PBF - New Orleans by Night

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 06 marca 2016, 21:37

[center]Rozdział I[/center]
[center]Obrazek[/center]
Nowy Orlean, Francuska Dzielnica, Mardi Gras - luty 1994

Podkład: https://www.youtube.com/watch?v=XreDMl4dw-U

Nowy Orlean podczas ostatnich dni postu zmieniał się nie do poznania. Był to czas, którym władała noc. I nawet śmiertelnicy odrzucali pokusy dnia, zanurzając się w jej królestwie, tętniącym muzyką, ulicznymi światłami i rytmem buzującego we krwi alkoholu. Nic dziwnego więc, że do miasta w tym czasie zjeżdżało tak wielu Nieumarłych. Czyż mogła istnieć lepsza okazja ku temu, by znów poczuć się jak żywa istota? By wśród tańczącego na ulicach tłumu, poszukującego coraz nowych podniet, zatracić przez chwilę świadomość pradawnej klątwy?

[center]Obrazek[/center]
Kolorowe neonowe światła oraz dobywająca się zewsząd muzyka jazzowa była nieodzownym elementem wystroju najważniejszej części Nowego Orleanu - Francuskiej Dzielnicy. Ciągnął tutaj każdy, kto cenił sobie kulturalne towarzystwo oraz możliwość nawiązania nowych kontaktów. To tutaj bowiem skupiały się najważniejsze Elizja oraz nocne życie miasta. Ulice były zamknięte dla ruchu, ozdobione barwnymi lampionami i krzykliwymi ozdobami. Gromady rozbawionych, tańczących ludzi skupiały się tu i tam, wokół tymczasowych scen, tańcząc w rytm muzyki. Biali, czarni, czerwoni i żółci - karnawał jednał wszystkich, niezależnie od koloru skóry, narodowości czy wyznania. Uśmiech stawał się w tym czasie międzynarodowym językiem, który rozumiał każdy. Od czasu do czasu nad głowami tłumu przelatywały wielobarwne taśmy oraz konfetti, które konały na chodnikach i ulicach, przypominając barwne rozbryzgi na obrazie malarza - ekspresjonisty. Pod butami zgrzytały puste butelki, a z przepełnionych koszy wysypywały się plastikowe kubki. Gdziekolwiek nie spojrzeć od razu dało się zauważyć miejsca, gdzie można zakupić wszelkiego rodzaju jedzenie i alkohol - ich zapach wypełniał ulice w pobliżu barów i restauracji, wciąż otwartych pomimo późnej pory.

[center]Obrazek[/center]
To, że miasto wypełnione było Pariasami i mniej znaczącymi Wampirami wiadome było powszechnie. Nowy Orlean od zawsze spełniał funkcję azylu dla tych, którzy znali tylko ucieczkę i tych, którzy z różnych powodów nie chcieli rzucać się w oczy. Nikt ich tutaj nie ścigał, pozostawiając Bezklanowców samym sobie. Oczywiście do momentu w którym zaczynali wchodzić w drogę szanowanym Obywatelom Camarilli.

Spokrewnieni, którzy zostali zaproszeni do klubu Zaćmienie, właśnie byli w drodze ciesząc się kolejną wspaniałą nocą. Znali się już, a przypadek sprawił że spotkali się razem w drodze do Elizjum. Jak zwykle wszyscy wybrali mniej zatłoczone i hałaśliwe ulice, by nie zwracać na siebie specjalnie większej uwagi. Każdy z nich był w mieście już kilka lub nawet kilkanaście lat, co pozwoliło na doskonałe zaznajomienie się z okolicą. Wampiry idące razem znały politykę jaką prowadzi władca Nowego Orleanu. Książę Marcel Guilbeau doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że w okresie karnawału przez miasto przechodzi więcej niż setka Spokrewnionych. Przedstawianie się Księciu przez każdą osobę przestało mieć tak duże znaczenie. Jednak gdy zabawa dobiegała końca każdy, kto chciał zostać na dłużej, musiał uzyskać pozwolenie od Marcela.

Silvio Bertone przemykał ostrożnie, nie chcąc aby bawiący się na ulicach ludzie rozpoznali go. Interesowało go spotkanie z innymi Spokrewnionymi i nie chciał trwonić swego czasu na rozdawanie autografów i uśmiechów. W końcu miał obiecany występ w klubie Zaćmienie, w którym na pewno znalazłoby się kilka ważniejszych Kainitów zamieszkujących Nowy Orlean. Liczył, że może sam Książę, który wszakże czasami zaglądał do tego miejsca, uczyni mu ten zaszczyt. A to niewątpliwie miałoby znaczący wpływ na reputację śpiewaka.

Richard Spear tym razem szukał chwili odpoczynku po ostatnich morderczych negocjacjach w korporacji, które zakończyły się sukcesem. Ventrue potrzebował spotkać się z innymi, porozmawiać o polityce i innych sprawach jakie zajmują miasto podczas karnawału. Byleby tylko oderwać się od conocnej pracy. Doskonale wiedział, kto najczęściej przesiaduje w klubie i jakie atrakcje może tam znaleźć.

Nicholas Bertrand nie mógł się doczekać spotkania w klubie. Podobno mieli tam być jego bracia z klanu: Nigel Porter oraz Regent Sebastian Walcott. Było tak wiele tematów na jakie mógł z nimi porozmawiać, choć wiedział, że Sebastian bardzo rzadko do kogokolwiek się odzywa. Nigel natomiast jako utalentowany alchemik na pewno mógłby odpowiedzieć na kilka pytań, które nurtowały młodego Czarodzieja.

Bradley Westwood postanowił trzymać się bliżej kilku znajomych Spokrewnionych. Podobnie jak Richard także chciał odpocząć od ciężkiej pracy i ślęczenia przed monitorem. Wybrał klub Zaćmienie wiedząc, że nie znajdzie tam żadnego z swoich pobratymców i będzie mógł posłuchać jak pozostałe klany radzą sobie podczas karnawału. Taka odmiana byłaby miła, pozwalając na chwilę zrelaksować się i rozluźnić.

Klub Zaćmienie był otwarty dla wszystkich klanów, jednak pewne noce tradycyjnie zarezerwowane były na potrzeby pewnych konkretnych grup. Tak więc w środy i czwartki odwiedzali go najczęściej Tremere, Ventrue, Giovanni i Toraedorzy. Natomiast w piątki i soboty lokal przechodził we władanie Brujah, Ravnos, Malkavian i okazjonalnie przedstawiciel Gangreli. Nosferatu zawsze omijali to miejsce, uważając je za mało dyskretne.
Panowie tak jak obiecałem, zaczynamy zabawę.

Idziecie razem do klubu Zaćmienie. Spotkaliście się przypadkiem po drodze, a wasze postacie znają się i wiedzą, że każdy z was jest stałym rezydentem miasta. 8art, jako MG przyjmuję, że jesteś pod maską 1000 twarzy, a wizerunek jaki przyjąłeś jest obecnie znany pozostałym członkom Camarilli.

Idziecie uliczkami, gdzie jest zdecydowanie mniej ludzi, hałasu i świateł. Doskonale jednak znacie teren, bo większość z was mieszka w Francuskiej Dzielnicy. Możecie pisać oraz prowadzić dialogi.

Za około 15-20 min powinniście być na miejscu.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 06 marca 2016, 22:53

Nowy Orlean, Francuska Dzielnica, Mardi Gras - luty 1994

Nosferatu szedł ulicą chłonąc atmosferę ulic francuskiej dzielnicy. Karnawał zmieniał spokojne z reguły uliczki w niekończący się korowód ludzi, tętniący koktailem vitae, alkoholu i narkotyków. Jakaś młoda kobieta z mętnymi oczyma uśmiechnęła się do niego zachęcająco. Gdyby tylko wiedziała jaki potwór czai się pod maską przystojnego mężczyzny to pewnie uciekłaby z dzikim wrzaskiem i kiałaby koszmary jeszcze orzez wiele nocy. Bradley ziignorował ją. Nie miał ochoty na alkoholowego tripa, choć może gdyby zamiast niej uśmiechnął się do niego jakis przystojny facet, to kto wie?

Szedł dalej zastanawiając się w jakich okolicznościach mógłby znaleźć się w tym miejscu i w tym czasie, jeśli byłby wciąż żywy. I czy też uśmiechnąłby się w alkoholowym grymasie do jakiegoś anonimowego mężczyzny?

Zobaczył jedengo z rezydentów Nowego Orleanu: Nicholasa Bertranda klanu Czarodziejów. Kiwnął do niego dłonią. Wymienili ze sobą kilka zdań i chwilę potem, gdy okazało się, że zmierzają do tego samego celu ruszyli w kierunku Zaćmienia. Dołączyli do nich Silvio z Degeneratów oraz Richard krwi Arystokratów. Wyglądało że klub będzie miał sporą reprezentację młodych kaintów. Westwood traktował przypadkowe spotkanie, nie tylko jako okazję do wymiany ciekawych plotek. Miał ochotę po prostu pogadać kimś "prawdziwym", dość już miał ślęczenia nad monitorami komputerów, żmudnego kablowania miasta i gadania z innymi tylko przez kanały MIrc. Uznał, że skorzysta z zaproszenia do klubu, który szczury raczej omijały szerokim łukiem. Dziś miał ochotę zrobić sobie weekend i nieco się zabawić. Przybrał maskę, pod którą znali go nieumarli z miasta. Dla wszystkich wyglądał jak przystojny gość w skórzanych spodniach i lnianej koszuli, choć w rzeczywistości założył Levisy i białą koszulkę z logiem StarWars. To i tak był elegancki outfit, odmiana od śmierdzących kanałami bojówek i starej koszuli, w której zwykł normalnie paradować przy kainitach. Ale dziś miał weekend, wychodne, które należało odpowiednio celebrować. Zaćmienie czekało na niego i innych nieumarłych.
Bradley jest głodny towarzystwa. Dawno z nikim nie gadał. Zachowuje się jak nastolatek przed sobotnią imprezą. Jest w dobrym nastroju. Chętnie będzie włączał się w rozmowy. Westwood podświadomie będzie szedł obok wampira z największym Wyglądem.
Obrazek
Tak wygląda maska Bradley'a pod jaką jest znany inym kainitom.
Ostatnio zmieniony 06 marca 2016, 23:48 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 07 marca 2016, 18:19

Francuska Dzielnica, Mardi Gras 1994

Karnawał dobiegał końca, ale panujące na ulicach Francuskiej Dzielnicy szaleństwo wydawało się wieczne. Nicholas lawirował między roztańczonymi uczestnikami nocnej zabawy schodząc z drogi co bardziej podchmielonym przechodniom. Jakaś młoda Kreolka wpadła na niego z dźwięcznym śmiechem na ustach, musnęła usta Tremere puklami swych włosów. Bertrand podtrzymał ją na nogach, gdy traciła równowagę, oplótł ramię kobiety silnym uściskiem długim palców. Błysnęła w odpowiedzi zębami, dziękując za pomoc i wracając pomiędzy noszących barwne przebrania towarzyszy.

Zapach jej kwiatowych perfum i wspomnienie dotyku zdrowego jędrnego ciała poraziły zmysł Nicholasa intensywnością doznań, które w dużej mierze zostały Kainitom bezpowrotnie odebrane.

Tremere odwrócił się w stronę Richarda przywołując jednocześnie na twarz maskę udawanego rozbawienia. Dołożył wszelkich starań, aby ukryć emocje rozpalające w tej chwili jego umysł: irracjonalny żal wywołany wspomnieniem utraconej niewinności śmiertelnika oraz przelotne muśnięcie głodu zrodzone ciepłym dotykiem istoty wypełnionej zdrową vitae. Gdyby ta Kreolka mogła wiedzieć, z kim na moment skrzyżowała swe kroki...
Nicholas utrzymuje dość powściągliwe kontakty z innymi Kainitami, toteż nie będzie towarzyskim sercem tej koterii.

Mystic
Reactions:
Posty: 155
Rejestracja: 31 stycznia 2016, 16:36

Post autor: Mystic » 09 marca 2016, 00:36

Nowy Orlean, Francuska Dzielnica, Mardi Gras - luty 1994

Invitation to Eclipse Club ...znaczy klubu Zaćmienie. Jeszcze raz upewnił się, że włożył wejściówkę do wewnętrznej kieszeni marynarki. Tak, jest na miejscu. Dostatecznej grubości plik zielonych też tam był. Trzeba być przygotowanym na każdą okazję - utwierdził się w myślach. Richard poprawił szkarłatny, gustowny krawat od Versace pysznie kontrastujący z czarną, aksamitną marynarką i skontrolował swoją fryzurę. Stojąc przed lustrem, szybko przećwiczył kilka teatralnych min i uśmiechy od nr 3 do 6. Wszystko cool, możemy go. Pogrążony w samozadowoleniu udał się w stronę drzwi wyjściowych. Z przyzwyczajenia chciał skierować swoje kroki do auta. Nieomalże zapomniał, że dziś poruszać się będzie bez szofera i incognito...

Oh no Richie, dziś idziemy by foot - pomyślał z rozbawieniem.

Wyszedł na ulicę, gdzie uderzyła go rozkrzyczana muzyka i feria barw i zapachów. Powrócił w myślach do ostatnich, ciężkich dni w korporacji ukoronowanych podpisaniem kilku lukratywnych umów. O tak, trzeba to będzie uczcić. Czyż dobiegający końca Mardi Gras wśród tylu żywych nie będzie wspaniałą okazją? Poczuł dreszcz podniecenia, przebiegający elektryzująco gdzieś z lędźwi aż do gardła i czerwoną żądzę, rozlewającą się ciepłym wrażeniem po ciele. Stłumił ją jednak, nie pozwalając się jej ponieść.

...w pracy, tak jak w życiu, Richard lubił mieć wszystko w jak najlepszym ładzie. Gdyby nie to, nie byłby w stanie stać na czele swojej firmy. Bałagan i chaos od zawsze kojarzył mu się z Kainitami z klanu Brujah. A w swej głowie nie mógł pozbyć się nawracającego wciąż przejęzyczenia "brudas:...

Wybornie załatwiłem ostatnie negotiation. Te fałszywe plansze z wykresami i spreparowane badania Dr Green'a pomogły przekonać kontrahentów. To był dobry pomysł, żeby wynająć tego sprzedajnego naukowca. Dr Corrupt...

Choć brzydził się nieco takimi jak Dr Green, nie miał zahamowań by nie nająć jednego z nich gdy tylko była taka potrzeba. Pogwizdując, z wyrazem satysfakcji na gładkiej twarzy zmierzał do celu swojej podróży. Otoczony przez kolorowe lampiony, pijanych czy też naćpanych ludzi przemykał mniej uczęszczanymi uliczkami - na miejsce chciał dotrzeć możliwie niezauważony. Wmieszany w tłum pławił się w atmosferze zabawy, życia i rozpusty, chłonąc klimat tego specyficznego czasu i miejsca.

Wtem dostrzegł w ludzkiej ciżbie znanych mu wampirów: Bradleya i Nicholasa:
- Hello, gentlemen! - przywdział uśmiech nr 4 i zaczął torować sobie drogę do nich przez kłębowisko ludzi. - Dozens of years! - przy czym mrugnął porozumiewawczo.

Niewykluczone, iż jego zachowanie było wyuczone i sztuczne, jednakże wewnątrz cieszył się, że spotkał kogoś ze swojej rasy, kto dzielił choć trochę podobne dole i niedole. Etykieta i znajomość savoir-vivre nakazują rozpocząć rozmowę od tematów neutralnych i niezobowiązujących, lecz Richard znał pozostałych już od pewnego czasu i wiedział na co może sobie pozwolić. Poza tym, zamiast o błahostkach wolał pomówić o interesujących i nurtujących go sprawach:

- Słyszeliście co wyprawia burmistrz?! Chce odwołania 3 popieranych przez nasz klan radnych. Inadmissible!

Chwila konwersacji i by płynnie przejść na temat kursów akcji spółek komputerowych czy ostatnich wydarzeń w mieście.
Zostawiam pewną dowolność w ostatniej części, by nie wiązać nadto fabuły

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 09 marca 2016, 15:12

Nowy Orlean, Francuska Dzielnica, Mardi Gras - luty 1994

Wcale się nie dziwie... - prcyhnął w myślach Westwood: Radni pod kontrolą Nosferatu, nie kompromitują się żałosnymi wypowiedziami na temat środowisk gejowskich. Ciekawe komu zależało na usunięciu Trampa, Claytona i Ducka? To nie przypadek, że ta trójka była nieźle wstawiona, gdy dawali wywiad dla lokalnej telewizji. A sam burmistrz, przecież też był w kieszeni kainitów. Może Ventrue sami czyszczą swoje szeregi wśród bydła. Do wyborów uzupełniających wystawili już dwa zastępstwa, nie znam jeszcze trzeciego...

- Dokładnie. Żałosne zachowanie - Bradley celowo nie zdradził czy chodzi mu o burmistrza czy o radnych Ventrue, próbując pociągnąć za język Richarda i zweryfikować swą wiedzę: - I co zrobi teraz klan Ventrue? Przecież wystawiają swoich kandydatów w wyborach uzupełniających...
Taka konwersacja na luzie. Jakby tinformacje gryzły się z realiami scenariusza to będzie edyta.
Spoiler!
Próbuję zmanipulować kainitę, aby zdradził coś więcej. Manipulacja 4 ze specjalnością wyciąganie informacji i chyba Przebiegłość do tego.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 09 marca 2016, 21:21

Francuska Dzielnica, Mardi Gras 1994

Nicholas przysłuchiwał się od niechcenia politycznym dywagacjom towarzyszy. Na co dzień przejawiał zauważalny brak zainteresowania polityką, skoncentrowany w zamian na skrupulatnej realizacji projektów o naturze okultystycznej. Nie był rzecz jasna zupełnym dyletantem w kwestiach omawianych przez Richarda i Bradleya, śledził na bieżąco serwisy informacyjne i czytał materiały prasowe. Zapytywany od czasu do czasu o sympatie polityczne, z pewnym wahaniem wskazywał na partię republikańską, chociaż unikał roztrząsania źródeł swych sympatii.

Świadomy nieznanej śmiertelnym rzeczywistości i wiedzący doskonale o stojących za wielką polityką manipulatorach spod znaku Maskarady, nie zamierzał tracić czasu na rozważania o zasadności poczynań Busha bądź Clintona. Czyjąkolwiek pili krew, nie działali w nieprzewidywalny sposób charakterystyczny dla niekontrolowanej trzody - Bertrand gotów był iść w zakład, że wyczuwał w nich eteryczny zapach Ventrue.
Dla przełamania lodów wyjawię Wam jedną z wielu tajemnic Tremere - nie ma on mianowicie ani jednej kropki w umiejętności Wiedza: Polityka! :o

zmarly
Reactions:
Posty: 239
Rejestracja: 10 maja 2015, 20:56

Post autor: zmarly » 09 marca 2016, 23:13

Nowy Orlean, Francuska Dzielnica, Mardi Gras - luty 1994

Ah, Mardi Gras... cóż, jak widać każdy sposób jest dobry, by wyłamać się poza system i stworzyć coś nowego. Cóż, czasem nawet proste rzeczy potrafią być piękne... myślał Silvio przedzierając się przez kolorowy tłum podążający, a właściwie tańczący ulicami Nowego Orleanu w różnych, często kolizyjnych kierunkach. A to nie ułatwiało zadania. Każde kolejne otarcie się o przechodzący tabun zwiększał szansę na wykrycie jego prawdziwej tożsamości, a to przecież zepsułoby największą niespodziankę dzisiejszej nocy.

Zagram przed księciem, przed samym Marcelem! Długo szukał sposobności, by się wykazać przed Guilbeau, co było o tyle trudne, iż ten, pochodząc z klanu Ventrue, dość długo nie zauważał niczego innego niż terminarz biznesowych spotkań... Nuda. Dobrze, że udało się wykorzystać kilka dawnych długów u niektórych włodarzy miasta i voila! Występ w Zaćmieniu!
Wiedział, że to będzie dobra noc, wiele poprzednich poświęcił na szlifowanie warsztatu, szczególną wagę przywiązując do repertuaru. Dzisiejsza miała być idealna i stanowić przepustkę do kolejnych, wyższych szczebli sławy.
Szkoda tylko, że plebs nie docenia prawdziwego kunsztu muzyki i wolą prymitywne, masowe i skoczne produkcje westchnął z lekką nutką rezygnacji. No cóż, skoro tłuszcza chce chleba i igrzysk, to je dostaną. Ale według mojej interpretacji. Dalej myśląc o swoim pewnym sukcesie, uśmiechnął się do siebie poprawiając kapelusz i przyspieszył kroku w stronę Elizjum niemal drżąc z ekscytacji.

Skręcił w prawo, prawo, lewo, prawa, prawa, prawa, lewa, obrót... Cholera! Włoch zdał sobie sprawę, że jeśli przestanie się kontrolować, za chwilę popłynie razem z tłumem i skompromituje się przed kainicką śmietanką tego miasta. A pulsujące vitae tłum był bardzo kuszący...

Skręcając w pierwszą ze spokojniejszych uliczek, ujrzał w oddali grupkę trzech postaci, które wydały mu się dziwnie znajome, przyspieszył więc kroku. Z każdym mijanym przystrojonym koralikami oknem nabierał pewności co do swych przypuszczeń, a kiedy był w odległości trzydziestu metrów, krzyknął:

- Panowie, zaczekajcie!
Ostatnio zmieniony 09 marca 2016, 23:50 przez zmarly, łącznie zmieniany 1 raz.
---

If history is to change, let it change! If the world is to be destroyed, so be it! If my fate is to be destroyed... I must simply laugh.

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 10 marca 2016, 00:37

Nowy Orlean, Francuska Dzielnica, Mardi Gras - luty 1994

Silvio Bertone pędził ku swoim znajomym, dostrzegając ich na końcu uliczki. Tremere, Nosferatu oraz Ventrue zatrzymali się, widząc kolejną osobę z Rodziny. Torreador w końcu dotarł do swoich znajomych, lecz nie zdążył nic powiedzieć, bo został złapany za rękę przez piękną kobietę ubraną w czarno czerwoną suknię.

- Zapraszam do nas. Proszę mi nie odmawiać - jej głos dla Silvio brzmiał słodko, niczym smak rzadkiej krwi. Było mu ciężko się oprzeć, a do tego wszystkiego pozostali także zostali nagle zalani przez tłum kilkudziesięciu pijanych ludzi. Niewiele mogli poradzić, przez chwilę musieli dać się ponieść w jedną z wąskich alejek.

Silvio jako stały bywalec Francuskiej Dzielnicy wiedział, gdzie podążają ci wszyscy ludzie. Najwyraźniej kierowali się do knajpy o nazwie Żądło. Alejka kończyła się tą straszną speluną. Raz dał tam występ i obiecał sobie, że nigdy więcej nie będzie tego robił. Publika, którą tam zobaczył była o wiele bardziej zdeprawowana, niż niejeden członek jego klanu. Wiedział, że jeśli tam trafią to dla pozostałych będzie to sprawdzian dojrzałości psychicznej, jednak ta myśl akurat w pewien sposób rozbawiła młodego Toreadora.

Rzeka ludzi porwała za sobą Spokrewnianych, aż do wejścia nocnego klubu. Części tłumu rozproszyła się przy wejściu, gdy pozostali skierowali się dalej. Silvio Bertone był dalej prowadzony przez kobietę w ciemno czerwonej sukni. Natomiast Richard Spear został porwany przez białego długowłosego blondyna, którzy trzymając go za rękę ciągnął go za sobą dalej. Obydwaj Kainici wyraźnie czuli ciepłotę ciała dłoni, która ich trzymała i ciągnęła za sobą, jednak byli zbyt silni jak na zwykłych ludzi.

Nicholas Bertrand i Bradley Westwood zostali wypchnięci dalej w przód alejki. Motłoch zaczął wpychać się do szerokiego wejścia nad którym widzieli zielono-toksyczny neonowy napis ŻĄDŁO. Przez chwilę stali nieruchomo, patrząc na siebie w zdziwieniu, lecz po chwili zobaczyli, że jakieś dwie osoby ciągną siłą ich towarzyszy. Alejka była wąska, ale widać doskonale, że na jej końcu stoi czarny Van, którego silnik jest włączony.
Tłum ludzi porwał was jak weszliście w jedną z wąskich alejek. Nie dało się im oprzeć bez złamania Maskarady.
Spoiler!
Test Manipulacji + Przebiegłość = ST: Spryt + Przebiegłość Ofiary. Wyrzuciłeś 2 sukcesy. Ventrue podał Ci kilka oczywistych faktów i nie powiedział nic więcej. Oboje zbieracie sukcesy. Kto więcej ten wygrywa. Masz wrażenie że nie poszło Ci zbyt dobrze.
Spoiler!
Sporny test z Nosferatu, który próbuje wyciągnąć z Ciebie informacje na tematy, o których rozmawiacie.

Testujesz Spryt + Przebiegłość = ST: Manipulacja + Przebiegłość Nosferatu. Oboje zbieracie sukcesy. Kto więcej ten wygrywa. Wyrzucasz 3 sukcesy, co daje ci świadomość postawy Bradley'a. Zdajesz sobie sprawę, że Nosferatu chce uzyskać informacje o ludziach, których wspiera klan Ventrue w mieście.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 10 marca 2016, 18:15

Francuska Dzielnica, Mardi Gras - luty 1994

Nicholas drgnął zaskoczony widokiem oddalających się towarzyszy, zwolnił kroku walcząc z naporem próbujących przemieścić go ku spelunce ludzkich ciał. W pierwszej chwili poczuł jedynie zaskoczenie, że z jakiegoś powodu Silvio i Richard pozostawili go samego z Bradleyem, ale już w następnej sekundzie umysłem okultysty zawładnęły złe przeczucia.

Prowadzeni w stronę czarnego vana Kainici słowem wcześniej nie wspomnieli, że mają inne plany na wieczór, więc dziwne okoliczności tego zajścia uwolniły czujną podejrzliwość Temere. Obracając się w miejscu Bertrand spróbował sięgnąć dłonią ramienia Bradleya i dać mu tym ruchem do zrozumienia, że coś jest nie tak.
Jak rozumiem, Nicholas i Bradley nie mają pojęcia, dlaczego Richard i Silvio postanowili ich opuścić? Czy w takim razie dobrym pomysłem jest skorzystanie z Nadwrażliwości, aby sprawdzić z bezpiecznego dystansu aurę nowych znajomych naszych milusińskich?
Spoiler!
Widzisz wyraźnie, że Ventrue i Toreador idą tam wbrew swojej woli.
Test widzenia aury ST:8 = 2 sukcesy. Jednakże możesz podejrzeć aurę tylko jednej osobie, więc zdecydowałem że przyjrzysz się blondynowi. Gość ma dość silną aurę i na pewno nie jest Nieumarłym. Wygląda jak aura typowego człowieka. Główny kolor jaki widzisz to purpura (agresja).

Akcja zajmuje Ci 1 rundę.
Ostatnio zmieniony 10 marca 2016, 18:40 przez Keth, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 11 marca 2016, 17:56

Francuska Dzielnica, Mardi Gras - luty 1994

Jaskrawa aura pulsująca w miejscu przeszywanego wzrokiem mężczyzny pozbawiła Nicholasa wszelkich złudzeń. Nowi znajomi Richarda i Silvia nie znaleźli się w tej uliczce przypadkiem, nie żywili też względem pary kainitów żadnych przyjaznych intencji. Promieniujące od nieznajomego blondyna emocje jednoznacznie tego dowodziły.

- Kłopoty! - syknął Tremere przechylając głowę ku uchu znajdującego się obok Bradleya, podniósł jednocześnie rękę wskazując na nią Speara i czarną furgonetkę. Nie czekając na odpowiedź Nosferata nieumarły ruszył poprzez tłumek rozbawionych uczestników karnawału, rozpychając się w graniczący z nieuprzejmością sposób łokciami.

Przez jego umysł przebiegły natychmiast dziesiątki hipotez, niektóre natychmiast odrzucone, inne błyskawicznie zakorzenione w niespokojnej jaźni Bertranda. Blondyn nie był ani wampirem ani wilkołakiem, a przynajmniej takie wrażenie Nicholas odniósł w kontakcie z jego gniewną aurą. Sprawiał wrażenie istoty jednoznacznie zwyczajnej, ale to nie o niczym nie świadczyło. Tremere uznał w myślach, że ma do czynienia z ghulem, a to prowadziło do wniosku, że miał nad śmiertelnikiem sporą przewagę.
Przebijam się przez tłumek w kierunku blondyna. Będę chciał użyć Dominacji, aby go zatrzymać, a następnie zmusić do wyjawienia swej tożsamości. Mam nadzieję, że Bradley w międzyczasie zajmie się porywaczką (i mam nadzieję, że nasi towarzysze sami zaczną aktywnie stawiać opór, a nie dadzą się prowadzić na rzeź). Nie łapię do końca mechaniki, więc poproszę o podpowiedź MG. Czy mogę jakoś zwiększyć szanse powodzenia testu Dominacji, na przykład poprzez spalenie Punktu Krwi?

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 11 marca 2016, 21:39

- Damn! - syknął cicho Brad, krzywiąc wargi i omal nie zrzucając z siebie chroniącej go Maski. Ktokolwiek to był, dobrze to zaplanował. Dla Nosferatu było jasne, że musieli być śledzeni, a tłum zmierzający do Żądła nie był dziełem przypadku.

- Kurde, lepszej brygady RR nie mogło być w okolicy. Zdałby się (tu imię jakiegoś krzepkiego Brujaha z domeny), a tu tylko wróżka i szczurek...

Chciałby móc teraz użyć z niektórych swoich mocy, ale w takim tłumie oznaczałoby to poważne złamanie Tradycji, a na to nie mógł sobie pozwolić. Nie w tym miejscu i nie w tym czasie. Zebrał się jednak w sobie i dość skutecznie jak na swoją szczupłą sylwetkę zaczął się przepychać w stronę czarnego furgona.
Chyba mogę odpalić Potencję, bez złamania Maskarady. Ewentualnie podbijam Siłę. Z pomocą Potencji przepycham się w stronę "naszych". Nosfer nie jest zabijaką, także raczej będzie stronił od otwartej walki. Jeśli będzie możliwość to użyje Niewidoczności. Jeśli nie zdążymy zanim odjadą, to będzie generalnie chciał zobaczyć tablice auta, zapamiętać markę , znaki szczególne auta, np białe napisy na oponach itp itd.

Mystic
Reactions:
Posty: 155
Rejestracja: 31 stycznia 2016, 16:36

Post autor: Mystic » 11 marca 2016, 22:09

Nowy Orlean, Francuska Dzielnica, Mardi Gras - luty 1994

Uh, kroi się jakiś bad deal - pomyślał Richard zagryzając wargę i nerwowo rozglądając się wokoło.

Przed momentem był pochłonięty polityczną dysputą z Bradleyem, już miał klarować mu co klan Ventrue w całej swej wspaniałości sądzi o problemach w radzie miejskiej, gdy nagle porwał i rozłączył ich tłum ludzi... Czujność młodego kainity zaczęła bić na alarm, a gdy nagle poczuł, że ktoś ciągnąc go za rękę, prowadzi go w głąb ciemnej uliczki uruchomił się najwyższy stopień gotowości.

- Sir?! What are you doing, sir? - nieomalże wykrzyczał Richard.
Zużywam 1 punkt krwi na podniesienie sobie Siły i próbuję wyszarpnąć rękę z uścisku nieznajomego. Jeżeli to nie przynosi skutuku, próbuję kopnąć jego nogę aktualnie znajdującą się z tyłu, by zawadziła o tą z przodu finalnie sprawiając, że delikwent się przewróci.

zmarly
Reactions:
Posty: 239
Rejestracja: 10 maja 2015, 20:56

Post autor: zmarly » 11 marca 2016, 22:45

Nowy Orlean, Francuska Dzielnica, Mardi Gras - luty 1994

Żądło, naprawdę? Czy w tym mieście naprawdę nie ma miejsca, w którym mogliby się spotykać prawdziwi artyści?

Silvio przez dłuższą chwilę podążał bezwiednie za kobietą odzianą w czerń połączoną z czerwienią, trzymając ją za dłoń. Była tak przyjemnie ciepła i trzymała jego własną rękę stanowczo, niczym kochanka bojąca się, że jej wybranek może za chwilę rozpłynąć się w powietrzu, i która spieszy się pokazać mu coś bardzo dla niej ważnego.
Było w tym coś romantycznego, czego kainita od dłuższego czasu nie widział będąc zanurzonym w wampirzej degrengoladzie Nowego Orleanu.

A może by ją tak zabrać na mój koncert? Kto wie, przy odrobinie szczęścia może nawet wpuszczę ją na backstage po występie, a wtedy...
A wtedy nadeszło olśnienie.

KSIĄŻĘ!

O mały włos zapomniał o swojej wielkiej szansie, lecz strach przed jej zaprzepaszczeniem otrzeźwił Toreadora. Zbyt długo na to wszystko pracował, zbyt wiele sznurków pociągnął, by teraz to tak po prostu porzucić.
A gdyby tak upiec dwie pieczenie na jednym ogniu? Wampir zatrzymał się w pół kroku i przyciągnął do siebie nieznajomą wprawnym ruchem zupełnie tak gładko i elegancko, jak gdyby właśnie tańczyli tango w wąskiej alejce. Tylko róży w zębach jakoś zabrakło...

- Madame, muszę przyznać, że zaintrygowałaś mnie swoją osobą, jednak mam dzisiaj bardzo ważne spotkanie, a właściwie występ. Tak się jednak złożyło, iż wybieram się na nie sam. Czy tak piękna kobieta jak ty zechce mi na nim towarzyszyć?
W tym momencie używam na niej Prezencji (Zachwytu), by skłonić ją ku przystaniu na moją propozycję.
---

If history is to change, let it change! If the world is to be destroyed, so be it! If my fate is to be destroyed... I must simply laugh.

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 11 marca 2016, 23:49

Nowy Orlean, Francuska Dzielnica, Mardi Gras - luty 1994

W ciemnej alejce doszło do starcia między zaskoczonymi Kainitami, a dwójką nieznajomych. Spokrewnieni, którzy stali się ofiarami porwania, zaczęli się bronić przed napastnikami. A ich towarzysze widząc nietypową sytuację, natychmiast pospieszyli im na pomoc. Tłum zdawał się nie zwracać uwagi na całe zajście, znikając w wejściu do pobliskiej spelunki.
Spoiler!
Runda I:

Inicjatywa:
Bradley: 6 sukcesów.
Napastnicy: 2 sukcesy.
Silvio: 2 sukcesy.
Nicholas: 0 sukcesów.
Richard: Pech, z automatu jesteś ostatni.

Bradley zaczyna przepychać się dzięki Potencji przez tłum. Po kilkunastu krokach odkrywa, że zostali prawie sami w alejce ponieważ ludzie weszli do klubu Żądło.
Toraedor używa Prezencji 1 ST: 7 = 2 sukcesy. Mocą zostają objęci: Bradley i Nichlas. Napastnicy nie patrzą na twarz Silvio i Richarda.
Arystokrata podbija Siłę, paląc 1 punkt krwi.
Tremere koncentruje się na odczycie aury mężczyzny o blond włosach. Także po chwili zdaje sobie sprawę, że wszyscy ludzie zniknęli z zasięgu wzroku.

Tremere i Nosferatu. Czujecie w tej chwili sporą sympatię do Toreadora.

Runda II:

Inicjatywa:
Bradley: 6 sukcesów.
Silvio: 3 sukcesy.
Napastnicy: 2 sukcesy.
Nicholas: 1 sukces.
Richard: 1 sukces.

Sporny test Siły:
Richard vs Blondyn = Richard 1 sukces, Blondyn 4 sukcesy. Pomimo faktu, że podniosłeś siłę paląc krew czujesz żelazny uścisk. Porywacz dalej ciągnie cię za sobą.
Silvio vs kobieta w sukni = Silvio (próbujesz się wyślizgnąć) 1 sukces, Kobieta 3 sukcesy. Mimo wszystko kobieta ciągnie cię dalej i nie potrafisz się jej wyrwać.

Bradley i Nicholas w III rundzie dopadniecie do dwójki porywaczy. Widzicie jednak, że ta dwójka zauważyła was.

Runda III:

Inicjatywa:
Bradley: 4 sukcesy. Próbujesz Ukryć pod Niewidocznością 4, Richarda, Silvio oraz Nicholasa.ST = Spryt + czujność Ofiary + 2 (za trzymanie za dłonie). Wyrzuca 1 sukces (dzięki wydanemu Punktowi Siły Woli). Moc nie działa, tak jakbyś tego chciał. Postacie Ventrue, Toreadora i Tremera lekko rozmażą się, ale będą dalej widoczne.
Napastnicy: 3 sukcesy. Testują Umiejętność Wysportowanie ST: 6 = 6 sukcesów. Przerzucają przez ramię, Silvio i Richarda.
Richard: 2 sukcesy. Atakuje napastnika ST: 6 = 1 sukces. Blondyn Unika: 5 sukcesów. Facet bez najmniejszego problemu unika. Mało tego zarzuca cię przez ramię!
Silvio: 1 sukces. Szamocze się i próbuje się wyrwać. ST: 8 = 4 sukcesy! Udaje ci się jakimś cudem wyślizgnąć.
Nicholas: Pech, z automatu jesteś ostatni. Dopadasz do blondyna, spoglądasz mu w oczy i Dominujesz go skutecznie. Wyrzucasz 2 sukcesy (w tym 1 za wydany Punkt Siły Woli). Facet zatrzymuje się i wypełni jeden prosty rozkaz (np. wypuści Ventrue).
Kto chce może opisać swoje działania. Jeśli ktoś woli, żeby to zrobił MG, to proszę info na PW.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 12 marca 2016, 13:12

Francuska Dzielnica, Mardi Gras - luty 1994

Przeszywające spojrzenie Tremere uwięziło na ułamek chwili wzrok ciemiężcy Speara. Jasnowłosy mężczyzna zgubił krok, stanął w miejscu zapominając o szamoczącym się w jego nadludzko silnym uścisku Ventrue. Nicholas zamierzał wykorzystać ten moment wymuszonej uległości do odkrycia tożsamości napastnika, przede wszystkim zaś do zdemaskowania jego pryncypała, ale coś sprawiło, że znienacka uznał tę wiedzę za mało istotną. W gruncie rzeczy nie łączyła go ze Spearem aż tak głęboka zażyłość, by za wszelką cenę musiał walczyć o ocalenie Spokrewnionego przez zakusami gniewnego blondyna - nie w obliczu zagrożenia, jakie zawisło nad Silviem.

- Uciekaj! - zasyczał Bertrand popychając jasnowłosego mężczyznę dłonią. Nim ten zdążył cokolwiek uczynić, Kainita już go wyminął pozostawiając Speara samemu sobie i podążając szybkim krokiem ku towarzyszącej Torreadorowi kobiecie. Jeśli ta stanowiła dla Silvia jakiekolwiek zagrożenie, Nicholas zamierzał ją za wszelką cenę powstrzymać.
Mam nadzieję, że odpowiednio odegrałem efekt działającej na mnie mocy Torreadora. Dalsze poczynania uzależniam od bieżącej sytuacji Silvia. Dodatkowe pytanie: czy na ulicy zrobiło się zupełnie pusto? Czy w razie wyższej konieczności Bertrand może zaryzykować poniechanie reguł Maskarady wiedząc, że w pobliżu nie ma żadnych świadków?
OD MG: Alejka w III Rundzie jest zupełnie pusta i nie wygląda na to, by zasada Maskarady mogłaby zostać naruszona. Uliczka jest wąska i jest w niej dość ciemno, ale widzicie siebie wyraźnie.
Odegranie działającej Prezencji jest bardzo dobre.
Ostatnio zmieniony 12 marca 2016, 22:08 przez Keth, łącznie zmieniany 1 raz.

ODPOWIEDZ