Lokacja - Sorte Kirke

Gohan
Reactions:
Posty: 81
Rejestracja: 29 listopada 2016, 15:24

Post autor: Gohan » 03 grudnia 2018, 19:11

[center]Katakumby pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996[/center]
Od zadania Bradley'owi pytania, Karen praktycznie się nie odzywała. Ciemność za przebitą ścianą z kości sprawiła, że znów zaczęła się zastanawiać czy to nie jakieś zwidy jak przed wejściem do tego całego kościoła. Fakt, że to wszystko było takie dziwne ją irytował, to że Nosfer coś zabrał po czym zniknął im korytarz ją irytowało, jego głupie teksty też ją powoli irytowały. Idąc więc za nim po przezroczystym moście milczała czując jak jej irytacja pogłębia się. Nawet nie starała się go słuchać, co w jej przypadku było dość łatwe. A kiedy coś uderzyło ją w plecy, miała ochotę krzyknąć "no wreszcie" licząc, że będzie się na czym wyżyć. Ale nie, zobaczyli flarę i usłyszeli Kapitana.

Weszła po linie bez najmniejszego problemu, a gdy Bradley próbował ją naśladować pomogła Kapitanowi go wciągać by było szybciej.

Gdy cała trójka stała już chwilowo bezpiecznie na górze milczenie Osy i jej mina stały się aż nazbyt oczywiste. Szczur był niemal pewny, że Brujah zaraz wybuchnie. Spojrzenie jakim obdarzała jego i Świra mówiło mu, że zaraz ktoś oberwie i niechybnie tak by się stało, gdyby nie myśli Karen, które bynajmniej nie zmierzały w kierunku rozróby.

Rety jak ja mam ochotę połamać im nosy. Ale to gej i wariat, to tak jakbym biła upośledzonych... Gorzej chyba trafić nie mogłam.. W sumie nawet nie wiem czy brzydal ma nos...

Dzięki nim, zamiast poczuć jej pięść na swych twarzach, obaj usłyszeli tylko serię pytań.

- Bradley możesz wreszcie wyjaśnić co takiego zabrałeś spod tej podłogi, że aż nam korytarz zniknął?

- A w ogóle to spadamy stąd? Masz już chyba co chciałeś, a Michelle, Zatanna, czy jak tam na nią chcecie wołać, sama się zajmuje zdejmowaniem klątwy i nie sądzę byśmy ją znaleźli. Szczególnie, że korytarze tutaj to rzecz niezbyt trwała. A nawet gdyby jakimś cudem się udało, wyraźnie powiedziała, że zrywa umowę, więc raczej już nie ma po co jej szukać.

Ton jej głosu nie był zbyt miły, oczywistym było, że jest wnerwiona.


Uuuuu... Karen chyba się podkurwiła z lekka. Jakby żyła to bym powiedział że to PMS, ale przecież trupy nie mają okresu. Jeszcze trochę i nam wpierdoli jak ten pojeb Ray... - pomyślał Bradley, bo wspomnienie szalonego Brujaha z Nowego Orleanu, a szczególnie jego pięści mimo lat było wciąż żywe w Nosferatu. Należały się jednak Krzykaczce jakieś wyjaśnienia, nie żeby się musiał spowiadać, ale w końcu chyba rzeczywiście ściągnął na nich całe to gówno.

- Znalazłem przypadkiem jakieś zapiski na górze, olałem je początkowo ciepłym moczem, ale jak się okazało, że poszlaka była prawdziwa, to ciekawość była silniejsza ode mnie i musiałem sprawdzić. Nie jest to fant, którego szukam, ale wiecie co? Pierdolę to. Możemy stąd spadać, o ile nam się to w ogóle uda.


- I co było w tych zapiskach? Rozwal podłogę, a znajdziesz magiczną szmatę? - Karen obróciła się nieco bokiem do nich by na pewno wszystko usłyszeć.


- Dokładnie tak... z doprecyzowaniem gdzie rozwalić podłogę. A że skreśliła to ręka byłego primogena Tremerów, to grzechem byłoby nie sprawdzić. - Nosferatu miał zamiar dodać jeszcze, że Mansgroff napisał jeszcze że Brujah który tam z nimi był odszedł do krainy wiecznych łowów, ale uznał że mogłoby to obniżyć wysokie morale pozostałości koterii.


Widać takie wytłumaczenie jej wystarczyło, bo Osa dała spokój Nosferowi i zwróciła się do Malkavianina:

- Nic ci nie jest Kapitanie? Po ściągnięciu z płotu chyba wyglądałeś lepiej? Rzucałeś czymś w ciemność zanim wystrzeliłeś flarę?


- Lepiej skłam wiesz jak na ciebie będą spoglądać? Jak na mordercę. - Odpowiedział głos w głowie Świra.

- Słuchajcie muszę wam coś powiedzieć... - zwiesił się lekko by zebrać to w końcu w sobie. - Sporo się wydarzyło odkąd nie było mnie z wami. Dotarłem tutaj za Samuelami. Potem chciałem wrócić do was jednak się zgubiłem. Dziwne to bo rozłożyłem kulki by odnaleźć drogę. Niestety ciemność w labiryncie chciała inaczej. Długo się błąkałem, nie wiem jak z czasem który upłynął. Spotkałem zdaje mi się Venoma, chciał mnie zjeść, straciłem sporo krwi i... potem straciłem nad sobą kontrolę. Ocknąłem się tutaj...

Przez chwile głos halucynacji się odezwał:

- Nie rób tego, porzucą cię tutaj albo i tak zgnijesz w więzieniu jak podobni mi.

Jednak Kapitan kontynuował:

- Ocknąłem się trzymając ciało Lexa Lutora. Zabiłem go, więc będziecie musieli, po tym jak się wydostaniemy stąd, oddać mnie w ręce Thora. I tak jestem trup, więc ja tu mogę zostać i próbować dalej złamać klątwę. Tam nic mnie już nie czeka. Czy ta szata jest czymś co może przełamać klątwę w tym przeklętym miejscu?

To było trudne wyznanie i co teraz uczynią? - Głowił się wariat patrząc na swoją Koterię.


Karen przez chwilę przetrawiała jego słowa, próbując dopasować komiksowe postacie do rzeczywistych osób. Wreszcie jej wzrok powędrował do kupki popiołu i resztek kości leżących niedaleko.

- Dużo z Cezara nie zostało...

Skrzywiła się mimowolnie.

O w mordę. Tego się nie spodziewałam...
Obecni: Kapitan Galaktyka, Bradley, Karen
Pisane razem z 8artem i Fobetorem

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 04 grudnia 2018, 21:28

[center]Katakumby pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996[/center]
Morten ruszył przodem, prowadząc resztę schodami w dół. Świetliste ognie pozwalały na bezpieczne stąpanie po nadgryzionych przez czas, śliskich, kamiennych stopniach. Całość zamykał Claus, który co jakiś czas zerkał za siebie krwistoczerwonymi ślepiami. Wiedział, że Bestia za nimi nie poszła. Pozostała w miejscu, zajmując się swoimi sprawami. Wyobraźnia Isabell zaczęła działać jeszcze silniej, gdy postawiła pierwsze kroki schodząc poniżej. Nagle odkryła, że to miejsce ma swoją tajemnicę. Algol patrzył na swoje wahadło, które co średnio pół minuty zaczęło zachowywać się dziwnie, wskazując kierunki w chaotyczny sposób. Mimo tego problemu dalej łatwo było znaleźć kierunek. Szli powoli co jakiś czas ostrzegając się nawzajem o podejrzanie wyglądających stopniach. W pewnym momencie usłyszeli dźwięk: znajomy szum wody. Chwilę później weszli do sporych rozmiarów jaskini. Ze stropu i z posadzki groty wyrastały ogromne, przedziwne stalaktyty z barwnych kryształów. Zdawały się lśnić niezliczonymi barwami, niczym jakiś legendarny, ukryty skarb pełen rubinów, szafirów, diamentów...

[center]Obrazek[/center]
Jaskinia szeroka na kilkanaście metrów i wysoka na cztery, wypełniona wspaniałymi klejnotami. Dokładnie przed nimi przepływała rzeka, która lśniła jasnym blaskiem, oświetlającym całą salę. Po drugiej stronie widać było wejście do małej kaplicy skalnej. Dwuskrzydłowe drzwi z drewna dębowego odpadły i leżały spróchniałe przed kapicą. Przed nimi malowało się niesamowite piękno jakie natura jest w stanie stworzyć bez udziału rąk człowieka, czy Wampira. Widok całkowicie pochłonął Isabell, która widziała subtelnie lśnienia niesamowitej ilości odcieni kolorystycznych i czegoś więcej. Blask światła bijącego od rzeki, który odbijał się w kryształach wyglądał niczym cudowna zorza, rozkwitająca głęboko, pod powierzchnią ziemi.

[center]Obrazek[/center]
Wahadło Algola zawirowało wokół osi kilka razy, a po chwili wskazało na kaplicę po drugiej stronie.
Spoiler!
Informacja dzięki wysokiej Nadwrażliwości:
Schodząc po schodach masz wrażenie jakbyś znała to miejsce. Chwilę później zrozumiesz, że zbyt często odwiedzały to miejsce nikczemne osoby. Intuicyjnie pojmiesz, że nikt o twojej wrażliwość i sercu dawno nie odwiedzał tego miejsca.
Wada klanowa Toreadorów zaczęła działać. Zarządziłem rzut na Samokontrolę na ST:6 = 4 sukcesy.
Poczytaj o wadzie klanu.
Odniesiesz sukces, więc jeśli chcesz możesz w każdej chwili przestać się skupiać na pięknie które cię otacza i reagować na otoczenie.
Co robicie? Wzeszliście do jaskini. Niecałe dziesięć metrów przed wami jest rzeka szeroka na sześć metrów, a za nią ścieżka prowadząca do kaplicy. Światło rzeki działa na was w nadnaturalny sposób, oślepiać was i drażniąc pozostałe zmysły. Niektóre testy mogą być zwiększone o 2, szczególnie gdy wymaga to aktywnej uwagi na konkretnym obszarze. Np. próba przeskoczenia rzeki.
Obecni: Morten, Algol, Claus, Isabell.
[center]***[/center]
Malkavian, Nosferatu i Brujah spotkali się i wymienili informacjami. Kilka istotnych spraw zostało poruszonych, a obeznanego w majestacie prawa byłego policjanta ruszyło to najmocniej. Wiedział jakie konsekwencje może wyciągnąć Książę. Natomiast Karen nieoczekiwanie znalazła się granicy szału. Starała sobie tłumaczyć, że nie będzie bić geja i wariata, ale gorąca krew przypomniała o sobie. Jeszcze tylko jedno słowo, jedna uwaga... Kapitan i Bradley wyczuli to szybko, zachowując spokój. Sorte Kirke zaczęło się udzielać każdemu. Szczęśliwie, przednimi nimi widać było oświetlony świecami korytarz prowadzący na powierzchnię...
Obecni: Kapitan Galaktyka, Bradley, Karen
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 06 grudnia 2018, 11:12

[center]Kryształowa Komnata pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996[/center]
- Niczego nie chowamy po kieszeniach - ostrzegł natychmiast czarownik, spoglądając ostro na towarzyszy - A już zwłaszcza niczego nie odłamujemy, by chować po kieszeniach. Jasne?

Zmrużył oczy i przez chwilę wpatrywał się w nurt lśniącej rzek. Bijący od niej blask odbijał się w jego oczach nadając im dziwny, obcy wygląd.

- Nie wiemy, jakie siły władają tym miejscem - rozpoczął po chwili, ciszej - I nie chcemy zakłócić równowagi energii, ani zdenerwować duchów ziemi, które mogą tu mieszkać. Zresztą, po zdjęciu klątwy będzie odpowiednio dużo czasu, byście napchali sobie kiesy tym, czy owym. Tak więc teraz zacznijcie myśleć, jak mamy przebyć rzekę.

Wskazał na niewielką kaplicę, której otwór czerniał w skale po drugiej stronie rzeki, po czym robił kilka kroków w jej kierunku. Znów spojrzał w nurt. A więc to jest centrum labiryntu... Minęliśmy bestię. Teraz trzeba znaleźć sposób, by przejść przez próg. Zastanawiam się... Czy pająk był jedynym Strażnikiem, czy dopiero czeka nas spotkanie z nim? Jak dotąd to miejsce sprawdza głównie nasze charaktery i zdolność kontrolowania niższych emocji... Nic, z czym nie umiałbym sobie poradzić. Nie ciemność jednak niepokoi mnie, lecz światło... Jest przeciwne naszej naturze.
Poproszę MG o test okultyzmu, heart knowlage i zagadek, związany z tym, co widzę (czyli rzeką, komnatą i kaplicą).
Obecni: Morten, Algol, Claus, Isabell.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Gohan
Reactions:
Posty: 81
Rejestracja: 29 listopada 2016, 15:24

Post autor: Gohan » 06 grudnia 2018, 23:58

[center]Katakumby pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996[/center]
Początkowy szok powoli mijał i to co oznajmił Świr o dziwo nieco uspokoiło Karen. Ciężko było się na niego wnerwiać w takim momencie.

- Słuchaj Kapitanie, ja nie mam zamiaru cię nikomu wydawać, bo nie widziałam jak robiłeś cokolwiek złego, a nie zamierzam tłumaczyć się Szeryfowi z czegoś co może być nieprawdą. Z tego co mówisz nie byłeś zbyt przytomny, więc twoje słowa nie są zbyt wiarygodne. W tym miejscu dzieją się bardzo dziwne rzeczy, znikają korytarze, pojawiają się zwidy i cholera wie co jeszcze. Dlatego jak już stąd wyjdziemy to zrobisz jak uważasz, ale póki tu jesteśmy nie skreślaj się.

To nie brzmiało jakby chciała go kryć. Po prostu widać było, że nie chce się mieszać w sprawę, której nawet nie była świadkiem.

- Bo widzisz, ja i Bradley porzuciliśmy Michelle żeby ciebie znaleźć, gdy radośnie postanowiłeś się oddalić bez ustalenia tego z nikim. Nie chcieliśmy żeby tych dwóch makaronów cię dorwało albo żeby coś innego przytrafiło ci się w tych posranych korytarzach. Więc nie ma opcji, że cię tu teraz zostawię po tym ile mnie to kosztowało. Rozumiesz? My w odróżnieniu od niej traktujemy umowy poważnie, więc mam nadzieję, że ty jako... superbohater tym bardziej.

Jak tak na nią patrzyli to Karen nadal wyglądała na niezadowoloną, że jest tu z nimi. Obaj mogliby przysiąc, że wolałaby być z Tremerką. Ale nie było to chyba nic dziwnego. Wiedzieli co chciała zyskać przychodząc do Sorte Kirke i musieli być świadomi, że wraz z Michelle większość tego odeszła w inny korytarz.

- Dlatego jeśli nie masz tu już nic ciekawszego do roboty niż próby samobójcze, to ruszmy się i wyleźmy stąd zanim drzwi się zamkną na sto lat.
Obecni: Kapitan Galaktyka, Bradley, Karen

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 07 grudnia 2018, 22:59

Katakumby pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996

Bradley może był troche w szoku, po tym jak Galaktyka powiedział czego się dopuścił, ale nie dał tego po sobie poznać. W zasadzie to równie bardzo był zszokowany samym faktem, że Malkavian się do tego przyznał nieprzyparty do muru. I chyba dlatego Szczur nie miał zamiaru dać mu się zabić, albo potem go wypucować przed Księciem, czy kimkolwiek innym.

Cezar martwy... Może to nawet lepiej. Jeśli koleżka naprawdę chciał swoje pomysły wcielić w życie, to może nawet lepiej, że skończył jak skończył. Ale że on nam się do tego przyznał. To już trzeba być Malkavem... Ma farta, że nie trafił na choćby Michelle albo jakiegoś Ventrue, bo frajer by chodził na krótkiej smyczy już do końca swoich dni... - Nosferatu był absolutnie pewien, że taka wiedza w rękach kogoś bezwględnego zrobiłaby z Galaktyki groteskową marionetkę szantażowaną co i rusz, i zmuszaną do najgorszych rzeczy aby przetrwać.

A tak to co? Cóż, Karen była młodą Krzykaczką, chyba jeszcze zbyt mało rozgarniętą, żeby zrobić z tego użytek, a Bradley był chyba zbyt poczciwy na takie świństwa. No ale sama informacja była istotnie warta cholernie wiele sama w sobie.

- Karen ma rację Kapitanie. Głowa do góry. Ja już zapomniałem o co chodzi i guzik mnie obchodzi kto załatwił Cezara. Co się stało, zostaje w Sorte. Jasna sprawa, nie? Pewnie każde z nas zrobiłoby to samo w podobnej sytuacji. Także przestań gadać bzdury, bo nie szliśmy tu z Karen po samobójcę i postarajmy się wyjść z tego przeklętego miejsca. W dupie mam otwarcie tego burdelu, lepiej wyjść stąd całym. Po tym co tu przeszedłem, to nawet zaczyna mi się wydawać, że lepiej żeby to miejsce zostało zamknięte, karmiło się co sto lat frajerami i ich mrzonkami o zdjęciu klątwy. Spadajmy stąd...
Obecni: Kapitan Galaktyka, Bradley, Karen

Mystic
Reactions:
Posty: 155
Rejestracja: 31 stycznia 2016, 16:36

Post autor: Mystic » 09 grudnia 2018, 17:02

[center]Kryształowa Komnata pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996[/center]

Mortenowi zdawało się, że droga w dół zajmuje im całe wieki. Poruszając się z kocią zwinnością, uważnie stawiał kolejne kroki na wyślizganych stopniach, w każdej chwili gotowy na odparcie niespodziewanego ataku. Jeden kiepski ruch i w najlepszym wypadku wyląduje na tyłku kilka metrów niżej. A w najgorszym... otrząsnął się, nie pozwalając nawet zaistnieć takiej myśli w swoim umyśle. Czuł powagę i ważkość chwili, i nie zamierzał położyć całego przedsięwzięcia.

Gdy wreszcie dotarli do końca schodów, oczom Brujaha ukazała się grota mieniąca się kolorami, niby żywcem przeniesiona z baśni. Naturalne piękno schwyciło go za nieumarłe serce, przypominając o resztkach ludzkich uczuć. Docenił ten nikły promyk światła w nie-życiu wypełnionym mrokiem, na zewnątrz zachowując jednak kamienną fasadę.

Z zadumy wyrwały go słowa Starszego:
- Niczego nie chowamy po kieszeniach. A już zwłaszcza niczego nie odłamujemy, by chować po kieszeniach. Jasne?

Nie no kurwa, ton jak na wycieczce w przedszkolu - pomyślał z przekąsem. Aż dziw, że pamiętał takie szczegóły sprzed wielu, wielu lat.

- Jak księżyc w pełni... - rzucił krótko Krzykacz.

- Mam pomysł jak przedostać się przez tą przedziwną rzekę - zwrócił się do wszystkich. - Powiedzcie mi tylko hrabio, czym właściwie jest ten strumień i jakie jest ryzyko? Lubię wiedzieć o co gram.
Spoiler!
Nim ktokolwiek zdążył udzielić odpowiedzi, dodał konspiracyjnym tonem ściszając głos:

- Pierwsze co bym sprawdził, to czy nie ma wygodnego przejścia przy ścianach groty. Najłatwiej nam będzie przebrnąć przez to mając jednak grunt pod nogami.

- A jeśli nie... - zawiesił na moment głos - mam dobry plan B.
Obecni: Algol, Isabela, Morten oraz Claus
"Kors i roven" - bo czemu by nie obrazi? kogo? jednocze?nie profanuj?c krzy?? - Morten Madsen

zmarly
Reactions:
Posty: 239
Rejestracja: 10 maja 2015, 20:56

Post autor: zmarly » 10 grudnia 2018, 14:49

[center]Kryształowa Komnata pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996[/center]

Szczęśliwie dla koterii, po drodze nic się nie wydarzyło, a pająk został w swoim miejscu, co uspokoiło kainitę. Nie uśpiło jednak jego czujności, więc mimowolnie co chwilę sprawdzał tyły mając nadzieję, że Brujah z przodu nie nawali, co na szczęście również się nie stało.

Grota okazała się być bardzo kolorowa, co irytowało Dzikusa biorąc pod uwagę Oczy Bestii. Zmusił się do rozejrzenia po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakichś zagrożeń, po czym wrócił do normalnego wzroku i jeszcze raz zlustrował wszystko dookoła. Podszedł do jaśniejącej rzeki sprawdzając, czy brzegi nie są podmyte i jak strome. Nic niepokojącego jednak nie zaobserwował w grocie, toteż odrobinę się rozluźnił.

- Nie mam co prawda pomysłu, jak wszystkich przenieść na drugą stronę poza skokiem lub przerzuceniem na drugi brzeg, ale sam w razie czego jestem w stanie bez problemu dostać się na przeciwległą stronę, jeśli zajdzie taka potrzeba. Oczywiście o ile ta rzeka nie jest jakąś magiczną barierą. Morten, zdaje się, że masz jednak jakiś konkretny plan na myśli, zatem swoje sugestie pozostawię na koniec.
Obecni: Algol, Isabela, Morten oraz Claus
---

If history is to change, let it change! If the world is to be destroyed, so be it! If my fate is to be destroyed... I must simply laugh.

Mau
Reactions:
Posty: 12
Rejestracja: 17 lipca 2018, 21:26

Post autor: Mau » 11 grudnia 2018, 21:25

[center]Kryształowa Komnata pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996[/center]

Ruszyli wąskim zejściem po starych, zniszczonych kamiennych schodach.

- Jak dobrze, że ten potwór tam został... - wyszeptała Isabella oddychając z ulgą.

Coś jednak nie dawało jej spokoju, a z każdym stopniem w dół otoczenie mocno oddziaływało na nią i wydawało jej się dziwnie znajome. Czuła jednak, że już dawno zatarł się w nim ślad wrażliwych istot, a zapanowała tu mroczna aura po wielu nikczemnych osobach odwiedzających to miejsce.

- Ahh ile tajemnic się tutaj kryje... - podzieliła się swoimi odczuciami z koterią, stąpając ostrożnie po śliskich stopniach - szkoda tylko, że takich mrocznych...

Nagle do jej uszu zaczął docierać delikatny szum wody, a po chwili jej oczom ukazał się zdumiewający, zapierający dech w piersiach widok. Stała na wejściu do jaskini wypełnionej przepięknymi kryształami, mieniącymi się wszystkimi kolorami tęczy w blasku płynącej rzeki. Magiczny, hipnotyzujący widok tak mocno wstrząsnął Toreadorką, że poczuła że jest na granicy samokontroli i gdyby nie koteria, zachwyt nad otaczającym ją pięknem pochłonął by ją całkowicie. Jednak członkowie grupy nie podzielali jej zachwytu, a wręcz zdawali się być obojętni na piękno, które ich otacza, tak szybko przeszli do rozważań nad przedostaniem się na drugi brzeg.

- Jak tu pięknie! - wykrzyknęła w końcu Isabella - co za niesamowite miejsce! Ahhh! - zachwycając się zaczęła oglądać z każdej strony dokładnie jaskinię.

- To piękno może być jednak zdradliwe - dodała innym tonem, przyglądając się magicznej, oślepiającej swoim blaskiem rzece - nie sądzę, żeby udało mi się ją przeskoczyć i szczerze mówiąc nie chciałabym ryzykować wpadnięcia do niej. Dlatego przychylam się do pomysłu z poszukaniem przejścia przy ścianach.
Obecni: Algol, Isabella, Morten oraz Claus
Ostatnio zmieniony 11 grudnia 2018, 22:08 przez Mau, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 12 grudnia 2018, 12:37

[center]Katakumby pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996[/center]
Osa nie wypowiedziała ostatnich słów, lecz praktycznie je wywarczała, patrząc na członków koterii przekrwionymi oczyma, w których świadomość walczyła z bestią. Wydawać się mogło, że Brujah stara się opanować szał, że próbuje oddalić zagrożenie przez zwykłą rozmowę. Lecz ta polityka nie miała wpływu na krew klanu, która kipiała w żyłach Krzykaczki, aż w końcu wściekłość znalazła ujście... Karen ryknęła nagle, przerywając wszelkie dywagacje i rzuciła się w stronę Kapitana Galaktyki!
Brujah testuje Samokontrolę na ST: 9. Wypada 1 sukces, dlatego Karen udało się powiedzieć ostatnie zdania. W kolejnej rundzie test kończy się porażką i Osa wpada w szał.
Uznaję, że w Karen kipi gniew, który ostatecznie musi znaleźć ujście. Atakuje Kapitana Galaktykę, którego podświadomie obwinia za niepowodzenie ich misji.
Napisałem wyraźnie że Brujah jest na granicy szału i jeszcze tylko jedno słowo i wybuchnie. Gohan zignorowała kompletnie mój opis oraz wadę klanu Brujah. Jedyne zdanie odnoszące się do do mojego posta to: "Początkowy szok powoli mijał i to co oznajmił Świr o dziwo nieco uspokoiło Karen. Ciężko było się na niego wnerwiać w takim momencie." To kompletnie nie pasuje do opisu z poprzedniej sceny i nijak nie odnosi się do gorącej krwi.

Posiłkowałem się opisem Gohan z początku posta nr 181, stresem, poziomem Samokontroli postaci, obrażeniami jakie postać dalej posiada, wadą klanową oraz wszystkimi doświadczeniami jakie Osa doznała w Sorte Kirke. W razie jakiś niejasności proszę o rozwinięcie tematu w technicznym.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 12 grudnia 2018, 12:39

[center]Kryształowa Komnata pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996[/center]
[center]Obrazek[/center]
Hrabia jak zwykle zachował stoicki spokój, przyprawiony pikantną szczyptą rozbawienia. Czasami stawało się to dość irytujące. Ale nie mieli przecież innego wyjścia. A znoszenie humorów Starszego nie było przecież wygórowaną ceną za jego pomoc.

- Proszę państwa - odezwał się wreszcie - To tylko strumień. Owszem, lśniący, ale nadal strumień. Nie ma więc o co kruszyć kopii - tym razem jasnym było, iż bawi go ich zmieszanie. - Jest tutaj po to, by zapewnić nam swoiste ceremonialne oczyszczenie. Sugeruję więc skorzystać z okazji i przejść przez niego.

Nieoczekiwanie wprowadził swe słowa w czyn, wskakując w lśniący nurt. Woda natychmiast przesiąkła przez buty, mocząc także dół szaty. Nie sięgała jednak wyżej, niż do połowy łydki. Zdawała się także chłodna, tym samym rodzajem chłodu jaki zwykle zapewniały górskie strumienie. Nie mógł więc powiedzieć, iż odczuwa coś nadzwyczajnego, mimo, że w skrytości ducha liczył an większe atrakcje. W zasadzie żałował zresztą, że ból nie pojawił się. Ciężko mu było bowiem uwierzyć w jakiekolwiek oczyszczenie, które obywało się bez tego, nad wyraz istotnego czynnika.

- Przekraczam progi tego sanktuarium, oczyszczając się z wszelkich przywiązań do świata śmiertelnych - szepnął, po czym powoli przeszedł po kamieniach na drugą stronę.

- No i proszę - zawołał, stojąc na przeciwległym brzegu. - To wcale nie takie trudne - puścił do nich oko, wspierając się na lasce. Czasami miał wrażenie, że przemawia do grupki niezbyt rozgarniętych dzieci.
Obecni: Algol, Isabella, Morten oraz Claus
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Mau
Reactions:
Posty: 12
Rejestracja: 17 lipca 2018, 21:26

Post autor: Mau » 12 grudnia 2018, 19:00

[center]Kryształowa Komnata pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996[/center]

Isabella nie kryła zdziwienia, kiedy patrzyła jak Starszy, bez zbędnych ceregieli, pokonuje przejrzysty strumień. Czuła się troszkę zawiedziona jego słowami. Liczyła na odrobinę magii, która zaczęła ją lekko pociągać.

Nie czekając jednak długo ściągnęła obuwie i podwinęła nogawki spodni, żeby ich nie zmoczyć. Pomału weszła do wody i balansując rękoma z butami w dłoniach, ostrożnie przeszła po śliskich kamieniach na drugi brzeg.

- Panowie kolej na was! - rzuciła zadziornie w stronę Clausa i Mortena zakładając buty na nogi.
Obecni: Algol, Isabella, Morten oraz Claus

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 13 grudnia 2018, 11:27

Na razie tylko w technicznym: Nosfer bedzie chcial objac siebie i Kapitana Niewidzialnoscia, a potem usunac sie na bezpieczna odleglosc. Prosze o test. Bede pisal fabularke, jak bede wiedzial co sie dzieje, tzn efekt dyscypliny i reakcje Osy.

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 13 grudnia 2018, 18:29

[center]Katakumby pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996[/center]
Kapitan Galaktyka i Bradley podejrzewali już wcześniej, że wzburzenie Karen nieco wymknęło się jej spod kontroli... Tego nie można było udawać. Mimo wszystko próbowali kontynuować rozmowę, dając Bruhaj czas by mogła ochłonąć. Aż w końcu czara się przelała. Nosferatu doskonale pamiętał Ray'a z Nowego Orleanu, który wpadł w furię. Tamte wydarzenia trwale zapisały się w jego pamięci. Nie był idiotą, dlatego też nie miał zamiaru wchodzić w drogę Krzykaczce. Co innego Świr, który stał się obiektem ataku. Malkavian postanowił stawić opór i powstrzymać Huntress, która zacisnęła pięści i z rykiem ruszyła na Kapitana.

Fakty bowiem były nie do podważenia dla nawet najbardziej bystrych Spokrewnionych. Żadne słowa próbujące poprawić ich wydźwięk nie były w stanie zmienić esencji problemu. Za niepowiedzenie misji odpowiedzialny był Kapitan Galaktyka, który zachował się wprost szczeniacko, odłączając od reszty Koterii. To właśnie dlatego Karen wybrała Malkaviana jako główną przyczynę swego ataku. Świr odłączył się nie mówiąc żadnego słowa, ruszył za uzbrojonymi Giovanni narażając nie tylko swoje życie, ale także swoich towarzyszy. Najgorszy był moment wyboru między misją, a Człowieczeństwem. Michelle wybrała misję, ale czego można było się spodziewać po Tremerach, którzy zwykle odczuwali lojalnośc jedynie względem własnej krwi? Teraz gdy Galaktyka niespodziewanie zjawił się ratując ich z opresji. Przeklęta krew klanu Brujah nie pozwalała jednak Karen zapomnieć... Kolejne starcie, kolejny konflikt i jeszcze więcej krwi.

[center]Obrazek[/center]
Ostre, białe kły wysunęły się z dziąseł, gotowe przebić skórę Malkaviana. Oczy Krzykaczki przypominały ślepia bestii, a jej twarz zniekształcał grymas zwierzęcej wściekłości. Zdecydowanie nie przypominała już Karen jaką znali do tej pory. Potwór przejął kontrolę, gotowy do zniszczenia przyczyny całego zamieszania. Bradley odruchowo zrobił krok w bok, robiąc wszytko aby znaleźć się jak najdalej od Osy, owładniętej prymitywnymi żądzami.

-WWWRRAAAAAAAAAAAAAA!!! - wrzask Osy odbił się echem po katakumbach.

Nosferatu skupił się na użyciu swoich zdolności, aby pomóc Kapitanowi. Zareagował dość szybko, ale nie tak szybko jak dwójka walczących. Ich obraz zaczął się rozmywać, gdy do gry włączyła się moc Akceleracji. Kapitan z szybkością kobry złapał za paralizator superbohatera jaki miał przy pasku i skupiając swoją wolę uderzył celując w serce Huntress. Kołek trafił dokładnie w miejsce które celował, lecz pomimo nadludzkiej siły którą posiadał, nie zdołał przebić się przez klatkę piersiową. Ciało Brujah było niezwykle wytrzymałe, a niewielka rana jeszcze bardziej rozwścieczyła Karen. Napierała sycząc i kłapiąc kłami, próbującymi dostać się do szyi Malkaviana. Wiedział, że została mu jeszcze jedna, ostatnia szansa. Potem nie będzie w stanie przeciwstawić się nieokiełznanej wściekłości i prawdopodobnie zostanie zabity. Jak Cezar przed nim... Przez głowę przemknęła mu myśl, iż tkwi w tym jakaś dziwna sprawiedliwość. Nie miał czasu jednak rozważać jej głębiej. Wziął kolejny zamach. Kilka kropel krwi oderwało się od broni, ochlapując pobliską ścianę. Obserwujący wszystko z boku Bradley był przerażony szybkością z jaką poruszają się członkowie Rodziny. Cios spadł na Karen niczym piorun z burzliwego nieba trafiając i tym razem perfekcyjnie. Jednak z większą siłą. Trzask pękającego mostka został całkiem zagłuszony przez wrzask Karen, który nagle zamilkł, jak ucięty nożem. Kapitan Galaktyka próbował podtrzymać bezwładne teraz ciało Brujah. Nie zdołał jednak. Po chwili więc oboje leżeli na posadzce, splątani, niczym para kochanków.
Nie wklejam mechaniki walki bo jestem chory, a to zajmuje ogromne ilości czasu. Inicjatywę wygrał Kapitan, dlatego działał jako pierwszy. Karen miała wcześniej Prawdziwe Rany, dwa ciosy kołkiem wprowadziły Brujaha na stan Okaleczony. Póki kołek znajduje się w sercu postać jest unieruchomiona.

Nie uwzględniłem deklaracji 8art'a ponieważ działał jako ostatni i widząc rezultat nie ma potrzeby użycia Niewidoczności.
Kapitan Galaktyka traci 1 PK za aktywację Akceleracji.
Karen traci 1 PK za aktywację Akceleracji.
Karen otrzymuje 4 obrażenia zwykłe i trafia na stan Okaleczony.
Obecni: Kapitan Galaktyka, Bradley, Karen
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Fobetor
Reactions:
Posty: 106
Rejestracja: 24 marca 2016, 11:03

Post autor: Fobetor » 15 grudnia 2018, 16:50

[center]Katakumby pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996[/center]

Kapitan słuchał bohaterów starających się go udobruchać z całych sił. Smutek po tym co ucznił był w nim wielki. Wielki również był uśmiech jego majaków które stał obok niego. Wsłuchiwał się w słowa bohaterów. Słowa kobiety starały się byś szczere. Jednak emocje wydobywające się z niej świadczyły o czymś przeciwnym.

Głos halucynacji, jednak dał o sobie znać.
- Ona nie mówi szczerze. Zniszczyłeś jej cel bycia tutaj. Uważaj! Zabij ją! - Krzykał Lex Luthor uśmiechając się szyderczo.

Nie!

Kruchy umysł wojowniczki w końcu pękł niczym lustro, a z odłamów wydobyła się bestia pragnąca krwi bohatera.
[center]Obrazek[/center]
Mięśnie obojga bohaterów napięły się samoczynnie, w energicznym tańcu walki. Świr wiedział, że to ta sama siła która sprawiła, że on popełnił ten straszny czyn. Zabił i stał się mordercą. Nie mógł pozwolić by i Huntress też to dopadło. Nie mógł pozwolić by popełniła ten sam błąd..

Kapitan Galaktyka szybko wyciągnął paralizator. Wiedział co musi uczynić. Mózg nie nadążał za mięśniami... . Gdy już doszło do uderzenia. Spojrzeli sobie w oczy, po czym legli na ziemie.

Chwycił ją za głowę i szlochając powiedział.

- Przepraszam cię. Za wszystko przepraszam, że straciłaś swoją szanse.

Spojrzał się w stronę Nosferatu
- Tak musimy wyjść. Trzeba ją stąd zabrać.

Sam nie chętnie chciał opuścić Azylum, zastanawiając się czym jest ta szata którą ma Deadpool.

Czy mogę jeszcze uczynić coś, by przełamać klątwę sam?

O ja pierdolę, grubo będzie... Było... - zdązył tylko pomyslć Bradley, gdy już było po wszystkim i zanim zdążył cokolwiek zrobić. Patrzył jak Kapitan zbiera uniruchomioną Karen. Odetchnął z ulgą. Rzut oka wystarczył Nosferatu, żeby się zoorientować, że Krzykaczce nie stało się nic bardzo poważnego, była ranna, ale powinna przetrwać.

- Wezmę nas wspomogę straymi sztuczkami Szczurów... - W końcu zareagował na stwierdzenie Galaktyki: - Może nam się jakoś uda wyjść niepostrzeżenie... Tylko trzeba jakoś pozbyć się zapachu krwi... Zbyt wiele może być w pobliżu koneserów takich sznapsów i wiesz, że nie mam na mysli ciebie Kapitanie.
Zabieramy się do wyjścia. Szczur potraktuje ranę Karen psiukaczem na zabicie zapachu. Potem obejmie wszystkich Niewidzialnością.
Obecni: Kapitan Galaktyka, Bradley, Karen
Ostatnio zmieniony 17 grudnia 2018, 16:29 przez Fobetor, łącznie zmieniany 1 raz.

zmarly
Reactions:
Posty: 239
Rejestracja: 10 maja 2015, 20:56

Post autor: zmarly » 23 grudnia 2018, 00:48

[center]Kryształowa Komnata pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996[/center]


Dzikus zastanawiał się nad kolejnymi możliwymi sposobami dostania się na drugi brzeg, zastanawiały go też pomysły Mortena. Nie zdążył jednak wszystkich rozważyć, gdyż... hrabia po prostu przeszedł strumień, a zaraz za nim Toreadorka.

Kurwa, jaki wstyd, pomyślał zdając sobie sprawę, na jak wielkiego głupca w tym momencie wyszedł. Postanowił jednak robić dobrą minę do złej gry, rzucił więc do Brujah:

- No to nas ładnie załatwił, co nie Morten? - złośliwy uśmiech zagościł na twarzy Clausa podczas tej wypowiedzi. - Chodźmy, ktoś ich musi przecież pilnować.

Po czym szybkim krokiem przeszedł na drugą stronę, by dołączyć do pozostałej części koterii. Następnie przyjrzał się z bliska kaplicy i zapytał:

- Jakieś pomysły, co dalej, hrabio?
Claus przygląda się kaplicy szukając jakichś niebezpieczeństw.
Obecni:Algol, Isabel, Morten, Claus
---

If history is to change, let it change! If the world is to be destroyed, so be it! If my fate is to be destroyed... I must simply laugh.

ODPOWIEDZ