Nasze sesje

Awatar użytkownika
venar
Reactions:
Posty: 1590
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:01

Post autor: venar » 13 marca 2009, 08:12

Po ostatnich wydarzeń drużyna postanowiła udać się na zamek Tana Kastora. Wieczorna biesiada, częściowo umiliła naszym bohaterom trudy ostatnich wydarzeń. Spotkanie Margusa z Idarionem, któremu wciąż jest winien przysługę. Ale przede wszystkim z żoną i nigdy nie widzianym synem. Chłodne przyjęcie jakiego doznał nie napawało optymizmem, ale postanowił się nie poddawać. Po zmianach zewnętrznych jakich doznał nie ułatwiało zadania, ale mozolny trud zbliżania się do żony a co ważne poznawania syna chyba przyniesie pożądany efekt.
Jednak zimowanie na zamku nie miało być sielanką. Coraz częstsze, powtarzające się wizje u kapłana, pozostawiane bez reakcji doprowadziły do przerwania spokojnego pobytu w gościnie u Kastora. Niepokoje martwiaków w podziemiach zamku a w konsekwencji trudności z utrzymaniem nad nimi kontroli, a także obawy współtowarzysza Margusa, znamionowały zbliżające się zagrożenie. Kilka dni później kiedy wszystko się uspokoiło tropiciele donieśli o zbliżającym się czarnym rycerzu, zmierzającym w kierunku zamku.
Tan Kastor zadjąc sobie sprawę, iż nie jest to zwyczajny rycerz i przewidując ciężką przeprawę nakazał ukryć się wszystkim mieszkańcom a sam wraz z drużyną poczynił przygotowania do odparcia "zła".
Walka do której doszło była ciężka. Przeciwnik posługujący się potężną magią czarnoksięską oraz walczący wampirycznym mieczem okazał się ponad siły drużyny. Kiedy wyczerpały się możliwości drużyny, kapłan rzucając czar "Schronienie" wycofał się zabierając ze sobą wszystkich. Wszystkich z wyjątkiem Margusa, który nie miał zamiaru się poddawać i sięgnął po swoją najsilniejszą broń - Licza, kościanego smoka. Smok przybył na wezwanie, umożliwiając ucieczkę Margusowi. Ucieczka do wieży, spotkanie z żoną i umknięcie poprzez portal pozwoliło na chwilowe uniknięcie niebezpieczeństwa. Podróż w śniegu przez las, a następnie pomoc miejscowych doprowadziła zziębniętego i chorego Margusa do miasta, gdzie postanowił się wyleczyć.
Drużyna natomiast po pojawieniu się w świątyni Gothmeda w Ongin-garze przystąpiła do leczenia rannych. Niestety oczekiwana pomoc od kapłanów Gothmeda nie nastąpiła, okazało się że przełożony świątyni udał się na Konklawe w związku z licznymi zabójstwami wsród kapłanów Gothmeda. Leonidas, licząc iż jako wyznawca Morglitha mógłby zostać rozjemcą postanowił udać się do własnej świątyni i porozmawiać. Otrzymał informację, iż ma przyprowadzić krasnoluda do doków wieczorem i cały problem zostanie rozwiązany. Spotkanie okazało się krótkie i jako że kapłan nie był skłonny do poświecenia własnego życia dla innych swoich współwyznwców rozmowa szybko się skończyła. Pojedyńczy atak magiczny doprowadził do furii barbarzyńcę, który zabił rozmówcę. Wobec takich wydarzeń, czując się oszukanym, barbarzyńca postanowił odrzucić wiarę Morglitha i przyjąć Gothmeda...
Nie zgadzam si? z Twoimi pogl?dami, ale po kres moich dni b?d? broni? Twego prawa do ich g?oszenia

Awatar użytkownika
venar
Reactions:
Posty: 1590
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:01

Post autor: venar » 27 marca 2009, 08:23

Po ostatnich wydarzeniach przyszło najgorsze. Szybka i skuteczna śmierć jednego z członków drużyny...
Następnego dnia po śmierci kapłana Morglitha wydawało się, że nic złego się nie wydarzy. Kazar dalej służył świątyni, Eldarion w oczekiwaniu na statek zajął się projektowaniem kuszy a Leonidas tradycyjnie udał się do karczmy. Szukając kontaktu z Margus zapragnął zakupić czar "Wiadomość" od miejscowego maga, tenże jednak postawił mocno zaporowa cenę co uniemożliwiło zakup. Po powrocie do świątyni drużynowy kapłan zwrócił barbarzyńcy uwagę na dziwne krosty na jego twarzy, co po bliższych oględzinach okazało się początkami trądu. Dodatkowo wyszło, iż nie jest to zwykła choroba, a pewna forma przekleństwa. Domyślając się żródła pochodzenia, Leonidas udał się do świątyni Morglitha. Tam napotkał śnieżnego elfa, z którym to po kilku zdaniach rozmowy doszło do starcia. Piekielnie szybki elf okazał się zbyt trudnym przeciwnikiem i po szczęśliwym uchwyceniu go i rzuceniu o pobliską ścianę świątyni barbarzyńca postanowił uciec. W świątyni Gothmeda zdał relację Kazarowi oraz Eldarionowi i razem udali się na powrót do świątyni Pana Śmierci. Okazało się, iż wspomniany elf to zabójca mający zlecenie na zabicie Leonidasa. Pewny siebie elf zgodził się na warunki odbycia pojedynku z barbarzyńcą. Kiedy po kilku ciosach Leonidas padł ogłuszony a zabójca chciał dokończyć dzieła do alki włączył się Kazar, jednakże starcie z nim trwało dosłownie chwilę gdy po jednym ciosie szlapara padł w agonii na ziemię. Na prośbę "brata" zabójca nie dobił kapłana a jedynie dokończył dzieła z barbarzyńcą i odciął mu głowę. Odebrał zapłatę i oddalił się z miejsca "pojedynku". Eldarion zabrał bezgłowe ciało Leonidasa oraz rannego Kazara i zaniósł do świątyni. Tam Kazar pod opieką swoich współwyznawców doszedł do siebie, natomiast zwłoki Leonidasa zostały zabalsamowane.
Tymczasem Margus otrzymał wiadomość od żony z informacją o zbliżającym się w jego kierunku martwiaku i sugestii o opuszczeniu dotychczasowego miejsca pobytu. Wyposażając się w dodatkową gotówkę od Tana Kastora, Margus teleportował się do Ongin-Garu. Tam dowiedział się o wydarzeniach związanych z Leonidasem. Jednakże, po spotkaniu z Eldarionem w karczmie, udając sie spowrotem do Kazara Leonidas został napadnięty i ogłuszony...
Co dalej z Margusem? Kto i dlaczego to zrobił?
Czy Eldarion rzeczywiście opuści drużynę i odpłynie?
Co z Kazarem, który od dłuższego czasu ma wahania wiary w Gothmeda i czuje się opuszczony? Czy ostatnia wizja spalonych kapłanów Gothmeda do której się przyczynił rzeczywiście nie robi na nim wrażenia?
Czy drużyna po raz kolejny podejmie próbę wskrzeszenia towarzysza?
I NAJWAŻNIEJSZE:
Czy to już rozpad drużyny?

Na te i na inne pytanie odpowiedź przyjdzie....kiedyś...
Nie zgadzam si? z Twoimi pogl?dami, ale po kres moich dni b?d? broni? Twego prawa do ich g?oszenia

Awatar użytkownika
czegoj
Site Admin
Reactions:
Posty: 3837
Rejestracja: 18 listopada 2008, 23:34
Has thanked: 5 times
Been thanked: 10 times
Kontakt:

Post autor: czegoj » 27 marca 2009, 10:31

Ty się weź za pisanie książki :D, a nie od dłuższego czasu prowadzisz w formie ja kontra gracze:o. Nie dziw się w takiej sytuacji rozpadowi drużyny (bo to już fakt). Jeśli zaś chodzi o kapłana to chyba nie dziwi kryzys wiary, jeśli interwencji wspomagającej go już nawet nie pamięta. Wydaje mi się, że najgorliwszy wyznawca by zwątpił.

saganpl
Reactions:
Posty: 37
Rejestracja: 08 grudnia 2008, 11:13

Post autor: saganpl » 27 marca 2009, 11:35

Zgadzam się z czegojem, pomysł z książką jak najbardziej na miejscu heheheheh. Rozpad drużyny nastąpił ale nie na ostatniej sesji tylko troszkę wcześniej w górach. Podążaliśmy tylko w tym samym kierunku. Oczywiście jak zwykle winny wszystkiemu elf.....no bo czemu nie :@
Koniec tej drużyny był nieunikniony tak czy inaczej, to co wyprawialiśmy doprowadziło by do unicestwienia. Jak powiedziałem czarnoksiężnikowi ograniczyłem się do "sprzątania" po was. Nigdy ale to nigdy nie wystąpiłem przeciw elfowi śnieżnemu i nigdy bym nie wystąpił o czym dobrze wiedział leonidas bo mu to powiedziałem przed walką. Przerwa w grze tymi postaciami dobrze nam graczom zrobi, a mi osobiście przerwa od sesji na jakiś czas. B)
Drobna korekta venar to nie leonidas został na końcu ogłuszony.
Ostatnio zmieniony 27 marca 2009, 22:56 przez saganpl, łącznie zmieniany 1 raz.
a za wojownikami sz?a ?mier? i po?oga...

leobardis
Reactions:
Posty: 451
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:02

Post autor: leobardis » 27 marca 2009, 12:17

...irytacja do jakiej doprowadzaliśmy naszego MG przekroczyła wszelkie granice :) - Wreszcie wprowadził BN, nie pokonywalnego (wyjątkiem mogłyby być krytyki, ale i to nie koniecznie) przeciwnika , który bez wahania zabiłby całą drużynę.
Wykorzystał sytuacje niekompletnej drużyny łatwo eliminując (z premedytacją eliminując) Eldariona , Margusa nie musiał i nie chciał a to moim zdaniem było zagranie nie fer - gracze nie przychodzą na sesje "czytać scenariusza" tylko go tworzyć - wczoraj dostaliśmy gotowca.
Okoliczności w jakich Margus dostał się do miasta mogły nastąpić przed "incydentem" przy świątyni śmierci a nie po...tak jak to się stało. Tak naprawdę mogliśmy odpocząć od sesji przed tą ostatnią - teraz będziemy spoczywać w pokoju :)
Margus może obiecać jedno - napewno spadnie głowa jednego śnieżnego elfa i już nawet wiem jak... :) i który.
[center]Nie dostaniesz drugiej szansy, by zrobi? dobre pierwsze wra?enie.[/center]
[center]Obrazek[/center]

Awatar użytkownika
czegoj
Site Admin
Reactions:
Posty: 3837
Rejestracja: 18 listopada 2008, 23:34
Has thanked: 5 times
Been thanked: 10 times
Kontakt:

Post autor: czegoj » 27 marca 2009, 14:02

Panowie spokojnie i bez emocji (i kto to mówi - hehe). Odpoczynek tymi postaciami dobrze zrobi nie tylko nam ale i MG. Mam wrażenie, że nie bardzo wiedział co z nimi zrobić, a frustracja Jego udzieliła się graczom. Tak czy inaczej, nie wyobrażam sobie kontynuacji przygód w tej grupie. Przynajmniej nie wiem co trzeba by było zrobić, żeby Kazar wyszedł ze swojej skorupy. Najprawdopodobniej po dniach chwały i wielkości pozostanie woźnym lub ogrodnikiem w świątyni Gotmeda do końca swoich dni. Przynajmniej tyle może zrobić dla swojego obecnie dość mocno znienawidzonego i ukochanego zarazem boga. Jak to zwykle u krasnoludów, winni są wszyscy tylko nie on. Margus bo go nie było, Eldarion po patrzył na śmierć swoich znajomych, wreszcie sam Gothmed bo nie interweniował. Prawdziwi winowajcy (Morghlit i jego sługi) i ich narzędzia (elfi zabójca) siedzą i zacierają ręce bo złamali ducha drużyny (o ile kiedykolwiek on istniał). Na koniec jedna pochwała dla Venara jeszcze chyba nigdy tak bardzo nie lubiłem bohatera którego prowadziłem. Pochwała oczywiście za wzbudzanie emocji co do relacji gracz-postać.
I na zupełny koniec Panowie trzeba się zastanowić, co dalej z graniem. Łukasz na razie wypada, a co za tym idzie najprawdopodobniej również Tomek. Pozostawiam to tak jak jest ale radzi bym się zastanowić.
Ostatnio zmieniony 27 marca 2009, 14:10 przez czegoj, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
venar
Reactions:
Posty: 1590
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:01

Post autor: venar » 27 marca 2009, 16:45

Właściwie to nie powinienem komentować, pisze tu tylko jako "sprawozdawca", ale niestety muszę.
wczoraj dostaliśmy gotowca.
Nie rozumiem tego zarzutu, zawsze mam "gotowca" a gracze i tak wiele razy robią swoje zmuszając mnie do improwizacji oraz interpretowania ich czynów a następnie wyciągania konsekwencji. Tak było i tym razem.Nic nie było tutaj nie fair.
..irytacja do jakiej doprowadzaliśmy naszego MG przekroczyła wszelkie granice Smile - Wreszcie wprowadził BN, nie pokonywalnego (wyjątkiem mogłyby być krytyki, ale i to nie koniecznie) przeciwnika , który bez wahania zabiłby całą drużynę.
Zlecenie jak dobrze wiecie było tylko na jednego z Was i musiało dojść do starcia w ten czy inny sposób. Czy był "niepokonywalny"? Nie dobrze wiecie, że jeden rzut kością mógłby go załatwić na amen.
Frustrujące było jednakże tylko to, jak bardzo z każdym dniem zdobywaliście nowych wrogów myśląc że nie ma na Was mocnych.
I na koniec
Prawdziwi winowajcy (Morghlit i jego sługi) i ich narzędzia
"Niech pierwszy rzuci kamień ten kto jest bez winy"
Nie zgadzam si? z Twoimi pogl?dami, ale po kres moich dni b?d? broni? Twego prawa do ich g?oszenia

leobardis
Reactions:
Posty: 451
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:02

Post autor: leobardis » 27 marca 2009, 17:11

Msiu - zawsze przyznawałem racje MG nawet wtedy gdy jej nie miał , a dlaczego? dlatego że to właśnie MG.
Gotowiec nie w sensie przygotowania sesji tylko dokładnie wiesz co miałem na myśli. Nie osądzam bo nie mam tego w zwyczaju - wypowiadam swoje zdanie i tyle.
Czasem czegojowi zdarzało się wprowadzać postacie "niepokonwalne" i to też mnie zawsze wkurzało , ale co ja biedny szary gracz mogę? Nie podejmować walki albo zginąć.
Mam nadzieje że dokończymy chociaż z Margusem bo tak naprawdę tylko ja "zawisłem w powietrzu" i nie wiem co się stało - pozostali wiedzą na czym stoją i mają spokój duszy podczas odpoczynku od sesji. :)
[center]Nie dostaniesz drugiej szansy, by zrobi? dobre pierwsze wra?enie.[/center]
[center]Obrazek[/center]

Treant
Reactions:
Posty: 1867
Rejestracja: 05 stycznia 2009, 10:15

Post autor: Treant » 27 marca 2009, 18:31

Wejdę trochę z buciorami, ale spytam: macie rotację MG w ramach tej samej drużyny, czy też każdy MG prowadzi przygody dla osobnych grup?

Awatar użytkownika
venar
Reactions:
Posty: 1590
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:01

Post autor: venar » 27 marca 2009, 20:42

Jeśli jestem MG, to daną drużynę i bohaterów prowadzę tylko ja, żadnego wymieniania MG, w życiu nie oddałbym "swoich" bohaterów :) Jeśli prowadzi Czegoj czy Leo są to zupełnie inne postacie graczy.
Nie zgadzam si? z Twoimi pogl?dami, ale po kres moich dni b?d? broni? Twego prawa do ich g?oszenia

saganpl
Reactions:
Posty: 37
Rejestracja: 08 grudnia 2008, 11:13

Post autor: saganpl » 27 marca 2009, 20:59

Jak już kiedyś napisałem każda drużyna w pewnym momencie czuje się niepokonana. Nie stanowiliśmy wyjątku, niestety za każdym razem kończy się to śmiercią części bądź całej drużyny. Jedyne pocieszenie że udało nam się (tak myślę) rozpocząć łańcuch zdarzeń który doprowadzi do upadku orków. Czas i sprzyjające warunki pokarzą czy miałem rację.
Jeśli chodzi o zgranie drużyny, zgodzę się z tobą byliśmy kiedyś zwartą i silną ekipą:|. Jak widać nawet najbardziej zgrany team może się posypać :(.
P.S. Dopóki choć jeden z nas żyje zawsze jest szansa na powrót.:@:@
a za wojownikami sz?a ?mier? i po?oga...

Awatar użytkownika
czegoj
Site Admin
Reactions:
Posty: 3837
Rejestracja: 18 listopada 2008, 23:34
Has thanked: 5 times
Been thanked: 10 times
Kontakt:

Post autor: czegoj » 27 marca 2009, 21:08

w życiu nie oddałbym "swoich" bohaterów
Twoje Venarze są scenariusze, bohaterowie są graczy.:D
Dopóki choć jeden z nas żyje zawsze jest szansa na powrót
A do czego jeśli mogę zapytać?:P
Ostatnio zmieniony 27 marca 2009, 21:09 przez czegoj, łącznie zmieniany 1 raz.

Treant
Reactions:
Posty: 1867
Rejestracja: 05 stycznia 2009, 10:15

Post autor: Treant » 27 marca 2009, 23:22

venar napisał/a:
Jeśli jestem MG, to daną drużynę i bohaterów prowadzę tylko ja, żadnego wymieniania MG, w życiu nie oddałbym "swoich" bohaterów :)
Ma to oczywiście pewne plusy, m.in. MG może mieć niecne długofalowe plany co do drużyny, choć wymaga to odpowiedniej ilości graczy oraz dość częstych sesji, żeby nie osłabła ich więź z bohaterami. Początkowo tak właśnie grałem i kiedyś MG rozdał nam ankiety dotyczące m.in. motywacji naszych postaci i relacji w drużynie. A potem poprowadził przygodę tak, że najmniej lubiany, bo zarozumialec z ciągotami dyktatorskimi zginął z... zębów pozostałych, gdyż staliśmy się wilkołakami. Ciekawe, że klątwa prysnęła, gdy tylko "napoleon" nadawał się wyłącznie do regeneracji.
Z braku ludzi swoje ostatnie przygody (w innym składzie) odbywałem w systemie z rotacją MG - wówczas postać tego, kto prowadził dostawała się pod kontrolę reszty graczy jako "żołnierz". W końcu dołączyliśmy jeszcze jednego takiego "dyspozycyjnego", bo mała drużyna to ryzyko braku jej "wieloprofesyjności". Najczęściej brakowało chętnych do gry postacią dbającą o zdrowie drużyny.

leobardis
Reactions:
Posty: 451
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:02

Post autor: leobardis » 28 marca 2009, 12:02

czegoj napisał/a:
A do czego jeśli mogę zapytać?:P
...jak to do czego!!!?
jeśli opuszczasz drużynę, jest to jednoznaczne ze śmiercią bohatera (w oczach drużyny oczywiście).
Nie ma nić bardziej zbliżającego drużynę do siebie , jak śmierć przyjaciela - Eldarion pewnie nie da się przekonać do pomszczenia Leonidasa , ale będzie musiał na to patrzeć (jeśli drużyna znów będzie drużyną) nawet jeśli Kazar nie ocknie się ze "swojego świata" to nadal Margus i Eldarion tworzą drużynę!!!
Pamiętajmy bowiem że przeciwieństwa się przyciągają i Eldarion po pewnym czasie będzie znów pragnął przygód ze starymi "przyjaciółmi", przecież też nie jest głupi i wie że sytuacje nieprzyjemne , które go spotkały z naszej strony są uzasadnione (choćby bezcenne przedmioty magiczne i nasze charaktery z którymi notabene był tak długo).
Myślę że tego wymaga i od "Nas" - zrozumienia , przecież wyraźnie sygnalizował że nie wystąpi przeciwko "bratu" i koniec - bez względu na konsekwencje - i to jest godne szacunku do Eldariona.
Kazar zamyka się w sobie ok... ale mógłby powiedzieć przyjaciołom co się z nim dzieje a nie strzela focha.
Margus natomiast włoży wszelkich starań aby Leonidas znów był wśród nas, i nie ważne są środki po które będzie musiał sięgnąć!!! aby były skuteczne !!!
[center]Nie dostaniesz drugiej szansy, by zrobi? dobre pierwsze wra?enie.[/center]
[center]Obrazek[/center]

Awatar użytkownika
czegoj
Site Admin
Reactions:
Posty: 3837
Rejestracja: 18 listopada 2008, 23:34
Has thanked: 5 times
Been thanked: 10 times
Kontakt:

Post autor: czegoj » 28 marca 2009, 12:43

Khazar nigdy nie strzelał focha, a przeżycia których doznaje często powodują, że zamyka się w sobie. Dodatkowo jest to krasnolud o bardzo upartym charakterze (co chyba nie dziwi) a wierzy w chaotycznego boga, to powoduje pewną sprzeczność (upartość to konsekwencja i konserwatyzm, chaotyczna wiara powoduje jednak sporo zmian w jego życiu, co wzajemnie się w pewien sposób wyklucza). Dodatkowo widzi, jak wiele złego dzieje się z wyznawcami Gothmeda a bóg nie reaguje, co zasmuca go jeszcze bardziej (stąd kryzys wiary). I ostatnia kwestia "przyjaciół" czy jak kto woli znajomych. Tak się składa, że dla Khazara przyjaźń to poświęcenie, lojalność i pójście w ogień, nawet jeśli to głupota. I w tej kwestii akurat najlepiej sprawdzał się Leonidas, teraz kiedy zginął brakuje "cementu", który scalił by go z resztą. W różnych etapach gry cementem była różna osoba. Najpierw Eldarion, później Margus i wreszcie na końcu Loenidas. Czy Kazar się ocknie z traumy to zależy przede wszystkim od MG (interwencja boska - w sumie jego szanuje najbardziej), dopiero potem od znajomych. Wiadomo, ze czas goi rany, pytanie czy ten czas nadejdzie. Póki, co dla Kazara świat się zawalił.
I na koniec - śmierć Leonidasa i jego wskrzeszenie (dlaczego Kazar nie podejmuję prób zrobienia tej czynności)
1. zginął w walce, czyli bardzo chwalebnie, coś czego on sam by pragnął
2. Ma kryzys wiary, więc nie bardzo wierzy, że jest w stanie tego dokonać
3. Najważniejsze - jeśli go wskrzesi to znów będzie musiał patrzeć jak ginie (pewnie prędzej czy później do tego dojdzie). Sam nie bardzo jest mu w stanie pomóc (wszyscy wiedzą, że to jednostrzałowiec, on też), a Ci którzy mogli mu pomóc zawiedli, więc pewnie to powtórzą.
Ostatnio zmieniony 28 marca 2009, 12:56 przez czegoj, łącznie zmieniany 1 raz.

ODPOWIEDZ