PBF - Boskie potyczki

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 04 marca 2013, 16:43

Goblińska wioska gdzieś na bagnach

Znalezione na mokradłach grzyby, najpierw wysuszone, później zaś sproszkowane i wymieszane z utartym korzeniem muchołapca, okazały się doskonałą używką. Wychyliwszy jeden gliniany kubek parującego napitku Huskun poczuł rozlewające się po ciele przyjemne ciepło, otępiające zmysły i wprawiające umysł w stan błogiego lenistwa. Oparty plecami o bok Barthura, goblin zamlaskał donośnie, z uznaniem kiwnął głową w stronę siedzącego kilka kroków dalej Gusłka. Odpowiedzialny za sporządzenie narkotycznego wywaru kapłan przewrócił w odpowiedzi oczami, samemu dając się ponieść fali błogiej przyjemności.

Wzniesiona na kawałku suchego gruntu wioska sąsiadowała z kępami topiących się w błocie wierzb i porośniętych gęstą rzęsą sadzawek, tworząc chaotyczne skupisko okrągłych glinianych chatek o trzcinowych dachach, ogrodzonych płotkami z powtykanych byle jak w ziemię patyków. Grupki hałaśliwych ziomków Huskuna gotowały strawę, oporządzały rybackie sieci i pułapki, biły się między sobą lub obrzucały bądź to obscenicznymi wyzwiskami bądź odchodami, tworząc malowniczy obraz codziennego życia goblińskiej społeczności, nikt jednak nie ważył się rzucić wyzwania sączącym grzybową nalewkę wyznawcom pianickiego misjonarza.

Schwytany swego czasu człowiek, na samym początku przeznaczony z dziką radością na wsad do największego kotła w osadzie, dał się zupełnym przypadkiem poznać jako humhum wielce biegły w ziołach i przewodzący wiosce wódz Burgul w mig pojął, że skonsumowanie takiego więźnia przyniosło by więcej szkody niż pożytku. Trzymany na początku na łańcuchu, później zaś coraz częściej z niego spuszczany, zwący się Gusłkiem człowiek miast pierzchnąć przy pierwszej lepszej okazji za linię widnokręgu, uparcie pozostawał w wiosce próbując nawrócić jej mieszkańców na własną wiarę. W przekonaniu wielu goblinów starania te jawnie dowodziły postradania przez humhuma rozumu, a że kult Cycatego Morka nakazywał szacunek wobec szaleńców, mimo podszeptów miejscowego szamana nikt się jak dotąd nie odważył dźgnąć przybłędy zaostrzonym kijkiem pod żebro.
Oto wstęp napisany przez Ketha. Niektórzy z was aż palą się do sesji, u mniej jednak krucho z czasem. Tutaj daję możliwość na nawiązanie pierwszych interakcji dla części drużyny zaczynającej w goblińskiem obozie. Dalsze wpisy już wkrótce
Ostatnio zmieniony 11 marca 2013, 20:54 przez deliad, łącznie zmieniany 1 raz.

namakemono
Reactions:
Posty: 1552
Rejestracja: 26 października 2012, 07:18

Post autor: namakemono » 04 marca 2013, 18:19

- Taaaaaaaaaaa... - przerwał błogie, przeciągające się milczenie wielce elokwentnie Gusłek. Był absolutnie pewny, że lotne umysły Maskacza i Barthura w mig pochwyciły głębię i wszelkie najdrobniejsze niuanse tej jakże złożonej wypowiedzi. Wyraźnie usłyszawszy milczącą aprobatę swego wywodu, który kompletnie kapłana wyczerpał, ponownie zapadł w błogą zadumę kontemplując swego boga, dzięki któremu mógł doświadczać chwil takich jak ta.
Przyznaję się, jednym, z tych "niektórych" byłem ja.

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 04 marca 2013, 19:40

Rozwrzeszczane mewy przecinały niego gdy Wschodnia Bryza zawijała do portu. Wśród krzyków bosmana załoga zwijała kolejne żagle.

Tymczasem na dziobie stał Skela wpatrując się w nowy, całkiem obcy świat. Świat ten był, aż przesiąknięty wodą i zielonością, która tak skąpo występowała w jego rodzinnych stronach.

Rzucono cumy, które w mig pochwycili rośli półolbrzymi. Statek powoli przyciągnięto i stuknął opuszczany trap.

- To już konie podróży
- powiedział stojący koło Skeli marynarz - Orkus Wieli, kolebka wszelkiej cywilizacji, jak to mawiają. Te miasto to Borowir... - pochwalił się wiedzą geograficzną i ruszył do pracy zwymyślany krzykami bosmana.

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 04 marca 2013, 19:43

Tymczasem w cieniu portowego magazynu, cumowaniu Wschodniej Bryzy, przyglądali się dwaj krasnoludzi.
Ich czujne oczy śledziły każdy krok marynarzy.

- To na pewno ten? - zapytał w mowie krasnoludów jeden z nich.
- Tak, spójrz na flagę. Spóźnił się kilka dni ale to musi być on - odparł drugi.

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 04 marca 2013, 20:02

Nie lubię statków, ale mus nam na nim popłynąć, rzekł Dwalin do towarzysza niedoli, na co nam przyszło. Musimy się włóczyć poza swym klanem i rodziną.
Ostatnio zmieniony 04 marca 2013, 20:32 przez Araven, łącznie zmieniany 1 raz.

maciej
Reactions:
Posty: 1374
Rejestracja: 29 marca 2012, 21:53

Post autor: maciej » 04 marca 2013, 20:09

-Najwyżej zarzygamy im cały statek-westchnął ciężko Bazookh-ale my tu gadu gadu a tam dziewczynki na cmentarzu stygną-niski krasnolud westchnął ponownie,po czym dzwignąwszy wypchany,poplamiony plecak pomaszerował w stronę nabrzeża gdzie,jego zdaniem miał zacumować okręt. Dziwny zapach spalenizny unoszący się w powietrzu oddalił się od zasięgu nosa Dwalina.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 04 marca 2013, 21:14

Półolbrzym mlaskał głośno wciąż delektując się przemijającym smakiem człowieczej nalewki. Głośno beknął i skomplementował Gusłka:

- Ooooo, Ak Gob shkud krash ohtre! (Każdy porządny goblin powinien pić to częściej.) - Po czym po goblinsku, w przyjacieslkim geście poklepał człowieka otwartą dłonią po czaszce. O ile w wykonaniu goblina taka pieszczota była niemalże przyjemna, to mieszkańcy plemienia już od dawna wiedzieli, że łapsko półolbrzyma jest cięższe niż kowalski młot. Nawet Huskun przezornie odsunął się o krok od Barthura, woląc nie zostac obiektem jakiś przypadkowych gestów przyjaźni.

Półolbrzym zawzięcie twierdzący, że też jest goblinem z małęgo woreczka wyciągnął kilka drobiowych kosci i cisnął na brudne klepisko. Znów zaczął mlaskać zwalniając, aż w końcu w pewnym momencie zapadła cisza. Brthur zebrał kostki i z rezygnacją westchnął:

- Kości nie wróżą dobrze... Wielki Cycaty nie ześlę dziś dobrych wizji... Możemy pić spokojnie...

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 04 marca 2013, 21:17

Goblińska wioska gdzieś na bagnach

Pochłonąwszy do końca uwarzony przez Gusłka napitek, Huskun wyciągnął się wygodnie wzdłuż boku spokojnego ponownie półolbrzyma, mrużąc swe oczy i strzygąc co chwila leniwie uszami. Wywar z bagiennych grzybów stępił co prawda zmysły goblina, ale dobiegające do uszu Huskuna lubieżne wrzaski i piski wciąż pozostawały czyste i wyraźne.

Kakofonia namiętnych okrzyków, wydawanych przez najstarszą córkę wodza i dobiegających z wnętrza wielkiej chaty przykrytej wyprawionymi skórami błotnych smoków, jawnie dowodziła niesłabnącego pożądania, które rozmiarami swej chuci zaczynało wprawiać w zakłopotanie nawet najbardziej zawziętych miłośników chędożenia w osadzie. Huskun lubił zaliczać się do owego grona, nie potrafiącego przepuścić żadnej okazji do dania upustu swej jurności, ale nawet on czuł się coraz dziwniej w obliczu nienasyconej żądzy pięknej goblińskiej dziewoi.

Obiekt jej pożądania, pojmany w niewolę kilka tygodni wcześniej wędrowny gnom, był w ostatnich dniach cieniem siebie samego. Dosiadany dzień i noc na wszelakie sposoby, zdawał się słaniać na nogach, ale na namiętnej Grubelli jego pożałowania godny stan nie robił żadnego wrażenia - dla niej liczyło się jedynie to, że jakimś cudem wciąż jeszcze potrafił zaspokoić wynaturzone ponad wszelką miarę potrzeby wodzowskiej córki.

- Myślam, że on po ćmicy kijka jej podkłada - burknął Huskun nie potrafiąc się pogodzić z niespożytymi pokładami jurności samego więźnia, niemalże godzącymi w dumę własną buńczucznego goblina - Inakszy już by plackiem legował.
Taka leniwa męska rozmowa w promieniach słońca...

Deshong
Reactions:
Posty: 33
Rejestracja: 04 lutego 2013, 01:49

Post autor: Deshong » 04 marca 2013, 22:18

W jednej z krótkich chwil wytchnienia Goblin wymknął się nad jedną z sadzawek, obmyć się i odświeżyć. Idąc mocno chwiejnym krokiem, ledwo trzymając się na nogach mruczał pod nosem w swoim języku mając nadzieję, że ci barbarzyńy nawet jak go usłyszą to nie zrozumieją:

- Dzięki Ci Pianie za twe błogosławieństwo, dzięki Tobie jeszcze żyję. Daj mi siłę bym mógł jeszcze zadowalać Twą wyznawczynię do czasu aż nie uda mi się opuścić tą wioskę.

Wznosząc na przemian modlitwy dziękczynne z błagalnymi wychudzony cień gnoma jakim był kiedyś tan Darayaharus Imaginarus przez przyjaciół zwany, o ironio, Goblinem człapał powoli do swej kochanki i do swego więzienia.

W pewnym momencie, przechodząc niedaleko półolbrzyma uśmiechnął się na chwilę po czym zmęczenie wzięło góre i przykryło oblicze zatroskanego Goblina.
Ostatnio zmieniony 04 marca 2013, 22:20 przez Deshong, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 04 marca 2013, 22:20

Goblińska wioska gdzieś na bagnach

Ciepłe popołudnie mijało na błogim leniuchowaniu. Działanie ziołowego specyfiku Gusłka przestawało powoli działać, ale rozochoceni jego działaniem współplemieńcy wciąż tkwili pod ścianą swej gliniastej chatki, obrzucając pełnymi wyższości spojrzeniami zerkających na nich zazdrośnie ziomków. Otaczająca ludzkiego kapłana bezwzględna klika szybko dała reszcie klanu do zrozumienia, że to oni są najbliższymi przyjaciółmi dziwacznego ludzia i nie życzą sobie, by mniej godni pobratymcy próbowali ich z tej funkcji wygryźć.

Kilku najbardziej zaczepnych goblinów spróbowało tego mimo wszystko, nie potrafiąc przeciwstawić się prawdziwej goblińskiej naturze, ale wizja konfrontacji z pięściami i pałą Barthura szybko pozbawiła ich złudzeń co do szans na dołączenie do grona akolitów Gusłka. Wyjątkami od tej zasady byli rzecz jasna wódz Burgul i zgrzybiały szaman Uhar, ale pierwszy traktował pianickiego półwięźnia z pogardliwą wyższością, drugi zaś szczerze go nie cierpiał.

Huskun wcale się uczuciom Uhara nie dziwił. Jeszcze niedawno wychowanek starego gbura mienił się najbardziej oddanym czcicielem Cycatego Morka w osadzie i w promieniu dziesięciokrotnego strzału z procy od jej granic, ale bliższe poznanie dziwaka-humhuma odmieniło życie młodego Huskuna. Głoszone przez Gusłka dogmaty wiary szczerze goblina zafascynowały - przynajmniej zaś te ich strzępy, które Huskun zrozumiał, albowiem w przeciwieństwie do swej jurności uczeń szamana nie mógł się niestety poszczycić płynną znajomością Wspólnej Mowy, przybysz zaś nie znał dialektu tubylców.

Lecz braki w znajomości języka nie powstrzymały goblina przed przysposobieniem podstawowych założeń pianickiej wiary, tak niebywale mesmerycznej, że Cycaty Mork w mig ustąpił w sercu Huskuna miejsca Pianowi.

Niepohamowane obżarstwo i opilstwo, zaś w przerwach między piciem i żarciem rozpasane seksualne orgie! W głębi ducha Huskun podejrzewał, że prędzej czy później pianickie nauki Gusłka dotrą do całego plemienia, zagrażając rzecz jasna pozycji starego Uhara, który mimo podeszłego wieku i mimo skrytych modłów Huskuna wciąż nie zamierzał rozstać się z doczesnym światem.

Jedynym cieniem na myślach Huskuna kładły się wyczyny zakutego w kajdany miłości gnomiego więźnia. Wydawać by się mogło, że wycieńczony nieszczęśnik powinien już dawno paść trupem pomiędzy udami Grubelli, on jednak wciąż jakoś dawał radę, siejąc w umyśle Huskuna niejasne podejrzenie, iż w całą sprawę mogły być zamieszane jakieś nadnaturalnie siły.

A co, jeśli gnom był w rzeczywistości awatarem Piana? Jeśli tak, Huskun utrwalił się pod wpływem pianickiego narkotyku w przekonaniu, że los zesłał mu wyborną boską próbę.

Dufny w moc swych lędźwi, młody goblin zdecydował rzucić demonowi seksu wyzwanie, a nagłe pojawienie się człapiącego rachitycznie gnoma sprawiło, że Huskun postanowił w końcu działać!
Ależ na Was podziałało to zielsko! Ani jednemu nie chce się gadać? ;) Swoją drogą, mam nadzieję, że mnie Deliad nie zlinczuje za tę dziką samowolkę w jego przygodzie!

Deshong
Reactions:
Posty: 33
Rejestracja: 04 lutego 2013, 01:49

Post autor: Deshong » 04 marca 2013, 22:49

Gnom minął apatycznie groźnie wyglądającą grupę goblinów i półolbrzyma, po czym skręcił za załom najbliższej chaty gdzie zajął pozycję z widokiem na pałę półolbrzyma zaczął udawać że sika, mrucząc coś niezrozumiale machając przy tym rękoma. Po chwili uśmiechnął się pod nosem, wyszedł zza węgła i podszedł do wyraźnie czegoś chcącego od Goblina goblina.
Na pałce półolbrzyma który uważa się za goblina, za sprawą magii pojawia się napis:
[center]PAŁA GNOMIEGO GOBLINA[/center]
Ostatnio zmieniony 04 marca 2013, 22:56 przez Deshong, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 04 marca 2013, 23:00

Goblińska wioska gdzieś na bagnach

Mimo zachęcających gestów Huskuna, objawianych poprzez dyskretne mruganie jednym okiem, machanie palcem i znaczące cmokanie, gnom nie okazał większego zainteresowania przyjaznym przesłaniem goblina, człapiąc dalej niemrawo i znikając w końcu za węgłem jednej z chatek.

Dotknięty do żywego takim zachowaniem, Huskun wyprostował się i podrapał ze złością w kroczu, z czystej złośliwości trącając przy okazji łokciem w bok Barthura. Półolbrzym drgnął wyrwany z płytkiej drzemki, łapiąc bezwiednie za niestarannie okorowaną drewnianą kłodę służącą mu na co dzień za oręż i podnosząc ją w geście instynktownej obrony.

- Hus dus?! - sapnął raptownie Huskun, podrywając się na równe nogi i spoglądając szeroko otwartymi oczami na toporną broń swego przybranego ziomka.

Na pale Barthura pojawił się pulsujący nieziemską poświatą ciąg runicznych znaków, składających się w coś, co musiało być... kilkoma sąsiadującymi ze sobą słowami. Marszcząc czoło i przygryzając wystawiony pomiędzy kłami jęzor, Huskun wytężył z całej sił swój tęgi rozum, próbując odczytać tajemnicze słowa, zapisane w ledwie mu znanej Wspólnej Mowie.

To... jest.. pała gnomiego... Goblina...

Huskun osłupiał w pierwszej chwili, stercząc z wywalonym jęzorem i wybałuszonymi ślepiami, które po krótkiej chwili zaszły dziwną mgłą. W tej samej chwili niski gnom pojawił się ponownie na błotnistej ścieżce biegnącej między chatkami, człapiąc w stronę akolitów półprzytomnego z przedawkowania napitku Gusłka.

Więzień dzikiej miłości był blady jak śmierć, ale w jego okrągłych czarnych oczach skrzyły się figlarne iskierki.

- Gurkun Pian burduruk! - wypalił Huskun kłaniając się obcemu nieznacznie i wprawiając owym gestem w skrajne zdumienie budzących się powoli z ziołowego transu towarzyszy.

Gobliński dla początkujących
Spoiler!
Hus dus?! - Co to?!
Gurkun Pian burduruk! - Chwała świętemu członkowi Piana!

Deshong
Reactions:
Posty: 33
Rejestracja: 04 lutego 2013, 01:49

Post autor: Deshong » 04 marca 2013, 23:10

Usłyszawszy słowa skierowane do siebie gnom spojrzał nieprzytomnie na kłaniającego się goblina. Po chwili do otępiałego umysłu Goblina dociera imię jego boga, a po chwili cały sens zdania staje się dla niego jasny. To jest wioska wyznawców Piana!!! Jest nadzieja!!
Po zadziwiającej mimice twarzy i chwili niepewności Goblin odpowiada w łamanym goblińskim:
- Gurkum Pian burturuk - nieśmialo się uśmiecha niski wychudzony gnom

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 04 marca 2013, 23:31

Goblińska wioska gdzieś na bagnach

Skołowany Huskun nigdy dotąd nie czuł się równie zbity z tropu. Wynędzniały gnom w najmniejszym calu nie sprawiał wrażenia boskiego wysłannika, ale wciąż dostrzegalny na pale Barthura napis wstrząsnął całym światem wychowanka szamana, pozbawiając go zwyczajowej buńczuczności.

Nie wiedząc za bardzo, jak się obejść z tak potencjalnie niezwykłą istotą, zmieszany goblin począł zerkać coraz bardziej otwarcie ku pogrążonemu w narkotycznych wizjach Gusłkowi, łudząc się nadzieją, że humhum w końcu się ocknie i jako namaszczony kapłan Piana weźmie sprawy w swoje ręce.
Zakładam, że pianicki kapłan z miejsca stwierdzi, czy mamy do czynienia z awatarem Piana czy też zwyczajnym śmiertelnikiem, choćby i nieprzeciętnym chędożnikiem! Póki co, Huskun zachowuje daleko posuniętą uprzejmość - wiadomo, wysłannikom bogów lepiej się nie narażać...

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 05 marca 2013, 07:31

Krasnoludy nierade ze zbliżającej się wodnej podróży, przyglądały się Wschodniej Bryzie.
Była to klasyczna szebeka zrobiona na orczą modłę. Średniej klas statek towarowy należał do Bractwa Białej Alchemii, jednego z najznamienitszych, najbogatszych, dość konserwatywnych ugrupowań alchemicznych. Bractw to znane było z wrogości skierowanej przeciw jakimkolwiek innowacjom technicznym, trudno się jednak im dziwić, wiedząc jak ogromne zyski czerpali za swe specyfiki w samym Ostrogarze.

Tymczasem większość załogi chwiejnym, marynarskim krokiem opuściła pokład z radosnymi minami ruszając szukać szynków, karczem i zamtuzów.

Na molo dotarli półnadzy tragarze, którzy w pocie czoła poczęli wynosić z szebeki skrzynie, worki i pakunki pokryje jasnożółtą egzotyczną skórą. Wszystkie te pakunki naznaczone były znakiem Bractwa Białej Alchemii w postaci Białej Retorty.
Powiew wiatru przyniósł w nozdrza krasnoludów egzotyczne zapachy nieznanych lądów.

Podczas rozładunku po drugiej stronie molo przybiła, długa na sześćdziesiąt metrów barka rzeczna. Zeskoczył z niej gruby i czerwony od letniego upału człowiek. Z razu zaczął się witać z kapitanem Wschodniej bryzy. Po czym wyciągnąwszy pergamin zaczął spisywać wnoszone na jego pokład pakunki.

Przez ten cały czas na molo stał człowiek o egzotycznych rysach twarzy i równie nietypowym ubraniu. Wyglądał na nieco zagubionego i zdezorientowanego. Powód jego zwlekania okazał się jasny, gdy z pokładu szebeki sprowadzono konia o niezwykłym wyglądzie. Nie był duży, raczej średniej wielkości. Stąpał z gracją i nerwowością. Wyróżniała go srokata maść i łabędzia szyja. Całość budowy odzwierciedlała lekkość a zarazem siłę.

Koń był niespojony, drobił w miejscu i rżał donośnie. Wywracał oczy pokazując białka i zaczynał się pocić. Nawet długotrwała podróż nie tłumaczyła takiego zachowania.

Wtem rozległ się krzyk, a po nim tumult wśród tragarzy.
Na końcu mola, po drabince wpełzł humanoidalny kształt. Jednak coś z nim było nie tak. Ciało jego było sine i obrzękłe. Duży jak u kobiety w ciąży brzuch przodował przed idącą powolnym i chwiejnym krokiem postacią. Z włosów przybyłego zwisały glony i wodorosty. Najgorsza jednak była twarz, sina nadżarta przez kraby miazga i mlecznobiałymi oczyma. Ociekając wodą stwór z wyciągniętymi do przodu rękoma zakończonymi dłońmi o wielkich trupich pazurach, bezgłośnie szedł w stronę spanikowanych ludzi.

ODPOWIEDZ