Beran, 27 Sadnik (Vajni), 360 rok Ery Silniri.*[/center]
[center][/center]
[center]Podkład:https://www.youtube.com/watch?v=yNU9oQWe7cc[/center]
Beran tonęło we mgle. Ostatnie refleksy zachodzącego słońca barwiły na czerwono rzeźbione krokwie najwyższych budynków. Wiatr wiał od morza, przynosząc ze sobą woń soli i długie wilgotne pasma oparów, które stopniowo wpełzały coraz dalej, zagarniając kolejne ulice, niczym macki jakiegoś upiornego krakena. Krople wilgoci osadzały się na drewnianych ścianach, spływały z żłobionych belek i kamiennych podmurówek. Czasem zaś przysiadały niepewnie na szybach, lśniąc zimnym blaskiem, podobne drogocennemu, diamentowemu pyłowi Alfrów.
A jednak, nawet tego jesiennego wieczoru, w przededniu zimy Miasto Niedźwiedzia prezentowało się oszałamiająco. Niczym klejnot połyskujący w gęstniejącym mroku. Ulice były szerokie i proste, wyłożone gdzieniegdzie mamucim cedrem, gdzie indziej zaś dębowymi belkami. Jedynie najbardziej te liche nie posiadały tego rodzaju nawierzchni, tonąc w marznącym błocie. Niewielu jednak chciało się tam zapuszczać. Główny plac przed domem Jarla wybrukowany był bazaltem, przywiezionym aż z południowego wybrzeża. Ozdabiała go ogromna, kamienna rzeźba niedźwiedzia, z paszczą otwartą w niemym ryku. Była mona symbolem miasta i jego patrona - Hanara. Ślepia zwierza lśniły jak żywe, w każde bowiem wprawiony został brylant, wielkości drekarskiego denara.
Figurę otaczało trzynaście rzeźbionych, kamiennych steli. Wyryto na nich obrazy przedstawiające zajęcia tradycyjnie powiązane z każdym z miesięcy, tak, iż cały krąg przedstawiał obieg roku: prace polowe i wypłynięcie długich łodzi wiosną, wyprawy handlowe i korsarskie, strzyżenie khas i jesienne zbiory, powrót statków z rejsów przed jesiennymi sztormami i budowę nowych. Były tam przedstawione także narodziny i śmierć, wojna, śluby i składanie ofiar Bogom - słowem wszystko co stanowiło codzienną rzeczywistość Nardlens - bitnego i dumnego ludu Zachodu. Jedynie trzynasty głaz pozostawał prawie gładki, pokryty nielicznymi glifami związanymi ze składaniem ofiar... W rowkach rzeźbień widać było rudo-brązowe plamy, ślady przelewanej tutaj co roku krwi jeńców, która oddalić miała panowanie sił Ciemności i przyczynić się do ponownego nadejścia wiosny.
Szyby w domu Jarla lśniły błękitnawo, kosztownym odcieniem Śpiewającego Kryształu. Dym wydobywający się z komina oraz odgłos chóralnych pieśni świadczyły o tym, iż wewnątrz trwa bogata uczta. Jednak i inne domostwa prezentowały się godnie. Wiele z nich wsparto na kamiennych podmurówkach. Nie znalazłbyś też w mieście dachu, który nie byłby pokryty drewnianym lub kamiennym gontem. Belki i framugi rzeźbione były bogato, w kształt niedźwiedzich i wilczych pysków. W oknach połyskiwały grube, wielobarwne szybki szklane, umieszczone zmyślnie w oplocie z ołowiu. Ulice oświetlone były za pomocą symboli runicznych, wyrytych na kamiennych płytach i wprawionych w ściany domostw. Ich srebrzysty, chłodny blask zdradzał, iż korzystały z mocy Elektry. Wysoko, ponad miastem, na wzgórzu opadającym stromo ku wschodniemu brzegowi, wznosił się chram Hanara, pokryty dachówką z błękitnego kamienia. Prowadziły ku niemu potężne kamienne stopnie, zaś widok z góry zapierał dech w piersiach, pozwalając objąć spojrzeniem całe miasto i okolice. Daleko, na zachodzie falowały łagodnie Szare Grzbiety, za których grań chowało się właśnie słońce. Ocean na wschodzie był ciemny i wzburzony, zakryty woalem mgły. W taki czas ludzie powiadają, iż Jezza ze swych długich włosów plecie sieci, by schwytać dusze topielców...
Port leżał poniżej świątyni, lecz teraz zdawał się dziwnie pusty. Jakieś sto metrów od brzegu z wody wystawały dwie potężne, kamienne wieże, na których szczycie ustawicznie płonął ogień. Była to Brama Beran - największego portu Torgeth. Teraz jednak ta osławiona przystań Beran, z którego długie łodzie wypływały więcej razy niż zdołaliby wyśpiewać bardowie, przygotowywała się powoli do zimy. Większość statków powróciła już przed jesiennymi sztormami, tłocząc się wzdłuż wybrzeża. Brakowało nielicznych, wkrótce jednak oddech Hanara przywiedzie je do portu... O ile wcześniej nie schwytają ich podstępne czary Jezzy lub szczęki potworów morskich - synów O'gena.
[center][/center]
Teraz zaledwie garstka osób - przede wszystkim kobiet i dzieci - oczekiwała na wybrzeżu. We mgle majaczył bowiem kształt statku, a wiatr niósł poskrzypywanie wioseł i szorstkie nawoływania załogi. Wielu oddychało z ulgą, wielu dziękowało bogom, za bezpieczny powrót swych bliskich, gdy smocza łódź z Ars-Ardy zawijała powoli do portu. Wkrótce o drewniany pomost zadudniły ciężkie kroki wojów z plemienia Niedźwiedzia i Wilka.
* Beran, 27 Września, (Trzeci dzień tygodnia poświęcony Mocy Wiatru), 360 rok Trzeciej Ery.
Co do relacji w drużynie - nie znacie się osobiście (poza Vidgarem i Olafem, którzy są rodziną). Na razie proszę o posty wprowadzające: opis i przedstawienie postaci.