PBF - Modre Dziedzictwo

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 25 stycznia 2018, 15:16

[center]PROLOG
Drecare: wieś Mądry Kam, 29 Łżykwiat (Aloqua), 360 rok Ery Silniri;
[/center]

[center]Obrazek[/center]
Jak tylko miesiąc łysym swym czerepem musnął czubki wysokich brzeźnic, wymknęła się Nętka z chaty babcinej. Dreszcz ją zara przeszedł, co nie dziwne przecie, bo najzimniejszą godzinę przed świtem wybrała. Dziewka jednak nie cofnęła się, czas mitrężąc, jeno marynuskę* głębiej na głowę naciągnęła i dzbanek w niezapominajki malowany, do serca przytuliła. Po czym ruszyła szparko wzdłuż strumienia. Wkrótce wieś za nią została: i srebrzące się, pochylone strzechy, i sady jasne, kwieciem wiosennym umajone, i bez przydrożny, pąkami nierozkwitłymi brzemienny. Wszyćko to tak dobrze znane, tak kochane i tak sercu bliskie, srebrzył teraz księżyc brzuchaty, nad polami się chylący. A blask jego prowadził młódkę, drożychą** grząską, przez poletka liche i łęgi zielone. Idąc za nim minęła brzeziniec niewielki i tę starą suśnię,*** co na wzgórzu wyrasta. Cicho było wokół, jeno śpiew rzeczułki towarzyszył młodce, gdy tak szła, krokiem prędkim, bo przed wschodem słońca zdążyć wszak musiała.

[center]Obrazek[/center]
Jakoż świt zorzył się już za nią, gasząc gwiazd rozedrgane roje, gdy Nętka zwolniła i zeszła z traktu. Tu bowiem, pośród chrap,**** zdrój srebrny spod ziemi tryskał. Uklękła przy nim dziewka, dzbanek błękitnie malowany obok na ziemi postawiła. I w te słowa się ozwała:

- Cny duchu strumienia, duchu strumienia, z pozdrowieniem Naji, Pani Zielonej, przychodzę do was, cobyśta mi wody swej użyczyli. Dobrej wody, czystej wody, co ziela moc wzmaga i wszelkie mroki precz odgania. Macie tu zapłątę, a bądźcie dla mnie szczodrzy.

Wyjęła zza pazuchy ciastko pszenne, co je sama z resztek mąki na przednówku upiekła i ostrożnie na brzegu je położyła. Za czym zaczerpnęła dobrej wody, czarodziejskiej wody co jej i księżyc wiosenny, pierwszą pełnią wezbrany, i zaklęcie stare mocy dodały.

Wyprostowała się i wstała. Daleko, przed nią jaśniało niebo, nadejście słoneczka pięknego zapowiadając. Niżej czerniała ściana Brodatej Puszczy, wciąż jeszcze w mroku umykającej nocy zatopiona. Mgły przesłaniały chałupy wsi samej. Wirując jakoby w tańcu, wzniosły się, ranek witając. Część ich rozścieliła rozścieliły na polach swe suknie siwe i srebrne. Uśmiechnęła się do nich Nętka i dzban ciężki podniosła. Już li miała do chaty wracać, gdy wtem usłyszała głosy jakoweś. Zmarszczyła brwi przeto, toż jeśli ją kto z magiczną wodą zobaczy, całe jej zaklęcie zda się na nic! Milcząca Woda miała moc wtedy jeno, gdy ją kto przed świtem z źródła zaczerpnął, po czym bez słowa, nie napotykając nikogo i przez nikogo nie będąc widzianym, do chiżyny***** wrócił. Och Najo, Najzieleńsza Pani - pomyślała Toże pewnikiem Vagar z Rodanem konie do wodopoju prowadzą. A może i Amasis jest z nimi. Niedobrze będzie jeśli mnie zooczą tutaj, wszak Sztuki nie znając, zechcą gadać ze mną... Rozejrzała się w popłochu, po czym szparko zbiegła w dół, ku rzeczce. Wiedziała wszakże, że w tym miejscu da się po kamieniach, na drugi brzeg przedostać. Tak też uczyniła, kryjąc się w rogoziu****** i zarościach leszczyny, co po drugiej stronie sielnie się zieleniły. A słysząc zbliżające się głosy, zasłoniła usta ręką, co by nagłym wybuchem śmiechu się nie zdradzić.

[center]Obrazek[/center]
Jednak ścieżką nie nadszedł ni Vagar płowowłosy ni roześmiany Rodan. Lecz cóż to? O Najo Najzieleńsza! Mgły rozstąpiły się, ukazując trzech mężów groźnych, w stal ciemną okutych. Radość młodki zara zmieniła się w przerażenie, gdy na ich piersiach i hełmach ujrzała znaki, co je tylko raz w życiu widziała: gdy na placu przed gontyną, w kurzawie wykreślił je Dereń stary, przestrzegając młodych przed Mocami Ciemności.

Na to wspomnienie zadrżała cała i mocniej dłoń do ust przycisnęła, tłumiąc nie śmiech, lecz krzyk. Gorze mi! - pomyślała z przestrachem. Toż to plugawi mroku słudzy!

Mężczyźni prowadzili konie, tak jak i oni straszne, żelazem otulone, o wejrzeniu krwawym, rzekłbyś, nie zwierzęcym wcale, lecz jakby assura przypominającym. Poili je tera w strumieniu, toń jego czystą mącąc. Nętka zamarła widząc, jak jeden z wierzchowców zbliża się do pozostawionego na brzegu ciasteczka ofiarnego. Ciężkie, rozszczepione kopyto zmiażdżyło dar dziewczyny, szczęściem wszakże żaden z wojów tego nie zoczył. Ten roślejszy odezwał się po chwili mową dziwaczną do swego towarzysza, ku wsi wskazując. A Nętce zdawało się, że od słów jego niebo pociemniało i mróz się rozszedł w jej kościach.

[center]Obrazek[/center]
Spoiler!
Znasz doskonale teren, wychowałaś się tu. Jeśli zechcesz zdołasz się przedostać do wsi, tak, by cię nikt nie zauważył. Bedziesz musiała iść po drugim brzegu rzeki, kryjąc się w zaroślach. Przemoczysz sobie pewnie odzienie, ale masz dużą szansę, że się uda.

Milcząca Woda - której właśnie masz cały dzbanek wspomaga moc naparów ziołowych, może być też wykorzystana do odpędzenia słabszych duchów lub oczyszczenia ze słabszych klątw.
Witam dzielną drużynę w kolejnej przygodzie do DrecarE! W przygodzie, której sielankowość skończyła się, zanim się zaczęła. No cóż, życie bywa okrutne, MG też bywają okrutni, a zwłaszcza ten tutaj. ;)

Na razie przytomna jest tylko Nętka i to ona ma wątpliwą przyjemność oglądania trzech wojowników, którzy odwiedzili Wasze strony. Reszta śpi smacznie w tym czasie w łóżkach i nie ma powodu, by się obudziła. Poczekajmy więc, na działania Czarownicy. Choć, jeśli nie uda jej się ostrzec wsi, prawdopodobnie nie obudzicie się już nigdy. /EVILS/
* marynuska - ciepła, haftowana chusta z frędzlami
** drożycha - szeroka, wyboista droga
*** suśnia - sosna
**** chrapy - zarośla, rosnące na miejscu podmokłym
***** chiżyna - chata
****** rogozie - sitowie
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

TatTvamAsi
Reactions:
Posty: 423
Rejestracja: 08 sierpnia 2015, 14:54
Been thanked: 3 times

Post autor: TatTvamAsi » 27 stycznia 2018, 13:03

[center]Drecare: wieś Mądry Kam, 29 Łżykwiat (Aloqua), 360 rok Ery Silniri;[/center]

Kobieta czuła jak jej ciało przebiegł zimny dreszcz a mięśnie napięły się z odczuwanego lęku. Dereń Stary ostrzegał ich wszystkich, ale nigdy nie spodziewała się, że zagrożenie znajdzie się tak blisko.

O Najo Najdroższa, moja Pani! Toćto jak dojdą do Mądrego Kamu, nie będziemy li mieć szans! Matko Nasza i opiekunko miłościwa, otocz nas swoją ochroną w tą złowróżbną chwilę, a niechaj cienie drzew i woale mgieł ukryją mnie przed wzrokiem oprawców! Dziewczyna zacisnęła mocno usta i wstrzymała oddech, aby choć najlżejsze tchnienie nie zwróciło uwagi sług ciemności. Jak najciszej odeszła od strumyka, kierując się sobie tylko znaną drogą ku wiosce. Czasu nie było wiele, a droga upstrzona dołami oraz miejscami o grząskim podłożu, toć młoda wiedźma postawiła malowany dzban w gęstwinie zarośli. Nim skierowała się na północ, ku niewielkiej, a przytulnej osadzie, która była domem dla niej samej i towarzyszy jej dziecięcych zabaw i młodzieńczych przygód, młódka zwróciła swe myśli ku małej, acz przebiegłej istocie lecącej nad nią wśród powykręcanych gałęzi sokory.

Iglicie, usłuchaj co ci rzeknę. Zawróć teraz, poleć nad strumyk gdzież okrutny wróg, narzędzie ciemnych sił poi swe konie. Obserwuj go z cienia i ciszy. Wróć do mnie za czas pewien, gdy rąbek słońca wzejdzie nad horyzont.

Dziewczyna odczuła, jak drobny chowaniec zwrócił na nią swą uwagę i przytaknął na jej słowa. Po chwili małe stworzenie zniknęło jej z oczu, zanurzając się w biel wznoszącej się nad ziemią mgły. Z oddali widać już było ciemne figury chałup Mądrego Kamu. Wiedźma przyspieszyła jeszcze kroku, modląc się w myślach i całym sercem, aby zdążyła powiadomić sołtysa nim okuci w ciężki pancerz wojownicy ciemności najadą na drogą jej mieścinę. Od celu oddzielał ją jeszcze nierówny, podmokły teren, gdzie miedzy wysoką trzciną i tatarakiem czerniały pozornie płytkie oka wód. Jednak dzięki sile i wrodzonej wytrzymałości, przynależnej każdemu członkowi jej rasy, Nętka wkrótce dotarła do niedużej osady. Mądry Kam dopieroż zaczął budzić się do nowego dnia i słychać było ledwie pojedyncze odgłosy, gdy ktoś wyszedł z chałupy nakarmić zwierzęta. Młoda wiedźma przyspieszyła kroku, biegnąc do obejścia sołtysa i jego ambitnego syna, Vagnara. Domostwo zdawało się jeszcze uśpione, jednak pod wpływem nagłego pukania, drzwi otworzył w końcu sam sołtys.
Zostawiam dzbanek z wodą w chaszczach i szybko pobierzam z powrotem do wioski. Staram się, aby mnie nie zauważono i nie usłyszano. Proszę też telepatycznie mojego chowańca, który mi towarzyszy, aby obserwował tych rycerzy ciemności, a później (za jakieś półgodziny może) przyleciał do mnie, do wioski. Sama zmierzam do obejścia sołtysa, aby poinformować go o zagrożeniu.
OD MG: Test Krycia się - sukces z dwoma przebiciami. Bez większego problemu dotrzesz do wsi niezauważona.
Ostatnio zmieniony 27 stycznia 2018, 16:57 przez TatTvamAsi, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 27 stycznia 2018, 16:56

[center]Mądry Kam, Dom Spotkań, 29 Łżykwiat (Aloqua), 360 rok Ery Silniri[/center]
[center]Obrazek[/center]
Vagar ziewnął i podrapał się po jasnej czuprynie, spoglądając pytającym wzrokiem na Rodana i Kallana, którzy wszakże nie wydawali się wiedzieć o wiele więcej i odpowiedzieli mu równie baranim wejrzeniem. Wszyscy trzej nie za bardzo pojmowali przeca, skąd ten pośpiech, z jakim ich obudzono, czemu kazano im się ubrać, obuć, broń przypasać, za czym pospieszać do Domu Spotkań. Uczynili jednak jak należało. Kazano im usiąść pod ścianą na ławie, to usiedli. Kazano im nie przeszkadzać, to zawarli gęby, oczyma ino po chałupie strzelając i nadstawiając uszu by pojąc, co się święci. Zastanawiali się bowiem, co na Bogów robią tutaj, bladym świtem ze Starszymi Wioski, gdy po prawdzie ani im ważności ani mądrości nie stało, by tu zasiadać mieli. Lepiej im było już chudobę na popas wypuścić, niż tak po próżnicy siedzieć. Wszak jednak musiało się coś stać złego, bo twarze wszystkich poważne były, a spojrzenia posępne.

Nętka siedziała tuż obok nich, trzymając oburącz kubek z ciepłym ziołowym wywarem, jaki od babki dostała (Cimność, ni Cimność - rzekła babka, widząc przemoczoną i zziębniętą wnuczkę - A jo ci na suchoty zachorować ni dom!). Amasis przycupnął gdzieś pod ławą, rad, że nikt nie zwraca na niego uwagi. Nikt bowiem kota tu, na spotkanie Starszyzny Wioskowej nie prosił. Felidae jednak nie mógł się oprzeć pokusie, by wrazić w cała sprawę swój centkowany ogon. Lubił wiedzieć, jak się rzeczy mają i wolał siedzieć tu, w centrum wydarzeń, niż zostać na zewnątrz z inszymi dudkami. Skrył się teraz po części za spódnicą Nętki i skrzywił z niesmakiem, ponieważ przemoczony materiał ostro woniał glonami i błockiem.

[center]Obrazek[/center]
- A więc przyszli... - rozpoczął Benan Łucznik skubiąc wąsa i spoglądając z powagą na pozostałych członków Starszyzny Wioskowej: Sołtysa Ragara, Derenia Ofiarnika i Jaznę Zielarkę i Munę, Węzeł Księżyca.

[center]Obrazek[/center]
- Ano przyszli - odrzekł mu Ragar spokojnie.

Benan zmiął w ustach przekleństwo i omal nie splunął na wypłowiałe deski podłogi. Powstrzymał się jednak w ostatniej chwili, snadź z uwagi na niewiasty.

[center]Obrazek[/center]
- Wieca przecie, czego szukają? - wtrącił się Dereń, choć zgoła niepotrzebnie, bo wszyscy pozostali kiwnęli jeno w milczeniu głowami, najwyraźniej znając odpowiedź na jego pytanie.

- Ano wiemy - powtórzył ze spokojem Ragar.

- Ja ni wiem, co wyśta tacy spokojni, Sołtysie! - huknął na to kapłan, najwyraźniej wyprowadzony z równowagi zachowaniem przywódcy wioski. - Wszak te przeklętniki, oby zczezły, ni po to tu jadą iżby chudobę kraść, czy dziewki bałamucić! Jeno by krew naszą przelać na tę ziemię świętą! I sami wiecie, że ni spoczną, póki ni znajdą tego, czego szukają...!

- Wim - uciął Sołtys. - Jako i wszyscy wimy. A takoż i nasi ojcowie i dziadowie widzieli, że dzień ten kiedyś nadejść musi. Kto chciał, mógł wszak odejść. Nikogośmy nie trzymali siłą. Samiście zostać chcieli, no toż macie...

[center]Obrazek[/center]
- Cichaja chopy! Widzę ja ich tera - szepnęła nagle Muna Węzeł Księżyca. Kobieta już od jakiegoś czasu nie brała udziału w toczącej się w chacie rozmowie, lecz trwała pochylona się nad trzymaną na kolanach miską z wodą. W niej to, zwyczajem swego ludu, poszukiwała magicznej wizji.

- Widzę ja ich... - powtórzyła ponownie - Tych trzech, co Nętka widziała to zwiadowcy jeno... Za nimi... Widzę... O Karadosie! Toż to...! Tak! Stało się tak jak przepowiedziała Raanya Wieszczka! Powstały Legiony z Pól Koszmarów! Są jeno o dwa stajania stąd i kroczą ku nam! Na ich czele... Bogowie, miejcie litość! Wiedzie ich czarownik na koniu jak Nawia czarnym, w asyście dwóch wojów Ciemności. Ino patrzeć jak tu bydą! Otoczyć wieś umyślają. Ni mysz się nie prześlizgnie ni jaskółka nie przeleci! Po tym nas wszystkich wymordować każą. Ręcami umrzyków! Gorze mi!

Odepchnęła gwałtownie misę z wodą, rozchlapując jej zawartość na surowe deski podłogi i ukryła twarz w dłoniach. Choć jej rysy, zwyczajem Vilena zachowały spokój, jednak Kallan widział pociemniałe nagle oczy babki, które zdradzały wielki smutek i wzburzenie. Jazna pospieszyła zaraz ku niej, podając jej jakiś napar.

- Zważcie jeno - ozwał się Benan. - iże z zachodu przyszli. Jak przebyli trakty przez straż patrolowane, licho raczy wiedzieć!

- A pomnij - rzekł Dereń ponuro. - Iże Drecare pakt hańbiący zawarło z plugawym Mrokiem. Pakt tajemny, do czego Orta Vitra, bezbożnicy plugawi, walnie przyczynili się. Nie iza nam u przeto w Imperium pomocy szukać. Bo tam sługów Ciemności jako robactwa pełno. I prędzej zdradą nam niż pomocą odpłacą!

- Mamy mało czasu - rzekł Benan z groźnym błyskiem w oku. Rodan znał to wejrzenie i wiedział, że nie wróżyło nic dobrego. - Toć od zawsze jasnym było, że kiedy powstaną zmarli z Pól Koszmarów gardło dać trza będzie. Wszak nie przyjdzie im z nami łacno!

- Ano - powiedział Ragar wstając i opierając dłoń na mieczu, który jako jedyny we wsi nosił, krom swego syna. Jego błękitne oczy pozostały spokojne. Nie dziwota jednak, bo krew Strażników w nim płynęła, a lud to twardy, śmierci się nie bojący. - Cała tera nadzieja nie w nas, jeno w młodzikach. Jeśli oni zawiodą, światło dziadów naszych zagaśnie na wieki.

Spojrzał na siedzącą pod ścianą młodzież, która słuchała tego wszystkiego z szeroko otwartymi gębusiami i wejrzeniem, co znamionało iż wżdy niewiele z tego co się dzieje, pojmują.

- Nie czas tera na pytania - uprzedził ich, choć Rodan i Kallan już zbierali się do tego, by coś rzec. - Wszyćko wam za chwilę wyjaśnim. Co ino wżdy wiedzieć musita, to tyle, iże na Mądry Kam koniec przyszedł. Wszakże mazać mi się tu nie ważcie, bo działać trzeba. A w was cała nasza nadzieja leży.

[center]Obrazek[/center]
- Z Muną zaklęcie spleciem i wieś mgłą gęstą otoczym - rzekłą Jazna. - Prześlizgną się nie zauważeni do Puszczy głębokiej. A tam niech ich już Java ma w opiece!

- Ano - kiwnął głową Sołtys - Śpieszmy zatem uczynić, co uczynione być musi. Prowadź, cny kapłanie!

Dereń wstał i nakazał innym, by poszli za nim. Wspólnie opuścili dom spotkań, formując niewielki orszak, przecięli błotnistą drożychę wioskową i dotarli przed stojący na skwerze, potężny menhir.

[center]Obrazek[/center]
Pozostali mieszkańcy obserwowali ich w ponurym milczeniu. Młodzi zauważyli wszakże, iż wszyscy, nawet niewiasty, sposobili się do walki, W zaciśniętych dłoniach chłopów z Mądrego Kamu ujrzeć można było cepy bojowe i włócznie. Tu i tam nad głowami łyskało ostrze postawionej na sztorc kosy. Zdawało się, iż wszyscy wiedzą, iż gotuje się sroga przeprawa. Kobiety jednak nie biadoliy jak to miały w zwyczaju, a mężowie miotali dookoła groźnym a posępnym wejrzeniem. Srodze się temu dziwili więc młodzi, tym bardziej wszakże, iż jeszcze przed chwilą słyszeli słowa wypowiedziane w Domu Spotkań. Słowa groźne i tajemnicze, a padające przecież ust ich bliskich: ojców i babek, prawiących nagle o sprawach, o których, zdało by się prostaczkowie nie mogli mieć pojęcia. Co się tu działo, na Bogów i czemuż tak straszne nieszczęście zawisło nad ich wsią rodzinną w ten piękny, wiosenny poranek?

[center]Obrazek[/center]
Spoiler!
Test Legend - zdany z jednym przebiciem.
Przypominasz sobie, że faktycznie, kilkanaście kilometrów stąd jest miejsce, o którym się mówi, że nawiedzają je złe duchy. Ponoć setki lat temu miała tam miejsce jakaś bitwa. Wszyscy uważają, że to miejsce jest przeklęte. W Astralu pokrywa je krwawa mgła, w której słychać wrzaski. Nigdy nie chciałeś sprawdzać, co je wydaje.
Spoiler!
Gdy wyjdziecie z Domu Spotkań wróci do Ciebie chowaniec. Powie Ci, że oprócz tych trzech wojowników, widział jeszcze oddział umarłych, poruszający się w stronę wsi. Było ich około setki. Na ich czele jechała jakaś postać odziana na czarno wraz w asyście dwóch innych wojów. Tamci trzej zaś, których miał obserwować, okrążyli wieś i obstawili drogę z drugiej strony.

Test Legend - nie zdany.
Pozostałe sprawy, o których mówią Starsi: imiona i nazwy które wymieniają, są dla Ciebie zupełną zagadką.
Spoiler!
Test Historii - nie zdany.
Wymienione przez starszych nazwy i imiona niewiele Ci mówią.

Test Legend - zdany z jednym przebiciem.
Przypominasz sobie, że faktycznie, kilkanaście kilometrów stąd jest miejsce, o którym się mówi, że nawiedzają je złe duchy. Ponoć setki lat temu miała tam miejsce jakaś bitwa. Wszyscy uważają, że to miejsce jest przeklęte.
Spoiler!
Test Historii - zdany z jednym przebiciem.
Starsi wsi wspomnieli w rozmowie Raanyę. O ile się nie mylisz była to sławna wieszczka Vilena, żyjąca w Pierwszej Erze. Nie masz pojęcia czemu miałaby dawać jakaś przepowiednię tak nieznaczącej wsi, jak Mądry Kam.
Wspomnieli także Legiony z Pól Koszmarów. Słyszałeś kiedyś o tym, że istotnie w okolicy w czasach Drugiej Ery miała miejsce jakaś bitwa z Siłami Ciemności. Nazwano ją Bitwą Koszmarów.
Spoiler!
Byłeś na dworze szlacheckim i wiesz, jaką siłą dysponuje ciężkozbrojny jeździec. Jesteś świadom, że wasza wioska nie będzie miała szans w starciu z tego rodzaju przeciwnikami. Nie macie nawet palisady ani muru obronnego.
Proszę o wczucie się w postacie. Pochodzicie ze społeczności, w której każdy zna swoje miejsce i nie przyjdzie Wam do głowy by przerywać Starszyźnie lub się z nimi nie zgadzać. W realiach wsi w Drecare synowie słuchają ojców a wnuki babek.
Macie okazję w czasie drogi do menhiru by porozmawiać szeptem, dzieląc się wrażeniami i informacjami.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 28 stycznia 2018, 08:41

[center]Obrazek[/center]
Co się tu działo??? nieco gorączkowo rozmyślał Vagar. Cała starszyzna wioski była poruszona, a nawet przerażona. Nawet mój ojciec odczuwał co najmniej niepokój ale go maskował. Pewnie by nie straszyć i tak mocno przerażonych mieszkańców wioski. Wszyscy sposobili się do walki, ale wobec wojów ciężkiej jazdy - jeźdźców jakowych w swoich szeregach wrogowie służący Ciemności mają, na nic to. Wioska nie miała nawet palisady.

Idąc cicho ku menhirowi rzekł szeptem ku Towarzyszom w tym Rodanowi i Kallanowi:

- Druhowie co o tym myślicie? Takiego poruszenia w wiosce dawno nie było, chyba nigdy. Życie położyć nam przyjdzie. Oby choć część naszych z dziećmi w puszczę uszła. Dobrze, że brat mój nie wrócił, ktosik z naszego rodu zostanie tedy, by pomstę wziąć. Ale i My tanio życia nie przedamy.


Zmierzając ku menhirowi młody Strażnik tarczę i miecz do walki przysposobił. Rzucał dyskretne i czujne spojrzenia na okolicę, czy aby wróg nie przysłał kolejnych zwiadowców, albo co gorsza sam w pełnej sile nie przybył.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 28 stycznia 2018, 14:45

Mądry Kam, 29 Łżykwiat (Aloqua)

Głęboko skonsternowany i na wskroś przelękniony, Kallan Pieśniarz Astralu nie odrzekł nic na wypowiedziane szeptem pytanie Vagara. Groza zawisła nad spokojną wioską, oplotła ją lepkimi mackami strachu i przeświadczenia o niechybnej zgubie. W wejrzeniach starszych ziomków, w ich mowie ciał i w grymasach młody Vilena dostrzegał rozpaczliwą determinację. I głęboki lęk.

Niechby ich studnie wyschły na zawsze, pomyślał śląc pod adresem strasznych najeźdźców wyszukane przekleństwo, zaraz pojął jednak ogrom bezsensu tego życzenia. Czciciele Ciemności i ich umarli słudzy nie potrzebowali wody, oni łaknęli gorącej krwi i ostatnich tchnień konających ofiar.

Wielki menhir rzucił cień na pozbawione emocji oblicze Kallana, a jego znajomy przecież widok sprawił, że ciałem Vileny wstrząsnął lodowaty dreszcz niepokoju.
Posłuszny słowom starszych, guślarz będzie skwapliwie słuchał i czynił, co mu każą.

zmarly
Reactions:
Posty: 239
Rejestracja: 10 maja 2015, 20:56

Post autor: zmarly » 29 stycznia 2018, 17:57

[center]Drecare: wieś Mądry Kam, 29 Łżykwiat (Aloqua), 360 rok Ery Silniri[/center]

[center]Obrazek[/center]

Amasis smacznie spał w upodobanej sobie wieży strażniczej, jak to miał w zwyczaju robić po udanym polowaniu, o czym świadczyły jeszcze gdzieniegdzie czerwone plamki na podłodze niedaleko posłania. Z jakiegoś powodu jednak zaczęły do niego docierać stłumione przez wiatr dźwięki krzątania się w obrębie całej wsi. Najpierw nadstawił jedno ucho, by się upewnić, że to nie jego wyobraźnia płata figle, następnie mając pewność niechętnie wstał i przeciągnął się ziewając przy tym przeciągle.

A żeby tak ich kiedyś pokarało za tak wczesny harmider! pomyślał sam do siebie schodząc zwinnie po następnych szczebelkach drewnianej konstrukcji. Musiało się stać coś ważnego, skoro tylko wszyscy kierowali się ku Domowi Spotkań. Oho, to musi być jednak coś interesującego!, pomyślał do siebie i unosząc z ciekawości ogon przyspieszył przez trawy. Nie lubił być widziany podczas swych wędrówek - zanadto cenił sobie prywatność, a niejeden ciekawski, który go śledził, skończył z zadrapaniami na całym ciele. Toteż po latach tresury miejscowych nikt się za nim nawet nie rozglądał.

W budynku zobaczył praktycznie same znajome twarze, wliczając w to cała starszyznę, co oznaczało iście ważką sprawę. Nie chcąc przeszkadzać - w końcu nikt go w sumie nie zapraszał do środka - mimo wszystko wiedział, iż nie może przepuścić takiej okazji. Zarzucił na siebie cienisty płaszcz, by przypadkiem nikt go nie chciał wyganiać na zewnątrz i zajął miejsce blisko Nętki, co dawało mu pewną gwarancję spokoju - jej suknia była dość obszerna i częściowo ułatwiała skrycie, choć jej woń pozostawiała wiele do życzenia. Komuś jednak przydałaby się kąpiel. I pomyśleć, że rzeka wcale niedaleko... Nie było to jednak na tyle wielkim problemem, toteż felidae skupił się na przemówieniu starszyzny, które to napawało go coraz większym niepokojem, choć jednocześnie wyrwało go z marazmu życia codziennego.

Puszcza głęboka? Brodata Puszcza? No to czeka nas nie lada wyprawa... Oczywiście wiedział, że Cień Księżyca poradzi sobie bez problemu, przecież jest bestią, a to bestie zabijają. I lepiej, żeby tamtejsze stwory miały się na baczności! Nie był jednak pewien wszystkich pozostałych młodzików z wioski, ale cóż, to się zobaczy. Kto wie, jeśli udostępnią mu miejsce do przenoszenia i spania w plecakach (a także prowiant w tychże - tu już miał upatrzony ulubiony cel - Rodana, który często za swoje opowieści dostawał najciekawsze rarytasy), to może, ale tylko MOŻE spojrzy na resztę przychylniejszym okiem i pomoże reszcie przetrwać trudy zbliżającej się wędrówki. Dopóki jednak nie wszystko było jeszcze jasne postanowił się zbytnio nie ujawniać i poczekać na rozwój sytuacji. Toteż czekał na to, co dalej rozkażą mądrzejsi od niego jednocześnie zastanawiając się, co będzie dalej. A myśli te napawały go coraz większym przerażeniem. Bądź co bądź ludzie, którzy go uratowali, dali mu schronienie i próbowali go wychować mieli dzisiejszego dnia pożegnać się z życiem, a on sam nie mógł nic zrobić, by im jakkolwiek pomóc. I ta właśnie frustracja napędzała w nim cichą chęć zemsty na kultystach Ciemności. To wtedy właśnie powziął, że zabije każde plugastwo postępujące za ich przewodnictwem. Zdał sobie też sprawę, że młodzi, którzy są ostatnią nadzieją na jakiekolwiek dziedzictwo Mądrego Kamu, musi otoczyć swoją opieką, jeśli wszyscy mają przetrwać. Wszak to jedyna więź, jaka mu niedługo pozostanie. Mimo to, w posępnym nastroju postanowił się jeszcze nie ujawniać zebranym czekając na rozwój wydarzeń.
Rzucam na siebie cienisty płaszcz i staram się go utrzymać na chwilę obecną

OD MG: Koszt Energii za utrzymanie zaklęcia, w czasie całej rozmowy: 1. Niemniej, gdy już wyjdziecie na drogę zaklęcie nie pomoże Ci ukryć się. Ono wspomaga krycie się w cieniach, ale w pełnym świetle dziennym wyglądasz jak koto otoczony obłączkiem cienia po prostu.
Amasis jest zaniepokojony wydarzeniami - w końcu wisi nad nim groźba utraty bezpiecznego schronienia i opieki bliskich mu osób. Masa wspomnień z dzieciństwa - tych bardziej i mniej przyjemnych sprawiała, że kociego bohatera stopniowo ogarniał coraz większy smutek i przerażenie. Jednocześnie jest strasznie ciekawy tego, co się zaraz wydarzy, a także nadchodzącej wędrówki.
---

If history is to change, let it change! If the world is to be destroyed, so be it! If my fate is to be destroyed... I must simply laugh.

TatTvamAsi
Reactions:
Posty: 423
Rejestracja: 08 sierpnia 2015, 14:54
Been thanked: 3 times

Post autor: TatTvamAsi » 29 stycznia 2018, 17:57

[center]Mądry Kam, 29 Łżykwiat (Aloqua), 360 rok Ery Silniri[/center]

[center]Obrazek[/center]

Młoda dziewczyna słuchała jak prawią starsi. Ręce trzymające babciny napar zaczynały drżeć, a z każdym słowem i nową wieścią temperatura pomieszczenia zdawała się gwałtownie spadać. Nętka odczuwała wtedy strach, obawę, że tych nielicznych, którzy jej pozostali zabierze okrutny los z wyroku, którego nie rozumiała i nie znała. Widziała jednak na twarzach starszyzny wyraz niewzruszonej determinacji, a nawet gawiedź na zewnątrz domu nie wykazywała ni krzty obawy przed zatrważającą armią wrogich sił. Toteż młódka powstrzymała swe emocje, gotowa zrobić wszystko co tylko może i co się da w tej mrocznej chwili.

Zdawało jej się wtedy, że jedyne co im pozostanie jako młodym, to wyruszyć ku Brodatej Puszczy, szukając schronienia wśród jej cieni. I choć ścisnęło jej się serce, a oczy zapiekły łzami na myśl o opuszczeniu ukochanej babki, dziewczyna za rozkazem sołtysa, podążyła wraz z innymi ku rzeźbionemu menhirowi. Idąc przy boku swych przyjaciół, odrzekła cicho Vagarowi:

- Oj matuszko, gdyby tylko wiedziała o czym mówiła babka moja i wasi ojcowie... Wim ja jednak, że wizja Muny była prawdziwa. Mój chowaniec ich obserwował i widział armię umarłych, którzy powstali. A prowadził ich mąż w czerni, na równie karnym koniu. Ależ czemuż spotyka Mądry Kam zagłada?
Ostatnio zmieniony 13 lutego 2018, 17:48 przez TatTvamAsi, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 29 stycznia 2018, 20:52

[center]Mądry Kam, 29 Łżykwiat (Aloqua)[/center]
Armia powstałych z grobu umarłych, wiedzionych przez męża w złowieszczej czerni!

Słowa czarownicy zapadły głęboko w umysł Vileny. Pociemniałe już wcześniej oczy guślarza przybrały barwę silnej szarości, zmętniały jeszcze bardziej. Sploty zielonkawych włosów zaczęły się poruszać w różnych kierunkach, zdradzając niecodzienne w przypadku Kallana poruszenie.

- Zatem bendziem wojować - wycedził przez zęby Vilena, zaskakując samego siebie odwagą, której istnienia nie podejrzewał, a która zrodziła się w chwili, gdy wzrok guślarza pobiegł ku wioskowemu cmentarzowi.

Zaciskając palce na solidnym kosturze z drzewa sakwakowego, Kallan zerknął ku członkom starszyzny, a potem obejrzał się na grupkę druhów.

- Uczynim, co mądrzy starsi uradzili, a potem w bój - dodał odzyskując powoli zwyczajny obojętny wyraz oblicza - Nie zatrzyma żadna bobrza tama fali naszego gniewu!
Mistrz Gry kazał grać postacie heroiczne, toteż od początku umiejętnie się wczuwam! Kallan zdenerwował się na myśl o tym,
że najeźdźcy mogą sprofanować grób jego zmarłego brata.

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 29 stycznia 2018, 21:44

[center]Drecare: wieś Mądry Kam, 29 Łżykwiat (Aloqua), 360 rok Ery Silniri[/center]

[center]Obrazek[/center]

Rodan został obudzony z słodkiego snu, lecz już po kilku minutach niewiele z niego pamiętał. Zerwał się na równe nogi i zaczął ubierać się poganiany przez ojca. Tym razem nie było czasu na zadawanie pytań, czy głupawe opowieści. Wyczuwał, że coś wisi w powietrzu, lecz nic co do tej pory miał okazję zobaczyć, nie pasowały do całego zamieszania. Gdy był gotowy, kazano mu iść do Domu Spotkań gdzie zbierali się wszyscy ze wsi. Wiedziony ciekawością, uczynił to bez mrugnięcia okiem.

Słuchając całej rozmowy nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że to wszystko dalej mu się śni, a piękny sen przekształcił się w jakiś koszmar. Co jakiś czas przecierał oczy, szczypiąc się w udo, aby upewnić się, że to czego jest świadkiem jest jawą, a nie snem.
Im dłużej słuchał, tym bardziej rosło jego przerażenie. Nie potrafił zaakceptować takiego biegu spraw, bo co jak co, ale wojacy z stal zakutą, byli ostatnią rzeczą o jakiej spodziewał się usłyszeć. Nie chciało mu się gwizdać, czy nucić piosenki. Wizja końca, skutecznie odebrała chęci do wesołego pląsania, zmieniając wszystko co radosne, w złość zmieszaną z goryczą i trwogą. Nawet mu słomka z ust wypadła, spadając na lutnię leżąca pod stopami.

Na wszystkie zbożowe placki, których nie zjadłem. Juchę tatka przelać chcą... Koniec domu mego zawiadamiają... Zło parszywe się zbudziło, psia jego mać. Niech im piszczałki grają w uszach nie dając spać! - zaklął w myślach, bo wiedział że niedobrze będzie się odezwać. Na szczęście narada trwałą krótko i Starsi ruszyli ku menhirowi, dając Rodanowi okazję, by pozbierał się do kupy i przemyślał nieco z tego, co usłyszał. Wtem przypomniało mu się, że nie wszystko, o czym mówili w Domu Spotkań było mu obce. Szepnął więc do swoich rówieśników, nie kryjąc dumy z posiadanej wiedzy:

- Wspomnieli Raanyę... O ile się nie mylę była to sławna wieszczka Vilena, żyjąca w Pierwszej Erze, czyli no wiecie... Będzie czterysta lat temu. Niestety niewiele więcej o niej wiem, ale to bardzo dziwaczna sprawa... Co nasz wspaniały Kam ma z nią wspólnego? Przecie tu nic wartościowego nie ma... - przerwał zastanawiając się, czy nie ma w okolicy jakiś ruin, czy innych pozostałości po starych czasach.

- Bardziej niepokoi mnie to co mówili o Legionie z Pól Koszmarów. Słyszałem od jednego z bardów, że w okolicy w czasach Drugiej Ery miała miejsce jakaś bitwa z Siłami Ciemności, którą nazwano ją Bitwą Koszmarów. Niech bogowie mają nas w swojej opiece... Trza będzie truposzy do grobu siłą wrzucać i jakie zjawy przepędzać.
Rodan wygląda dokładnie tak samo jak na obrazku. Ubrany w wioskowe ciuchy. Na głowie ma kapelusz z piórem czapli. Ma lekki mysi zarost, typowe chłopskie uczesanie, często w ustach trzyma trawkę lub słomkę którą żuje. Wasz kolega z dzieciństwa gra na lutni i śpiewa wesołe piosenki. Teraz jednak nie jest mu do śmiechu.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 30 stycznia 2018, 14:59

[center]Mądry Kam, 29 Łżykwiat (Aloqua), 360 rok Ery Silniri[/center]
Sędziwy Dereń klęknął przed wioskowym menhirem i szepty młodzików ścichły natychmiast, kieby urżnięte sierpem. Żądną miarą nie śmieliby bowiem zakłócać tej ważnej a zbożnej chwili. Kapłan mamrotał przez moment jakieś słowa niezrozumiałe, najpewniej jednak modlitwą będące. Za czym wstał z widocznym wysiłkiem i spojrzał na nich, swymi modrymi, jak niebo oczyma. Pozostali członkowie starszyzny stanęli dookoła głazu. Zapadła cisza.

[center]Obrazek[/center]

- Ano, mieliśta się tego wszyćkiego na Świto Wszyśckich Bogów* dowidzieć. Cobyśta naszą historyję i dzieje przodków naszych poznali. Bogowie wszakże umyślili inaczej. Przeto tera wom powim, to co widzieć musita, byśta pojęli, skąd pochodzicie i jaka krew w was płynie.

Zdumiona młodzież ni słowa nie rzekła, oczy jeno w kapłana wlepiając. Toż od zawsze im się zdawało, że życie ich proste żadnego sekretu nie kryje. O czym więc prawił starzec w ten tajemniczy sposób? Zarówno Rodan jak i Vagar spojrzeli pytająco na ojców swych, tamci jednak odpowiedzieli im wejrzeniem jasnym i skupionym, dając znać, że rzecz to niezmiernej wagi. Takoż i babka Nętki głową skinęła, wnuczce nakazując iżby słuchała uważnie, co siwy kapłan prawi. Muna złożyła jeno ręce, w sposób tajemny, co jednak Kallan w mig odczytał, miarkując, że oto wielką tajemnicę poznać mu przyjdzie. Jeno na kota nikt uwagi nie zwracał, Amasis jednak nie trapił się tym wcale. Był wszakże w sercu wydarzeń, co znammionało iż mu już ów sekret, co miał zaraz być wyjawion, nie umknie.
A Dereń Ofiarnik skrzyżował na piersiach dłonie i tak rzekł:

- Wieś nasza leży na ziemi, co ją ongi Olfen zajmował. Pirwsze państwo wzniesione przez Pradawnych, lud Callas, Vilena i Utra. Trwało ono wiele wieków, podziw budząc w sercach Gryfoni, elfów, krasnoludów i bezbożnych Orta Vitra, aż je na koniec armia Cimności w pył obróciła. Przeca nie wszyscy przepomnieli o przodkach swych. I tak my opowieść o nich z pokolenia na pokolenie przekazujemy. Bowim widzieć wam trza, iż wy, którzy tu stoicie, wszyscy z krwi Olfenu jesteście. No, może krom ciebie, Amasisie. Wszakże mniemam ja, iż serce twoje w tą ziemię wrosło. Przeto pojmiesz wagę spraw, o których prawię.

[center]Obrazek[/center]
- Pojmijta więc, iż jako i my, jesteście ostatnimi potomkami królestwa, co ongiś nie miało sobie równych wśród dzieł ludzi, Vilena czy Utra. Dawne kroniki powiadają, iż jeno Ellen-Ghar mógł równać się z Olfenem pod względem biegłości w sztukach wszelakich, uczoności i czystości obyczajów. My zaś, tu żyjący, ziem przodków nie opuściliśmy i nie przypomnieliśmy ich krwi przelanej. Jeno posłuszni przysiędze, którą oni złożyli, od wieków już wielkiego skarbu strzeżem. Skarb ów jest jednym z Trzech Gwiazd Olfenu, co to z nieba na ziemię upadły. A blask ich poprowadził trzy ludy: Vilena, Utra i Ludzi na miejsce, gdzie zbudowali miasto Nolgard. A działo się to wszystko w odmętach Czasu Przed Czasem, którego nawet Elfowie nie pamiętają. Przeca my pamiętamy i pamiętać będziemy, puki tchu nam w piersiach wystarczy.

- Słuchajta tera, bowiem powim wam o Trzech Gwiazdach. Były to trzy klejnoty, czarodziejskie wielce, których światło naszą dawną ojczyznę opromieniało. A pierwszy z nich był barwy złotej i zwano go Klejnotem Króla, co się w dawnej mowie, Listilrien wykłada jako: Orani Yaxar. A drugi był barwy czerwonej, niczym krew szczera, zwał się zaś Navr Yaxar, Klejnotem Miecza. Trzeciego zaś zwano Amalu Yaxar, Klejnotem Królowej. My zaś od wielu wieków zwiemy go Modrym Klenotem. Stąd też i nasza wieś nazwę swą przyjęła, bo wiedzieć wam trzeba iż zaprawdę nazywa się ona Modrym Kamem.

- Słuchajta jednak dalej, co wam rzekę. Klejnot Króla jaśniał w koronie panującego, chwałą go otaczając i serca jego poddanych od Skażenia Ciemnością chroniąc. Klejnot Miecza lśnił w rękojeści broni królewskiej, strach w sercach wrogów budząc. Klejnot Królowej zaś spoczywał w koronie Pani tych ziem, łagodnością i mądrością ją opromieniając. I stało się tak, iż gdy ponure armie plugawego Nilfgardu wkroczyły na nasze ziemie, król nasz ostatni, Darlimor Grzmotogłos z Ludu Callas poległ na polu walki. Klejnot w jego mieczu strzaskany został, a klejnot w koronie zaginął na wieki. Jeno Amalu Yaxar pozostał, a światło jego nadzieję wlało w serca przodków naszych, którym w ten ciężki czas żyć przyszło. Wszak mędrcy przepowiedzieli, że póki któraś z Gwiazd Olfenu blask swój zachowa, póty pamięć o dawnych dniach nie zginie! Jednak jeśli wszystkie one przez Cimność splugawione zostaną, wtedy zagłada dotknie wszystkich potomków Pierwszego Państwa, zarówno żywych, jak i umarłych. Tedy pradziadowie nasi umyślili ukryć ostatni klejnot w tym oto miejscu. Otulili go za pomocą potężnej Magii, splatając pieśni z mocą żywiołu Ziemi. A ich potomkowie przysięgli, iż po wsze czasy będą strzec klejnotu, w którym ostatnia iskra blasku Olfenu przetrwała.

Dereń przerwał na chwilę i uczynił kilka kroków, stając tuż przed słuchającymi go młodzikami. W jego oczach paliło się teraz jakoweś światło, które całej jego postaci godności i chwały dodało, lat jakby jednocześnie odejmując. Starzec zaś kolejno podchodził do wymienionych, kładąc im ręce na ramionach i mówiąc:

- Tak tedy ty, Rodanie, jesteś potomkiem Callvarana z ludu Callas, nadwornego kronikarza Olfenu. Ty zaś, Kallanie, jesteś potomkiem Salana Płomienia Rosy, Arcymistrza Magii z Noldarnu. zaś Nętko, jesteś córą rodu Darmy Zielonowłosej, Arcykapłanki Bogini Ziemi. Twój przodek zaś, Vagarze, przybył na nasze ziemię w ten mroczny czas, gdy przyszło mierzyć się z siłami Ciemności. A udowodniwszy, że jest prawego i mężnego serca, objął dowództwo nad Armią Olfenu w czasie ostatniej bitwy o Nolgard.

Tu Dereń pochylił się, spoglądając w zielone oczy Amasisa.

- Ty zaś, Amasisie, po prawdzie nie masz historii ni krwie cię nie wiążę z dziedzictwem naszym. Jeno widać Bogowie upatrzyli sobie, byś znalazł się tu z nami, w ten mroczny czas, gdy Legiony Ciemności znów powstały. Przeto mając na względzie wolę Niebios i to, iżeś na tej ziemi wyrósł i tobie tą tajemnicę powierzyć pragniemy.
Kapłan skinłą głową i cofnął się, ku menhirowi. Miejsce jego zaś zajął sołtys Rogar.

[center]Obrazek[/center]
- Słuchajta młodzi - ozwał się. - Czasu mamy mało. Gdy my tu prawim, wróg ni próżnuje. Słudzy Cimności chcą wieś otoczyć, odwrót nam odciąć. Za wiela ich, byśmy wszyscy umknąć mogli. Dopadną nas i co do nogi wybiją. Przeto ni. Ni będziem uchodzić przed nimi, jako gęsi zlęknione, jeno staniem bez strachu do walki, na tej ziemi, na której i nasi przodkowie stawali. Wy jednak musita odejść, Gwiazdę Olfenu stąd unosząc. Ni może ona bowiem wpaść w łapy pachołków Mroku. W was nasza ostatnia nadzieja, boście z nas wszystkich najmłodsi i najzręczniejsi. Przekradnieta się przeto za linię wroga, do Brodatej Puszczy. A później pójdzieta dalej, na zachód, do Narna Illiana. Żyją tam jeszcze elfowie i krasnoludy, potomkowie Ellen-Gharu starożytnego. Oni pamiętają o dawnych dziejach i nie odmówią wam schronienia. A może i co mądrego doradzą. Tam i wy i klejnot będziecie bezpieczni. Iść zaś do Drecare, to śmierć pewna! Pamitajta bowim, cośmy rzekli wprzóda. W imperium Słudzy Ciemności się kryją, co by was migiem wyśledzili i wymordowali. Pomnijcie, jesteśta ostatnimi z naszej krwi. I w was jeno Olfen żyje. Idźta przeto do elfów z Narna Illiana, oni wam dadzą posłuchanie.

- Czas już - ozwał się Dereń, kładąc delikatnie rękę na ramieniu Rogara. Na ten znak sołtys umilkł i ku menhirowi się zwrócił. Wysoki kamień otaczało czworo Starszych, którzy w prostej linii byli potomkami Olfenu: Benan Łucznik, Jazna Zielarka, Dereń Ofiarnik i Muna Węzeł Księżyca. Na znak dany przez kapłana, cała czwórka postąpiła krok, dotykając dłońmi czarodziejskiego kamienia. Po chwili poczęli nucić pieśń dziwną, bez słów, a menhir rozjarzył się błękitnym światłem. Młodzi patrzyli w milczeniu, a blask ten czarodziejski zdawał się oplatać dłonie ich bliskich, wypełniać ich oczy jakąś pradawną a potężną mocą i mądrością. Nętka poczuła, że od tego wszystkiego wilgotnieją jej oczy. Rodana i Kallana cośik ścisnęło w gardle i nawet Vagar poczuł wzruszenie w sercu. Nagle Benan powiedział kilka słów niezrozumiałych i wtem, o Bogowie! Huk się ozwał potężny, jak grom z jasnego nieba! A kamień pradawny pękł na cztery części. Wszak widać Starsi oczekiwali tego, bo cofnęli się szybko, by spadające odłamki nie uraziły ich.

[center]Obrazek[/center]

Na skwerze, wśród skalnego pyłu pozostała tylko dolna część menhiru. A gdy kurz opadł mieszkańcy wioski ujrzeli leżący na niej błękitny klejnot, przecudnej urody. Zara też westchnienie wyrwało się ze wszystkich piersi, bo blask kamienia zdał się rozpacz wszelką uśmierzać i lęk precz odganiać.

[center]Obrazek[/center]
Dereń zbliżył się do klejnotu i wziął go ostrożnie w obie ręce. Za czym podszedł do Rodana i podał mu go, mówiąc:

- Rodanie, Królowa Olfenu tak jak i przodkowie twoi, z ludu Callas pochodziła. Przeto godzi się, byś ty strzegł klejnotu, chłopcze. Vagarze, pamiętaj o dawnej przysiędze i bądź dla pozostałych mieczem i tarczą. Wy zaś Nętko i Kallanie wspierajta druchów swą mądrością. Amasis zaś stanie się waszymi oczyma w Świecie Snów, aby i stamtąd nieszczęście jakieś was nie dosięgło.

- Gotujta się, gdy tylko mgły Modry Kam otoczą, czas wam będzie wyruszać w drogę! - odezwał się Rogar. I choć mówił spokojnie, przeto Vagar poznał od razu, iż ojciec także kryje wzruszenie. - Białki przygotowały wam strawę i odzienie na drogę... Strzeżta klejnotu i nie przepomnijta o nas...
Klejnot do rąk otrzymuje Rodan. Wypadało by, byście teraz rzekli coś odpowiedniego, bowiem oczy całej wsi na was się skierowały.
* Co roku na Święto Wszystkich Bogów w waszej wsi celebruje się wejście w dorosłość młodych. W tym roku miała być wasza kolej.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 30 stycznia 2018, 21:22

[center]Mądry Kam, 29 Łżykwiat (Aloqua)[/center]
Dereń Ofiarnik przemawiał, a Kallan Pieśniarz Astralu spoglądał na niego coraz bardziej osłupiałym wzrokiem, nie potrafiąc uwierzyć w słowa starca.

Krew Olfenu, Trzy Gwiazdy, ostatni król z ludu Callas. Vilena począł mrugać rozpaczliwie oczami, a jego ruchliwe włosy posplatały się odruchowo ze sobą na podobieństwo kłębowiska wodnych węży. Opowieść Derenia jawiła się guślarzowi nieprawdopodobną fantazją, piękną bajdą mogącą przyprawić Rodana o atak szaleńczej zazdrości. Lecz posępne oblicza ziomków jawnie dowodziły tego, że Dereń nie kłamie - a zresztą, czemu miałby coś takiego w ogóle uczynić?

Potomek Salana Płomienia Rosy, Arcymistrza Magii z Noldarnu. Vilena z natury swej byli istotami biegłymi w ukrywaniu emocji, epatującymi nieludzkim opanowaniem. Młody guślarz przyniósł tym samym spory wstyd swym rodzicielom, rozdziawiając szeroko usta i wydając z siebie dźwięki przypominające płytkie stękanie. Jego zaciśnięte na kosturze palce dosłownie zbielały, a stopy zaczęły poruszać się rytmicznie w mimowolnym przejawie niecodziennej ekscytacji.

Sołtys Rogan zajął miejsce kapłana prawiąc o wędrówce przez Brodatą Puszczę do jakiegoś tajemniczego miejsca zwanego Narna Illiana. Kallan nie miał pojęcia, czy ta cała Narna była przysiółkiem Utrowej Suśni czy inną osadą na skraju prastarej kniei, nie zwykł bowiem oddalać się od Kamu i niewiele uwagi przykładał do geografii dalekich krain. Zresztą nawet wiedząc, czym owa Narna Illiana była Vilena w mig by o niej zapomniał, bo do jego umysłu zaczął docierać prawdziwy sens poleceń wydanych przez przywódcę starszyzny.

Dopadną nas i co do nogi wybiją. Przeto ni. Ni będziem uchodzić przed nimi, jako gęsi zlęknione, jeno staniem bez strachu do walki.

Kallan przekręcił gwałtownie głowę w bok, jego szyjne kręgi trzasnęły przy tym głośno, choć nikt nie zwrócił na ten dźwięk uwagi. Pociemniałe do barwy nocnego nieba oczy guślarza wbiły się w postacie ojca i matki oraz stojącego za nimi brata, przeskoczyły na czcigodną babkę. Jego najbliżsi zamierzali tej nocy umrzeć, ogarnięci fatalistycznym przekonaniem o potrzebie ratowania najmłodszych członków społeczności! Kallan otworzył bezsilnie usta, ale ściśnięte żelaznymi cęgami gardło nie przepuściło przez tchawicę najmniejszego dźwięku.

W tej samej chwili czwórka starszych jęła odprawiać niezwykły ceremoniał. Zapatrzony mokrymi oczami w Munę, Kallan jęknął cicho, kiedy menhir rozjarzył się błękitną poświatą, a potem pękł ukazując wszystkim wieśniakom błękitny klejnot.

- Strzeżta klejnotu i nie przepomnijta o nas... - powiedział sołtys wręczywszy Rodanowi bezcenny kamień. W nocnym powietrzu nad Kamem zawisła pełna napięcia cisza, przesycona dziwną aurą namacalnego żalu za przekreślonym życiem, pogodzenia z nieuchronną śmiercią i heroicznej determinacji. Pięciu najmłodszych spadkobierców prastarej tajemnicy milczało dłuższą chwilę, uginając się pod ciężarem wyczekujących spojrzeń ziomków.

Kallan wiedział, że z racji swego urodzenia i wioskowego statusu Vagar winien był odpowiedzieć pierwszy, co najwyżej oddając głos zwinnemu w języku Rodanowi. Kiedy jednak syn sołtysa pozostał niemy z dobytym do połowy mieczem, a bard zastygł w bezruchu zapatrzony w blask Gwiazdy Olfenu, potomek Salana Płomienia Rosy poczuł, że to na niego spadła odpowiedzialność za pożegnalną mowę.

- Czcigodni starsi, umiłowani kumowie - wykrztusił przez ściśnięte wzruszeniem gardło - Niechbym pierwiej wysechł na wiór niźli was zawiódł, przysięgam na wszystko, co woda omywa. Serce krwawi na myśl o rozłące, ale nie pozwolimy, by wasza ofiara wsiąknęła w piasek... bogowie jedni wiedzą, czemu zażądano od was takiej ceny, czcigodni, umiłowani... ale uratujemy waszą pamięć.

Vilena zamilkł na chwilę, a jego ciało drżało targane wielkimi emocjami.

- Czasu tak mało, wszelako nie lza odejść bez pożegnania... czcigodny ojcze, matko, bracie, pomódlmy się pod posągiem Karadosa choć krótką chwilę, bym mógł na zawsze zachować w myślach nasze rozstanie...
Pożegnanie z rodziną to bardzo ciężka chwila dla Kallasa, wspólna modlitwa w świątyni zajmie krótką chwilę, a przynajmniej odrobinę ukoi rozdarte serce guślarza.
(Mam nadzieję, że wyczulony na punkcie wczuwania się w rolę Mistrz Gry tego akapitu nie doczyta - rola rolą, dodatkowych PD nie odmówię, ale stawiam w tej sesji na powergaming i chcę sobie zaklepać błogosławieństwo Karadosa, bo ten krytyczny sukces w teście na 100% niebawem się przyda)!

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 31 stycznia 2018, 12:03

[center]Mądry Kam, 29 Łżykwiat (Aloqua)[/center]

Rodan słuchał z uwagą nie tracąc skupienia na żadnym słowie jakie zostało wypowiedziane. A im więcej przekazywano, tym bardziej oczy robiły się wielkie i szkliste. Rzecz niezwyczajna, lecz nie był w stanie wydusić słowa, czy nawet zanucić czegoś pod nosem. To co usłyszał o swoich przodkach było nieprawdopodobne, ale nie miał ani jednego powodu, by nie wierzyć staremu kapłanowi. Lud Callas! Przecie Olfen wznieśli bardowie, którzy śpiewem budowle tworzyli i kształtowali świat. To to... to znaczy, że ma krew jest czystsza, niż tych Hei'llers, co ze wzgórz pochodzą - porwane myśli tłukły się w głowie, nie obejmując w pełni zawiłości całej historii i jej konotacji. Dla Rodana jednak świat zmienił swe oblicze na zawsze. Nic nie było pewne, a każdy następny dzień krył nowe możliwości. Nie ma przypadków pod żadnym niebem, ani w głębinach, ani na wysokościach - pomyślał zdając sobie sprawę, że to dopiero początek.

Wtem ujrzał klejnot, którego sam widok w mig uspokoił skołatane serce i wypełnił je spokojem. Otrzeźwił również pracujący na maksymalnych obrotach umysł, analizujący nową wiedzę. Wtem padły słowa:

- Rodanie, Królowa Olfenu tak jak i przodkowie twoi, z ludu Callas pochodziła. Przeto godzi się, byś ty strzegł klejnotu, chłopcze.

Młody bard wyglądał jakby piorun w niego strzelił, a po słowach Derenia podskoczył z wrażenia, że aż kapelusz spadł mu z głowy. Wziął do ręki kamień i od razu poczuł jego moc, która całkiem opanowała emocje chłopaka.

- Ja oczywiście uczynię wszystko, co tylko każecie i jestem dumny z tego, że urodziłem się tutaj, w Mądrym Kamie, naszej kochanej wsi - wypalił, że łzami w oczach. - Ojcze, tak bardzo cię kocham i tak żal mi was zostawiać... Ale wszak nic nie trwa wiecznie i jako młody grajek wiem, że jedynie nasze czyny są warte wspominania. Czas się pożegnać na zawsze i nie pozwolić, by pamięć o Olfenie przepadła. Będę miał was w sercu i niejeden usłyszy o naszej historii...
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

zmarly
Reactions:
Posty: 239
Rejestracja: 10 maja 2015, 20:56

Post autor: zmarly » 01 lutego 2018, 14:54

[center]Mądry Kam, 29 Łżykwiat (Aloqua), 360 rok Ery Silniri[/center]


- ...przeto mając na względzie wolę Niebios i to, iżeś na tej ziemi wyrósł i tobie tą tajemnicę powierzyć pragniemy.

Amasis słysząc wypowiedź kapłana czuł, jak łzy same zaczynają napływać mu ku ślepiom. Nie wiedział nawet, co powiedzieć. Gardło miał ściśnięte. Z jednej strony z wdzięczności za tak wielkie zaufanie, z drugiej - coraz bardziej uświadamiał sobie, że Mądry, a właściwie Modry Kam niedługo zostanie wymazany z powierzchni ziemi wraz ze wszystkimi, którzy w ciągu krótkiego życia kota okazali mu bliskość. Nauczyli go tak wielu rzeczy, że nie wiedział, jak ma się odwdzięczyć. W związku z tym powziął, iż właściwie jest tylko jedna rzecz, którą może zrobić.

Podniósł zatem swój szary łepek ku górze, opuścił ogon w geście szacunku i rzekł:

- Ja również was nie zapomnę, kochani. Za to wszystko, co bezinteresownie od was otrzymałem, nigdy się nie wypłacę. Ale wiem jedno - ta młodzież tu obecna, z którą dorastałem, będzie jedyną historią waszych rodów. Miejcie moje słowo, że pókim żyw, a serce me bije, nie pozwolę tej historii zginąć, choćby za cenę własnego światła!

Rzekłszy to opuścił głowę i korzystając z zasłony kaptura w płaszczu cieszył się, że nikt nie widzi kocich łez. Od czasu do czasu co wprawniejsze oko mogło zauważyć delikatne spazmy młodego felidae.
---

If history is to change, let it change! If the world is to be destroyed, so be it! If my fate is to be destroyed... I must simply laugh.

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 01 lutego 2018, 15:16

[center]Mądry Kam, 29 Łżykwiat (Aloqua), 360 rok Ery Silniri[/center]

[center]Podkład: The Dark Night of The Soul[/center]
[center]Obrazek[/center]
Wyruszyli, gdy tylko zasłona mgieł wzniosła się wokół chałup wioskowych. Świtem bladym, nie odprowadzani przez nikogo, by nikt z tych, co zostają, nie zdradził kierunku, w jakim udał się Klejnot. Szli gęsiego, wąską, ledwo wydeptaną ścieżyną, oglądając się co chwila za siebie, by jeszcze ten ostatni raz spojrzeć na chaty rodzinnej wsi.

[center]Coraz dalej i dalej
I sad czerniejący,
I ostre kolce przydrożnego głogu,
I dach słomiany, złotogłowy
I matka -
Stojąca jak posąg, na progu...
[/center]
Coraz dalej i dalej... Świetliste mgieł opary zmieniły ich sylwetki w widma, poruszające się w niemal absolutnej ciszy. Ni Nętka ni Rodan nie starali się nawet ukryć łez gorących, spływających im po policzkach. Oczy Kallana pozostawały ciemne, niczym woda w zomyłkach,* a ogon Amasisa wlókł się smętnie za kotem, zmierzwiony i przesiąknięty rosą. Jedynie Vagar idąc mamrotał przekleństwa pod adresem kultystów Ciemności, obiecując im zemstę ze swojej ręki. Jego rosła sylwetka prezentowała się okazale w kolczudze, którą zakładał dotąd jedynie na dworze szlacheckim. Na plecach niósł wspaniała tarczę runiczną, darowaną mu przez ojca. W inny czas, dar ten uradowałby pewnikiem serce młodziana. Teraz jednak ciążył mu okrutnie, wiedział bowiem, iż ani tego, kto ją mu darował, ani matki nie zobaczy już wśród żywych.

[center]Obrazek[/center]
Spoiler!
Wspomniana tarcza, to oczywiście tarcza runiczna, którą masz wpisaną w ekwipunku.

Ojciec na odchodnym darował Ci także rękojeść miecza, bez ostrza. Na głowni wykonany jest lekko zatarty rysunek dzika. Ojciec powiedział Ci, że to jest Wasz miecz rodowy, którym walczył wasz przodek pod Noldarnem. Z czasem jednak jego ostrze pod wpływem kolejnych lat i ostrzenia stawało się coraz cieńsze, aż w końcu się złamało. Jak dotąd ojciec nie znalazł sposobności by je naprawić, ale polecił Ci, byś o nią zadbał i by ten prastary miecz raz jeszcze mógł zaśpiewać w twojej dłoni.
(Aby naprawić taki miecz będziesz potrzebował Kowala Magii i sporej ilości pieniędzy).
Takoż Rodan nałożył zbroję skórzaną, w której nie czuł się jednak jeszcze do końca swobodnie. Matka jednak upierała się by ją włożył (A bo to wiadoma, jakie stwory w puszcze siedzą?). Przez plecy przewiesił łuk jesionowy, przy boku zaś miał miecz prawdziwy, darem od ojca będący. Na ramieniu zaś niósł torbę czarodziejską, którą mu Dereń ofiarował. W niej to Gwiazda Olfenu się znajdowała. Torba to zaiste była dziwaczna, ślepiami rozjarzonymi błyskająca. Jednak pouczył młodzieńca kapłan leciwy, iż potrafi ona ukryć to, co się w niej znajduje, przed tymi którzy posługują się Magią. A poza tym pozwala jeno tym się otworzyć, którzy wywodzą się z krwie Olfenu.

[center]Obrazek[/center]
Spoiler!
Oprócz torby, która do pewnego stopnia wygłusza aurę magiczną artefaktu, utrudniając jego znalezienie (jak ci wyjaśnił Dereń, efekt ten nie będzie działał na bliski zasięg, ale na daleki uniemożliwi namierzenie Was), otrzymałeś jeszcze jeden dar. Ojciec wręczył ci plik kart pergaminowych, w skórzanej tece. Są to pozostałości kronik Olfenu, zawierające istotne dane historyczne. A także zapiski dokumentujące losy każdego z rodów, które żyły w Modrym Kamie po upadku Nilfgardu. Z punktu widzenia historii są to bezcenne artefakty i ojciec kazał Ci obiecać, że będziesz o nie dbał tak samo, jak o kamień. Zapiski te dokumentują wasze pochodzenie. Przestudiowanie ich zapewnia +K2 punkty do umiejętności Historia.

[center]Obrazek[/center]
Poza tym otrzymałeś skarb rodzinny jakim jest sześć strun, które ponoć pozostały po harfie twojego wielkiego przodka. Struny są magiczne, jednak od wieków nikt nie używał ich i nikt nie pamięta już, jak działają.
(Aby wprawić je w jakiś instrument potrzebował będziesz Kowala Magii i sporej ilości pieniędzy)
Kallan także szedł torbą uzdrowiciela objuczony, z której wystawała dość pokaźnych rozmiarów księga. Młody guślarz wspierał się na sękatym kiju, jakby mu lat przybyło, ciężko mu bowiem przyszło rodzonych swych opuszczać. Serce Vilena koiły jednak wspomnienia wspólnej z bliskimi modlitwy. Wierzył gorąco, iż Karados ochroni ich dusze przed zgubnym skutkiem Ciemności, Velises zaś ku Veli** bezpiecznie je przeprowadzi.
Spoiler!
Masz aktualne błogosławieństwo Karadosa.

Otrzymałeś od swej babki Grimoire rodzinny, zwany Błękitną Ropuchą. Napisał go twój pra pra dziad. Babka pouczyła Cię co do tego, co znajduje się w księdze i jak się z nią obchodzić. Jest to zapis wiedzy magicznej z pięciu pokoleń w waszej rodzinie. Ponoć znajdują się w nim jeszcze strzępki wiedzy, spisane ongiś z notatek, które pozostały po twym wielkim przodku, Arcymagu Nilfgardu.

[center]Obrazek[/center]
[center]Grimoire Błękitna Ropucha[/center]
[center]Zapisane Czary:[/center]
W grimoirze znajdują się te czary Elementalizmu i Księżycowych Uroków, które znasz, a ponadto:
Księżycowe Uroki:
- Łyk Księżyca (P. I);
- Oślepienie (P. I);
- Błękitny Ogień (P. II);
- Rozmycie Obecności (P. II)
Runy:
- Pieczęć Zasłony (P. I);
- Srebrny Run Snów (P. I);
- Klucz Astralny (P .II)

[center]Sekrety:[/center]
1. Informacje pozwalające nauczyć się Szkoły Czarostwa: Runy - na poziom I i II.
2. Unikalna mieszanka roślinna, składająca się z: bagna, tataraku, kory wierzby i werbeny. Jej wykorzystanie pozwala dodać +10 do testu związanych z wykonaniem Zmawiania Pogody, jeśli tylko rytuał ma na celu sprowadzenie deszczu, burzy czy mgły.
3. Informacje pozwalające podnieść umiejętność Teoria Magii o K2 punkty.

[center]Duch-Strażnik:[/center]
Odyn, pojawiający się w formie niebieskiej ropuchy. Posiada on następujące moce:
- Chroni grimoire przed przemoczeniem, a także przed ogniem.
- Zapewnia właścicielowi premię +1 do P. Mi. Wody.
- Może zostać wezwany w czasie pełni księżyca. Posiada wiedzę, o sprawach, które się dzieją w wodzie. Potrafi także wyprodukować jedną dawkę magicznej, astralnej trucizny.
Nętka szlochając tuliła do siebie torbę uzdrowicielską, przez babcię jej darowaną. Torba, wypchana najróżniejszymi ziołami, pachniała tak samo jak dłonie babci. Tak samo jak wnętrze ich niewielkiej chaty. I Nętce czasami zdawało się, że jeśli zamknie oczy i mocno odetchnie wonią werbeny, żywnika i bylicy, to obudzi się zaraz we własnym łóżku, a wszystko, co się stało okażę się jeno marą senną i pryśnie zaraz w świetle poranka.

[center]Obrazek[/center]
Spoiler!
Otrzymane od babci utensylia uzdrowicielskie, pozwolą Ci dodać +5 do każdego testu Medycyny Ezoterycznej. Ponadto dostałaś trochę przebudzonych ziół:
Babka x 3, Bylica x 3, Czarny Bez x 3 Rozmaryn x 2, Werbena x 2.

W torbie znajduje się także wasz rodzinny skarb: Ziemia z sanktuarium Naji w Olfenie. Jest ona zamknięta w skrzynce, zabezpieczonej runicznym zaklęciem (tylko ktoś z twego rodu może ją otworzyć). Ziemia ta, dodana do naparu z leczniczych ziół (babki, żywnika etc.) zwiększa uzdrawianie o K10 + 3. Leczy magiczne rany, złamania, toksyny. Czas leczenia zależny jest od tego, jak poważnie ranny jest pacjent. Rany cięte leczy w czasie do godziny, złamania od godziny do trzech etc.
W skrzyni są już tylko 3 dawki ziemi.

[center]Obrazek[/center]
Amasis szedł przodem rozglądając się pilnie w poszukiwaniu zagrożenia. Wysokie trawy niemal całkowicie kryły postać Felidae, która ukazywała się tylko, gdy zielonooki zwiadowca przecinał ścieżynkę. A jednak nawet on nie mógł się oprzeć pokusie i co jakiś czas rzucał spojrzenie przez ramię, starając się jeszcze choć przez chwilę zachować obraz miejsce, w którym się wychował i w którym przyjęto go przecie tak serdecznie.
Spoiler!
Na odchodnym porozmawia z tobą Dereń. Powie Ci, że nie ma komu przekazać skarbu, który od wieków w jego rodzinie był przechowywany. Z tego co wiesz, kapłan miał kiedyś syna, ale zginął on zanim jeszcze sam trafiłeś do wsi. Sądzisz jednak, że gdyby żył, byłby w wieku Rodana.

Skarbem tym jest amulet, będący tak naprawdę nasionkiem. Dereń powie Ci, iż jest to nasionko czarodziejskiego drzewa: Dziwiązu, który rośnie zarówno w świecie materii jak i ducha. Drzewa takie rosły ongiś w Olfenie, ale Słudzy Ciemności kazali wszystkie ściąć i spalić. Dziwiąz chroni teren pod swymi gałęziami przed wszystkimi złymi duchami i astralnymi emanacjami ciemności. Wspomaga także przyjazne duchy w podróżowaniu między światami. Aby drzewo wyrosło należy je zasiać w świecie Astralnym. Niestety ród Derenia stracił zdolność wkraczania na tą płaszczyznę wieki temu, stąd też nie był on w stanie sam zasiać drzewa. Wręczył je jednak tobie, prosząc byś go strzegł i zasadził kiedyś w miejscu, które zechcecie nazwać domem.

[center]Obrazek[/center]
Nasionko na razie można nosić jako amulet. Zapewnia on następujące premie:
+1 do Mi. Ducha, +3 Energii, +1 Pancerza Eterycznego.
Szli w milczeniu, bowiem i czas groźny, i nastroje nie czyniły serc lżejszymi, ni językom obrotności nie dodawały. Szli unosząc ze sobą nie tylko Gwiazdę Olfenu, ale takoż nadzieje i modlitwy swych bliskich. I świadomość tego, jaką cenę zapłacić im przyjdzie. Wkrótce zasłony mgieł skryły wieś za nimi, pozostawiając ich w morzu szarej, kłębiącej się nicości. Nie zmyliło to młodych wszakże, znali przeca te strony od dziecka i nie raz bawili się na łąkach, żywizny pilnując. Zdązali tera na północ, bowiem Brodatą Puszczę od wsi oddzielały tupła*** ponure, o których mawiało się, iż przez utopce nawiedzone są. Wszak w jednym miejscu zwężały się one. Nieopodal zaś biegła grobla szeroka, niosąc na swym grzbiecie ściegnę**** co do lasu zdążała. Przejść tam można było suchą stopą, zaliż wróg mógł łacno czekać tam, pośród zwodnych oparów. Takoż i wiatr niósł już powietrze stęchłe, cuchnące rozkładem i pleśnią. Wraz z jego tchnieniem rozumieli, że muszą oto podjąć pierwszą ważną decyzję, od której ich zguba lub ratunek zależą.
A więc co wybieracie? Drogę wygodniejszą, przez groblę, gdzie możecie natrafić na kultystów Ciemności, czy ryzykujecie przejście przez bagno, gdzie można spotkać utopce? Jeśli idzie o bagno, to będziecie wiedzieć, że trzeba skręcić na nie przed groblą, by przejść je w najwęższym miejscu.
Spoiler!
Test Legend - nie zdany. Nie wiesz za wiele o utopcach, poza tym, że żyją w wodzie i próbują topić ludzi, gdy ich spotkają.
Spoiler!
Test Legend - nie zdany. Nie wiesz za wiele o utopcach, poza tym, że żyją w wodzie i próbują topić ludzi, gdy ich spotkają.
* zomyłki - ciemne, zamulone miejsca w rzece lub wir wodny
** Veli - Kraina Zmarłych w Religi Środka
*** tupła - bagna
**** ściegna - wąska ścieżka
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

zmarly
Reactions:
Posty: 239
Rejestracja: 10 maja 2015, 20:56

Post autor: zmarly » 03 lutego 2018, 00:20

[center]Mądry Kam, 29 Łżykwiat (Aloqua), 360 rok Ery Silniri[/center]

Mokre futerko wcale nie pomagało zwiadowcy i jego posępny humor tylko się pogarszał. Wszystko co znał, wszystkich, których kochał musiał zostawić za sobą. Jedyna rodzina podążała teraz za nim. I choć była to w pewien sposób krzepiąca myśl - w końcu nie został całkiem sam - to strach przed nieznanym czającym się przed nimi w puszczy stawał się coraz bardziej realny.
Mgła dawała im całkiem niezłe schronienie, przynajmniej na razie. Jednak zbliżała się kwestia wyboru drogi. Bezpieczna grobla czy też ryzykowne i nieznane bagna? Dla kota, który uwielbiał być możliwie wysoko wybór był oczywisty, szczególnie biorąc pod uwagę plugawe sługi ciemności.

Zwolnił zatem kroku, odwrócił łepek do tyłu i rzekł cicho:

- Słuchajcie, kochani, wiem, że nikt nie ma teraz zbytniej ochoty gawędzić, jednak naradzić się musimy, wszak ku puszczy biegną dwie drogi i wyboru dokonać trzeba. Jeśli o mnie chodzi, proponuję iść bagnami. Da to tę przewagę, że trudniej będzie nas wyśledzić. Chętnie się podejmę zwiadu idąc po drzewach, możemy też wysłać chowańca Nętki, by obserwował drugą drogę i ostrzegł nas, gdyby jednak ktoś odkrył nasze ślady. Osobiście groblę uważam za zbyt ryzykowną drogę, choć znać zdanie wszystkich musimy, w końcu podróżujemy wspólnie. Co wy na to?
---

If history is to change, let it change! If the world is to be destroyed, so be it! If my fate is to be destroyed... I must simply laugh.

ODPOWIEDZ