Strona 33 z 33

Re: PBF - Błogosławiona Krew

: 21 sierpnia 2019, 22:57
autor: Suriel
Klasztor w Lucatore, przedpołudnie 2 lipca 2595
Słowa kuzyna dziedzic uciął lekkim ruchem ręki pod sam koniec. Uznał, że były nie do końca trafione.

- Z całym szacunkiem Pani... - zaczął z lekkim syknięciem, które już nie wróżyło niczego dobrego - ... ale, nie Twoim zadaniem jest mówić Ambasadorowi Franki co jest dla niego nazbyt niebezpieczne, a co nie.

Zapadła niezręczna cisza. Powietrze jakby stało się nagle cięższe.
Dziedzic wytrzymał bez problemu narastające gniewem spojrzenie Żelaznej Emisariuszki. Szczerze mówiąc, miał ochotę w tej właśnie chwili podejść do tronu i strzelić tej kobiecie otwartą dłonią prosto w twarz. Ale nie mógł. Raz, że na taki akt łaski kobiety musiały sobie nieco bardziej zapracować. A dwa, że anturaż nie był po temu odpowiednio nastrojowy. No i do tego cała ta jej straż przyboczna... Dziedzic poprzestał zatem na wielce jadowitym spojrzeniu swoich niebieskich oczu, posłanych Emisariuszce wprost spod swojej loczkowanej blond czupryny.

- Otóż informujemy, że mój kuzyn nie ustanie w trudach by wykryć zabójcę, nawet jeśli trop zaprowadzi go do wspomnianego przez Ciebie domu Benesanto. Prawda musi zostać i zostanie odkryta. A my jako ambasador Frankorii będziemy go z cała mocą wspierać w tych wysłakach. Oczywiście, możesz spróbować wygonić nas ze swych majętności siłą, ale nie jestem pewien czy potraktowanie w ten sposób naszej osoby przysporzy Ci zwolenników na świecie, Pani. Póki jedno albo drugie się nie stanie, nie opuścimy Twych ziem nim krew przelana nie doczeka się godziwej pomsty.

Abdel odwrócił w końcu wzrok od oczu Żelaznej Emisariuszki.

- Choć kuzynie. Poprosiliśmy grzecznie ale nam odmówiono... - rzucił Abdel obracając się na pięcie przy szeleście eleganckiego szkarłatnego płaszcza w jaki był ubrany. - Gdyby chciano się z nami podzielić ważnymi informacjami ze śledztwa, to już by to zrobiono. Zmarnowaliśmy nasz czas tutaj. Doktor miał najwyraźniej rację.

Dziedzic ruszył energicznie w kierunku wyjścia powiewając płaszczem.
Va banque. Ta kobieta rozumie jedynie siłę, nawet jeśli chodzi tylko charakter a nie aspekt fizyczny. Abdel to zrozumiał i rozgrywa tak by wzbudzić w jej oczach choćby cień estymy. Ona rozumie tylko silnych mężczyzn. Szkolony w negocjacjach dziedzic rozgrywa wszystko na jedną kartę.

Re: PBF - Błogosławiona Krew

: 24 sierpnia 2019, 20:03
autor: Nanatar
Klasztor w Lucatore, przedpołudnie 2 lipca 2595

Nie trzeba było dwa razy przerywać wywodów Leona Thibauta, wyglądało na to jakby posłusznie usunął się w cień dziedzica, w rzeczywistości uczynił to chętnie. Taki był wszak jego zamiar, pozwolić Abdelowi zabrać głos, głos pełen pewności, niezachwianej siły charakteru. Z podziwem słuchał kuzyna chłonąc każde słowo i gest odważnej riposty. Pozostawiając wodzom ich wzrokowe potyczki wciąż skupiał spojrzenie na Luciano.

Wraz z rosnącym napięciem, kiedy dziedzic odważnie stawiał szale rozmowy na ostrzu noża, wynalazca walczył ze sobą, by się nie roześmiać. Szokująca musiała być przemowa szlachcica Montpelierr tak harda, po pojednawczych słowach Leona. Z pewnością zmiękczała umysły Purgian ta dwoista postawa Franków, mających jednak jeden wspólny cel.

Na wezwanie Abdela Leon Thibaut nie zawahał się ani chwili i jakby złączony z nim zgodnie zwrócił na pięcie wyrażając całkowite poparcie dla jego słów. By dopełnić wielkopańskich rytuałów, podał tylko ramię kuzynce, licząc na i jej aprobatę przyjętej przez dziedzica strategii negocjacji.

Jedno wynalazcy nie dawało spokoju: Dlaczego miałby nie spocząć, nie poznając tajemnicy zabójstwa Altaira? Właściwie niewiele go to obchodziło, było to jeno przystankiem na drodze ku powrotowi do ukochanej Delty Rohne i utęsknionej Loretty.

Re: PBF - Błogosławiona Krew

: 08 września 2019, 21:54
autor: Keth
Klasztor w Lucatore, przedpołudnie 2 lipca 2595

- Ambasadorze! - ostry jak nóż głos Nevy zatrzymał Abdela w połowie drogi ku drzwiom komnaty. Dziedzic ukrył cień uśmiechu rosnący w kącikach swych ust i odwrócił się z godnością człowieka, którego przed momentem spotkała wielka i niezasłużona niegodziwość.

Żelazna Emisariuszka wstała ze swego tronu, zaciskając opuszczone wzdłuż ciała dłonie w pięści. Na jej wyniosłej dumnej twarzy mieszały się ze sobą wzburzenie i złość. Stojący u boku anabaptystki Furor Bastardo sprawiał wrażenie gotowego do pochwycenia swej pani, gdyby ta podniesiona wzburzeniem zdecydowała się rzucić aroganckiemu gościowi do gardła.

- Czyń, co uważasz za stosowne, lecz miej w pamięci, że to w moich rękach spoczywa prawdziwa władza na tej ziemi - Neva szybko opanowała gniewny ton, lecz chociaż zaczęła się wysławiać w sposób bardziej układny, Abdel nie wątpił, że swym wyzywającym zachowaniem zapadł jej głęboko w pamięć - Poseł Frankonii czy nie, nie jesteś mile widzianym gościem w klasztorze. Lucio, wyprowadź naszych gości za bramę. Nie mają tu już więcej wstępu!

Audiencja chyba dobiegła końca...

Re: PBF - Błogosławiona Krew

: 15 września 2019, 15:52
autor: Suriel
Klasztor w Lucatore, przedpołudnie 2 lipca 2595


Audiencja u Żelaznej Emisariuszki nie poszła wprawdzie tak jak powinna, cukierkowo i uprzejmie, ale trudno było oczekiwać by było to możliwe zważywszy na okoliczności. Czyli, że po wieloletniej, krwawej wojnie, zwieńczonej śmiercią świętego bohatera, kogoś takiego jak sam Benesanto, będzie można zasiąść do stołu negocjacji bez wewnętrznych zadrażnień. Oczywiście, Abdel dolał jeszcze do tego ognia miarkę oliwy by płomień buchnął tym znaczniej. Co w tym momencie zdawało się być może nie najlepszym pomysłem, lecz ostatecznie to czas miał o tym zadecydować.

Ambasador odwrócił się na pięcie i ukłonił dwornie, z należytym szacunkiem.

- Niech zatem tak będzie. - Powiedział już spokojniej. - Skoro Twój gniew wywołuje nasza wola odkrycia zabójcy, niech tak będzie. Przyjmujemy ten grzech z należytą pokorą. - Przycisnął dłoń do serca. - Jednakże uprzedzam, że nie ustaniemy w trudach cel ten osiągnąć, by obnażyć prawdę. - Wzniósł palec w górę. - I na świadka, biorę siły najwyższe, że nie spocznę! Póki nie znajdę stosownego zbrodzienia.

Upewniwszy się, że dobrze go usłyszano, zawinął płaszczem i ruszył w kierunku wyjścia.

- Z Twoją pomocą pani lub bez niej.... - rzucił odchodząc.

Abdel zaklął w duchu. Dziedzic nie był do końca z siebie kontent. Mógł to jednak rozegrać uprzejmiej, wszak pokorne cielę dwie matki ssie, niemniej jednak liczył na zupełnie inny, bardziej skomplikowany i długofalowy efekt.
Po wyjściu z sali, dziedzic przechyli się do swej siostry i powie szeptem, zasłaniając dyskretnie dłonią swe usta:
- Użyj siostro swego powabu, i przekonaj Furrora Lucio, że owo zajście było wynikiem oburzenia na śmierć Benesanto, którego wielce cenił. A także tego, że podobno w świcie Emisariuszki są oczy i uszy które nie powinny się tu znaleźć. To złagodzi jej gniew.

Sorry Panowie wygląda na to, że nie najlepiej wyszło.

Re: PBF - Błogosławiona Krew

: 15 września 2019, 22:12
autor: Nanatar
Klasztor w Lucatore, przedpołudnie 2 lipca 2595

Wychwyciwszy katem oka, że dziedzic obraca się, Leon Thibaut w ostatniej chwili zrobił to samo, ale hamując w pół kroku uczynił obrót przez inne ramie. Niezadowolony z tej niesynchronizacji, która mogła być odebrana jako brak jednomyślności. Wyczekał jednak słów kuzyna i raz jeszcze się za nimi ukłonił, ufając, że lepsze to teraz od słów, które wymyśliłby. Przekraczając ciężkie drzwi do sali audiencyjnej, miał wrażenie, że zamyka się coś więcej. Chciałby, aby zamknęło to całą sprawę poselstwa, ale tak nie było. Wręcz przeciwnie sprawa się komplikowała, a Abdel z uporem maniaka utrzymywał jakoby celem jego życia stało się wykrycie zabójców neognostyka. Czy to mogło być dla niego takie ważne, zastanawiał się wynalazca. z pewnością rozwiązanie sprawy i wyjście z niej z życiem przysporzyłoby splendoru samemu Abdelowi, ale czy przysłużyłoby się Monpelierr, nie dawało to młodemu szlachcicowi spokoju. Leon ufał, że dziedzic ma plan, w końcu nieco już poznał jego przewrotną i sprytną naturę, ale gdzieś pod czaszką pozostawała obawa, że to tylko płonna nadzieja.

Krocząc mrocznymi korytarzami, zbitymi z ciężkich grubych murów, obserwował światło elektrycznych lamp, czasem jasne, innym razem nieco przygasające, podążał wzrokiem za przewodami, a słuchem za dźwiękiem spalinowych agregatów. Szybko ocenił w pamięci ile paliwa musi zużywać zamek, zastanawiając się gdzie trzymano zapasy, to uzmysłowiło mu, że klasztor ma prawdopodobnie lochy, być może wychodzące, gdzieś na zbocze góry nad przepaścią. Oszołomiony własną fantazja, że mógłby tamtędy zakraść się i podsłuchiwać wdowę i Luciano, potrząsną głową.

Zaraz też skierował myśli w przyszłość bardziej realną, ku rozwiązaniu zagadki, która stała się obsesją kuzyna.

Z kim teraz można się spotkać, by pchnąć na przód tan niesforny kłębuszek niewiedzy?

Uznał, że po powrocie do kwatery koniecznie trzeba naradzić się z kuzynem, a może nawet z Barthezem.