Szpital NC East, 20 grudnia 2021, 09:00
Taksówka przebiła się jakoś przez poranne korki w centrum, dotarła z niewielkim jak na standardy NC opóźnieniem na miejsce. Lśniący szkłem i chromem kompleks medyczny Eastside Hospital skrzył się odbitymi promieniami wschodzącego słońca, które jakimś cudem zdołało przeniknąć przez słabnącą okresowo warstwę smogu. Elegancka recepcjonistka w głównym holu odesłała obu petentów do skrzydła dla mniej uprzywilejowanych pacjentów.
Różnica w priorytetach pomiędzy różnymi departamentami szpitala dała się zauważyć natychmiast po przekroczeniu dźwiękoszczelnych drzwi oddziału dla osób nieubezpieczonych. Personelu medycznego było znacznie mniej, w wielu pomieszczeniach pacjenci byli badani przez maszyny o uproszczonych funkcjach diagnostycznych. Na korytarzach tłoczyli się czekający na konsultacje chętni o zaniedbanym wyglądzie włóczęgów, tu i ówdzie można było dostrzec bezdomnych i ludzi z dzielnic nędzy.
- Przepraszam panią, szukamy znajomego -; Eduardo przywołał na usta ośniewający uśmiech numer trzy, przeznaczony do łamania niewieścich serc. Zatrzymana przez niego pielęgniarka nie uległa urokowi Latynosa, zmarszczyła gniewnie czoło zerkając jednocześnie w stronę jakiegoś zakrwawionego boostera pilnowanego przez dwóch gliniarzy z ulicznej prewencji.
- Listę pacjentów można sprawdzić w terminalu, tam jest najbliższy - fuknęła zamierzając obejść bokiem tarasującego drogę Gonzalesa.
- Droga pani, już tam zaglądałem, nie ma go - Eduardo nie przestawał się uśmiechać, ale w jego oczach błysnęła determinacja - A jeszcze parę godzin temu był, sprawdzał to mój znajomy z NT54. Chodzi o faceta z ranami postrzałowymi przywiezionego z Japantown, z tej nocnej jatki.
- Ach ten - sroga pielęgniarka rozpogodziła się zauważalnie, przestała się wymykać prześladowcy - On został zabrany stąd pół godziny temu. Przyjechali jacyś Japończycy, którzy podpisali deklarację przeniesienia pacjenta do prywatnej lecznicy. Pokryli wszystkie koszty hospitalizacji. Przemili ludzie i widać było, że bardzo się o niego martwili. Mało kto może się tutaj cieszyć równie szczerą troską. Pana znajomy ma prawdziwe szczęście.
Pielęgniarka poklepała Gonza po ramieniu i pozostawiła go z otwartymi mimowolnie ustami. Zamarły z niespokojną miną Clarens drgnął, kiedy jego smartfon zapikał głośno informując o nadejściu SMSa.
- Może to Bob? - wykrztusił medyk sięgając po aparat - Nie, to z REO. Przyszło rozliczenie z karty dawców za tego frajera spod "Slammera". Kurwa, mogli przelać działkę Boba na moje konto, nie pomyślałem o tym wcześniej. Jeśli skośni mu wszystko sponsorują, po co mu takie kieszonkowe? Na waciki?
- Cicho bądź, bo myślę - fikser oparł się ze zbolałą miną o ścianę korytarza - Kurwa, wszystko się komplikuje. Po co go zabrali? Czego od niego chcą? Nie bądź głupi, przecież nie zapłacili z dobrego serca. Kurwa, kurwa.
Smartfon Białasa ożył ponownie, tym razem zaczął emitować sygnał nadchodzącego połączenia.
- Co u was, spaślaku? - w mikrofonie rozległ się głos Jima Vegi - Mam nadzieję, że na chacie nie ma syfu, bo muszę wpaść na chwilę z Elizą po ciuchy na zmianę. Co robiliście jak mnie nie było?
- Telewizję byś obejrzał, nieuku bez edukacji! - fuknął szorstko Clarens - Zaraz ci opowiem. Więc to było tak...
[center]
KONIEC[/center]
I tak oto dotarliśmy do końca bieżącego scenariusza! Gratuluję wszystkim, bo istniało ryzyko postradania tej nocy życia. Epilog co prawda pozostawia wiele niezałatwionych kwestii, ale w zamian ustawia Was w wybornej pozycji startowej do następnej przygody (o ile oczywiście będziecie chcieli ponownie zagrać). Namakemono już zadeklarował, że w ewentualnej trzeciej części powraca jako gracz, dlatego Vega właśnie przyjechał ze swoją aktualną dziewczyną z LA. Poza tym musiałem skończyć, bo przyszedł dzień, a krawędziarze tacy jak Wy w dzień śpią, czadu dają w nocy! Więcej uwag i komentarzy w osobnym wpisie. Ze swojej strony będę wdzięczny za Wasze uwagi i spostrzeżenia.