PBF - Błogosławiona Krew

Awatar użytkownika
Kargan
Reactions:
Posty: 1420
Rejestracja: 22 listopada 2012, 13:44
Has thanked: 8 times
Been thanked: 7 times

Post autor: Kargan » 11 marca 2019, 17:19

Wodne wieże Lucatore, 1 lipca 2595

Skupiona Angeline przyglądała się kratownicom wspierającym masywny zbiornik słuchając jednocześnie wyjaśnień Batheza. Kiedy szef ochrony wspomniał o wspinaczce po konstrukcji celem dostania się do środka Lea obejrzała się przez ramię pocierając w zamyśleniu płatek ucha lustrując jednocześnie wejście do trzeciego basenu.

- Tu nigdy nie ma żadnej straży ? Żadnej "obsługi" ? - zapytała cichym głosem - Po co wspinać się nocami po kratownicach skoro można tu zawsze wejść nie będąc przez nikogo widzianym czy kontrolowanym ? Czy pospólstwo ma wstęp tylko do dwóch pierwszych basenów ? Jeśli tak to kto pilnuje trzeciego ? A jeśli ktoś pilnuje to co widział czy słyszał ? Oczywiście jeśli mordercą był ktoś z zewnątrz w przeciwnym razie...
Lea jest wysoce sceptycznie nastawiona co do pomysłu mordercy przekradającego się wodociągiem. Czy wejście do 3 basenu jako obiektu kultu religijnego jest reglamentowane/strzeżone ? Kto może nam podać listę wchodzących/wychodzących tego feralnego poranka i poprzedzającego wieczoru ? Czy w jakikolwiek sposób kontrolowana jest lista tych co weszli tak by sprawdzyć czy... wyszli ?
]|[ Innocence Proves Nothing ]|[

Medea Trix: WS 28, BS 44, S 32, T 29, AG 41, INT 29, PER 40, WP 32, FEL 33 (12 wounds, 2 fate points)
Erias Kantar (Black Templar Marine): WS 53, BS 37, S 40, T 42, AG 51, INT 45, PER 45, WP 46, FEL 40 (23 wounds,4 fate points)

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 12 marca 2019, 11:59

Wodne wieże Lucatore, 1 lipca 2595

Dziedzic pokiwał głową z aprobatą na słowa swej siostry. Te same kwestie chodziły mu po głowie. Odczuł, że rodzeństwo Sanguine myśli w jednaki sposób. To znaczy, gdyby planowali mord na Benesanto zrobili by to zapewne w ten sam sposób. Nie dołożył jednak do spostrzeżenia Lei tej celnej uwagi. Szersze gremium osób nigdy nie było wtajemniczane w prawdziwy sposób działania rodu, posługującego się dosyć często trucizną i sztyletem w celu torowanie sobie politycznej drogi na salonach Montpelliere. Dziedzic spojrzał z uznaniem na swoje rodzeństwo.

No proszę, w końcu obudziła się w niej żyłka naszego rodu...

- To celna uwaga siostrzyczko... Co więcej patrzę na miejsce zbrodni i tak zastanawiam się... Panie Brathez, jak ocenia pan szansę bezszelestnego zbliżenia się zabójcy na tym niemal odkrytym terenie? Biorąc pod uwagę, że ofiara była starym i zapewne zaprawionym w zasadzkach żołnierzem.

Abdel stanął ostentacyjnie w miejscu i w sposób w jaki domniemywał, że mógłby stać Benesanto tuż przed śmiercią.

- Doktorze, czy mógł tak stać? Chodzi mi o to czy medytując nie przybiera się jakiejś konkretnej pozy utrudniającej sięgnięcie po broń.

W myślach dziedzica pojawiło się jeszcze jedna wątpliwość kiedy usłyszał opowieść o pilnym uprzątnięciu krwi po morderstwie. Mianowicie, że nie było pewności że zbrodnia musiała mieć miejsca tutaj. Ciało mogło zostać dotransportowane, przez niepilnowaną bramę i porzucone. Nie chciał jednak się dzielić tą informacją, świadom że co inteligentniejsi członkowie jego świty już zapewne domyślili się drugie dna jego pytania.

Nie potrafił się również pozbyć wrażenia, że Benesanto zginął ponieważ chciał się podzielić czymś ze Szpitalnikiem. Wątpliwościami, wiedzą a może jakimś materialnym przedmiotem który być może posiadał przy sobie.
Spoiler!
Pamiętać o powyższych uwagach w dalszych częściach śledztwa.
1. Gdzie zginął?
2. Dlaczego?
3. W jaki sposób? Czy nie podtruto go wcześniej
4. kwestia wątpliwych składników świętych olejów, czy technologia nie ma domieszki Wynaturzonych lub innych wątpliwych etycznie składników.
5. Na uwadze także sprawa mordu w odniesieniu do politycznych machinacji wewnątrz wysokich władz Anabaptystów.

Podejrzani:
1. Neva motyw: przypływ gniewu związany z dzieckiem
2. Syn motyw: przypływ gniewu związany ze sposobem 3. potraktowania np. matki
4. Furor - tuszowanie sprawy niemal pewne, motyw romans z Nevą
5. Brat Benesanto - motyw miłosny, brak zgody na mariaż,
6. Ojciec od olejów - motyw Benesanto odkrył dodatkowy składnik olejów, który budził wątpliwości.
7. Jahamedanie, bardzo wątpliwe.
8. Wynaturzeni, bardzo wątpliwe.

Do punktów 1-5 należy dopisać obowiązkowy jeden motyw zwiany ze schedą po miejscu w najwyższej radzie Anabaptystów, poza tym należ dopisać jednego gracza o którym nie wiemy, nazwijmy go X z takim samym zamysłem który może być sprawcą.

Spotaknie z doktoe
Ostatnio zmieniony 12 marca 2019, 14:46 przez Suriel, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 12 marca 2019, 15:06

Wodne wieże Lucatore, 1 lipca 2595

- ...Panie Brathez, jak ocenia pan szansę bezszelestnego zbliżenia się zabójcy na tym niemal odkrytym terenie? Biorąc pod uwagę, że ofiara była starym i zapewne zaprawionym w zasadzkach żołnierzem.

Helweta słysząc pytanie uśmiechnął się lekko, ale był to jeden z tych grymasów, które mogły wzbudzić ciarki u rozmówcy. Nathan niemal poczuł jak nóż precyzyjnie zagłębia się miękko między żebra przebijając witalne organy I ciepła krew ofiary zaczyna spływać po dłoni mordercy. Jak to samo ostrze oszczędnym ruchem rozpłata gardło konającego. Jak powoli osuwa ciało do płytkiego zbiornika, a karmazynowa plama zaczyna bezcześcić obrzędowy basen Anababtystów. Wszystko całkowicie bezszelestnie. Taki mógł być scenariusz tego zabójczego misterium. Tylko dwójka aktorów: morderca, ofiara. Niemi świadkowie: metalowa scenografia, piach I błękitne niebo.

Odezwał się do rodzeństwa dopiero po chwili, wyrywając się z zadumy:

- W sprzyjających okolicznościach, a wszystko wskazuje, że takie miał właśnie morderca, nie było to szczególnie trudne zadanie. – stwierdził krótko, jedynie streszczając, to do czego doszedł wcześniej. Chciał obejrzeć instalacje z Draganem, zręcznym tropicielem. Jeśli od morderstwa nie padał deszcz, to gdzieś na metalowych instalacjach mogły zostać jakieś ślady, może krew ofiary, może krew mordercy, jeśli został ranny, a może po prostu jakiś przedmiot, który mógłby rzucić więcej światła na przedmiot ich śledztwa.

Dla Helwety wciąż było jednak ewidentnym jedno. Jeśli zabójca przedostał się na teren wodnych wież akweduktem, to musiał doskonale wiedzieć za wczasu, że Altair będzie się tu modlić. W połączeniu z trudnym do uznania za przypadkowy faktem odwołania ochrony, wniosek nasuwał się jeden. To zapewne była węwnętrzna robota...
Wnioskuje z poprzednich wpisów, że Helweta uważa zamordowanie Altaira w takich okolicznościach za dość proste dla profesjonalisty. Jakby było innaczej, to zastrzegam sobie prawo do edycji postu.
Ostatnio zmieniony 12 marca 2019, 22:47 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 12 marca 2019, 18:31

Wodne wieże Lucatore, 1 lipca 2595

Doktor Carmino Ferro uważnie przyglądał się miejscu zbrodni, wodząc wzrokiem na podobieństwo Alpejczyka po wspornikach wież i po zewnętrznym murze rezerwuaru. Słysząc pytanie Angeline Lei odwrócił głowę w stronę szlachcianki i zerknął na nią ponad prostokątnymi szkłami okularów.

- Byłem w Lucatore wielokrotnie i nigdy nie widziałem tutaj specjalnej straży - oznajmił wskazując ręką na basen - Miejscowi okazują dość szacunku swym braciom w Krzyżu, by nie czerpać wody z trzeciego zbiornika. Nigdy też nikt nie był dość szalony, by próbować dokonać tu jakiegoś aktu świętokradztwa. Strażnicy miejscy i żołnierze kultu przechadzają się ulicami miasteczka oraz po murach. W pierwszym przypadku pilnują porządku i spokoju, w drugim to rutyna zapewniająca dobrą widoczność na okoliczne pola, na których i tak praktycznie nic się nie dzieje.

Angeline Lea podziękowała Szpitalnikowi wdzięcznym ruchem głowy, spojrzała raz jeszcze na perforowane wsporniki.

- Po co wspinać się nocami po kratownicach, skoro można tu zawsze wejść nie będąc przez nikogo widzianym czy kontrolowanym? - powiedziała ubiegając swym oczywistym pytaniem kilku rozmówców - Jeśli oczywiście zabójca był kimś z zewnątrz...

- To nader słuszna uwaga, wasza miłość - odparł z żywym zainteresowaniem czerwonokrzyżowiec - Od chwili przyjazdu do Lucatore słyszę opinie, jakoby zabójca przedostał się do miasta akweduktem. To bierze się zapewne z przeświadczenia miejscowych o tym, że mordercą był jehammedanin. Ten lud zdobi swe ciała tatuażami, które trudno ukryć, a które przechodnie bez trudu by rozpoznali. Jeśli zabójca wywodził się ze Świątyni Pasterza, najbezpieczniej byłoby mu wkraść się tutaj właśnie od strony akweduktu. Wszelako...

Czujny wzrok doktora pobiegł na sekundę ku stojącym w oddali anabaptystom.

- Wszelako nie można przecież wykluczyć, że za zabójstwem stoi faktycznie ktoś inni niż żądni zemsty po latach jehammedanie.
Kontynuujcie konwersację, zapraszam!

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 14 marca 2019, 23:10

Wodne wieże Lucatore, 1 lipca 2595

- Jestem bardziej niż ciekaw, co znajdą moi tropiciele jak zasugerował pan Barthez. Powiem szczerze, że sytuacja byłaby bardzo ciekawa gdyby się okazało, że zejście z akweduktu po wspornikach byłoby niemożliwe ze względu na stan jakościowy konstrukcji. - Powiedział konspiracyjnym tonem do doktora dziedzic. - ...to już bowiem wydaje się niemożliwe i przesądzone. Niemniej jednak chodzi mi tu głównie o te cztery drabiny serwisowe oraz to co znajduje się w kadzi ze zbiornika z którego spływa woda do świętej kadzi...

Dziedzic założył ręce za plecy zamyślając się na chwilę.

- Oczywiście... - ciągnął dalej Abdel - Nie omieszkamy zapytać strażników Benesanto czemuż to dopuścili się tak haniebnego niedopatrzenia. Ale musimy to czynić bardzo ostrożnie. Ktoś mógłby to poczytać za potwarz dla obecnej władzy a tego, jako ambasador chcieli byśmy uniknąć. Nie jesteśmy doktorze dość obeznani ze strukturami władzy Anabaptystów, przeto nie miejcie za złe mego następnego pytania. - Dziedzic uśmiechnął się uprzejmie i zniżył głos do szeptu. - Kto mógłby skorzystać na sytuacji wynikającej z wakatu na tak eksponowanym stanowisku, kto z miasta. Brat namiestnik? To chyba jego ludzie pilnują takich miejsc jak wodne wieże prawda?
Drugie pytanie będzie o olejarza z którym Benesanto robił święte oleje, co o nim sądzi doktor. Czy kiedykolwiek spotkał się olejami i jaki wpływ ma naukowo ich receptura. Co o recepturach myśli doktor. Czy Bnesanto je zażywał (święte oleje). Jaki one mają cel i komu są podawane?
Jak doktor ocenia ogólnie ostatnie relacje na poziomie Szpital Anabaptyści. Czy doktor byłby łaskawy zjeść za nami kolację?
Ostatnio zmieniony 15 marca 2019, 10:25 przez Suriel, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 15 marca 2019, 17:38

Wodne wieże Lucatore, 1 lipca 2595

Tym razem Carmino Ferro milczał znacznie dłużej, ewidentnie rozważając w myślach ewentualne wnioski. Abdel czekał cierpliwie, nie ponaglając Szpitalnika i nie okazując najmniejszego śladu łagodnego poirytowania.

- Ennio Benesato jest niezwykle poczciwym człowiekiem, który nigdy nie podniósłby ręki na brata - oznajmił w końcu doktor - Nie wyobrażam sobie powodu, dla którego to miałoby się zmienić. Wszystkim wiadomo, że Altair nie był zachwycony decyzją brata o związaniu się małżeństwem z Lombardimi. Taki mariaż to oczywisty konflikt interesów między kultem i rodem Benesato, bo anabaptyści i poddani Białego Wilka nie pałają do siebie miłością, ale aranżowane małżeństwa wykorzystywane są również w celu łagodzenia antagonizmów.

- Więc Neognostyk nie wyraziłby sprzeciwu wobec decyzji brata nawet jeśli teoretycznie godziła ona w interesy Katedralnego Miasta? - spytała przysłuchująca się uważnie rozmowie Angeline Lea - Uszanowałby to małżeństwo?

- Nigdy nie dotarła do mnie żadna informacja dowodząca tego, że Altair krytykował brata za narzeczeństwo z Gallą Lombardi - odpowiedział Ferro - A wiedziałbym o tym, ponieważ pochodzę z Lucatore. Jestem członkiem rodu Danesci, rodziny równie poważanej i zasłużonej dla miasta, co Benesato.

Zupełnie zaskoczony takim wyznaniem, dziedzic uniósł znacząco jedną brew, Szpitalnik zaś uznał ów gest za zachętę do głębszych zwierzeń.

- Urodziłem się tutaj, jako dziecko wyjechałem wraz z rodzicami na południe. Kiedy związałem się ze Szpitalem, spędziłem wiele lat w Borce, ale koniec końców wybrałem pracę w Vivaco ze względów rodzinnych. Północna Purgaria to moja ojczyzna, a wielu mieszkańców Lucatore to dalecy bądź bardzo dalecy krewni.

- Swą wiedzą, wykształceniem i statusem czerwonokrzyżowca przynosisz zaszczyt swemu domowi, doktorze - oznajmił uprzejmie Abdel - Skoro zatem masz tutaj dalekich krewnych i wyznajesz się tak biegle w ważkich dla Lucratore sprawach, być może będziesz potrafił wskazać innego potencjalnego beneficjenta tej haniebnej zbrodni?

- Nikomu w Lucatore nie mogła się ona przysłużyć - odparł z czytelną stanowczością Ferro - Altair zapewnił regionowi względny pokój po długich latach wojen z kultem Pasterza. Stworzył miejsce przyjazne Krzyżowi, bezpieczną przystań na drodze ku Nizinie Adriatyckiej. Sądzę, że wywołane tą śmiercią zmiany w najbliższej przyszłości przyniosą więcej złego niż dobrego. Chociaż muszę też przyznać, że pokładanie tak ogromnej wiary w mą znajomość lokalnej polityki może być nieuzasadnione. Nie żyję w Lucatore na co dzień, kontakty z moją rodziną są siłą rzeczy bardzo ograniczone.

- Rozumiem, ale wciąż nie tracę nadziei na poszerzenie swej wiedzy o tej zacnej krainie i jej mieszkańcach - pokiwał głową Abdel - Przyszło mi do głowy inne pytanie. Co doktor sądzi o tym olejarzu, który przesiaduje w klasztorze? O mistrzu Abacusie? To on wytwarzał te oleje razem z Benesanto, prawda?

- Rzekłbym, że mistrz Abacus obarczony jest całkowitą odpowiedzialnością za produkcję tych specyfików - Szpitalnik ukucnął przy basenie oglądając z przelotnym zainteresowaniem jakiś odcisk buta w żwirze, podniósł się po chwili z powrotem na nogi - Altair raczej nie posiadał specjalistycznej wiedzy w tej sekretnej dziedzinie, chociaż w ostatnich latach przejawiał coraz więcej zainteresowania tematem olejów. Abacus od zawsze dzierżył pieczę nad produkcją i to się nie zmieniło po dziś dzień. To bardzo... dziwny człowiek. Bynajmniej nie w negatywnym sensie, niech wasza miłość nie zrozumie mnie źle. Abacus jest skupiony wyłącznie na olejach, na doskonaleniu ich rafinacji, na pozyskiwaniu najlepszych składników. To jego obsesja, wręcz psychoza. Nic innego go nie interesuje, świat zewnętrzny mógłby dla niego nie istnieć. Wyjątkowo niski poziom empatii. Empatia to...

- Oczywiście wiem, czym jest empatia, doktorze - Abdel przywołał na usta ostrzegawczy w niemym wydźwięku uśmieszek - Co zatem myślisz o tych recepturach? Czym się charakteryzują, komu są na co dzień podawane?

Teraz to Carmino Ferro uśmiechnął się znacząco, nieco zbyt pobłażliwie jak na gust dziedzica.

- Gdybym znał takie tajemnice, opływałbym w złoto albo już dawno spoczywał w bezimiennej mogile, wasza miłość. Anabaptyści skrzętnie strzegą tajemnic tych farmaceutyków. Receptury datowane są na koniec Dawnych Czasów, pochodzą z Edenu zbezczeszczonego potem przez diabła, a stworzył je sam wielki i półboski Rebis. Biada temu, kto spróbowałby poznać je wbrew woli Kościoła Złamanego Krzyża. Jeśli wyczuwasz w moich słowach cień sarkazmu, był on zamierzony. Nie podzielam nieco staroświeckich wierzeń anabaptystów w Eden i Demiurga, chociaż jednocześnie nie odważyłbym się nigdy zakwestionować siły ich wiary. Oni nie znają żartów w temacie swej religii. A elysiańskie oleje mają dla nich głębokie znaczenie sakralne. Mało kto spoza kultu dostępuje zaszczytu aplikacji tego specyfiku, to zazwyczaj bardzo cenne podarunki dla potężnych sojuszników, którymi się nie szafuje.

Abdel Sanguine słuchał uważnie wywodu czerwonokrzyżowca, szczerze zainteresowany wiedzą, która w Montpellier nie była powszechnie znana, a która w dalekiej przyszłości zawsze mogła mu się do czegoś przydać.

- Rozumiem, że są to produkty roślinne, mieszanki różnych ziół i grzybów, bardzo często o właściwościach halucynogennych. W wielu przypadkach wręcz silne narkotyki wywołujące wizje. Aplikowane żołnierzom kultu, potrafią wywołać u nich fanatyzm, samobójczą furię, przejściową odporność na obrażenia mogące zabić na miejscu każdego innego człowieka. Inne rzeczywiście łagodzą cierpienie, sprowadzają spokój ducha... ja sam mimo pełnionej funkcji nigdy nie otrzymałem od Altaira takiego daru. Podejrzewam, że Kościół wyjątkowo skrzętnie strzeże olejów przed Szpitalem, bo też tylko Szpital posiada zasoby pozwalające prowadzić badania nad tajemnicami receptur. Rozumiem to i szanuję, pewnie dokładnie to samo uczyniłbym na ich miejscu.

- Skoro te oleje używane są przez żołnierzy Krzyża, tacy wysocy rangą dygnitarze jak Benesato z pewnością mają powszechny dostęp do najlepszych rafinacji, prawda?

- Rada Ośmiu ma do swej dyspozycji najlepsze, co mistrzowie olejów kultu mogą zaoferować - kiwnął głową Ferro - Spodziewałbym się nawet, że korzystają z takich cudów rąk Abacusa i innych olejarzy, o których zwykli anabaptyści tylko marzą.

- Skoro pojawił się niejako przy okazji inny temat, zechciałby doktor opisać obecne relacje między kultem Krzyża i Szpitalem? W południowej France rzadko można spotkać anabaptystów, w przeciwieństwie do Szpitalników, z którymi my, rdzenni mieszkańcy tych ziem mamy doskonałe stosunki i wiele nawzajem z relacji czerpiemy - wypowiadając drugie zdanie Abdel położył sarkastycznie brzmiący akcent na wzmiankę o rzadkości anabaptystów w delcie Rhone, uznając, że doktor wie o niesławnym eksodusie czcicieli Krzyża do północnej Franki po ich przegranych wojnach z feromanserami.

- Nasze relacje zawsze były poprawne - odpowiedział dyplomatycznym tonem Ferro - W wojnie na Adriatyku stanęliśmy po stronie Krzyża, co nie przysporzyło nam sympatii Świątyni Pasterza, ale nie kwestionuję decyzji głównych nadordynatorów. Uchodzimy za zaufanych i wiernych sojuszników Krzyża, w Vivaco leczymy niemal wyłącznie kontuzjowanych i okaleczonych anabaptystów. Każda frakcja ma prawo do swoich tajemnic, tak Kościół jak i Szpital.

Abdel pokiwał ze zrozumieniem głową, czując jeszcze większe zainteresowanie tematem osławionych cudownych olejów, których praktycznie nie można było zdobyć, a które sprawiały faktyczne wrażenie wartych fortunę.

- Wyświadczyłby mi doktor ogromny zaszczyt przyjmując zaproszenie na dzisiejszą kolację - dziedzic uśmiechnął się szeroko do Ferro, rozłożył serdecznym gestem ręce - Czym chata bogata, ale wierzę, że konwersacją nadrobilibyśmy wszelkie inne niedostatki.

- Z przykrością muszę odmówić - odparł Szpitalnik, a jego ton sprawiał wrażenie szczerego - Przyjechałem dziś rano, muszę odwiedzić głowę klanu. Przedłożenie zaproszenia cudzoziemskiego posła nad patriarchę Danesci nie spotkałoby się ze zrozumieniem moich krewnych. Ale z ogromną przyjemnością zjem z waszymi miłościami posiłek jutro, jeśli zaproszenie wciąż pozostanie aktualne. Jutro o dziesiątej zamierzam stawić się w klasztorze prosząc o posłuchanie o czcigodnej wdowy. Spotkamy się na miejscu?
Chyba za bardzo poszalałem z klawiaturą, bo wyszedł monstrualny w rozmiarach wpis, ale wydaje mi się, że odpowiedziałem na wszystkie Wasze dotychczasowe pytania. Jak mi słusznie przypomniał na Messengerze Suriel, pozostaje jeszcze spotkanie z dziewczynką, która odnalazła ciało Neognostyka; powinna już na Was czekać w domu pielgrzyma. Potem najpewniej kameralna kolacja połączona z burzą mózgów. Potem nocny odpoczynek, co najwyżej upadek meteoru albo atak wynaturzonych ninja (jeszcze nie zdecydowałem) i następnego dnia rano do klasztoru na wytęsknioną zapewne przez Was audiencję z wdową.

Myślę, że niczego nie pominąłem.
Ostatnio zmieniony 15 marca 2019, 22:25 przez Keth, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 16 marca 2019, 11:56

Dom pielgrzyma, 1 lipca 2595

Połączony z oględzinami miejsca zbrodni długi spacer, słowne utarczki z krnąbrną tłuszczą, wreszcie wysiłek włożony w zawiłą dedukcję - wszystko to sprawiło, że wracający do kwatery Adbel Sanguine najchętniej od razu zasiadłby do posiłku. Jego plan spełzł jednak na niczym w obliczu obowiązku, który już na niego czekał w domu pielgrzyma.

Dziewczynka miała jakieś osiem, może dziesięć lat: Abdel nigdy nie potrafił dokładnie szacować wieku bachorów. Przeraźliwie chuda, aczkolwiek nie wygłodzona, żylasta od fizycznej pracy i całych dni spędzanych na świeżym powietrzu. Towarzyszyli jej wyraźnie zatroskani rodzice: brodaty mężczyzna w ubraniu jakiegoś rzemieślniczego cechu oraz kobieta o ukrytych pod chustką włosach, obnosząca się z przedwcześnie postarzałą twardą twarzą.

- Oto świadek, którego zawezwał śledczy domu Benesato - oznajmił na widok dziedzica zarządca przybytku. Pierworodny pojaśniał na dźwięk tych słów, skwitował je uprzejmym skinięciem głowy zadowolony z faktu, że wieść o decyzji namiestnika obiegła już widać całe miasteczko.

- Jak cię zwą, drogie dziecko? - zapytał smarkulę rezygnując jednocześnie z szaleńczego pomysłu pogłaskania jej po głowie i narażenia się w ten sposób na niepożądany kontakt z miejscowymi pasożytami - Czy wysławiam się wystarczająco biegle w twej mowie, byś mnie rozumiała?

- Tak, królu Franki - odpowiedziała nieco spłoszonym głosem dziewczynka, a jej słowa przywołały na oblicze Suriela uśmiech dobrotliwej wyrozumiałości. Niektórzy członkowie frankańskiej delegacji również mimowolnie się uśmiechnęli na dowód tego jak mocno w świadomości miejscowych prostaczków zapadły opowieści przygarniętego w drodze grześcijanina.
Jesteście w głównej sali domu pielgrzyma, nieco mało dyskretnej, bo kręcą się tam nie tylko członkowie delegacji, ale i miejscowi. Dziewczynka przybyła w towarzystwie dwóch strażników miejskich oraz rodziców. Proponuję zdecydować, gdzie ją przesłuchacie oraz przygotować zestaw pytań (może dla uproszczenia w trybie technicznym) - ja zmontuję z nich odpowiednią fabularkę.

Jednocześnie miałbym taką propozycję dla przyśpieszenia biegu akcji, by Nathan w tym samym czasie wybrał się razem z jednym bądź dwoma tropicielami do akweduktu. Poprowadziłbym ten wątek równolegle, dzięki czemu w miarę sprawnie przeszlibyśmy do punktu wieczornej kolacji.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 18 marca 2019, 10:18

Dom pielgrzyma, 1 lipca 2595

Zwrot jakimtytułowała go dziewczynka mile połechtał ego dziedzica rodu Sangliere. Ostatecznie to właśnie o tytuł króla Franków, toczył się wieczny bój w matni Sanguine. Jednakże, biegły w pałacowych gierkach młodzieniec nie dał po sobie poznać jak słodkim było mu owo pochlebstwo. Przez chwilę zastanawiał się jak nagrodzić to jakże uprzejme dziecko, w stosowny i honorowy sposób godny przyszłego króla Franki. I tylko jedna rzecz przychodziła mu do głowy. Przez chwilę wyobraził sobie to jej małe chuderlawe ciałko, leżące na podłodze i związane sznurami. Z czerwoną kulką w zębach, służącą tłumieniu krzyków bólu i dziecięcego płaczu z policzkami na których rysował się niepopisany wyraz bólu, a po policzkach płynęły łzy jak grochy. I wyobraził tam sobie siebie, stojącego nad kościstym ciałkiem z kawałkiem solidnego rozwidlonego pejcza na którym już widniały świeże ślady krwi. Mógłby z powodzeniem zatrzymać tą dziecinę na całą dzisiejszą noc. Po prostu każąc użyć swojemu kuzynowi jego magicznego pierścienia i wspierając się namiestnikowi mocą bawić się przednio do ranka. Uśmiechnął się na tę jedyna pocieszającą myśl tego wieczora.
Abdel nigdy nie był wielbicielem tak młodego wieku, który to kiedy przyszło co do czego nie potrafił oddać nawet owego pełnego bukietu bólu i strachu jakim potrafiły go obdarzyć dorosłe dziewczęta. Jednak tym razem w duchu przyznał, że mógłby zrobić wyjątek. Tego typu młódki były bardziej w stylu jego przyjaciela, którego ciało gniło gdzieś teraz w delcie Rhóne. Po tym jak został wydziedziczony i rodzina wyparła się go czyniąc z niego tym samym zwykłego sanga posyłanego na głupawy front.

Własna rodzina! Merde, co za świństwo mu uczynili. Jak tak można się obchodzić z synem tylko dlatego, że przejawia jakieś tam drobne słabości. Tak się nie robi do diaska. Czy oni wszyscy poszaleli!

Zdusił w sobie złość na tę myśl oraz silną falę obrzydzenia jakie napłynęło na wyobrażenie gnijącego w bagnie przyjaciela. Przybrał spokojną maskę ambasadora.

- Proszę, oto owi dobrzy ludzie o których nam tak wiele mówiono... ale, nie stójmy tutaj, jak jacyś niecywilizowani dzikusi. Proszę, zapraszam serdecznie na nasze nader skromne apartamenty, które to niestety nie pomieszczą wszystkich. - obciął wzrokiem grupę kogo się pozbyć. - Ale to nie szkodzi. Strażnicy wszak nie będą nam w ogóle potrzebni albowiem to przecież przyjacielska wizyta jest, nieprawdaż? Proszę, panie Barthez niech nasi ludzie wymienią się w tym czasie z miejscowymi wojskowymi, angdotami z pola bitew, opowiastkami i takimi tam żołnierskimi... - Abdel ruszył dłonią w nieokreślonym geście. - Proszę też coś zamówić na nasz rachunek, ale oczywiście z uszanowaniem czasu postu, Czyli obawiam się, że jedynie dania gorące będą... A dla małej... dla małej też mamy coś specjalnego...

Abdel uśmiechnął się z błyskiem w oku kucając obok dziewczynki.

- A dla ciebie młoda damo, mamy prawdziwy rarytas... specjalne cukierki z Frankorii. - powiedział mrugając do niej porozumiewawczo okiem.
Najpierw poprosimy dziewczynkę by opowiedziała swobodnie od początku o tym jak wyglądał tamten moment.
Potem moje poniższe pytania wstępne, na wypadek gdyby jej opowieść zbyt mgliście o tym mówiła:

1. Czy widziała kogoś jeszcze tamtego dnia? Czy były straże przy wodopoju albo czy kręcił się tam ktoś jeszcze?
2. Gdzie znalazła zwłoki i jak leżały?
3. Ile było krwi i gdzie dokładnie. Czy było jej dużo, kałuża dwie czy raczej mało. Chodzi o to, że jak ktoś podcinał mu w tym miejscu gardło, to powinno być jej mnóstwo, jeśli zginą gdzie indziej to znacznie mniej lub wcale. Do tego zmierzamy.
4. Gdzie była rana? czy były inne ślady na ciele i jak wyglądało samo ciało?
5. Jaki ekwipunek był na miejscu? Może wcale nie wyglądał jakby się wybierał na przejażdżkę?
5. Kto pierwszy po niej się pojawił na miejscu zbrodni i jak szybko?
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 23 marca 2019, 21:42

Dom pielgrzyma, 1 lipca 2595

W ściany pokoju oddanego do dyspozycji dziedzica wepchnęli się prócz gospodarza jedynie jego krewniacy oraz dziewczynka z parą nie odstępujących jej nawet o krok rodziców. Nathan Barthez stanął w otwartych drzwiach pokoju, dzieląc swą uwagę pomiędzy prowadzoną wewnątrz konwersację oraz opróżniony z niepożądanych świadków korytarz, którego strzegli uzbrojeni w strzelby Yuran i Dragan.

Mała dzikuska - Abdel nazwał dziewczynkę w ten sposób w myślach z pewnym rozczuleniem - miała na imię Maria. Dość szybko otrząsnęła się z onieśmielenia wywołanego tak bliskim obcowaniem z rzekomym królem Franki i całkiem składnie odpowiadała na pytania schlebiającego jej Abdela.

Pamiętnego poranka matka wysłała ją skoro świt po wodę do publicznego zbiornika. Ponieważ praktycznie wszyscy mieszkańcy Lucatore posiadali w swych domostwach napełniane zazwyczaj z wieczora beczki z wodą pitną, rzadko kiedy ktoś miał potrzebę udawania się do rezerwuaru o tak wczesnej porze, toteż Marii wcale nie zdziwiło, że weszła pod wieże sama. Niemal natychmiast spostrzegła też, że przy trzecim basenie - tym dla czcicieli Krzyża - ktoś leży bez ruchu. Porzuciwszy ceber podbiegła do tego człowieka i wówczas ujrzała rozlewającą się wokół niego kałużę krwi. Na ten widok zaczęła krzyczeć, bardzo głośno i piskliwie, czym zwróciła uwagę kilku przechodniów za ścianą rezerwuaru.

Przysłuchujący się opowieści dziecka pierworodny jął w pewnej chwili dzielić swe zainteresowanie pomiędzy dziewczynkę oraz jej matkę, stojącą o krok za Marią z permanentnie zachmurzoną i twardą twarzą. Świadomy tego jak miałką namiastką przyjemności mogła być Maria, Abdel zaczął sobie wyobrażać w roli rozkosznej zabawki jej wyniosłą, zapewne paskudną z natury i przerażająco cnotliwą rodzicielkę.

Nałożnice z prawdziwego zdarzenia potrafiły znosić pomniejsze akty wyrządzania bólu, w pewnym jednak momencie pękały zalewając się łzami niczym bachory. Lecz ta kobieta, zahartowana trudami plebejskiego życia, na pewno przeszła w swych latach dość wiele i dość wycierpiała, by wynieść poziom doznań Abdela na zupełnie nowy poziom. Okładający ją w wyobraźni pejczem dziedzic poczuł w pewnej chwili jak jego spoczywająca dotąd spokojnie w nogawce męskość zaczyna nabrzmiewać, toteż kucnął czym prędzej przy dziecku nie chcąc widokiem swej okazałej erekcji wzbudzić skonfundowania rodzicielki.

Kobiety niższego stanu w Montpellier poczułyby się zaszczycone przejawem tak zaszczytnego zainteresowania swymi osobami, któż jednak mógł wiedzieć jakimi normami obyczajowymi kierowali się purgaryjscy prostacy?

Nie, Maria nie widziała tamtego poranka przy wodopoju żadnego innego człowieka prócz tego leżącego, który okazał się później zamordowanym Neognostykiem. Nie było tam żadnych straży ani tym bardziej samego zabójcy. Neognostyk leżał na brzuchu, cieknąca z podciętego gardła krew spływała po krawędzi konsekrowanego basenu anabaptystów do wody. Nie pamięta, ile było tej krwi, ale na pewno dużo. Nie widziała wcale rany, bo nie dotykała ciała, ale potem słyszała od rodziców i sąsiadów, że wielkiemu Mieczowi Adriatyku podcięto gardło. Tak, przy bramie stał uwiązany do niej koń, śnieżnobiały rumak Neognostyka, który pozwalał się głaskać dzieciom, gdy Miecz jeździł na nim po miasteczku. A ponieważ Maria bardzo krzyczała, od strony targowiska przybiegło kilka osób i jakaś kobieta od razu ją odciągnęła, żeby nie musiała patrzeć na martwego człowieka. A inni ludzie też zaczęli krzyczeć i płakać i lamentować, że ktoś zamordował wielkiego Neognostyka.

Klęczący obok Marii Abdel słuchał dziewczynki z dobrotliwym uśmiechem, za wszelką cenę starając się nie zerkać na jej coraz bardziej prowokującą swym ascetycznym wyglądem matkę.
Pozwoliłem sobie zostawić Nathana mimo wszystko w pokoju, bo może pod wpływem szczegółów rozmowy z dzieckiem będzie chciał sprecyzować dokładniej, czego Dragan i Yuran mają szukać przy wodnych wieżach.

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 25 marca 2019, 22:37

Dom Pielgrzyma, 1 lipca 2595

Choć umysł miał tęgi, Leon Thibaut był nieco zbity z tropu ilością szczegółów, które miał połączyć. Tak groźnym wzrokiem spoglądał na niewinne dziecko i jego srogą matkę, tak wcześniej sceptycznie chłonął słowa czerwonokrzyżowca mając wrażenie, że ten coś ukrywał. Raz jeszcze obmalował w pamięci, miejsce zbrodni, ufając, że wróci tam przedświtem, porą kiedy zdarzenie miało miejsce.

Bladym świtaniem gdy już nie spałem,
Drętwe ramiona, wyprostowałem,
O niej myślałem i spoglądałem,
Jak inny kochanek rozpina jej ubranie.
- przypomniała mu się stara ballada.

I choć Maria odpowiadała składnie, a Abdel był miły, wciąż coś zgrzytało. Leon uznał, że dziewczynka odpowiada zbyt składnie, a kuzyn jest zbyt miły, dokładnie jakby oboje grali przed nim teatr. Najgorszą zaś rolę miała ponura matka Marii, dostojną rolę głazu. Wszyscy zaś grali tylko strapienie, całe miasteczko i pielgrzymi, szukając tylko kęsa dla siebie z martwego ciała i może żywej jeszcze duszy Altaira.

Mając w pamięci spostrzeżenia z grobu, których nie przekazał rodzinie, postanowił na tę chwilę stanąć w opozycji do postawy kuzyna i być mniej łagodny w rozmowie.

- Powiedz mi Mario, czy księżyc oświetlał dobrze krew na podłożu, czy ciało skryte było w cieniu?
Wynalazca dobrze wykalkulował w jakiej pozycji powinien być wtedy księżyc, może dziewczynka strzeli coś sprzecznego w zeznaniach.

Leon widział plac z zbiornikami i nieco na pewno może powiedzieć o samej konstrukcji. Ile ma lat? Jakich materiałów użyto? Czy można to było zrobić miejscowymi środkami roboczymi? Jakie jest podłoże? [ważne!]. Czy do zbiornika kultystów płynie inna woda, czy jest to po prostu inny zbiornik?

Czy zbiorniki są otwarte całą noc, czy otwierają je o świcie straże?
Jeszcze raz sorrka za laga pod zbiornikami, mogło tam coś ujść uwagi wynalazcy.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 27 marca 2019, 13:19

Dom Pielgrzyma, 1 lipca 2595

Helweta uważnie przyglądał się dziewczynce i jej opiekunom, starając się wychwycić niuanse w zachowaniu gości. Dzieci rzadko kłamały, ale wciąż mogły zostać zastraszone. Osobiście najemnik raczej wyeliminowałby potencjalnych świadków. Wszakże zamordowanie dziewczynki łatwo byłoby zaaranżować tak aby wyglądałoby na nieszczęśliwy wypadek I byłoby o wiele bardziej bezpieczne niż potencjalne zastraszenie.

Póki co cierpliwie czekał szukając oznak, które świadczyć by mogły o możliwości tego, że ktoś próbował manipulować świadkiem I jej rodziną. Zdenerwowanie było oczywiste, przecież stali przed samym królem Frankonii, toteż Nathan skupiał się na tym co mówiło dziecko, czy mimo stresu odpowiadło pewnie I spójnie, czy teżmieszało się w gąszczu pytań, zminiało zdenerwowane szczegóły, tak aby wyglądały zgoła innaczej niż w pierwszej wersji. I jak też reagowalirodziece małej. Czy byli wyraźnie przerażeni, tym co opowiadała, czy wtrącali się I poprawiali dziewczynkę.

Jeden szczegół niemal od razu uświadomił Barthezowi, że zabójca mógł swobodnie dostać się do zbiorników przez niepilnowaną I najwidoczniej otwartą bramę. Jakoś nie mógł uwierzyć, że dziecko dostało się o tak wcześnej porze na miejsce mimo zawartych wrót. To oznaczało jedno. Albo brama nie była zamykana na noc, albo ktoś nie trudził się aby to zrobić tej właśnie nocy. Z drugiej strony matka nie wysłałaby dziecka, wiedząc, że brama będzie zamknięta, co skłaniało najemnika ku opinii, że dostęp do zbiorników był czymś oczysistym dla mieszkańców bez względu na pore dnia lub nocy.

Natomiast niemożliwym był dla niego przypadek, że zarówno straż miejska, jak I osobista ochrona gnostyka nie była na miejscu. Co prowadziło do niezaprzeczalnej konkluzji, że ktoś z klasztoru planował morderstwo, wystawiając Benesato wynajętemu zabójcy, lub aranżując sobie dogodną okazję do mordu. Niemal wykluczał na obecnym stadium śledztwa, żeby to Ennio zamordował brata. Zbyt wiele miał do stracenia I nie wyglądało, żeby zaistaniała sytuacja mogła mu przynieść jakiekolwiek korzyści. Już prędzej jego słodka żona mogła próbować usunąć Altaira, aby skierować Lucatore w objęcia łakomie spoglądających na ten kawałek ziemi włodarzy Bergamo, ale trudno było mu uwierzyć aby Gala Lombardi miała tu na miejscu aż takie wpływy aby manipulować osobistą strażą Altaira Benesato.

Nathan był wciąż nastawiony na to aby sprawdzić instalacje przy zbiornikach w poszukiwaniu śladów, jednak miał coraz mniejszą nadzieję, że znajdzie tam jakiekolwiek poszlaki.

Cicho zbliżył się do rodziców pytając cicho chłodnym głosem:

- Kiedy straże otwierają bramy do zbiorników?
Barthez szuka oznak tego, że dziewczynka może mówić wyuczone kwestie (chociaż osobiście mnie jako graczowi wydaje się, że nikt nie mieszał jej w głowie zbytnio). No i podpytuje rodziców o bramy.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 28 marca 2019, 21:25

Dom Pielgrzyma, 1 lipca 2595

Zapytani przez dowódcę ochrony posła, rodzice Marii spojrzeli na potężnie zbudowanego mężczyznę z wyraźnym niepokojem, bezwiednie zbliżając się o krok do dziecka.

- Zbiorniki prawie nigdy nie były zamykane na noc, bo i po co? - odpowiedział w końcu ojciec dziewczynki - Bramy dotąd dniem i nocą pozostawały otwarte, dopiero po tym strasznym morderstwie czciciele Krzyża je zamknęli na czas żałoby, coby zbezczeszczony basen znowu uświęcić.

Nathan Barthez pokiwał głową do siebie samego, utrwalając się w przeświadczeniu, że potencjalny skrytobójca miał doskonałą sposobność, by bez cienia trudu przeniknąć do miejsca zamachu. Przez cały czas rozmowy Helweta obserwował uważnie Marię, ale mimo swego doświadczenia w odczytywaniu ludzkich emocji - również dziecięcych - nie odniósł najmniejszego wrażenia, by dziewczynka kłamała.

- Powiedz mi Mario, czy księżyc oświetlał dobrze krew na podłożu, czy ciało skryte było w cieniu? - kuzyn dziedzica dołączył do rozmowy przemawiając tonem surowym i ostrym, zupełnie nie pasującym do wyobrażenia, które na temat Leona Thibauta wyrobił sobie Alpejczyk. Słysząc te słowa, dziecko zadrżało, spojrzało niespokojnie na uśmiechniętego wciąż Abdela jakby szukało w jego szlachetnym obliczu wsparcia.

- Księżyca już nie było, panie - odrzekła odwracając się mimowolnie w stronę matki i łapiąc ją za rąbek grubej plisowanej spódnicy - Słońce wschodziło... a krwi już nie pamiętam jak wiele było... ale była, na ziemi naokoło głowy świętego męża.
Ani Nathanowi ani Leonowi nie wydaje się, by dziecko kłamało. Co do innych pytań wynalazcy, konstrukcja wież sprawia wrażenie bardziej zaawansowanej niż reszta Lucatore, chociaż widać na niej ząb czasu. Jakiś rodzaj metalu, trudno dokładnie zidentyfikować. Chyba robota Helwetów. Podłoże to bardzo mocno ubita ziemia, okolice basenów wylano betonem. Do zbiornika kultystów płynie ta sama woda, co do pozostałych, tym samym akweduktem - wygląda na to, że miejscowi po prostu szanują zasady dostępu do dwóch basenów oraz zakaz korzystania z trzeciego do celów spożywczych.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 29 marca 2019, 08:59

Dom Pielgrzyma, 1 lipca 2595

- Takie zbiorniki wody dla miasta to istny dopust boży. Myślę, że to dla waszej rodziny duża uciążliwość skoro nie posiadacie własnego zbiornika jak inni mieszkańcy i dlatego co rano musi ktoś iść po nową wodę. Trzeba temu zaradzić, widzisz mój kuzyn może ostatnio wszystko w mieście. - Abdel zerknął na Leona porozumiewawczo - Ale to nie od razu, mamy jeszcze kilka pytań. Od jak dawna tutaj stoją te wodne wieże i zbiorniki i kto je zbudował? Ta trzecia święta, kto konkretnie z niej czerpie wodę, wiem że olejarza ale kto konkretnie. Czy wiecie kto nadzoruje ich stan techniczny?

Abdel panował nad sobą ale wyraźnie bardziej interesowała go obecne matka niż dziecko. Zaczął krążyć po pokoju jak wilk wkoło owcy. W końcu nie wytrzymał. Podszedł do kobiety i delikatnie ujął jej dłoń w swoją rękę.

- Pani wybaczy madame ale muszę pogratulować. Ma pani wspaniałe i mądre dziecko. To cudowny dar od boga i na pewno zostanie obdarowane jego wielką łaską za świadectwo jakie mówi o Benesanto. - Puścił jej dłoń i odszedł kawalek. - To był jego pomazaniec, najprawdziwszy wybraniec Najwyższego i każdy kto na nią podniósł rękę na tego Świętego człowieka albo zataja coś by ukarać zbrodniarza, winien smażyć się w piekle. Widzicie ten pierścień Rybaka? To nie tylko symbol najwyższej władzy namiestnika danej nam w jego imieniu byśmy mogli prowadzić śledztwo. To coś więcej. Należał do jego rodziny od wielu pokoleń, jeszcze sprzed czasu Eshtaonu kiedy już wtedy jego rodzina cieszyła się łaską Najwyższego. Podobno, ma moc rozpoznawania kłamstwa u każdego kto chce oszukać ród Benesanto. Dlatego teraz musicie ucałować ów magiczny pierścień obdarzony przez Boga mocą i odpowiecie na pytania. Kto z wami rozmawiał po śmierci Neognostyka? Czy powiedzieliście mu coś więcej niż nam? O co jeszcze pytał? Czy to był Furor? Jeśli któreś z was skłamie, jego usta staną się czarne, a Najwyższy odtrąci go od siebie, na wieki...

Myśle, ze dziecko nie powie nam wiele więcej. Nie ma pewności jak naprawdę zginał Neognostyk. Jest jeszcze jeden wątek który przychodzi mi do głowy ale wydawał mi się nieprawdopodobny, że zginął jako przypadkowy świadek. Być może coś chciało się dostać do zbiorników wody. Myślę o wynaturzonych.
Panowie trzeba sprawdzić jak leci rurociąg do tego trzeciego świętego zbiornika, dlaczego ktoś go otoczył taką świętą poświatą żeby prosty lud się go nie tykał, średnio wierzę w te religijne bajki, tam jest drugie dno.

I prośba, bo pewnie o tym zapomnę za jakiś czas. Neognostyk miał konia, trzeba do niego dotrzeć a konkretnie do ekwipunku jaki miał przygotowany na drogę. Przy odrobinie szczęścia może nadal znajdziemy tam ukryte coś, co Benesanto chciał zawieźć szpitalnikowi.

Pierwsze pytanie będzie zadane niemal słodko. Drugie z coraz większym chłodem. Baczę na ich reakcję.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 29 marca 2019, 10:24

Sádze po ilości krwi o jakiej wspominała Maria, że Neognostyk został załatwiony na miejscu, a nie przewieziony skądś indziej. Z opisów wynika,że była to precyzyjna robota. Raczej nie była to robota Wynaturzonych - chyba nie byłoby to chirurgiczne cięcie, a poza tym zaprawiona w bojach ofiara mogłaby się zorientować, choćby po chmarach owadów towarzyszących potworowi (nie pamiętam jakie owady są w symbiozie z Psychokinetykami, ale Altair był napewno świadom czegoś takiego). Nie wiem czy Leperos byłby zdolny do takiej skomplikowanej akcji. Jak dla mnie mordował, ktoś komu Altair ufał i pozwolił się bezproblemowo zblizyć, albo wynajęty zabójca, który mógł się łatwo skryć i podejść ofiarę w otoczeniu zbiorników.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 29 marca 2019, 17:38

Dom Pielgrzyma, 1 lipca 2595

- Ten akwedukt wybudowali Alpejczycy, królu Franki! - tym razem zaszczyt zaspokojenia ciekawości posła przypadł ojcu Marii, niejakiemu z urody smagłoskóremu Purgaryjczykowi o małych chytrych oczkach - Stał tutaj jak myśmy się urodzili, ponoć stoi już ze sto lat albo dwieście. Alpejczycy go postawili w darze władcom klanów Lucatore zanim jeszcze osiedli tutaj wyznawcy Krzyża. To symbol sojuszu między ludem tej ziemi oraz panami gór. Dawno dawno temu nękały nas dzikie bandy morderców, złodziei i gwałcicieli, w czasach przed zbudowaniem Lucatore. Pewnie by nas oni wytracili do szczętu, gdyby nie Alpejczycy, którzy wtedy po raz pierwszy od Eshatonu otwarli wrota swych podniebnych twierdz, zeszli na niziny i ogniem i stalą zaprowadzili tutaj porządek. Ich wyuczeni w obróbce metalu Dawnych Czasów kowale przybywają do nas raz na jakiś czas, co dwadzieścia, trzydzieści lat, by sprawdzić, czy czego nie trza zreperować w akwedukcie, czemu my sami nie podołamy. Ostatni raz byli tutaj krótko przed tym jak się nam urodziła Maria.

Abdel skrzyżował ramiona na piersiach, wyprostował się zyskując przewagę połowy głowy nad wzrostem swego rozmówcy, czym jeszcze pogłębił rysujące się w oczach tubylca zdenerwowanie.

- Ta trzecia wieża, święta. Kto konkretnie czerpie z niej wodę? Wiem, że olejarze, ale kto jeszcze?

Rodzice Marii wymienili między sobą niespokojne spojrzenia, a biegły w czytaniu ludzkich emocji i mowy ciała Abdel upewnił się w przeświadczeniu, że swą iście królewską pozą wywiera na tych półdzikich plebejuszach prawdziwie wstrząsające wrażenie.

- Z niej się nie pije, wasza królewska mość - odpowiedział ojciec Marii - Olejarze i ich słudzy zabierają wodę do klasztoru, by wytwarzać z niej cudowne eliksiry podle receptur samego Boga. A co nie zabiorą, służy do oczyszczających kąpieli, do obmywania ciała z grzesznego brudu. Anabaptyści bardzo są czuli w tych sprawach, woda ma dla nich wielkie znaczenie. Wiele nauczają o świętych rzekach Edenu, chociaż wasza mość zapewne wszystko o tych wielkich tajemnicach wie.

Abdel skinął głową na znak, że temat świętych rzek Edenu nie skrywa przed nim żadnych sekretów, chociaż po prawdzie ledwie wyznawał się w tym religijnym bełkocie kanonu wiary Rybaka. Wiedział z grubsza, że anabaptyści roili majaki na jawie chcąc odbudować rajski ogród dany im kiedyś przez Boga i zniszczony przez Demiurga, zbuntowanego potomka Stwórcy. W tym to ogrodzie płynęły owe święte rzeki, których toń miała mieć te same magiczne właściwości, co elysiańskie oleje.

Wsłuchany w słowa mężczyzny, pierworodny jął najpierw przemierzać tam i z powrotem pokój, potem zaś przysunął się do matki Marii ujmując ją za zaskoczenia za koszmarnie pomarszczoną dłoń. Zasypana potokiem słów dziedzica, początkowo gładkich i pełnych uprzejmości, z każdą jednak sekundą coraz bardziej surowych i groźnych w tonie, kobieta nie wytrzymała w końcu i bez oznaki wahania ucałowała podsunięty jej pod nos pierścień namiestnika. Ojciec i córka poszli natychmiast w ślady matki, oddając Abdelowi prawdziwie królewski hołd.

- Jak żeśmy rwetes i krzyk usłyszeli od strony wież, żona wielce się przestraszyła o Marię i od razu tam pobiegliśmy - jął wyjaśniać pośpiesznym tonem ojciec dziewczynki - Sporo już tam było ludzi, wśród nich kobiety, które się zajęły naszą córką, bo bardzo była przerażona. Strażnicy namiestnikowscy tam już byli i anabaptyści, a wszyscy zgromadzeni wokół ciała czcigodnego Neognostyka. Po jakimś czasie przybył Furor Bastardo oraz mistrz olejarzy Abacus, ci zaś nakazali przykryć ciało białą płachtą i odnieść do klasztoru. Furor długo wypytywał Marię o wszystko, kiedy znalazła zwłoki, co widziała, czy kogoś nie zoczyła. W dniu morderstwa ją wypytywał razem z mistrzem Abacusem, a następnego dnia raz jeszcze, żeby się dowiedzieć, czy sobie czegoś nie przypomniała.
Nadal nikt z Was nie odnosi wrażenia, że rodzina Marii kłamie bądź rozmyślnie wprowadza Was w błąd. Wyglądają na prawdomównych i mocno onieśmielonych majestatem frankańskiego króla.

ODPOWIEDZ