[center]AQUILOŃSKIE POGRANICZE[/center]
[center]PROLOG - CZERWONY ŚNIEG[/center]
[center][/center]
[center]Miesiąc Śnieżnej Małpy, dzień 6 (początek zimy), 7 rok panowania Conana Wielkiego[/center]
Granitowe turnie okalających jezioro gór miały poszarpane nierówne krawędzie. Mrożący do szpiku kości wiatr wygrywał na nich prawdziwie potępieńcze melodie, zacinając drobinami zmrożonego śniegu i wzbijając w niebo gęste tumany białego pyłu. Bezlitosny mróz trzymał to miejsce w swych okowach przez większość roku, na kilka miesięcy odpuszczając na tyle, by zmarzlina odtajała i brzegi jeziora porosły ulotną zielenią ubogich traw i krzewów - toteż majestatyczne piękno górskiej doliny szło w parze z niebywałą surowością tutejszego życia.
Białe szczyty odbijały się w ciemnej toni wody, zdawały się przytłaczać swym ogromem niewielkie chatki należące do przybrzeżnej wioski. Wzniesione z drewna, kamienia, błota i trzciny, pozornie kruche budowle stawiały czoła podmuchom mroźnego wiatru i równie lodowatym falom uderzającym gniewnie w masywne słupy, na których wzniesiono mieszkalne platformy. Wiatr porywał z kamiennych kominów słupy czarnego gryzącego dymu, świadczącego swą barwą i odorem o tym, że mieszkańcy palili w piecach wszystkim, czego tylko imał się płomień. Przed ich siekierami uchowały się jedynie rzeźbione posągi bogów północy, toporne do granic przyzwoitości, skąpo pomazane barwnikami. Oblicza Croma i Ymira spoglądały na usypane gdzieniegdzie kopce kamieni, na których łopotały wstęgi materiału oddające cześć barbarzyńskim bóstwom Piktów.
Położona wysoko w górach Vanaheimu, dolina ta rzadko bywała odwiedzana przez przybyszów z zewnątrz, bo też mało kto wiedział o jej istnienia. Wśród tych, którzy o niej wiedzieli budziła jednak głębokie uczucie szacunku i zalęknienia. Wedle tradycji, której źródeł nikt już nie pamiętał, Jezioro Wdowich Łez stanowiło ziemię niczyją, gdzie szamani bóstw północy mogli usiąść przy ogniskach swych rywali, by rozważać wspólnie mądrości przodków i czytać w gwiazdach. Jak nigdzie indziej na surowej północy, bezwzględni i nie znający uczucia litości ludzie odkładali w dolinie swój oręż, by wsłuchać się w słowa wrogów, którym gdzie indziej bez wahania wypruliby wnętrzności.
Legendy głosiły, że dolina była miejscem odpoczynku wojowniczych bogów Vanaheimu, Asgardu i Cymmerii, ich przystanią i leżem. To dlatego na zasypanych śniegiem zboczach pobliskich gór przybywający rzadko podróżni mogli zatrzymać wzrok na totemach rywalizujących ze sobą bóstw.