PBF: DrecarE - Cienie na Śniegu

TatTvamAsi
Reactions:
Posty: 423
Rejestracja: 08 sierpnia 2015, 14:54
Been thanked: 3 times

Post autor: TatTvamAsi » 04 października 2016, 10:21

[center]Szare Grzbiety 18 Zmroczec (aloqa), 360 rok Ery Silniri.
[/center]
W tym momencie serce wiedźmy zamarło, a oddech ucichł. To było niemożliwe... nie mogło się dziać... choć zmysły odbierały wszystkie obrazy, barwy, wonie oraz dźwięki, umysł nie wierzył w to wszystko, czego doświadczała ich niewielka kompania. Pomiot Pana Bólu tutaj! Ongiś słyszała legendę opowiadaną w ciemne, zimowe noce... legendę o cnej Ridvinie, Pani Wojny i jej nowo narodzonym dziecięciu, Aurenie. Osamotniona Bogini wydała na świat niemowlę... daleko na skraju świata, ścigana przez łaknące jej krwi bóstwo Ciemności...

Wtedy słuchało się tej historii jak baśni... Pięknej, acz złowrogiej, trzymającej w napięciu opowieści. Czarownica nie raz odczuła siłę bóstw... dostrzegała ją przecież w lodowatych podmuchach wichrów, w wzburzonym gniewem Og'dena morzu... ale jednak... ujrzenie na własne oczy wcielenia mocy bóstwa, pragnącego zesłać na ich niewielki świat wieczną pożogę... przekraczało wszelkie zdolności rozumowego pojmowania. Budził się strach... odwieczny odruch, gdy ofiara spotyka drapieżnika... gdy syn lub córa ziemi spotyka coś przekraczającego wszystko co było dotąd znane.

A oto istoty, które znane były tylko w baśniach, mitach o losie i świecie bogów... zeszły na ziemię. Przybrały realne, fizyczne ciało, a ziemia pod ich stopami drżała z agonii... Serce zdjął strach i rozpacz... demony, Asurowie, którzy podążali za kroplami krwi narodzonego Aurena... jak z nimi można stanąć do bitwy? Wszystko zdawało się rozsypywać jak miałki piasek na brzegu morza... odczuwała przez tą chwilę całe swoje życie, każdy jego moment i wszystko, co dokonali przez te kilka miesięcy niepewności i ustawicznej walki o kolejny dzień... Wszystko zdawało się blaknąć... blednąć w zetknięciu z istotami wprost z mitów... Jeszcze nie tak dawno widziała Haralda, widziała jak opuszczał Ravn, kierując się na północ... w podróż, z której nigdy nie miał wrócić. Nie tak dawno przecież spotkali się w Beran, w Morskiej Komnacie rozświetlonej radosnym ogniem kominka i śmiechem nowych towarzyszy i przyjaciół. Każde wspomnienie pojawiło się znów... Walka była nieunikniona... Wiedźma wzięła głęboki oddech... walka może i była przegrana... może i ona sama nie ma nawet czym walczyć, a siły, z którymi przyszło się zmierzyć, przekraczają nawet granice pojmowania... ale nie po to przeszli tyle... nie po to, aby tchórzliwie uciec jak spłoszone zające, nie wiedząc co to honor. A Gunlid i jej towarzysze wciąż są uwięzieni...

Norlaug wyprostowała się. Jej ciało wciąż drżało dotknięte zwierzęcym niemal lękiem. Pokonała jednak drżenie głosu i odezwała się niemalze krzycząc:

- Niech przeklęty będzie dzień, w którym powiła cię matka! Że też pamięć przypominała, aby tobie pomóc w tej chacie! - wrzasnęła czarownica, a jej głos utwardził się nagle. Na wspomnienie o wszystkich, którzy przelali własną krew... oddali życie... na wspomnienie pięknej Ridviny, jej głos nabrał siły, a serce nieustępliwej pewności. Strach wciąż krążył w jej ciele, w ramionach, klatce piersiowej... a jednak wiedźma krzyknęła ponownie, tym razem tonem równie nieustępliwym, lecz przesyconym oddaniem:

- Miłość Ridviny niechaj będzie dziś naszą siłą... Bogini, Pani Wojny w szkarłacie wysłuchaj nas! Wspomóż nas... niech nasze serca będą nieustępliwe, a uderzenia celne... Niechaj duch nie zna strachu pomny twej miłości. Wspomóż nas w tej bitwie dzielny Aurenie! Niechaj twoje wichry rozszarpią ciało zdrajcy i zmrożą krew pomiotu Ciemności!

- Wichry Północy... Zwracam się do was... Potomkowie mężnego Aurena, duchy wiecznej zimy i szalejącej nawałnicy... Przybądźcie w to miejsce... Przybądźcie i stańcie u naszego boku... w tej godzinie, która może być ostatnią dla znanego nam świata... przybądźcie, aby wraz z nami ocalić tą ziemię przed skazą mrocznych sił... plugastwem mroku, którego obecność jest cierpieniem dla świata żyjących i umarłych...
Najpierw Norlaug w Mowie Duchów zwraca się do wszelkich duchów zdolnych usłyszeć jej donośne wołanie o wsparcie w nadchodzącej bitwie.
Później wiedźma robi sobie aurę z lodu i trzyma się z daleka od Asurów, ale oczywiście nie ucieka (nie ma czym walczyć po prostu).
Ostatnio zmieniony 04 października 2016, 14:36 przez TatTvamAsi, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 06 października 2016, 14:41

[center]Szare Grzbiety 18 Zmroczec (aloqa), 360 rok Ery Silniri.[/center]
[center]Podkład: Hammerheart[/center]
I wichry przybyły na wezwanie czarownicy, niosąc ze sobą mroźny oddech Aurena. Brnjar jednak roześmiał się jeno pogardliwie:

- Nie dbam o twe gusła, wiedźmo! Czy myślisz, że Pan Agonii nie osłania nas przed gniewem duchów? Twe mamrotania nie mogą nam zaszkodzić!

Północny wiatr wzbił się w górę, zawodząc ponuro, jakby na potwierdzenie słów niewolnika Ciemności. Nagle jednak Vidgar i Norlaug podnieśli głowy - w wyciu żywiołu usłyszeli bowiem nowy ton. Coś, jak gdyby daleki dźwięk rogu i bojowe zawołanie mężów z Plemienia Wilka.

- Odrzućcie strach - odezwał się nagle gromko nowy, lecz dziwnie znajomy głos. - Nie jesteście sami! Tak, jak stawaliśmy razem za życia, tak staniemy i teraz przeciwko Ciemności!

Vidgar spojrzał na prawo i ujrzał materializującą się przy nim masywną postać Vilberga. Oczy Zjawy gorzały błękitnym ogniem zemsty. Poczuł ruch także z lewej i ujrzał powstającą z cieni postać drugiego ze swych wojów - Vesteina. Jego sylwetka z każdą sekunda stawała się bardziej realna. We trójkę zwarli tarcze, tworząc obronną formację.
[center]Obrazek[/center]
- Wielkie są twe przewiny Brnjarze Stoyansonie - odezwał się Vilberg, kierując swój głos w stronę podstępnego kupca. - Zaiste wielkie. Zarówno przed żywymi i umarłymi, jak i przed Bogami. Twoja podłość nie pozwoliła nam zaznać spokoju w krainie Przodków. Oto powróciliśmy, by przelać twą krew, zdrajco!

Vestein jedynie zawarczał głucho, podkreślając słowa swego brata i uderzył mieczem o tarcze.

- Te demony, które stoją przy tobie nakarmią się dziś twym mięsem! - dorzucił.

- Nie lękam się zjaw- odkrzyknął pogardliwie Brnjar - Ni gniewu cieni! Powrócicie do grobu z którego powstaliście, a pamięć o was przeminie, gdy me demony nakarmią się ciałami tych szczeniaków! Pluję na moc bogini-dziwki i jej psiego bękarta! W oczach mego Pana jesteście jeno padliną!

Jego słowa przejęły zebranych dreszczem. Istotnie musiał być potępiony, bluźniąc przeciw Bogom Północy!

Kyariel mamrotał coś w skupieniu, próbując aktywować energię ściskanego w dłoniach magicznego zwoju. Nie było to proste. Magia Astralna była zupełnie mu obcą dziedziną i wymagała o wiele większego nakładu cierpliwości i uwagi niż kierowanie energią Elementarną, do której był przyzwyczajony. Trudno było mu utrzymać w umyśle nieruchomą wizję łodzi. Obraz wciąż rozmywał się.

- Zabijcie czarodzieja - zaryczał Brnjar, wskazując na Alfra - I przeklętą wiedźmę!

Ciało kupca zaczęło nagle rosnąc, przekształcając się w niedźwiedzią formę. Zaryczał, stając na tylnych łapach. Obecni spojrzeli na niego ze zgrozą, albowiem pierś Brnjara zdobiły blizny, układające się w formę plugawych symboli mroku. Ramiona i tors bestii oplątywały łańcuchy, które w wielu miejscach wydawały się zrastać z ciałem. Na wietrze powiewały uwiązane do nich skalpy, strzępy skóry i kości ofiar, które miały nieszczęście spotkać się z nim wcześniej.

[center]Obrazek[/center]
Spoiler!
Z uwagi na Totem Niedźwiedzia rozumiesz co ryknął Brnjar. Jest to wezwanie do walki:

- Śmierć wam!
Asurowie posłuszni wezwaniu spojrzeli na swe ofiary. Niemal jednocześnie wyciągnęli szponiaste dłonie, kreśląc nimi w powietrzu szybki symbol. Kyariel drgnął nagle, gdy skóra na jego piersi pękła. Krew zaczełą spływać po skórze Alfra palącą strugą. Norlaug krzyknęła, czując jak jakaś siła rozrywa jej bok. Zachwiała się, prawie padając na śnieg, lecz czyjaś ręka znienacka podtrzymała ją. Jej dotyk był zimny niczym lód, lecz w jakiś sposób znajomy:

- Odwagi, dziecko - przemówił do niej dobrze znany głos. - Jestem z tobą.

Nad głową Brnjara przeleciała strzała, wypuszczona przez Kyariela. Oszpecony niedźwiedź ryknął ponownie i wszystkie trzy bestie ruszyły w stronę obrońców Światła. Vidgar stanął w rozkroku, nastawiając tarcze. Czuł obecność swych zmarłych wujów po obu stronach i wiedział, że powrócili, by im dopomóc. Ta świadomość była jego siłą, napełniając serce młodego wojownika odwagą, która gorzała w nim niczym Płomień Ridviny.

Norlaug spojrzała w bok, mrugając gwałtownie, by pozbyć się łez, które nagle zawisły na jej rzęsach. Tuż obok ujrzała postać swego wuja Haralda. Jego oblicze było surowe i skupione, lecz oczy - te same oczy w które spoglądała tyle razy jako dziecko - uśmiechały się ciepło.

[center]Obrazek[/center]
- Musisz być silna, by wspomóc swych towarzyszy - rzekł do niej, ocierając słoną kroplę z jej policzka. - Posłuchaj mnie, słudzy Ciemności są chronieni przed mocą mrozu i wichrów, które służą Aurenowi. Musisz się zwrócić więc do ducha, który mieszka w tym jeziorze. Ja nie mogę tego uczynić, bowiem przekraczając Bramę O'halna utraciłem władze nad duchami tego świata. Dam ci jednak moc, która sprawi, iż Strażnik Jeziora wysłucha cię... Przekonaj go, by zniszczył pomiot Mroku. To nasza jedyna nadzieja.

Stary szaman oparł dłoń na ramieniu dziewczyny i Norlaug poczuła, jak z jego ręki spływa w nią moc, podobna do trzeszczącej elektrycznej mgły. Miała wrażenie, jej skóra pokrywa się drobną siecią niewyładowań. Włosy wiedźmy stanęły dęba, strzelając iskrami i tańcząc na wietrze.

Kyariel zacisnął zęby. Ból jedynie dodał mu sił. Wizja wyostrzyła się. Czarodziej rozerwał w dłoniach pergamin, czując jak jego energia przechodzi poprzez jego umysł, nadając formę wizji, którą starał się utrzymać w wyobraźni. Na lodzie, kilka metrów od niego pojawiła się wielka łódź z kości. Płonęła ona zimnym, widmowym blaskiem, który nadawał jej upiorny wygląd. Mag zaśmiał się, widząc, że jego wysiłki zostały ukoronowane sukcesem. Strzępy zużytego zwoju zatańczyły na wietrze ulatując w stronę sinego nieba.
Brnjar używa zaklęcia Bluźnierstwo, ofiary wykonują test SW przeciwko jego efektom:
[olist=1]Norlaug: Rzut: 50. Test nie zdany. Otrzymujesz -10 do SW;
Kyariel:Rzut: 39; Test zdany. Opierasz się efektom klątwy;
Olaf: Rzut: 87; Test nie zdany. Otrzymujesz -10 do SW;
Tańczący: Rzut: 36; Test nie zdany. Otrzymujesz -10 do SW;
Vidgar: 04; Krytyczny sukces! To zaklęcie rzucone przez Brnjara już nigdy na Ciebie nie zadziała;[/olist]

Norlaug: Test Geasu by wezwać Bogów na pomoc:
4 + 10 (za odpowiednią sytuację) = 14; Rzut: 08; Twoja modlitwa zostaje wysłuchana! Ridvina zsyła swoje błogosławieństwo na drużynę, sprawia ono, iż każdy otrzymuje Odporność na Strach oraz +10 do PA na czas walki.
Test relacji z duchami (Inu + Kosmologia):
36 + 2 = 38. Rzut: 24; Duchy wichrów wysłuchały wezwania i przybyły. Nie są jednak w stanie zaszkodzić sługom Ciemności.
Otrzymujesz 1 0brażenie od zaklęcia: Otwarta Rana, które rzucił na Ciebie jeden z Asurów. Dopóki rana będzie krwawić, będziesz traciła 1 punkt Żywotności na Rundę.
Zaklęcie rzucone przez Haralda sprawia, że otrzymujesz +10 do testów kontaktów z Duchami. Odzyskujesz także Energię.

Kyariel aktywuje zwój (S.W. + Teoria Magii):
42 + 9 = 51. Rzuty: 74, 62, 46; Dwa pierwsze podejścia - nieudane, udaje ci się zaktywować zaklęcie dopiero w trzeciej próbie.
Otrzymujesz 1 0brażenie od zaklęcia: Otwarta Rana, które rzucił na Ciebie jeden z Asurów. Dopóki rana będzie krwawić, będziesz traciła 1 punkt Żywotności na Rundę.

Olaf: strzela w Brnjara (Test PA - PO celu):
Wyrzut: 92. Zwiadowca nie trafi.

Tańczący: Test Geasu by wezwać na pomoc Ducha Totemicznego:
4 + 10 = 14; Rzut: 36; Nie udaje ci się skomunikować z Duchem Totemicznym.

Vidgar: po obu bokach masz sprzymierzeńców, co sprawia, iż nie będziesz mógł być flankowany i otrzymasz +20 do testów parowania tarczą. Oczywiście dopóki sprzymierzeńcy będą trzymać się na nogach.
Okaleczenia, jakie widzicie u Brnjara w postaci niedźwiedzia zapewne wstrząsną wami - Nardlens uważają swą zwierzęcą formę za świętą: dla Totemistów jest dowodem mistycznej więzi z Duchem-Opiekunem, dla Politeistów zaś z rodem i plemieniem. Żaden Nardlens o zdrowych zmysłach nie obszedłby się z nią w ten sposób. Jest to coś, co będzie się pszystkim Nardlens wydawało obrzydliwe i plugawe.
Wszyscy: Udana modlitwa Norlaug napełnia was odwagą i tłumi strach. Ridvina wspomaga was, sprawiając, że otrzymujecie premię +10 do PA na czas walki.

Asurowie i Brnjar wykonują aktualnie szarżę na wasze pozycje (zakładam, że z przodu znajduję się Vidgard, Vilberg i Vestein oraz Tańczący). Kyariel, Olaf i Norlaug są na drugiej linii. Asurowie mają na sobie aury ogniste. Poproszę teraz o deklaracje dotyczące działań w walce.
Ostatnio zmieniony 06 października 2016, 17:15 przez Sigil, łącznie zmieniany 1 raz.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

voodoochild
Reactions:
Posty: 71
Rejestracja: 07 kwietnia 2016, 11:38

Post autor: voodoochild » 07 października 2016, 23:00

Szare Grzbiety 18 Zmroczec (aloqa), 360 rok Ery Silniri.

Zaśmiał się, widząc, że jego wysiłki zostały ukoronowane sukcesem, nie tracił jednak dużo czasu na radość z tej okazji.

- Schrońcie się w łodzi, będę chciał rozwalić lód pod tymi pomiotami!

To powiedziawszy odwrócił się w stronę wiedźmy.

- wszystko w porządku? Dalej, musimy dostać się do łodzi, tylko w ten sposób unikniemy pochłonięcia przez żywioł. Zamierzam rozwalić taflę i utopić te plugastwo!- mówiąc to z niepokojem przyjrzał się Norlaug szukając symptomów zranienia.
leczę siebie i ewentualnie wiedźmę jeśli będzie taka potrzeba, po czym będę chciała zaciągnąć Norlaug do łodzi i stamtąd rzucać ognistymi pociskami w lód pod nogami Asurów.
Ostatnio zmieniony 08 października 2016, 22:05 przez voodoochild, łącznie zmieniany 1 raz.

zapalki_chaosu
Reactions:
Posty: 167
Rejestracja: 08 sierpnia 2015, 11:57

Post autor: zapalki_chaosu » 08 października 2016, 12:52

[center]Szare Grzbiety 18 Zmroczec (aloqa), 360 rok Ery Silniri.[/center]

[center]https://www.youtube.com/watch?v=WfBrmhAxDjY[/center]

Na szczęście Vidgar nie usłyszał absurdalnej propozycji maga. W przeciwnym wypadku mogło by go to mocno zdekoncentrować. Nie chciałby walczyć z demonami jednocześnie bojąc się, że jego sprzymierzeniec planuje go utopić.

Ryknął najgłośniej jak potrafił, przyjmując szarżę sług ciemności. Wiedział, że w walce z nimi sam byłby bez szans, jednak ze zmarłymi po bokach szale się wyrównały. Nie przeraził go także sam Brnjar. Jego plugawa forma była dla Vidgara tylko symbolem jego głupoty i zagubienia. Tego jak daleko odszedł w meandry szaleństwa, pozostawiając daleko za sobą rozsądek. Ta walka mogła skończyć tylko w jeden sposób. Światło musiało zwyciężyć.

Chciał przyjąć na siebie rolę defensywną, gdyż miecze jego wujów na pewno cięły by celniej. W ich towarzystwie nie czuł się wcale dziwnie czy nienaturalnie. Był Ejnherierem i zmarłych traktował tak samo jeśli nie lepiej niż żywych. Walka z nimi u boku była nie tylko zaszczytem ale i radością.
Nastawiam się na parowanie, jeżeli zostanie mi wolny atak to atakuję.
Ostatnio zmieniony 09 października 2016, 09:26 przez zapalki_chaosu, łącznie zmieniany 1 raz.

Frater_Terry
Reactions:
Posty: 352
Rejestracja: 13 stycznia 2015, 12:19

Post autor: Frater_Terry » 08 października 2016, 12:57

[center]Szare Grzbiety 18 Zmroczec (aloqa), 360 rok Ery Silniri.[/center]

Komenda wydana demonom przez zdrajcę przypomniała wylkołkowi o jego dopiero co złożonej przysiędze. Wiedział, że rzucanie się na przód to samobójstwo. Te plugawce posiekały by go na plasterki nim zdołałby pomiędzy nimi przemknąć. Szybko ocenił sytuację i wiedział już co ma robić. Wciąż czuł strach jeżący mu futro na karku, nie miał jednak zamiaru mu się poddać. Śnieg trysnął z pod jego łap gdy wyrwał przed siebie...
Chcę wyminąć te paskudztwa i zaatakować Brnjara od tyłu tudzież z boku. Wiem, że ten manewr chwilę mi zajmie. Zakładając, że te jego łańcuchy stanowią jego zbroję, gryzę go tak, by nie połamać se na nich kłów. Chcę zająć go całkowicie walką ze mną, żeby mu jakieś głupie pomysły znów nie chodziły po głowie. Poza tym, Brnjar musi umrzeć, więc albo on albo ja. Nie odpuszczam, bez względu na wszystko.

TatTvamAsi
Reactions:
Posty: 423
Rejestracja: 08 sierpnia 2015, 14:54
Been thanked: 3 times

Post autor: TatTvamAsi » 08 października 2016, 14:11

[center]Szare Grzbiety 18 Zmroczec (aloqa), 360 rok Ery Silniri.[/center]

A wtedy zobaczyła Haralda... jej serce rozpromieniło się i przez tą krótką chwilę cała niepewność zniknęła jak rozwiana wiatrem Północy. Teraz... byli tu wszyscy, a Ridvina ich wysłuchała... jej siła płonęła wewnątrz każdego z nich gdy razem mieli przeciwstawić się nadchodzącej zagładzie. Spojrzała w oczy... te oczy przepełnione miłością... widzące wiele wiosen... narodziny wielu istot i ich śmierć... spokojną i nagłą... teraz wiedziała co ma zrobić... podniosła się na równe nogi... zmarli nie zapomnieli... bluźnierstwo Brnjara było zbyt wielkie... duchy nie mogły zaznać spokoju, nic cienie zmarłych odejść do krainy przodków.

Zachwiała się znów. Czułą wypływającą z otwartej rany ciepłą krew... i jej zapach w powietrzu... przypominający o nieustannym zagrożeniu ze strony Asurów. Przytknęła dłoń do rany i zbliżyła się pierwiej do Kyariela, pomna jego zdolności:

- Kyarielu, proszę pomóż mi. Czar demona otworzył ranę w mym boku.

Nie tracąc czasu na przelewanie słów, elf przyłożył swą szczupłą dłoń do krwawiącej obficie rany. Wyszeptał cicho słowa zaklęcia leczącego, które miało zasklepić rozdarte tkanki, zatamować upływ krwi, a tym samym pozwolić młodej wiedźmie działać.
Czarownica idzie najpierw do Kyariela i prosi go o uleczenie.
Ostatnio zmieniony 08 października 2016, 14:35 przez TatTvamAsi, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 13 października 2016, 17:44

[center]Szare Grzbiety 18 Zmroczec (aloqa), 360 rok Ery Silniri.[/center]
[center]Podkład: Ride the Dragon[/center]
Asurowie ogniści rzucili się w stronę obrońców. Śnieg pryskał spod ich szponów, gdy pędzili długimi susami ku wojownikom, którzy skryli się za tarczami. Powietrze przeszyła srebrnopióra strzała, mierząca w szarżującego Brnjara. Grot wbił się w kark występnego kupca, lecz najwyraźniej nie poczynił mu większej szkody. Demony uderzyły z rozpędu w nastawione tarcze upiornych towarzyszy Vidgara. Huk, jaki ozwał się przy tym, odbił się szeroko od szczytów okolicznych wzgórz. Zmarli wytrzymali jednak, pomimo tego, że siła uderzenia przesunęła ich krok w tył. Vidgar także przyjął na raczę potężny atak wściekłej bestii, w którą zmienił się Brnjar. Potworny niedźwiedź toczył z pyska krwawą pianę i wydawał z siebie przerażające ryki. Uderzenie prawie wyrwało mu tarczę z ręki, wytrzymał jednak. Przez chwilę młodego Einherjera otoczył nieludzki żar, bojący od postaci obu demonów walczących na flankach i wojownik poczuł, jak zaczynają mu się tlić włosy i odzienie. Kolczuga niemal natychmiast rozgrzała się, parząc ciało, nawet przez kaftan i koszulę. Zacisnął zęby, starając się dostrzec coś w otaczającym go morzu ognia. Temperatura była nie do wytrzymania… Wtem, nagle poczuł, jak pożoga cofa się i słabnie. W jego plecy uderzył mroźny wiatr, niosący słowa zaklęcia, wykrzykiwane przez zjawę Haralda. Zimny wicher oddalił od Vidgara zabójczą pożogę i pozwolił mu odetchnąć. Nie na długo wszakże. Demony uderzyły ponownie, pragnąc dosięgnąć jego wojów, a w szczelinie nad tarczą znów pokazał się paskudny pysk Brnjara. Kolejna strzała Olafa tym razem chybiła celu, przelatując wysoko, nad głowami walczących...

Kyariel dotknął dłonią własnej piersi recytując zaklęcie i poczuł, jak rana w jego ciele zasklepia się. Nie tracąc czasu pomógł Norlaug, która przyciskała rękę do boku pragnąc choć trochę zminimalizować upływ krwi. Znakomicie - pomyślała czarownica - teraz będę mogła wezwać ducha...

Nie dokończyła, gdyż uchwyt Kyariela na jej ramieniu wcale nie poluzował się. Co więcej Alfr zaczął ciągnąc ją za sobą, wołając:

- Szybko! Musimy się schronić w łodzi!

Wiedźma poczuła wściekłość, wyszarpując mu się gwałtownie, jej oczy miotały iskry. Alfr jednak nie puścił jej i nadal próbował zmusić ją, by podążyła za nim, najwyraźniej nie dbając o jej zgodę. W końcu zaczął ją ciągnąc mimo jej wyraźnego oporu.

Tańczący wystartował do biegu zanim jeszcze szpony pomiotu ciemności dosięgły tarcz duchów. Zatoczył potężny łuk, pragnąc ominąć otoczonych płomieniami Asurów. W gardle narastał mu warkot, który przeszedł w skowyt furii, gdy Wylkołek nareszcie dotarł na tyły wroga. Wypatrzył miejsce, w którym łańcuchy nie opinały ciała przeciwnika i znienacka skoczył na kark Brnjara zatapiając zęby głęboko, w jego mięśniach.

[center]Obrazek[/center]
Vidgar miał wrażenie, że potężne ciosy niedźwiedzia wkrótce zdruzgocą zarówno jego tarczę jak i obolałe ramię. Jego zasłona okazywała się skuteczna, każdy cios jednak niósł w sobie taką siłę, iż sparowanie kolejnego kosztowało młodego wojownika coraz więcej... Nagle jednak Brnjar ryknął i szarpnął łbem, kłapiąc paszczą. Jego malutkie oczka były czerwone z wściekłości. Próbował dosięgnąć wiszącego mu na karku Wylkołka, ale jedynie zaczepił o swoje ciało jednym z haków, zwisających na łańcuchu u jego pyska. Ostrze wbiło się głęboko rozcinając skórę i mięśnie i niedźwiedź szarpnął się, próbując odzyskać swobodę ruchów. Vidgar nie mógł przegapić takiej okazji. Błyskawicznie opuścił tarczę i wbił sztych miecza prosto w krtań potwora. Niedźwiedź zagulgotał, dławiąc się własną krwią i padł na śnieg, przyjmując po chwili postać ludzką.

- Musimy odejść - zawołał nagle Vestein wycofując się. - Nie utrzymamy się!

Vidgar spojrzał na niego. Wojownik nie miał już tarczy, jedynie miecz. Sylwetka ducha ponownie stała się niematerialna. I była blada, niezwykle blada. Miejsca, w których szpony Asurów dosięgły zjawy wyglądały niczym ogniste blizny.

- Nie możemy wspomóc was bardziej...! - krzyknął Vilberg - Jeno zginąć ostatnią śmiercią...*

Martwy korsarz wciąż jeszcze zachowywał formę fizyczną, widać było jednak, iż przychodzi mu to z trudem.

Młody Einherjer ponownie poczuł gorąco wzbierające od obu Asurów. Instynktownie cofnął się kilka kroków, widząc, jak z krwi Brnjara wzniósł się czerwony opar - mgła, będąca raczej energią, niż czymkolwiek innym. Wniknęła ona w ciała demonów, sprawiając, że ich rany zasklepiły się, a płomienie wokół nich buchnęły z nową siłą.

[center]ObrazekObrazek[/center]

- Nie powstrzymamy ich! - zawołał Harald - Nie mam już sił, a nasze dusze byłyby dla nich tylko źródłem mocy! Musimy odejść. Teraz! Szybko! Norlaug wie, jak pokonać bestie!
Spoiler!
INICJATYWA:
[olist=1]Olaf
Asurowie
Tańczący
Duchy Zmarłych
Kyariel
Brnjar
Norlaug
Vidgar
Harald[/olist]

[center]RUNDA I[/center]
Olaf strzela w Brnjara - trafienie udane. Strzała wbija się w kark kupca, nie robi to jednak wrażenia na nim.

Asur 1: szarża na Vilberga - trafienie.
Vilberg paruje tarczą - parowanie udane;

Ogar 2: [/b]szarża na Vesteina - trafienie.
Vesteina paruje tarczą - parowanie udane;

Tańczący: biegnie by zaatakować Brnjara od tyłu. Mija łukiem walczących.

Duchy zmarłych: atakują Asurów: każdy z nich wykonuje po jednym udanym trafieniu, ich miecze dosięgają ciał demonów, p0łonąca krew spada na ziemię.

Kyariel: leczy się. Test SW zdany. Mag traci 1 punkt Energii.

Brnjar: atakuje Vidgara - szarża. Trafienie udane. Niedźwiedź zadaje 18 obrażeń.
Vidgar paruje tarczą - parowanie udane. Tarcza wytrzymuje atak, tylko dzięki obecności runu wzmocnienia.

Norlaug: prosi Kyariela by ją uleczył. Traci 1 punkt Żywotności (za otwartą ranę).

Vidgar: stara się trafić Brnjara lecz nie trafia.
Otaczają go płomienie z obu tarcz ognistych Asurów Pana Krwi - Vidgar otrzymuje 10 obrażeń! Spada na rany średnie - pula średnich wynosi 0!
Duchy Zmarłych także otrzymują obrażenia z tego tytułu.

Harald: wzywa z zaświatów upiorny wicher, który oddala płomienie od Vidgara.

RUNDA II
Olaf: strzela w Brnjara: tym razem nie trafia. Strzałą przelatuje nad walczącymi.

Asur 1: atakuje Vilberga kłami i szponami, oba ataki udane.
Vilberg paruje pierwszy atak tak, nie udaje mu się jednak sparować drugiego.

Asur 2: atakuje Vesteina i wykonuje trafienie krytyczne! Udaje mu się strzaskać tarczę ducha!
Vestein broni się samym mieczem. Udaje mu się sparować drugi atak.

Tańczący wciąż biegnie, omijając przeciwników i dostaje się na tyły wroga.

Brnjar atakuje Vidgara szponami i kłami. Oba ataki udane.
Vidgar wykonuje parowanie - udaje mu się sparować oba ataki, siła ciosów jednak jest ogromna.

Kyariel: leczy Norlaug. Traci 2 punkty Energii.

Harald: przemieszcza się kilka kroków i przekazuje Energię Vilbergowi.

Duchy zmarych otrzymują obrażenia od ognistej aury demonów (która wciąż jest aktywna, choć działa o wiele mniej efektywnie).

RUNDA III
Olaf strzela w Brnjara - krytyczny pech. Zwiadowca upuszcza strzałę.

Asur 1: atakuje Vilberga - krytyczny pech. Szpony demona ześlizgują się po tarczy zmarłego korsarza. Stwór traci swój kolejny atak i w następnej rundzie będzie miał obniżoną Inicjatywę.

Asur 2: trafia szponami, nie trafia za drugim atakiem.
Vestein próbuje parować, nie udaje mu się to jednak.

Tańczący: wykonuje atak na odsłoniętą lokację na ciele przeciwnika (modyfikator -20). Trafia! Wgryza się w kark Brnjara!
Obie aury Asurów zadają mu obrażenia, tańczący jednak posiada bransoletę chroniącą go przed ogniem, w efekcie więc otrzymuje nie 10 a jedynie 5 obrażeń.

Vilberg: atakuje demona i trafia go mieczem.

Vestein: ma zbyt mało energii by utrzymać formę materialną, traci ją i wycofuje się z walki.
Asur 2 wykonuje atak okazyjny lecz nie trafia.

Kyariel: zaczyna ciągnąc Norlaug do łodzi nie zważając na jej protesty: test sporny siły - oboje nie zdają go. Wywiązuje się szamotanina z której niewiele wynika.

Brnjar wykonuje atak w Vidgara - wyrzuca krytyczny pech i sam się rani jednym z łańcuchów! Traci też okazję do drugiego ataku!

Vidgar: widząc przeciwnika, który się odsłonił rezygnuje z parowania i atakuje. Krytyczny sukces! Wbija miecz w gardło niedźwiedzia i kładzie go jednym ciosem!

Z ciała martwego kupca podnosi się enrgia zasilająca Asurów i uzdrawiająca ich rany!

Harald - mówi, że duchy zmarłych muszą się wycofać.

[center]RUNDA IV[/center]

Olaf: strzela w Asura 1 - trafia, lecz strzała spala się w aurze chroniącej Demona!

Asurowie 1 i 2: chwilowo nie atakują, żywiąc się energią duszy Brnjara. Regenerują się. Ognista aura wkoło nich odnawia się.

Duchy zmarłych: - wycofują się i stają się niematerialne.

Tańczący i Vidgar: - wycofują się na bezpieczną odległość.

Kyariel i Norlaug: - nadal uprawiają mocowanie się na lodzie. Tym razem Alfr zdobywa przewagę i zaczyna ciągnąc opierającą się wiedźmę w stronę kościanej łodzi.
[center]Podsumowanie IV rundy epickiej walki z Ciemnością:[/center]
Olaf: bez ran, pełna pula Energii;

Kyariel: -1 obrażenie, Energia: 8

Norlaug: - 2 obrażenia. Pełna pula Energii;

Tańczący: - 5 obrażeń (witam na ranach średnich), pełna pula Energii;

Vidgar: -10 obrażeń (jesteś na średnich), pełna pula Energii;
Co robicie dalej? Poproszę o opisy i deklaracje!
*Ostatnia Śmierć - śmierć duszy, gdy jej Energia spada do ) dusza umiera co kończy jej bytowanie w jakiejkolwiek formie.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

TatTvamAsi
Reactions:
Posty: 423
Rejestracja: 08 sierpnia 2015, 14:54
Been thanked: 3 times

Post autor: TatTvamAsi » 14 października 2016, 15:46

[center]Szare Grzbiety 18 Zmroczec (aloqa), 360 rok Ery Silniri.[/center]
Palący ból, który wibrował we wnętrzu jej istoty ustawał pod wpływem zaklęcia elfiego maga. Delikatne prądy chłodnej energii wnikały w ranę i tamowały krwawienie. Pobudzona do regeneracji uszkodzonych tkanek krew krzepła prędko i zasklepiała świeżą ranę. W przypływie nagłego bólu, jej umysł wyostrzył się. Byłą gotowa...; pomóc przyjaciołom... pomóc duchom zmarłych w walce przeciw temu, co było wypaczeniem wszystkiego co piękne i szlachetne. Bluźnierczym cieniem prawdziwego ognia płonącego w sercu wojownika... cieniem mocy i piękna Rydviny... matki wojowników, matki Aurena, Pana Wyjących Wichrów i Śnieżnych Burz. I gdy już miała odejść i wejść w kontakt z duchem opiekuńczym jeziora, młody mag zaczął ją ciągnąć za ramie. Szarpnęła się... Do części umysłu dotarły jakieś informacje o tym, ze chce zniszczyć lód ognistymi pociskami. Część jej uwagi przeszła już do tego, co trzeba było zrobić i nagłe szarpniecie było jak zadra na świeżo wypolerowanym lustrze. Mimo całego uporu, który stawiała, młody Elf Północy zdawał się nie dostrzegać nastałej sytuacji, tego co się dzieje dookoła, ani jej samej. Pochłonęły go prawdopodobnie wielkie plany ratunku...

Który miał nastąpić później! Teraz trzeba było pomóc duchom!

- Kyarielu, puść mnie! - wykrzyknęła, a jej głos nabrał nuty wyraźnego sprzeciwu i determinacji. Za chwilę odezwała się znów - Lód trzeba zniszczyć! Duch jeziora jest tylko w stanie pomóc!
Wiedźma krzyczy do Elfa, żeby ją puścił i momentalnie jak tak się stanie zaczyna wchodzić w kontakt z duchem jeziora...
Jak Kyariel mnie w końcu puści, to wkleję treść, w której komunikuję się z duchem jeziora.

voodoochild
Reactions:
Posty: 71
Rejestracja: 07 kwietnia 2016, 11:38

Post autor: voodoochild » 16 października 2016, 13:26

Szare Grzbiety 18 Zmroczec (aloqa), 360 rok Ery Silniri.

W jednej chwili rozgorzała walka, szczęk i huk tarcz na które naparły demony na chwilę stał się jedynym słyszalnym. Vidgar i jego pobratymcy mężnie stawiali opór wrogowi co dało alfrowi chwilę przewagi aby móc uleczyć siebie oraz wiedźmę i zabrać ich w bezpieczne miejsce oraz wcielić swój plan w życie. Niestety okazało się, że Norlaug ani myśli ruszyć się z miejsca.W końcu mrugająca i strojąca dziwne jak dotąd miny wiedźma, wyrzekła sensowne zdanie, które uzasadniło jej zachowanie.

-Kyarielu, puść mnie! - wykrzyknęła, a jej głos nabrał nuty wyraźnego sprzeciwu i determinacji. Za chwilę odezwała się znów - Lód trzeba zniszczyć! Duch jeziora jest tylko w stanie pomóc!

Rzucił jej posępne spojrzenie ale nie zwolnił uścisku. Rozumiał że w tym zgiełku nie dosłyszała jak mówi że ma zamiar uczynić co powyższe. A może miała na to lepszy niż on pomysł? Ta myśl sprawiła że jego uścisk osłabł oswobadzając czarownicę.

- jeśli umiesz przebudzić ducha jeziora to czyń co musisz, czy musisz jednak to robić na tafli która pod wpływem twojego wezwania cię pochłonie?

- jeśli mogę ci pomóc inaczej niż miotając pociskami, to mów, byle szybko!
Nie wiem jak Norlaug chce sprawić że duch jeziora się przebudzi, jeśli pomoże jej w tym np. przekazanie mocy, to wspieram ją w ten sposób. Jeśli nie, pozostaję przy starym planie i miotam ognistymi pociskami w miejsce gdzie znajdują się Asurowie.
Ostatnio zmieniony 17 października 2016, 02:05 przez voodoochild, łącznie zmieniany 1 raz.

TatTvamAsi
Reactions:
Posty: 423
Rejestracja: 08 sierpnia 2015, 14:54
Been thanked: 3 times

Post autor: TatTvamAsi » 17 października 2016, 12:57

[center]Szare Grzbiety 18 Zmroczec (aloqa), 360 rok Ery Silniri.[/center]

Gdy w końcu uparty Elf zza Kłów Oris puścił obolałe już ramię czarownicy, ta na jego krótkie pytanie odpowiedziała równie krótko:

- Odwróć ich uwagę ode mnie - po czym przykucnęła i dotknęła dłonią chłodnej powierzchni lodowej pokrywy.

Skupiła się... wniknęła świadomością w toń pod nimi, głębinę jeziora skrytą pod zamarzniętą taflą. Odczuła obecność ducha jeziora... jego siłę... miarowy tembr, niczym puls żywej, prastarej istoty przenikający wody pod jej stopami. Czuła jego obecność... ciemność wód pod pokrywą lodu... Całym swym jestestwem połączyła się z czarną tonią i zwróciła się do potężnego ducha, który władał tym miejscem:

- Duchu tego jeziora... ja, Norlaug córka Hidolfa Thorvalsona, siostrzenica Haralda z odległego Kruczego Lasu... zwracam się do ciebie... pomóż nam... pomóż nam tu zebranym zniszczyć te istoty, których obecność jest zagrożeniem dla świata ducha i żyjących. Niech nie ujrzą już więcej wschodu słońca ich przeklęte oczy. Niech płomień cierpienia zadawanego tej ziemi... płomień bluźnierstwa Asurów zginie... zgaśnie w najgłębszych odmętach wód. Niechaj ziemia pod stopami potępionych rozstąpi się... niechaj lód pęknie, a ich spotka śmierć, której tak bardzo pragną. Duchu jeziora proszę wysłuchaj mej prośby... i niech nie zostanie nic po tych, którzy chcieli nieść innym istotom wieczną udrękę.
Wiedźma od razu komunikuje się z duchem używając oczywiście Mowy Duchów.
Ostatnio zmieniony 17 października 2016, 18:43 przez TatTvamAsi, łącznie zmieniany 1 raz.

zapalki_chaosu
Reactions:
Posty: 167
Rejestracja: 08 sierpnia 2015, 11:57

Post autor: zapalki_chaosu » 18 października 2016, 19:40

[center]Szare Grzbiety 18 Zmroczec (aloqa), 360 rok Ery Silniri.[/center]

Vidgar prawie nie czuł otrzymanych obrażeń. Tak naprawdę prawie w ogóle nic nie czuł. Ciało miał bowiem odrętwiałe i tylko jakaś dziwna, nieznana mu część jego umysłu wiedziała co to może oznaczać. Demony odstąpiły na chwilę i coś w nim wiedziało, że kolejnego starcia nie przeżyje, nawet jeśli nie zostanie trafiony. Cofnął się więc i próbował myśleć ale nie tylko ciało miał odrętwiałe ale i umysł. Nie był to strach, był to szok. Bezradnie, sfrustrowany swoją bezmyślnością obrócił się do towarzyszy i wtedy zobaczył coś co spowodowało jeszcze większy szok.

Oto oczom jego ukazał się efekt magii Kyariela. Efekt cudowny, który nie byłby możliwy gdyby nie opatrzność, która w ich ręce dostarczyła cudowny zwój. Mógł stworzyć wszystko na co pozwoliła by mu wyobraźnia i stworzył... łódź... na środku zamarzniętego jeziora.

Nie wiedział czemu ale zamiast zgrzytać zębami i złorzeczyć zaczął biec a jego usta zaczęły krzyczeć:

- schowajmy się w łodzi!

Początkowo był oszołomiony i bał się, że ten Alfr rzucił na niego jakiś czar. Potem jedna uspokoił się, gdyż usłyszał jak dodaje:

- Przykryjmy się nią, to da Norlaug czas na wezwanie duchów!
Vidgar nie usłyszał wcześniej krzyków Kyariela. Biegnie do łodzi i łapie kontakt wzrokowy z Olafem.

PS. Pisałem szybko bo czasu brak, niebawet poprawię błędy itp.

Frater_Terry
Reactions:
Posty: 352
Rejestracja: 13 stycznia 2015, 12:19

Post autor: Frater_Terry » 20 października 2016, 14:27

[center]Szare Grzbiety 18 Zmroczec (aloqa), 360 rok Ery Silniri.[/center]

Pędząc by dołączyć do pozostałych, ponownie musiał wyminąć wroga. Wojownicy w tym czasie się wycofali, dołączając do maga i czarownicy. Nim zdążył do nich dobiec, zobaczył jak Olaf chwycił Norlaug za ramię i bezpardonowo przesunął ją w pobliże kościanej łodzi. Po chwili, wraz z Vidgarem zaczęli mocować się z łajbą, chcąc przewrócić ją do góry dnem. Wylkołek wykorzystując swój rozbieg uderzył mocno barkiem w konstrukcję z kości, pomagając wojom w ten sposób w ich staraniach. Kiedy już udało im się ich desperackie zadanie, pospieszył, by wraz z pozostałymi schronić się pod dziwnym konstruktem.

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 20 października 2016, 18:01

[center]Szare Grzbiety 18 Zmroczec (aloqa), 360 rok Ery Silniri.[/center]
- Duchu tego jeziora... ja, Norlaug córka Hidolfa Thorvalsona...

Zdążyła powiedzieć Norlaug, gdy poczuła, jak czyjeś silne ramię obejmuje ją wpół i unosi w powietrze. Co znówu?! Pomyślała, próbując się wyszarpnąć. Olaf jednak, gdyż to on w istocie był tym, który wpół ciągnął ją, wpół niósł do łodzi, nie przejął się specjalnie jej staraniami.

- Pomożesz mi, czy będziesz się gapił? - rzucił tylko do Kyariela.

- Ale ona chce wezwać ducha, a demony... - odrzekł mag, wskazując postacie Asurów, którzy właśnie pochylali się nad zwłokami Brnjara, zlizując jego krew długimi, czerwonymi jęzorami. Olaf nie czekał jednak, aż czarodziej dokończy i pospieszył w kierunku łodzi.

Tuż obok pojawił się Vidgar, który biegnąc starał się schować miecz do pochwy. Jego twarz była czerwona od oparzeń, a nadpalone ubranie dymiło w wielu miejscach. Gdy obaj wojownicy dopadli do kościanej łodzi, Olaf rzucił Norlaug na ziemię, polecając jej tylko:

- Szybko, schowaj się pod nią! - po czym obaj Nardlens naparli na łajbę próbując ją przewrócić.

[center]Obrazek[/center]

Norlaug przywarła do pokrywy lodowej. Zanim łódź nakryła ją, zdążyła ujrzeć jeszcze, jak wysiłki obu mężczyzn wspomógł Tańczący, skacząc z rozbiegu na burtę ciężkiej krypy i wybijając ją z rytmu ciężarem własnego ciała. Później zrobiło się ciemno. Leżała jednak na lodzie:

- Strażniku jeziora... - rozpoczęła pospiesznie jeszcze raz - Jestem Norlaug córka Hidolfa Thorvalsona... siostrzenica Haralda z odległego Kruczego Lasu... zwracam się do ciebie... pomóż nam...

Usłyszała jak łódź skrzypi, unosząc się nieco, podczas gdy Olaf, Vidgar i Tańczący pospiesznie wsuwali się do tego improwizowanego schronienia. Nie przerywała jednak wezwania, starając się skupić na świecie ducha:

- Pomóż nam zniszczyć te istoty, których obecność jest zagrożeniem dla świata ducha i żyjących. Niech nie ujrzą już więcej wschodu słońca ich przeklęte oczy. - szeptała pospiesznie podekscytowana - Niech płomień cierpienia zadawanego tej ziemi... płomień bluźnierstwa Asurów zginie... zgaśnie w najgłębszych odmętach wód!

W tym czasie dwóch ludzi i wylkołek próbowało zmieścić się na ograniczonej przestrzeni. Vidgar wciągnął za sobą jeszcze tarczę i teraz starał się umieścić ją jakoś ponad sobą, dziękując w duchy Bogom za to, że Kyariel kiepsko znał się na szkutnictwie i zapomniał dodać ławki dla wioślarzy.

- Trzymaj - rzekł Olaf podając mu niewielki flakon, wypełniony szmaragdową cieczą - To eliksir uzdrawiający. Ostatni.

Zwiadowca nie dodał nic więcej, tylko począł się rozglądać szukając miejsca, w którym mógłby złapać łódź i przytrzymać ją, w razie ataku Asurów. Wszyscy wiedzieli, że kościane dno nie ochroni ich zbyt długo. Szpony demonów zapewne poradzą sobie z nim w kilka minut. Z tym większą nadzieją więc słuchali szeptanej modlitwy czarownicy:

- Niechaj ziemia pod stopami potępionych rozstąpi się... niechaj lód pęknie, a ich spotka śmierć, której tak bardzo pragną... Duchu jeziora proszę wysłuchaj mej prośby... i niech nie zostanie nic po tych, którzy chcieli nieść innym istotom wieczną udrękę!

W pewnej chwili zdało się jej, iż ujrzała jakiś ruch pod powierzchnią ciemnego lodu. Przetarła go pospiesznie ręką, próbując rozpoznać biały kształt majaczący po drugiej stronie. W jej umyśle odezwały się słowa:

- Norlaug córko Hidolfa z Rodu Kruka, uczynię o co prosisz, lecz wszystko ma swą cenę. Zatopię demony i ocalę wasze życia, jeśli oddasz mi energię, którą masz w sobie, a także jeden rok swojej młodości. Cóż rzekniesz na to?

Jednocześnie na zewnątrz rozległo się upiorne wycie, którego dźwięk niósł w sobie głód mordu i nieludzką żądzę krwi...
Norlaug: Tracisz 1 punkt Energii za użycie Rozmowy z Duchami.

Olaf, Vidgar, Tańczący i Norlaug: Uda wam się przewrócić łódź i dostać pod nią.
Słowa Ducha Jeziora słyszy tylko Norlaug.
[center]***[/center]
Czarodziej wyszeptał słowa inkantacji i ognisty pocisk wystrzelił z jego dłoni i pomknął w stronę Asurów uderzając w lód pod ich stopami. Nic się jednak nie stało. Mag ponowił zaklęcie, zyskał jednak tylko tyle, iż jeden z ognistych demonów podniósł łeb i spojrzał na niego gorejącymi ślepiami. Stwór wypuścił ze szponów ścierwo Brnjara i warknął coś w swoim języku do drugiego z demonów, który właśnie pożerał serce sługi ciemności. Obie bestie utkwiły nagle spojrzenia w czarodzieju. Kyariel miał wrażenie, że ich warkot przechodzi w cichy śmiech. Jeden z Demonów ponownie wyrysował przed sobą dziwny symbol, który zalśnił przez chwilę krwawym blaskiem i Alfr poczuł, jak rana na jego piersi znów się otwiera a gorąca krew spływa po skórze. Drugi z Assurów zawył, wydając z siebie skowyt tysięcy potępionych dusz. Oba demony ruszyły powoli w kierunku maga zlizując krew ze swych koszmarnych pysków i najwyraźniej rozkoszując się sytuacją...
Kyariel:Stoisz sam na lodzie. Do łodzi masz jakieś 6 m, a przed sobą dwóch Asurów. Generalnie oba demony wyglądają tak, jakby miały się za chwilę na ciebie rzucić. Masz może 1 lub 2 rundy na działanie, nim rozerwą cię na strzępy.

Tracisz 1 punkt Żywotności za działanie czaru "Otwarta rana" i 2 punkty Energii za Ogniste Pociski.

Co robisz?
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

TatTvamAsi
Reactions:
Posty: 423
Rejestracja: 08 sierpnia 2015, 14:54
Been thanked: 3 times

Post autor: TatTvamAsi » 20 października 2016, 18:34

[center]Szare Grzbiety 18 Zmroczec (aloqa), 360 rok Ery Silniri.[/center]

Wiedźma zagłębiła się w medytacji, chwili kontaktu z potężnym strażnikiem jeziora... zaczęła prosić go o pomoc... a nagle została pochwycona przez czyjeś ramiona jak młoda branka porywana przez korsarzy z Plemienia Wilka. Mimo to młódka szybko opamiętała się i weszła w kontakt z duchem ponownie...

Gdy czuli już niemalże bliskość Asurów, ich płomienny wzrok, gorejące szpony zdolne rozerwać dorosłego człeka w pół... zauważyła niewyraźny kształt pod pokrywą lodu. Coś jasnego, zbliżyło się, a później usłyszała w swym umyśle przenikliwy głos...

- Norlaug córko Hidolfa z Rodu Kruka, uczynię o co prosisz, lecz wszystko ma swą cenę. Zatopię demony i ocalę wasze życia, jeśli oddasz mi energię, którą masz w sobie, a także jeden rok swojej młodości. Cóż rzekniesz na to?

Wiedźma niezwlekała z odpowiedzią, gdy z każdą chwila ważyły się losy jej przyjaciół, jej samej, a także całego znanego im świata:

- Strażniku jeziora... dam Ci to, o co prosisz w zamian. Energię, która wypełnia me ciało, energię, którą otrzymałam od Haralda Kveldrsona... zerwij też rok z kwiatu mej młodości jeśli tego pragniesz w zamian... Ja, Norlaug oddaję Ci rok z mej młodości w zamian za utopienie Asurów Pana Bólu i ocalenie nam życia. Niechaj tak się stanie.

voodoochild
Reactions:
Posty: 71
Rejestracja: 07 kwietnia 2016, 11:38

Post autor: voodoochild » 20 października 2016, 19:21

Szare Grzbiety 18 Zmroczec (aloqa), 360 rok Ery Silniri.

To bez sensu! Pomyślał widząc że jego działania nie przynoszą skutku. Upiorne spojrzenie demona podsyciło w nim przekonanie że jedyna nadzieja w wiedźmie, w tym, że uda jej się przebudzić ducha jeziora. Nie zwlekając ani chwili dłużej odwrócił się i pognał w stronę odwróconej dnem do góry łodzi.
Biegnę i wciskam się do łodzi!

ODPOWIEDZ