PBF - Cedar Creek by Night

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 19 kwietnia 2018, 12:49

Cedar Creek Commons, letni wieczór

Niewielki pokoik na poddaszu knajpy nie miał okien, ale zaradny wuj Osy zaopatrzył go w równie ciasny zadaszony balkon z drewnianą balustradką, oferujący widok na wewnętrzne podwórze lokalu. Odgrodzone od innych ruder blaszanym płotem, podwórko pełne było złomu, zbutwiałego opału, pustych skrzynek i beczek gromadzonych z ogromną pasją przez gnieżdżącego się w sąsiedniej budzie Śmierdziela.

Czyszcząca rozebranego na części Springfielda dziewczyna odłożyła na stoliczek elementy zamka broni i wilgotną od smaru szmatkę, poruszyła barkami chcąc rozluźnić mięśnie. Do jej uszu docierały stłumione zabudową Cedar Creek dźwięki tętniącego życiem miasta: huk i stukot różnorakiej maszynerii, warkot spalinowych silników, gwar rozmów, podniosła muzyka płynąca z rozwieszonych na słupach głośników publicznego radiowęzła. Przez uchylone okienka w budzie Śmierdziela dochodził cichy odgłos bulgotania i syk wodnej pary.

W zwyczajnych okolicznościach gwar miasta Osie nie przeszkadzał, teraz jednak nie potrafiła się skoncentrować na pracy. Dobiegające z dołu metaliczne szczękanie rozpraszało jej uwagę plącząc myśli szalonymi wyobrażeniami na temat źródła tego hałasu. Pomieszczenie poniżej kwatery Osy było niegdyś magazynkiem na jakieś szpargały wuja, ale Gura przerobił je na siłownię, w której spędzał każdą bez mała wolną chwilę. Powodowany niezrozumiałym dla siebie obłędem, cargo wykleił ściany mnóstwem kawałków stłuczonych luster, dzięki którym mógł w trakcie ćwiczeń oglądać swe niewiarygodnie umięśnione ciało.

Aby jego uwadze nie uszedł żaden szczegół, zafascynowany bezgranicznie widokiem własnych mięśni Gura ćwiczył na golasa. Osa miała to sposobność zobaczyć raz na własne oczy i ten jeden raz wystarczył, by widok Gury odcisnął się na jej umyśle głęboką traumą. Ochroniarz wuja Slammera był potworem pod każdym względem fizycznym: przerośnięte zwały tkanki mięśniowej nadawały mu wyglądu tak dalece ludziom obcego, że niektórzy wręcz poszeptywali po kątach, że mógł być efektem hybrydyzacji dokonanej na nim w wieku niemowlęcym przez kosmitów. Co gorsza, równie mocno umięśniony garb na jego zdeformowanych plecach ukrywał groteskowe pozostałości po dwóch braciach Gury wchłoniętych przez dominujący płód w trakcie ciąży. Umysłowo upośledzeni, bliźniacy posiadali jednak szczątkową samoświadomość i potrafili nie tylko poruszać oczami, ale i częściowo wykształconymi kończynami sterczącymi z garbu na podobieństwo organicznych narośli.

Już wszystkie te deformacje i genetyczne wady wystarczały w zupełności, by skóra na całym ciele Osy pokrywała się gęsią skórką na najmniejsze wspomnienie fizjonomii Gury, lecz to nie było wszystko. Wchodząc przez przypadek do zajętej przez nagiego mutanta siłowni, dziewczyna przekonała się na własne oczy, że uchodzący w jej opinii za prawdziwe monstrum cargo miał na dodatek pomniejsze monstrum zamiast przyrodzenia.

Osa nie była wymuskaną laleczką z dobrej rodziny mdlejącą na widok wyprutych flaków czy nabitej na pal ludzkiej głowy, ale wtedy omal nie zemdlała, resztką żelaznej woli zmuszając się do panicznej ucieczki z siłowni. Przez kilka następnych nocy prześladowały ją ledwie zapamiętane koszmary, pełne rozmazanych obrazów i obscenicznych odgłosów, z nią i Gurą w głównych rolach sennego spektaklu. Ćwiczący zapamiętale cargo najpewniej w ogóle nie zauważył wtedy jej obecności, ale i tak przez ponad tydzień starannie unikała jakichkolwiek kontaktów, próbując jakoś dojść do siebie po tak traumatycznym incydencie.

Wieczorne niebo pociemniało przedwcześnie, szarobure i brzydkie. Przesłonięte kłębami dymu unoszącego się z kominów węglowej elektrownii, zdawało się wisieć tuż nad dachami Cedar Creek nasycając duszne powietrze nieprzyjemnym metalicznym posmakiem chemikaliów. Gdzieś daleko na horyzoncie ciemnofioletowe przestworza cięte były ogromnymi łukami elektrycznej energii, pustoszącej nieurodzajne ziemie za poczerniałymi zgliszczami Salt Lake City.

Zaalarmowana skrzypnięciem drzwi na podwórku, dziewczyna zerknęła ponad barierką w stronę szopy Śmierdziela. Poruszający się niezgrabnie niemowa, bardziej przypominający zmumifikowanego trupa niż żywą istotę, wyszedł z budy i zaczął grzebać w stercie zapleśniałych drewnianych skrzynek. Niebywale szpetny, ale w przeświadczeniu Osy zupełnie nieszkodliwy i przyjazny innym ludziom, Śmierdziel pomagał wujowi Slammerowi w destylacji alkoholu, uchodząc za pożądany wzór sąsiada, jeśli ktoś nie przykładał większej wagi do otaczającego toksyka smrodu gnijącego kompostu.

Rugając samą siebie w myślach za opieszałość, Osa złożyła w minutę karabin i popieściwszy Springfielda opuszkami palców odłożyła broń do wąskiej metalowej szafki w rogu pokoju. Dopiero wtedy uświadomiła sobie jak bardzo zdążyła zgłodnieć. Ignorując burczący brzuch wyszła ponownie na balkonik, próbując podjąć decyzję w dręczącej ją od dłuższego czasu kwestii.
Niniejszym pozwoliłem sobie na wrzutkę pierwszego posta do nowej postapokaliptycznej przygody. Nazwa wbrew pozorom nie nawiązuje do dzieci Kaina, tylko do pory rozpoczęcia fabuły, jest bowiem wczesny letni wieczór. W knajpie na dole słychać klientów, ale nikt nie wszczyna burd, toteż Gura może spokojnie ćwiczyć na siłce. Śmierdziel coś tam destyluje, wuj Slammer stoi za barem, Osa u siebie na poddaszu. Dzień jak co dzień. Byłbym zapomniał - akcja rozpoczyna się jakiś tydzień po krwawej rozróbie z karawaniarzami od Colda Pytonga.

Jak ktoś chce coś skrobnąć, zapraszam, gra oficjalnie się rozpoczęła, chociaż akcja ruszy z większego kopytka za tydzień, może półtora realnego czasu.

Awatar użytkownika
Kargan
Reactions:
Posty: 1420
Rejestracja: 22 listopada 2012, 13:44
Has thanked: 8 times
Been thanked: 7 times

Post autor: Kargan » 19 kwietnia 2018, 18:43

Cedar Creek Commons, letni wieczór

Ehhh zanudzę się tu na śmierć... przemknęło przez myśl dziewczynie. Spoglądała z balkonu na zatłoczoną mimo zapadającego zmroku ulicę i czuła niemal fizycznie narastającą w niej frustrację. Już blisko dwa miesiące minęły od ostatniego zlecenia. Zdecydowanie zbyt długo siedziała w mieście. Pomaganie wujowi nie było może takim najgorszym zajęciem, ale nie mogło się równać z tym, za czym dziewczyna coraz silniej tęskniła. Ruszyć na szlak, wtopić się w pustkę bezdroży, zniknąć jak duch tropiąc ludzi, szukając miejsc, śladów...

Osa otrząsnęła się lekko i wróciła do pokoju. Sięgnęła po leżącego na stole, siedmiocalowego Ka-Bara i gładkim ruchem wsunęła go w pochwę przypiętą do uda.

- Przyda mi się spacer - mruknęła do siebie ruszając w stronę drzwi
Idę się przejść. Może jakiś drink w nieco lepszej spelunie niż lokal wuja...a może tylko wieczorny spacer... jeszcze nie wiem - jak to kobieta - ale idę :)
]|[ Innocence Proves Nothing ]|[

Medea Trix: WS 28, BS 44, S 32, T 29, AG 41, INT 29, PER 40, WP 32, FEL 33 (12 wounds, 2 fate points)
Erias Kantar (Black Templar Marine): WS 53, BS 37, S 40, T 42, AG 51, INT 45, PER 45, WP 46, FEL 40 (23 wounds,4 fate points)

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 19 kwietnia 2018, 22:59

Zwały żelaznych mięśni pracowały z mozołem, żłobiąc muskularne rysy w ciele, po których już od jakiegoś czau płynęły delikatne krople słonego potu.

Obrazek

97...98... 99... sto tysięcy...

Liczył w myślach Gura, podciągając się na drążku. O ile z podciąganiem szło mu całkiem nieźle, o tyle już liczenie nie było jego mocną stroną, podobnie jak czytanie i pisanie. Choć ostatecznie można było powiedzieć, że jakoś sobie z tym jednak radził.

Następnie położył się na ławeczce robiąc ostatnią serię wyciskania sztangi na leżąco. Metalowa rurka stanowiąca niegdyś oś tira obciążona była dodatkowymi beczkami ze złomem na każdym końcu. Pot wystąpił na skroń siłacza kiedy muskuły napięły się wypychając raz po raz drążek wygięty w lekki pałąk od olbrzymiego ciężaru.

Kiedy skończył serię przysiadł zmęczony łypiąc spode łba na okolice. Bolało. Lubił to uczucie kiedy po ekstremalnym treningu czuł każdy swój mięsień. Oblizał suche wargi.

Jeszcze mie tylko nogi dzisiaj do zrobienia się zostały, zostały się. (sic)

Nagle uśmiechnął się szelmowsko wpadając na genialny pomysł jak je wytrenować. A dokładniej wpadając na ten sam pomysł co zwykle. Nagle zerwał się z ławeczki i sprintem, cały nadal goły, przemierzył dziedziniec. Minął sterty złomu, beczki i inne utensylia stanowiące istny burdel na podwórku, a także pochylonego Śmierdziela którego zupełnie nie zauważył. Dobiegł do drzwi Kompostownika i jednym cholernie mocarnym kopnięciem wpieprzył drzwi Śmierdziela wraz z zawiasami do środka jego lokum*.

- Siema Śmierdziel. Tak tylko żem se wpadł, zobaczyć co porabiasz...- powiedział beznamiętnie w ciemność jak gdyby zupełnie nic się nie stało.
*Używam daru apokalipsy:
"Człowiek taran - nie wiem czy to jakiś rodzaj zaburzenia czy po prostu niektórzy tak maj ale na widok zamkniętych drzwi świerzbi cię by otworzyć je kopniakiem" (+k10 do Sprawności przy włamaniach siłowych)
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 20 kwietnia 2018, 21:41

Cedar Creek Commons, letni wieczór

Kopnięte z potworną siłą, obite blachą solidne drewniane drzwi rozpadły się na dwie części. Lewa strona zawisła smętnie na wykrzywionych zawiasach, prawa zaś wleciała do środka budy razem z klamką, zamkiem i sporą częścią odłamanej futryny.

- Siema Śmierdziel. Tak tylko żem se wpadł, zobaczyć co porabiasz... - powiedział beznamiętnie w ciemność szopy Gura, jak gdyby przed momentem zupełnie nic się nie stało, chociaż w myślach cargo wręcz pękał ze śmiechu. Regularnie niszczył Śmierdzielowi wejście do jego pracowni, doprowadzając niemowę na krawędź załamania psychicznego i z uporem maniaka prowadząc z nim wojnę na wyczerpanie. Jak dotąd, toksyk wstawiał w futrynę coraz solidniejsze i lepiej zabezpieczone drzwi, co tylko podsycało niszczycielską żądzę Gury.


Mechanika testu:
Spoiler!
Ponieważ zamierzam w tej sesji przyłożyć sporą wagę do mechaniki gry, pora sprawdzić niszczycielski efekt kopnięcia drzwi.

Wzmiankowany Dar Apokalipsy zapewnia +k10 do Sprawności w wyłamywaniu drzwi. Sama Sprawność to k12, Zew Wojny k12. Uwaga, poziom trudności testu wynosi 8 (test bardzo trudny), ponieważ nauczony przykrymi aktami wandalizmu w przeszłości, Śmierdziel wstawił w futrynę naprawdę solidne drzwi.

Mechanika gry zakłada dwa rzuty, jeden na umiejętność, drugi na powiązaną z nią postawę.

Rzut na Sprawność (k12) 5 + premia k10 (6) = 11.
Rzut na Zew Wojny (k12) 5.

Ponieważ przynajmniej jeden wynik przebił poziom trudności, drzwi wyleciały z zawiasów, a ponieważ wynik wystarczyłby do przebicia testu nieprawdopodobnego, na dodatek pękły na dwie części!

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 21 kwietnia 2018, 17:37

https://youtu.be/ymIMH_jC_K0- podkładzik pierwszy

To był naprawdę idealny dzień. Na obliczu wychudzonego, a wręcz należałoby powiedzieć wysuszonego na wiór toksyka od dłuższej chwili malował się szeroki uśmiech przerywany wesołym pogwizdywaniem. Śmierdziel cieszył się do własnych myśli do tego stopnia, że nucił, a przynajmniej tak mu się wydawało, fantastyczną melodię ulubionej piosenki, choć z punktu widzenia ewentualnego postronnego obserwatora przypominałoby to raczej furkoczące opluwanie się przy maksymalnym wydęciu warg i zwiniętym w rurkę języku. Gówniarz miał wyśmienity humor. Nie dość, że ekstrakt z tak fartownie pochwyconej, dobrze odżywionej zdobyczy sprzed tygodnia "pracował" idealnie to jeszcze poranny spacer przyniósł kolejny łup.

Były po prostu piękne. Dwie lśniące czystością, choć nieco mokre turkusowe skarpety w żółte kaczuszki, o oddzielonych brązowych paluszkach zakończonych kolorowymi frędzelkami jeszcze chwilę temu wisiały sobie bezpańsko na jakimś podwórkowym sznurku, by teraz zdobić długie szponiaste stopy Śmierdziela. Zakochał się w nich od pierwszego wejrzenia i od tegoż wejrzenia wiedział, jak przyjemne będzie zatopienie ich w kompoście i świadomie odkładał ten najprzyjemniejszy moment- uczucie, kiedy utapla je w ciepłym przelewającym się w tę i z powrotem między palcami u nóg gównie. Pluł więc i furkotał powietrzem ze szczęścia przypatrując się im głęboko pochylony i spekulował w myślach, którą stópkę zamoczyć najpierw.

Lewą? Prawą? Jedną na troszkę? A może obie?


[center]***[/center]

Wtem trafiony w plecy czymś, co z racji siły uderzenia śmiało możnaby uznać za głowicę balistyczną poszybował przed siebie, na łeb, na szyję wprost do basenu z kompostem, a będąc całkowice zaskoczonym zupełnie nie zdołał choćby zasłonić się, czy złapać oddech. Z potężnym chlupotem zanurkował całkowicie i mimo dość gęstego oporu samej mieszanki błyskawicznie sięgnął dna śmierdzącego basenu uderzając o nie całym ciałem. Wiedział, że to nie mógł być przypadek.

Ktoś przyszedł ukraść trochę śmierdzoszki*!

https://youtu.be/BX3bN5YeiQs- podkładzik drugi

Postanowił posiedzieć chwilę na dnie. Potrafił wstrzymać oddech na bardzo, baaardzo długo, dzięki temu wiedział, że ma czas na zastanowienie. Gdzieś tam u gury czaił się jednak złodziej, lub co gorsza szaleniec. Poruszając się wprawnymi, wypracowanymi doświadczeniem rybimi ruchami ruszył więc utrzymując niewiarygodne jak na te warunki tempo kryjąc się przy tym tuż pod powierzchnią pierwotnej zupy. Skręcił żwawo ku lewemu brzegowi basenu, by zaraz zrobić beczkę i gwałtownie odbić od ściany w prawo gubiąc ewentualny pościg. Drylował i zmieniał pozycję wielokierunkowo penetrując śmierdzące czeluści. Planował cicho wynurzyć się z kompostu tuż w pobliżu swojej małej chatki, a potem sprintem wbiec do niej i szybko się zabarykadować.

Wszystko poszło niemalże zgodnie z planem. Kiedy bezszelestnie wzniósł głowę nad powierzchnię kompostu dostrzegł sterczącego w progu jego domu Gurę, który najwyraźniej spłoszył napastnika. Goły, spocony umięśniony potwór nawoływał właśnie w głąb chatki, prawdopodobnie przewidzawszy, że tam właśnie by się ukrył.

- Siema Śmierdziel. Tak tylko żem se wpadł, zobaczyć co porabiasz...

Jednak coś, gdzieś na dnie umysłu wzbudziło grozę u toksyka. Widząc naprężone muskuły nagiego Gury, słysząc jego ciężkie, rozpalone sapanie powoli zaczynał rozumieć przerażającą prawdę.

Kurwa! Ten świr przybiegł mnie wyruchać!

Zlany zimnym potem, przeszyty dreszczem Śmierdziel najciszej jak potrafił powoli opuścił się w bezpieczną otchłań podwodnego świata dla zmyłki zdejmując przy tym "szczęśliwą" ostatnio podkoszulkę, która wdzięcznie utrzymała się falując łagodnie na rozkołysanej powierzchni i obwieszczając potrafiącym odczytać między grubymi warstwami śmierdzonki napis:

"Fucking good feeling, babe!"

I ja korzystam z daru apokalipsy:
Na bezdechu (czyli nurkowanie w gównie); to niesamowite; Naprawdę nie wiem, jak ty to robisz. Potrafisz wstrzymać oddech na kwadrans! To jeszcze nie rekord świata, ale wystarczy do przetrwania w ciężkich chwilach pod wodą lub przebywania w trujących oparach. Co więcej, w trakcie możesz normalnie funkcjonować!
Czekam, aż ten napalony zboczeniec pójdzie, a i potem dla pewności posiedzę jeszcze z godzinkę w zupci wynurzając się tylko po to, by zaczerpnąć powietrza.
*śmierdzioszka, zupka itd itp- jak się coś kocha, to się to ładnie nazywa.
Malauk winien mie? opisan? w bestiariuszu cech? specjaln?- Malauckie szcz??cie.
Opis- masz szcz??cie, jeste? Malaukiem.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 22 kwietnia 2018, 00:14

Cedar Creek Commons, letni wieczór

Gurze odpowiedziała głucha cisza.

Z kadzi waliło przeraźliwie. Właściwie waliło z całego pomieszczenia najmowanego przez Toksyka. Pot mieszał się z wonią, co niekoniecznie dobrze robiło na cerę wysportowanego kolosa.

- Jesteś tu?... To się naprawi, nie przejmuj się, zaraz to podreperuję, choć tak szczerze, że i tak ledwie się trzymały. Pewno zawiachy pordzewły.

Spojrzał na leżące w piachu, przełamane w pół podwoje. Szczerze mówiąc nie miał zielonego pojęcia jak je naprawić. Wszelkie mechaniczne rzeczy przerastały cargo, jak Mount Everest przerastał inne góry. Kiedy więc miał coś naprawić wszystko robił źle bo siłowo. Nawet przy wkręcaniu śruby potrafił trzymać odwrotnie śrubokręt. I z takim rozmachem i zacięciem nim kręcił, aż często mimo wszystko udawało mu się w ten sposób ową śrubę wkręcić. To utwierdzało go w jego znawstwie w sprawach technicznych, którą to wiedzą z przyjemnością dzielił się nie pytany. Kiedy zaś mu coś nie szło prosił o pomoc oferując w zamian usługi siłowe polegające w dużej mierze na noszeniu, toczeniu przepychaniu wszelkich ciężkich przedmiotach lub pobiciach. Tak też było za każdym razem z wyłamanymi drzwiami, bo choć kolos uwielbiał siać dekonstrukcję to jednak z Toksykiem łączyły go przyjacielskie relacja, a Osę traktował niemal jak młodszą siostrę. A to zobowiązywało.

Nie doczekawszy się jednak odpowiedzi Gura stwierdził, że właściciela zwyczajnie nie zastał. Wycofał się zatem za drzwi zabierając obie połówki wrót ze sobą, pod pachami. Na zewnątrz przystąpił do prowizorycznego montażu w nadziei, że drzwi przez jakiś czas ustoją pod warunkiem że nie będzie wiatru. Zgodnie z planem miały się rozpaść dopiero po dotyku Śmierdziela, który nie świadomy fortelu będzie próbował je otworzyć. Tym samym cała wina spadłaby na właściciela i po kłopocie. Sztuka polegała tylko na tym by ustawić je w miarę pionowo, tak jak były dotychczas by je nie przewrócił wiatr. Gura postanowił zatem wbić je siłowo w ziemię.

Ten sprytnie wymyślony podstęp wprowadził go w dobry humor, więc zaczął sobie cichutko pogwizdywać podczas tuszowania swego skromnego występku. Długi fajfus miedzy nogami majtał mu się zaś szorując w pyle podczas montażu.

Pogwizdywana piosenka: https://www.youtube.com/watch?v=TH_YbBHVF4g
Myślałem że Śmierdziel jest na dziedzińcu jak w poście nr .
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 22 kwietnia 2018, 11:19

Cedar Creek Commons, letni wieczór

Ciężkie ciepłe powietrze kryło w sobie dziwny posmak, który mógł mieć coś wspólnego z chemicznymi odpadami spalanymi w elektrowni, ale również dobrze mógł przybyć nad Cedar Creek przyniesiony wiatrem ze wschodu. Osa zaciągnęła mocniej wiszącą na twarzy chustę, zasłaniającą jej usta i nos. Jak wszyscy inni znani jej ludzie, okazjonalnie chorowała, ale w przeciwieństwie do wielu nie nabawiła się dotąd żadnego permanentnego schorzenia i starannie unikała ku temu okazji. Lekarze pracujący w miejskim szpitalu lubili uchodzić za wszystkowiedzących, ale trackerka podejrzewała, że w obliczu bezliku chorób i genetycznych wynaturzeń trapiących Amerykanów nawet oni chwilami byli całkowicie bezsilni.

Z rozwieszonych tu i ówdzie na wysokich słupach oraz narożnikach domostw głośników skończyły płynąć dźwięki "Gwiaździstego Sztandaru". W eterze coś zatrzeszczało, zastukało kilkakrotnie.

- Obywatele, pamiętajcie o zachowaniu czujności - ponad blaszanymi dachami i ulicami Cedar Creek rozbrzmiał charyzmatyczny głos Jeffreya Corwyna, najbardziej popularnego spikera Radia Nadziei - Bohaterscy żołnierze amerykańskiego ruchu oporu walczą ramię w ramię z ochotnikami z Cedar Creek w okolicach Green River. My mamy uświęcony patriotyczny obowiązek chronienia ich zaplecza. Wróg może być wśród nas, tu i teraz. Odrażający komuniści, którzy zrobią wszystko, by kobiety stały się dobrem wspólnym, negujący podstawy chrześcijańskich wierzeń, chcący zapędzić nas wszystkich do kołchozów koncentracyjnych.

Osa przyśpieszyła kroku wymijając grupkę rozmawiających półgłosem mężczyzn w znoszonych podróżnych strojach, obwieszonych pasami narzędzi i trzymających przy nogach wypchane torby. Kilku z nich posłało je przelotne spojrzenia, ale większość zignorowała starającą się nie rzucać w oczy kobietę. Złomarze, uznała w myślach, przygotowujący się do wypadu na jedną z małych osad rozsianych wokół Cedar Creek. Większość z nich była całkiem wyludniona, bo Cedar Creek niczym wampir wysysało z takich rodzinnych społeczności całe populacje ściągając je w obręb swych dających poczucie bezpieczeństwa murów.

- Nie wolno nam też zapominać o kosmitach - ciągnął dalej Jeffrey Corwyn - Kreatury spoza Bożego świata, istoty stworzone przez Szatana po przeciwnej stronie wszechświata. Niczym plagi egipskie zsyłają na nas nowe choroby, drapieżne hybrydy i grzeszne myśli. A mimo to są wśród Amerykanów zaprzedańcy gotowi oddać im cześć! Obywatele, nie może być przyzwolenia dla tak odrażających praktyk. Kto jest ksenofilem, czci Szatana! Ktoś taki jest jeszcze gorszy od komunisty, chociaż może wam trudno w to uwierzyć.

Słysząc za plecami narastający warkot silnika dziewczyna przeskoczyła pod ścianę jakiejś metalowej szopy, z wnętrza której płynęły nieskładne rytmy wygrywanej na gitarze melodii. Obity metalowymi płytami pickup przejechał powoli środkiem ulicy, robiąc słuszne wrażenie nieskazitelną czernią lakieru i błyskiem taśmy amunicyjnej wiszącej pod obrotnicą Browninga. Siedzący na wozie Święci Wojownicy Moona lustrowali przechodniów oczami skrytymi za ochronnymi goglami, ewidentnie szukając pretekstu do aresztowania jakiegoś podejrzanego. Osa nawet nie spojrzała w ich stronę, przycisnęła się do ściany szopy czekając, aż wóz oddali się w kierunku jednej z chronionych wysokim ogrodzeniem kapituł Kościoła.

- Meldujcie wszelkie podejrzane aktywności zastępcom szeryfa albo żołnierzom Shanga i Ligi Chrześcijańskiej - głośniki wciąż niosły w miasto przejmujące zgrozą ostrzeżenia Corwyna - Nie wahajcie się nawet w stosunku do najbliższych. Brat, żona, córka czy wnuk. Każde z nich może ukrywać komunistyczne przekonania, każde z nich może hołubić Marsjan. Przetrwamy te ciężkie czasy, ponieważ jesteśmy prawdziwymi Amerykanami, przedstawicielami narodu, który gotów jest na największe poświęcenie dla dobra ogółu. Mówił Jeffrey Corwyn, Radio Nadziei. Pora na odrobinę muzyki.

Skręcając w bardziej zatłoczoną, wibrującą gwarem ludzkich głosów ulicę Osa przystanęła obok straganu handlarza warzywami i podniosła wzrok ku kominom elektrowni. Wyszła na spacer bez większego planu, zdecydowana udać się tam, gdzie poniosą ją nogi, a ponieważ wciąż jeszcze nie odczuwała najmniejszego zmęczenia, nie zamierzała wracać do pokoiku nad barem wuja.
W ramach prezentacji Cedar Creek chciałbym zaoferować Karganowi kilka opcji spacerowych do wyboru, zaprezentowanych poniżej. Proponuję wybrać maksymalnie dwie z rzeczonych opcji, potem się zobaczy dalej.
Spoiler!
- Place treningowe Ligi Chrześcijańskiej, gdzie ćwiczą dzień i noc członkowie ich bojówek;

- Jedna z kaplic Kościoła Shanga;

- Miejski szpital, gdzie można czasami nabyć tanio leki;

- Całodobowe targowisko złomiarzy;

- Arena "Carnivory", gdzie tego wieczoru nie odbywają się walki, tylko otwarte dla publiczności ćwiczenia gladiatorów;

- Mięsne jatki, gdzie rzeźnicy szlachtują bydło przypędzane z Boise;

- Podmiejskie obozowisko karawaniarzy.
Ostatnio zmieniony 23 kwietnia 2018, 13:26 przez Keth, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 22 kwietnia 2018, 11:33

Bar wuja Slammera, letni wieczór

Wbite w twardą ziemię drzwi sprawiały wrażenie wręcz nienaruszonych, jeśli spoglądało się na nie z odległości większej niż dwa metry. Zachwycony błyskotliwością swego pomysłu, Gura zacmokał głośno językiem, podrapał się w pachwinie, a potem czmychnął czym prędzej w stronę swej siłowni.

Kulawy właściciel knajpy zatrzymał go w progu budynku, lustrując goluśkiego olbrzyma wzrokiem, w którym kotłowało się mnóstwo sprzecznych ze sobą emocji.

- Pamiętasz, co ci mówiłem o obyczajności? - spytał lekko zdenerwowanym głosem wuj Osy - Po podwórku możesz łazić jak cię... Bóg stworzył, ale nie zapomnij się kiedyś przy gościach. Jak wywalisz ten interes na widok przy misjonarzach, zabiorą mi koncesję jak amen w pacierzu. Moralność jest bardzo ważna, przynajmniej ta publiczna.

Gura nie zrozumiał wszystkich trudnych słów Slammera, toteż na wszelki wypadek ograniczył się do spolegliwego mruknięcia, zasłaniając przy tym obiema rękami przyrodzenie.

- Ktoś do ciebie przyszedł - dodał kulawiec i porażony zdumieniem mutant wypuścił członka z rąk prezentując go ponownie w całej monstrualnej okazałości.

- Do mnie? - cargo otworzył szeroko oczy - Ale po co?

- Dobrze ubrani goście, z właściwej części miasta. Nie wyglądają na ludzi szeryfa. Pytali o ciebie. Może chodzi o tego karawaniarza, co go pochlastałeś tydzień temu. Pytałem, nie chcieli powiedzieć. Chcą cię widzieć. Zamówili najdroższą flaszkę, jaką miałem i kazali cię zawołać. Tylko się najpierw ubierz, na litość boską. Powiem im, że zaraz przyjdziesz. Nie gap się tak. Zamknij japę i wciągaj ciuchy.
Gura nie ma pojęcia, o co może chodzić. Jego właśni osobiści goście to doświadczenie, którego dotąd nie poznał - do tej pory miewał do czynienia wyłącznie z gośćmi wuja Slammera, których czasami musiał wyrzucać za drzwi.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 22 kwietnia 2018, 14:13

Bar wuja Slammera, letni wieczór

Szok uderzył w mózg Gury spowalniają ruchy. Wąż wypadł mu z dłonie a opuszczona szczęka świadczyła o niewątpliwym zaskoczeniu całą niezwykła sytuacją. Ruszył naprzód jak uderzony młotem...

- ...Tylko się najpierw ubierz, na litość boską. Powiem im, że zaraz przyjdziesz. Nie gap się tak. Zamknij japę i wciągaj ciuchy.,,,

Gura zwrócił o sto osiemdziesiąt stopni i ruszył w kierunku swojej siłki. W głowie kołatał mu się tylko jedno pytanie. Czego bogaci ludzie mogą od niego chcieć . I w końcu zaskoczył... FITNESS...

To jest to. Multi bogaty tausiek chce supermega trenera dla swej zjebiaszczej córchy.

Obrazek

Obrazek

- Kurdem alem się tera na pozytyw zaskoczył... - powiedział sam do siebie zakładając cały sprzęt na muskularne ciało... Po czym puścił sie pędem w kierunku baru. W duszy zaś grała już mu melodia przedstawiając wyzuzdane wizje treningu...

Podkład muzyczny z teledyskiem ;) https://www.youtube.com/watch?v=xLTgkXdGBGM
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 22 kwietnia 2018, 14:41

Bar wuja Slammera, letni wieczór

Przybysze siedzieli przy najlepszym stoliku w lokalu, oferującym widok na ulicę przez spękane i brudne szkło okiennej szyby. Było ich trzech, faktycznie ubranych znacznie lepiej od przeciętnej klienteli wuja Slammera. Dwaj sprawiali wrażenie bardzo drogich wykidajłów, zdradziły ich badawcze spojrzenia rzucane we wszystkich kierunkach, dłonie położone na kolanach w sposób pozwalający na szybkie sięgnięcie po broń oraz nietknięte szklanki z wódką. Obaj mieli strzelby, oparte o krzesła i mierzące lufami w sufit pomieszczenia.

Trzeci, ubrany bardziej elegancko niż praktycznie, zwracał na siebie uwagę przekomicznym w opinii Gury filcowym kapeluszem oraz wetkniętym w kącik ust grubym cygarem. On dla odmiany wychylił już połowę szklanki trunku, taksując miejscowych bywalców lokalu wyjątkowo pogardliwym spojrzeniem. Widząc nadchodzącego od strony zaplecza cargo, elegant wyprostował się na krześle, a cygaro wypadło mu z rozchylonych ust.

Jeden z ochroniarz podniósł je natychmiast dwoma palcami, drugi otrzepał z popiołu rękaw swego pryncypała. Elegancik opamiętał się w jednej chwili, przywołał na oblicze pełen życzliwości uśmiech.

- Plotki faktycznie nie były przesadzone - powiedział taksując mutanta wzrokiem - Cóż za mięśnie, cóż za sylwetka! Proszę do nas dołączyć, mamy wolne miejsce.

Towarzyszący Gurze kulawy właściciel lokalu trącił olbrzyma w bok pokazując mu dłonią dostawione do stolika krzesło.

- Mam wrażenie, że od dłuższego czasu szukaliśmy takiej persony - ciągnął dalej posiadacz filcowego kapelusza - To pańska własność? Jest ubezwłasnowolniony? Upośledzony? Może decydować za siebie samego?

Zafascynowany wizją pracy z pięknymi córkami magnaterii Cedar Creek, Gura dosłownie chłonął wszystkie słowa gościa, z niejakim trudem uświadamiając sobie, że w zasadzie mówił on do wuja Slammera, a nie samego cargo.
Zaiste niezwykli to goście. Czy nasz bohater zechce coś powiedzieć w zamiarze zrobienia dobrego wrażenia czy na razie raczej zamieni się w słuch?

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 22 kwietnia 2018, 16:37

Krzesło zatrzeszczalo kiedy car go zasiadł na drewnianym zydlu. Wpatrzony wmilionera jak ciele w malowane wfota nie zaskoczył co dokładnie mówią. Zamrugal oczami jakby nie mógł nadal uwierzyć że to nie jest tylko sen i w końcu wybelkotal:

- Nie nooo...od razu nienormalny, trochu przepracowany tylko... ale nie wolno go
łobrazac... bo to właściciel tyj budy... znaczy się zazwyczaj nie wolno...
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 22 kwietnia 2018, 18:28

Bar wuja Slammera, letni wieczór

Wuj Osy prychnął na swego ochroniarza, przyciągnął do stolika własne krzesło i usiadł na nim tuż obok górującego ponad wszystkimi mutanta.

- Gura pracuje dla mnie od dawna - oznajmił ostrożnym tonem - Odpracowuje dług i jeszcze nie skończył, ale może decydować za siebie. Nie należy do rodziny. Jeśli popełnił jakieś przestępstwo, to nie moja sprawa. Jeśli macie do niego jakiś interes, nic bez uzgodnienia ze mną.

Posiadacz szykownego kapelusza przyglądał się kulawcowi dłuższą chwilę, zaciągając się jednocześnie głęboko cygarem.

- Rozumiem - odpowiedział wydmuchując w twarz Slammera wielką chmurę dymu - Nazywam się Ken Tucker i reprezentuję pana Barnesa, Dougha Barnesa. Na pewno obiło się wam o uszy to nazwisko?

Mężczyzna urwał na chwilę czekając ewidentnie na jakieś potwierdzenie ze strony rozmówców. Gura rzecz jasna nie miał o żadnym Barnesie bladego pojęcia, wuj Slammer zaś ograniczył się do neutralnego w wydźwięku mruknięcia.

- Pan Barnes ustawicznie szuka utalentowanych praworządnych obywateli chcących się u niego zatrudnić. Oferta bardzo atrakcyjna, z opcją noclegu i wyżywienia, w sam raz dla takiego muskularnego... okazu zdrowia.

- Wyrabianie bicepsów u ślicznotek? - odezwał się mocno skołowany Gura, wciąż śniący na jawie swój cudowny sen.

Ken przeniósł spojrzenie na mutanta i roześmiał się nieoczekiwanie. Obaj ochroniarze dołączyli do niego w wyrazie niezrozumiałej dla cargo wesołości.

- Nie tylko niewiarygodnie silny, ale na dodatek niespotykanie bystry - powiedział człowiek z cygarem - Wiedziałem, że znacie pana Barnesa, kto go zresztą nie zna. Sprowadza śliczności z Boise, prawdziwe zdrowe okazy czystej krwi o dobrym umięśnieniu, dla tych w Cedar City, których na nie stać. I potrzebuje kogoś, kto nad nimi najpierw popracuje. Jestem pewien, że to robota dla ciebie, przyjacielu... jak cię zwą, Fura?

- Gura - wtrącił pośpiesznie Slammer. Kulawiec chciał coś jeszcze dodać, ale Tucker uciszył go wycelowanym w twarz cygarem.

- Słyszałem, że tydzień temu jednym ruchem odciąłeś człowiekowi całe ramię - spytał marszczącego czoło mutanta - To prawda?
...

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 22 kwietnia 2018, 18:54

- Noo ... - uśmiechnął się Gura na wspomnienie rozroby- Tym żem to zrobił. .. - Mówiąc to wbił na sztorc ostrze obcych w drewniany stół. - Rozliczenia z Wujem... bo dług mam... nio i dla mje tyż coś musi zostać ale jak ruchania ni ma to... jak to mówio, nie jestem zajynteresowany roboto... -

Przez chwilę patrzył z namysłem na wybite w stolik ostrze.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 22 kwietnia 2018, 19:55

Bar wuja Slammera, letni wieczór

Właściciel knajpy wciągnął przez zęby powietrze dając wyraz swemu zaskoczeniu mało wyrafinowaną odpowiedzią Gury, ale Ken Tucker nie sprawiał wrażenia urażonego. Wręcz przeciwnie, zapatrzony w srebrzystoniebieskie ostrze mężczyzna uśmiechnął się ponownie, a potem wychylił jednym łykiem resztę zawartości swojej szklanki.

- Myślę, że powinniście się zastanowić nad tą propozycją na spokojnie - powiedział spoglądając to na wuja Osy, to na Gurę - Robota za sześć dni w tygodni, za czterokrotność dniówki, którą ty mu płacisz... jeśli cokolwiek mu płacisz.

Tucker wrzucił dopalone cygaro do pustej szklanki, mrugnął porozumiewawczo do cargo.

- Jeśli o twoje potrzeby chodzi, to wcale nie rzadkość i nic dziwnego - powiedział ściszając konspiracyjnie głos - Mamy na etacie paru innych, którzy odwalają tę robotę przede wszystkim z powodu ruchania. Dla mnie to nie problem, przywożą nam takie sztuki, że pewnie sam bym jakąś wyruchał przed zarżnięciem.

Jeden z ochroniarzy Tuckera zachichotał przelotnie, drugi nie zdołał powstrzymać się przed króciutkim grymasem niesmaku.

- Co zaś do noża, piękny egzemplarz, rzadko spotykany - Tucker wyciągnął dłoń w stronę broni, ale jej nie dotknął, co dowodziło jego wielkiej roztropności. Zamiast tego popatrzył na Gurę.

- Mogę obejrzeć? - zapytał z nieudawanym zaciekawieniem - Z tym nożem musi się wiązać ciekawa historia. Jak go zdobyłeś?
Wysłannik pana Barnesa (kimkolwiek ten drugi by nie był) chyba nie poczuł się obrażony odmową Gury. Zamiast tego wyraził uprzejme zainteresowanie nożem cargo. Pociągniemy tę konwersację dalej czy znudzony mutant wraca do siłowni? :P

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 22 kwietnia 2018, 22:56

Bar wuja Slammera, letni wieczór

- Nie... nie wolno go dotykiwać bo to przynosi pecha.. - wyjął nóż ze stołu, choć nie bez trudu i schował w pochwie przy boku pasa.- Źle wpływa na kości, som łamliwe i się łamiom- wyjaśnił nader klarownie, choć jego postawa każdemu bardziej błyskotliwemu jasno wskazywała co faktycznie mogło byc przyczyną owych załamań.

- Skoro laski som, to uzgodnione...

Coś mu nie grało w wypowiedzi obcego ale wolno pracująca głowa nie złożyła elementów ukladanki. Podrapał się po głowie, zastanawiając co miał na myśli obcy mówiąc o płaceniu. Wuj przygarnął go kiedy ten był jeszcze piętnastoletnim chłopakiem i czasem m rzucił jaki pieniądz na drobne wydatki, nigdy jednak żadnej pensji nie płacił. Jednak dla Gury to nie był problem dzięki wujowi miał bowiem własną siłownię, wikt i opierunek oraz możliwość podglądania Osy pod prysznicem sprytnej dziurce którą z Toksykiem wydłubali w sęku jednej z desek. Owszem wuj czasem rzucił groszem ale to szło na dziwki i wódę, więc jakby z powrotem do wuja...

- No to mamy umowje... - cargo splunął w dłoń i podał obcemu - robota wzienta. Co mam ja robić?

W myślach zaś już dumał nad zestawem ćwiczeń dla córki milonera.

Obrazek
Ostatnio zmieniony 23 kwietnia 2018, 08:51 przez Suriel, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

ODPOWIEDZ