Ulice Ostrogaru, Chłopskie Korcze, 32 orakt - ran wieczór
Zmieszani nieoczekiwaną troską Murfona Surelici stanęli jak wryci w progu krawieckiej pracowni. Czas płynął nieubłaganie i nie stał w tym momencie po stronie Najwyższego z Bogów, przypominał o tym przedzierający się przez hałas miasta huk serca dzwonu.
- Proszę i zapraszam, woźnica ukłonił się do wielmożnych Panów w pas i ręką zdobioną białą rękawiczką zaprosił gestem do wnętrza powozu. Surelici wymienili spojrzenia, a miny mieli niezbyt zachwycone. Pojawienie się nieproszonego gościa krzyżowało ich plany, które dotyczyły osamotnionego Ketrasa.
- Chcemy jeszcze w jedno miejsce się udać przed dostojnym balem Pani, odezwał się śmiało Eszar. - Wszak zaskoczeni jesteśmy, że to już trzeba się na swawole udać. Uśmiechem dodał sobie animuszu.
Kobieta uśmiechnęła się i powabnie podciągnęła kieckę. Obnażyła długie piękne nogi wykonując kilka kroków w stronę zgrai wyznawców. Przemknęła obok brudnej kałuży nie brudząc spódnicy. Gdy była tuż obok puściła odzienie. Ten błogi widok na długo zapadnie w pamięci zgromadzonych mężczyzn. - Rozumiem, dlatego podwiozę gdzie trzeba i zaczekam. Powiedziała łagodnie, patrząc po oczach Surelitów, na koniec zatrzymała błyszczące oczęta, skupiając wzrok na oczach barda. - Gdzie zatem mości Pani chcecie nas zabrać?
Bard przełknął ślinę, czul jej lekko kwiatową woń perfum, która wgryzała się przyjemnym piżmem w nozdrza, jej piersi falowały z każdym ruchem pięknie wypełniając gorset. Ciężko było mu zebrać myśli, ale w końcu przemógł gdy usłyszał kolejne bicie dzwonu.
- Chcemy na piechotę przejść na targ aby niespodziankę Panu Skarbnikowi przynieść. Wypowiedział starannie i z gracją. Nie chcemy kłopotać, przeto zapewne więcej takich jak my na ucztę się wybiera, może inni dostojni państwo z powodu winni skorzystać. Pewny siebie bard ciągnął dalej aby tylko wyswobodzić się z nie wygodniej sytuacji ubezwłasnowolnienia Surelitów na czas podróży. Zauważył, że na słowa takich jak my, Milcar uśmiechnął się szyderczo, jednak powstrzymał wybuch śmiechu.
W końcu odezwał się Surelion, który przekalkulował sytuację. Kolejne chwile zwłoki, mogły nie pozwolić im na dostarczenie wiadomości na czas - Widzę, że nie mamy wyjścia, jednak zanim udamy się w uzgodnione miejsce, chcemy jeszcze odwiedzić plac targowy. Wszak nie przystoi iść z pustymi rękami.
Milcar, który poczuł się lepiej, żwawo minął niewiastę, odprowadzając jej dekolt oczami - Wsiadajmy zatem szkoda czasu.
Powóz ruszył bardzo szybko, przez okiennice widac było migające szybko uliczne latarnie. Kobieta wsiadła ostatnia, pozwalajac wszystkim Surelitom wygodnie rozsiaść się w wygodnych pryczach. - To dokładnie gdzie jedziemy? Zapytała.
- Plac targowy. Przekazała woźnicy.
Panowie, pójscie piechotą nic wam nie da. Wiecie, że nie zdążycie nadać wiadomości wybierając tą drogę. Jedyną możliwością na powiadomienie Ketrasa jest goniec, wiadomosć nadana prędko. Zatem uratownie go z tej stytuacji zmusza was do skorzystania z troski Skarbnika. Wyruszacie spod pracowni, jesteście w powozie.