PBF - Ach, ci przeklęci korsarze!

adamwl
Reactions:
Posty: 163
Rejestracja: 21 stycznia 2015, 20:38

Post autor: adamwl » 10 października 2015, 18:46

Adoth

E uciekać, nie chce mi się, zostanę popatrzę sobie na jatkę, a poza tym wszystko to śmierdzi mi tu pułapką i ciekaw jestem co z tego wyniknie odparł na wrzaski ladacznicy

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 11 października 2015, 23:11

Tortuga, burdel "Boskie muszle"

Porażony zgrozą Garro nie wierzył własnym oczom. Cały przemyślny plan zbicia na Tortudze majątku właśnie znikał niczym rozwiany wiatrem dym! Uzdrowiciel domyślał się, do czego miało dojść w porcie po lądowaniu marynarzy z Argos i chociaż kurtyzany - przynajmniej te ładne - mogły liczyć na zachowanie życia, interes przekazany w ręce Ortisa najpewniej nie miał przetrwać tak wielkiej próby.

- Bierz żonę i te ladacznice, które zechcą i uciekaj do lasu - poradził struchlałemu wspólnikowi łapiąc za swój tobołek - Caralla, czyń wybór! Zostajesz ze mną czy uciekasz z Ortisem?

Zingarczyk odwrócił głowę w kierunku półnagiej piękności, pomijając tym razem wzrokiem jej kuszący biust i spoglądając wprost w szmaragdowe oczy. Chociaż rozum wył na cały głos nakazując ucieczkę w pojedynkę, kochliwe serce uzdrowiciela nie pozwalało mu na porzucenie najnowszej wybranki. Jednocześnie posłuszny poleceniu Nehahera mężczyzna przebierał się pośpiesznie w rzucone przez Stygijczyka ubranie.
Zostajemy w burdelu czy wycofujemy się na opłotki, gdzie ewentualnie damy radę czmychnąć w las? Garro zabiera miecz, torbę medyczną, swoje złoto oraz - jeśli Caralla się zgodzi - swoją wybrankę serca!

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 12 października 2015, 21:25

Ok do jutra do wieczora zbieram jeszcze wasze propozycje, gdyż jutro wrzucę ostatni wpis (kończący) do sesji.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 14 października 2015, 10:11

U mnie propozycje zależne są, od tego, co powie Conan po tym, jak się z nim telepatycznie skontaktuje. Jeśli nadal ma jakaś opcję opuszczenia wyspy, to chcę z niej skorzystać. Jeśli nie, proponuję dać się uratować argossańczykom. Jestem w stanie wkręcić im skutecznie jakąś bajeczkę nasz temat. Musimy tylko ukryć skarby (np w jakimś starym worku, który wygląda nędznie i przykryć je szmatami czy coś) i sami wyglądać jak byli więźniowie piratów.
Jest to moim zdaniem lepsza opcja, niż siedzenie w lesie z bandą zbiegłych piratów, bez widoków szybkiego opuszczenia wyspy.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 15 października 2015, 21:20

Nie chcę się narzucać, ale bardzo mnie męczy odpowiedź na podstawowe pytanie, co dalej? Nie chodzi mi bynajmniej o to, czy wpadniemy w ręce królewskich czy też zwiejemy do dżungli? Czy też może ci z Argos przegrają?

Mnie interesuje kwestia najważniejsza - czy zostaje przy mnie para najpiękniejszych cycków w Tortudze?!

P.S. I żeby nie było żadnych wątpliwości - ja po prostu z uczuciem odgrywam swoją postać!

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 15 października 2015, 21:40

U mnie podobnie jak u Sigila. Jednak Galvat będzie chciał dostać się do Messancji. Ucieczka w głąb wyspy to droga zamknięta. Galvat wie jak się ukryć i ucharakteryzować. Korzystam z prostego zestawu do charakteryzacji jaki mam w ekwipunku. Będę chciał wtopić się w grupę, która zwycięży walki na wyspie. Zmieniam w swoim wyglądzie ile się tylko da, by nie przypominać poprzedniego Galvata. Trzymam się blisko towarzyszy (w zasięgu wzroku), ale znikam im z oczu (Sztuczka Znikanie). Niech myślą, że uciekłem, albo zostałem zabity.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 15 października 2015, 21:53

Caralla starannie pakowała swoje najcenniejsze rzeczy do dużej torby zrobionej ze świńskiej skóry. Garro poganiał ją, jednocześnie przebierając się za zdobyczne stroje argossańskich korsarzy. Galvat zaś charakteryzował się na argossańskiego kapitana; czerwona apaszka na głowie oraz czerwony pas wykonany z materiału podtrzymujące szerokie u ud i zwężające się ku dołowi płócienne, czarne spodnie. Do boku przytoczył sobie szable, zaś do ucha przymocował sztuczny kolczyk. Jego twarz nie przypominała już starego Galvata: sztuczne zmarszczki i blizny na policzkach skutecznie dodały mu kilka lat.

W tymczasie siedzący na kanapie i gotowy do drogi Nehaher skupił swoje myśli i całkowicie pogrążył się w odmęcie czarnego oceanu nieprzeniknionej magii.

- Conanie! Conanie! Gdzie jesteś! - myślał Nehaher, gorączkowo ignorując głosy w pokoju i skupiając się na poszukiwaniu odpowiedniej osoby. - Jest!

- Nie teraz, czarowniku! - warknął Conan, wypełniając całą czaszkę stygijczyka palącym bólem. - Przejmujemy statek "Gwiazda Argos"! Ruszcie tyłki i pomóżcie, jeśli chcecie się wydostać z tej przeklętej - nie dokończył, gdyż coś - lub ktoś - wtrącił się do rozmowy.

- Policzymy się, plugawy psie! - ryknął zniekształcony głos, rzucając Nehaherem na kolana. - Zingara będzie moja! Moja!

Stygijczyk już miał zakończyć telepatię, gdy wpadł na genialny, acz ryzykowny pomysł. Postanowił użyć całej swojej mentalnej siły do zaatakowania obcego siedzącego w jego umyśle. Wyszeptał dawno zapomnianą formułę, inkantując staroacherońską mowę. Niewielki przedmiot, jaki nosił od pewnego czasu zawibrował mu mocno w kieszeni. Wyczekał moment, kiedy wrogi czarownik złapie oddech by rzucić kolejną obelgę i...

Teraz!

Wyszeptał kończące słowo zamykające całą litanię. Gdy usłyszał wrzask pełen bólu i nienawiści, zerwał połączenie mentalne z agresorem. Znów wrócił do izby i spotkał wzrok przyglądających mu się towarzyszy broni.

I kurtyzany stanowiącej nową ulubioną kobietą zielarza.

***

Adoth i Sigurd już wcześniej zebrali swoje rzeczy. Nie mieli ochoty na podróże morskie i przebijanie się przez walczące strony. Cymeryjczyk nawet chciał zostać i popatrzeć na rzeź, ale aesir zaciągnął go resztą sił i przekonał, że w ich stanie lepiej będzie, jak natychmiast wyruszą wgłąb dżungli, gdzie przynajmniej przez jakiś czas będzie bezpiecznie.
Pożegnali się zimno z towarzyszami i biorąc podręczny ekwipunek wyruszyli w drogę. Zaraz po wyjściu z burdelu minęli kilka okazji do bitki; kierując się wprost w ciemną ścianę lasu tropikalnego.

Gdy obaj barbarzyńcy znikali pośród liści, ogień trzaskający z rezydencji Rady wzniósł się do gwiazd na pożegnanie.

***

Przebrani za argossańskich korsarzy Garro, Galvat, Nehaher i Caralla przemykali między budynkami. Szczęście wyraźnie im sprzyjało: dwa razy wpadli na zbrojne oddziały królewskiej floty, którzy po szybkim rzucie oka na ubiór i zachowanie odpowiednio zakwalifikowali uciekinierów. Inni nie mieli tyle szczęścia: każdy, kto podpadł był od razu brutalnie skracany o głowę i grabiony z całego dobytku. Garro miał serce w gardle. Co rusz ktoś padał przy nim martwy lub błagający o pomoc. Zielarz ani razu się nie zatrzymał, choć jeszcze rok temu plułby sobie w twarz za takie zachowanie. Jego wybranka serca, o największych bimbałach i cudownych udach stworzonych do rodzenia dzieci trzymała go za rękę, jęcząc i stękając ze strachu. Nehaher nagle się zatrzymał i odwrócił do Galvata, który zamykał pochód.

- Cholera, chyba się zgubiliśmy! Którędy teraz? - zapytał, ale odpowiedziała mu cisza.

Łotr z Zamory gdzieś znikł. I nikt z pozostałej trójki nie miał pojęcia kiedy, jak, ani gdzie. Do rzeczywistości przywołała cała trójkę strzała wbijająca się ze stukotem w drzwi obok stojących. Szybko zeszli z pola walki; w tym rejonie to sprzymierzone siły piratów, handlarzy i korsarzy spoza Argos wygrywali bitwę. Widać walka była bardzo zacięta i wyrównana, mimo przewagi Królewskich. Ci nie doceniali rezydentów wyspy, a już w ogóle nie spodziewali się, że na Tortudze przebywa duża liczba niewolników szkolonych na bezwzględnych gladiatorów...

W końcu cała trójka dobiegła do portu. Tutaj walczyło ze sobą kilka grup, ale były to drobne potyczki. Główne walki były w głębi miasta oraz na statkach...

- Gwiazda Argos! - krzyknął Nehaher, wskazując jeden z mniejszych statków. Była to szybka fregata do pościgów. Na niej tłoczyło się kilkudziesięciu ludzi, w tym... Conan! Jego potężna postura górowała nad mniejszymi żeglarzami. Cymeryjczyk kręcił swoim ogromnym mieczem niby małym patykiem, zbierając krwawe żniwo. Obok niego, ramie w ramię, walczyli czarnoskórzy, skośnoocy oraz śniadoskórzy ludzie: mieszanka wielu nacji.

Wszyscy popędzili w tamtym kierunku, omijając potyczki królewskich z rezydentami. Za nimi biegł Galvat, który wypatrzył szansę i poruszał się sam, omijając wszelkie niebezpieczeństwa. Po drodze nawet zdążył ograbić kilka trupów, zabierając im pełne sakwy.
- No ile można na was czekać! - ryknął Conan, gdy cała czwórka wbiegała po trapie na pokład. Deski śliskie były od krwi i słonej wody. Marynarze szybko stawiali maszty, zaś cymeryjczyk krzyczał rozkazy. Kilka strzał furkotało w powietrzu i jedna z nich prawie dopadła wybrankę Garro. Ten wkurzył się niemiłosiernie i kazał jej zejść pod pokład.

Na brzegu toczył się chaos. Królewska Flota zdołała złamać opór i przechylać szale zwycięstwa na swoją stronę. Lecz Garro, Nehaher i Galvat byli zbyt zajęci pomaganiem w puszczeniu statku na pełne wody, niż obserwowaniem pożogi, która miała miejsce na brzegu.

- Jaki kierunek, kapitanie?! - ryknął czarnoskóry mężczyzna postury posągu z brązu.
- Do Messancji! - odkrzyknął Conan, odbijając mieczem ostatnią strzałę lecącą jeszcze z brzegu. - Do Messancji, Barbusie! - powtórzył Conan, patrząc w zadumie na łunę nad Tortugą. - Do mojej kochanej Messancji... - dodał już ciszej.

Obrazek
To już koniec tej przygody! Dziękuję wszystkim graczom za udział w sesji i jednocześnie zapraszam do tematu technicznego na dyskusję na temat tej sesji! http://www.krysztalyczasu.pl/forum/view ... wstart=100

PS Galvat: mam nadzieję, że nie jesteś zły, że ostatecznie i tak wrzuciłem cię na statek do Messancji
Ostatnio zmieniony 15 października 2015, 23:03 przez Dobro, łącznie zmieniany 1 raz.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 16 października 2015, 20:48

Jestem zachwycony towarzystwem Caralli! Koniec z łajdaczeniem się, od teraz ucywilizuję ją i wyuczę zielarstwa... oraz kilku sztuczek wyniesionych z zamtuzów w Nemedii! ;)

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 20 marca 2016, 14:44

ZAKOŃCZONA

ODPOWIEDZ