PBF - Ach, ci przeklęci korsarze!

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 16 sierpnia 2015, 21:06

Około 3 w nocy. Tortuga, burdel Orlanda

Garro upewnił się, że obaj gladiatorzy wyzionęli ducha i nie spróbują za chwilę podstępnie ciachnąć go ostrzem po łydce. Miecze barbarzyńców odebrały im obu życie równie pewnie jak silne dmuchnięcie gasiło płomień świecy.

- Ten człowiek to zdradliwa żmija - wyszeptał do swych kompanów oglądając jednocześnie pokiereszowane ucho Sigurda - Teraz drży o swe życie, dlatego chce się z nami układać, ale kiedy tylko zyska sposobność, wepchnie nam sztylet w plecy. Myślę, że lepiej będzie skończyć sprawę tu i teraz.
Proponuję sprzątnąć Orlanda i zawładnąć burdelem!

adamwl
Reactions:
Posty: 163
Rejestracja: 21 stycznia 2015, 20:38

Post autor: adamwl » 16 sierpnia 2015, 21:47

Jak na barbarzyńców przystało mordujemy co trzeba zamordować, gwałcimy resztę

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 17 sierpnia 2015, 16:20

- To bardzo szczodra propozycja... - zaczął Garro, kończąc opatrywać swoich rannych towarzyszy. - Ale wydaje mi się, że mamy dla ciebie lepszą propozycję... - dodał z cwaniackim uśmieszkiem, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że teraz nikt im tutaj nie podskoczy - głównie za sprawą przeładowanych testosteronem barbarzyńców.

Sigurd powielił uśmieszek zielarza i skinął ręką na Orlando, by podszedł bliżej. Adoth również się uśmiechnął i opierając dłoń na rękojeści miecza, leżącego bezpiecznie w pochwie przywiązanej do pasa, wyszedł na przeciw alfonsowi alfonsów. Orlando dalej się uśmiechał i rozkładając ręce zszedł ze schodów i zrównał się z cymmeryjczykiem.

- Tak? Wiem! Założymy drugi burdel, gdzie będziemy okrada...aaaaaać... ech - zakończył z jękiem bólu i zastygł w śmiertelnej pozie. Nawet nie był świadomy, gdy Adoth z prędkością atakującego węża wyciągnął miecz i nadział serce argossańczyka niby kurczaka na ruszt.

- Od teraz my rządzimy tym przybytkiem! - huknął Sigurd na pozostałych, patrzących ze zgrozą alfonsów na scenę przed nimi. - I zapamiętajcie to dobrze... bo inaczej skończycie jak ci czterej! - dodał tonem ojca karcącego niesworne dzieci.

- Orlando ma wiele przyjaciół w tym mieście... - zaczął niepewnie jeden z ochroniarzy, ale pod zdwojonym, piorunującym spojrzeniem Garro, Adotha i Sigurda umilkł.

- No więc... kto jest głównym zarządcą? - zagaił drugi.

- I co mamy teraz robić? - dodał trzeci, odkładając dębową pałkę do rogu korytarza na znak rozbrojenia i poddaństwa. Widocznie nie uśmiechało mu się skończyć jak jego poprzedniego pracodawcy.

***

Pijany korsarz wił się z bólu i przerażenia. Nie był w stanie wydusić słowa przy obecności Galvata. Kilka chwil później to Nehaher grał rolę tego "dobrego", przez co oszołomiony marynarz uspokoił się nieco i zaczął gadać.

- Ja nic nie wiem! Miałem tylko sprawdzić, czy ta kobieta żyje! Tylko tyle! Mój kapitan, Servio, kazał mi tylko sprawdzić, czy ona żyje...! - niemal płakał, powtarzając kolejne frazy. Mówił niezbyt wyraźnym zingarskim, co oznaczało, że był to prawdopodobnie korsarz z Argos lub - bardziej wątpliwe - z Shem.

- W razie jakby nie żyła... to miałem tylko poinformować kapitana... jeśli żyje, to tylko zamknąć klapę i pilnować dalej... ewentualnie podać trochę wody... Puście mnie już, zniknę z tego przeklętego portu, obiecuję, obiecujęęęęęę! - łkał żałośnie mężczyzna, szarpiąc się z więzów.

Przez te łkania i krzyki zarówno Galvat, jak i Nehaher nie usłyszeli, że ktoś jeszcze był w budynku.

- Hej, Morel, co się drzesz jak gwałcona małpa?! - ktoś ryknął z góry, na co Morel...
Galvat: Możesz wydać 1 Punkt Losu by Morel nie zdążył nic krzyknąć. Jeżeli nie wydasz punktu, Morel zdąży coś krzyknąć (inicjatywa wypadła na waszą niekorzyść).
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 17 sierpnia 2015, 22:44

Około 3 w nocy. Tortuga, kantorek kupca Servio
Nie wydaję Punktu Losu. Walę Morela rękojeścią sztyletu w łeb i susem zapierdalam na górę. Jeżeli ktoś będzie chciał nas zamknąć na dole, chcę skorzystać z Aspektu: Nie dać się złapać. Jeżeli ktoś na górze będzie chciał uciekać to, to zapierdalam ile sił w nogach z sztyletem w rękach, by zajebać typa.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 18 sierpnia 2015, 12:26

Około 3 w nocy. Tortuga, kantorek kupca Servio

- Aleś sobie miejsce znalazł na folgowanie przyjemnościom - sarknął Stygijczyk - Czy naprawdę sądzisz...

Nie dokończył, przerwał mu bowiem głos dobiegający z góry. Głos, który zdawał się należeć bardziej do bawołu, niż do człowieka. Odpowiedział mu wrzask związywanego pijaczyny. Zanim jednak zdążył przebrzmieć, czarownik szybkim susem znalazł się za łóżkiem - starając się by odgrodziło go ono od drzwi, po czym zaczął coś gestykulować w stronę Galvata. Ten jednak wydawał się nie zwracać na niego uwagi. Nehaher pokręcił z irytacją głową i szepnął kilka słów w pradawnym języku Acherontu...
Rzucam czar: Zmysł Avidora. Chcę wiedzieć ile jeszcze osób jest w budynku i jego najbliższej okolicy.
Zanim Galvat wybiegnie z pomieszczenia chciałbym mu chociaż szepnąć ilość przeciwników.
Ostatnio zmieniony 18 sierpnia 2015, 12:44 przez Sigil, łącznie zmieniany 1 raz.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 18 sierpnia 2015, 19:38

- Pomo... - zawył Morel, ale nie dokończył, ogłuszony silnym ciosem Galvata.

- Co do... - zaczął ten na górze, po czym szybko obrócił się na pięcie i wrócił do góry.

W tym czasie Nehaher skupił się i wymamrotał coś w dziwnym języku. Otworzył znów oczy. Wokoło niego ściany stały się przeźroczyste. Zobaczył dwóch mężczyzn stojących na parterze, jednego leżącego. Obok siebie widział trzech innych ludzi: Galvata i nieprzytomną kobietę i korsarza. Poza budynkiem nie zobaczył nikogo więcej.

Klapa opadła Galvatawi na lewą rękę, którą wyciagnął, by uniknąć zamknięcia. Musiał puścić sztylet, by dać radę utrzymać klapę. Dwóch mężczyzn siłowało się ale popełniło poważny błąd: jeden z nich na sekundę przestał dociskać klapę.

To wystarczyło.

Łotr niemal wystrzelił z piwnicy, chwytając za nogę jednego z mężczyzn. Ten obalił się na ziemie i okładając Galvata pięściami po głowie, próbował się wyszarpać. Wytrącił sztylet z rąk zamorańczyka i obaj mężczyźni siłowali się i tarzali po podłodze. Do zwarcia wkrótce dołączył kolejny korsarz, który jął kopać obu walczących gdzie popadnie.
Jak tak dalej pójdzie, Galvat padnie bez przytomności! Niestety, nie zdołałeś dobiec po schodach do klapy, by zdążyć przed siłowaniem się z mężczyznami (nawet z wykorzystaniem aspektu). Na prośbę zapodam mechanikę.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 19 sierpnia 2015, 17:58

Około 3 w nocy. Tortuga, kantorek kupca Servio

Czarownik cicho i szybko podążył za zamorańskim łotrem. Jakoś nie uśmiechało mu się pozostawanie w podziemnej celi z ranną Amazonką i pijanym gburem. Pozwolił jednak Galvatowi iść przodem, posuwając się za nim niczym cień. Gdy tamten zniknął, wydostając się z piwnicy, Stygijczyk przez chwilę nasłuchiwał odgłosów szarpaniny na górze. Starał się ocenić sytuację, jednak stłumione dźwięki, docierające do niego przez grube klepki podłogi, niewiele mu mówiły. Ostrożnie wspiął się na drabinkę i uchylił nieznacznie klapę - tylko na tyle, aby mógł zerknąć, przez powstałą szczelinę. Przez kilka sekund nie rozumiał, co widzi, patrząc na rozmazane, tarzające się w półmroku kształty. Po chwili musiał się cofnąć, gdyż ktoś o mało nie wybił mu ręką oka. Dobiegło go kilka stłumionych przekleństw. Dopiero wtedy zrozumiał, co się dzieje. Najwyraźniej Galvat wdał się w jakąś bójkę. I nie wyglądało na to, by był w niej górą. Nehaher skupił spojrzenie na przeciwniku zamorańczyka, uśmiechnął się ponuro i wyszeptał starożytną inkantację...
Rzucam na gościa, z którym bije się Galvat zaklęcie: Spotęgowanie Bólu. Robię to patrząc przez szczelinę pod klapą (mogę w nią wsunąć trzonek sztyletu, by się nie zamknęła, gdy ktoś np. przypadkiem na nią wpadnie). Nie zamierzam się wychylać ani zdradzać swojej obecności. Przynajmniej na razie.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

adamwl
Reactions:
Posty: 163
Rejestracja: 21 stycznia 2015, 20:38

Post autor: adamwl » 19 sierpnia 2015, 19:10

Adoth

Od teraz będzie rządził Garro, po czym wskazał uzdrowiciela i od teraz będziemy prowadzić normalny interes, a nie grabić klientów. Dziwk...znaczy pracownice mamy utalentowane to zachęcą klientów. Ino trza ogłosić zmianę właścicieli, coby reputację poprawić

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 19 sierpnia 2015, 19:38

Około 3 w nocy. Tortuga, burdel Orlanda

Garro odetchnął w duchu z ulgą, wciąż bowiem lękał się nagłego zwrotu sytuacji. Wszystko wskazywało na raczej potulny stosunek wciąż żywych ochroniarzy burdelu, wyraźnie zastraszonych talentem obu barbarzyńców.

- Jak rzekł mój zacny przyjaciel, nastały nowe porządki - oznajmił zdecydowanym tonem uzdrowiciel, wodząc wzrokiem po zgromadzonych w pomieszczeniu ladacznicach i szacując ich walory - Po pierwsze, trzeba tu posprzątać, wynieść gdzieś te zwłoki. Wy, łajdaki, zajmiecie się porządkiem. Wy, moje słodkie damy, powycierajcie czym prędzej krew. Na dzisiaj koniec z przyjmowaniem klientów, jutro też jest dzień. Czy Orlando prowadził jakieś handlowe księgi? Która z was umie pisać i czytać?
Mam nadzieję, że ta najładniejsza...

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 19 sierpnia 2015, 20:53

Galvat był już porządnie okopany. Żebra paliły go ognistym bólem, tak samo dłonie i łydki. Nagle uścisk dłoni korsarza na jego gardle całkowicie ustąpił: zastąpiło go nowe wrażenie zmysłowe: przeciągły krzyk bólu. Mężczyzna chwycił się za twarz i wrzeszczał z bólu. Łotr wykorzystał moment luzu i podturlał się po sztylet. Czując w dłoni znaną i ukochaną rękojeść, pewnie odbił się od podłogi i staną twarzą w twarz z drugim oprawcą. Zamorańczyk wybrał zły moment: korsarz wyprowadził proste uderzenie pięścią centralnie w nos Galvata. Łotr zobaczył gwiazdy przed oczami i bardziej instynktownie niż świadomie zadał cios sztyletem, wbijając się w brzuch napastnika. Zaraz poprawił, wbijając ostrze w gardło. Nim drugi osunął się na mokrą już od krwi podłogę, pierwszy z korsarzy zorientował się, co się stało. Już chciał rzucić się do ucieczki, gdy Galvat z zimną krwią podciął mu gardło, wyżywając się na ofierze za wszystkie doświadczone krzywdy. Z zimnym uśmieszkiem na obitej twarzy Galvat powycierał broń o szaty korsarza. Wysmarkał krew kapiącą z nosa i szepną do Nehahera, że jest już czysto.
Korsarze mają przy sobie w sumie 9 ZL, klucz do skrytki, podobiznę Conana narysowaną węglem na papierze, drobne śmieci, kawałek ziela do palenia. Pijak, który tak cuchnął dalej śpi w kącie (albo udaje).
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 19 sierpnia 2015, 21:04

Zgromadzeni w korytarzu mężczyźni od razu zabrali się do roboty. Zwłoki wrzucili na wózek stojący na tyłach budynku i zawineli je w buro-brązowe szmaty, by następnie wrzucić je do morza. Kobiety czym prędzej wygnały pozostałych pięciu klientów i zabrały się do czyszczenia korytarza. Po niemal godzinie w zamtuzie wyglądało jak przed jatką - jedynie plama krwi na draperii nie chciała zejść, to przykryto ją starym gobelinem. Zapach wietrzał przy otwartych oknach.

Garro zarządził zbiórkę inwentaryzacyjną: czterech ochroniarzy wyglądających na typowych zakapiorów, co powinni odsiadywać wyroki za twarze; trzy bardzo urodziwe i luksusowe prostytutki, cztery ładne oraz pięć średnich i dwie dla desperatów lub bardzo pijanych klientów. Bardzo, ale to bardzo pijanych. Jedna z dziewczyn pełniła rolę gospodyni; zapasy wina to czterdzieści sześć butelek średniej jakości wina z Argos, dziesięć zingarskich przedniej jakości oraz sześć akwilońskich, luksusowych. Do tego beczka piwa (50 litrów) w połowie pełna (25 litrów zostało), sery i zakąski o wartości rynkowej 40 ZL. Do tego budynek i księgi, w której Orlando wszystko zapisywał.

By dostać się do pięknego, rzeźbionego z hebanowego drewna biurka Orlando, Adoth użył swojego niezawodnego klucza w postaci miecza. Orlando gdzieś ukrył klucz do skrytki i nikomu nie chciało się go szukać.

W środku zielarz znalazł zapiski po argossańsku. Jedna z kobiet przetłumaczyła co i jak.

Orlando wisiał kilku ważnym personom około 3000 ZL. Na domiar złego, za 3 dni mija termin oddania zobowiązania...
Panowie: wyprzedzacie czasowo pozostałych graczy, więc póki co doradzajcie się w trybie technicznym co czynicie dalej. Dla was jest godzina 5 nad ranem. Jesteście też zmęczeni, zwłaszcza barbarzyńcy.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 22 sierpnia 2015, 13:47

Około 3 w nocy. Tortuga, kantorek kupca Servio

- Jest czysto - syknął w kierunku schodów prowadzących do piwnicy, po czym powolnymi ruchami podszedł do martwych oprychów, by je przeszukać.

Schował sztylet, po czym od razu pomyślał: Gdzie ja kurwa zostawiłem nóż, który miałem w bucie?. Czuł, że ma złamany nos oraz mocno obite żebra. Krew nie przestawała wyciekać, zalewając tygodniowy zarost Zamorańczyka. Tylko wygrana trzymała go w kupie dodając sił, by stać na nogach prosto. Był bardzo zmęczony i powoli miał dość narażania się za innych. Tym bardziej że mogliby wbić mu sztylet w plecy. Coś mu podpowiadało, że jego szczęście się powoli może skończyć. Wrogowie czaili się wszędzie i było ich zdecydowanie za dużo jak na jego możliwości. Gdy kucnął przy pierwszym zabitym syknął z bólu i wstrzymał oddech. Tym razem nie spieszył się, oszczędzał siły. Kolejne krople krwi spadały na ubranie trupa. Odczekawszy chwilę, zabrał się za przeszukiwanie ciał.

Gdy w ręce wpadł mu mały kluczyk, ucieszył się trochę. Zabrawszy wszystko co mieli przy sobie zszedł chwiejnym krokiem na dół. Nehaher patrzył na Galvata z niesmakiem:

- Musiałeś ich wszystkich od razu mordować? Tylko bajzlu narobiłeś i dalej nic nie wiemy - mruknął.

- Mamy Morela - Złodziej wskazał ręką na przywiązanego do łózka człowieka. - A tym masz refleks skały narzutowej. Prawie mnie tam skatowali, a ty...

- Prawie czyni wielką różnicę - przerwał mu Czarownik unosząc palec wskazujący.

- Ehhh... Pies się topi łańcuch pływa, a i czasem tak też bywa - Galvat powiedział sam do siebie znużony gadką kompana.

- Bierzmy się za obieranie Morelki - odrzekł Zamorańczyk i podszedł do wijącego się niczym robak pijaczyny.

Morel z przerażeniem patrzył na dwójkę znajdującą się w pomieszczeniu, próbując się uwolnić z więzów.

- Proszę nie zabijajcie mnie - krzyknął.

Galvat wyciągnął sztylet przykładając go do lewej części brzucha korsarza.

- Może gdybyś tyle nie chlał, obyłoby się bez ofiar. Gdybym chciał, zadźgałbym cię już dawno. Nie zabijam jak nie muszę, więc na chuja wydarłeś mordę? Przez ciebie twoi koledzy są martwi, a kantorek jest cały upierdolony w ich krwi. Jeden ma flaki na wierzchu, a drugiemu poderżnąłem gardło. Widzisz musiałem ich zarżnąć, by nie pobiegli po następnych. Oj Servio nie będzie zadowolony - Zamorańczyk wytarł ręką kolejną warstwę spływającej z nosa krwi.

- Jak odpowiesz na wszystkie pytania, które ci zadam to pozwolę ci żyć. A teraz gadaj skąd ta podobizna Conana i dlaczego Servio się na niego uwziął. Skąd wzięła się tutaj Amazonka i co wiesz o lewych interesach kupca. Gadasz szmaciarzu, zanim zmienię zdanie i pozwolę ci patrzeć jak wypruwam twoje flaki.

- A ja bym ci radził posłuchać tej przyjaznej propozycji - wtrącił się Nehaher. - Bo mój przyjaciel robi się strasznie smutny, gdy ktoś go ingoruje. A gdy jest smutny to mu się ręce trzęsą, rozumiesz?

Trzęsący się ze strachu Morel od razu zaczął mówić:

- Każdy Argossański korsarz i pirat widział lub dostał na własność podobiznę Conana. Za wskazanie jego miejsca pobytu jest wyznaczona nagroda - sto złotych lun, zaś za zabicie bądź doprowadzenie go do Rady Kapitanów, nagroda w wysokości pięciuset złotych lun. Conan wszedł mu w drogę, łupiąc statek, na który połakomił się Servio, a raczej na jego ładunek, stąd ta cała afera - wybełkotał patrząc na otrze przy swoim boku.

- Zaczynasz iść w dobrym kierunku. Kontynuuj - odpowiedział cicho Galvat.

- Ta kobieta, to księżniczka Amazonek, schwytana na obrzeżach Kush. Servio chce się dowiedzieć, gdzie Amazonki ukryły bransoletkę z fioletowych, magicznych kamieni. Księżniczka jest twarda i nic nie chciała powiedzieć, stąd te tortury. Servio na boku "kręci lody" z Shemitami i Khitajczykami z dalekiego lądu. Handluje także najlepszymi niewolnikami, sprzedaje ich trenerom gladiatorów na areny w całym Argos. Nic więcej nie wiem, na temat o jaki pytasz. Naprawdę - powiedział błagającym głosem pijaczyna.

- No proszę. Jak chcesz to potrafisz...

- Zajmij się Amazonką - rzucił do Nehahera, po czym dalej kontynuował rozmowę z pijakiem:

- A i jeszcze jedno - Galvat wyciągnął z kieszeni mały kluczyk - to było w kieszeni trupa na górze. Morel to jest kluczyk i on jest tutaj. Pytanie brzmi: Gdzie jest zamek, który otwiera ten klucz?
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 22 sierpnia 2015, 18:40

Około 3 w nocy. Tortuga, burdel "Boskie muszle"

Garro zakończył studiowanie ksiąg Orlanda dopiero nad ranem, ale mimo oczywistego zmęczenia czuł też dziwną satysfakcję. Nawykły dotąd do podążania za innymi i słuchania poleceń lepszych od siebie, od pewnego czasu uzdrowiciel przechodził pewną subtelną przemianę, której szczegółów sam jeszcze nie dostrzegał - podobnie jak jej konsekwencji. Zmiany w postrzeganiu świata były jednak dość znaczące, by mężczyzna wiedział, że postępują. Jeszcze kilka miesięcy temu nie wpadłby na zuchwały plan przejęcia burdelu; a na wieść o jego zadłużeniu pewnie zemdlałby z wrażenia. Teraz z ogromnym opanowaniem odnotował zawrotną kwotę trzech tysięcy w pamięci, oczami wyobraźni widząc już przebieg potencjalnej rozmowy z wierzycielami. On sam z księgą w ręku i najurodziwszą z ladacznic przy boku, po prawicy Adoth z odciętą głową najbardziej gardłującego gościa w garści, po lewicy Sigurd splatający z czyichś wyprutych wnętrzności kokardy.

Mając tak utalentowanych negocjatorów przy sobie, Garro w miarę spokojnie spoglądał w przyszłość. Długi długami i generalnie trzeba je spłacać, ale uzdrowiciel zamierzał załatwić przynajmniej częściowe umorzenie astronomicznej kwoty... zresztą w najgorszym przypadku, roszczenia wierzyciela wygasały wraz z jego śmiercią.

W głowie Zingarczyka pojawiło się też kilka konceptów związanych z zatrudnionymi w zamtuzie ladacznicami. Trzy najpiękniejsze z nich - zaiste, zupełnie wydające się nie pasować do tak jeszcze niedawno nieprzyjemnego miejsca - Garro zamierzał zachować dla siebie, godząc się co najwyżej na współdzielenie ich z Sigurdem i Adothem. Hojność ta nie płynęła bynajmniej z głębi dobrego serca, zrodziła się raczej z czystego pragmatyzmu: któż bowiem chciałby drzeć koty z takimi barbarusami o choćby i najpiękniejszą portową dziwkę? Reszta żywego inwentarza miała nadal pracować na swe utrzymanie sprzedawaniem ciał, aczkolwiek trzeźwo myślący uzdrowiciel zastanawiał się nad zmianą kwalifikacji tych najmniej urodziwych. Po głowie chodziła mu idea wyuczenia szpetnych dziwek na zielarki, które stałyby się podstawą równoległego interesu na wyspie: wyrobu i sprzedaży mikstur.
Wyplatane z flaków kokardy dedykuję Sigilowi! A teraz proponuję wybrać po trzy panny na jednego BG i poddać je intensywnemu maglowaniu... ha, mam Was, świntuchy! Nie o takie maglowanie mi chodziło, chciałem je pociągnąć za języki w kwestii pytań postawionych nam przez Conana. Na pewno będą wiedziały co nieco o aktualnej sytuacji w Tortudze. I chciałbym się jeszcze dowiedzieć, kim są nasi wierzyciele, mogący szybko i tragicznie odejść z tego brutalnego padołu łez!

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 23 sierpnia 2015, 11:42

Przez izbę tortur przetoczył się ogromny bulgot, tudzież chlupot, wskazujący na przetoczenie się jakieś dużej ilości wody przez zdecydowanie za mały otwór w możliwie jak najszybszym czasie.

Dopiero uderzenie serca później Galvat i Nehaher zorientowali się, że to tylko Morel przełykał ślinę, starając się jednocześnie nie poruszać, by nie sprowokować mocniejszego nacisku ostrza Galvata na swoje podbrzusze.

- Zaprowadzę was tam, obiecuję - powiedział powoli, ważąc jakby każde słowo. - Jak wam teraz powiem, to mnie zabijecie. Ja chce żyć - dodał po chwili, próbując nie trząść się ze strachu.

***

Adoth kątem oka zobaczył, jak Garro osuwa się na biurko i zaczyna chrapać. Barbarzyńca tylko podniósł nieznacząco wargi w geście dezaprobaty. To nie pierwsza jego nieprzespana noc, jednakże tym razem Adoth był lekko ranny, i jemu też przydałaby się chwila odpoczynku. Widocznie Sigurd myślał o tym samym, co przekazał w porozumiewawczym spojrzeniu.

Jednocześnie obaj mieli świadomość, że zaśnięcie w dopiero co przejętym burdelu może wywołać następujące skutki:
- wszyscy "pracownicy" uciekną gdzie pieprz rośnie,
- "pracownicy" sprowadzą tutaj innych, bardziej sobie znanych ludzi o szemrawej reputacji,
- "pracownicy" poderżną im gardła podczas snu - a przynajmniej będą tak próbowali.

Po chwili namysłu i krótkiej narady, obaj uzgodnili, że zaczekają na czarownika i łotra. W końcu umówili się, że po skończonej akcji spotkają się u Orlando... Tfu! U Garro & Jego Kompani.
Garro: padłeś ze zmęczenia. Przesłuchanie pozostawiam na jutro rano. Ladacznice poszły do swych pokoi by odespać, ochrona zaś posprzątała nieco i również położyli się w swoim wspólnym pokoju obok biura Orlanda... Tfu! Obok biura Garro & Jego Kompani. Adoth zaś i Sigurd: wy zamknęliście burdel na klucz i aktualnie siedzicie przy szynkwasie w głównym hallu, "degustując" akwilońskie wina. Garro przezornie też zamknęliście w biurze - na wypadek, gdyby ktoś chciał mu złożyć nocną wizytę... Ustalam, że Sigurd pierwszy pójdzie spać na 2h, potem zmieni go Adoth, tak, by zawsze jeden z was czuwał nad porządkiem. Obecnie jest cisza, za niedługo zaś nastanie nowy dzień...

Nehaher i Galvat: u was jest koło 4 nad ranem. Jesteście do tyłu o jakieś 2h w stosunku do Garro i reszty. Jeśli chcecie niezwłocznie iść do reszty drużyny, to po prostu uznam, że się błąkaliście...
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 23 sierpnia 2015, 12:58

Około 3 w nocy. Tortuga, kantorek kupca Servio

Nehaher uklęknął przy nieprzytomnej kobiecie i z uwagą przyjrzał się ranom na ciele Amazonki. Czynność ta nie budziła w nim większych emocji. Przyzwyczajony był do widoku torturowanych osób. Jednak ta niewiasta mogła się jeszcze przydać. Księżniczka Amazonek była zbyt ważną osobą, aby pozostawiać ją w jakiejś melinie pod łóżkiem... Jej wdzięczność i wiedza, którą posiadała mogła okazać się cennym nabytkiem. Poza tym Garro na pewno ucieszy się, mogąc zająć się urodziwą kobietą... Uśmiechnął się lekko. Z torby wyjął bandaże i zaczął opatrywać najgorsze z obrażeń.
Używam Leczenia (i ewentualnie Zielarstwa) by opatrzyć ranną Amazonkę. Jestem przy tym dość delikatny. Wlewam jej tez nieco wody do gardła, uważając jednak by się nie udławiła.

Ja bym najpierw udał się sprawdzić tą skrytkę.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

ODPOWIEDZ