PBF - Wybawiciel

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 14 września 2015, 23:02

[center]WYBAWICIEL[/center]
Blask krwawej purpury nikł powoli za widnokręgiem wraz z odchodzącym słońcem. Ustępował miejsca na niebie granatno-purpurowym chmurom, ciężkim od chłodnego deszczu, które nieuchronnie sunęły by zakryć ciemnością nieboskłon. Z szarug wilgotnych chmur sączył się deszcz. Wiatr lekko naginał konary drzew, pochylał trawę i szeleścił w gęstwinach nierówno przystrzyżonego żywopłotu. Ostatnie zwiędłe jesienne liście uciekały pchane podmuchami przed zbliżającą się nawałnicą. Nie błyskało się jeszcze.

http://migdael.wrzuta.pl/audio/3Wm0CkEQ ... ss_tremere

Baart de Jong kończył papierosa. Niedopałek zatoczył krótki łuk i wylądował w kałuży gasnąc z cichym sykiem protestu. Żwir nasiąkał od dżdżystego deszczu, który zdawał się co raz bardziej nasilać. Mężczyzna wypuścił ostatni kłąb dymu, który szybko rozwiał chłodny jesienny wiatr. Przez chwilę zastanawiał się, jakim cudem tutaj trafił, jednak żadna rozsądna myśl nie przychodziła mu do głowy. Ściągnęli go z urlopu i to tuż przed świętami La Toussaint. Miał wielką ochotę obrócić się teraz na pięcie, wsiąść do samochodu i kazać im wszystkim spieprzać. Tyle, że wtedy straciłby robotę, a szukanie nowej nie wchodziło w jego sytuacji w grę.

Lekki błysk pochodzący z odległych gór przerwał rozmyślania i obudził w nim nagłą potrzebę ruchu. Cichy grzmot, który przetoczył się chwilę później, zatarł w mężczyźnie resztkę wahania. Zwiastował rychłe nadejście silniejszych opadów. Baart był tego pewien, bowiem od kilku dni tutaj w Grenoble działo się tak co wieczór. Samochód mrugnął na pożegnanie zatrzaskując zamki w cichym szumie przybierającego na mocy deszczu. Ręka z kluczykiem od samochodu zanurkowała do kieszeni kurtki szukając bezpiecznego schronienia przed wzmagającą się wilgocią i chłodem górskiego wiatru.
De Jong rzez chwilę miał wrażenie, że ktoś się mu przygląda. Spojrzał na posępny gmach budynku, który jak przypuszczał musiał być prawie opustoszały, ponieważ jedynie w trzech oknach widać było nikłe światła. W jednym z nich, w tym na trzecim piętrze widniała sylwetka. Zadawało się należąca do mężczyzny, ale tego Baart nie był pewien. Nie potrafił dostrzec, czy była obrócona w jego kierunku czy do wnętrza swego gabinetu. Coś jednak mówiło mu, że patrzyła wprost na niego.

Zapewne już wszyscy czekają na mnie w środku.

[center]Obrazek[/center]

Dalsze oglądanie bryły budynku pod lichą osłoną drzewa, które już prawie nie zatrzymywało deszczu, wydawało mu się bez sensu. Przecież decyzję podjął, kiedy zaakceptował kontrakt a więc i wszelkie związane z nim niedogodności. Kolejny błysk i dużo głośniejszy odgłos gromu pospieszały do działania. Buty zachrzęściły na wysypanym kamykami podjeździe, kiedy Baart ruszył decydowanym korkiem przez szybko tworzące się kałuże wody. Za sobą pozostawił czarnego Renault Fluance, którego nagrzana od silnika maska jeszcze przez chwilę parowała, przegrywając nierówną walkę z narastającym deszczem.

Baart de Jong szybkim krokiem minął nie pilnowaną stróżówkę i stalowe ogrodzenie z podrdzewiałą metalową tablicą, na której gotycką czcionką wypisano: Witamy w Serenite. Poniżej, znacznie skromniejszymi i prostymi literami, widniała zaś informacja: Szpital Prywatny dla Psychicznie Chorych...
Zapraszam do oceny kolejnych postów, da mi to wyczucie co jest dobrze a co kiepsko napisane. Zwłaszcza tycz się to w wszelkich osób, które nie są graczami na tej sesji.
Ostatnio zmieniony 23 września 2015, 18:52 przez Suriel, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 14 września 2015, 23:06

Pogrążony w półmroku hol budynku w którym czekał Baart wydawał się na pierwszy rzut oka zupełnie opuszczony. Nie było nikogo nawet na recepcji szpitala co młody head concierge uznał za brak profesjonalizmu. A jednak, przecież kiedy nacisnął przycisk domofon sekretariatu, ktoś musiał zwolnić elektryczną blokadę drzwi wpuszczając go do środka.

- Baart de Jong do doktora Gayet - powiedział wtedy, ale nikt mu nie odpowiedział. Przez chwilę stał więc na deszczu wpatrując się w migający czerwony punkt, gdzie była kamera. Ciche brzęczenie zwolnionej blokady w drzwiach upewniło go, że ktoś na niego jednak czekał. Wchodząc do środka momentalnie przystanął w cichym zachwycie. Musiał przyznać, że przestronny hol robił niesamowite wrażenie w nagłych błyskach przedzierających się przez wiekowe witraże. De Jong był profesjonalistą. Przeprowadził więc krótki reaserch, z którego wynikało, że ten budynek zbudowano pod koniec XIX wieku na wzór i podobieństwo wielkiego dzieła Samuela Sloana, znanego jako Greystone Psychiatric Hospital w Trenton. Choć budynek, w którym Baart właśnie stał był mniejszy od oryginału o dwa piętra oraz o skrzydła, których nigdy nie wybudowano, to nadrabiał wiktoriańskim rozmachem i subtelnym francuskim stylem wykończenia. Nadal mocno było czuć tutaj ducha epoki fin de siecle w detalach i ornamentyce. Młody head concierge z przyjemnością stwierdził, że wyczuł też lekką ledwie uchwytną nutkę dekadencji, jakże typową dla tamtego okresu degrengolady moralnej.

Błysk rozświetlił wnętrze, a deszcz ciężkimi smugami bił coraz mocniej o szkło, jakby nadal nie zrezygnował, by dosięgnąć uciekiniera. Czekanie przedłużało się. Na pierwszy rzut oka szklana pancerna tafla szczelnie odgradzała go od reszty budynku. Jednak przy kolejnym błyśnięciu pioruna Baart spostrzegł, iż zakratowane wejście zabezpieczone w dodatku zamkiem elektronicznym, było w istocie niedomknięte. De Jong już niemal podjął decyzję, by samodzielnie minąć bramkę bezpieczeństwa przy portierni i wejść na górę po schodach, skąd sączyło się nikłe światło. Wstrzymała go jednak ściszona rozmowa dwóch mężczyzn szybko zbiegających po schodach. Obaj ubrani byli w zielone stroje pomocy szpitalnej. Dochodząc do Baarta zwolnili, z podświadomą ostrożnością personelu przyzwyczajonego do obchodzenia się z tutejszymi pacjentami.

- Nazywam Baart de Jong. Mam przejąć ten budynek w imieniu Azure Hotels Citigroup zgodnie z umową sprzedaży. Byłem dzisiaj umówiony z doktorem Gayet, by wyjaśnić pewne... opóźnienia w realizacji umowy z Państwa strony.

- Jestem Didier Poisson - powiedział łysy mężczyzna o koziej bródce i wyciągnął wytatuowaną rękę na powitanie. Stojący za nim zwalisty murzyn tylko głupio zachichotał, ale nie przywitał się. - Doktor jest w swoim gabinecie. Proszę za mną. - A to jest Bezac... - dorzucił odwracając się plecami. Zatrzasnął drzwi przy recepcji i ruszył po schodach prowadząc gościa na trzecie piętro.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 14 września 2015, 23:07

Baart spojrzał na obu sanitariuszy pytając się w myślach czy naprawdę są tu jeszcze jacyś pensjonariusze, którzy muszą być pod obserwacją lekarza i osiłków? Spodziewał się raczej bardziej niźli doktora rozmawiać o przejęciu budynku z jakimiś szyszkami w garniakach, a tu proszę: pustoszały psychiatryk, Dr Frankestein i dwóch pomagierów, którzy mogli w oczach head concierge uchodzić za jego pacjentów.

Już sam fakt, że był tutaj i on, nic nie znaczący, pracujący niemal na płacy minimalnej manager reprezentował międzynarodową spółkę był co najmniej zastanawiający. Ale de Jong zwykł już spełniać najdziwniejsze zachcianki hotelowych gości, więc nie miał oporów aby kwestionować dziwactwa samych pracodawców, nawet jeśli siedzieli w HQ na drugiej półkuli.

Budynek robił imponujące wrażenie, ale w oczach Baarta, jego stan pozostawiał wiele do życzenia. Jeśli Azure chciało otworzyć tu luksusowy hotel, to musieli mieć ogromny budżet aby przekonwertować stary szpital w luksusową, pięciogwiazdkową rezydencję. W zasadzie to mogło chodzić tylko o grunt? Może wjadą tu buldożery i zrównają wszystko z ziemią, a potem stanie tu nowoczesny hotel? Nie znał zamysłów właścicieli.

Ścisnął dłoń Didiera i uśmiechnął się lekko:

- Witam panów, to tutaj są jeszcze jacyś pacjenci? - zapytał swobodnie.
Będę pisał pewnie już pewnie jutro.Mi się podoba prawie wszystko, tylko Suriel, jak mogłeś mi do cholery dać francuskie auto?! :o Tego nie zniese!
Ostatnio zmieniony 16 września 2015, 16:52 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 16 września 2015, 18:23

- Odpoczniesz trochę na wsi, aż sprawa przycichnie - Powiedział prawnik. - Pamiętaj, że póki nie mogą cię namierzyć nie musisz się pojawiać w sądzie. Naprawdę źle by było gdybyś był wezwany na świadka. Źle dla chłopaków, a oni tego bardzo nie chcą. Jeśli znikniesz to przecież wiesz, że jakoś ci się zrewanżują. Sprawa nie potrwa długo. Będę do ciebie dzwonił od czasu do czasu żeby cię informować. A na razie weź urlop w firmie i się gdzieś zaszyj, nie wiem gdzie ale znajdź sobie jakieś lokum albo...

- Albo fuchę na boku, w końcu czemu miałbym być stratny. - odpowiedział mu wtedy Erwin. Było to zaledwie tydzień temu.
Spoiler!
Byłeś w barze kiedy przyszli pijani w nastroju ala młody bóg. Trochę za dużo mówili. Dwa słowa za dużo o wczorajszym skoku. Za dużo par uszu przy barze. Ktoś sypnął glinom. Policja zaczęła wszystko sprawdzać, jeden świadek przepadł bez śladu. Znaleźli go potem w rzece. Jeden nic nie pamięta. Zostałeś ty. Pewnie wezmą cię na wariograf albo docisnął za stare przeboje, które na tobie zalegają. Z kolei chłopaki boją się, że przyciśnięty powiesz za dużo. Po co ryzykować, spadłeś z Lyonu na wieś. Marcus -prawnik chłopaków ma do ciebie zadzwonić za jakiś czas jak już będzie po umorzeniu sprawy.

Baarta kojarzysz masz dobrą pamięć do twarzy, choć szczerze wątpisz by on pamiętał ciebie. Pracował kiedyś naprzeciwko ciebie w Lyonie. Dziwny zbieg okoliczności.

Robota budowlańcom idzie jak po grudzie, ciągle coś się kaszani a nie można było rzucić większego sprzętu bo oddali tylko fragment budynku. Kierownik Pan Bernard de Var wyjechał, musisz się zorientować kiedy w końcu przekażą cały front robót.
Myśli Stahlera powrócił do rzeczywistości. Czekał w sekretariacie, aż się pojawią wszyscy ważniacy na spotkaniu u doktora by zadecydować jak dalej się mają sprawy. Siedział przyglądając się siostrze pełniącej rolę sekretarki doktora Gayet. Jego wzrok błądził po jasnych pończochach i wędrował w górę aż do dekoltu. Nagły jazgot faceta w graniaku rozmawiającego przez telefon rozbrzmiewał mu w głowie mącąc przyjemność.
Cholerny ból głowy. Cała czaszka pulsowała, czy to od zmiany ciśnienia czy od przepracowania. Zasuwał ponad siły by razem z chłopakami skuć trochę więcej ścian. Cholerna budowlanka, nie lubił jej ale trafiła się ciekawa kasa, więc czemu by nie skorzystać. Ból głowy nie chciał szybko ustąpić. Stahler poczuł wilgoć na wargach. Szybko ją starł wierzchem dłoni na której pojawiła się smuga krwi. Skrzywił się z niechęci do własnego słabego ciała i przetarł ręką jej resztki z twarzy. Nie lubił kiedy z nosa puszczała mu się krew jak u maminsynków.

- Może chusteczkę? - zapytała sekretarka na chwilę przerywając piłowanie krwisto czerwonych paznokci.

Choć jak ją ocenił była "do przecięcia" machnął tylko zdawkowo ręką odmawiając. Dzisiaj nie był w nastroju by skorzystać z pretekstu i robić jakieś podchody. Czekał na jakieś pieprzone spotkanie. Nie było kierownika robót od czterech godzin. Po tym jak poprztykał się z tym fircykiem od reklamy, który ciągle coś wymyślał. Najwyraźniej Stary, wkurzył się na poważnie i pojechał w pizdu na święta. Taki właśnie się stawał jak ktoś u niego przegiął pałę. Teraz zostało tylko dwóch roboli, którymi jak się nagle okazało dowodził on Erwin Stahler.

Ale przecież jak dodatkowe obowiązki, to i dodatkowa kasa. pomyślał Erwin i uśmiechnął się krzywo obserwując jak sekretarka poprawia kusą spódniczkę...
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 16 września 2015, 18:38

David chodził raz jedną raz w drugą stronę, podniesionym głosem mówiąc do swojego telefonu.

- ...Nathan, Nathan posłuchaj mnie do cholery, mówię ci że ten palant kierownik rozpuścił całą ekipę i sam też się zabrał na święta. Zostało raptem trzech ludzi. Jak mam zdążyć nakręcić ten spot reklamowy? Tu jest jeden wielki burdel. Azure Hotels miał przysłać kogoś kto się zna na tym jak ma wyglądać prawdziwy hotel i ma to ogarnąć ale jest już po dziewiętnastej i nie ma ani ducha. Jak ja mam pracować? Na zewnątrz leje od kilku dni i zrobili tylko kilka ujęć, powiedzieli że to nie ma sensu. Wrócą po świętach i ja też stąd spadam...

Beltfort coraz bardziej się nakręcał, nabierając też większego tempa w chodzeniu po sekretariacie.

- Nathan, nie lukruj mi! Nie ma mowy żebym został przez święta. Sprawa z Azure we Włoszech to był inny temat. Tam pół hotelu nie było ale spot powstał bo była dobra pogoda. Tutaj nawet tego nie ma. Wyłączają co chwilę prąd a zasięg telefonów jest tylko z tej części budynku, nic się nie da pozałatwiać. Mamy kontrakt żeby zrobić wyjebany spot reklamowy, a tu niektóre ściany trzeba kuć żeby poszerzyć. I szczerze mówiąc za babranie się w tym gównianym chaosie powinni nam extra...

Przerwał na krótką chwilę słuchając kogoś po drugiej stronie słuchawki.

- Podwoją? - powtórzył i w wydawało się, że w jednym momencie się uspokoił, po czym przez chwilę milczał namyślając się - Dobra, zostaję na te jebane święta i dopilnuję nam wszystkiego, żeby mogli kręcić w środku jak tylko ekipa wróci. - powiedział już chłodno - Ale dorzucisz mi obietnicę, że tym razem w Boże Narodzenie mamy luz. Słyszysz? Halo?...
Spoiler!
Kiedyś już pracowałeś dla Azure Hotels Citigroup. Kręciłeś spot reklamowy dla ich hotelu we Włoszech. W stylu amerykańskim, duży sukces wiec spodobało się im. Teraz już nie bawisz się w taką drobnice jak na początku ale... Azure ma długie ręce, zna ludzi z "towarzystwa" medialnego we Francji. Mogą w chwilę załatwić intratne dojścia gdzie ci potrzeba i uchylić ci bram raju. Taki jest dil, w zamian ty zrobisz im kolejny spot. Warunek jest taki, że masz go osobiście dopilnować. Tak jak kiedyś ten pierwszy.
Julia się rozchorowała, zostałeś z tym gównem sam. Niebawem przyjeżdżają filmowcy a ty nie masz nawet pleneru do kręcenia. Ekipa budowlana się opóźnia bo Francuzi mają w dupie robotę. Zawsze śpieszy im się do domu na święta.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 16 września 2015, 19:26

Ale przecież jak dodatkowe obowiązki, to i dodatkowa kasa. Pomyślał Erwin i uśmiechnął się krzywo obserwując jak sekretarka poprawia kusą spódniczkę...

...którą łatwo przepierdolę. -wyciągnął zmiętoloną paczkę szlugów. Dłoń zadrżała mu przez chwilę, gdy odpalał papierosa. Wąska smużka dymu szybko nabierała kształtów ekspansywnie wypełniając pomieszczenie. Poukładał sobie w głowie plany na kilka najbliższych dni. To wystarczająco dużo czasu, tym bardziej, że pewnie spędzi tu cholerne święta.
Nie lubił ich. Budziły złe skojarzenia, lub najzwyczajniej wkurwiały go kojarząc się tylko i wyłącznie z robotą. Nawet nie pamiętał, kiedy ostatni raz miał wtedy wolne. W tej zapchanej dziurze trochę posiedzi, więc dobrze byłoby znaleźć sobie jakieś ruchadełko. Jeszcze nie dzisiaj Słonko -pomyślał mrużąc oczy. Wyobrażał sobie parę rzeczy, parę pomysłów na wspólną zabawę. Zastanawiał się o czym myślała.

-Znasz jakiś fajny lokal w okolicy? Nie lubię żyć samą robotą. Chętnie poznam ...krajobraz. -starał się wyglądać na niezmęczonego, delikatnie napiął mięśnie i wciągnął brzuch. Najchętniej położyłby tak, jak stał, ale znał reguły gry. Nigdy nie przyznawaj się do słabości.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 16 września 2015, 21:39

- Na temat pacjentów to my nie możemy rozmawiać z obcymi. Ale na pewno doktor panu wyjaśni - odpowiedział sanitariusz z bródką i ruszył prowadząc na Baarta po schodach. Na trzecie piętro.

- No...- przytaknął niskim głosem Belzac - My to możemy tylko powiedzieć, żebyś Pan na tych schodach uważał i się nie wyjebał. Bo niedawno były myte.

Obaj sanitariusze wymienili porozumiewawcze uśmiechy, ciesząc się najwyraźniej z przedniego ich zdaniem żartu.

- Do sekretariatu dalej na wprost korytarzem. Trafi pan sam. To my spadamy, proszę przekazać Julie albo lepiej doktorowi, że będziemy w okolicy. Jakby co. - rzucił na odchodne Didier

[center]***[/center]

Korytarz był krótki i słabo oświetlony. W pomieszczeniu panował półmrok oświetlany jedynie przez jeden stary kinkiet i lampkę na biurku siostry. Kiedy Baart stanął w drzwiach sekretariatu telefon Davida stracił zasięg zupełnie. De Jong zdołał jednak usłyszeć jeszcze końcówkę rozmowy:

"... Chętnie poznam ...krajobraz."

Siostra wymownie spojrzała w mokre od deszczu okno, gdzie kolejny błysk rozświetlił granat wieczornego nieba.
- No i obawiam się, że nie ma tu kochanie baru gdzie wpuszczają takich jak ty. - odpowiedziała najwyraźniej zniesmaczona zaczepką na takim poziomie.

Nastała błoga dla Erwina cisza którą przerywał tylko monotonny ruch pilniczka do paznokci. Julia, jak nazwał ją sanitariusz kiedyś musiała być zjawiskowo piękną blondynką. Teraz jak ocenił Baart zbliżała się do czterdziestki, a piękno ulatującej urody zaczęły uzupełniać liczne zabiegi chirurgiczne. Już chciał chrząknąć i się przedstawić ale go wyprzedziła.

- Proszę chwilę poczekać co prawda doktor oczekiwał panów ale teraz rozmawia przez telefon. - powiedziała nie patrząc na żadnego z trzech oczekujących we wnętrzu sekretariatu mężczyzn.

Pilnik miarowo pracował w jej ręce, przecinając niezręczną ciszę jaka nagle nastała w pomieszczeniu.
No dobrze panowie, pora się opisać albo iść na łatwiznę i chociaż wlepić jaki obrazek. Jakiś small talk by się przedstawić i poznać przed wejściem do gabinetu na spotkanie?
CDN w piątek późną nocą... Więc czasu macie sporo.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Yarin
Reactions:
Posty: 61
Rejestracja: 18 czerwca 2015, 14:08

Post autor: Yarin » 17 września 2015, 09:01

- Na litość - zagryzł wargi David, siadając na obrotowym krześle. Trochę zarzuciło go na lewo, jednak podparł się nogą. Zaczął rozmasowywać sobie skronie, a to w przypadku mężczyzny była oznaka dwóch rzeczy: miał ambitny, aż do przesady cel oraz kolejne, nieprzespane noce. Wiedział, że mu się uda - miał ze sobą tysiące mikroskopijnych, białych przyjaciół, którzy czekali na niego w woreczku strunowym. Musi, stawka jest z byt wielka. Azure miało zbyt wiele atutów, by móc olać sprawę.

No i podwójna stawka.

Sam spot nie był ciężki do zrobienia: pomysł był, a to już 80% sukcesu, a że pogoda nie dopisuje, a że ekipa ma to w dupie, to inna historia. Od takich spraw jest Julia, ale cóż, grypa silniejsza. Chociaż to zdumiewające - ona dzień po operacji była w pracy i dawała z siebie więcej, niż pozostali, a tu grypa ją rozłożyła na tyle, by nie mogła pomóc Davidowi?

I kwestia świąt - Mary bardzo zależało, żeby David był u niej w domu w te ważne dla niej dni. Beltfort nie by zbyt religijny, jednak na tyle elastyczny, że bez problemu mógł zdzierżyć chwilę czasu, nie urażając Mary i jej rodziny. Zależało mu na niej, była dla niego dobra.

Sekretariat coraz bardziej go dusił. Nie lubił tego typu pomieszczeń, wolał nowoczesne, z dużą ilością światła pokoje - czuł się wtedy zwyczajnie bezpieczniej. W pokoju stało dwóch mężczyzn, z którymi pewnie przyjdzie mu spędzić najbliższe dziesiątki godzin. David, ponad trzydziestoletni mężczyzna w drogim garniturze, z nieco niedbale opadającymi jasnymi włosami na czoło, przyglądał się pozostałym.

- David Beltfort, Publicis Groupe, agent reklamowy. To ja mam zrobić z tego ponurego miejsca obraz idealnego hotelu - utrzymując kontakt wzrokowy, mężczyzna uśmiechnął się szczerze. Tak, pierwsze wrażenie jest bardzo ważne. - Liczę, że jeden z was zajmie miejsce nieodpowiedzialnego kierownika robót, który pewnie teraz smaży jaja na Bahamach, a drugi reprezentuje zacne Azure, zgadza się?

Agent reklamowy na koniec lekko pociągnął nosem. Kilkadziesiąt przyjaciół właśnie rozpuściło się niedaleko przegrody nosowej, by oddać się wycieczce życia wgłąb ciała i umysłu mężczyzny.

Obrazek

[offtopic]Edytowałem końcówkę, nieporozumienie z Mistrzem Gry :)[/offtopic]
Ostatnio zmieniony 17 września 2015, 12:29 przez Yarin, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 17 września 2015, 14:57

Do sekretariatu wszedł pewnie wysoki około trzydziestoletni, przystojny mężczyzna w płaszczu i szarym garniturze. Miał kilkudniowy, starannie wyrównany zarost i ciemne włosy zaczesane na bok w sposób podobny jak czesano się w latach czterdziestych. Taka fryzura wracała teraz na top i wszystko wskazywało, że obcy jest na czasie ze wszystkimi nowinkami w zakresie mody i stylu. Zachowywał się bardzo swobodnie tak jakby przebywanie wśród nieznanych ludzi było dla niego całkiem normalne

- Baart de Jong, Head Concierge w Hotelu Bulgari, reprezentuję grupę Azurę w rzeczy samej. Miło poznać państwa. Jak podróż panowie? - concierge swobodnie przywitał się z sekretarką, Davidem i Erwinem, uśmiechając się przyjaźnie. Ten uśmiech nigdy nikomu nie wydawał się sztuczny. De Jong po prostu taki był, ambasador gościnności i przyjacielskości. Robienie dobrego wrażenia było jego pracą. Liczył się instynkt, nie wszystkiego w pracy concierge da się nauczyć. Trzeba się po prostu do tego nadawać. Dlatego Baart był jednym z najlepszych z najlepszych i choć pracował na niezbyt wyskoiej stawce, to z napiwków i prowizji zarabiał kilkukrotnie więcej niż oficjalna pensja.

- Nic nie wspominano mi o kręceniu reklamówki. Myślałem, że może po remoncie, albo coś, ale teraz? No nieważne, jak się szefostwu coś ubzdura, to nie ma zmiłuj. Jednym słowem współczuje. - zażartował do Davida, po czym wyciągnął wizytówki:

- Proszę bardzo, gdyby panowie potrzebowali czegoś, gdyby zatrzymali się u mnie w mieście, to służę pomocą.

- Bulgari... - Beltfort znał ten hotel. Najdroższy w regionie, z cenami za niektóre apartamenty sięgającymi kilkanastu tysięcy euro za dobę. Ale ceny nie odstraszały targetu w jakim celował hotel. bogacze z Bliskiego Wschodu i innych częśći świata nie przejmowali się takimi szczegółami jak kilkanaście tysięcy euro. Niełatwo było dostać pokój w tym miejscu. Jedno z branżowych pism, jakie kiedyś przeglądał David sytuowało hotel pośród najlepszych w Europie, obok londyńskich Dorchester, Savoy, Ritza i innych gigantów.

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 18 września 2015, 14:41

Siostra wymownie spojrzała w mokre od deszczu okno, gdzie kolejny błysk rozświetlił granat wieczornego nieba.
- No i obawiam się, że nie ma tu kochanie baru gdzie wpuszczają takich jak ty. - odpowiedziała najwyraźniej zniesmaczona zaczepką na takim poziomie.

- Na litość - zajęczał zniesmaczony blond elegancik w garniturku, Ervin zerknął na niego tylko raz, zaśmiał się szelmowsko i podszedł do okna, opierając dłonie o szybę. Czuł na sobie wyczekujące spojrzenia, ale niespecjalnie chciało mu się podejmować cukierkowe pierdolenie o niczym.

Pilnik miarowo pracował w ręce Julii, przecinając ciszę jaka nagle nastała w pomieszczeniu. Znalazłoby się dla tych sprawnych rączek lepsze zajęcie.- pomyślał świeżo mianowany kierownik budowy. Przyjdzie jeszcze okazja pogadać z lalunią na osobności, takie zawsze trzymały złudny fason w towarzystwie, a może po prostu kilogram czy dwa meksykańskich rysów nie były w jej typie? Szlag by to ..- dotknął papierosem mokrej szyby, marnując fajkę. Kolejny frajer podjął pudrowanie:

- David Beltfort, Publicis Groupe, agent reklamowy.- Pierdu pierdu, sratu - tatu...-Stahler wciąż gapił się przez okno na pogrążoną w szarej osnowie przestrzeń. Pogoda pewnie szybko nie ustąpi, a on jeszcze dobrze nie wysechł.

- To ja mam zrobić z tego ponurego miejsca obraz idealnego hotelu - coś tam bełkotał drugi garniturek - Liczę, że jeden z was zajmie miejsce nieodpowiedzialnego kierownika robót, który pewnie teraz smaży jaja na Bahamach, a drugi reprezentuje zacne Azure, zgadza się?

Niewysoki, lecz możnaby rzec skumulowany w koncentracie mężczyzna pod czterdziestkę powoli dusił się gabinetową atmosferą. Gorąco tu jak cholera. Wylazł zza fotela, który sterczał między nim, a pozostałymi pozostawiając za sobą ścieżkę odpadającego od glanów błota. Przyszedł piechotą, by niepotrzebnie nie kusić losu. Niespecjalnie znał reguły gry tej zatęchłej prowincji. Oba garniturki podniosły wzrok, by zrównać spojrzenia. Dopiero teraz, gdy Ervin stał z nimi twarzą w twarz dostrzegli przepaskę zakrywającą lewe oko szpetnego imigranta, jak musieli o nim pomyśleć. Na chwilę ich przytkało, po czym podjęli swoją wyklepaną melodię.

- Baart de Jong, Head Concierge w Hotelu Bulgari, reprezentuję grupę Azurę w rzeczy samej. Miło poznać państwa. Jak podróż panowie? - concierge swobodnie przywitał się z sekretarką, Davidem i Erwinem, uśmiechając się przyjaźnie.

Potem nastąpiło jeszcze trochę pieprzenia o niczym. Stahler powoli gotował się w dusznym pokoiku, a Ping Pong z Hasselhoffem przebijali się punkcikami. Ostatecznie blondie z ogolonymi pachami wypaliła konkretem:

- Proszę bardzo, gdyby panowie potrzebowali czegoś, gdyby zatrzymali się u mnie w mieście, to służę pomocą.

Stahler ściągnął z grzbietu wciąż mokrą skórę rzucając ją na wolny brzeg biurka. Nagi tors mężczyzny pokrywały misterne tatuaże. Wyciągnął kolejnego fajurka i odpalił go swoją ulubioną żarową maskotką.

http://media4.picsearch.com/is?SD2BQblS ... height=341

Z wymuszonym, przedrzeźniającym uśmiechem wyszczerzył zęby do Ping Ponga.

-To fajnie Panie Pomocny. Podrzucisz mnie Pan potem do centrum. A teraz mówcie, co konkretnie chcecie, bo robota stoi. -płuca wypełnił dym.
Zdjęcie nieco się różni. Stahler ma czarną opaskę na lewym oku. Zatem grajmy Panowie :/dymek
Ostatnio zmieniony 18 września 2015, 20:22 przez koszal, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 18 września 2015, 23:30

De Jong dostał już w życiu nie raz nauczkę aby nie oceniać lubi zbyt pospiesznie, ale dostrzegając Stahlera w całej okazałości i słysząc język jakim się wysławiał pomyslał tyko:

Boże co za burak...

Postarał się odrzucić tę myśl. Przypominał sobie zawsze te kilka sytuacji w hotelu, gdzie gości, których olewał, bo nie sądził, że zostawią napiwek okzaywali się bardzo hojni. I gdzieś w głowie concierge'a tlił się jeszcze bardzo wątły płomyczek nadziei, że Erwin nie jest tylko skończonym chamem, albo ostatnim pensjonariuszem szpitala. Nie miał zamiaru zniżać się do poziomu reprezentowanego przez osobliwego, wytatuowanego typa i grać na jego zasadach. Puścił bokiem komentarz Stahlera usmiechając się znów tylko przyjaźnie:

- A Pan, panie Stahler? Reprezentujesz doktora?
Ostatnio zmieniony 18 września 2015, 23:50 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 18 września 2015, 23:56

Widząc nagle zapalające się ogniki w oczach Beltforta, Erwin zrozumiał, że to jeszcze nie jest koniec dyskusji. Ten koleś lubił kiedy ostatnie słowo należało do niego. Widać było, że mężczyzna chciał się odciąć jakąś celną ripostą ale w tym samym momencie drzwi gabinetu się otworzyły.

W drzwiach stał w białym kitlu, nabierający wagi mężczyzna po pięćdziesiątce. Choć nie patrzył na nikogo konkretnego, zdawało się że w jednej chwili prześwietla wzrokiem przybyłych wychwytując pozornie nic nie znaczące drobnostki i niuanse w ich zachowaniu.

- Witam Panów, nazywam się Raphael Gayet. Jestem dyrektorem tego szpitala. Zapraszam. - doktor podał dłoń każdemu z mężczyzn. Uścisk miał zdecydowany ale nie przesadnie mocny.

Wszyscy trzej mężczyźni weszli do gabinetu, który składał się z dwóch pomieszczeń. W pierwszym była kozetka dla pacjentów i fotel. Pomieszczenie było bez wyrazu i oprócz kilku strach książek na półkach dominowało nieciekawe zestawienie szaro-burych pastelowych kolorów. Zapewne taka monotonia musiał być nieodzowna by nie prowokować zbędnymi szczegółami pacjentów.

Doktor wskazał zapraszającą dłonią drugie pomieszczenie. Było ono zgoła inne od poprzedniego. Wyglądało jakby czas się dla tego pomieszczenia zatrzymał pod koniec dziewiętnastego wieku. Dominowało drewno w wyjątkowo udanym połączeniu wiśni i zapewne hebanu. Stylowe masywne księgozbiory wypełnione po brzegi ciężkimi wolumenami zajmowały znaczną cześć tego pomieszczenia. Wiekowy drewniany globus i staromodne przyrządy do obserwacji nieba przydawały temu miejsca nieco polotu. Większą cześć jednej ze ścian zajmowały dyplomy i zdjęcia na których figurowała łatwo rozpoznawalna sylwetka doktora. Jakość często bardzo starych zdjęć wykonanych z budynkiem szpital w tle jednoznacznie świadczyła, że musiał on spędzić wiele lat w tym przybytku. Na środku znajdował się stolik wokół którego ustawiono elegancki szezlong i dwa fotele. Jeden z nich zajmował już mężczyzna o uśmiechu diabła.

Nieduży mężczyzna o elegancko zaczesanych włosach świetnie skrojonym granatowym garniturze wyglądał jakby cały czas się lekko uśmiechał. Kiedy wstał by się przywitać jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył, jakby natura nie była zadowolona z efektu i oprócz białego szeregu zębów, postanowiła w nonszalancki sposób podarować temu gentlemanowi możliwość pokazania też całych jego dziąseł.

Uśmiech jak u aligatora w Mississipi - przeszło przez myśl Erwinowi.

- Pascal Levesque administrator tego budynku. - Przedstawił się płynnym francuskim mężczyzna.*

Doktor zasiadł w fotelu i zaczął mówić powolnym monotonnym głosem, jakby był zupełnie wyprany z jakichkolwiek emocji.

- Zgodnie z umową zawartą z Azure Hotels należy przekazać ten budynek tak by z dniem pierwszego listopada stał się ich własnością. Oto protokół przekazania szpitala. - położył rękę na dokumencie leżącym na blacie stołu, podniósł go i zgiął w pół - Niestety, tak się nie stanie.

Błysk pioruna za oknem rozświetlił pomieszczenie i diabelski uśmiech na twarzy jednego z mężczyzn.
Spoiler!
* Na marginesie, dostajecie do kart postaci po kropce w lingwistyce, bo nikt nie wziął francuskiego. Nie ma za co, tym razem na koszt firmy panowie :)

Czekam na reakcje na wypowiedź.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 19 września 2015, 02:42

Dureń.- pomyślał Ervin zagadnięty przez PingPongPana- pewnie mu na trzydniowym szkoleniu za dziesięć patoli wklepali do pacynki "jak wsiadasz do auta to ten z przodu to szofer, a jak wchodzisz do szpitala to każdy to doktor. New Age kurwa u nowa fala.. Miał coś odpalić, ale mu się odechciało, bo papug pewnie będzie dukał swoje. Nagłe pojawienie się prawdziwego doktora zluzowało gęstniejącą atmosferę. i dobrze. Po huj się wychylać o jakieś głupoty.

Spacerek był krótki, ale kilka wczorajszych browarków powoli robiło swoje. Salonowa szopka dość już męczyła Ervina, gdy gość z solidnym dentystą, czytaj portfelem uznał, że i jego obecność na tym spędzie papug jest cholernie przekonieczna.

-Niestety tak się nie stanie. -chyba sam jebany szatan przybił mu do wiwatu- pomyślał Ervin, gdy piorun podbił stawkę.

-Dobra pany. Mnie tam.. kij obchodzi czyje to rumowisko. Mam swoje do odbębnienia i za to mi płacą. Kto to weźmie to mi już koło ... lata...-po raz drugi starał się być uprzejmy. Wy tu sobie pucujcie, a ja się zbieram do roboty. I uwaga na portfele.. -rzucił kpiąco po czym machnął ręką od niechcenia, lub na pożegnanie i ruszył ku wyjściu.

Zwyczajnie nie lubił pierdolenia.
Ostatnio zmieniony 19 września 2015, 03:28 przez koszal, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 19 września 2015, 15:43

- Rozumiem, szkoda tylko, że musiałem fatygować tu osobiście. Nie można było wysłać faksu. Teraz to jest sprawa do omówienia dla prawników reprezentujących Azure i szpital, nie mnie. Dziękuję, do widzenia.

De Jong był zły. Bardzo zły ale starał się kurtuazyjnie trzymać tę złość na wodzy, choć woedział, że z oczu walą mu pioruny większe niż te za oknem. Ściągnięto go z zasranego urlopu, nakazano jechać w tę parszywą pogodę do Grenoble, żeby administrator podarł kontrakt?

Obrócił się na pięcie aby ukryć złość i skierował soę ku wyjściu. Po raz pierwszy od długoego czasu był tak wściekły, że miał ochotę się napić czegoś mocniejszego. W zasadzie to chciał nawalić się w trupa, oczywiście na koszt firmy...
Jakie mam pełnomocnictwa od koncernu? Bo domyślam się, że nic tu po mnie. Sprawa dla prawników i tyle.

Yarin
Reactions:
Posty: 61
Rejestracja: 18 czerwca 2015, 14:08

Post autor: Yarin » 19 września 2015, 16:47

David doskonale wiedział, jakie stanowiska zajmują mężczyźni, którzy właśnie weszli do sekretariatu. O ile de Jong wyglądał przyzwoicie, o tyle ten drugi już nie bardzo. Nie żeby Beltfort był rasistą, jednak, jak zapewnił go znajomy sierżant z NY, to właśnie banda meksów pokiereszowała jego Mercedesa. Koszta może i nie były za duże ale fakt, że ktokolwiek śmiał dotknąć jego wozu rozwścieczył mężczyznę.
I tak od tej pory nie przepadał za narodowością południowych sąsiadów, aczkolwiek jak nauczał go mentor, nie należy oceniać możliwości człowieka po wyglądzie, a jedynie go szeregować.

O kierowniku budowy, który się zmył słyszał kilka pochlebnych opinii. Oby nowy również dorównywał plotkom...

- Reklamówka, szybka sprawa. Na co dzień nie zajmuję się tego typu zleceniami, ale Azure Hotels to moi serdeczni przyjaciele, a przyjaciołom się pomaga - odpowiedział De Jongowi. David schował wizytówkę i podziękował uściskiem dłoni.

Kiedy przeszli do gabinetu dyrektora szpitala, Daivd wzdrygnął się na widok mężczyzny siedzącego na fotelu. Coś mu nie pasowało w nieznajomym, a może...a może był to efekt uboczny szalonej imprezy jego przyjaciół, którzy już zawitali w krwiobiegu.

Kiedy wszyscy usłyszeli nowinę, która zmieniała postanowienia, Beltfort zmrużył oczy. Nie był zaskoczony faktem, że znowu nie jest tak, jak być powinno. Zastanawiał go powód - jak zna się przyczyny danych zdarzeń można przygotować się na kilka wariantów tych kolejnych. A David zwyczajnie lubił być przygotowany.
Doskonale rozumiał stanowisko meksykanina - robotnicy to prości ludzie, myślący i mówiący prosto tak, by zrozumiał ich cały świat, jednak złość, jaką wyczuł u De Jonga nieco go zdziwiła.

- Życie lubi zaskakiwać - skomentował rewelacje Levesqu'a. - Panowie - zwrócił się do wszystkich, - niebawem święta, każdy z nas ma swoje zadania, które chce wypełnić jak najszybciej i jak najszybciej znaleźć się poza tym miejscem blisko piersi żony, oparcia fotela, czy pobrudzonych kieliszków czegoś mocniejszego, prawda? Czy taki obrót sprawy wpływa na nasze zadania, panowie?
David zwrócił się do dyrektora i administratora oczekując zaprzeczenia. Chciał zrobić tę pieprzoną reklamówkę i mieć święty spokój.

ODPOWIEDZ