-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Blacha mruknął z zadowoleniem do Nu. Rechot pozostałych boosterów mówił wszystko o tym jak podeszli do jej słów. Zaraz też pojawiły się niewyszukane propozycje co Nu mogła by im jeszcze dać. Tu i teraz. Całemu gangowi. Naraz.
W głowie dziewczyny, niczym pomarańczowe ostrzegawcze światło odpaliła się pewna scena z filmu jaki niechcący widziała, w którym klęcząca na brudnym asfalcie dziewczyna obsługiwała kolejno cały boostergang. Na filmie używali tamtej jej jak chcieli. Traktowali ją jak przedmiot, na przemian a czasem na równocześnie. W końcu porzucili ją w brudzie ulicy, jak znudzoną zabawkę, którą nikt już nie chciał się bawić. Odeszli pozostawiając za sobą zużytą dziewczynę, w makijażu rozmytym od wilgotnym śladów ostrego użytkowania przez cały gang. Gdyby to się przydarzyło Nu… Jedno głupie nagranie cyberokiem, a z pewnością któryś z kilkunastu boosterów otaczających ich grupę takie nagrania aktu z pewnością by zrobił, wpuszczone do sieci mogłoby złamać jej karierę jak zapałkę. Przed oczami Nu stanęła jak żywa Alicja, która jeszcze jako młode nastoletnie dziewczę zapewne w ten właśnie sposób musiała rozpocząć swoją karierę na Pradze. Czy takiej samej drogi przez życie chciała także Nu? Przepełnionej ciągłą brutalnością oraz smakiem niedomytych boosterów w ustach którego nie da się tak łatwo pozbyć?
Gwar wśród rozochoconych gangusów narastał. Nikt nie interweniował. Nikt nie ucinał sugestii, które stawały się coraz bardziej natarczywe i ekspresyjne. Problem skrzyżował masywne ręce na piersi i z uśmiechem obserwował dalszy rozwój wypadków, który szedł swoim kursem. Lenu poczuło się nagle osamotnione. Pozostawione z coraz gorszymi przeczuciami co zaraz się może stać. Rzuciła okiem na Berghara, ale fikser uciekał wzrokiem nie potrafiąc jej pomóc. Zaczesał tylko ręką włosy do tyłu i zmełł w ustach przekleństwo, starając się nie patrzeć na dalsze losy Nu. Wojski przestępował z nogi na nogę, jakby coś rozważał w myślach. Nie przepadał za Nu, które w jego mniemaniu w końcu się doigrało, ale z drugiej strony nie w smak mu też było patrzeć na to co się stanie.
Lenu czuło się jakby stało na scenie w blasku reflektorów, osamotnione, po jakiejś solidnej gafie. Czuło na sobie wzrok wszystkich. Śmiechy. Najgłośniej porykiwali najbardziej obrzydliwi boosterzy, którym Nu za nic nie pozwoliłaby się dać nawet dotknąć, a co dopiero… Sama myśl o syntetycznym nasieniu o smaku starego przepalonego oleju i rdzy, która wydobyłaby się z ich rozklekotanych MrStudów, wywoływała wymiotne torsje.
Nagle z gangu wysforowała się boosterka, ruszając szybkim krokiem w stronę Nu.
- No dalej mała, obiecałaś nam wszystkim to teraz dawaj. Najpierw mi. Wyreguluj mi pizdo czipa. I od razu może mi wyregulujesz też… - złożone w znak victorii dwa palce i szybkie ruchy językiem w ich wnętrzu dopowiedziały całą resztę. Z palców dziewczyny wysunęły się ostre jak brzytwa cyberpazurki. – I zrobisz to dobrze suko, albo cię potnę...
Blokersi gruchnęli zgodnym śmiechem. Twarz boosterki wiała chłodem. Czerwień agresji bił z jej cyberoczu i Nu była pewna, że zaraz stanie się jej coś złego. I to bardzo złego.
Ciężka jak kłoda dłoń Problema spoczęła znów na ramieniu Nu.
- Odpierdol się od niej O.S.T.R.A. Jak na razie robią deal’a z Lockedem i nie wolno nikomu spierdolić tej relacji, póki nie zarobią hajsu tak jak obiecali.
Problem zaśmiał się, ale w jego słowach było coś co osadziło w miejscu boosterkę. Trudno było powiedzieć jak dokładnie to odebrała, częściowo syntetyczna twarz dziewczyny nawet bowiem nie drgnęła w jakimkolwiek ludzkim grymasie.
- Weź Rączkę, 3FORC'a i nas odprowadzicie.
Dwóch boosterów, nierozłącznych towarzyszy O.S.T.R.ej dołączyło do ekipy.
PRO8L3M obejmując Nu silnym ramieniem ruszył w kierunku wschodniej części parkingu gdzie znajdowały się schody wyjściowe. Przechylił się do ucha Nu. Bił odo niego pot i nieświeży zapach używek.
- Ja dziękówa, ale nie skorzystam z twoich wdzięków. Że się tak wyrażę, od zawsze pozostaję wierny klasyce rodzaju i już nie eksperymentuję. Dobra. Zapierdalamy na dzielnię. Macie w chuj rzeczy do zrobienia.
Zarechotał i obróciwszy się puścił oko do Ketarskiego.
– W chuj rzeczy, a to mi się udało, ale dojebałem teraz. Rozumiecie? W CHUJ rzeczy. Łapiecie?
Przeszli kawałek. Za parkingiem samochodowym z którego wyszli był dawny dworzec, obecnie zagospodarowany w szerszym zakresie niż przewidywał to miejski urbanista projektujący ten obszar czterdzieści lat temu.
Ulica do której schodzili, po prawej stronie upstrzona była sporą ilością małych straganów, przypominających legendarny Stadion Tysiąclecia, ze starych filmów o Warszawie. Po prawej stronie, był zaś olbrzymi, piętrowy, kryty blachą budynek magazynu jakiejś starej firmy logistycznej. Zaadoptowany przez miejscowych sklepikarzy z szarej strefy, tworząc jeszcze bardziej skomplikowany kolorowy labirynt. To tutaj, z dala od czujnych oczu władz, toczyło się życie handlowe tej części Warszawy. Można tu było dostać niemal każdy legalny i nie towar, używkę albo usługę. Podróbkę lub oryginalną, w podejrzanie niskiej cenie i rzecz jasna bez zbędnych kwitów typu faktura, do których w tej części miasta zwyczajnie nie przywiązywano żadnej uwagi. Oko Wojskiego szybko wychwyciło liczne szyldy, wysoko wyspecjalizowany sklepów branżowy, czynnych 24h o swojsko brzmiących nazwach jak Monopolowy, Eden, czy Promilek. Solos szybko też wychwycił mocną wystawę lokalnych słodyczy (1).
Problem szedł pierwszy z Nu. Tłum lokalsów załatwiający jak co dzień biznesy, przez który brnęli, omijał go podejrzanie szerokim łukiem bez dotknięcia. Za nimi reszta ekipy Ketarskiego. Pochód zamykali bosterzy.
- Nasza dzielnia. – Zaczął z wyraźną dumą Problem - Mogę wam tu załatwić wszystko. Tutaj jest cały, jebany, świat. Rozumiecie? Najpierw zajedziemy tylko w jedno miejsce przed wizytą w grzybni. Po spotkaniu z nią odbierzecie w końcu wasze pukawki i resztę badziewia, które tacha Blacha. Comprende? Potem możecie jebnąć sobie shopping, pomożemy wam znaleźć to co będziecie potrzebować. Nasza dzielnia ma do zaoferowania wszystko, a ten kto tu rządzi czyli my, owo wszystko może wam tanio opierdolić. Po znajomości, bo się kurwa przyjaźnimy, robimy teraz biznesy i bo... ufamy sobie. No nie? – Zakończył ciepło Problem.
Wojski poczuł mocniejsze pchniecie lufy karabinu w plecy. To pilnujący go z tyłu Blacha. Dresiarz najwyraźniej dawał mu w ten sposób znać o tym, jak on osobiście interpretuje owo trudne w rozumieniu słowo "przyjaźń”.
(1) adnotacja poniżej:
W końcu nie trzeba poprawiać krzaków po przeniesieniu tekstu z Worda, jupi!