PBF - Kroczący w Ciemności

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 20 marca 2017, 22:09

[center]KROCZĄCY W CIEMNOŚCI[/center]

Ostrogar, Szmaragdowy Bazar; 22 orakt-ran

Nauczyciel siedział na murze na skrzyżowanych nogach, z niezwykłą lekkością i w pozie sugerującej całkowity brak zmęczenia. Próbujący go naśladować Ketras stęknął pod nosem z wysiłku, czując coraz silniejsze palenie mięśni nóg. Słysząc ów dźwięk Surelion otworzył nieznacznie swe przysłonięte aksamitnymi rzęsami oczy i spojrzał na onieśmielonego jak zwykle wyznawcę.

- Nie każdą ścieżką można podążać na me podobieństwo - oznajmił półbog kierując swe spojrzenie ku wznoszącemu się w przestworza słońcu. Powierzchnia ogromnego jeziora odbijała blask słonecznej kuli, migotała miriadami bajecznych refleksów, które boleśnie raziły oczy olfa - Usiądź zwyczajnie albo rozedrzesz sobie w kroku mięśnie.

Rozczarowany niepowodzeniem mag zmienił posłusznie pozycję, zapatrzył się we wschodni widnokrąg, na którym malowały się niewiarygodnie odległe Góry Pięciu Twierdz. Surelion przechylił się w jego stronę, dotknął ramienia Ketrasa ukrytym w rękawie szaty kikutem ramienia. Olf drgnął zauważalnie pod wpływem tego dotyku, rozpromieniając się radośnie.

- Saar Sansar twierdzi, że zdobyłeś cenną wiedzę - oznajmił półbóg - Podobno jakieś źródło mrocznej mocy trapi mieszkańców Wapielnika, a słudzy starych bogów są wobec niej bezradni.

Melodyjny głos półboga jawił się Ketrasowi miodem wylewanym wprost na uszy, ale w ostatnich jego słowach pojawił się wyczuwalny smak jadu, na dźwięk którego olf spochmurniał i przygryzł zęby. Ostrogar roił się od kleryków starych bogów, słusznie skazanych na wymazanie z pamięci żyjących i kart historii, wciąż jednak żerujących na duszach ogłupionych czcicieli niczym krwiożercze pijawki.

W dole pod nogami siedzących na wysokim murze mężczyzn tętnił życiem Szmaragdowy Bazar, jeden z dziesięciu największych bazarów Ostrogaru, bez mała miniaturowe miasto samo w sobie, gdzie bogactwo wystawianych na sprzedaż towarów mogło konkurować wyłącznie z kramami z samego Placu Karczemnego. Gwar głosów tworzył szum, w którym z trudem można było rozpoznać poszczególne słowa; szum współgrający z pokrzykiwaniem obsiadających portowe żurawie ptaków i dźwięcznym śpiewem niewielkich mosiężnych dzwonków wywieszonych na wspornikach Winnej Bramy.

- To prawda, czcigodny - Ketras pochylił z pokorą głowę wypowiadając jeden z rozlicznych tytułów Sureliona - Karczma "Amarys", na Ulicy Grotników na Wapielniku. Od ubiegłego bakis-ranu bywających tam śmiertelników prześladują jakieś nocne mary, które niemal odbierają rozum. Właściciel, podobno zacny i uczciwy gnom spokrewniony dalece z pewnym moim znajomkiem, ledwie wiąże koniec z końcem, ale nie chce wciąż jeszcze sprzedać interesu. Byli u niego różni kapłani... tfu, wybacz mistrzu... byli różni, ale zupełnie w niczym nie poradzili. Wpierw wietrzyłem w tym jakąś zdradziecką zasadzkę, ale pociągnąłem za język Nanatara, właściciela "Kufla Bajarza". On zna wszystkich na Wapielniku i przyznał, że tamten gnom nie łże. Jakieś zło prześladuje tę rodzinę i ich gości, przeto błagają o pomoc.

Surelion zamyślił się na dłuższą chwilę, przymykając oczy i wstrzymując oddech. Ketras zerknął na elfa z uwielbieniem wyrysowanym na twarzy, sycąc swój wzrok doskonałością rys boskiego oblicza.

- Zaszczycę ten przybytek innowierców swą łaskawością - oznajmił Dawca Wiedzy; Kielich Magii; Klucznik Ostatniej Księgi i Ten, Który Zerwie Kajdany Umysłów - Przygotuj ich na me przybycie.

- Czy mogę ci towarzyszyć, nauczycielu? - Ketras wyprostował się zelektryzowany decyzją swego pryncypała, wbił w Sureliona rozpalony nadzieją wzrok.

- Mam wobec ciebie inne plany, me niecierpliwe dziecko - półbóg ponownie dotknął kikutem ramienia ciała olfa - Przekaż wezwanie tym, którzy będą mi towarzyszyli. Saar Sansar, Jareh i Ung. Oto ci, których wybrałem, by stali się świadkami mej chwały.
Wstęp do pierwszej przygody z serii "Kult Sureliona". Mam nadzieję, że sposób wysławiania się półboga nie wzbudzi w Surielu estetycznego wstrząsu (uznałem, że relacje między Surelionem i jego czcicielami muszą mieć podniosły charakter, w końcu mamy na poważnie odgrywać swe uwielbienie dla jego boskiej osoby). Czekam na info, kiedy będziemy mogli wystartować z normalną sesją.

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 23 marca 2017, 16:52

Ostrogar, kryjówka kultu; 22 orakt-ran

Ręce krasnoluda operującego narzędziami poruszały się z taką wprawą i precyzją, że mógłby mu tego pozazdrościć nie jeden złotnik. Tu też robota był bardzo precyzyjna. Kamienne korytarz przysłonięty jedynie zetlałą szmatą nie był odpowiedni dla wejścia do kryjówki nowego kultu. Nie mówiąc może o strażnikach miejskich czy inszych zbirów, do kryjówki mógł zaplątać się pijaczyna, złodziej czy nawet najęty zabójca. Dlatego należało w wejście wprawić drzwi albo chociaż kratę. Takoż mówili wyznawcy, ale Ungo poszedł o krok dalej. Zabrał się do zamontowania drzwi o wyglądzie ściany. Słyszał, a nawet i widział takie cuda pracują wraz z mistrzem trupiarzem. Jednak tamte mechanizmy był skomplikowane, wymagały dużych nakładów pracy, materiału, a co najgorsza także pieniędzy. Dlatego Ungo musiał sobie radzić inszymi sposobami. Zakątek był ciemny więc szczegóły nie rzucały się oczy. Wprawione dębowe drzwi zarzucił skradzioną zaprawą murarską dla uzyskania odpowiedniej tekstury, a na tym namalował kształty kamieni. Efekt pracy może nie był powalający, ale dla niewprawnego oka skuteczny. Drzwi nie miały zamka. To była sprawa zbyt kosztowna, a bez dostępu do kuźnie niemożliwa do samodzielnego wykonania. Dlatego trzeba był posłużyć się fortelem. Obluzowany kamień na dole i na górze krył zasuwy wchodzące w obejmy w drzwiach i dziury w murze. Dwie zasuwy może i dość prymitywne dawały dużą skuteczność, o ile ktoś ich nie znalazł. Na to też musiał znaleźć się sposób. Po środku drzwi także ukryto pod wysuwanym kamieniem zasuwę ino fałszywą. Ta drzwi nie blokowała, a jej pociąganie powodowało pociąganie za połączony z nią sznurek. Sznurek ten wiódł po ścianie w żelaznych kółkach, aż do sali głównych zgromadzeń. Tam zaś kończył się małym dzwonkiem. W ten sposób jeżeli by ktoś wpadł na pomysł dobierania się do drzwi istniała duża szansa, że pierw dobierze się do środkowej zasuwy, a przesuwając ją zadzwoni dzwonkiem, co uprzedzi zgromadzenie przed najściem. Odnalezienie i przesunięcie dwóch kolejnych zasuw da niezbędną ilość czasu na ulotnienie się wyjściem awaryjnym wprost do wody.

Potężny krasnolud otarł pot z czoła. Mokre rude włosy przykleiły się do czoła. Syn Gotam-gora sięgnął po bukłak piwa i dossał się do niego na dłuższą chwilę. Piwo było ciepłe i mdłe ale to nie zepsuło mu humoru, bo pracował właśnie nad małą niespodzianką. Niby nic takiego ale cieszyło. Mała pułapka na nieproszonych gości. Prosta ale skuteczna. Kawał płota powieszonego na suficie na zawiasach. Od podtrzymujących wolny koniec podpory linka idąca ku ziemi, zamocowana jako potykacz. Na razie zablokowane przed uruchomieniem, ale wystarczy linkę przywiązać z drugiej strony ściany w kółku wprawionym w ścianę i usunąć blokadę, a nieszczęśnik który w to wlezie będzie przypominał ser....

Wszystek to dla bezpieczeństwa "zgromadzenia". Dla Sureliona, którego myśli latały wysoko niczym sokół czy jastrząb. Przyziemnymi sprawami zajmowali się jego uczniowie. Dlatego to krasnolud już przez miesiąc, krążył po Ostrogarza szukając materiałów, z których można było przygotować drzwi i pułapkę. To czego nie znalazł kupił. To czego nie kupił ukradł.
Ostatnio zmieniony 23 marca 2017, 17:11 przez deliad, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 23 marca 2017, 18:07

Ostrogar, Szmaragdowy Bazar; 22 orakt-ran

Rozczarowanie Ketrasa wydawało się sięgać blanków muru opasającego Pałac Katana, ale z wolą boskiego Sureliona nie wolno było się spierać. Nauczyciel we wszystkim dostrzegał pewien cel i pewien element kosmicznego planu, który dopiero w dalekiej przyszłości miał zrodzić słodkie owoce tryumfu.

- Powiadomię wybrańców, czcigodny - oznajmił z ewidentną zazdrością olf - Ung pracuje w twej świątyni, pozostałych muszę jeszcze odszukać. Gdyby jednak któryś nie odpowiedział na wyzwanie, czy wolno mi będzie zająć jego miejsce?

- Synu, racz nie wystawiać na pokuszenie mej niebiańskiej wyrozumiałości - kiedy Surelion spojrzał ponownie w stronę Ketrasa, barwa jego lazurowych oczu uległa na przelotną chwilę zmianie przybierając kolor roztopionego złota - To nie jest twój dzień, nie twoja chwila. Zaprawdę powiadam ci, nadejdzie niebawem twa kolej, abyś u mego boku mógł pławić się w aurze boskiego majestatu, lecz musisz uzbroić się w cierpliwość. Te garnce na pobłogosławione wino, których potrzeba w świątyni są już wypalone?

- Nie wszystkie, mój nauczycielu - mieszaniec zgiął się w pokornym ukłonie, wyrażając mową swego ciała skruchę i zawstydzenie - Lecz klnę się na twe niebiańskie imię, że będą wypalone tak szybko jak to tylko możliwe, jeszcze dzisiaj. Czy wolno mi zatem oddalić się od twej czcigodnej osoby?

Siedzący na murze elf skinął wyrozumiale głową, przymykając ponownie oczy i pozwalając, by promienie wschodzącego słońca grzały jego złocistą skórę.
Pamiętajcie, że Ketrasowi należy się jakaś nagroda za NPC-owanie w tej przygodzie. Czekam na propozycję w shoutboxie! ;)

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 30 marca 2017, 17:08

Ostrogar, 22 orakt-ran

Opuściwszy Szmaragdowy Bazar olf zagłębił się w gwarne uliczki za Winną Bramą, prowadzące ku południowym obrzeżom Placu Karczemnego. Noszący z rozmysłem biedne odzienie mag wtapiał się bez trudu w kolorowy tłum, nie zwracając na siebie większej uwagi i budząc co najwyżej podejrzliwość możniej odzianych przechodniów.

Decyzja Sureliona wciąż kładła się cieniem na myślach srogo rozczarowanego czciciela, ale rozsądek podpowiadał olfowi, aby zbytnio się nie zagłębiać w świętokradcze rozważania - Klucznik Magii musiał mieć swoje powody, by odsunąć Ketrasa od inwestygacji na Wapielniku. Kwestionowanie woli nauczyciela byłoby heretyckim występkiem i sama myśl o czymś równie zuchwałym wywoływała u olfa gęsią skórkę.

- Z drogi, parchu, bo ci grzbiet wygarbuję! - z wysokości niesionej w przeciwną stronę lektyki padły ostre słowa groźby, wypowiedziane przez skrywaną za muślinową zasłonką szlachciankę, której oblicza Ketras nie potrafił dojrzeć - Nieokrzesane pospólstwo!

Pochylając się w niskim ukłonie mag przywarł do otynkowanej ściany kamienicy, odwrócił głowę nie chcąc prowokować rozdrażnionej szlachcianki nazbyt śmiałym spojrzeniem. Niosący lektykę muskularni służący nie zaszczycili go nawet chwilową uwagą, stąpając wyniośle po bruku. Nawykły do takiego traktowania olf puścił nieprzyjemną scenę natychmiast w niepamięć, tak dobierając drogę na skróty przez ostrogarskie ulice, by jak najszybciej znaleźć się w "Kuflu Bajarza".

Niezbyt popularna w bardziej majętnych kręgach, tawerna ta znana była głównie mieszkańcom okolicznych kwartałów, aczkolwiek bawili w niej również przejazdem marynarze z jeziornej floty i mniej zamożni stołeczni goście. Tam też zwykł przesiadywać w wolnych chwilach Saar Sansar, jeden z członków wewnętrznego kręgu sureliańskich kultystów i astrolog zarazem.

Sala jadalna "Kufla" wypełniona była o tej porze miejscowymi żeglarzami, dokerami i kamieniarzami, tworzącymi gwarną gromadę głodnych stworzeń pragnących schronić się na czas popołudniowej przerwy przed promieniami gorącego słońca. Przepychając się umiejętnie między klientami, Ketras dotarł w końcu do kontuaru, za którym uwijał się wydający kolejne gliniane misy Nanatar, jeden z prowadząch "Kufel" wspólników.

- Bądź pozdrowiony, Nanatarze - Ketras podchwycił spojrzenie zabieganego gospodarza, kiwnął mu na powitanie głową - Jest tu Saar Sansar?
Przygotowania do rozpoczęcia sesji powolutku trwają, Ketras zbiera na rozkaz Sureliona Drużynę Pierścienia Magii!

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 30 marca 2017, 20:33

Ostrogar, "Kufel Bajarza"; 22 orakt-ran

Nanatar otarł zroszone potem czoło, bo od strony zarządzanej przez Silvarana kuchni buchał wyjątkowo tego dnia uciążliwy żar. Pogodne popołudnia obfitowały w licznych gości, miesiąc orakt-ran sprowadzał bowiem do stolicy świata liczne rzesze czcicieli Mitrylowego Boga, a ci zwykli mieć w sakiewkach więcej gotówki od wyznawców pozostałych religii. Ubrany nader skromnie Ketras niezbyt pasował do reszty klienteli, ale Nanatar machnął na taki drobiazg ręką - jeśli biesiadujący w "Kuflu" oriakanie uznaliby olfa za potencjalnego złodzieja i złoiliby mu grzbiet, w oczach gospodarza byłby to wyborny element rozrywki dla mniej wymagających gości.

- Silvaranie, ależ żar z kuchni bije, jakby się nam smok w piwnicy zalągł. Jak tak dalej pójdzie, zrzucę odzienie jak nasza ukochana Fryghia - to mówiąc podrapał się po obfitym owłosieniu na szerokim torsie.

- Saar Sansar? - łypną jeszcze raz na olfa mrużąc oczy - Jest w alkowie, tam, gdzie zawsze! - odkrzyknął naprędce wracając do swej roboty i psiocząc pod nosem na zbyt opieszałych pachołków - Ale jest zajęty!
Ostatnio zmieniony 30 marca 2017, 21:51 przez Nanatar, łącznie zmieniany 1 raz.

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 31 marca 2017, 13:29

Znowu się zgubił. Mimo, że spędził w Chłopskim Kroczu ostatnie sześć miesięcy, to wychowany wśród śnieżnych szczytów Góry Przodków Jareh wciąż nie mógł opanować plątaniny uliczek bezładnie, a rzec można by i podstępnie układających się w zmienny przysiągłby labirynt. Przez pół dnia, jak i trzy dni wcześniejsze układał dachówki u skąpego lichwiarza Gruuma, lecz dziś żar słońca stał się na tyle nieznośny, że wspólnik Jareha zleciał z dachu na łeb na szyję, łamiąc sobie nogi. Jareh rozmyślał o tym w drodze powrotnej, bo jego niedawno poznany kompan spadł niemalże w tej samej chwili, w której Jareh zechciał opowiedzieć mu o Światłym Surelionie, ostoi przyszłych losów Orchii. To musiał być znak, a i opatrzność czuwająca nad kultem. Prawdopodobnie przez te właśnie rozmyślania po raz trzeci z rzędu wyszedł dokładnie w tym samym miejscu nieco już zniecierpliwiony całą sytuacją. Mieszkańcy Chłopskiego Krocza nie słynęli z gościnności, ale ciepła jeszcze kura z rożna, na jaką przepuścił kilkudniową wypłatę powoli traciła na walorach, toteż zaryzykował krzycząc ku oknu na piętrze, w którym dostrzegł starszą, acz solidnie zbudowaną kobietę, opierającą się czterema ramionami o framugę dość szerokiego- rzekłbyś na wymiar uczynionego okna.

- Dobra kobieto, którędy to na szmaragdowy bazar?

Nastała chwila ciszy, kobieta zniknęła w oknie by powrócić z nieco nieoczekiwaną odpowiedzią.

- Spieprzoj chudzielcu, jak wyliwam jszochy! - zawtórował jej chlust wylewanej z drewnianego wiaderka śmierdzącej pozostałości po najwyraźniej licznych i solidnie obdarzonych współlokatorach. Śmiech z licznych gardeł zaprzyjaźnił się z owym chlupotem, podczas gdy Jareh z niedowierzaniem wpatrywał się w ociekającą fekaliami kurę.

- Patrzaj kędy idę! -solidny kuksaniec krępego krasnoluda pchnął go wprost na zabłoconą pomyjami uliczkę. Jareh nie protestował skupiając się na kurze, odwrócił się jednak za kroczącą niczym karny oddział straży miejskiej gromadką krasnoludów posłyszawszy jak rozmawiają między sobą.

Kierowali się do "Kufla Bajarza". Drogę stamtąd do kryjówki znał już doskonale. W końcu to w "Bajarzu" znaleźli go wysłannicy Oświeconego. Ruszył za nimi, w ostrożnej odległości usiłując doczyścić rękawami kurę.
Malauk winien mie? opisan? w bestiariuszu cech? specjaln?- Malauckie szcz??cie.
Opis- masz szcz??cie, jeste? Malaukiem.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 01 kwietnia 2017, 10:51

Ostrogar, "Kufel Bajarza"; 22 orakt-ran

Wzdłuż jednej ze ścian tawerny ciągnęły się przesłonięte grubymi kotarami niewielkie nisze, zastawione stoliczkami i parami stołków, zapewniające żądnym dyskrecji gościom przynajmniej namiastkę prywatności. Wieczorami bywali tam przelotnie miłośnicy kobiecych wdzięków, znikający za kotarami w towarzystwie ulicznych kurtyzan; z rzadka jacyś spiskowcy naradzający się konspiracyjnymi tonami nad kuflami piwa. Widząc, że tylko jedna kotara była szczelnie zasunięta, Ketras skierował swe kroki właśnie ku niej.

Odsunięta nieznacznie zasłona ukazała olfowi wnętrze niszy i dwie siedzące na stołkach postacie. Jedną z nich była przyzwoicie odziana mieszczka w średnim wieku, zażywna i nosząca na głowie czepiec z oriakańską zapinką. Ketras domyślił się w mig, że musiała należeć do grupy pielgrzymujących do Ostrogaru czcicieli Mitrylowego Boga, oddających hołd swemu kuriozalnemu bóstwu w jego świątecznym miesiącu.

Olf nie był w ciemię bity, więc pojął też w mig, dlaczego siedziała w alkowie z Saar Sansarem i dlaczego na jej pulchnym dobrotliwym obliczu rysował się wyraz głębokiego przestrachu - chciała zapewne poznać dzięki wróżbom swą przyszłość, dlatego uległa zachętom Nanatara do skorzystania z usług miejscowego astrologa. Natomiast jej przerażenie nie brało się bynajmniej z powodu złych przepowiedni. Wina leżała w samym astrologu. Podekscytowany rzucaniem na stolik runicznych kamyków, Saar Sansar tak się zatracił w swym rzemiośle, że zapomniał o konieczności ustawicznego naciągania na nos kaptura - ten zaś zsunął mu się w pewnej chwili z głowy ukazując w całej krasie urodę wróżbity.

Oriakanka miała wszelkie powody ku temu, aby zarzucić próby poznania swej przyszłości i czmychnąć czym prędzej z alkowy, nie mogła tego jednak uczynić, bo niewiarygodnie szpetny reptillion trzymał jej rękę w przyjacielskim z natury uścisku, nie zwracając najmniejszej uwagi na emocje swej klientki.

- Sstrassnie dobla wróssba - oznajmił sykliwym głosem, spoglądając uważnie na układ kostek i drapiąc się jednocześnie zapamiętale po zgruźlałej chropowatej skórze na podgardlu - Pssysłość pssyniessie ci wiele dobrego, moja pani. Te kamyki wssale ne kłamią, pssywiezłem je ss Walgaru, ss Kamiennego Obelissku. Cekają cię cassy wielkiego dobrobytu i sscęscia.

- Wielcem rada to słyszeć - wykrztusiła nienaturalnie piskliwym głosem mieszczka, nieporadnie próbując się wyzwolić z uścisku astrologa - Wszystko zostało mi objawione, nie mam już więcej pytań, mistrzu. Pozwól mi zatem się oddalić, abym mogła opowiedzieć innym o tak pomyślnej przepowiedni.

- Idź i opowiadaj inssym jakim wielkim jesstem wróżbiassem - zgodził się spolegliwie reptillion, a obwisły dotąd skórny wór na jego szyi nadął się dumnie - Wsselako ssostaje jessce kwesstia ssapłaty. Co łasska, moja pani, co łasska.

Roztrzęsiona kobieta sięgnęła wolną ręką ku noszonej pod płaszczem kieski, rozluźniła jej rzemyk wysypując na blat stolika garść srebrników. Roziskrzone życzliwością czarne oczy astrologa straciły w ułamku chwili na swej promiennej aurze, w zamian jęła z nich wyzierać pożądliwa zawziętość.

- Sstrassnie skąpa twa łasska, moja pani - Saar Sansar zacisnął szponiastą rękę mocniej na nadgarstku mieszczki, pochylił się ponad stolikiem ku swej klientce. Jego wystający spod odzienia ogon zaczął chłostać drewniane nogi stołka zdradzając niewielkie rozdrażnienie właściciela - Hojnossc to wielki pssymiot, za który bogowie nagradzają więkssymi błogossławieństwami. Potssąśnij ssakiewką, okaż pokorę przed tym, który objawia ci bosskie zamiary.

Kiedy rozdwojony jęzor Saar Sansara zaczął wibrować w powietrzu na wysokości jego rozdętych nozdrzy, mieszczka porzuciła wszelkie nadzieję na ujście z opresji bez szwanku. Pojękując niezrozumiale rzuciła w reptilliona całą kieską, a gdy ten pochwycił ją obiema rękami, kobieta natychmiast uciekła z alkowy omal nie przewracając przyglądającego się tej scenie Ketrasa.
Postanowiłem utajnić rzut na wróżenie, a w przyszłości skrzyżować ponownie ścieżki astrologa i jego klientki (wtedy Saar Sansar dowie się niezawodnie, czy jego wróżba się spełniła). W kiesce reptillion znajdzie 7 złt i 49 srb. Mam nadzieję, że nie przegiąłem z opisem zachowania i wysławiania się astrologa, w razie czego pousuwam z fabularki wszystkie te ssyczenia.

Awatar użytkownika
mastug
Reactions:
Posty: 1697
Rejestracja: 03 grudnia 2009, 23:24
Has thanked: 14 times
Been thanked: 12 times

Post autor: mastug » 03 kwietnia 2017, 01:06

- Ketrrasss! sso ty tu robissszz? - syknął zaskoczony repitlion. Jednak nie czekał na odpowiedź, chwycił półorka za ramię i pociągnął za sobą w kierunku wyjścia - chośśmy sstąd, ta baba mosszze nie dossenić warrtośśsi psszzepowiedni którrrą ją obdarrowałem. Lepiej ssię oddaliśś, ssanim wróssi.

Po drodze poprawił ubranie i naciągnął mocniej kaptur na twarz.

Zdawał sobie sprawę, że jego mowa w języku wspólnym znacznie odbiega od akceptowalnego poziomu jeśli chodzi o dykcję. Jednak wszystkie te niedoskonałości wynikały z zupełnie innej, znacznie bardziej złożonej, metody wydobywania dźwięków niż u innych ras. U ludzi głoski rodziły się w krtani a później były tylko formowane przez sprawny język w dalszych częściach układu oddechowego, spółgłoski rodziły się natomiast w gardle lub ustach. Krtań reptillionów była znacznie mniej rozwinięta ale za to bezpośrednio połączona z dużymi , w porównaniu do ludzi, komorami nosowymi oraz workiem głosowym w podgardlu. To właśnie z niego wydobywa się tak wdzięczne i długo trwające rr. Język gadów miał z założenia pomagać przełykać pokarm a nie służyć do wspomagania formowania dźwięków więc niektóre głoski były dla Saara niemożliwe do wydobycia. Takie dźwięki jak ć, cz, dź, dż zawsze wymawiał jako s, ś lub sz. Zresztą te spółgłoski wymawiał zdecydowanie zbyt długo. Raz, że trudno mu było kontrolować czas ich trwania a dwa, że ludy Walgaru specjanie przeciągały ich trwanie podkreślając swoje gadzie pochodzenie. Saar zauważył, że przeciągłe s wzbudzało w "niegadach" poddenerwowanie, a nawet niepokój ale to ewidentnie wiązało się z ostrzegawczą naturą tego dźwięku , wydawanego przez węże lub jadowite jaszczurki. Tak czy inaczej trudności przy wydawaniu dźwięków nie stanowiły żadnej przeszkody przy ich rozumieniu. Od zawsze Saar lubił uczyć się różnych języków, ale najbardziej fascynowały go te stare a w szczególności zapomniane. Gdy miał zaledwie 30 lat , nauczył się języka starożytnego i nieistniejącego już od tysięcy lat królestwa Doran Asan.

Teraz natomiast ze szczególnym zainteresowaniem przysłuchiwał się lokalnemu dialektowi Orklashu, którym wyśmienicie posługiwał się jego towarzysz Ketras.

- Ketrrass oharr ksshan? - widząc, że jego towarzysz ma problem ze zrozumieniem powtórzył

- Ketrrass czy najwasszzniejsszy jest besspiesszzny?

Język orków był bardzo ubogi w słowa. Przymiotniki i czasowniki tworzyło się z rzeczowników poprzez odpowiednią intonację lub odpowiedni szyk wyrazów. Saar zawsze zastanawiał się jak rasa posługująca się tak barbarzyńskim językiem była w stanie zdominować te wszystkie wielkie cywilizacje. Jednak teraz nie czas było się o tym myśleć.

Obecność olfa świadczyła o tym, że albo jemu była potrzebna pomoc albo jednemu z braci. Mogło to także znaczyć, że sam Surelion chce go widzieć ale Saar nie chciał rozbudzać w sobie nadziei więc skupił się na odpowiedzi i słowach Ketrasa.
Ostatnio zmieniony 04 kwietnia 2017, 01:17 przez mastug, łącznie zmieniany 1 raz.

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 03 kwietnia 2017, 07:34

Klucząc między uliczkami Chłopskiego Krocza wysoki, chudy jak szczapa elf o niezwykle suchych rysach twarzy usiłował nie dać się przyłapać na podążaniu tropem rozentuzjazmowanej bandy krasnoludów. Choć słyszał o tej rasie od dzieciństwa i kilku nawet zdarzyło mu się widzieć w pobliżu rodzinnej wioski to bliższe- jak należałoby to ująć- relacje nawiązał z kilkoma dopiero tu, w Ostrogarze. Były one co najmniej tak przyjemne jak bliższe poznanie orków, półorków, uruków, kilku półolbrzymów, a nawet jednego niepozornego nizołka, jednakże najczęściej dotyczyły ludzi. Początkowo niemal po każdej takiej nowo zawiązanej znajomości masując obolałe ciało Jareh zastanawiał się, jakim cudem mieszanina tak wrogo nastawionych głupców zdołała nie tylko koegzystować, ale i przetrwać w cywilizowanym, jak się wydawało środowisku, Początkowy zachwyt stolicą szybko minął i choć wciąż zdarzało mu się wzdychać z podziwem na widok majestatycznych murów dostrzegalnego zewsząd pałacu Katana wiedział, że właściwy tor wspólnej przyszłości może nadać jedynie najwspanialsze światło mądrości Wielkiego Kreatora. Bez niego nawet i pałac Katana prędzej, czy później utonie w brudnych ściekach Chłopskiego Krocza..

Dotarłszy na miejsce zawahał się. Nie mógł wszak w krok za krasnoludami wparadować głównym wejściem; zrazu rozpoznaliby go i wzięli na spytki, albo urządzili sobie jakąś dziką zabawę z Jarehem w roli głównego artysty. Przez chwilę stał więc w progu usiłując niepostrzeżenie zerknąć przez okno, gdy niespodziewanie ze środka niczym z procy wystrzeliła wprost na niego jakaś spłoszona niewiasta, po czym zwarli się ze sobą niczym namiętni kochankowie, wytrzeszczając oczy na podobieństwo dwóch przeciwstawionych sobie srebrnych monet. Jareh pobladł na twarzy opierając się o ścianę. Mieszczka poczerwieniała niczym burak obrzucając go całkowicie zdezorientowanym spojrzeniem i już miała krzyknąć, gdy śnieżny elf niewiele myśląc po prostu wepchnął jej w dłonie wciąż woniącą dominującą Chłopskim Kroczem nutą, całkowicie już wystygłą kurę z różna. Oriakańska zapinka zafalowała na powierzchni jej czepca w szalonym rytmie ucieczki, Jareh zaś postanowił nie czekać na efekty niepokojącego rozwoju wydarzeń i rzucił się pędem na oślep w drugą stronę, dookoła "Kufla Bajarza" do sekretnej kryjówki, jedynego bezpiecznego miejsca, jakie znał w Ostrogarze.
I byłby stracił zęby po drodze, gdy niemal wyrżnął na ziemię zawadzając szczęką niezdarnie o dość nisko dyndający, uwieszony na starym powrozie jeden z wielu ogromnych drewnianych kufli. Odtrącił kopniakiem w zaułek urwane naczynie, trzy susy uczynił nim powróz wypluł i pognał, ile sił w nogach nie bacząc na ewentualny pościg.
Ostatnio zmieniony 04 kwietnia 2017, 11:03 przez koszal, łącznie zmieniany 1 raz.
Malauk winien mie? opisan? w bestiariuszu cech? specjaln?- Malauckie szcz??cie.
Opis- masz szcz??cie, jeste? Malaukiem.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 03 kwietnia 2017, 23:43

Ostrogar, "Kufel Bajarza"; 22 orakt-ran

Ketras nie znał Saara Sansara zbyt długo, przez co nie zawiązał z nim dotąd głębszej przyjaźni. Odpychający reptillion o dziwnych manierach potrafił zniechęcać do siebie potencjalnych przyjaciół, ale olf wiedział, że wybrańcy Sureliona trafiali w poczet jego wewnętrznego kręgu czcicieli ze względy na szczególne przymioty. Nauczyciel nie mógł się mylić również w tym przypadku, toteż Ketras niechętnie akceptował ekscentrycznego rozumnego jaszczura.

Wyprowadzony przez kuchnię na tyły karczmy, Saar Sansar przystanął na skraju ruchliwej uliczki i podniósł spod nóg postrzępiony stary powróz wyrzucony przez kogoś do rynsztoka.

- Patssaj tylko, jaki ładny ssnurek - oznajmił ukontentowany astrolog wieszając niewiele warty powróz u pasa i spoglądając czarnymi jak węgiel oczami na swego towarzysza - Sskromnie milcyss psy mej ossobie, wselako niepotsebnie. Pytałem, sy czy najwasszzniejsszy jest besspiesszzny?

- Tak, Sansarze - Ketras zdusił w sobie dziką zazdrość, która wypełniła na chwilę myśli olfa, przygryzł do krwi wargi nie chcąc okazywać przy reptillionie własnego rozczarowania - Krynica Mądrości przyzywa cię, abyś stanął przed jej doskonałym obliczem. Chodźmy w miejsce, którego nazwy winniśmy nie wymieniać w obecności tak wielu uszu.
Myślę, że introdukcję BG mamy już za sobą. Od teraz czekam niecierpliwie na sygnał, że możemy już rozpocząć regularną sesję, a otworzy ją scena spotkania w podziemnej świątynce Sureliona, gdzie półbog zapozna kultystów z powodami wezwania!

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 04 kwietnia 2017, 06:26

Ostrogar, kowal w zaułku Chłopskiego Krocza; 15 orakt-ran

W wąskich uliczkach śmierdziało uryną i wymiocinami. Było południe więc przechodniów było mało, większość mieszkańców tej dzielnicy skoro świt ruszyłą do portu aby pracować jako rybacy, tragarze lub żebracy. Wrócą tu gdy słońce schowa się za horyzontem niosąc ze sobą zapach ryb i potu całego pracowitego dnia.
W zaułku rozbrzmiewały dźwięczne rytmiczne uderzenia młotem a z komina buchały czarne chmury dymu. Przed kuźnią stał brudny od sadzy gruby kowal i przysadzisty krasnolud. Rozmawiali.


- ... i on wtedy zaczyna opowiadać jak to za pomoczą sznura i krążków drewna sam młot wprawić w ruch. Twu... Jego mać. Herezyja jakieś prawi. Więc moja czeladź na pysk go wyrzuciła, co jak się okazało łaskawe dla niego było, bo cech browarników to za nim nawet chłopaków posłał coby z rybkami w dokach uciął sobie rozmowę - mówił wzburzony i zaczerwieniony kowal pociągając co chwila z bukłaka pienisty płyn.

Jego rozmówca nie był tak gadatliwy tylko skinął głową i odszedł.

Szanan Aferbun, od wielu lat zwany po prostu szarym bratem lub Unk-Sertorem, należał do elitarnego bractwa. Pracował w Ostrogarze a, to było bardzo wymagający teren. Od niemal tygodnia szukał krasnoluda, który chodził od cechu do cechu proponując różne "ułatwienia" w ich pracy. Wszędzie był odprawiany. Czasem śmiechem, czasem złorzeczeniem innym razem rózgami i pięściami. Traktowano go jako prowokatora. Nasłano na niego zbirów. W tym miejscu ślad po nim się urwał. Jednak bractwo się nie podawało.Krasnolud ponoć był trupiarzem. Trupiarze byli niegdyś konkurentami kapłanów w zwalczaniu martwiaków lecz w obecnych czasach wyparci i zwalczani przez tych pierwszych. Ciekawa persona. Ciekawa dla bractwa. Rozkaz był prosty - odnaleźć i przyprowadzić, więc Sertor odnajdzie go choćby na dnie doków. Tylko trzeba się śpieszyć, w Ostrogarze niechciane persony miały tendencje do zapadania się pod ziemię, często dosłownie. Sertor musi uprzedzić szpiegów kapłanów, zbirów cechowych i wszystkich którym krasnolud zdążył się narazić.
Trochę kolorytu dla graczy.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 05 kwietnia 2017, 17:17

Ostrogar, sureliańska świątynia w Południowej Dzielnicy

Ilekroć Ketras zapuszczał się w zmurszałe mury wiekowego browaru za ulicą Złocistego Kwarcu, jego sercem targało uczucie przemożnego smutku i rozgoryczenia. Osierocona przez zmarłego właściciela budowla popadała w coraz większe zniszczenie, okupowana okazjonalnie przez nędzarzy i drobnych złodziei, odarta do gołego kamienia z wszelkich wartościowych rzeczy - zupełnie nie przystająca do wzniosłej roli, jaką przyszło jej pełnić.

Do położonej niżej wielkiej piwnicy wiodły kręte schodki ukryte w jednej ze ścian, przemyślnie zamaskowane przez biegłego w takich sztukach Unga. Kiedy Surelion ulegał mentorskim nastrojom, sprowadzał swych uczniów i wyznawców do podziemnej części kryjówki, by tam w spokoju głosić im swe wizje świetlanego wniebowstąpienia, tym razem jednak sprawy miały się inaczej.

Olf i towarzyszący mu reptillion przeszli pod nadkruszoną arkadą kamiennego ogrodzenia, znaleźli się na oświetlonym promieniami słońca dziedzińcu browaru, gdzie zielone źdźbła trawy wystawały spomiędzy brukowych kostek. Stojący w cieniu pobliskiego wykuszu mężczyzna odwrócił w ich stronę oplecioną starymi bandażami głowę, omiótł przybyszów niewidomym spojrzeniem ślepca. Ciężki nóż o długim ostrzu balansował z niewiarygodną precyzją na opuszku jednego palca zabójcy, oparty szpicem ostrza o skórę Milcarra na pokazie iście cyrkowej sztuczki.

- Mistrz czeka za rogiem, w ogrodzie - oznajmił ślepy nożownik, niezawodnie rozpoznając tożsamość przybyszów. Ketras nie miał pojęcia jak właściwie Milcarr to robił, ale gotów był przyjąć bez słowa zwątpienia, że miało to coś wspólnego z błogosławieństwem Najwyższego.

Mistrz Surelion, Księga Mądrości, Klucz Skarbnicy Wiedzy i Brat Bogów w jednej osobie, stał w zaniedbanym ogrodzie na tyłach bezpańskiej posesji, pogrążony w głębokiej kontempacji. Widząc jego zastygłą w perfekcyjnym bezruchu postać olf poczuł falę eterycznego ciepła rozlewającego się po całym ciele, kąpiącego rozmarzone myśli w złocistym miodzie ekstazy. Roztaczana przez Sureliona nieziemska aura oddziaływała na każdego z wyznawców w odmienny sposób, pozostający dla każdego z nich prywatną tajemnicą, jednakże czasami Ketras zachodził w głowę, czy inni czciciele Kielicha Magii przeżywali podobne do jego własnych doznania.

Rozpromieniony blaskiem słońca, półbóg wydawał się niewiarygodnie piękny, lecz kiedy zwrócił ku mrużącym oczy przybyszom swe dumne oblicze, okazał się nie elfem, lecz człowiekiem. Mający w swych żyłach mieszaną krew olf poczuł przelotnie żal, że jest jedynie potomkiem orka i elfki, nie zaś człowiekem na podobieństwo swego wspaniałego patrona.

Za plecami Sureliona stali w nabożnym skupieniu dwaj z wybrańców, roztaczający niepokojącą woń świeżych fekaliów Jareh oraz wiecznie posępny Ung.

- Saar Sansar, me dziecko - Surelion rozłożył ramiona w geście serdecznego powitania wywołując swymi słowami ekstatyczny syk jaszczura - Niechaj ci będą dzięki, Ketrasie, że odnalazłeś Sansara. Pozostań jeszcze z nami, twa wiedza na temat pewnej karczmy na Wapielniku będzie wielce użyteczna.
Wymarzona rola Bartka - ślepy nożownik? Proszę bardzo, postać wchodzi do gry jako klimatyczny NPC! Elf, który staje się człowiekiem? Proszę bardzo, zmiana naniesiona na fabularkę. To kiedy zaczynamy grę? I poproszę bez schizmy przed POZ 2-3, OK?

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 05 kwietnia 2017, 22:20

Ostatnie ciepłe promienie słońca padły na twarz mistrza po której przebiegł nikły uśmiech. Dłoń opadła w przyjacielskim uścisku na ramieniu jaszczura.

- Lecz nim na dobre zacznie się nasza wspólna podróż do samego serca zasad sztuki magicznej, przez mgły nieprawdy i kłamstwa bogów, chcę ci coś dać. Chodźcie moi uczniowie, dziś jest szczególna wieczerza, o którą będą nazywać Pierwszą Wieczerzą Drogi.

Mistrz ruszył do wnętrza starego browaru. Zwolnił przy sekretnym przejściu i przez nikłą chwilę, kiedy patrzył na wykonane przez Unga wrota cień zadowolenia zagościł w kącikach jego ust. Uśmiech ulotnił się tak samo szybko jak się pojawił, chociaż nie został nie zauważony przez czujne oko trupiarza.

Pochodnia rozlała się blaskiem po krętych schodach i omszałych kamieniach prowadzących w głąb trzewi Orchii. Ta cześć była stara a schodząc coraz niżej i niżej nie dało się nie odczuć osobliwego zapachu wilgotnej krypty. Tysiącletni zaduch zniknął po pierwszych kilku tygodniach lecz przytłaczający zapach przechodził przez ubrania, wnikał w ciało aż zdawałoby się docierał do serc i duszy.

Tam w głębiach w czarnym jak onyks grobowcu, na którym wypisano dziwne inskrypcje, leżało ciało boga. Pierwszego Sureliona sprzed epoki Katanów.

Schodzący dotarli w końcu do owalnej komnaty w której mniej więcej w jednej trzeciej długości stał osobliwy grobowiec pokryty niezrozumiałymi dla śmiertelnego umysłu znakami wysokiej magii.

Obrazek

Na jego obu końcach stały palące się już świeczniki. Nikłe światło z tych dwóch kandelabrów były jedynym źródłem światła w tym starożytnym miejscu pamiętającym jeszcze czasy sprzed Katana.

Mistrz, nie odwrócił się kiedy zapraszającym gestem wskazał by się rozsiedli w grobowcu. Następnie wstąpił na sarkofag i zasiadł na jego środku w pozycji lotosu.

- Czy naczynia o których mówiłem są gotowe? Dobrze, przynieś je do mnie. Poczekajmy na pozostałych.

Po chwili przy jego nogach ktoś postawił kolejne naczynia, największe było puste. Pozostałe nie.

Mistrz odmierzając niewielkie ilości z napełnionych naczyń powoli i ostrożnie zlewał je w ściśle ustalonych ilościach i kolejności do dużego naczynia. W pomieszczeniu rozszedł się zapach wina, ziół kilka innych których nie byli w stanie rozpoznać. Które nawet nie pachniały znajomo.

Kiedy mikstura była gotowa przyjął pozycję lotosu i czekał aż przyjdą wszyscy. Było ich wielu. Większość była w kapturach zasłaniających lico. Mistrz wiedział, że nie wszyscy z tychże byli jego wiernymi. Cześć się wahała i nadal łudziła wiarą w bogów którzy trzymali ten świat w zakłamaniu.

- Dziś jest pierwszy wieczór kiedy będziemy świętować. Dziś jest pierwsze misterium przemienienia. Dziś też, jest pierwszy wieczór kiedy bóg rozpocznie drogę do zabranej przez uzurpatorów chwały. Ci z was którzy uwierzyli a nie widzieli są błogosławieni. Tym zaś którzy nie wieżą, dzisiaj spadnie bielmo z oczu i dojrzą prawdy.

W ciszy jaka zapadła po słowach słychać było jednie oddechy.

- Saar Sansar, moje dziecko, odrzuć kaptur i stań po środku. Czy dokonałeś stosownej ablucji? Czy jesteś czysty i gotowy na przyjęcie daru?

- Tak panie... - powiedział niepewnie reptilion. Jego ogon ruszał się bezwiednie w prawo i wlew zdradzając nerwowość.

- To jest naczynie Prawdy. - wzniósł dwiema dłńcmi nad głowę metalową starą czarę. - Ci którzy spożyją go dzisiaj ze mną, staną się mymi uczniami. Im też dane będą klucze do wiedzy i królestwa mego. Przy moim tronie zasiadać będą, kiedy czas nadejdzie.

Opuścił naczynie i podał Ketrasowi.

- Upij i podaj następnemu wiernemu. Wybór musi być jednak świadomy. - Zakończył dwuznacznie półbóg.

Kiedy naczynie obiegło wszystkich dookoła za wyjątkiem stojącego w środku jaszczura, mistrz przejął je stawiając koło swej lewej ręki. Powoli odsłonił kikut dłoń kończący się w okolicy połowy przedramienia. W prawej dłoni błysnął zakrzywiony sierpowato nóż.

- Nawet to co chrome, słabe i kalekie a należy do mnie silniejsze jest niż wola kłamstw - wyszeptał. Nóż naciął kikut. Krew z nienaturalnego zakończenia chorej dłoni powoli skapywała do prawie opróżnionej czary z jakiej pili.

- Saar Sansarze, czy jesteś mi wieryny?

- Tak panie.

- Saar Sansarze, czy wierzysz we mnie?

- Tak, panie.

- Saar Sansarze czy możesz coś dla mnie wyczarować?

- Przcież wiessszzz panie zze nie umiem.

- Wiem. Bogowie zamknęli ci drogę zawczasu, by twój talent nie sprawił im kłopotu. Ale nawet to co słabe a wierzy we mnie będzie wzmocnione. Bo Ja jestem drogą do wiedzy i poznania rzeczy zakazanych. JAM jest Bramą i Kluczem. - powiedział podchodząc z czarą do reptiliona. - A teraz pij mój Prawdziwy Uczniu. Pij.

Reptilion przełknął ślinę patrząc się bez ruchu w krwawą toń lekko drgająca w naczyniu. A potem, przełamując strach upił spory haust.

- To co zakazane jest ci oddane... - powiedział Surelion nurzajac palec w resztce z czary i znacząc dziwne znaki na powiekach jaszczura.

A potem dotknął czoła jaszczura i długo szeptał modlitwe. Przez chwilę tak trwali i nice się nie działo. Po minucie czy dwóch kiedy modlitwa się natężyła dziwne światło zaczęło się niebeiskawo żarzyć z oczu i ust astrologa.

- Patrz, patrz w gorę! I czytaj z gwiazd mój uczniu.

Retpilion spojrzał w górę a intensyfikujące się światło wydobyło sie gęsta niekontrowaną strugę niebieskiej energii z ust i z oczu, wypalając w sklepieniu żłobienia. W pomieszczeniu zapachniało ozonem.
Powli ruszamy z sesją. Proszę o test na 1% zdaje się zauważeni przez nieprzychylnych bogów. Szansa że mnie wypatrzą na szczęści znikoma. Jak się uda to nadeję możliwość rzucania czarów reptiolinowi i zainkasuję zgodnie z cennikiem PDków całe okrągłe 10PD. Jak się nie uda to w najlpeszym razie nie żyję.
Te zakapturzone postacie to gracze, którzy być może z czasem się do nas przyłączą. Zapraszam chętnych i niechętnych do wpisów. Fajnie by było nżeby się teraz wpisali nawet ci co nie zamierzają grac w pierwszej przygodzie tylko kiedyś tam, może nigdy. To dobry moment na pojedynczy wpis, zapraszam.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 06 kwietnia 2017, 00:11

Ostrogar, sureliańska świątynia

Oszołomiony, przepełniony ekstatycznym uniesieniem olf upadł na kolana wznosząc ku sklepieniu podziemi swe złączone razem dłonie. Doskonale wyczuwał kumulującą się we wnętrzu pomieszczenia czystą moc magii, nasączoną aurą boskiej potęgi. Na jego oczach postać Saar Sansara zaczęła promieniować nieziemskim złocistym blaskiem, który w pewnej chwili wręcz poraził oczy uczestników ceremonii, a kiedy ponownie przygasł, rozumny jaszczur tkwił na kolanach przed obliczem Sureliona nie potrafiąc wydobyć z siebie nawet cichego syknięcia.

Ketras wiedział, że półbóg napełnił reptilliońskiego astrologa cząstką swej nieziemskiej esencji i dzika zazdrość na myśl o tak niezwykłym zaszczycie skręciła mu na chwilę trzewia.

- Poznałeś smak mocy wypełniającej mą cielesną powłokę - Surelion położył zdrową rękę na głowie szpetnego reptilliona, pogładził nią kostne zgrubienia nad przymkniętymi oczami wyznawcy - Idź i czyń magię w moim imieniu.
Test WI półboga z wynikiem 13. Przyjąłem, że ZW będzie z automatu (9 bazowo + premia 91 za klimatyczną wstawkę Suriela). W teście ukrycia "działalności" wyrzuciłem 15, więc żadne niechętne bóstwo niczego nie zauważyło. Astrolog zyskał zatem umiejętność rzucania czarów swej profesji (notabene, z tą premią do ZW za bezpośredni kontakt z Surelionem nieraz przegniemy w grze na maksa, ale przecież należą nam się jakieś bonusy z racji przynależności do półboskiego kultu).

I oczywiście już na starcie obfitość pedeków. Surelion i Saar Sansar po 10, każdy świadek rytuału, który napisze odpowiednio emocjonalną wstawkę dostanie 5 PD.

Awatar użytkownika
mastug
Reactions:
Posty: 1697
Rejestracja: 03 grudnia 2009, 23:24
Has thanked: 14 times
Been thanked: 12 times

Post autor: mastug » 06 kwietnia 2017, 00:19

Saar miał nadzieję, że jednoręki bóg przyzwie go kiedyś do siebie aby dokonało się to co widział w snach. Nie spodziewał się, że to właśnie dziś zostanie obdarowany mocą o której śnił od dzieciństwa. Gdy zrozumiał, że właśnie spełniają się jego marzenia ogarnęła go fala euforii.

Gad ukłonił się schylając głowę i spuszczając wzrok, dłonie złożył na piersi, palce układając tak aby nie pokazywać pazurów, ogon owinął wokół prawej nogi. Wszystko to miało symboliczne i rytualne znaczenie. Było wyrazem najwyższego szacunku i posłuszeństwa.

Niesiony emocjami radości, wdzięczności i uduchowienia zaczął recytować słowa przysięgi w ojczystym języku reptilionów.

- Surelione, Panie mój, ja uniżony sługa Twój Saar Sansar, klnę się na swe życie, że będę bronił Cię przed twoimi wrogami do końca mych dni. Całe, życie swoje poświęcę abyś stał się najpotężniejszy pośród bogów. Wszystkie siły moje oddam abyś stworzyć mógł świat według woli swojej.


Reptilion nie był bezmyślnym fanatykiem, jego wiara była silna ale wynikająca z głębokich przemyśleń. Słowa przysięgi dobrał podłóg swojego pojmowania słowa służba bogu.

Patrząc na człowieka bez ręki widział to czym naprawdę był. Rozumiał, że to tylko powłoka skrywająca moc mogącą tworzyć i niszczyć światy. Niestety bez tej ziemskiej powłoki bóg przestał by istnieć na Orchii więc należało ją chronić za wszelką cenę. Saar nie chronił boga bo to było by bluźnierstwem, chronił tylko jego ziemskie ciało.

Surielici byli w znacznie trudniejszej sytuacji niż wyznawcy starych bogów. Jeśli zawiodą ich mistrz umrze i nigdy nie stworzy idealnego świata. Jeśli zawiodą ich dusze po śmierci będą błąkać się bez celu w zaświatach a bez boskiego protektora wcześniej czy później trafią do któregoś demonicznych, piekielnych lub martiwaczych planów na wieczne potępienie. Jeśli ich mistrz umrze nie stworzy raju do którego ich dusze będą wędrować po śmierci. Nie mogli więc zawieść, Surelion musiał żyć, aby dokonało się jego przeznaczenie, aby mógł odmienić świat podłóg swojej woli.

Jak jednak zachować bezpieczeństwo, gdy bóg chce aby słyszeli go wszyscy. Chce aby jego słowa chłonęły tłumy. Jak zachować Go przy życiu gdy głosi, że narodził się aby zniszczyć stary porządek rzeczy? Wrogowie są wszędzie i chcą jego śmierci.

Saar rozumiał, że bez absolutnego oddania sprawie Surielici skazani są na porażkę. Słowa przysięgi miały przypieczętować drogę jaką wybrał i do końca jego dni splótł swój los z losami Sureliona.
Ostatnio zmieniony 06 kwietnia 2017, 01:26 przez mastug, łącznie zmieniany 1 raz.

ODPOWIEDZ