PBF - Ach, ci przeklęci korsarze!

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 22 września 2015, 19:53

Południe, Tortuga, burdel "Boskie muszle"

Garro nie potrafił wyzbyć się poczucia niewysłowionej straty. W przeciągu jakże krótkiego pobytu w miasteczku zdołał z pomocą krzepkich towarzyszy położyć podwaliny pod kupieckie przedsięwzięcie, które w przyszłości mogło mu przynieść sowite zyski i niemałą pozycję w pirackim półświatku. Przejęcie praw własności do zamtuza było wszak dopiero początkiem i perspektywa rychłego opuszczenia wyspy absolutnie nie przypadła uzdrowicielowi do gustu.

Z drugiej jednak strony Zingaczyk wiedział doskonale, że bez pomocy swych kompanów nie przetrwa na rządzącej się okrutnymi prawami wyspie nawet tygodnia. Jeśli reszta szajki przesądziła o odpłynięciu, Garro mógł się z tym jedynie pogodzić.

- Chodź no tutaj, siadaj na kolanie - odezwał się w końcu Garro popatrując z ukosa na paradującą w kusej tunice Carallę - Okropny mam humor, nic nie poprawia mi go lepiej od possania cycka...
Cóż tu jeszcze dodać? Garro pozostanie w zamtuzie do chwili odpłynięcia, załatwiając ostatnie związane z tym biznesem sprawy.

adamwl
Reactions:
Posty: 163
Rejestracja: 21 stycznia 2015, 20:38

Post autor: adamwl » 22 września 2015, 21:45

Adoth

Dobra stawimy się, ino piwo dopiję po czym beknął donośnie

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 24 września 2015, 20:48

Adoth i Sigurd na spokojnie dokończyli posiłek. Indyk zapiekany z tropikalnymi owocami, do tego wino i placki kukurydziane stanowiły miłą odmianę w diecie obu mięśniaków. Choć Szczawik okazywał zniecierpliwienie, słowem się nie odezwał, by nie popsuć humoru rosłych mężczyzn. W końcu, gdy biesiada dobiegła końca, szczurowaty człowieczek poprowadził obu najemników przez kręte uliczki Tortugi. Ruch na ulicach był wzmożony; widać było, że dużo marynarzy szykowało się do odpłynięcia, nosząc wszelakie towary z magazynów i składzików do przystani.

Szpon i Pazur wyglądał na typową spelunę, jakich jest dużo w portach; drzwi trzymające się na zawiasach tylko na słowo honoru, zabite deskami okna, wokoło mnóstwo śladów po przepełnionych pęcherzach i ledwo strawionym jedzeniu. Nagle z wnętrza budynku, niby wystrzelony z okrętowej balisty, wyleciał mężczyzna, rozwalając w drobne drzazgi drewniane drzwi.

- Taką silę mógł mieć tylko kapitan Conan - mruknął Sigurd z podziwem.

Troje mężczyzn weszło do środka, w którym panował półmrok, smród i zaduch. Dwóch kolejnych mężczyzn bez słowa minęło ich przy wejściu, niosąc nowy kawałek drewna - służący pewnie za improwizowane drzwi.

Kiedy oczy obu awanturników przyzwyczaiły się do panujących tu ciemności, czekała ich miła niespodzianka.

- No, cwaniaczki, dawać kasę od teog szui, Orlanda! No już, już, bo moi chłopacy sami ją wezmą, a to wam się nie spodoba! - powiedział głos, który zaraz wynurzył się z ciemności. Rosły murzyn z posklejanymi w dredy włosami, w lśniącym półpancerzu skinął ręką. Sigurd zauważył, że razem z Adothem wpadli w pułapkę... otaczało ich conajmniej ośmiu ludzi z drewnianymi pałkami.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

adamwl
Reactions:
Posty: 163
Rejestracja: 21 stycznia 2015, 20:38

Post autor: adamwl » 25 września 2015, 16:25

Adoth

Całuj psa w nos, może i dostaniesz te pieniądze, ale wydasz je na znalezienie nowych pachołków

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 27 września 2015, 11:38

Sigurd nie tracił czasu na zbędne pogadanki. Od razu rzucił się z pięściami na czarnoskórego pirata, który miał czelność stać najbliżej. Ten nawet nie zorientował się, co go uderzyło w szczękę; padł jak długi na ziemię, z obłokiem kurzu wznieconego z podłogi.

Właśnie zaczęła się regularna rozróba. Mężczyźni kotłowali się ze sobą, walili pięściami, kopali nogami, uderzali czym popadło. Pomimo ogromnej postury obu barbarzyńców, przewaga liczebna bandytów była zbyt duża, by można sobie było z nią poradzić. W końcu dopadli Adotha, który dzielnie stawiał opór; dostał czymś drewnianym w potylicę, co go zamroczyło. Poprawiony cios pozbawił go przytomności, tylko cudem nie roztrzaskując czaszki.

Sigurd bronił się jak tygrys w pułapce, ale i on w końcu uległ przewadze liczebnej; trzymało go czterech mężczyzn, dwóch kolejnych obszukiwało jego kieszenie. Miecz i tarcza zostały wyrzucone przez okno. Aesir dostał jeszcze parę bonusowych uderzeń od pociętych przez niego piratów, aż w końcu uspokoił sytuację przywódca szajki, murzyn z dredami i półpancerzem.

- No, no, dwadzieścia osiem złotych lun. Dużo forsy przy sobie nosicie... nosiliście! - prychnął śmiechem mężczyzna, przesypując monety do drewnianej skrzynki, odrzucając jednocześnie miedziane blaszki i sztuczne klejnoty, którymi wypełnione były sakwiewki. Znalazło się też tam parę kamieni. - Jesteście MI dłużni jeszcze dwieście razy tyle! O ile umiecie aż do tylu policzyć, huncwoty! - krzyknął nagle i kazał obudzić Adotha. Gdy ten się ocucił i zorientował gdzie jest, spróbował jeszcze chwilę walczyć, ale murzyni mocno go trzymali. - Pamiętajcie: do końca tego tygodnia ma być tutaj okrągła sumka czterech tysięcy złotych lun, plus dwieście za zwłokę, albo będziecie nowymi zabawkami czarnych wodzów w Kush, lub obiektami eksperymentów żmij ze Stygii! - powiedział, wyszczerzając dwa złote zęby wstawione zamiast jedynek.

- Wypad mi z nimi, ubrudzą mój lokal - dodał, nie słuchając złorzeczeń i przekleństw obu barbarzyńców, którzy byli podwójnie wystychnięci na dudka! Niedość, że wpadli w pułapkę, to jeszcze ktoś wcześniej wypchał im sakiewki guzikami, kamykami i innymi szpargałami!
Ograbili was z całej forsy. BTW Araven dał mi znać, ze musi zrezygnować z dalszej gry z powodu braku czasu. Przygoda ma się już ku końcowi, także jeszcze trochę wytrzymajcie!
***

Kolejne chwile mijały, gdy Nehaher i Galvat błąkali się po uliczkach, wypytując miejscowych o miejsce przebywania Larcji. W końcu, jeden z pomniejszych handlarzy zaciągnął obu na stronę.

- Larcja zniknęła kilka dni temu. Nie mogła wypłynąć, bo jak na złość była bezwietrzna pogoda i spokojne morze. Przyszło po niąparu drabów, chwilę z nią pogadali i poszła z nimi do sklepiku po drugiej stronie ulicy - o tam - mężczyzna wskazał niewielki kantor z szyldem "Domowe wypieki". To był jeden z tych sklepików, w którym na parterze była piekarnia, zaś na piętrze mieszkał piekarz z rodziną. Z tym że ten sklepik nie miał piętra, a piekarz pewnie nie miał rodziny.
Ostatnio zmieniony 27 września 2015, 13:56 przez Dobro, łącznie zmieniany 1 raz.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 27 września 2015, 18:23

Południe, Tortuga, burdel "Boskie muszle", Tuż po powrocie barbarzyńców

- Jak z odzyskaniem długów? - zapytał Garro z błyskiem w oku. Nowy biznes byłby całkiem zacny, gdyby nie to, że ta wyspa była uśpionym wulkanem gotowym wybuchnąć w każdej chwili. Aczkolwiek pierwsze doświadczenia już są.

- Nic nie oddali - odpowiedział Aesir, a Galvat zmarszczył brwi.

- Do wypłynięcia mamy jeszcze trochę czasu - stwierdził kwaśno Nehaher, który również podświadomie liczył na odrobinę złota z odzysku. - Jest ledwo wczesne popołudnie, zaś Conan przykazał, że mamy się stawić wieczorem, w porze przypływu.

Gavlat przyjrzał się bliżej barbarzyńcom, nie do końca przekonany co do szczerości ich słów. Był prawie pewien, że Sigurd kłamie. Już miał odezwać się, mówiąc że są największymi niedorajdami i nieudacznikami jakie widziała ta wyspa i nie potrafią wybić kilku zębów. Mieli zastraszyć dziewięciu kupców i wracają z niczym? Stara kurwa lepiej by sobie poradziła... Cholera, jeżeli uderzę w ich ego, mogą się wkurwić i nas pozabijają. Sprawdzę co mają w workach - pomyślał trzymając niesforny język za zaciśniętymi zębami. Spojrzał jeszcze raz na umięśnione ciała Adotha i Sigurda upewniając się, że podjął właściwą decyzję.

- Tak więc możemy jeszcze zając się sprawą z Larcją - dodał czarownik, kończąc wywód. - W końcu obiecaliśmy Conanowi pomoc, a z Servio nie mieliśmy zbyt wiele szczęścia. Więc, kto idzie ze mną?

Tylko Galvat potwierdził skinieniem głowy, że pójdzie z czarownikiem. Garro postanowił odpocząć, a Sigurd i Adoth - wyszaleć się, póki znowu nie wyruszą w morską przygodę. Oczywiście oznaczało to ruchanie wolnych kurtyzan, picie, jedzenie oraz zapasy i siłowanie się na rękę. W tym czasie, Galvat postanowił przeszukać ekwipunek barbarzyńców. Zadanie było proste i potwierdziło przypuszczenia złodzieja. W wielkich i pękatych workach znajdowało się sporo kosztowności. Nie zdążył przeliczyć ile tego jest, ale było to nieliche bogactwo. Z pewnością nie znaleźli tego na ulicy, ani nawet w kieszeni kilku pijanych nieszczęśników. Mógłbym zabrać to całe złoto i spierdalać do Mesancji. Tylko dwójka półgłówków będzie wiedzieć, że ich okradłem - pomyślał.

Spojrzał jeszcze raz na wypchane wory i przypomniał sobie, że za podobną sumę sam został zdradzony przez tak zwanych towarzyszy. Kurwa, nie. Mam swoje zasady i dzięki nim mam jeszcze obie dłonie. Nie będę zniżał się do poziomu tych zdradzieckich bydlaków - zastanawiał się nad sytuacją.

Galvat poczekał, aż Garro zostanie sam, po czym odwiedził go w jego gabinecie. Zamknął cicho za sobą drzwi, kierując swe kroki w stronę medyka.

- Może i wychowałem się w Zamorze i niekoniecznie podoba ci się moje podejście do przetrwania... - Galvat na chwilę zrobił pauzę.

- Znamy się od niedawna, ale chciałem poinformować, że barbarzyńcy oszukali cię. W ich tobołach leżą sakwy pełne złotych lun i innych kosztowności. Jestem pewien, że skłamali mówiąc, iż niczego nie udało im się wydusić z dłużników. Jest tego naprawdę sporo... Kiedyś zostałem zdradzony - pokazał dłonią na szramę pod gardłem - i uważam, że tej dwójce nie można zaufać. Są od nas silniejsi i już teraz podjęli decyzję o próbie przejęcia dowództwa, które skończy się brutalną jatką. Widziałem to wiele razy, dlatego najlepszym rozwiązaniem będzie jak cichcem podpierdolę te pieniądze i oddamy je dłużnikom. W końcu nie chcesz, by Ortis miał przejebane nie? Możesz iść ze mną, albo posłać Nehahera. Wolałbym jednak iść z nim, bo on ma jakiś dziwny dar przekonywania, gdyby wierzyciele zaczęli się rzucać. Tylko niech to na razie zostanie między nami.

- Muszę porozmawiać z Ortisem. Idź z Nehaherem - rzucił krótko Garro, pochłonięty przez swoje myśli.

Zamorańczyk bezszelestnie wyszedł z pokoju udając się po kosztowności. Barbarzyńcy dalej zajęci ruchaniem i piciem, niczego nie zauważyli. Galvat wyciągnął z swojego plecaka trochę ziemi, guzików, kawałków metali i zwykłych kamieni. Wszystkie kosztowności jakie znalazł przy ekwipunku Adotha i Sigurda wsypał do plecaka, a na ich miejsce włożył nieco gruzu i rupieci. Miał doskonałą wprawę z porównywaniu wagi kamieni i złotych lun. Ostatni worek wypełnił swoim ulubionym specjałem, czyli fałszywymi kamieniami szlachetnymi wykonanymi z kolorowego szkła. Zawiązał woreczek i umieścił go na szczycie całej kupki, pozostawiając przedmioty w takiej samym ułożeniu w jakim je zastał.

Mając wszystko co potrzeba, udał się po Nehahera. Znalazłszy go, przeszedł od razu do konkretów:

- Idziemy na miasto, spłacić długi Orlanda. Jak będzie nas dwóch, będzie łatwiej. Garro i barbarzyńcy zostają tutaj.

- A więc jednak odzyskali to złoto?

- Tak. Oszukali nas. Pożyczyłem je więc na wieczne nieoddanie. Te bystrzaki miały je przy sobie. To co, zawijasz się?

Czarownik wzniósł oczy do nieba i westchnął rozbrajająco:

- Ano pójdę. Ktoś przecież musi ogarnąć ten burdel...

Minęła dłuższa chwila, zanim Stygijczyk i Zamorańczyk wyszli do Larcji. Garro dobił w tym czasie sztamy z Ortisem i zgarnął pierwszą część swojej doli, którą to wszak musiał podzielić się z resztą. Galvat upewniwszy się, że nikt ich nie słucha przedstawił swój prawdziwy plan Nehaherowi:

- Oddamy to co mam w plecaku dłużnikom. Nie wiem ile tego jest, ale myślę że wystarczy by dać połowę każdemu. Powiemy, że Orlando nie żyje i nowy właściciel chciał od razu spłacić długi, ale dwójka najemników, którą wysłał by odzyskali pieniądze od kupców, przywłaszczyła je sobie. Podamy imiona kupców, którzy byli dłużnikami Orlanda, by mogliby to zweryfikować i nie zatłukli nas za śmieszną historyjkę. Opiszę jak wygląda Sigurd i Adoth, by wiedzieli do kogo zwrócić się po pieniądze.

Galvat rozejrzał się, czy aby na pewno nikt ich nie obserwuje i kontynuował:

- Zamierzam wysłać gońca, który powie barbarzyńcom, że kapitan Conan czeka na nich w karczmie Szpon i Pazur. Na pewno pójdą tam, przy odpowiedniej gadce Szczawika, który zaprowadzi ich na miejsce. Wszystkim dłużnikom powiemy, żeby odebrali długą część długu od zbuntowanych najemników. Będę wiedział jak do nich mówić, albowiem w półświatku panują pewne żelazne zasady. Twoim zadaniem będzie przekonać ich, gdyby nie chcieli posłać tam swoich ludzi. Można zawsze powiedzieć, że poprzednia ochrona została zdziesiątkowana i Garro nie ma kogo posłać za byłymi najemnikami. W ten sposób będą zmuszeni poczekać na resztę zapłaty, gdzie póki barbarzyńcy są jeszcze w mieście można je szybko i łatwo zdobyć. To ma sens, nie uważasz?

- A! I najważniejsze... Nie możemy namawiać na zabijanie, bo nie tak się te sprawy załatwia. Martwy dłużnik nie odda długu. Powinni oklepać im mordy pałkami, krzesłami i co tylko mają pod ręką. Zabiorą im złoto... które okaże się kupą ziemi, rupieci i kamieni. Generalnie dług powinien przejść na tępych osiłków. Coś jest niejasne?

- Ależ nie, drogi przyjacielu - odezwał się z błyskiem w oku czarownik. - Zaiste, imponuje mi twoja zaradność życiowa. Szczerze współczuję co prawda naszym kompanom, jednak zaprawdę, kradzież nie popłaca i myślę, że przyda im się nauczka. Więc nasze działania mają wyższy, dydaktyczny cel - uspokojony tym wyjaśnieniem, przyśpieszył kroku. - Chodźmy zatem, aby nie tracić czasu.

[center]***[/center]

Po pozytywnym załatwieniu spraw z wierzycielami Galvat zorientował się że ktoś ich śledzi. Powiedział o tym Nehaherowi i poinstruował jak zgubić ogon.
Znikamy przechodząc przez cienkie przejścia między budynkami oraz gdzie tylko się da, by zgubić ogon. Udajemy się do Domowych wypieków".
Ostatnio zmieniony 27 września 2015, 19:21 przez lightstorm, łącznie zmieniany 1 raz.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

adamwl
Reactions:
Posty: 163
Rejestracja: 21 stycznia 2015, 20:38

Post autor: adamwl » 01 października 2015, 20:42

Ehh ale Nas podeszli, jakbym miał krzesiwo to bym puścił im tą budę z dymem
Buuu zostałem jedynym barbarzyńcą:(

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 02 października 2015, 10:02

Pobici barbarzyńcy pozbierali się z ziemi i wygrażając jeszcze przez chwilę w stronę Szpona i Pazura, ruszyli w drogę powrotną do Boskich Muszli.

***

Drzwi z Domowych Wypieków były zamknięte na głucho. Galvat nie chciał dać za wygraną i po chwili siłowania się z zamkiem - drewniane drzwi stanęły otworem. W środku panowała cisza przeplatana z ciemnością i wirującymi pyłkami kurzu i innego brudu. A także świdrujący, bardzo nieprzyjemny odór śmierci. Nehaher zajrzał do środka. Szybko jednak zrezygnował, gdyż smród podnosił zawartość żołądka wprost do gardła.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 02 października 2015, 19:38

Południe, Tortuga, piekarnia Domowe Wypieki

W pierwszym odruchu czarownik przycisnął do twarzy końcówkę noszonej na głowie chusty. Następnie cofnął się i z torby na ramieniu wyjął jakiś specyfik, którym nasączył dwa kawałki szmatki.

- To kamfora - szepnął do Galvata, podając mu skrawek materiału. - Dość mocna, ale lepsze to niż zapach trupa. Przynajmniej nie dostaniesz kataru. Dalej, musimy mieć pewność, że to ona...
Nehaher jest twardy i mimo wszystko chce wejść do środka i rzucić okiem na to, co się tam stało. Puszcza jednak zamorańczyka przodem (Mogę być ciekawski a nawet odważny, lecz na Seta, nie jestem samobójcą!)
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 04 października 2015, 10:37

Jakoś udało się nieco zatuszować odór. Nehaher wraz z Galvatem podeszli do rozkładających się zwłok. Trup leżał tu od kilku dni, ale jego śmierć musiała nastąpić przez jakąś paskudną truciznę, bądź oblanie kwasem, gdyż nie można było na podstawie twarzy określić płci martwego. Nehaher zaryzykował, i butem odsunął kamizelkę martwego. Szybki rzut oka upewnił obu mężczyzn, że to kobieta. Galvat zaryzykował delikatne obszukanie (poprzez kawałek materiału). Kobieta nic przy sobie nie miała.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 06 października 2015, 23:16

A czy Garro ma w międzyczasie miły wieczór? Czy też MG szykuje mu jakąś paskudną niespodziankę?

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 06 października 2015, 23:21

Południe, Tortuga, piekarnia Domowe Wypieki

Galvat patrząc z niesmakiem na rozkładające się zwłoki rzekł:

- Spadamy. Lalunia już się nie obudzi.

Nehaher pokiwał głową na znak, że się zgadza z opinią złodzieja.
Galvat z Nahaherem wracają do burdelu. Gubimy "ogon"...
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 07 października 2015, 21:06

Garro wygodnie siedział w fotelu. Jego ulubiona kurtyzana właśnie przynosiła mu paterę pysznych, egzotycznych owoców, gdy do środka biurowego pomieszczenia wpadł zdyszany i spocony Ortis. Zielarz skrzywił się, bo nagłe wpadnięcie zingarczyka zwiastowało jedynie kłopoty.

- Garro, mój wybawco, pakuj się i wiej stąd póki można! - wrzeszczał i lamentował już od progu. - Marynarka Królewska Argos dobiła do portu! W sile pięciu okrętów wojennych! Szykują się do desantu na Tortugę! - wysapał w końcu w akompaniamencie krzyku kurtyzany, przerwanej jedynie uderzeniem metalowej patery o drewnianą podłogę.

Garro przełknął ślinę. Rzucił się w kierunku okna, z którego mógł zobaczyć fragment portu. Najpierw jednak dostrzegł kulających, ciężko obitych barbarzyńców kulających się do Boskich Muszli. Zaraz potem jego wzrok przykuła agrossańska bandera, która mignęła mu w przesmyku pomiędzy budynkami, blokującymi pełny widok na port.

Obrazek

***

Galvat z Nehaherem krążyli chwilę po mieście, ostatecznie gubiąc ogon, który podejrzanie łatwo odpuścił. Wkrótce oboje mężczyzn przekonało się, dlaczego wszystko poszło tak gładko. Nagle w mieście panowało niesamowite poruszenie. Gwar się nasilił, z niektórych zakamarków słychać było odgłosy walk, przekleństw i nawoływań. Wkrótce zabrzmiały dzwony ogromnych okrętów, wzywających marynarzy, by bezzwłocznie stanęli na służbę do swojego statku. Łotr zatrzymał Nehahera i korzystając ze skrzyń wspiął się na jeden z budynków, który górował nad okolicą. Zaklnął głośno. Do portu zbliżały się potężne okręty wojenne Marynarki Królewskiej Argos. Na ulicach zaś wybuchały pierwsze zamieszki; ludzie kotłowali się i bili na poważnie; syczały pierwsze strzały, echem odbijały się klangi krzyżujących się mieczy i uderzeń w tarcze i lekkie zbroje. Widać, że korsarze, piraci i ochrona kupieckich statków nie będących na służbie u króla Argos sprzymierzyły się ze sobą, by odeprzeć atak Królewskiej floty i pobić zdradzieckich argossańczyków, zanim przybędą ich posiłki.

Nehaher skrył się w cieniu zaułka. Kilka uderzeń serca później ulicą przebiegli mężczyźni różnych nacji, biegnąc w stronę portu. Kolnejne uderzenia później przebiegł inny mężczyzna, który oberwał strzałą w plecy, feralnie dostając w serce. Upadając na ziemię spojrzał na skrytego stygijczyka. Jego rysy twarzy zdradzały agrossańskie pochodzenie.
Galvat i Nehaher: do Boskich Muszli macie 2 minuty drogi marszem lub 1 minuta biegiem. Galvat stoi na dachu budynku (2 piętra plus parter), Nehaher skryty w cieniu uliczki.

Garro, Adoth: jesteście w waszym burdelu.
***

Kurtyzany szybko zaczęły się pakować; ochroniarze porwali wszystko, co miało jakąkolwiek wartość i uciekli, zostawiając Ortisa z żoną, oraz zielarza i obu barbarzyńców w pustoszejącym budynku.

Wieczorne, zachodzące słońce miało krwawo czerwoną barwę, jakby przewidując, co się za niedługo wydarzy...
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 09 października 2015, 00:09

Czy najładniejsze ladacznice uciekły czy wciąż są z nami? Proponuję zabrać wszystko, co ma wysoką wartość (zatem przede wszystkim dziewczyny) i czmychać w głąb wyspy! Ukryjmy się gdzieś w pobliżu tej zrujnowanej świątyni (na drugą stronę wyspy nie proponuję, tam jest nasza stara ekipa, będzie trzeba się dzielić kurtyzanami, a Garro jakiś się temu niechętny zrobił)!

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 09 października 2015, 13:55

Tortuga, uliczka przy Burdelu:

Czarownik, jak zwykle wykazał się przytomnością umysłu, zrywając z leżących zwłok płaszcz i rozglądając się czujnie po okolicy. Zauważył przy tym, iż materiał nie jest wcale tak mocno uwalany krwią. Miał jedynie sporą dziurę na plecach, ale kto by się tym przejmował...

- Pospieszajmy luby druhu - zawołał przez ramię do Galvata. Po czym ruszył szparko, pozostawiając za sobą jeno stukot chodaków.

Bez dalszego zwlekania, złodziej pospieszył za nim, dziwując się rączości ruchów czarownika, gdy szło o ucieczkę...

Nehaher wpadł do "Boskich Muszli" zrywając z głowy piracką chustę. Był lekko zdyszany, lecz wciąż myślał klarownie. Wbiegający za nim Zamorańczyk zatrzasnął drzwi wejściowe. Po chwili obaj władowali się do kantorka Garro.

- Przebieramy się - polecił Stygijczyk, wyciągając z torby własny płaszcz, a drugi rzucając zielarzowi. - szybko, by nas nie pomylili z piratami. Inteligencja jest miarą dostosowania się do sytuacji. Trza brać co nasze, przyłączyć się do zwycięzców i znikać z tej beznadziejnej prowincji! Vivat Argos!
Przebieram się: jeśli wpadnę na Argosańczyków, będę udawał jeńca wziętego do niewoli przez piratów, który jest im wdzięczny za ocalenie. Proponuję, abyśmy wszyscy wymyślili bajeczkę w tym rodzaju. barbarzyńcy są pobici, co tylko zwiększy naszą wiarygodność. jeśli będzie trzeba mogę się zgodzić na to, by Galvat podbił mi oko...
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

ODPOWIEDZ