Nazywam się el Styx i opowiem Wam jak się stałem taką osobą a nie inną...
Urodziłem się w przepięknym elfickim mieście Olgrion i wychował mnie samotnie Tata,
Matki nie znam i nie pamiętam nic związanego z nią z dzieciństwa.
Tata el Karion,gdy był pytany o rodzicielkę natychmiast zmieniał temat,
lub po prostu się nie odzywał...
...Moja młodość i dorastanie wyglądało jak u każdego przeciętnego elfa,
czyli szkoła i terminowanie jako czeladnik tzn woźnica, treser, jubiler, stajenny i
garbarz i trwało to kilkadziesiąt lat,do czasu,gdy zbliżałem się do czasu pełnoletności.
Pewnego słonecznego dnia odwiedził nas krasnolud.Przyjechał na wielkim
dziwnym zwierzaku przypominającym czarnego barana i z tego powodu przywitaliśmy go
w ogrodzie.
Krasnolud był wielki jak na swą rasę,bary szerokie prawie jak u półolbrzymów
i te ręce wielkie jak konary robiły wielkie wrażenie.
Całości splendoru owej postaci dopełniała ciężka zbroja roboty krasnoludów i
2 topory tego samego wykonania, i oczywiście cała zbrojownia na baranie.
Krasnolud zsiadając z tego osobliwego wierzchowca wypowiedział te słowa
"Czy to On twardy skurwielu?'
Tata kiwnął głową....
...Krasnolud ruszył w moją stronę jak bawół opas,a ja zgłupiałem,dosłownie nie
wiedziałem co się dzieje,byłem jak sparaliżowany.
Zaatakował lewym sierpowym,chciałem odskoczyć,niestety byłem zbyt wolny.
Po tym miażdżącym ciosie myślałem,że mi głowę urwie,czułem się jak bym dostał
maczugą w twarz,ale stałem dalej mimo oszołomienia.
Gdy moje zmysły powróciły zobaczyłem krasnoluda i Tatę ściskających się jak starzy
druhowie.
Uśmiechnięty krasnolud odezwał się do Taty"Zaiste to Twoja krew,a jak Twoja to też Moja"
Ów krasnolud jak się okazało jest bratem krwi mojego Taty,a określenie
"Twardy skurwielu"to krasnoludzki wyraz szacunku,jak się później dowiedziałem.
Wuj Tan Dragga okazał się bardzo wesołą i otwartą osobą,naprawdę dał się lubić,
ale siarczyście używał wulgaryzmów...
...I wygląda na to,że bardzo duży wpływ Wuja na mnie objawił się tym,że sam złapałem
się na przekleństwach...
...Ale do rzeczy,gdy Wuj rozpoczął szkolenie,już nie był takim słodkim i wylewnym
krasnoludem.
Jak sierżant z legionu Katańskiego przeczołgał mnie po błocie,poddał ćwiczeniom
wydolnościowym i siłowym.
Wracałem po tych zajęciach do domu tylko by się odświeżyć,zjeść i spać,totalnie
zero życia jakie wiodłem wcześniej,nie mówiąc o towarzyskim.
Mimo takiego wycisku jaki dostałem,spodobało mi się to,szczególnie przygotowanie
pod naukę walką orężem.
Trwało to tak kilka lat,aż Wuj stwierdził"Synek,Wuj nauczył Cię ile mógł...Młody
umysł jest chłonny jak gąbka,ale by nauczyć Cię więcej młody,musisz ten chłonny wiedzy
mózg wykorzystać w praktyce"
Uściskał mnie serdecznie dodając"Teraz masz bardziej przejebane"
Na pytanie moim spojrzeniem,Wuj wskazał palcem gdzieś za Mnie.
Odwracam się,a tam mój Tata...
...Jeśli by miał hełm to bym go nie poznał...
...Ubrany był w przepiękną zbroję,której nie powstydził by się najlepszy elfi
płatnerz,była lekka i dopasowana,a zarazem sprawiała wrażenie twierdzy nie do zdobycia.
Ale najbardziej zrobiło na Mnie wrażenie w tej zbroi,że dziwnie załamywała światło...
...Poczułem,że kołata mi serce,właśnie dowiedziałem się,że tak naprawdę nigdy nie znałem
Taty...
I faktycznie jak powiedział mi Wuj,tak było...Miałem przejebane.
Tata szkolił Mnie bardziej na gibkość,szybkość,wspinaczkę...To były wielogodzinne treningi
po,których kazał mi jeszcze ustawiać się w dziwnych pozycjach i tłuc pięścią lub stopą
drewnianego manekina.
Z czasem doszło używanie broni (hmmmmmmm) troszkę to inaczej wyglądało,bo inaczej
szkolił Mnie Wuj...
I wtedy dotarło do Mnie kim jest mój Tata...
tłumiłem w sobie żal i różne inne emocje,ale nie wiedziałem jak postąpić w tej sytuacji.
Pewnego dnia Tata zaprowadził mnie do swojego pokoju,był też Wuj.
Podszedł do kominka i jakimś ruchem sprawił,że otwarło się przejście do ukrytej komnaty.
Tata gestem dłoni wskazał bym tam wszedł,a Ja nie oponowałem.
Wchodząc do ukrytego pokoju natychmiast rzuciła mi się w oczy zbroja ,którą miał
ubraną Tata z tym,że nie było tych dziwnych załamań światła.
W następnej kolejności zauważyłem wieszaki na broń i półki na ,których rzędami spoczywały
jakieś karafki z dziwnymi oznaczeniami
Po chwili Mojego odrętwienia Tata odezwał się"Tak jestem tym kimś co Wiesz i jako Ojciec
przekażę Ci 3 prawdy Mojego kodeksu"...
1)Nie biorę zleceń na dzieci i kobiety-chyba,że uznaję to jako mniejsze zło.
2)Zabijam zwyrodnialców nawet jeśli nie dostanę wynagrodzenia.Zawsze można liczyć
ew na łupy.
3)Obserwuję istoty.To pomaga ocenić i odróżnić przyjaciela od wroga.
...Po tych słowach i chwili ciszy Tata zapytał"Zastanów się synu czy to słuszna droga?"
Nie jestem w stanie wywnioskować czemu od razu i bez wahania odpowiedziałem"TAK"
Tata zmarszczył brew i odpowiedział"W takim razie,gdy nadejdzie odpowiedni czas
wszystko co znajduję się w tym pomieszczeniu jest Twoje,wtedy też dokończę szkolenie
i dowiesz się wszystko o Twojej matce.A teraz weź swoje oszczędności zakup ekwipunek,
poznaj przyjaciół,ale też strzeż się wrogów....
...I wybacz,że nie byłem dla Ciebie dobrym Ojcem"
Po słowach Taty rzuciłem"Nie zawiodę Cię Tato"i wybiegłem.
Gdy troszeczkę ochłonąłem zakupiłem potrzebny sprzęt i zacząłem szukać towarzyszy.
Dość szybko mi się to udało,chyba ta otwartość i humor ,którymi to zaszczepił mnie Wuj pomogła.
Poznałem dość wiekowego półelfa Rekio wygląda na magusa, trochę cyniczny,nie wiem ,czy
przez wiek,czy profesje,ale wydaje się ok tym bardziej,że w towarzystwie z Nim jest
Kapłan Reptiliona Wielkiego, Wielebny Smirnoff.