po ramieniu.

- Moi strażnicy zostaną na zewnątrz - zapewnił Indianina - Mają się zatroszczyć przede wszystkim o to, by nikt nam nie przeszkadzał w spotkaniu. Sam wiesz jak tu bywa, mój przyjacielu. Jacyś handlarze, sprzedawcy złomu, sprzedajne kobiety. A my mamy poważne sprawy do omówienia. Wejdziemy w trójkę, ja oraz doktor Bullock i doktor Morrison. Obaj są doskonałymi fachowcami i przypilnują, abyśmy nie zajęli ci zbyt wiele cennego czasu. Ach, byłbym zapomniał. Diakonie.

Przywołany przez duchownego, jeden z żołnierzy Kościoła podszedł bliżej zdejmując z ramienia podręczny skórzany plecaczek, wypakowany po brzegi i zauważalnie ciężki.

- Pozwoliłem sobie przygotować wynagrodzenie za współpracę - oznajmił uśmiechnięty szeroko Goodwill - Proszę, to dla ciebie. Jedzenie, czysta woda. Filtry i mnóstwo innych przydatnych rzeczy. Jestem pewien, że te prezenty przyniosą ci wiele radości. Proszę, bierz.
Pastor zamierza zostawić żołdaków pod drzwiami warsztatu, sam chce wejść do środka z parą lekarzy. Żaden z nich nie ma przy sobie widocznej broni, nie noszą też pancerzy. Mają jakieś walizkowe przyborniki, najpewniej na medykamenty i próbniki.

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 02 lipca 2018, 22:51

Warsztat Ducha, dzień trzeci o poranku

Indianin zastanawiał się, czy tak samo odbywała się kolonizacja kraju przodków. Przychodził jeden twierdził, że pragnie porozmawiać dla dobra ludzkości, a jeśli się go od razu nie zabiło, wracał z całą bandą i panoszył się na nieswoim teranie.
Duch przyjrzał się uważnie drugiemu doktorkowi, łapiąc w malinowe źrenice jego spojrzenie. Morrison , znał kiedyś szamana Morrisona - Śpiewającego w Burzy. Oby ten okazał się godnym tego miana. Pastor nadto skwapliwie przystał na zajście do dziury, nie zamierzał się jednak rozstawać z medykami, a wojowników zostawił na straży. Duch zdawał sobie sprawę, że pozostaje w potrzasku jak schwytany we wnyki kuguar.

-Dick on -zwrócił się Goodwill do jednego ze strażników. Ten zbliżył się z ciężkim skórzanym worem, w którym musiały być w uznaniu albinosa narzędzia do obdarcia człowieka ze skóry. Może ten szaleniec chciał obedrzeć go ze skóry i sprawdzić, czy odrośnie biała. Już chciał protestować, ale wyprzedził go rumiany pastor, tłumacząc że to zapłata, oznaczało to że nie dość że zamierzają go wykastrować to jeszcze przynieśli "koraliki".
Właściwie dlaczego wykastrować? -pomyślał. Może pastor był eunuchem i...zabrnął za daleko.

Podarki należało przyjąć, nie było rady. Biały Mechanik zabrał worek z rąk mężczyzny i skinął głową.

- Miałem nadzieję na inną wymianę, ale za raz opowiem. I chciałbym radio. - wskazał właz - Po drabince na podest, Pastor Anthony już wie - albinos uśmiechnął się do Goodwilla, a rzadko to robił. Bacznie przyjrzał się kształtom na kieszeniach gości, próbując zgadnąć co zawierają. Niebo chmurzyło się, przez posesję przelała się kolejna fala zgniłych jaj, mieszając się z kupą kup z blaszaka, niewidzialna chmura śmierdziucha osiadła na ubraniach pozostałych na powierzchni strażników.

Mimo że cysterna była pułapką, albinos poczuł się w środku znacznie pewniej, zapalił dwie niewielkie lampki olejowe, w środku zapanował przyjemny półmrok, w którym znakomicie ukrywała się widmowa wadera. By nie peszyć przybyszów i zachować mobilność, przykucnął przy miednicy z wężem.

- Pastorze Goodwill -zaczął gdy wszyscy się już usadowili - Nie wyjaśnił pan dokładnie na czym polegałaby moja pomoc. Obaj cenimy pracę, dlatego pomyślałem, że jako mechanik mógłbym pomagać pańskim ludziom, za stawkę ustaloną rzecz jasne przez związki, a pan mógłby w tym czasie do woli dowiedzieć się o mojej przeszłości. O ile taki jest pański zamiar. - Indianin uważnie przyglądał się obliczu szamana białych, jakby mógł z niego wyczytać odpowiedź, po chwili przeniósł wzrok na Morrisona - Zamierzałem oddać krew w szpitalu, nie wiedziałem tylko czy takiej ktoś potrzebuje.
Duch wciąż przygotowany na każdy fałszywy ruch, w pobliżu ma już więcej narzędzi do mordu. posiada jeszcze kilka noży i cztery dziryty.

Pistoletu nie nabijał, chyba że ten jest nabity od rana, ale nie wiem czy tak można.

Co powie złotousty pastor?

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 03 lipca 2018, 00:11

Lokal Slammera, dzień trzeci o poranku

Gura natężył intelekt.

Jak to mówią, potwór nie potwór, byle miał otwór. A una przecież Eleonora się wabi. No to chyba tak po kobiecemu, raczej. Znaczy, się że jest szansa na zaliczenie. No chyba, że okaże się zwiędłom staruchom. Takom co trzonkiem od kija nie lza ruszyć nawet. Ale może będzie miała wnuczki jakie ciekawe.

Gura przez chwilę jeszcze posapywał myśląc intensywnie, a od tego wysiłku aż mu kropla potu po skroni skąpała. Napinał i rozluźniał na przemian mięśnie twarzy jakby dźwigał jakiś super ciężki ciężar. Gura bił się z myślami. I walkę tą przegrywał sromotnie. Zupełnie jak jego ulubiony bohater walk na arenie Andre Gołota (taką miał ksywę bo zawsze występował tylko w spodenkach) w walce z czarnoskórym, który to złożył owego herosa już w trzeciej sekundzie tej pamiętnej, acz krótkiej walki.

- Uhm.... - strzelił na raz dłońmi w swoje kolana - Wymyśliłem! Pójdę, a co! Ty, a tak właściwie to czego ona ma mje nauczyć i gdzie te czcigodne babsko można znaleźć?
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 03 lipca 2018, 21:40

Lokal Slammera, dzień trzeci o poranku

Grzmot spoglądał na swego znajomka przez długą chwilę - tak długą, że Gura począł się wiercić niespokojnie na krześle nie potrafiąc znieść ciężaru tego znaczącego milczenia. Potem przyłożył do ust butelkę bimbru i wypił ją duszkiem, czym dla odmiany wzbudził wielkie uznanie cargo.

- Przyjdę po ciebie dzisiaj popołudniu, po klaksonie drugiej zmiany - powiedział w końcu z leciutką nutą wahania, którą Gura natychmiast pomylił z onieśmieleniem.

- Brachu, nie trząsaj gaciami, będę taki mądry jak ty - zapewnił Grzmota coraz bardziej podniecony tajemniczą schadzką cargo - Nie będę gadał o seksuowaniu, ani miau miau, tylko o nowych horyzontach! I widnokręgach! Zobaczysz, będziesz ze mnie dumny.

Metalowe zawiasy drzwi jęknęły donośnie obwieszczając pojawienie się jakiegoś gościa. Obaj mutanci obejrzeli się równocześnie w tamtą stronę, podobnie jak podsłuchujący ich zza kontuaru wuj Osy.

W progu stał jakiś mundurowy, którego Gura nie znał; gość w kapeluszu miejskiego szeryfa. I nie był sam, towarzyszył mu ubrany na czarno facet o smutnej gębie.

- Szeryf Pitt! - odezwał się Slammer, który w przeciwieństwie do swego ochroniarza znał tożsamość mundurowego - Nie sądziłem, że tak szybko znowu się spotkamy. Napije się pan czegoś, zje coś?

- Nie jadam w takich norach - odpowiedział z przekąsem mundurowy, od razu wzbudzając niechęć dumnego z przybytku Slammera Gury - Przyszedłem po twojego specjalistę, tego cuchnącego degenerata od ścieków. Zrobił podobno wczoraj kawał dobrej roboty. Mamy dla niego nowe zlecenie.
A Koszal na urlopie... :P

Awatar użytkownika
Kargan
Reactions:
Posty: 1420
Rejestracja: 22 listopada 2012, 13:44
Has thanked: 8 times
Been thanked: 7 times

Post autor: Kargan » 04 lipca 2018, 19:42

Lokal Slammera, dzień trzeci o poranku

Schodąca po schodach Osa usłyszała tylko końcówkę wypowiedzi szeryfa, ale już samo wspomnienie o ściekach prawie odebrało jej chęć na śniadanie. Prawie. Przełknąwszy ciężko ślinę dziewczyna pokonała ostatnie dwa stopnie i lekkim krokiem wkroczyła do głównej sali.

- Uszanowanie szeryfie - rzuciła głośno bo z władzą lepiej nie zadzierać - Śmierdziela znajdzie pan pewnie w jego norze z tyłu budynku. Proszę raczej wołać go...z daleka.

Idąca w stronę baru Osa minęła stolik, przy którym siedział Gura z jakimś nieznamym jej, nieco mniejszym tylko cargo. Mijając siedzącego mutanta Osa przyjrzała mu się szybko lecz uważnie tak by zapamiętać dokładnie jego wygląd. Na wszelki wypadek.

- Cześć Gura - rzuciła cicho uśmiechając się kącikiem ust - Nowy przyjaciel czy nowa dziewczyna ?

Wyminąwszy stolik z siedzącymi cargo Osa weszła za bar po czym skinąwszy głową wujowi ruszyła na zaplecze z myślą o przygotowaniu jakiegoś szybkiego posiłku.
Trzeba będzie nasłuchiwać a jak się da to i okiem zerkać na to co się dzieje na głównej sali. Twarz i postura nowego Cargo dodana do pamięciowej bazy danych tropicielki ;)
]|[ Innocence Proves Nothing ]|[

Medea Trix: WS 28, BS 44, S 32, T 29, AG 41, INT 29, PER 40, WP 32, FEL 33 (12 wounds, 2 fate points)
Erias Kantar (Black Templar Marine): WS 53, BS 37, S 40, T 42, AG 51, INT 45, PER 45, WP 46, FEL 40 (23 wounds,4 fate points)

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 05 lipca 2018, 22:29

Lokal Slammera, dzień trzeci o poranku

Grzmot przyglądał się szeryfowi przez dłuższą chwilę, z niewiele Gurze mówiącym, ale dziwnym wyrazem twarzy. Cargo próbował odgadnąć znaczenie tego grymasu, dochodząc po kilku sekundach do wniosku, że był to przejaw zachwytu mocą bimbru Slammera.

- Przyjdę po ciebie w umówionym czasie - mruknął trójręki rzeźnik wstając od stołu - Do widzenia wszystkim!

Mundurowy i towarzyszący mu urzędnik odprowadzili Grzmota badawczymi spojrzeniami, a potem podeszli do kontuaru.

- Więc gdzie jest wasz śmierdziel? - spytał ponownie szeryf Pitt, postukując dłonią w drewniany blat, za którym stał wuj Osy.

- Wyszedł o świcie - wzruszył ramionami Slammer - Nie mam pojęcia gdzie. Nie jest moją własnością. Coś mu przekazać jak wróci?

- Niech przyjdzie do administracji elektrowni - smutny gość w ciemnym ubraniu zabrał głos po raz pierwszy od wejścia do lokalu, cały czas gapiąc się przy tym na chodzącą w szortach i podkoszulku Osę - Mamy małe kłopoty ze ściekami i przyda nam się specjalista. Proszę mu przekazać, że zostanie sowicie wynagrodzony.
Jak przyszli, tak poszli. Załóżmy, że Śmierdziel jest na czas urlopu Koszala na mieście. Ja rozegram teraz do końca scenkę z pastorem i Duchem. Potem przeskakujemy do Gury i wypadu z Grzmotem? Osa zostaje na cały dzień z wujem w knajpie?

Awatar użytkownika
Kargan
Reactions:
Posty: 1420
Rejestracja: 22 listopada 2012, 13:44
Has thanked: 8 times
Been thanked: 7 times

Post autor: Kargan » 06 lipca 2018, 09:29

Lokal Slammera, dzień trzeci o poranku

Czekając aż dziwni goście opuszczą lokal Osa kończyła przygotowywać małe śniadanie. Kiedy za szeryfem i smutnym gościem zamknęły się drzwi uznała, że można wreszcie spokojnie porozmawiać z wujem. Dziewczyna nalała sobie kawy do ulubionego kubka z dziwnym logiem stylizowanym jak litera I z czaszką. Nie rozumiała znaczenia tego logo ale wygląd ją fascynował. Upiwszy łyk gorącej kawy i upewniwszy się, że Gura wciąż siedzi z głupią miną gapiąc się w ścianę podeszła do stojącego za barem wuja. Slammer wyraźnie zamyślony przecierał brudną szmatą stojące pod blatem szklanki co niespecjalnie poprawiało ich wygląd.

- Masz jakieś wieści o Coltrain'ie wuju ? - spytała cichym głosem - W szpitalu nie udało mi się niczego dowiedzieć a dodatkowo przywlekła się za mną jakaś zazdrosna wariatka.
Poczekam co odpowie wuj. Osa chciałaby się przejść w okolice szpitala...ale nie do doktorka. Chciałaby znaleźć tę wredną laskę i dyskretnie poobserwować. Gdzie bywa, gdzie mieszka, z kim rozmawia... Nie może być tak, że ktoś śledzi Osę a ona o tym kimś niczego nie wie. Może przejdę się też do miejsca zamieszkania Coltraina - jeśli wuj wciąż nic nie wie.
]|[ Innocence Proves Nothing ]|[

Medea Trix: WS 28, BS 44, S 32, T 29, AG 41, INT 29, PER 40, WP 32, FEL 33 (12 wounds, 2 fate points)
Erias Kantar (Black Templar Marine): WS 53, BS 37, S 40, T 42, AG 51, INT 45, PER 45, WP 46, FEL 40 (23 wounds,4 fate points)

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 06 lipca 2018, 22:25

Warsztat Ducha, dzień trzeci o poranku

- Postaram się wyjaśnić wszystko na tyle przystępnie, byś zdołał zrozumieć przynajmniej część naszego planu - oświadczył Goodwill wbijając w twarz Indianina pełne energii spojrzenie - Jak już mówiłem, prowadzę badania nad zjawiskiem albinizmu wśród rdzennej ludności Stanów Zjednoczonych. Proces ten zaobserwowano wyłącznie u was, Indian, natomiast do tej pory nie znalazłem ani jednego przypadku takiej mutacji u Murzynów i Latynosów.

Doktorzy Morrison i Bullock pokiwali zgodnie głowami, ale nie zabrali głosu przez wzgląd na zauważalny szacunek dla przedmówcy.

- Jestem człowiekiem wielkiej wiary i uważam, że indiański albinizm stanowi namacalny dowód łaski Pana naszego, Jezusa Chrystusa - ciągnął dalej wielebny - Nie mam pojęcia, dlaczego wybrał właśnie czerwonoskórych. Być może powodem tej łaski jest fakt, że z racji odległości od Ziemi Świętej nie zdążyliście zamęczyć żadnego z apostołów. Ale zostawmy w spokoju dywagacje historyczne.

Duch również pokiwał głową słysząc taką propozycję, nie miał bowiem zielonego pojęcia o historii białych ludzi przed ich najazdem na ziemie jego plemienia.

- Moi współpracownicy przekonali mnie, że cudowny gen boskiej mutacji można przenieść na innych kolorowych, aby ułatwić ich zbawienie jako białych chrześcijan - pastor Goodwill uniósł w górę obie ręce i zaklaskał w nie radośnie - I oto Pan zesłał nam ciebie. Nie traćmy zatem czasu. Doktor Bullock pobierze ci krew, tu i teraz. To praktycznie bezbolesny zabieg. Zostawimy ci też pojemniki na próbki kału i moczu, przyniesiesz nam napełnione jutro rano do szpitala, dobrze?

Doktor Bullock otworzył w międzyczasie trzymaną na kolanach torbę, wyjął z niej metalowe pudełko zawierające jakieś grzechoczące o siebie medyczne instrumenty.

- Doktor Morrison zada ci serię pytań o aktywność fizyczną, dietę, warunki życiowe oraz wspomnienia z przeszłości - wielebny wskazał dłonią drugiego z lekarzy - Informacje te posłużą do stworzenia twego profilu medycznego.
Goście przechodzą do konkretów!

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 06 lipca 2018, 23:05

Lokal Slammera, dzień trzeci o poranku

Kulawiec potrząsnął niespokojnie głową, zerknął na dziewczynę zmartwionymi oczami.

- Ani słowa - odpowiedział ściszonym głosem polerując poszczerbioną szklankę tak zawzięcie, że Osa spodziewała się w każdej sekundzie trzasku pękającego szkła - Będę z tobą szczery... obawiam się najgorszego. On chyba zginął w tym pożarze. A jeśli nie zginął, to musiał się czegoś śmiertelnie przestraszyć.

Tropicielka pomyślała natychmiast o poparzonym człowieku ze szpitala, bełkoczącym coś o czarnych duchach z zielonymi oczami - widząc jednak jak bardzo niespokojny był wuj, postanowiła tę wiedzę na razie zachować dla siebie.

- Miej ucho na radio - zasugerowała w zamian uspokajającym tonem - Ja wrócę do miasta, mam kilka spraw do załatwienia. Może dowiem się czegoś nowego.

- Poczekaj - ożywił się Slammer - Sprzedałem po całkiem dobrej cenie te fanty, które przynieśliście z Hedlar. Podzieliłem kasę po równo na troje, to twoja działka, dwadzieścia kuponów.

Osa skinęła niemo głową, wsadziła podane jej papierki do tylnej kieszeni szortów.

- Przebiorę się i wychodzę - oznajmiła puszczając w niepamięć kwestię śniadania.
To jak, przeszpiegi pod szpitalem?

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 07 lipca 2018, 17:06

Szpital Świętej Rodziny, dzień trzeci

Kontrole przy miejskich bramach wciąż były skrupulatne, ale tropicielka przeszła do centrum bez większych problemów. Jeden z młodszych wartowników zamierzał co prawda poddać ją rewizji osobistej, ale odstąpił od tego pomysłu skarcony przez nie znającego się widać na rubasznych żartach zwierzchnika. Dowódca żołdaków poświęcał znacznie więcej uwagi tym osobom, które z Cedar Creek próbowały wyjść, a przynajmniej tak się Osie wydawało - co tylko zaoszczędziło jej nerwów.

Przy szpitalu Świętej Rodziny zawsze kręcili się obwoźni handlarze, oferujący jakieś ziołowe maści, sproszkowane kości zwierząt i inne dzieła rąk szamanów. Bywali tam też misjonarze Kościoła Moona, z wielką serdecznością i współczuciem pocieszający rodziny pacjentów. Rudowłosa wtopiła się bez trudu w ten tłumek, przez cały czas obserwując dyskretnie główne wejście do szpitalnego gmachu.

- Ten pas byłby ci dobrze pasował, dziecko - powiedziała niemłoda handlarka odzieżą, szukająca na życzenie Osy pasa z olstrem na rewolwer - W sam raz na tak wąską talię. Szczerze mówiąc, zazdroszczę. Masz talię jak osa, moje dziecko.

Siostrzenica Slammera uśmiechnęła się zdawkowo pod nosem, a potem momentalnie spoważniała, dostrzegła bowiem kątem oka wychodzącą ze szpitala znajomą postać.

Krótkowłosa dziewczyna o wkurzającej arogancji i zasobnym portfelu wypadła szybkim krokiem z budynku Świętej Rodziny, potrącając łokciem jakiegoś przechodnia i bardzo niechętnie go za to przepraszającą. Wyraźnie na coś - lub kogoś - zła, ubrana tego dnia w ciemny prochowiec nieznajoma postała krótką chwilę na rogu ulicy, potem zaś skręciła za narożnik szpitala zmierzając gdzieś zdecydowanym krokiem.

- To jak będzie, dziecko? Bierzesz?
Pas z olstrem na zdobyczny rewolwer za dwadzieścia pięć kuponów. Kręcąca się pod szpitalem Osa wypatrzyła w końcu swoją nową znajomą, opuszczającą medyczny kompleks z niezadowoloną miną (my wszyscy wiemy, że po prostu nie zastała tam Bullocka, bo ten zaleca się teraz do Ducha, ale Osa nie ma o tym pojęcia). To co teraz?

Awatar użytkownika
Kargan
Reactions:
Posty: 1420
Rejestracja: 22 listopada 2012, 13:44
Has thanked: 8 times
Been thanked: 7 times

Post autor: Kargan » 07 lipca 2018, 19:25

Szpital Świętej Rodziny, dzień trzeci

- Trochę drogo babciu - mruknęła Osa obserwując kątem oka znikającą za rogiem kobietę - Będę tędy wracała za godzinę lub dwie. Jeśli do tej pory nie sprzedasz tego pasa to wezmę go za dwadzieścia kuponów.

Osa nie zamierzała teraz tracić czasu na targowanie się ze staruszką nie chcąc zgubić tropu tej wrednej dziwki. Idąc ostrożnie tak by nie rzucać się w oczy, ale jednocześnie nie zgubić śledzonej kobiety tropicielka ruszyła jej śladem...
Zobaczymy kto to jest i gdzie idzie... ale ostrożnie, spokojnie i bez szaleństw :)
]|[ Innocence Proves Nothing ]|[

Medea Trix: WS 28, BS 44, S 32, T 29, AG 41, INT 29, PER 40, WP 32, FEL 33 (12 wounds, 2 fate points)
Erias Kantar (Black Templar Marine): WS 53, BS 37, S 40, T 42, AG 51, INT 45, PER 45, WP 46, FEL 40 (23 wounds,4 fate points)

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 07 lipca 2018, 23:50

Warsztat Ducha, poranek dnie trzeciego o poranku

Albinos uważnie wysłuchał słów białego szamana, nabrał przekonania, że pastor potraktował go protekcjonalnie. Oddawał ciało Ducha w ręce swych pomagierów, zaś jego wiara nie bardzo go obchodziła. Liczył się kolor. Indianin postanowił grać na tej nucie.

Mechanik posiedział jeszcze chwile bez ruchu, pozwolił zagłębić się każdemu nieznajomemu w niezwykłych źrenicach. Pozwolił im na refleksję, chciałby uśmiechnąć się do Pastora, lecz uznał to za zbytnią poufałość. Najwyraźniej chrześcijański fanatyk wierzył w to co mówił, Ducha zdjął strach, że przez swe blade lico jest przeklęty. Zrozumiał, że nie może umrzeć teraz, bo trafi do przeklętego raju białych, wpierw musi zapewnić sobie przychylność duchów przodków. Przez chwilę pomyślał, że umazanie twarzy sadzą mogłoby ową klątwę zniweczyć, ale uznał że chwila nie jest stosowna.

- I ja jestem człowiekiem wielkiej wiary i dlatego podziwiam pastora, podziwiam pana pasje i pozycję -Indianin wstał, powoli zdejmując odzienie do pasa - Chciałbym dla pana pracować. Jestem dobrym mechanikiem i nie boje się wyzwań. Mechanika jest moją pasją jak pana pasją jest wiara, proszę pozwolić mi robić co kocham i trochę się szkolić, a zdobędzie pan moją przychylność. To będzie pasowało do wizerunku. Biały Indianin pracuje legalnie dla Kościoła Moona.

- Moi przodkowie wierzyli w opiekuńcze zwierzęta, dziad nazywał się biały ptak, bo taki był jego duch. Myślę że powinien pan pomyśleć o moich przodkach, jak również o moich dzieciach. - tu Duch nie mógł podarować sobie uśmiechu. Miał nadzieję, że haczyk chwycił.
Zdarł ostatnią część odzieży gurnej, zaś w jego ręce zalśnił długi nóż. Skrupulatnie zanotował reakcje gości, następnie przeciągnął ostrzem przez lewe przedramię, znacząc bladą skórę ciemną czerwienią.

- Proszę, oto krew moja dla was na ofiarę. - krople spadały na podesty, a wadera w cieniu spoglądała na nie zazdrośnie. - doktorze, nie pozwólcie by się marnowała.
Przypomni im oczywiście mechanik o tym że chce radio, upara się.
Ostatnio zmieniony 07 lipca 2018, 23:57 przez Nanatar, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 09 lipca 2018, 11:41

Centrum Cedar Creek, dzień trzeci

Czyniąc wszystko, by nie dać się zauważyć, Osa ruszyła śladem tajemniczej nieznajomej. Skręciwszy za narożnik budynku niemal natychmiast dostrzegła plecy krótkowłosej, maszerującej brzegiem ulicy w kierunku kwartałów rzemieślniczych. Kobieta sprawiała wrażenie pogrążonej w głębokiej zadumie, ale co jakiś czas rozglądała się wokół siebie, dlatego Osa cały czas pilnowała tego, by od ofiary odgradzały ją co najmniej dwie, trzy inne osoby.

Na względnie uprzątniętych ulicach centrum miasta panował ruch dość intensywny, by śledzenie zamożnej nieznajomej nie przysporzyło Osie większego kłopotu. Na wystawionych przed budynki straganach wrzała praca: mechanicy, garbarze, szewcy i inni specjaliści pracowali na oczach przechodzących klientów, kusząc ich jednocześnie wystawionymi na kramy dziełami rąk. Zewsząd dobiegał nęcący zapach pieczonego mięsa i świeżego chleba, a zauważalni na ulicach mundurowi pilnowali, by złodzieje trzymali się na wodzy.

Oczywiście nawet we właściwej części miasta można było paść ofiarą kradzieży, jeśli nie było się dostatecznie ostrożnym, Osa lubiła jednak tę subtelną różnicę pomiędzy centrum, a slumsami, gdzie pobicia, kradzieże i gwałty zdarzały się nawet za dnia, jeśli ofiara nie potrafiła się obronić.

Krótkowłosa przepuściła nadjeżdżający z przeciwnej strony dwukołowy wózek z chrustem, ciągnięty przez przeraźliwie chudą i powłóczącą nogami szkapę. Potem wcisnęła się pomiędzy dwa stragany złomiarzy i weszła do wyrastającego ponad kramu trzypiętrowego mieszkalnego budynku.

Osa przystanęła opodal budowli, lustrując bacznym wzrokiem zamknięte okiennice, dziury po odpadającym od fasady tynku i przekrzywioną zardzewiałą rynnę. Dom jak każdy inny w Cedar Creek, ale przeczucie podpowiadało tropicielce , że coś z nim było nie tak.

Wyczuła bez trudu zbliżającą się do niej osobę, odwróciła w miejscu przenosząc wzrok na zbliżającego się mężczyznę w rozpiętej kurtce motocyklisty i nasuniętym na czoło kapeluszu.

- Pozostanie na widoku w tym miejscu byłoby bardzo nierozsądne - powiedział prosto z marszu nieznajomy, odchylając połę kurtki tak, by powolnością swego ruchu nie wywołać agresji dziewczyny.

Za pasem spodni trzymał wciśniętego Colta 1910, ale uwagę Osy natychmiast przyciągnęło coś innego: przypięta do tego samego pasa i wypolerowana na błysk metalowa odznaka noszona tak, by na pierwszy rzut oka nie dało się jej zauważyć.

- Szeryf federalny McCallum - przedstawił się mężczyzna ściszając głos do dyskretnego poziomu i stając tak, by ktoś spoglądający od strony wiadomego budynku nie zdołał Osy zauważyć - Myślę, że powinniśmy porozmawiać, natychmiast, ale nie tak blisko tego miejsca.
Na pocieszenie dodam, że gość jest względnie przystojny!

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 09 lipca 2018, 12:09

Commonsy Cedar Creek, dzień trzeci popołudniu

Grzmot przyszedł zgodnie z obietnicą i bardzo punktualnie. Nie potrafiący od kilku godzin wysiedzieć w miejscu Gura przywitał go szerokim uśmiechem, za wszelką cenę starając się ukryć swe zaniepokojenie. Wbrew publicznym przechwałkom rzadko miewał okazję do kontaktów z płcią piękną, a konwersacje z kobietami - zwłaszcza tymi normalnymi, bez dodatkowych rak czy wchłoniętego w życiu płodowym rodzeństwa - sprawiało mu znacznie więcej problemu niż zdarcie komuś z twarzy skóry.

Elokwentny rzeźnik wydawał się rozumieć niepokój towarzysza, zabawiając go w trakcie spaceru rubasznymi anegdotami z udziałem cargo i krów. Ani słowem nie zająknął się w zamian o szczegółach spotkania z tajemniczą Eleonorą, co jeszcze bardziej podsyciło zdenerwowanie i podekscytowanie Gury.

Spacer przez podmiejskie dzielnice biedoty dobiegł kresu jakieś pół godziny po wyruszeniu z lokalu Slammera. Próbujący zapamiętać drogę Gura szybko się pogubił w labiryncie przejść między blaszanymi domostwami nędzarzy - być może taki właśnie był plan jego przewodnika.

Celem spaceru okazał się duży barak z blachy falistej, nadgryziony rdzawym nalotem, ale pozbawiony dziur. Strzegący wejścia dwaj mutanci o ogromnych cielskach kiwnęli głowami na powitanie Grzmotowi, Gurę zaś zlustrowali podejrzliwym wzrokiem.

- Nie będziemy sami na tym spotkaniu - powiedział do swego towarzysza trójręki rzeźnik - Na początku zachowaj milczenie i uważnie słuchaj. Potem ci wszystko wytłumaczę.

- Ani miau miau - obiecał naprędce Gura.

Wnętrze baraku zastawione było drewnianymi ławkami, dość masywnymi, by wytrzymały ciężar siedzących na nich cargo. Gura zamrugał ze zdziwienia oczami widząc w środku budowli całe tuziny podobnie jak on zdeformowanych ludzi, siedzących na ławkach w zaskakującym skupieniu i wpatrzonych w umieszczone naprzeciwko wejścia podwyższenie.

Stało tam duże obrotowe krzesło, a na nim siedział cargo o wyglądzie przebijającym swoją szkaradnością nawet zatrważająco niskie standardy tego podgatunku. Obwieszony dziwnymi naroślami, o nieproporcjonalnych rysach twarzy i kaprawych oczach, pozbawiony nosa i części małżowin, mutant tkwił na krześle z wyjątkowo głupawą miną. Co chwila dłubał wielkim paluchem w gębie, próbował też podnosić się z miejsca, ale od razu był sadzany na krześle przez dwóch stojących po obu stronach mebla potężnych cargo.

Gura zauważył, że opiekunowie sadzali swego niedorozwiniętego pupila w sposób zdecydowany, ale zarazem delikatnie, jakby nie chcieli mu zrobić większej krzywdy.

- Tu są wolne miejsca - Grzmot trącił Gurę trzecią ręką, pokazał na skraj jednej z ławek. Ochroniarz Slammera przysiadł skwapliwie na wskazanym mu miejscu, niczego nie rozumiejąc z widzianych wokół obrazów i ogromnie się w duchu stresując.
Rozkalibrowana wyobraźnia podpowiada Gurze striptiz, który Eleonora zapewne wykona na podwyższeniu dla wszystkich tych zebranych w baraku cargo! Naprawdę jest w Cedar Creek tylu cargo?! Gura nie miał o tym pojęcia!

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 09 lipca 2018, 20:44

Toksyk sapał ciężko z trudem łapiąc oddech. Podważenie kolejnej płyty zasłaniającej studzienkę kanalizacyjną okazało się dlań nie lada wyzwaniem, toteż kiedy wreszcie odniósł sukces postanowił dać sobie chwilę wytchnienia. Z drugiej strony nie chciał tracić czasu, bowiem mieszkańcy kanałów najwyraźniej byli bardzo nieśmiali. W dwóch poprzednich przypadkach po odsunięciu wieka niczego nie wypatrzył w ciemnościach, ani nikogo nie zwabił czynionym hałasem. Nie pomogły też przynęty uczynione z "pożyczonych" od wuja Osy zakąsek. Tego ranka posiniaczony w wyniku niefortunnego biegu wypadków z dnia wczorajszego mutant wstał wcześnie i choć intrygowała go tajemnica głębin, to na pomysł nawiązania nowych znajomości wpadł dopiero po wizycie u Gury. Odwiedzając przyjaciela wczesnym porankiem miał nadzieję na wspólne pogaduchy i trochę zwyczajowych spraw, jak to między chłopakami, jednakże cargo chrapał jak zabity (czy raczej zabijany) i nie reagował na ostrożne próby budzenia go. Śmierdziel był nawet owym faktem przez chwilę zaniepokojony, gdyż zazwyczaj wystarczało, że stawał nad kumplem od strony, z której akurat był przeciąg i liczył myślach do dziesięciu, a Gura sam się budził około ósemki, w niewytłumaczalny sposób wyczuwając jego obecność. Zaintrygowany niemowa swego czasu mocno męczył o wyjaśnienia przyjaciela, do czasu aż w chwili swobodnego rozluźnienia cargo przyznał mu się na osbności, że "mo dar telekindezy i umie wyczuwać arłę" i stąd zawsze wie, kiedy Śmierdziel podchodzi. Najwyraźniej jednak nowa praca mocno angażowała podzielny intelekt (przez trzy, wliczając braci) wielkoluda, ponieważ telesynteza, ...czy coś tam tym razem nie zadziałała. Ze smutnym westchnieniem toksyk porzucił więc wówczas niegdysiejszego kompana i ruszył przetrząsać okolicę. Liczył w duchu, że nawiąże nowe zawodowe znajomości. Mieszkańcy kanałów musieli dobrze znać topografię miejskich ścieków, ponieważ na powierzchni Cedar Creek toksyk nigdy nie napotkał podobnych im osobistości, a oni sami wyglądali, jakby tkwili w swej kryjówce dość długo. Śmierdziel w końcu był jak to mówią w ciemię bity (ponoć często i nie tak znowu przypadkiem) więc od razu zwęszył możliwość dobrego interesu. Wystarczyło, by podziemcy regularnie przytkali tu i tam dziurę, a roboty miałby tyle, że wystarczyłoby na żarcie i bonusowe atrakcje dla wszystkich. Po kilku nieudanych próbach początkowy entuzjazm zmalał nieco i przygarbiony ewenement patogenny postanowił wrócić na swoje domowe śmieci. W drodze powrotnej poczuł jeszcze potrzebę, zarazem nadzieję, że może Gura już się obudził i znajdzie dla niego chwilkę. Przyspieszył więc kroku.

[center]***[/center]

Rozgoryczony, zawiedziony i smutny. Samotny jak nigdy dotąd Śmierdziel siedział za swoją szopą skryty pod przegniłym, rojącym się od much kocem. Słone łzy wciąż ściekały mu po poznaczonych bruzdami policzkach. Chwilę wcześniej dostrzegł go, gdy zaglądał przez okno do knajpy Slammera. Jego najlepszy przyjaciel siedział naguśki z jakimś swoim nowym pieprzonym przyjacielem! Siedział tak jak kiedyś siadywali oni- tak tylko we dwóch na daszku. I mało tego! Przez przetartą z zewnątrz szybę toksyk wyraźnie widział, jak Gurze stanęła szufla ruszając całym stołem! Tak jak mu kiedyś stawała, jak siedzieli tylko we dwóch. Po koleżeńsku.
To teraz wiecie, gdzie się podziewa Śmierdziel.
Malauk winien mie? opisan? w bestiariuszu cech? specjaln?- Malauckie szcz??cie.
Opis- masz szcz??cie, jeste? Malaukiem.

ODPOWIEDZ