PBF - Dom pełen łotrów

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 25 stycznia 2015, 14:45

Ach, Kordawa! Najjaśniejszy Klejnot i stolica Zingary. Miasto doświadczone trzęsieniem ziemi, które zdziesiątkowało ludność, budynki zamieniło w ruinę albo zatopiło w odmętach morza. Dwa wspaniałe zamki pysznią się nad północnymi murami miasta - jeden należy do diuka Villagro, który rządzi miastem, drugi zaś do księżnej Chabela de Ramiro, córki króla Ferdrugo, który sam woli mieszkać w bogatym pałacu w centralnej części miasta. Mówi się, że podłoga w pałacu to wypolerowany kryształ, zaś przepych i bogactwo wnętrz sprawiłby zaparcie tchu nawet u najbardziej doświadczonego złodzieja. Na zachodnim wybrzeżu stoi port - najwspanialszy w tej części świata, zaś w portowych tawernach lepiej nie wchodzić bez broni czy znajomków - roi się tu od podejrzanych typów; od zwykłych rozrabiaków, po korsarzy czy zbiegłych niewolników-gladiatorów z Argos. Zaraz po wejściu do miasta przez drogę z Messancji, podróżnych wita wielkie targowisko. Kupcy zachwalają swe towary oferując wszystkie dobra dostępne w tej części kontynentu, do wyboru też są niewolnicy, głównie czarnoskórzy wojownicy z Kush, schwytani piraci z Argos, czy ponętne dzikuski z piktyjskich plemion. Wszystkich obcych swoim czujnym wzrokiem obserwują miejscy gwardziści, szkoleni w tutejszej szkole szermierki - najlepszej w całej Zingarze. To stąd pochodzą najlepiej wyszkoleni w sztuce szermierczej najemnicy, gwardziści i łotry spod ciemnej gwiazdy.

Zaraz za wielkim targowiskiem stoi plac zwany Tańczącymi Polami, służący do egzekucji najpodlejszych szumowin Kordawy. Inne, godne uwagi budynki to świątynia Mitry w dzielnicy mieszczan, bogate rezydencje szlachty, oraz baraki lekkiej piechoty i gwardii miejskiej, usytuowane między dwoma zamkami.

Jednakże Kordawa ma też drugie, mroczniejsze oblicze. Gdy trzęsienie ziemi zasypało większość budowli, przykrywając ruiny ziemią, błotem i Mitra wie czym jeszcze, mieszkańcy postanowili na nowych fundamentach budować swoje nowe domy. I tak powstało podziemne miasto, w której można zaświadczyć wszystkich rozrywek - a zwłaszcza tych niezbyt legalnych. To tam mieszkają bezdomni, biedacy i łotry wyjęte spod prawa. To w podziemnym mieście mają swoją gildie złodzieje i skrytobójcy, a także korsarze, którzy podpadli królowi. Żaden gwardzista czy porządny człowiek nie zapuszcza się swobodnie w te rejony samotnie, a i z większą grupą schodzą tam niechętnie.

Król Ferdrugo ma układ z Dolnym Królem, dzięki czemu ulice i podziemia nie spływają krwią walczących ludzi. Ponadto piraci chcący żeglować po Zingarskich wodach terytorialnych mogą nająć się na służbę jako korsarze, w zamian za oddanie połowy łupów Królowi Ferdrugo.

Obrazek

Obrazek

Legenda do mapy
A - Tańczące Pole
B - targowisko
C - Plac ćwiczebny szkoły Szermierczej
D - Zamek księżniczki Chabela de Ramiro
E, F - (tajemnica)

Na mapie brakuje oznaczenia zamku diuka oraz pałacu. Zamek Villagro jest z prawej strony nad literką A, zaś pałac w centrum mapy, otoczony murem.
(mapa przedstawia miasto przed wstąpieniem Conana na tron Aquilonii, czyli przed wojną domową)

A tutaj cała Hyboria
Obrazek
Ostatnio zmieniony 30 stycznia 2015, 22:17 przez Dobro, łącznie zmieniany 1 raz.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 30 stycznia 2015, 13:51

Rok Węża 1279 EA*. Wiosna, wczesny poranek gdzieś na pograniczu Ophiru i Argos.

Adoth wyczuł na sobie spojrzenia ukrytych w lesie bandytów. Dając ledwo zauważalne skinienie głowy Sigurdowi Rębaczowi, odwrócił się na pięcie i udając, że wszystko jest w porządku, podszedł do kupca Yari, jadącego w przednim wozie. Karawana liczyła dziesięć wypełnionych po brzegi wozów ciągniętych przez zaprzęgi wołów i koni pociągowych.

- Zaraz będzie tu krwawa jatka. Uciekajcie pod wóz, jak wam życie miłe - Adoth szepnął do kupca i poszedł dalej, poinformować resztę członków karawany o szykowanym na nich ataku. Garro i tajemniczy Nehaher bezbłędnie odczytali sygnały od swoich nowych towarzyszy. Pozostało jeszcze powiadomić ophirskich strażników karawany, gdy...

- Nie stawiajcie oporu to nic wam się nie stanie - powiedział zimnych tonem wąsaty Fronto, dowódca ophirskich strażników, który pierwszy wyciągnął krótki miecz i ściągnął trójkątną tarczę z pleców.

- Zdrajco - syknął z wściekłości Yari, ale nie poruszył się. Był zbyt wystraszony, by stawiać jakikolwiek sensowny opór.

Szczęknęły wyciągane miecze i cięciwy naciąganych łuków. Z gęstych krzaków i zarośli przy drodze wychodzili kolejno odziani w brunatno-zielone płaszcze z naciągniętymi na głowy kapturami.

Obecnie przeciwko czterem najemnikom różnego pochodzenia i sześcioma bezbronnymi kupcami wystąpiło dwudziestu jeden uzbrojonych po zęby mężczyzn. Nie wyglądało to dobrze...

*EA oznacza Era Aquilońska; jest to czas, kiedy założono Aquilonię. Conan wstąpił na tron Aquilonii w Roku Lwa 1288 EA.
Ostatnio zmieniony 30 stycznia 2015, 14:22 przez Dobro, łącznie zmieniany 1 raz.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 30 stycznia 2015, 14:13

Garro stał ledwo żywy. Strzała z łuku utkwiła mu gdzieś w prawym płucu, zaś cięty lewy triceps palił piekielnym ogniem bólu. Sytuacja była przegrana. Sigurd i Adoth byli pewni, że ophirczycy nikogo nie oszczędzą, rzucili się w wir walki.

Cymmeryjczyk ściął głowę wąsacza, zaś Rębacz szybkim doskokiem wcisnął sztylet w gardziel drugiego strażnika. Tajemniczy mężczyzna przedstawiający się imieniem Nehaher nakreślił kościstym palcem cienkie linie w powietrzu, które zadrgało z nieprzyjemnym, ale cichym świstem. Niemal niewidzialne, utkane z zielonej mgiełki pospiesznie pisane symbole błysnęły i szybko zniknęły. Sekundę po tym zdarzeniu jeden z bandytów - zdaje się, że ich przywódca - krzyknął z przerażenia i zaczął uciekać, potykając się o konary wystające z ziemi. W ogniu walki tylko Garro zobaczył, że ich tajemniczy towarzysz skrywa w sobie niejedną tajemnicę... Postanowił jednak zostawić to dla siebie.

Dało to kolejne, cenne sekundy, by miecze obu rosłych wojowników zatańczyły w danse macabre, powalając kolejnych ophirczyków, zaskoczonych nagłą zmianą sytuacji. Rozbójnicy szybko jednak opanowali chwilę zdziwienia i również zaatakowali. Kupcy bronili się jak mogli. I w pewnej chwili Garro poczuł nieznany wcześniej ból przebitego strzałą płuca...

*

To była wyjątkowo krwawa potyczka i tylko jakimś cudem wszyscy przeżyli. Poranieni, wyczerpani, broczący w krwi. Ale żywi. Przeżyła cała czwórka oraz jeden z kupców, który wynagrodził sowicie lojalnych najemników. W ciągu kolejnych miesięcy karawana przemieszczała się w stronę Kordawy, który był jej celem. Wszystkim było to na rękę, gdyż w takim mieście jak Kordawa zawsze znajdzie się coś do roboty, a i jest gdzie wydawać zarobione złoto. W międzyczasie najemnicy poznali się na tyle, by sobie ufać, a nawet, by nazywać się przyjaciółmi.

Pod koniec lata EA 1279 Roku Węża karawana zatrzymała się na placu targowym w Kordawie.
Teraz możecie postować i wrzucić tu to, co chcecie, by inni gracze o was wiedzieli - ponieważ widzieliście swoje postacie w postaci szkiców, to zakładam, że tyle o sobie wiecie (btw wrzucam postacie w temat techniczny w 1 post). Wszelkie historie, sztuczki czy aspekty, które chcecie zachować w tajemnicy, zostają u mnie. Część właściwa przygody zacznie się w tą niedzielę, albo wcześniej, jak wyrazicie taką chęć!
Ostatnio zmieniony 30 stycznia 2015, 14:26 przez Dobro, łącznie zmieniany 1 raz.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 30 stycznia 2015, 15:27

[center]Neserkaset Nehaher Mencheperumet Heka Kemiry
(Nie macie pojęcia co to znaczy, ale na szczęście można do niego mówić Nehaher)[/center]

Historia: Potomek starego, szlacheckiego rodu, co pozwoliło mu na zdobycie wykształcenia i odpowiedniego obycia, a także zapewniło względnie dobre warunki egzystencji. Pechowo jednak urodził się jako najmłodszy z trzech braci, co zawsze stało w sprzeczności z jego ambicjami. Nigdy nie pociągała go sztuka wojenna ani fechtunek. Od dzieciństwa zafascynowany był wszelkiego rodzaju tajemnicami. Zdolności magiczne odziedziczył po matce, która zmarła gdy miał 10 lat. Jak wam wyjaśnił zdarza się to w Stygii, gdzie podobne talenty nie są niczym rzadkim. Nie wiecie właściwie dlaczego opuścił dom rodzinny (po śmierci ojca), ale miało to coś wspólnego z jakimiś rodzinnymi konfliktami oraz ogólnym rozczarowaniem swoją społeczną pozycją (wszelkie wzmianki Nehahera na ten temat są dość zawoalowane, ale nie kryje on swego zniechęcenia i frustracji).
Obecnie Nehaher już od kilku lat podróżuje po obcych krainach, starając się zbierać wszelkie okruchy dawnej wiedzy, które wpadną mu w ręce. Wydaje się bardzo zainteresowany przeszłością, a także kulturą i religią innych ludów.

Zachowanie Nehahera zdradza jego szlacheckie pochodzenie i maniery. Umie zrobić dobre wrażenie, na świeżo poznanych osobach i bezsprzecznie posiada sporo uroku osobistego. Ci jednak, którzy znają go dłużej wiedzą, że pomimo przyjaznej powierzchowności jest w nim też coś dziwnie niepokojącego. Trudno powiedzieć, czy sprawia to fakt, iż jego spojrzenie wydaje się czasem dość niesamowite (przewiercając rozmówcę na wylot), czy też zwyczaj mamrotania jakiś obcych wyrazów lub też zamierania czasami w bezruchu i spoglądania w przestrzeń niewidzącym wzrokiem. Dość, że macie świadomość, iż dziwna wiedza, którą Nehaher się zajmuje odcisnęła na nim swoje piętno.
Czasami ma w zwyczaju oddalać się, aby zajmować się eksperymentami magicznymi (szczególnie w nocy). Nie macie jednak pojęcia jaki jest ich efekt - choć Nehaher często wydaje się po powrocie raczej sfrustrowany i rozczarowany.

Jako czarownik wydaje się mieć pewien wpływ na psychikę i zachowanie osób, z którymi się styka - co nie raz wsparło waszą drużynę w potrzebie. Umie także wyczuwać ukrytych przeciwników i uśmierzać ból. O innych jego zdolnościach nie macie pojęcia. Nie lubi przemocy i raczej stara się jej unikać. W sytuacji zagrożenia zwykle znajduje sobie jakieś miejsce na tyłach (lub w najbliższych krzakach), a będąc względnie bezpiecznym wspomaga walczących swymi zdolnościami. Zapewne nie dodaje mu to szacunku w oczach wojowników, ale z drugiej strony, czego innego można oczekiwać po czarodzieju?

Chciałbym tutaj nadmienić, iż pomimo kontrowersji jakie budzi magia, jego zdolności nigdy nie uczyniły wam żadnej szkody - a wręcz przeciwnie, czasami okazywały się niezwykle pomocne. Wiecie także, iż raczej ukrywa swoje talenty przed osobami obcymi (co was raczej nie dziwi), którym przedstawia się jako uczony, podróżnik, lub też po prostu wasz towarzysz.

Poza tym Nehaher wydaje się bardzo empatyczną osobą, chętnie słucha o problemach innych i zawsze stara się coś doradzić. Na co dzień sprawia raczej nieszkodliwe wrażenie grzebiącego w swych notatkach dziwaka. Bystrość jego umysłu nie raz jednak okazała się dla grupy dużym wsparciem.


[center]Wygląd:[/center]
Wzrost: 174 cm
Waga: 70 kg
Kolor oczu: czarne/zielone (odmienna barwa tęczówek)
Znaki szczególne: Odmiennie zabarwione oczy, wężowe tatuaże na plecach i ramionach;
Włosy: czarne, proste, długie, związane z tyłu w węzeł
Zbroja: lekka skórzana (czarno-bordowa)
Broń: sztylet
Ubiór: bordowa koszula, fioletowo-czarna tunika, skórzane spodnie, wysokie buty, skórzane rękawiczki bez palców. Płaszcz czarny z fioletowym obszyciem. Wszystko dobrej jakości choć widać, że już mocno znoszone i nie raz reperowane. Zdecydowanie strój ten ma najlepsze czasy za sobą. Całość sprawia, że bohater robi wrażenie kogoś, komu kiedyś powodziło się zdecydowanie lepiej, a teraz nie ma dobrej passy i zbyt wiele grosza (nie warto go więc okradać).

Nehaher ma ciemną cerę i raczej szczupła budowę ciała. Dłonie o długich palcach zdradzają, iż obca jest mu ciężka praca fizyczna. Często osłania twarz kapturem. Zwykle ma miły uśmiech i lekko nieobecne spojrzenie, jakby myślał o rzeczach mocno odległych od zmartwień zwykłych śmiertelników. Poniższy rysunek przedstawia postać z rytualnymi malunkami, których czasem używa odprawiając jakieś stygijskie ceremonie (religijne? magiczne? trudno powiedzieć), o których jednak niewiele wiecie, gdyż, jak wspomniałem wyżej, wykonuje je w samotności. Aby więc unaocznić sobie jak wygląda w cywilu, należy wyobrazić sobie Nehahera bez nich:

[center]Obrazek[/center]
Ostatnio zmieniony 22 kwietnia 2015, 14:47 przez Sigil, łącznie zmieniany 1 raz.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 30 stycznia 2015, 19:20

Miejsce na opis mojej postaci.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 30 stycznia 2015, 21:34

Kordava, wielki targ

Garro zeskoczył z kupieckiego wozu, którym podróżował do Kordavy, pozdrowił gestem ręki ophirskiego handlarza i ściągnął na ziemię swą podróżną sakwę. Czarnowłosy Zingarianin uśmiechnął się bezwiednie odsłaniając zęby, wsłuchany w gwar rozbrzmiewających na targowisku ludzkich głosów.

Po latach spędzonych w Nemedii powrócił w końcu do domu, docierając do stolicy królestwa jedynie dzięki łaskawości Mitry. Boska opatrzność czuwała nad nim w drodze z Ophiru, osłabiając krzepę łucznika, który postrzelił uzdrowiciela w zasadzce na karawanę na pograniczu Argos. Wydobyty z głębokiej rany stalowy grot wisiał na rzemyku na szyi Zingarianina, tuż obok posrebrzanego amuletu w kształcie feniksa.

Garro spojrzał w stronę dwóch barbarzyńców z północy, stykających się ze sobą ramionami i naradzających się nad czymś półgłosem. Srodzy w boju rębacze, równie dzielnie walczyli z pucharami wina i kobiecymi pośladkami, zjednując sobie życzliwość Zingarianina swą prostodusznością, ale i zawziętą naturą.

- Kurz gościńca wciąż drapie mnie w gardle - oznajmił uzdrowiciel zerkając jednocześnie wymownie na czwartego członka grupy, enigmatycznego Stygijczyka wsłuchanego w rozliczne dźwięki targowiska, które uchodziło nie bez powodu za najbardziej ludne miejsce w Kordavie.

- Chodźmy go spłukać - zaproponował Garro.
Nie za bardzo wiem, czy mam tu jeszcze znajomych ze starych czasów - MG, czy znajdzie się ktoś mogący zapewnić nam na przynajmniej jedną noc dach nad głową i najświeższe wieści z okolicy? Jeśli nie, pójdziemy do najbliższej knajpy.

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 30 stycznia 2015, 22:53

Sigurd z ulga powitał mury Kordavy, nareszcie można nieco odetchnąć. Ciągłe potyczki z bandytami na trakcie dostarczyły mu nowych blizn do i tak pokaźnej kolekcji jakę Aesir posiadał.

Dobrze, że Garro nas łata po takich walkach, bo byłoby niedobrze pomyślał Sigurd.

Dobrze gadasz Garro, muszę zwilżyć gardło jakimś dobrym trunkiem. A Ty Nehaher nie wyskocz z czymś dziwnym, za bardzo pocięci jesteśmy po ostatnim starciu, napijmy się spokojn ie bez zwracania niepotrzebnej uwagi dobrze ? A Ty Cymeryjczyku też nie wszczynaj żadnych burd, chociaż ten jeden raz...
Jutro będę koło 17.

adamwl
Reactions:
Posty: 163
Rejestracja: 21 stycznia 2015, 20:38

Post autor: adamwl » 31 stycznia 2015, 11:37

-Mała burda jeszcze nikomu nie zaszkodziła hehe, ale macie rację kurz trza spłukać z gardła i w spokoju rozejrzeć się po mieście rzekł Adoth po czym zgrabnie zeskoczył z wozu

Ot, miasto, po tamtej zasadzce nie sądziłem, że uda Nam się do niego dotrzeć pomyślał zasępiony Adoth
Ostatnio zmieniony 31 stycznia 2015, 11:38 przez adamwl, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 31 stycznia 2015, 11:37

- Sigurdzie, zapewniam cię, że pomimo długiej podróży, wciąż jeszcze potrafię zachować się w towarzystwie - Nehaher uśmiechnął się do barbarzyńcy zeskakując z wozu - I to wciąż jeszcze nienagannie, jak mniemam.

Przez chwilę stał w bezruchu, obejmując oburącz swą sakwę i rozglądając się z zainteresowaniem po ludnym placu:

- A wiec to jest twoje rodzinne miasto, Garro? Fascynujące. Ci wszyscy ludzie, te budynki... Nie wydaje wam się ciekawym, w jaki sposób architektura oddaje ducha danego ludu...? - spojrzał przez chwilę na obu wojowników i widząc w ich oczach zupełny brak zainteresowania i zrozumienia dla podobnych zagadnień, zmienił temat - Karczma byłaby w istocie doskonałym pomysłem. A także łaźnia, koniecznie. Garro, drogi przyjacielu, musisz mi opowiedzieć więcej o tej metropolii. Czy jest tu jakaś biblioteka? Albo warte obejrzenia zabytki? Ciekawe inskrypcje? Słyszałem, że mieliście tu ongiś jakieś trzęsienie ziemi? - oczy Stygijczyka zalśniły na chwilę na myśl o sekretach, czekających na niego w Kordavie.
Interesuje mnie karczma z łaźnią i tylko taka. Mam zdecydowanie dość kurzu i zapachowej aury naszych dwóch barbarzyńców z północy.
Ostatnio zmieniony 31 stycznia 2015, 11:53 przez Sigil, łącznie zmieniany 1 raz.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 31 stycznia 2015, 11:39

Dzień 284 Roku Węża 1279 EA. Późne lato, wieczór, kordawski plac targowy.

Najemnicy strudzeni długą podróżą, postanowili odwiedzić jedną z miejscowych lepszych karczm, co zwała się "Szmaragdowy szlak". Garro pamiętał, że ta oberża oferowała dobrej jakości napitek i jadło, zaś posłanie wolne było od robactwa, wszy i inszych przykrości. No i można było wziąć kąpiel w całkiem przestronnej łaźni. Jeżeli zaś chodziło o ceny... Cóż, teraz było ich stać na wszystko, więc czemu by nie zakosztować odrobiny luksusu po męczącej podróży?

Zielarz skierował kroki do dzielnicy szlachty i bogatych kupców, gdzie znajdowała się karczma. Jego towarzysze podróży ruszyli za nim, ciesząc się z wizji wieczornej zabawy. Słońce powoli ukrywało się za strzelistymi wieżami zamku księżniczki Chabeli de Ramiro, gdy drużyna była w połowie drogi do "Szmaragdowego szlaku".

Słowa stygijczyka zastanowiły nieco zigarianina.

- Owszem. dwieście lat temu, u początku formowania się Kordawy, potężne trzęsienie ziemi zniszczyło większą część miasta. Po tych tragicznych wydarzeniach większa część miasta została pokryta ziemią, błotem i ruinami. Ocalali nie chcieli równać terenu; było to zbyt czasochłonne i trudne. Ówczesny król, przodek wielkiego bohatera Ramiro, zarządził budowę nowej Kordawy na ruinach starej. Stąd te nierówności terenu i wrażenie, jakby połowa miasta była na skarpie - dodał zmęczony Garro, na chwile zastanawiając się. - Z pewnością wart uwagi będzie pałac, ale do niego nie wpuszczą byle przybłędę. Mówi się, że jego podłogi stanowią wyszlifowany kryształ, zaś w podziemiach ukryto bezcenny skarb: Księgę Atlantów, traktującą o budowie statków i żegludze. Co do biblioteki zaś, to owszem, znajduje się przy Kordawskim Królewskim Uniwersytecie. Dostęp jest wolny, ale nie ma tam nazbyt ciekawych wolumenów. Powiadają, że była tam Księga ze Skelos, ale ktoś ją wykradł i sprzedał aquilończykom, którzy strzegą tej przeklętej księgi jak oka w głowie.

Ulice były tłoczne: dziś był dzień targowy, a poza tym do portu przycumował statek z dalekiego Kush, skąd pochodziły skóry wielkich kotów, słodkie i mocne bananowe wino oraz niewolnice z odległego kraju Amazonek. Sigurd mimochodem zwrócił uwagę na grubego człowieczka w bogatych szatach, który pienił się i krzyczał na środku ulicy, niezadowolony z faktu, że nikt nie ustępuje mu miejsca w tym ścisku. Tłum falował, nie zostawiając wiele wolnego miejsca nawet dla takiego "ważniaka".

- A ten co? Miejscowy szlachetka? - rzucił do Garro zdziwiony cymmeryjczyk. Widok pieniącego się grubaska, który aktualnie wycierał pot z łysej, tłustej głowy był dla barbarzyńcy całkiem zabawny.

- Nie. To Valbrosso, arcykapłan Mitry - odpowiedział znużony medyk. Minęli właśnie mokrego od potu i czerwonego z ciepła i gniewu duchownego, gdy ten nagle się wydarł.

- Złodziej! Ktoś mnie okradł! - wrzasnął z wściekłością, a jego akolita - który stał ciągle za swoim przełożony podchwycił krzyk, kierując oskarżenie na przechodzącego jako ostatniego stygijczyka, który jakoś tak sam od siebie wyglądał dosyć podejrzanie...

Całą sytuacją zainteresował się patrol straży miejskiej. Żołdacy przecisnęli się przez ciżbę i dotarli do kapłana i drużyny, która zatrzymała się, by wyjaśnić sytuację.

Po dłuższej chwili rozmowy i pobieżnym rzuceniu oka wszyscy zgodnie stwierdzili, że to nie Nehaher dokonał kradzieży - gdyż Valbrossowi ukradziono drogocenną chustkę z najlepszego jedwabiu oraz sakiewkę z błyszczącymi nowymi zingarskimi koronami, zaś cała czwórka miała przy sobie jedynie aquilońską walutę, co prawda akceptowaną w Zingarze jako środek płatniczy, ale kupcy zwykle zawyżali ceny o 1/10, "niby na pokrycie kosztów wymiany waluty na zingarską" (choć wcale takiej potrzeby nie było). Arcykapłan wrzeszczał dalej, zaś strażnicy odpuścili drużynie i szukali nowych podejrzanych.

Pomimo tego nieprzyjemnego incydentu wszystkim poprawił się humor, gdy na stole w "Szmaragdowym szlaku" pojawiły się pierwsze zingarskie wina z lepszych winnic, pieczone łabędzie w ciężkim, borowikowym sosie, smażone kaczki w jabłkowym zalewach, misy pełne świeżej kaszy z dobrym boczkiem, oraz inne, tutejsze smakołyki. Zabawa trwała w najlepsze przez całą noc i do wieczora dnia następnego, zwłaszcza, że w karczmie siedzieli najemnicy z Nemedii i Aquilonii, chętni wymienić się opowieściami ze szlaku i przygodami, które ich spotkały.

***

Drzwi z pokoju zostały wyważone z hukiem przez okuty w metalowe podbicie but. Do środka wpadli zbrojni w pełnym rynsztunku i oznaczeniach Kordawskiej Straży Miejskiej. Dowódca nierozważnie chwycił Adotha za ramie, który instynktownie wyszarpał nóż i przejechał nim po gardle kapitana straży. Wtedy dopiero nastała wrzawa. Garro, Sigurd i Nehaher nieco oszołomieni ze zmęczenia po długiej biesiadzie, wypitego wina i nagłego zwrotu akcji niewiele mogli zrobić. Wszyscy zostali przygwożdżeni do ziemi po chwili bezkrwawej już, ale obfitującej w guzy i sińce walki. Kordowski strażnik miejski dogorywał na podłodze, ochlapując krwią prześcieradło i nogę cymmeryjczyka, który leżał zbity i nieprzytomny na ziemi, podtrzymywany przez czterech wściekłych ludzi.

- Do lochu z nimi - syknął jeden ze strażników, nie kryjąc pogardy i wściekłości. - Jutro w południe zawisną na Tańczącym Polu!
Ostatnio zmieniony 31 stycznia 2015, 11:51 przez Dobro, łącznie zmieniany 1 raz.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 31 stycznia 2015, 11:53

Smród nie do opisania i półmrok działały wszystkim na nerwy. Nie wiedzieli dokładnie w którym lochu się znajdują: przytomnemu Garro i Nehaherowi założono worek na głowę, zaś nieprzytomnych barbarzyńców transportowano wozem. Teraz siedzieli po dwóch w ciasnych, kamiennych celach z żelaznymi kratami zamkniętymi na wielką, żelazną kłódkę. Obok, w sąsiednich celach siedziało jeszcze dwóch nieszczęśników, ale ci nie mieli sił na rozmowę. Pozostałe cele śmierci były puste. Brak okien uniemożliwiał określenie dokładnej godziny, ale według przypuszczeń stygijczyka, zaczynała się noc.

Gdzieś w górze skrzypnęły nienaoliwione zawiasy drzwi. Jeden ze strażników więziennych położył przed kratami jedną miskę z czymś, co można by nazwać chlebem, zaś obok niej położył dwa poszczerbione gliniane kubki. Z bukłaka nalał do nich wody i podsunął pod kraty więźniów.

- Jutro macie być pełni sił. Gawiedź uwielbia dożywionych skazańców: lepiej podskakują na sznurze szubienicy! Ha, ha, ha! - zaśmiał się gardłowym, nieprzyjemnym śmiechem i odszedł do stróżówki, zamykając z trzaskiem za sobą drzwi.
Witajcie w świecie Conana! To właściwe rozpoczęcie scenariusza. I tak, nic przy sobie nie macie oprócz ubrań...
Ostatnio zmieniony 31 stycznia 2015, 12:01 przez Dobro, łącznie zmieniany 1 raz.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 31 stycznia 2015, 12:09

Nehaher bez oporów dał się przygwoździć do podłogi. Szarpanie się ze strażą nie miało sensu, starał się więc raczej robić wrażenie w pełni współpracującego, zastraszonego obywatela. Oczywiście, trzeba będzie pomyśleć, jak wydostać się z tej sytuacji - ale to nie był dobry moment do działania. Widok i zapach krwi podniecił wszystkich, budząc mroczne instynkty i usuwając rozum w cień. Czarownik wolał przeczekać tą chwilę, wierząc w przychylność losu i własną pomysłowość. Z dobrze odegranym wyrazem przerażenia i oszołomienia spojrzał na trzymającego go strażnika i zapytał:
- O co właściwie chodzi?
Nie stawiam oporu i nie szarpię się. Współpracuję ze strażą i okazuję, że zupełnie nie mam bladego pojęcia czego może dotyczyć ta sytuacja. Co jest zresztą nawet zgodne z prawdą.
Spoiler!
Mówię do strażnika, aby móc spojrzeć mu w oczy. Gdy to się uda podsuwam mu sugestię na własny temat: "Ten nie będzie robił problemów, za bardzo się boi." Czynię to dlatego, że nie lubię być przesadnie szarpany przez jakiś prymitywów i wolę, żeby pilnujący mnie strażnik używał mniej siły. W międzyczasie staram się obserwować otoczenie i działania straży
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 31 stycznia 2015, 12:41

Kliknij POST REPLY zamiast szybkiej odpowiedzi i teraz się otworzy duże okno do pisania treści posta. Pomiędzy dużym białym tokenem do wpisywania treści a poniżej opcjami jest ten pasek narzędzi i tutaj 4 ikonka od prawej :)
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 31 stycznia 2015, 17:32

Poraniony, pijany i pobity Sigurd nie stawoał oporu, wezwał cicho imienia Nemain Bogini Wojny jaką czcił jego lud obok wielu Innych Bóstw, ale Bogini nie przybyła.

A Sigurd zamiast śmierci bohatera zginie jak przestępca, dobrze, ze zdołaliśmy się chociaż napić. Śmierć będzie lżejsza. pomyślał błekitnooki Aesir.

adamwl
Reactions:
Posty: 163
Rejestracja: 21 stycznia 2015, 20:38

Post autor: adamwl » 31 stycznia 2015, 17:38

Adoth ocknął się w celi, łeb bolał Go jakby przegalopował po nim tabun koni i co gorsza nie był to kac, dotknął czołem zimnej ściany lochu co przyniosło pewną ulgę. W zbolałej głowie tłukła się uporczywie jedna myśł

Za co?

ODPOWIEDZ