Ostrogar, Szmaragdowy Bazar; 22 orakt-ran
Nauczyciel siedział na murze na skrzyżowanych nogach, z niezwykłą lekkością i w pozie sugerującej całkowity brak zmęczenia. Próbujący go naśladować Ketras stęknął pod nosem z wysiłku, czując coraz silniejsze palenie mięśni nóg. Słysząc ów dźwięk Surelion otworzył nieznacznie swe przysłonięte aksamitnymi rzęsami oczy i spojrzał na onieśmielonego jak zwykle wyznawcę.
- Nie każdą ścieżką można podążać na me podobieństwo - oznajmił półbog kierując swe spojrzenie ku wznoszącemu się w przestworza słońcu. Powierzchnia ogromnego jeziora odbijała blask słonecznej kuli, migotała miriadami bajecznych refleksów, które boleśnie raziły oczy olfa - Usiądź zwyczajnie albo rozedrzesz sobie w kroku mięśnie.
Rozczarowany niepowodzeniem mag zmienił posłusznie pozycję, zapatrzył się we wschodni widnokrąg, na którym malowały się niewiarygodnie odległe Góry Pięciu Twierdz. Surelion przechylił się w jego stronę, dotknął ramienia Ketrasa ukrytym w rękawie szaty kikutem ramienia. Olf drgnął zauważalnie pod wpływem tego dotyku, rozpromieniając się radośnie.
- Saar Sansar twierdzi, że zdobyłeś cenną wiedzę - oznajmił półbóg - Podobno jakieś źródło mrocznej mocy trapi mieszkańców Wapielnika, a słudzy starych bogów są wobec niej bezradni.
Melodyjny głos półboga jawił się Ketrasowi miodem wylewanym wprost na uszy, ale w ostatnich jego słowach pojawił się wyczuwalny smak jadu, na dźwięk którego olf spochmurniał i przygryzł zęby. Ostrogar roił się od kleryków starych bogów, słusznie skazanych na wymazanie z pamięci żyjących i kart historii, wciąż jednak żerujących na duszach ogłupionych czcicieli niczym krwiożercze pijawki.
W dole pod nogami siedzących na wysokim murze mężczyzn tętnił życiem Szmaragdowy Bazar, jeden z dziesięciu największych bazarów Ostrogaru, bez mała miniaturowe miasto samo w sobie, gdzie bogactwo wystawianych na sprzedaż towarów mogło konkurować wyłącznie z kramami z samego Placu Karczemnego. Gwar głosów tworzył szum, w którym z trudem można było rozpoznać poszczególne słowa; szum współgrający z pokrzykiwaniem obsiadających portowe żurawie ptaków i dźwięcznym śpiewem niewielkich mosiężnych dzwonków wywieszonych na wspornikach Winnej Bramy.
- To prawda, czcigodny - Ketras pochylił z pokorą głowę wypowiadając jeden z rozlicznych tytułów Sureliona - Karczma "Amarys", na Ulicy Grotników na Wapielniku. Od ubiegłego bakis-ranu bywających tam śmiertelników prześladują jakieś nocne mary, które niemal odbierają rozum. Właściciel, podobno zacny i uczciwy gnom spokrewniony dalece z pewnym moim znajomkiem, ledwie wiąże koniec z końcem, ale nie chce wciąż jeszcze sprzedać interesu. Byli u niego różni kapłani... tfu, wybacz mistrzu... byli różni, ale zupełnie w niczym nie poradzili. Wpierw wietrzyłem w tym jakąś zdradziecką zasadzkę, ale pociągnąłem za język Nanatara, właściciela "Kufla Bajarza". On zna wszystkich na Wapielniku i przyznał, że tamten gnom nie łże. Jakieś zło prześladuje tę rodzinę i ich gości, przeto błagają o pomoc.
Surelion zamyślił się na dłuższą chwilę, przymykając oczy i wstrzymując oddech. Ketras zerknął na elfa z uwielbieniem wyrysowanym na twarzy, sycąc swój wzrok doskonałością rys boskiego oblicza.
- Zaszczycę ten przybytek innowierców swą łaskawością - oznajmił Dawca Wiedzy; Kielich Magii; Klucznik Ostatniej Księgi i Ten, Który Zerwie Kajdany Umysłów - Przygotuj ich na me przybycie.
- Czy mogę ci towarzyszyć, nauczycielu? - Ketras wyprostował się zelektryzowany decyzją swego pryncypała, wbił w Sureliona rozpalony nadzieją wzrok.
- Mam wobec ciebie inne plany, me niecierpliwe dziecko - półbóg ponownie dotknął kikutem ramienia ciała olfa - Przekaż wezwanie tym, którzy będą mi towarzyszyli. Saar Sansar, Jareh i Ung. Oto ci, których wybrałem, by stali się świadkami mej chwały.