Pomieszczenie było ciemne, w specyficznej lekkiej poświecie jakie dawał blask ducha budynku za Rękawicą dało się jednak dojrzeć lekko połyskujące czerwienią oczy skryte w niknącym duchowym wzorcu starego pieca.
Ten ostatni słabo żarzył się pomarańczowym dogasającym blaskiem, co świadczyło, że jego egzystencja powoli aczkolwiek nieubłagalnie dobiega końca w tym duchowym wymiarze.
Erwin szybo zrozumiał, że tylko to co stare odbija się w wymiarze duchowym, kiedy o mało co nie wywrócił się potrącają stertę jakichś gratów, złożonych tu "w realu". Choć ich zmysły błądziły poza barierę niedostępną dla śmiertelnika to ciało nadal pozostawało zakotwiczone w fizycznym uniwersum.
Meksykanin skoncentrował się na świecie realny próbując przejrzeć świat duchów albowiem mocno pragnął zrealizować swój przewrotny plan. Nagle poczuł jakby się zapadał sam w sobie. Jakby go jego własna wola wyrzuciła na zewnątrz. Znów widział normalnie.
A jednocześnie ku swojemu wielkiemu zdziwieniu widział nadal Umbrę. Miał takie uczucie i był pewien, że jest ono prawdziwe, jakby się rozmnożył jaźnią. jakby jeden Erwin był tam nadal w duchowym świecie i patrzył a ten drugi w świecie realnym. Nieco zaksoczony nową umiejętnością postanowił namnożyć siebie jeszcze więcej. Zalać Erwinem cały świat. Udało mu się jednak wypchnąć siebie samego z ciała jeszcze tylko raz. Jakby więcej było ponad jego siły, tym razem.
Trzeci Erwin widział także normalnie wiec Pierwszy nakazał mu wywędrować na korytarz, stają c na stójce na wypadek gdyby ktoś nadchodził*.
Drugi tymczasem wypatrzył w pokoiku stos starych drewnianych krzeseł, które to już chwilę później posłuszne woli Pierwszego ciało Erwina poczęło łamać i wrzucać do żeliwnego rdzewiaka.
Zaskwierczała palona płócienna tapicerka krzeseł a chwilę później i drewno, ku wielkiej uciesze wszystkich trzech Erwinów.
Tym czasem Baart rozglądał się uważnie, od jakiegoś czasu miał bowiem wrażenie, jakby temperatura rosła z jednej strony a z drugiej malała. Ciepło zaczęło bić od ducha pieca, który w jakiś niezrozumiały sposób rozgrzewając się, paląc, do czego był zresztą stworzony zmieniał się i w Umbrze. Jego wzorzec, być może już po raz ostatni ale buchnął delikatną czerwienią, świadczącą o tym że rozpoczął się i w duchowym świecie jakiś delikatny ale nabierający pędu proces.
DeJong odwrócił się ku Ahmedowi by podzielić się spostrzeżeniem i z dużym niepokojem stwierdził, że sylwetka Egipcjanina jako jedyna była widzialna w tym świecie. Może nie tyle sylwetka co czarny poblask jakiejś zimnej aury będący w kontraście nabierającym czerwoności duchem pieca. Aura sprawiała wrażenie czarnej wsysającej światło i ciepło otoczki z głębi której lśniły dziwnym blaskiem nieludzkie oczy. Poczuł dreszcz niepokoju kiedy zdał sobie sprawę jakie atawistyczne lęki, ów niepokojący wygląd, musiał budzić w duchach z umbry.
Dreszcz jednak nie wynikał jedynie z tego. Baart miał dziwne przeświadczenie, graniczące z pewnością że zaraz się stanie coś niedobrego.
Coś mocno zaniepokojone targnęło się w żeliwnym piecyku.
- Palą nas te skurwysyny! Chodu! - wrzasnął głos z pieca. W tym momencie duchowe drzwiczki piecyka się rozwarły a z jego wnętrza prócz snopu iskier wyskoczyły dwie małe krępe sylwetki. Z nadnaturalną szybkością pomknęły do wyjścia z pomieszczania.
Tym czasem trzeci Erwin stojący na korytarzy swym wzrokiem omiatał także pozostawionego samemu sobie Pascala. Stał tam nadal z dziewczyną przy ramieniu a jego ręka przymierzała się do wystukania kodu jaki kilkakrotnie niefrasobliwie pokazał gestem deJong. Pascal powtarzał kilka razy ruch nad błyszczącymi zielenią panelem, zmieniając go co chwilę jakby nie był pewien jednej środkowej cyfry. Trzeci nie miał wątpliwości, co zaraz się stanie...
Poproszę o deklaracje czy zatrzymujecie postacie.
*Pomagam jak mogę. Nie wiem czy dobrze i zrozumiale to opisałem ale arkana Umysłu umożliwia podzielenie jaźni, jakby w osobne byty. Jak do tego dołączymy arkanę Korespondencji to można swój mózg jakby wysłać gdzieś indziej.
Rzeczy duchowe jeśli mają odbicie w Umbrze nabierają mocy kiedy są właściwie używane a tracą kiedy niszczeją. Piec rozgrzej się jeszcze pewnie ten jeden ostatni raz a kiedy jego powłoka przerdzewieje, jego duchowy konstrukt jeszcze przez jakiś czas będzie powoli gasł w Umbrze aż zniknie zupełnie. Smutne.