PBF - WARSAW 2055

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 08 kwietnia 2019, 22:45

Praga 27 lipca 2055, Głęboka Praga około 17:40

Alicja szurając króliczkami po betonowej podłodze ruszyła w głąb lokalu. Na niewielkim okrągłym stoliku krytym haftowanym białym obrusem, stał kolorowy porcelanowy czajnik i kilka filiżanek. Obok była sofa, na przeciwko której ustawione było sporej wielkości akwarium z prawdziwą wodą i roślinami, w którym pływały wirtualne ryby. Okna zasłonięte przez różowe zasłony dawały nikle światło starzejącego się dnia. W powietrzu unosił się zetlały już mocno, przyjemny zapach różnorakich perfum z feromonami. Mieszkanie sprawiało przytulne wrażenie.

Berghar odstawił na bok terrarium z gadem i bezceremonialnie zasiadł na honorowym miejscu przy stoliczku, naprzeciw właścicielki lokalu. Swobodnie rozsiadł się na kompozytowym krześle stylizowanym na Ludwika XVI, nonszalancko rozciągając brudne buty na eleganckim wzorzystym dywaniku. Alicja zasiadła naprzeciw jak na damę przystało. Obcięła go wzrokiem nie przestając się uśmiechać, choć można było zauważyć chwilowy cień na jej twarzy kiedy obserwowała nadmierną swobodę z jaką zachowywał się fikser.

- Dziwne... Myślałam, że to on jest waszym face card'em*, zwłaszcza po tym lądowaniu. Widziałm. Mam szklane oczy, które dużo widzą wokoło. - Obcięła wzrokiem Ketarskiego. - Ale czasem życie płata nam figle, i to co widzimy, i co wydaje nam się prawdą, wcale nią nie jest, prawda?
O.D. przytaknął.

Otworzyła imbryk z którego buchnęła para wodna przesączona przyjemnym aromatem prawdziwej herbaty.

- Nalej sobie więcej herbaty - powiedziała z wielką powagą Alicja, patrząc na pustą filiżankę.

- Jeszcze w ogóle nie piłem - odparł fikser - Trudno więc, abym nalał sobie więcej...

- Chciałeś powiedzieć, że trudno, abyś nalał sobie mniej - wtrąciła się Alicja -Przecież znacznie łatwiej jest nalać sobie więcej niż nic, którego i tak przecież nie możesz mieć...

Berghar zamrugał oczami nieco zbity z tropu. Ale poprawił się zaraz na krześle i skupił większą uwagę na dziewczynie.

- Chyba... się trochę pogubiłem w tym co powiedziałaś. Czy możemy zacząć jeszcze raz, do początku? Mam wrażenie, że ten dialog zabrzmiał jakoś tak... jakby wtórnie .

- Czasami tak trzeba. Zacząć z jednego miejsca które znają wszyscy, by potem nagle skręcić i w odpowiednim miejscy i dotrzeć gdzieś , gdzie nikt nie chodzi. Jestem najlepszym przykładem. Dotarłam aż tutaj. Do mojej Krainy Czarów. A startowałam jak wiele takich jak ja, znaczy ze zwykłego bidula**. A teraz, zobaczcie jak rozkwitłam. I już nawet pracować w zawodzie nie muszę.

Tik przebiegł po twarzy Alicji ale plastikowy uśmiech zdławił go szybko.

- Już nie muszę pracować... "Nigdy nie będziesz już musiała." Tak do mnie Bibliotekarz powiedział, kiedy powierzał mi tą ambasadę. Teraz już jest dobrze. Już zawsze tak będzie.

Nalewała herbatę. Powoli, skrupulatnie do filiżanek które już po chwili rozdała swoim gościom, zaczynając od fiksera.

- Rozumiem. Jesteś już na emeryturze. Szkoda, że marnuje się taka słodycz jak ty. Ale uszanujemy to, musisz być bardzo szczególną osobą, skoro książę Pragi obdarzył cię takim szacunem i fuchą.

Uśmiechnęli się oboje. Alicja mimochodem poprawiła rąbki krótkiej sukienki ale nie potrafiła zakryć niebieskich plam na nogach. Wojski to zauważył, tak jak i fikser. Boosterzy mówili na to Błękit, albo Deep Blue. Nikt nie wiedział skąd wziął się na ulicach. Jak zresztą zawsze kiedy pojawiał się jakiś nowy narkotyk. Nie był drogi, był niedopracowany. Sprzedawano go w srebrnych połyskliwych saszetkach. Uzależniał szybciej niż inne. Już po pierwszej dawce powodował szereg nieodwracalnych zmian w organizmie. Uszkadzał organy wewnętrzne, w pierwszym uderzeniu głównie wątrobę i nerki. Powodował zmiany neurotyczne. Po drugiej, najdalej trzeciej dawce nie było już odwrotu. Odstawienie powodowało śmierć w spazmach. Jedynym sposobem było brnąc w to gówno dalej. Stopniowe, powolne zwiększanie przyjmowanej dawki. Tylko to ratowało. Wówczas można było pożyć nawet i rok. Jednak już po dwóch trzech miesiącach od pierwszego zażycia w ciele następowały pierwsze widoczne zmiany. Pojawiały się niebieskie plamy. Najpierw kilka, potem coraz więcej i więcej. Jakby w ciele pękały naczynka. Z czasem powiększały się zajmując coraz więcej miejsca. Ich kolor nigdy nie blakł, jaśniały na ciele chemicznym niebieskim kolorem. Z czasem dochodziły coraz to nowe plamki, zasłaniając coraz więcej ciała, łącząc się w w duże spójne płaty. Na ulicy mówiło się, że w jakiś niezrozumiały sposób Błękit zżerał nosiciela od środka, oferując w zamian ukojenie i niezmącony niczym ocean pozytywny nastrój którego nie można było utracić. Po drugim trzecim zażyciu nie było już odwrotu od Deep Blue. Był nieodwracalny jak wyrok.

Berghar przechwycił spojrzenie Wojskiego sunące po łydce dziewczyny. Dyskretnie skinął solosowi. Rozumieli się bez słów. Fikser przyjął filiżankę herbaty w subtelnej florystycznej tonacji. Powąchał.

- Tja... Ambasada to dużo lepszy biznes. Zdecydowanie. Tylko ten staruch przed wejściem w aleję, jest jakiś taki krzywy. Nie odstrasza ci trochę klienteli?

- Miał ciężkie chwile w swoim życiu. Chyba jak każdy na Pradze. Jakiś czas temu jego syn i kilkoro innych dzieci bawiło się na ulicy. W tej okolicy nie ma zbyt wielu ciekawych zabaw dla siedmiolatków. Rysowały kredą na asfalcie, kiedy z rozpędem wjechało w nich czarne BMW Ormian. Słodzicie? Mam prawdziwą sacharynę.

Alicja podniosła zdobną chińską cukiernicę zachęcając.

- Lokalna gangsterka. Byli totalnie naćpani. To jeszcze inne czasy były. Tu w okolicy było wtedy sporo Ormian i emigrantów. Władze upychały ich jak mogły. Dziewczynkę... pociągnęło pod podwoziem prawie przez pół ulicy. Trudno dojść do siebie jak się widziało mózg swojego dziecka rozciągnięty po szosie, na długości kilku metrów, prawda? Mam jeszcze tu gdzieś ciasteczka z nadzieniem, macie ochotę?

Upiła łyka. Uśmiechnęła się zachęcająco do Ketraskiego by spróbował naparu i wystawionych naprędce podrabianych delicji.

- To zdarzenie mocno wpłynęło na naszą okolicę. Na Lockeda też. Bo to jego córka była. Siedział zamknięty w pokoju, w swoim domu przez jakiś miesiąc. Jak z niego wyszedł, to to już był zupełnie inny człowiek. Podobno przez ten czas jak był zamknięty tłukł w ścianę również głową, aż mu czaszka pękła, to właśnie dlatego teraz... - Alicja upiła długiego łyka - A potem dogadał się z Bibliotekarzem, no i zrobili porządki na dzielni. Bo tu policja wtedy rzadko przyjeżdżała, a później to już w ogóle nie. Na Pradze to trzeba sobie samemu radzić. No to sobie poradzili. Tego Ormianina co to był kierowcą, najpierw pobili ale potem związanego puścili ulicą żeby sobie pobiegał. Na głowie rozpalili mu wcześniej ognisko. Byłam tam i widziałam, to wiem co mówię. Tego zapachu nie zapomnę już chyba nigdy. No a potem co rano znajdowali ciało lub dwa ciapatego w jakimś śmietniku. Aż się problem emigracji sam rozwiązał na dzielni. Odeszli, teraz mają swoje getto za Pragą.

- Dosyć swobodnie o tym wszystkim opowiadasz, nie sądzisz że gadanie o takich tajemnicach może ci źle posłużyć? No wiesz, Locked mógłby...

Dziewczyna wzruszyła ramionami w ogóle się tym nie przejmując. Spokojna i wyciszona. Piła swoją herbatkę, z porcelanowej filiżanki bawiąc się łyżeczką.

- Mogła bym wam więcej i ciekawiej o Lockhedzie i jego ekipie naopowiadać. Ale może masz rację. Słabo i depresyjnie wychodzi ta nasza rozmowa, a ja nie chcę zamęczać moich gości. Zacznijmy zatem od początku tak jak chciałeś.

Zamieszała łyżeczką herbatę i klasneła w dłonie. W głośnikach subtelnie zabrzmiał głos Nory Jones w utworze Sunrise.

- Początek zaczął się dzisiaj po szóstej. I muszę to przyznać, że to był kapitalny wschód słońca. Ostatnio oglądam je wszystkie. Codziennie. Jak najlepszy serial. Nidy wcześniej tego nie robiłam. Nie sądziłam, że mogą być aż takie piękne. Wczoraj na przykład w prześwicie purpury i pomarańczowego blasku wschodzącego słońca zobaczyła twarz Matki Boskiej. Takiej całej w neonach. Dlatego od razu poszłam i ją kupiłam. Pani w Neonach. Ale dzisiaj... dzisiaj jej już nie było. Może miała gdzieś jakieś ważniejsze sprawy... Trudno powiedzieć, mnie się przecież nie spowiada.

- Jebnięta... - wyburczał pod nosem Berghar puszczając oko do Ketarskiego.

- Słucham?

- Mówię, że ta herbata jest nieźle jebnięta, daje w mózg, no zajebista jest... - wymamrotał bez przekonania i wziął większy haust.

- To prawda. Jest bardzo dobra. Bo to prawdziwa herbata. Dlatego jest strasznie dogra i trudno ją dostać. A najlepiej smakuje kiedy jest parzona w czajniczku razem z Błękitem.

Fikser parsknął wypluwając wszystko co miał w ustach na elegancki dywan. Wyrzucił ręce w powietrze i zaczął się dusić, czerwieniejąc na twarzy od zadławienia płynem. Przez chwilę widać było na jego twarzy totalną wściekłość. Jakby trudno się było mu zdecydować czy utrzymać ciężkie łapy w górze by się nie udusić, czy też olać zadławienie i zwyczajnie nie wyjebać Alicji z liścia.

- Kurwa! Ty, ty...

Dziewczyna zachichotała cichutko i subtelnie, zasłaniając przy tym usta wierzchem dłoni.

- Ależ głuptasku, ja wcale nie powiedział, że tym razem dodałam go do czaja.

Berghar gotował się, widać było wściekłość na jego twarzy. Nienawiść mieszała się ze zdrowym rozsądkiem. Dziewczyna nie przestawała śmiać się cichutko.

- Ale nam wyszedł krzywo dialog... Jeszcze gorzej niż za pierwszym razem. Strasznie zabawni jesteście. To co? Spróbujemy od początku, po raz trzeci?

Dziewczyna nadal się uśmiechając obróciła się w stronę Nu.

- Słonko, piękna taka jesteś. Czy ty może... Czy ty przyszłaś zająć moje miejsce? Czy nadszedł mój czas? No, żebym w końcu sobie poszła do Krainy Prawdziwych Czarów. W miejsce gdzie nie ma napalonych facetów. Nie ma w ogóle żadnych. Tylko Neonowa Pani.



* slang, główna figura, przywódca
** slang, sierociniec
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 09 kwietnia 2019, 21:05

Praga 27 lipca 2055, popołudnie w przytulnym buduarze

Lenu śliznęłu się do pomieszczenia ostatniu. Fixer łaskawie odebrał od nu ciężkie terrarium i doniósł do ambasady. Spoczywało na podłodze opodal stolika, wciąż więżąc wyjątkowego jabberwocka. Ciężko było zdecydować Lenu jaki czar bardziej przykuwał, a może właśnie rozpraszał nu uwagę. Czy chodziło o czar smoka, czy może o uwodzicielską grę słów gospodyni, lub o wyjątkowy nastrój miejsca, meble, filiżanki. Brakowało tylko babci i dziadka z czerwonym nosem.

Rozsiadłu się na sofie, pozostając wciąż powściągliwym, jak radzili koledzy, słuchału i patrzyłu. Uważnie lustrując Alicję, zastanawiału się na ile jest wyrzeźbiona. Mogła być zaledwie marionetką na krzemowych sznurkach. Słuchając figlarnej gry słów, którą prowadziła z kolegami, Lenu miału wrażenie, że wyjątkowa bajkowa błyskotliwość dziewczyny ma pochodzenie w stymulacji farmakologicznej.

Kiedy padł żart o Błękicie w herbacie, zamarłu na chwilę na ledwo tkniętą filiżanką, uruchamiając analizator chemiczny. Ukradkowe spojrzenie na nadgarstek nie mogło ujść uwagi szklanych oczu.

Kiedy Alicja skierowała na nu swoją uwagę, Lenu siedziału już swobodnie na sofie.

- Nie ja jestem słońcem, bo nie zachodzę o zmroku. - dotknęłu delikatnie twarzy dziewczyny, by poczuć jej ciepłotę i strukturę - miałaś tam kropelkę czaju, nie pasowała do białego królika. Ty tu jesteś ambasadorem, my tylko gośćmi. - głaszcząc dalej włosy Alicji - Marii dziś nie było o wschodzie, bo przecież kupiłaś ją i stoi teraz tutaj. Teraz jest Twoja.

Alicja przytknęła dłoń do ust - oj! to teraz trzeba ją oddać, bo nikt jej nie będzie mógł podziwiać na wschodzącym słonku. - wyrecytowała Alicja.

- Nie, to jest tylko Twoja Maryja, tylko Ty ją kupiłaś, na słoneczku to była tylko reklama, że możesz ją mieć cały czas i teraz ją masz, inni też mogą ją kupić. Ale mieliśmy od początku, a jakby kontynuujemy.

- Nawet nie zauważyłam.

- Ormianie też nie zauważyli, może nawet z tego samego powodu.
Ale od początku, zanim przywieźliśmy tu Jabberwocka, byliśmy tu z czarnym motylem, który ukrywał się pod postacią Afrykanina, tylko wszystko nam się pomieszało i nie pamiętamy i kolega nam zaginął, ale Ty na pewno świetnie pamiętasz.
Ostatnio zmieniony 09 kwietnia 2019, 21:41 przez Nanatar, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 10 kwietnia 2019, 18:18

Praga 27 lipca 2055, popołudnie w przytulnym buduarze

Siedzący z boku Ketarski poczuł się kompletnie zbity z tropu niezrozumiałą konwersacją. Młoda ćpunka, reprezentująca dla niego całkowicie obcy świat przegranych ludzi bez ambicji i wyższego celu w życiu, plotła trzy po trzy bzdury takie, że biznesmena bolały od nich nie tylko organiczne uszy, ale i cały zestaw cyberaudio. Krzysztof rozumiał, że w miejscu takim jak cudaczna ambasada Bibliotekarza panowały zasady i maniery zupełnie odmienne od tych korporacyjnych, ale mimo to czuł w sobie narastającą irytację.

Czas uciekał, a ekipa Ketarskiego wciąż pozostawała w czarnej dupie.

W czarnej dupie! Manager uśmiechnął się kącikami ust pojmując jaki niezamierzenie żart przywołał w swych myślach w odniesieniu do osoby Adobe.

- Droga Alicjo, pozwolę sobie wtrącić słówko - kadrowiec przechylił się do przodu w krześle, uśmiechnął do ćpunki z całą uprzejmością, na jaką było go stać - Prowadzimy tę wyborną pogawędkę w nadziei na magiczny ratunek, ale w klepsydrze jest coraz mniej piasku. My jesteśmy królikami, ekipą zajefajnych królików do serca przyłóż, ale po piętach deptają nam borsuki. Borsuki-rozpierdalacze. Jak tu wpadną, w kevlarach i z termiką, z ciężkimi maszynówkami, ambasada zniknie z powierzchni ziemi. A przynajmniej istnieje takie ryzyko, bo oczywiście nie chciałbym okazać braku respektu dla zabezpieczeń czcigodnego Bibliotekarza. Czy w tej sytuacji możemy odłożyć na bok czaj, opowieści o trudnym życiu i propozycje przejęcia stanowiska i przejść do konkretów?
Zaraz pewnie dostanę w łeb wyciągniętym z kapelusza borgowanym królikiem!

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 10 kwietnia 2019, 22:59

Praga 27 lipca 2055, popołudnie w przytulnym buduarze

Solo był kompletnie zbity z tropu. Spodziewał się cięzkiej praskiej wymiany zdań, cwaniakowania na krawędzi niepotrzebnej brawury. Tymczasem byli po drugiej stronie lustra, w rzeczywistości zgoła odbiegającej od najciemniejszych zaułków Pragi.

Wojski bardziej spodziewałby się, że wyszczekana jak na dziwkę Alicja sama okaże się Lockiem, a nie jedynie jego ambasadorką. Młoda wydawała się cholernie inteligentna, zbyt cwana jak na kurwi dołek, nawet jeśli była tylko ćpunką. No chyba że była tylko lalką, a tak naprawdę ktoś inny przemawiał przez jej usta.

No i jeszcze Nu mu zaimponowała. Pomyśleć, że kazali jej siedzieć cicho na dupie z Bergharem. Laska czuła się tu jak ryba w wodzie. Nigdy nie spodziewałby się po smarkuli, że nie tylko wykaże się znajomością dziewętnasotwiecznej literatury, ale jeszcze umiejętnie wplecie Jabberwockiego w coraz bardziej nonsensowną zabawę utworami Lewisa Carrola.

Do rozmowy wtrącił się z wrodzoną kurtuazją Krzyś, próbując wyprowadzić niezrozumiała dla niego, absurdalną dyskusję na poziom Mordoru. Wojski nie był tylko pewien czy przemiła koleżanka wyłapie różnicę. Póki co stał tu tylko niepotrzebny. Nu radziła sobie świetnie, przyrodni brat robił co mógł, żeby się w tym wszystkim połapać, a solo chłonął chwilę.

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 12 kwietnia 2019, 21:35

Praga 27 lipca 2055, popołudnie w przytulnym buduarze

Utrzymując wciąż fizyczny kontakt z dziewczyną Lenu przerwału mówić, by dać wybrzmieć nieco szorstkim i niecierpliwym słowom szefa. Wpatrując się w utleniony krzem oczu Alicji pomyślału jak wile szczęścia ma, że jest po tej stronie, mogłobu przecież siedzieć naprzeciwko, na miejscu Alicji. Spustoszony organizm, któremu nie dano szansy i wyboru, tak zmęczony życiem, że oddawał jego resztę za ułudę nieba.

Niebieskowłosa dziewczyna uśmiechnęła się do zmieszanej Alicji. Zamrugała prawdziwymi rzęsami okalającymi prawdziwe oczy, jak trzepot skrzydeł motyla na stalowym szkielecie gnijącym rdzą. - Ależ ambasady nie można łatwo zniszczyć, bo tworzą ją ludzie nie budynek. pomyślału, ale nie śmiału sprzeczać się z szefem. - Mam rację kochana? Nie jesteśmy tu sami? Widzisz szukam przyjaciela i to stąd ten raban, martwię się. A Ty masz jakiś przyjaciół?
Lenu dyskretnie sprawdzału sobie ewentualne zmiany w składzie chemicznym powietrza, lub oferowanej herbatki. Dokładność 70%

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 13 kwietnia 2019, 00:35

Praga 27 lipca 2055, popołudnie w przytulnym buduarze

Alicja dłuższą chwilę patrzyła na Nu z trudem dzieląc uwagę.

- Jesteś taka piękna. Może pójdziemy razem do łóżka? Mamy trochę czasu zanim was zweryfikują. Twoi znajomi mogą poczekać w pokoju obok, albo jeśli wolisz popatrzeć sobie na nasze harce... - powiedziała z namysłem napawając oczy wyglądem Nu znad swojej filiżanki. - Wprawdzie źli mężczyźni urwali mi trochę rzeczy i nie wszystko u mnie działa dobrze, bo popsuli mi to i owo, tak na amen, tak że nie da się już tego nareperować, ale jeszcze ten jeden raz chyba mogę zaryzykować. Tylko musisz uważać i być delikatna, zwłaszcza kiedy będziesz na dole. I nie bój się Słonko, Błękit nie jest przecież zaraźliwy. To jak?

Duże oczy marki Sony wbiły się w Nu świdrując ją wzrokiem tak intensywnie, że widoczna była praca rozszerzających się tęczówek cyberoczu.

- Pytałam, czy masz mnie zastąpić, ponieważ jestem już zmęczona i chciałabym w końcu odpocząć. Myślę, że po drugiej stronie spotkam Neonową Panią. Wiecie, że kiedyś wierzyło w nią bardzo wiele osób, że czeka tam na wędrowców zaraz po drugiej stronie by zabrać ich do raju. I tak mi się wydaje, że po drugiej stronie... to jednak musi być coś ładnego i dobrego. Zastanawialiście się kiedyś nad tym tak na serio? Ja o tym ostatnio dużo myślę. I doszłam do wniosku, że skoro tu jest tak źle, to musi być miejsce gdzie jest zupełnie inaczej. To chyba logiczne. Jak myślcie?

- A... - zaczął powoli Berghar - ...a jeśli nic tam nie ma?

Alicja namyślała się chwilkę, głaskana w tym czasie przez Nu po włosach.

- Jeśli nie ma, to... to chyba również mi to odpowiada. Nic, też jest lepsze od tutaj.

- Wygląda na to że trafiła nam się, zupełnie nie pasująca do Pragi, błyskotliwa i zbyt wrażliwa osoba by nadal żyć jako...

- No dokończ kochanieńki.

- ...jako kurwa.

Alicja przez chwilę nie mówiła nic, a potem zamrugała oczami nie przestając się uśmiechać.

- Dziękuję za komplement Słoneczko.

Pociągnęła łyka herbaty.

- A w ogóle to jak mam się do ciebie, do was zwracać? Z grzecznością to u was dobrze, ale maniery i etykieta to na bakier, co nie? No i jestem ciekawa po co przybyliście jeśli łaska wyjawić ten sekret, to może skrócić oczekiwanie na decyzję.

- ...od początku, zanim przywieźliśmy tu Jabberwocka, byliśmy tu z czarnym motylem, który ukrywał się pod postacią Afrykanina, tylko wszystko nam się pomieszało i nie pamiętamy i kolega nam zaginął, ale Ty na pewno świetnie pamiętasz.

Alicja zamyśliła się.

- Oczywiście, że pamiętam. Dosyć niedawno tu był. Dzisiaj. Dobrze mówił po polsku. I też miał zwierzaka ale nie w akwarium jak wasze, tylko w pudełku. Nawet mi go pokazywał. Ale ja tam nic nie widziałam, żeby był jakiś robok w pudełku tak jak twierdził. Śmiał się z tego bardzo i mówił, że o to właśnie chodzi. Wiecie myślę... że ten wasz kolega to jechał na czymś naprawdę konkretnym skoro takie rzeczy wygadywał.

- Droga Alicjo, pozwolę sobie wtrącić słówko - kadrowiec przechylił się do przodu w krześle... Jak tu wpadną, w kevlarach i z termiką, z ciężkimi maszynówkami, ambasada zniknie z powierzchni ziemi. A przynajmniej istnieje takie ryzyko, bo oczywiście nie chciałbym okazać braku respektu dla zabezpieczeń czcigodnego Bibliotekarza. Czy w tej sytuacji możemy odłożyć na bok czaj, opowieści o trudnym życiu i propozycje przejęcia stanowiska i przejść do konkretów?

Alicja wciągnęła powietrze.

- Mój szanowny gościu... Nie boję się borsuków. Bibliotekarz też nie. Zapewne dlatego dał do pierwszego kontaktu z klientem kogoś... kogoś takiego jak ja. Słonko, musisz się uzbroić w cierpliwość. Nagrałam każdego z was i na tym moja rola niemal się kończy. Teraz zapewne po drugiej stronie lustra nasi sieciarze gorączkowo was sprawdzają by zdać raport Lockedowi. Jeśli uzna, jest OK to zaprowadzi was do niego mały biały królik i tam poznacie wasze odpowiedzi. Jeśli zaś L. uzna was za wrogów, szpiegów Ormian czy coś w tym stylu, to mały biały królik zaprowadzi was na... śmierć. Idąc za nim, nigdy nie będziecie wiedzieć jaką drogę dla was kazano mu wybrać.

- Daj jej spokój, jedzie na Błękicie. Wbił byś jej w dłoń zardzewiały gwóźdź a to gówno w jej krwi spowoduje, że dziewczyna i tak znajdzie w tym jakiś atrakcyjny pozytyw. Nawet gdyby tu wtargnęli Ormianie i robili z nią co chcieli przez pół nocy, to jest znieczulona na amen. Bibliotekarz wszystko przewidział. Sukinsyn.

Oblizała łyżkę i uśmiechnęła się uprzejmie, przytakując uprzejmie Bergharowi.

- Zatem, napawajmy się chwilą. Porozmawiajmy jeśli chcecie, albo... - jej wzrok padł na Nu - ...albo sama nie wiem co możemy porobić więcej. Tak naprawdę nigdy nie wiedziałam co zaproponować ludziom, którzy mogą za chwilę zniknąć. Przewinęło się ich tutaj tak wielu... Wszystkim wam się wydaje, że macie mnóstwo czasu przed sobą. A to nieprawda. Czasami to ja go mam więcej. Przeżyć spotkanie z Lockedem nie każdemu się udaje. Łatwo to głupio zepsuć jak się go nie zna, bo po tym wszystkim co go spotkało to nie jest do końca normalny... Ale w sumie kto jest normalny w dzisiejszych czasach? To tak jak z tym waszym kolegą z niewidocznym robakiem, też był stuknięty. No bo przecież Locked nie lubi ciapatych, więc to bardzo głupi pomysł jest pchać się do niego na spotkanie.

- Powiedziałaś mu o tym? Do cholery. Czy uprzedziłaś o tym Adobe? - zapytał wolno Berghar.

Wzruszyła ramionami i uniosła imbryk.

- Po co? Przecież na Pradze każdy o tym dobrze wie. Czy ktoś może życzy sobie jeszcze dolewkę?
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 14 kwietnia 2019, 22:09

Praga 27 lipca 2055, popołudnie w przytulnym buduarze

- Masz rację, ale myślałam że szklane oczy powiedziały ci kim jesteśmy, jeśli i wcześniej się nie przedstawiliśmy to nieuprzejme. Jestem Lenu, to O.D. Krzysiek i.. - zastanowiłu się chwilę -..pułkownik Wojski. Przynosimy Jebberwocka w krysztale. - zastanawiału się dlaczego chip etykiety nie zadziałał, może to była wina niecodziennej sytuacji.


W pierwszej chwili propozycja młodej kurtyzany wydała się Lenu ciekawa, mrowienie w kroczu rozlewało się na cały organizm miłym podnieceniem, kąciki ust delikatnie wygięły się w uwodzicielskim uśmiechu. Nawet owe braki, o których mówiła Alicja wydały się ciekawym dodatkiem. Jednak nie tylko Błękitu brzydziłu się Lenu w swoim ślicznym, boskim ciele. Panienka mogła być nosicielem HTF, przykrego wirusa atakującego tkankę skórną, nie powodowało to śmierci, ale uprzykrzało życie. Albo UHT uzależniającego od spożywania kazeiny. Przed większościom chroniła zwykła prezerwatywa, przeżywająca prawdziwy Renesans po latach pigułek i plastrów. Jednak uznału, że Alicja nie jest kochanką tego wieczoru, jak w bajce postanowiłu poczekać na księcia, czy księżniczkę. Ale polubiłu przegraną dziewczynę. Ta w nagrodę obdarzyła gości ciekawymi tajemnicami. Jasnym stało się, że Adobe z niezrozumiałych przyczyn pojawił się tym miejscu, wioząc z sobą niewidzialnego owada.

Co to mogło oznaczać, że owad był niewidzialny? Jak daleko mimetyzm stworzenia pozwalało mu "znikać"? Lenu zdawału sobie sprawę, że kolejne spotkanie może zbliżyć ich do tajemnicy, choć zdawało się wielce niebezpieczne. Postanowiłu choć odrobinę wykorzystać tę chwilę, tak miłą, magiczna, a jak twierdziła Alicja może jedną z ostatnich.


Obrazek

Dziewczyna wyjęła wystudiowanym ruchem czarna szminkę i poprawiła usta, zdjęła płaszcz, pozostając w luźnej, długiej koszuli, podobnej do sukienki, na podkoszulku z implantem. Czarne połyskujące srebrem leginsy opinały boskiego kształtu, wysportowane nogi. Podeszła do gramofonu i zmieniła płytę, jak kiedyś będąc małym chłopcem w domu dziadków.



Pomieszczenie wypełniła muzyka, do której Lenu pławiąc się w narcyzmie, wiginału ciało przed Alicją.


https://www.youtube.com/watch?v=ypr18UmxOas

- Mam lepszy pomysł na tą chwilę niż bzykanie. - Widząc zdziwioną minę dziewczyny, dodału - Zatańczymy? Można panienkę prosić? - Delikatnie uniósł Lecącą przez ręce gospodynię. Ale już z pierwszymi taktami Alicja poddał się muzyce i popłynęła na nutach.

- kiedy ostatnio tańczyłaś kochana?
Ostatnio zmieniony 14 kwietnia 2019, 22:14 przez Nanatar, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 15 kwietnia 2019, 00:26

Praga 27 lipca 2055, popołudnie w przytulnym buduarze

- Kiedy tańczyłam? Och, wydaje mi się że całe wieki temu. Kapitalny pomysł.

Ambasadorka Bobliotekarza dołączyła do gibiącej się Nu na środku sali i powoli zaczęła wchodzić w rytm. Przymknęła powieki i zafalowała ciałem. Dziewczyna wyglądała jakby czuła wibracje całym swoim ciałem. Przechodziły przez nią falami, wyraźnie wzmocnione przez płynąca w żyłach dawkę Błękitu.

- Wiesz kochana, to nie jest tka do końca, że wiem wszystko. Ja im tylko wysyłam obrazy. Nie mam kontaktu w drugą stronę. To chyba... chyba ze względu na bezpieczeństwo. No wiesz... Locked w końcu ma już kilka kar za zabójstwa na rachunku, musi bardzo uważać na siebie, bo jakby go złapali...

Dziewczyny przez chwilę tańczyły w milczeniu ciesząc się dźwiękami. Uśmiechając do siebie porozumiewawczo w tańcu, kiedy ich ciała wyginały się ocierając czasem także o siebie, raz przypadkiem, a kiedy indziej całkowicie celowo.

- To był całkiem niezły kawałek. Kurcze.... Nie wiedziałam, że lubisz takie babcine starocie... A to znasz?

Alicja podbiegła do atrapy gramofonu, niechcący odsłaniając przy tym kolejne dobrze skrywane płaty błękitu posadowione na jej zgrabnych nogach. Choroba była bardziej zaawansowana niż się na pierwszy rzut oka zdawało. Błękitny deszcz zalewał ją od środka i koniec najwyraźniej był dosyć bliski. Choroba jednak jej nie zatrzymała. Na ledowym wyświetlaczu dziewczyna szybko wyszukała kawałek online.

Muza

[center]Who can stop the rain
Pouring down inside?
Who can keep her sane
Give her peace of mind?[/center]


- No dalej wapniaki, ruszcie się i wy... - Alicja mrugnęła okiem do gości i wyrzuciła ręce zachęcająco jakby chciał przyciągnąć panów na prowizorycznie zorganizowany dance flor.

Dziewczyny znów przez chwilę tańczyły w milczeniu. Tylko błyskały ich białe uśmiechy, kiedy Były niczym dwa węże, wijące się wokół siebie w erotycznym godowym tańcu. Zjeżdżały w dół, kołysząc przy tym zmysłowo biodrami. Alicja cichutko podśpiewywała tekst utworu patrząc w oczy Nu, kiedy obie tańczyły na przeciw siebie.

[center]Do you wanna know
What's killing her inside?
Do you dare to walk
Through alleys of her mind?[/center]


- Coś mi się tu solidnie nie klei... - zaczął Berghar powoli. - Czemu on ci tak chętnie opowiadał o swoim ulubionym robalu, to bardzo jest dla mnie dziwne, no bo przecież...

Fikser przechwycił gromiące spojrzenie Ketarskiego, w oczywisty sposób przynaglające by nie zdradzać pod żadnym pozorem danych wrażliwych firmy Propak.

- ...bo przecież, on jest bardzo zamkniętym w sobie. Eeeee... Z natury. - Zakończył fikser.

- Faktycznie, na początku był bardzo spięty i znerwicowany. Też to wyczułam. No i trochę pokrwawiony na czole i rękach. Miałam wrażenie, że jakby ścigają go jakieś... natrętne myśli. Że coś mu nie daje spokoju. Czy coś. Bardzo mi się go zrobiło szkoda. No i poczułam, że muszę koniecznie mu pomóc by tak nie cierpiał. Bo takie myśli nie są zdrowe. Na szczęście mam tutaj całkiem sporo naparów z prawdziwej herbaty. No wiecie... - tańczyła nadal - Wkłada się głowę pod ręcznik i wydycha Ninhong, no taką specjalną chińską herbi. Pomaga. Zwłaszcza jak się dorzuci do tego trochę wesołka*. Od razu go puściło i się rozmowniejszy zrobił. Nawet potem pojadł mojej miesiączki* i mówił że mu bardzo smakuje. Chcecie może też spróbować?

Fikser zamrugał oczami zaskoczony.

- Zaraz, zaraz... Chcesz mi powiedzieć, że najpierw zbakałaś Adobe a potem, wysłałaś tego biednego Afrykanina w takim stanie do Lockeda, który jak kurwa powszechnie wiadomo straszne nie nawidzi wszystkich kolorowych?

- Mhmm... - potwierdziła dziewczyna gibiąc się nadal w takt rytmu z Nu.

Berghar spojrzał osowiały na świecącą neonem Matkę Boską, przeanalizował wszystko raz jeszcze, a potem wyraźnie załamany zakrył twarz dłońmi.

- Jezu Nazarejski, Neonowy Królu Żydowski... już po nim.



* slang, rozweselacz na bazie podtlenku azotu, głupi jaś, gaz rozweselający
** slang. barszcz czerwony
Ostatnio zmieniony 15 kwietnia 2019, 08:22 przez Suriel, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 17 kwietnia 2019, 13:32

Praga 27 lipca 2055, popołudnie w przytulnym buduarze

Dla Lenu taniec był miłym ćwiczeniem, wreszcie zesztywniałe zmęczone ciało mogło się rozluźnić, skołatana główka pełna problemów i niejasności odpoczywała, układając niczym we śnie fantastyczne puzzle w przynajmniej część prawdy. Niczym zwierciadło królowej ze starej baśni. Zastanawiału się jaką prawdę objawi.

Tymczasem zwróciłu się do rozentuzjazmowanej Alicji, przypominając sobie wiedzę ze studiów - Nie wiem czy tam są Panienki w Neonach, ale na pewno jest tam Światło, jest go wiele i woła. Można rozmawiać jeszcze długo jak ktoś przestanie oddychać, służą temu Life Amplifire, czasem jak ktoś nie zdarzy się pożegnać, można to zrobić po śmierci.

Zwróciłu się już do wszystkich - A o tym słyszeliście, ponoć kościół oo. Tadeusza udziela nawet pośmiertnych spowiedzi, za kilka ostatnich odcinków ubezpieczenia.

Lenu zmieszału się, bo nie wiedziału dlaczego nu to przyszło do głowy.

- A kochaniutka, mówiłaś że nasz czarny motyl był ranny, opatrzyłaś go? Skrzydełka i czułki. On tu nikogo nie zna, a Ty wydajesz się opiekuńcza i delikatna.

Hipnotyczny rytm, będący mariażem starożytnej muzyki Papui i steem jazzu, nigdy nie milkł, różnice między utworami zacierały się, jak w nieznającym snu i odpoczynku życiu, które trwa nieprzerwanie wciągając ludzi i maszyny w nieustanny taniec aż do wyczerpania.

Pragnąc jednak chwilę rozejrzeć się po pomieszczeniu, Lenu postanowiłu wprowadzić własny dysharmoniczny akcent. Wyszukału w suporcie egg prześmieszny filmik z muzyką, tak stary że ledwo dało się patrzeć na obraz, nagranie było tak niszowe, że nikomu nie chciało się go poprawiać.

- Mój durny brat znalazł to kiedyś z kolegami, byli totalnie skraxowani, ale to nieważne. Mi wydaje się, że to fragment większego manifestu. - uruchomiłu z własnego sprzętu. Pozwoliłu sobie nawet na holo obrazu.

https://www.youtube.com/watch?v=nNr5nj_NjjQ

- Niewiarygodne, że ludzie mogli żyć w takiej radości i ufności w ideały. Chrześcijanie byli kiedyś prawdziwie radosną sektą.

Kiedy wszyscy wybałuszali oczy i uszy na artefakt wydobyty z odmętów czasu, Lenu dyskretnie obeszłu pomieszczenie. Jak dziecko w nowej szkole. Pieszczenie materiałów, wąchanie, wkładanie ręki przez hologramy rybek, przy czym odwracału się do reszty z miną roześmianej dziewczynki, zakrywając buzie paluszkami i parskając przez nie, oczami zdradzając psotę.

Rola okazała się tak wciągająca, że dziewczyna miała już ochotę wskoczyć na kolana któregoś z kolegów i obdarować całusem. Coś jednak ją powstrzymało, coś boleśnie ukłuło w bok, zabolało jak brutalny kopniak jednego razu, złamany nos drugiego, wiele niemiłych słów po drodze, zabolało jak samotność, jak wielokrotne odrzucenie, brutalne i gwałtowne, wtedy kiedy była najbardziej szczęśliwa. W jednej chwili kochali w kolejnej lżyli i odrzucali, jakby stała się kimś innym, była przecież tą samą osobą, miała ten sam humor, umysł, lecz innym wydawała się nu płeć, choć przecież była tą samą, która całowała chwilę temu.

Nie wszędzie tak było, ale takie zachowania wciąż dzieliły ludzi i Lenu nie wszędzie mogłu czuć się pewnie.
Wasz medyk chce rozglądnąć się po pomieszczeniu, szuka głównie śladów kolegi, ale może znajdzie coś jeszcze. Szczegóły, tropy. Miejsce gdzie siedział, jadł, przyrządzano mu posiłek, może karmił owada, albo podawał mu jakieś wzmacniacze. Czy widać gdzieś okruchy szkła. Jakaś umywalka gdzie przemywał twarz i ręce - o to wprost może spytać Alicji - Gdzie jest toaletka?

Na koniec jeszcze spytału by o samego Lockera. Czy Alicja go zna, czy wie jak wygląda? Zadając z pozoru dziecinne pytania. Typu. Czy jest wysoki, czy przystojny?

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 19 kwietnia 2019, 08:58

Praga 27 lipca 2055, ambasada Lockeda

Zdegustowany widokiem dwóch umizgujących się do siebie w tańcu postaci, Ketarski zapadł głębiej w wysłużony fotel i przymknął oczy przywołując na wyświetlacz cybergałki ciąg materiałów zarejestrowanych w ostatnich godzinach przez jego moduł video: od akcji w hotelu na Pradze po spotkanie w salce konferencyjnej Prepaku. Odtwarzając je w zwolnionym tempie, analizował wszystkie dostępne informacje próbując oszacować jednocześnie jak duże szanse na przeżycie miał w tej chwili Adobe.

Zagubiony w obcym kraju cudzoziemiec, nafaszerowany narkotykami i wydany w ręce człowieka, który nienawidził wszystkich ludzi mających ciemniejszy odcień skóry od jego własnej.

Trzy wielkie niewiadome zaprzątały najbardziej uwagę managera: czy Adobe wciąż żył, jakiej ceny Locked mógłby zażądać za swego przypadkowego gościa i jak daleko znajdowała się obecnie konkurencyjna ekipa.
Niech nu prowadzi swoje mini-śledztwo, reszcie ekipy pozostaje zaś czekać na ruch ze strony Lockeda!

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 20 kwietnia 2019, 17:15

Praga 27 lipca 2055, popołudnie w przytulnym buduarze

- Sorry ale mam już dosyć tańca na dzisiaj, strasznie się zmęczyłam... - powiedziała Alicja przysiadając na sofie. Wyraźnie brakowało jej kondycji, bo zaledwie po trzech utworach, niewielkie stróżki potu leciały po jej skroniach. To Błękit. Czerpał z niej siły. Pił. Wysysając powoli wszystkie siły życiowe, by ostatecznie zostawić jedynie wysuszone lazurem zwłoki.

- A kochaniutka, mówiłaś że nasz czarny motyl był ranny, opatrzyłaś go? Skrzydełka i czułki. On tu nikogo nie zna, a Ty wydajesz się opiekuńcza i delikatna. 

- Sam się opatrzył jabaniutki, ale nie przejmuj się tymi jego ranami, nie wyglądały bardzo groźnie a poza tym... - Dziewczyna włożyła palec w ust zastanawiając się przez chwilę - Jak to mówi Locked "smolucha i kurwy nie da się zajebać tak łatwo więc zawsze upewnij się, że naprawdę zdechli zanim pójdziesz dalej ulicą." - Dziewczyna zamyśliła się - Kto jak kto, ale Locked to w tych tematach na pewno wie co mówi - powiedziała z powagą.

- A gdzie on się opatrywał, w łazience może?

- Mhmm...

- Mogę z niej skorzystać?

- Jasne, tylko wracaj szybko. Nie zostawiaj mnie samej długo, z tymi drętwiakami.
Alicja uśmiechnęła się przyjaźnie do pozostałych i nalał sobie kolejną filiżankę herbat. Piła łapczywie.

- Jasne.

Nu wbiło się do łazienki. Niewiele tam znalazło. Na blacie szafek wkoło zlewozmywaka. W śmietniku kawałki potłuczonego szkła, zakrwawione waciki, zużyta podpaska i kilka strzykawek na ściankach zasechł jakiś składnik niebieski.

- To jak wygląda kochana ten cały Locked. Jest przystojny, wysoki etc... - zapytała z łazienki filutnie Nu w typowo kobiecy sposób.

- No cóż... na tyle na ile może być przystojny facet, który tyle przeszedł... Tak myślę, że można powiedzieć, że jest nawet dosyć przystojny i że...

DING, DONG! Powiedział dzwonek.

- Oooo... to chyba po was. Musicie się zbierać, pójdziecie za ktrólikiem. I nie zapominać mi o akwarium.

Berghar zaklął cicho, obracając się na pięcie by po nie wrócić. Zebrali się przy wyjściu wszyscy a Alicja zaczęła otwierać kolejne metalowe zasuwy broniące dostępu do jej ambasady.

W drzwiach stał młody chłopak. Mógł mieć najwyżej dwanaście trzynaście lat. Był chudy i bardzo krótko obstrzyżony. Wojskiemu przypominał pewnego chłopca z czarno-białej fotografii kacetowców z obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Nie miał jednak numeru seryjnego na ręce tylko znak otwartej książki, symbol gangu Bibliotekarza. Chłopiec nie odezwał się. szybko zaczął gestykulować obserwując Alicję po czym szybko zaciągnął na twarz maskę i niecierpliwie czekał.

Obrazek

Mówi, że musicie wyłączyć całą elektronikę bo wam powypala. Że musicie się śpieszyć i iść za nim. Nie! Moment. - Warknęła ambasadorka tupiąc przy tym noga obutą w królicze ciapy - Pójdą, dopiero wtedy jak ja im na to pozwolę. Czekać. Mam coś dla nich.

Chłopak z ulicy wyraźnie się denerwował. Tymczasem ambasadorka zniknęła w pomieszczeniu, i nie było jej dobra chwilę. Powróciła z Neonową Panią w dłoniach.

- To dla ciebie kochana. - Powiedział cicho patrząc w oczy Nu. - Tak dużo o niej mówiłaś, że od razu zauważyłam, że ci się spodobała. Chcę byś ją miała na pamiątkę po mnie. Byś, pamiętała... taką tam... Alicję.

Baerghar niosący terrarium zachichotał cicho kiedy Nu przejęła czterdziestocentrymetrowy odlew z gipsu. Świecił fioletem i był tylko nieco lżejszy od lokum gada jakie sam musiał dźwigać.

Ćpunka Spuściła wzrok czując się nieporadnie przy tym pożegnaniu a potem jeszcze uczepiła się na chwilę reki Nu nim ta wyszła i wyszeptała jej do ucha.

Tylko nie wspominajcie przy Lockedzie o Alicji z Kraniny Czarów, ani w ogóle nic o tej książce. To... mu za bardzo przypomina o córeczce, i wtedy jest źle, bardzo źle... Mówię ci to, bo cie polubiłam.

Dziewczyny ucałowały się w policzki na pożegnanie jak najlepsze psiepsiółki. Drzwi ambasady zamknęły się z łoskotem z animi.

Chłopaczek w masce przestępował z nogi na nogę niecierpliwiąc się już nazbyt wyraźnie. Na migi zaczął znów pokazywać nerwowo znaki po czym popędził w głąb zawalonej uliczki. Tam odgarnął jakąś plastikową pleksę i nacisnął na panelu skrytym pod nim jakiś rząd znaków. Metalowy właz skryty w chodniku pod odkrytą pleksą odskoczył z sykiem, z wnętrza biło zielone światło. Chłopak machnął parę razy na nich i nie czekając dłużej zeskoczył na dół.

- Kurwa, nie podoba mi się to. - Rzucił fikser półgębkiem - Olejmy to całe zadanie i tego gównirza w króliczych uszach i masce... Adobe nie żyje, na pewno, odpuśćmy i spierdalajmy z Pragi. I to teraz. Już! Co wy na to?
Piłka po Waszej stronie. W niedziele mógłby być następny mój wpis.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 20 kwietnia 2019, 21:21

Praga 27 lipca 2055, popołudnie, ulica.

Drobinki szkła odkryte w toalecie potwierdzały przypuszczenia Lenu, że Adobe mógł być w pobliżu awantury około praskiego apartamentowca, medyk zastanawiału się tylko jak zdołał się ukryć. Tajemnica wydawała się na tyle ciekawa, że Lenu szczerze wierzyłu w uratowanie przyjaciela, mimo niechęci Lockeda do kolorowych. Nie zabija się przecież kaczki znoszącej złote jaja z powodu uczulenia na pierze.

W prawdziwą konsternację wprawił nu podarek Alicji. Lenu uznału, że pewnie mała ćpunka znudziła się już świecącym posążkiem i postanowiła się go pozbyć, a takiego podarku w takim miejscu nie wypadało odmawiać. Dzierżyłu więc nowe brzemię choć już po kilku krokach brału pod uwagę przypadkowe zniszczenie. Wiedziału jednak jak wielkie znaczenie mieszkańcy tej zapomnianej dzielnicy przypisują do zabobonu i bałwanów bóstw.

Cholera, wierzę że przynajmniej te ledowe lampki przydadzą się w krytycznej chwili - pomyślału. Widząc zaś przewodnika znikającego w tajemniczej norze spytału kolegów.

- O jakiej elektronice on mówił? Jak wypali? - dziewczyna postawiła gipsowy posążek na ziemi, poszukując źródła światła. Kiedy poczuła na sobie spojrzenia kolegów, dyskretnym i nieco uwodzicielskim ruchem, odsłoniła włosy za uchem, czym oprócz zgrabnej szyi ukazała piękną i drogą cyberbiżuterię. Każdy z nowiutkich chipów zakończony był maleńkim kryształkiem, te zaś tworzyły za uszkiem grającą odbitym światłem tęczę.

- Dobra - podźwignęła na powrót gipsową królową - nie rozklejać się tu. Jeśli czarny przeżył to i my możemy. - Już przy samej dziurze zatrzymała jeszcze wojskiego za rękę. - Ta dziewczyna powiedziała, żeby nie mówić przy Lockedzie o książce Carrolla, że ma jakieś tam złe wspomnienia związane z córką. Myślisz że chodziło dosłownie o tą ćpunkę? W sumie dziwne biorąc pod uwagę całą tę szopkę. Przytrzymasz? - wręczyła Wojskiemu figurkę, by bezpiecznie wsunąć się do otworu.
A może Lenu z podstawową wiedzą z cybernetyki samu zrozumiału czy istnieje groźba zniszczenia chipów. Niestety wyjęte z gniazd będą synchronizowały się kilka dni. Biominitor wyłączy, jeśli jest taka możliwość, podobnie supporta egg. Analizator chemiczny?
Ostatnio zmieniony 20 kwietnia 2019, 23:50 przez Nanatar, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 21 kwietnia 2019, 21:58

Praga 27 lipca 2055, popołudnie, ulica.

Kurwa jak am sobie optyke wyłączyć? Po omacku pójdę? Co ja jestem jakiś pierdolony zabójca po przejściach z bajki? - oczywiste obawy zaczęły kłębić się w głowie starego solo, bo o ile mógł strzelić shutdown procesora i podpiętych do niego podzespołów, tak para cyberoczu nie była tak prosta w obsłudze, no i oczywiście ich wyłączenie powodowało drobną niedogodność, jaką była całkowita ślepota. W przypadku Wojskiego, który miał być ochroniarzem, stawiało go w pozycji bezużytecznego śmiecia, którym notabenne i tak był...

Bartkowski zbliżył się do Ketarskiego i cicho zaczął dzielić się swoimi spostrzeżeniami:

- Ej, Krzysiu. Jak mamy tam strzelić shutdown zabawek, to ze mnie nie będzie pożytku, chyba, że chcesz się tylko za mną skitrać. Wiesz, rozumiesz, jak wyłączę optykę, to chuja warty będę.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 22 kwietnia 2019, 16:47

Praga 27 lipca 2055, kryjówka Lockeda, Praga 18:30

- "...że ma jakieś tam złe wspomnienia związane z córką" Powtórzył Berghar, nieco przedrzeźniając Lenu - Młoda, ty chyba nie uważnie słuchałaś, lepiej sobie szybko przypomnij o czym rzecz była. Bo taka nieuwaga to się zawsze źle kończy. Dobra, chuj, też idę zobaczyć gdzie polazł ten gówniarz i zaraz wrócę... - warknął Berghar i dźwigając terrarium ruszył za Nu stając u włazu, którym zeszła na dół. Fikser zrobił parę kroków w dół, a potem gwałtownie zniknął pod powierzchnią wylotu przy wtórze rumoru jaki wydaje osoba spadająca ze schodów.

Obrazek

Nu wrzasnęła kiedy fikser grzmotnła na plecy i zjechał w dół schodów. Terrarium zachybotało się, jednak go jakimś cudem nie puścił. Fikser utrzymał je bezpieczne w objęciach swoich mocarnych ramion, niczym zawodowy golkeeper chroniący piłkę własnym ciałem.

- Mało brakowało... - powiedziała cicho Nu pomagając się podnieść jęczącemu z bólu fikserowi.

- Ale... zajebałem plerami... dzięki... Bo mnie napis na schodach zmylił. - Wybąkał O.D. garbiąc się od siły uderzenia - Ej, Krzysiu mógłbyś ponieś to pudło bo mnie kręgosłup strasznie napierdala. - Fikser nie mógł się wyprostować jeszcze kiedy Ketarski podnosił terrarium.

Kiedy byli na dole, managerowi piknęła komórka informujac o smsie od Czarnej. Brzmiał następująco: "Musicie śpieszyć! Wygląda na to, że nasi przyjaci*&/'@[$&#'!&..."

Reszta wiadomości została rozmyta w momencie kiedy automatyczny wyłaz zamknął się za nimi. Samo urządzenie zaczęło fiksować więc Ketarski szybko wyłączył go jednym ruchem z nadzieją , że może jeszcze nie wypaliło do końca jego komórki. Elektromagnetyczna pułapka zatrzasnęła się za nimi, odcinając ich od ewentualnych policyjnych dronów podążających ich śladem, od sieci, mieszając w GPS'ach tak że nie dało się ustalić lokalizacji, powodując wariacje i sprzęgi w elektronice która mogła zawierać trackery i inne niechciane przez półświatek naprowadzacze.
Jak wywnioskował Ketarski kluczem do utrzymywania tego stanu rzeczy, było docieranie do świecących ramek umieszczonych wokół korytarza w ścisłe określonych odstępach czasu. To wyzwalało kolejne impulsy, powodujące nieprzerwane szaleństwo wśród posiadanej przez krawędziaży elektroniki.

Praga była jedną wilka forteca. Ze swoimi barykadami na powierzchni ulic. Z gangami boosterów patrolującymi nieustannie przecznice, pod ziemią zaś...
Na całej Pradze było mrowie wielkoformatowych blokowisk z wielkiej betonowej płyty rodem z PRL-u. Pod nimi zaś wiła się sieć wybudowanych wraz z nimi piwnic, które z czasem ktoś połączył w jeden wielki labirynt korytarzy i zakamarków. Sieć korytarzy była bardzo pokrętna i źle oświetlona. Na swoje szczęście mieli niesioną przez Nu Neonową Panią, która żarząc się fioletowym światłem oświetlała im drogę. Raz czy dwa, w bocznych korytarzach jaskrawe światło Matki Boskiej Praskiej omiatało podróżników, którym nie dane było dojść do końca drogi w pogoni za królikiem. Białe gnaty, obrabowane z wartościowych przedmiotów i do cna obgryzione przez piwniczne szczury, bielały ostrzeżeniem dla następców. Nad ciałami widniały wyrysowane sprayem złowrogie rysunki lokalsów. Zmierzali dalej krętymi korytarzami, prowadzeni przez białego królika, w masce przeciwgazowej.

Fikser ze ślepym Wojskim trzymali się nieco z tyłu. Wyglądali we dwóch, jakby kulawy wiódł ślepego. Chłopiec prowadzący bardzo się niecierpliwił i co raz pokazywał na zegarek dając im do zrozumienia, że muszą nadgonić stracone tempo. Nu zerkało więc co chwilę na tych dwóch czy aby nadążają za nimi. Berghar a początku wyglądał na obolałego jednak już w połowie drogi palił spokojnie papierosa i przebiegły grymas twarzy tworzył w Nu przeczucie, że cały ten wypadek u wejścia był niczym więcej jak jedna sprytną machinacją fiksera.

Obrazek

W końcu korytarz włączył się w coś co przypominał resztkę zapomnianego wejścia do linii metra lub jakiegoś podziemnego pasażu, bowiem czuć było już zapach przesyconego smogiem miejskiego powietrza.

Wyszli za chłopcem poza sieć korytarzy po schodach na zewnątrz.
Zaraz otoczyły ich jakieś sylwetki z karabinami. Zażądali wydania broni po czym czyjeś brutalne ręce i czytniki metalu, bezceremonialnie zaczęły przelatywać po ich ciele by upewniać się czy cała została im faktycznie oddana. Wszystko działo się w chłodnym milczeniu.
Tylko Neonowa Pani co raz błyskała neonami rozświetlając w mroku szpetne twarze praskich boosterów.

- O ja pierdolę! Ej! Locked! Ale numer. Kurwa, wygląda na to, że jakaś pielgrzymka do ciebie przyszła! - Rzucił przewodzącym im zwalisty mężczyzna widząc przybyłych i ryknął zachrypłym śmiechem niemal składając się od niego w pół. Pozostali również zaczęli gburowato rechotać. Szybko słowo "pielgrzymka", obiegło ciemność sprowadzając coraz więcej ciekawskich boosterów, budząc powszechną i niespodziewaną wesołość w ich szeregach.

Obrazek

- Rozjebaliście mnie tym wejściem. Kapitalne, takiego wejścia to jeszcze Praga nie widziała. Siemka, jestem PRO8L3M, ale znajomi mówią na mnie Problem*. - Kontynuował szczerze rozbawiony olbrzym. Dłoni na powitanie nie podał jednak nikomu. - Chodzicie za mną. Tylko żadnych gwałtownych i głupich ruchów, to denerwuje Blachę - Problem wskazał na jednego z boosterów, ubranego w markowy dres założony wprost na metalowe równie markowe ciało. - To arbuziarz** - Dodał ostrzegawczo Problem.

Ruszyli w głąb wielopoziomowego parkingu prowadzeni przez kilku ochroniarzy w rozmiarze XXL z Problemem na czele. Coraz to ktoś podchodził z ciemności wołany przez prowadzących ochroniarzy by pooglądał sobie dziwaków jakich prowadzili. Wyglądało jakby w okolicy była niemal cała nabojka*** praskiego kapitana. Śmiechom nie było końca a szansa na kameralne spotkanie z Lockedem prysła bezpowrotnie.

- Może mi ktoś was powiedzieć na chuj wam ta kolorowa lala? Gadać ale serio. - Zapytał w którymś momencie Problem, ze śmiertelną powagą spoglądając to na nich to na Neonową Panią.

Budynek był zniszczony i w dużej części wymalowany różnorakimi graffiti. Kawałki oderwanego żelbetonu z filarów budynków walały się swobodnie. W końcu doszli niemal do środka poziomu parkingu gdzie w centralnej części stał policyjny radiowóz. Rdza i grabieże wyraźnie wskazywały, że musiał być porzucony przez stróży porządku całe lata temu. Był poszarpany po boku karoserii seriami z karabinów o dużym kalibrze. Dach miał wgnieciony do środka, jakby coś wyjątkowo dużego i ciężkiego spadło na niego. Pogięta po owym niefortunnym uderzeniu blacha została dodatkowo nieudolnie wyprofilowana spawarkami i przyozdobiona w kolorowe poduszki i dywany, tworząc coś na na kształt wygodnego siedziska.
Na wgnieciony dachu, jak na tronie siedział spory mężczyzna w otoczeniu świty złożonej z kilku boosterów uzbrojonej w broń długą.

Obrazek

Światła ledowych reflektorów, umieszczone w prymitywny sposób na wraku policyjnego radiowozu, błysnęły na raz blaskiem oślepiając przybyłych. Z głośników zamontowanych przy twarzoczaszce mężczyzny rozległ się metaliczny mocny głos.

- Kurwa. Druga połowa dwudziestego pierwszego wieku... telefony, maile, smsy, ogólnodostępna sieć, dziesiątki sposobów... a wy... czy możecie zaspokoić moją ciekawość i odpowiedzieć, czemu zamiast skontaktować się z ambasady postanowiliście nas łaskawie zaszczycić swoją obecnością? - powiedział z wyraźną kpiną w głosie Locked - Szyfrowane łącza w każdej ambasadzie! Po to w końcu kurwa tam są, po co się fatygowaliście. No więc? Słucham.



* wypowiedział te dwa słowa w ten sam sposób
** slang. morderca, lubiący zabijać uderzeniem w głowę
** slang. zorganizowany oddział gangsterów do zadań militarnych, bojówka, uderzeniówka gangu

Tym razem czekam już na wszystkie trzy wpis i dopiero potem pojedziemy dalej.
Nadal działają zakłucacze komunikacji. Lokacja niewiadoma i nie da się korzystać GPS by ustalić lokalizację, reszta elektroniki działa znów poprawnie.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 23 kwietnia 2019, 21:51

Praga 27 lipca 2055, kryjówka Lockeda

Zapatrzony w siedzącego na groteskowym tronie borga, Krzysztof Ketarski poczuł znienacka jak jego umysł bierze we władanie złe przeczucie. Bardzo złe przeczucie. Z wszystkich niebezpiecznych miejsc, jakie manager Prepaka dotąd odwiedził - włącznie z policyjną celą, do której pamiętnej nocy wpakowali go ormiańscy gliniarze - matecznik Lockeda jawił się najbardziej strasznym. Nawykły do gustownie urządzonych wnętrz strefy korporacyjnej, do elegancko brutalnych rozgrywek firmowych i pewnego kodeksu postępowania obowiązującego wszystkie żądne kariery korposzczury, teraz poczuł się całkowicie obdarty z wystudiowanej pewności siebie. Tutaj, w tych przerażających lochach pod Pragą, wykształcenie, zawodowe doświadczenie oraz poza kierownika HR nie miały najmniejszego znaczenia.

Tutaj znacznie większą wartość miały cyberwszczepy wyrwane bez znieczulenia z wciąż żywego ciała ofiary!

Uruchomione ponownie cyberoko wyświetlało jedynie podstawowe informacje, bez skutku próbując wychwycić sygnał WiFi. Odcięty od przepełnionej danymi sieci Ketarski miał wrażenie, że stał się nagi i bezbronny i uczucia tego w żaden sposób nie zrekompensowała by nawet zwrócona broń, gdyby tworzący świtę Lockeda boosterzy łaskawie zechcieli ją oddać.

Każde źle dobrane słowo nie miało w tych okolicznościach oznaczać wywalenia na zbity pysk z wpisem do akt - tutaj mogło oznaczać jedynie skąpy wpis, do policyjnych akt dotyczących nieustalonej tożsamości wyłowionych z Wisły ludzkich szczątków.

- Szukamy pewnego smolucha - odezwał się w końcu manager, z wielkim trudem próbując zapanować nad ogarniającą go paniką. Przemówił nienaturalnie wysokim głosem, toteż czym prędzej odchrząknął skonfundowany jego brzmieniem - Miał z nami zrobić interes życia, a okazało się, że nas wyruchał. Skurwysyn nie wiedział, że karma wraca i podobno trafił tutaj. Wątpię, żeby jeszcze żył, ale wisi mi kasę, więc zaryzykowałem osobistą wizytę. Poszczęściło mi się czy nie?

Urywając przemowę pytającą nutą, Ketarski otaksował Lockeda, jego straż i rozwalony radiowóz spojrzeniem, które w jego zamierzeniu miało emanować aprobatą i szacunkiem, ale które przez wzgląd na ogromną dawkę zmiksowanych emocji mogło równie dobrze przypominać wzrok zaszczutego królika.

- I jedno muszę powiedzieć. Różne plotki chodzą po mieście. Różne rzeczy ludzie mówią o Lockedzie. Jak im opowiem prawdę, z wrażenia cybergały im jebną o beton.
Będę brutalnie szczery - boję się to sprawdzić, ale chyba się zesrałem w gacie wyobrażając sobie tę fabularkę w myślach! :o

ODPOWIEDZ