[center]
Perłowa Ucieczka, Calli, 16 Pani Trzcin (Zataru), 1599 Ery Ilaxoul.[/center]
Gdy tylko pozostali przy życiu siwja oraz ranny Nomad, zostali związani, Khem Lateef Mibampes zajął się opatrzeniem ran młodego An'harata. Obrażenia szybko okazały się na tyle poważne, że wymagałyby dłuższej kuracji, gdyby nie pomoc Mezxtliego. Siłą swej wyobraźni, adept stworzył astralny obraz, w którym złamane żebro Syna Słońca zrasta się, a rozerwane tkanki łączą się ponownie, zasklepiając rany. W tym czasie również Zyanya zajęła się opatrzeniem otrzymanych w trakcie walki obrażeń.
Khem: wyleczysz Syna Słońca (rzut na Med. Ezoteryczną i Inu. = 11), zajmie Ci to około półgodziny.
Mezxtli: zgodnie z twoją deklaracją, Mezxtli też pomoże w leczeniu poprzez kilkukrotne użycie czaru Marzenie. Dzięki medytacji zwrócą się magowi utracone punkty Energii.
Ehecatlem: alchemik, a także zaklęcia maga astralnego uzdrowią twoje obrażenia.
Zyanya: przyjęłam, że w czasie, gdy alchemik będzie leczył Syna Słońca, opatrzysz swe rany z Pierwszej Pomocy (rzut na Zwinność + Pierwszą Pomoc = 08, test zdany).
Każdy z was odzyska wszystkie Punkty Życia.
Stratis: zgodnie z twoją deklaracją opisałam, że idziesz najpierw w kierunku, w którym pobiegł zbir. Pamiętam, że jesteś ostrożny i nie pakujesz się gdzieś, gdzie byłoby zagrożenie.
[center]***[/center]
Gdy członkowie drużyny zajmowali się leczeniem, Stratis podążył tropem zbiegłego siwja. Znajdujący się przy kontuarze otwór drzwiowy prowadził do pogrążonej w cieniu kuchni. Zaraz jak złodziej przekroczył próg pomieszczenia, usłyszał rumor ciężkich drzwi i dźwięk pospiesznego ryglowania zasuwy. Ocalałemu mężczyźnie udało się więc uciec. Mimo to Ah-saa-brax odczuwał irracjonalny niepokój. Po chwili jego nozdrza wyłowiły roznoszący się z wolna zapach krwi. Z jednego z odchodzących od kuchni pomieszczeń, dochodził zaś przytłumiony jęk. Mięśnie złodzieja napięły się, gdy ostrożnie i cicho zbliżał się do kierunku, z którego dochodził głos. Nasłuchiwał, lecz prócz słabnącego jęku nie usłyszał żadnego innego odgłosu. Przywarł do ściany i ostrożnie zajrzał przez lukę między ścianą a przesłaniającą otwór kotarą. Nieduży pokój wyglądał na całkowicie zdewastowany. Wśród roztrzaskanych naczyń i szczątków mebli, zobaczył leżącego na ziemi mężczyznę. W mdłym świetle księżyca, wpadającym przez okno, dostrzegł jego zbryzganą krwią, pobladłą skórę i unoszącą się płytkim oddechem klatkę piersiową. Upewniając się, że w niewielkim pomieszczeniu nie ma zagrożenia, Ah-saa-brax wszedł do środka. Odczuwany niepokój przybrał na sile, a po kręgosłupie przebiegł zimny dreszcz. Powietrze wypełniające pokój zdawało się wibrować strachem i nieprawdopodobnym chłodem. Lenja'kare leżący na posadzce konał. Jego krtań była rozszarpana, a mięśnie barku zostały rozerwane z jakąś nieprawdopodobną siłą. Tak rozległych obrażeń nie mógł zadać człowiek, ani żadna z rozumnych ras. Nim Stratis choć spróbował przesłuchać umierającego, światło w jego oczach zgasło. Ostrożne przeszukanie rozerwanego płaszcza zmarłego, ujawniło pomięty zwój papirusu i kilka spiętych rzemieniem listów.
[center]***[/center]
Gdy Ah-saa-brax wrócił do swych towarzyszy, pozostali przy życiu przeciwnicy byli już związani ciasno liną. Ehecatlem przesłuchiwał właśnie jednego z nich, który okazał się być karczmarzem. Lenja'kare wrzeszczał dotkliwie, gdy srebrno paliło jego skórę. Opór mężczyzny szybko został złamany, a wśród jęków bólu, dało się wyłowić odpowiedzi na zadawane pytania. Jak się niebawem okazało, jedynie obsługujący za kontuarem mężczyzna należał do kultu zwanego Xitaa Fiat'luu. Moneta nie zadała zatem żadnych obrażeń reszcie spośród zbirów, członków bandy zorganizowanej przez niejakiego Teztla Camainhuitla - Lenja'kare niewątpliwie utrzymującego kontakt z kapłanem z AjArd. Gdy srebro dotknęło ponownie skóry mężczyzny, karczmarz zawył i przypomniał sobie, że istotnie słyszał o istnieniu niejakiej Bentaresh Ammenofre:
- Aaa! Szlachcianka... tak pamiętam, pamiętam już. Nie, ból, za dużo... - zacisnął powieki, szamocząc się w więzach - aach... ona przybyła ze stolicy na Wschodzie... a, a... a z nią kapłan, AjArdczyk. Czekaliśmy na ten dzień, mieliśmy wzrosnąć w siłę... Ale oni zniknęli... Bunt, tak bunt był. To tiba znaleźli ciała i... i skierowali broń przeciw nam. - nagle wyraz twarzy zmienił się. Z oblicza skręconego bólem, stał się lustrem obłąkania - jaki człowiek może równać się z potęgą... Naszego Pana, Ciemności bez Twarzy. On dostanie... wasze dusze. - wtedy paladyn nie zawahał się użyć jeszcze więcej siły wobec sługi Ciemności. Dalsze próby przesłuchiwania spełzły jednak na niczym. Mężczyzna pod wpływem bólu wił się i wył jak szczute zwierzę, a jednak jego umysł zdał się całkowicie odłączony od otaczającej rzeczywistości. Lenja'kare wszedł w pewien opętańczy trans, a jego wzrok był całkowicie nieobecny.
Pozostała przy życiu dwójka zdała się być absolutnie nieświadoma faktu służby na rzecz kultystów. Nie wiele trzeba było, aby wydobyć z nich wyraźnie szczere zeznania, gdyż zdawali się przerażeni widocznym na twarzy karczmarza obłąkaniem, a co dopiero gdyby i oni zostali poddani torturom. Nie wiedzieli jednak wiele, ledwie rabując powiększali dobytek szefa szajki, bądź wykonywali drobne zadania... śledzenie, dostarczanie listów do "przyjaciół" Camainhuitla, głównie ludzi niejakiego wielmoży z dalekiego AjArd.
Więcej faktów odsłoniły jednak powiązane rzemykiem listy. Papirusy okazały się korespondencją między Camainhuitlem a AjArdzkim kapłanem, zamieszkującym rezydencję Bentaresh. Z każdym przeczytanym słowem, części układanki zaczęły się pojawiać i zbierać w końcu w jedną całość.
Od przesłuchiwanych zbirów dowiecie się, że:
1. Nie wszyscy z nich są kultystami, gro to opłacane zakapiory. Tylko na jednego z nich rzeczywiście podziała srebro.
2. Gdy zapytacie o Bentaresh, dowiecie się, że ta AjArdzka dama dawała schronienie i względną ,,przykrywkę" kultystom, umożliwiając im również swobodne przemieszczanie się między miastami podgórza oraz wschodniego wybrzeża tj. głównego AjArdzkiego miasta na Lenji: Hatszem - Ithi, oraz innych aglomeracji AjArdzkich. Była w bliskich stosunkach z AjArdzkim kapłanem mrocznego bóstwa, który kierował poczynaniami kultystów z jej siedziby.
3. Dowiecie się również, że w rezydencji Bentaresh wybuchł bunt ze strony strażników siedziby i służby, która nie miała nic wspólnego z czczeniem Zapomnianych. Ci siwja nie wiedzą nic więcej o tej sprawie, zdaje się to być dla nich nowością. Nie widzieli też samej Bentaresh.
4. Perłowa Ucieczka stanowiła tawernę i kryjówkę dla bandy niejakiego Teztla Camainhuitla. Tylko będąc w układach z członkami szajki działającej w Dzielnicy Siwja i na terenie Pchlego Miasta, można było swobodnie wejść do karczmy. Członkowie bandy zaatakowali waszą drużynę nie znając waszej tożsamości. Zrobili to wyłącznie w celach rabunkowych.
Co wynika ze znalezionych listów:
5. Kultyści nie mają artefaktu. Śledzili waszą drużynę oraz Oroni An'harata sądząc, że to Jaśniejący jest w jego posiadaniu.
6. W odnalezieniu i zdobyciu artefaktu ubiegł kultystów jakiś Aruan. Kultyści tylko wykradli z biblioteki w świątyni Toarais zwoje opisujące działanie artefaktów - między innymi tego, który tak bardzo pragnęli dostać w swoje ręce.
7. Kultyści pragnęli otworzyć bramę dla energii swego Mrocznego Bóstwa używając do tego siły poszukiwanego artefaktu. Zamierzali przeprowadzić rytuał w zbliżającą się pełnię Oxanu, który zasililiby dodatkowo zdobytymi przez AjArdzkiego kapłana duszami niewinnych.
8. Znaleziony przez Stratisa zwój okazuje się należeć do zwojów, które już znaleźliście.
9. Notatki zdają się ujawniać strach, który żywią kultyści. Okazuje się bowiem, że gdy rozpoczęli poszukiwania artefaktu, zaczynali ginąć bez wieści. Wysyłani ludzie często nie wracali, lub jeśli im się to udało, ginęli we śnie jeszcze tej samej nocy, a ich ciała znajdowano rozszarpane. Nikt nie widział, co pozbawiło życia wysłanych na te poszukiwania.