Warsztat Ducha, dzień trzeci po południu
Napastliwi szamani białych, ani się zniechęcili, ani zlękli, obnażonego ostrza i przelanej krwi. Wręcz przeciwnie, coś w zachowaniu Ducha spowodowało, że przystąpili do gnębienia mechanika ze zdwojona siłą, ten zaś nie mógł dojść, jakie to jego zachowanie tak podziałało na ludzi pastora. Z początku próbował jeszcze udawać nawróconego Indianina, kierować pastora na swego dziada, sugerować, że może jednak ma białego ojca i trzeba by to sprawdzić. Miał nadzieje, że pastor zaproponuje żeby oddał się miłości z ciemnoskórą pięknością, gorliwą katoliczką, która chętnie urodzi ich dziecko, przecież to najlepszy sposób żeby sprawdzić czy jego bielactwo może przejść na ciemnoskórych.
- Tak, na pustyni, tak, później wytrzymałem dwa lata w drodze mimo palącego słońca, a przeszkadza jak....diabli. pochwalony. - i dalej - ..nie mieliśmy dzieci. Była biała, niestety zginęła na szlaku, zabita przez zbójów - to była akurat prawda, jedyna kobieta którą kochał Biegający w Cieniu. Żył właściwie ten jeden rok, kiedy razem jeździli z bandą, później umarł razem z nią, stał się Duchem. Zamarł na chwilę i biali dostrzegli chyba tę zmianę, bo dali mu chwilę, a zaraz zmienili temat.
Później już zaczął się gubić, odpowiadał cokolwiek, byle powiedzieć, zależało mu jednak na pracy dla bogatych i wpływowych kontrahentów, wiec wytrzymywał, mimo że kilka razy rozważał zabicie gości, żeby tylko przerwać koszmar. Wreszcie skończyli równie nagle jak zaczęli, gdzieś jeszcze zanotował w pamięci zaproszenie demonicznego pastora na kolejny ranek. Pomyślał, że może jednak osiągnął cel i dostanie robotę. Wciąż przecież żył.
Kiedy wyszli walczył ze snem, ciekawością co jest w środku torby i podzieleniem się niecodzienną wizytą z kimś bliskim. miał tylko jedną bliska osobę i był nią Śmierdziel. Już cieszył się na myśl jak opowie o gościach przyjacielowi, gdy zmorzył go krótki, niespokojny sen.
Tajemniczy złodziej mechanicznych koni, zapraszał go do siebie, pokazując zgromadzone tech-bogactwo. Gurę błyszczących części, wymodelowane karoserie, gurę, pokazywał mu Gurę, który zamiast braci miał na plecach technowszczepy.
Przebudził się, kiedy zaczęło się zmierzchać. Napił wody, sprawdził kanister w sadzawce i zabrał do przeglądania zawartości torby, mając nadzieje, że znajdzie tam cos czym będzie mógł obdarować znajomych.
Duch przegląda torbę, zabezpiecza norę i uda się do Śmierdziela opowiedzieć o pastorze. Zabierze coś na kolację, naturalnie broń, może prezenty jeśli jest cos godnego uwagi. Planuje wrócić na tyle wcześnie żeby wyspać się przed udaniem się do pastora. Jak on ma się obudzić bez budzika? Indianie pili przed snem wodę, by potrzeba obudziła ich wcześnie.