Karabin leżał pomiędzy przewróconymi wózkami na posiłki, zaczepiony o jeden z nich paskiem. Krztusząc się i plując zalegającym w gardle pyłem, dowódca Etosu podniósł broń i wytoczył się chwiejnie z częściowo zawalonego schowka, okładając pięścią uszkodzony hełm w nadziei na zresetowanie urządzenia. Holograficzne projekcje na wizjerach hełmu rwały się i rozmazywały, przechodziły w rzędy bezsensownych symboli. Silne uderzenie w chwili wybuchu granatów, najpewniej twardym elementem zniszczonego budulca, ewidentnie trwale uszkodziło HUD hełmu wyłączając znaczącą część jego funkcji.
Wybuch granatów! Wspomnienie tego, co stało się kilka sekund wcześniej zmroziło Danielowi krew w żyłach. Oszalały z nienaturalnej nienawiści irasiad. Specjalista Jaczkowski, poruszający się w szybko, ale dziwnie sztywny sposób, wyciągający zawleczki z ładunków wiszących na uprzęży rannego gromowca. Potworny huk i wstrząs.
Z głębi korytarza dobiegały dźwięki wściekłej kanonady, charakterystyczny terkot Kosynierów mieszał się z głuchymi odgłosami wystrzałów z Jaspisa. Szukalski ruszył w tamtą stronę, tracąc po jednym kroku równowagę i opierając się barkiem o porysowaną ścianę. Jego spojrzenie przesunęło się po wilgotnych szczątkach rozrzuconych wszędzie wokół, plamiących ściany i podłogę ciemną czerwienią. Niektóre z nich pokryte były strzępkami sierści, inne upstrzone kawałkami podartego materiału w barwach uniformów Gromu. Dowódca Etosu zgiął się wpół czując niekontrolowane torsje, kiedy jego kontuzjowany mózg przetworzył zebrane wzrokiem informacje uświadamiając mężczyźnie, że patrzy na resztki jednego ze swoich podwładnych oraz ludzi z sekcji Kornika.
Od strony klatki schodowej rumowisko gruzu, kabli elektrycznych i sufitowych paneli odcinało komandosa od być może wciąż próbujących się tamtędy przedostać marionetek kosmity. Strzały i krzyki z głębi korytarza nie ustawały, wręcz przybrały na sile. Zagryzając zęby Szukalski zrobił ponownie krok w tamtą stronę, zmuszając przeciążony organizm do posłuszeństwa.
Jego zamglony wzrok zarejestrował coś kątem oka, zwrócił nagle uwagę na odsłonięte wybuchem pomieszczenie zabiegowe po lewej stronie korytarza. Zmieciona detonacją cienka ściana odsłoniła obszerny gabinet, najpewniej salę wykładową, pozbawioną oświetlenia i większości mebli. Na jej środku zdumione oczy operatora wychwyciły widok unoszących się w powietrzu iskier o dziwnej barwie, od jasnoniebieskich po fioletowe, w jakiś niewytłumaczalny sposób obracających się wokół siebie wzajemnie z coraz większą prędkością, niczym miniaturowe planety wokół równie małych słońc.