Charleston WV 1017 Edgewood Tuckwiller House 12.08.1993.
Victoria opowiedziała swojemu Ghulowi historię człowieka, który ją uratował. Założyciela Arcanum, tajnego stowarzyszenia ludzkich poszukiwaczy wiedzy tajemnej. Gdy skończyła opowieść, zwróciła się do promieniującego blaskiem Ojca Terrego:
- Terry, chciałabym by Cleo mogła spędzić trochę czasu w twoim towarzystwie. To na pewno jej pomoże.
Ghul zbliżył się do Malkaviana, siadając obok, na kanapie. W tym czasie Victoria zamyśliła się, skupiając swoją uwagę na wydarzeniach z Baltimore. Pół godziny później zaproponowała Terremu aby udali się do Sanktuarium, gdzie spotkają się z resztą koterii.
***
Nim Prawdziwy Brujah zdążył wysłuchać wszystkiego co miała do powiedzenia koteria, do Sanktuarium wszedł bez słowa i bezszelestnie usiadł na swoim sarkofagu Namtar. Bernard prawie nie zwrócił na niego uwagi, kiwnął tylko głową z szacunkiem. Uwagę dzielił pomiędzy opowieścią Victorii i Cleo oraz na Malkavianie.
Zmysłom Bernarda nie umknął fakt, że Ojciec Terry przeżył duchowe uniesienie I choć empirycznemu umysłowi Brujaha wydawało się mało prawdopodobne by spotkał swego Boga, to żył wystarczająco długo, by nie negować stanu Malkaviana, bo był świadkiem wielu dziwnych sytuacji. Niektóre z nich były jedynie wzmocnionymi farmakologicznie autosugestiami, inne miały podłoże chorobowe, ale kilka analityczny umysł doktora musiał zaszufladkować jako niewyjaśnione. Do takich niewątpliwie zaliczał się przypadek Terrego. Dziwny spokój jaki emanował od ojczulka wyraźnie udzielał się innym, napawał nadzieją i optymizmem. Wellington chrząknął delikatnie i poruszył kilkukrotnie kącikiem ust, starając się zachować chłodny wyraz twarzy. Poczułby się obnażony, gdyby dał upust tlącym się w środku emocjom. Swój stan zgrabnie przyrównał do wstydu Horacego, kiedy musiał się pojawić bez maski. Teraz jakby zaczynał rozumieć co mógł czuć Nosferatu, nagi jak go Kain stworzył.
Ten przejaw empatyczny to niewątpliwie wpływ Malkaviana. To że porównałem swoj odczucia do stanu Horacego, to osobliwe doświadczenie. Terry zapewne nie spotkał się z Bogiem w którego wierzy, ale istnieje szansa, że coś potężnego miało wpływ na jego myśli. Taki szok jest możliwy po obcowaniu z potężnym bytem. - ocenił w myślach Brujah.
Gdy nadarzyła się sposobność, aby zgodnie z zasadami etykiety odezwać się, Brujah nie urągając zasadom zapytał kurtuazyjnie:
- Pani, rad byłbym zobaczyć sigil jaki pokazała fałszywa Brujah, oraz zadać kilka pytań twej służebnicy Cleo, nim odejdzie z Fratterem.
Kainitka kiwnęła głową przytakując prośbie Wellingotna. Wampir zbliżył się spokojnie do Cleo i oznajmił:
- Nie wyglądasz na pierwszy rzut oka na fizycznie ranną, widać vitae Victorii przywróciło cię do zdrowia jednakże jeśli potrzebujesz opieki lekarskiej to służę pomocą. Takie wulgarne akty przemocy wobec kobiet napawają mnie obrzydzeniem. Wiem jednak z medycznej praktyki, że takie przeżycia mogą mieć traumatyczne skutki podobne nawet efektom Shell Shock lub jak to opisują nowsze źródła PTSD. - Brujah znów zdziwił się w duchu, jaką dozą empatii się wykazywał w obecności emanującego dziwną aurą Terrego i szybko zmienił temat: - Ehem, chciałbym spytać o kilka detali. W jaki sposób Holmscroft uratował obraz?
Dziewczyna skupiła się na chwilę i odpowiedziała pomagając sobie gestykulując sugestywnie rękoma:
- Doskoczył wielkim pośpiechu do obrazu i zdusił gołymi rękoma płomienie. Nie powiedziałam tego od razu, bo nie sądziłam aby to było istotne. - dodała przejęta.
- To w istocie nie ma znaczenia. - skłamał gładko Wellington aby uspokoić nieco wystraszonego ghula: - Dziękuję ci, a gdybym mógł tylko w czymś pomóc to jestem do usług.
Stary wampir poczekał aż dziewczyna wyjdzie, w międzyczasie oglądając sigil podany przez liderkę koterii. W końcu przemówił:
- Holmscroft żyje, jest nieśmiertelny i wiedział dobrze wiedział jak ważny jest obraz. Sądzę, z dużym prawdopodobieństwem, że jest niezależnym ghulem. Wampir zapewne nie przełamałby strachu przed ogniem i nie zdusił płomieni gołymi rękoma. Holmscroft nieprzypadkowo ochrania bibliotekę w Baltimore. Szef Arcanum ma trudną do określenia rolę do odegrania, a ktoś komu zależało na znalezieniu obrazu zabezpieczył się przed ewentualnym atakiem z strony członków Rodziny. Czy możesz dokładnie powiedzieć, co rzekł Mallus o twoim Ojcu?
Victoria sięgnęła pamięcią I przywołała znów słowo w słowo wypowiedź starego Ventrue:
- Rozprawiając o twym szlachetnym ojcu, Richardzie von Tier miałem na myśli wampirze pokrewieństwo z Democritusem, Pani. Twój stwórca zajmował się śledzeniem swojej linii krwi, aż w końcu dowiedział się za dużo i zapłacił za to najwyższą cenę. Ty natomiast w swojej bibliotece masz dowód, który potwierdza me słowa. Richard zostawił po sobie wiele tajemnic. Nie wiem, gdzie dokładnie powinniście szukać, Pani, ale myślę, że sama będziesz wiedzieć najlepiej.
- Oceniam z trzydziestodwu procentowym prawdopodobieństwem, że Richard von Tier współpracował z Holmscroftem. Jaki był cel tej współpracy można tylko zgadywać, bo bezpośredniego dowodu brak. Z drugiej strony za dużo jest przypadków w tej sprawie jest. Dlaczego Cleo zabrała z sobą tak bardzo istotny dla waszej sprawy obraz nie wiedząc co kryje się pod płótnem? Wiedziała, że nic nie znalazła w bibliotece i z taką świadomością wracała do Charleston... Logika podpowie mi, że Holmscroft musiał jakoś jej w tym pomóc no i oczywiście sam osobiście zgasił obraz, nawet jeśli nie wiedział co za nim jest, to wiedział, że jest bardzo cenny.
- Wiemy, że obraz jest dowodem przeciw Księciu Charleston, obnaża jego pochodzenie. Czy Helmscorft wypełniał tylko czyjąś wolę? Może to nawet próba zemsty zza grobu. Nie oszukujmy się, jesteśmy wystarczająco wiekowymi Kainitami, aby brać pod uwagę, że wypełnia się vendetta kogoś, kto być może od stuleci nie istnieje, a aktywują się jedynie narzucone kiedyś uwarunkowania. Chciałem jeszcze w tym miejscu nadmienić, że z opowieści jaką przedstawiliście mnie, przedstawiciele Klanu Giovanni rozmawiali o Arcanum w długą noc i chcieli spotkać się z Democritusem. Horacy zdaje się był tego świadkiem. I pozostaje jeszcze pytanie, czemu Goratrix pytał o Giovannich?
Brujah pokazał wszystkim znak jaki przyniosła do domu Furia:
- Zgadzam się z tobą Victorio, że faktycznie jest to pieczęć jednego z demonów. A dokładnie żeńskiego typu istoty, manifestującej się głównie jako uwodzicielska, nieziemska kobieca piękność, której bardzo trudno się oprzeć. I nawet Kainici czują podniecenie w jej obecności, a ich krew szepcze do nich pijaną, krwawą pieśń. Czytałem o tym Sukkubie, mając dostęp do książek zawierających informacje o tej Istocie. Pierwsze wzmianki pochodzą z czasów Pierwszego Miasta, gdyż legenda o niej związana jest z Przedpotopowcem Ventrów. Progenitor został przez nią zaatakowany, lecz nie udało się jej uwieść Ventrue. Mało tego, Przedpotopowiec zmusił ją Dominacją do posłuszeństwa. Druga wzmianka o niej jest zupełnie odmienna i wydaje mi się dziwna, gdyż związana jest z Malkavianami. Otóż jeden z nich, zapytany co mógłby powiedzieć o tej Democnicy odpowiedział:
- "Jest czystą esencją siebie. Niczym jedna samotna kropla krwi otoczona czterema starymi ścianami i patrząca w Otchłań poszukując w niej swych dawnych zapomnianych przez świat kochanków. Ciemność pierwszy raz jej odpowiedziała, gdy siedmiu umrzyków odtańczyło trzy razy szóstą część klucza, którego żaden z was nie jest w stanie zobaczyć."
- Nie ma żadnego imienia, czy nazwy. Przedepotopowiec Ventrue zapewne rozkazał jej podać swoje Prawdziwe Imię, które daje władzę nad istotą Demoniczną. Lecz nikt inny go nie zna.
- Symbol na plecach Primogena Ventrue bardzo często używany był przez Sukkuba do maskowania swojego prawdziwego ja, pokazując światu same zalety, ukrywając głęboko tym samym swoje wady. Rozumiem, że na Lasombra to mogło zadziałać tak, że będą widoczni w lustrach. Musi być on jednak wykonany na stałe, aby działał cały czas. Wiemy, że magicznym tatuowaniem zajmują się Tremere, Setyci, Assamici i Magowie. Dodam że w kulcie Gehenny jest Democritus i Regent Tremereów. Czarodzieje mogliby zrobić każdemu synowi Księcia odpowiedni tatuaż.
- No i muszę jeszcze nadmienić jak się informacje o Sukkubie mają się do tekstu przepowiedni, którą przywołałem siedemdziesiąt dwie minuty temu. Ta istota idealnie wpisuje się w manifestację Wyrma / Żmija. I wiemy do kogo prowadzą tunele pod miastem i skąd dziwna pieśń o której wspominał twój kreci pobratymiec Horacy.
Brujah przybliżył znów treść przepowiedni.
(Nie będę tu podawał całej treści i analizy przepowiedni. wszystko w poście 1198. Sukkub pasuje do niej jak ulał.)
Potem odchrząknął i dodał:
- W tej sytuacji sugeruję, żeby jak najszybciej odnaleźć brakujące kruki, które to zalecał odnaleźć czym prędzej Artahasis. Sądzę, że mój pradziad, dobrze zakamuflował coraxy, ale one w świetle tego co się dzieje w Zachodniej Virginii też nie są całkowicie bezpieczne. Jeśli możemy teraz działać razem, to jest to dobry moment, szczególnie jeśli Syn Tiamat wykonał swoje zadanie. - Wellington z szacunkiem skłonił się Assamicie.
Pozwoliłem sobie na to, żeby aura braciszka powodowała, że Brujah stał się nadzwyczaj empatyczny.
Post powstał przy wydatnej pomocy Lightstorma.