PBF - New Orleans by Night

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 12 stycznia 2018, 22:10

Nowy Orlean, Jackson Inn, trzecia noc śledztwa

Nicholas zmarszczył ponownie czoło, ale bynajmniej nie zareagował na prostacki wtręt Szczura złością. Przeciwnie, coś w służalczym zachowaniu Nosferatu zapaliło w martwym umyśle Tremere jaskrawą czerwoną lampkę. Płaszcząc się tak dalece przed siwowłosym gburem o wygórowanych oczekiwaniach, Westwood uzmysłowił Bertrandowi, że Samuel musi być przeciwnikiem znacznie bardziej niebezpiecznym niźli przedstawiciel Piramidy sądził.

Obracający się w wąskim kręgu innych członków klanu, poświęcający czas na badania nad zmiennokształtnymi, Nicholas najpewniej zaniedbał w międzyczasie równie ważne studia nad politycznymi i społecznymi powiązaniami w nowoorleańskiej rzeczywistości nieumarłych.

I brak odpowiedniej wiedzy mógł go teraz drogo kosztować, co Tremere uświadomił sobie z zaskakująco przyjemnym dreszczykiem emocji.
Kajam się, drodzy gracze i MG, wychodzi ze mnie wciąż diabelsko głęboka nieznajomość systemu. Założył naprędce, że Orlean jest pod ścisłą kontrolą Camarilli, a anarchiści muszą tu przynajmniej zachowywać pozory grzeczności - a widzę, że się panoszą jakby to był ich własny teren. Chyba nadszedł czas, aby Nicholas Bertrand zastąpił Księcia w jego roli i zaprowadził w mieście porządek!

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 14 stycznia 2018, 22:23

Nowy Orlean, Jackson Inn, trzecia noc śledztwa

- Skończyłem z wami pijawy! - ryknął Samuel, a jego ciało poczęło przechodzić przerażającą przemianę. Mięśnie mężczyzny napięły się, a jego postura w przeciągu kilku sekund urosła dwukrotnie. Twarz straciła rysy i wydłużyła się, zmieniając w wypełniony kłami wilczy pysk. Jego dłonie zmieniły się w potworne łapy zakończone pazurami, ostrymi jak brzytwy.

W lokalu krzyknęła jakaś kobieta, a następnie zawtórował jej chór przerażonych głosów. Ktoś zaklął, ktoś załkał, ktoś inny poczłą się głośno modlić... A po chwili większość gości rzuciła się w stronę wyjścia z baru, tratując tych, którzy próbowali chować się pod stołami.

Bestia, która jeszcze przed chwilą była Samuelem podniosła się niespiesznie i wyszczerzyła zęby w stronę Kainitów. A w jej oczach płonęła żądza mordu.

[center]Obrazek[/center]
Spoiler!
Niewidzialnością uda ci się objąć tylko siebie.
Najwyraźniej słabe wybiegi Tremera zirytowały waszego rozmówcę, który okazał się lupinem i przyjął formę Crinos (maszyna do zabijania mierząca 3,5 metra wzrostu).
Macie 1 rundę zanim Samuel podejmie dalsze działania. Co robicie?
Nosferatu znika z waszych oczu.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 15 stycznia 2018, 10:55

Nowy Orlean, Jackson Inn, trzecia noc śledztwa

Świadomość popełnionego błędu odebrała Nicholasowi na ułamek chwili mowę. Ogromny wilkołak nieomal sięgnął łbem stropu baru, prężąc porośnięte krótką sierścią sploty mięśni.

Ależ on jest wspaniały...

Przez odrętwiał umysł Tremere przemknęła zupełnie absurdalna myśl, stojąca w całkowitej sprzeczności z powagą sytuacji i śmiertelnym zagrożeniem, w obliczu którego stanął Bertrand. Instynkt rozbudzonej już Bestii przejął częściowo kontrolę nad Kainitą, jego kły wysunęły się odruchowo z dziąseł obnażone w grymasie gniewnej desperacji. Nienaturalna żądza mordu próbowała przejąć władzę nad rozsądkiem, krzyczącym wniebogłosy w podświadomości Czarodzieja.

- Ray, bierz go! Bierz! - wrzasnął Nicholas budząc się z czarownego snu, pojmując znienacka jak niepożądanie blisko znalazł się wymarzonego obiektu swoich studiów - Zagryź go!
Dopalam za pomocą krwi wszystko, co tylko można, w zamiarze natychmiastowego (podkreślam: natychmiastowego) opuszczenia tego lokalu. Już mi się tutaj nie podoba - tak dalece, że nie odmówię skoku przez okno, jeśli w drzwiach jest akurat zbyt tłocznie!

Mystic
Reactions:
Posty: 155
Rejestracja: 31 stycznia 2016, 16:36

Post autor: Mystic » 15 stycznia 2018, 21:14

[center]Nowy Orlean, Doki, bar Jackson Inn Mardi Gras - luty 1994 - Trzecia noc śledztwa[/center]

Well, shit - pomyślał zdawkowo Ventrue, po czym zaczął gorączkowo rozglądać się po lokalu. Główne wyjście już teraz nie oferowało niewiele więcej poza tłokiem i paniczną walką o przetrwanie. Z lokalu musiało być inne wyjście.

Nie liczył na dotarcie do ludzkich pokładów umysłu Samuela. Te skapitulowały i wrócą na swoje miejsce dopiero za jakiś czas, a wtedy - o ile szybko czegoś nie wymyśli - Rich będzie kłębem poszarpanego ścierwa. Nigdy nie przykładał za dużo uwagi do swej tężyzny nie-fizycznej i teraz zdał sobie sprawę, że był to kiepski koncept.
Do MG: mogę prosić o jakiś plan sytuacyjny lokalu? Richard będzie chciał spieprzać wyjściem dla obsługi, gdzieś przez zaplecze.

zmarly
Reactions:
Posty: 239
Rejestracja: 10 maja 2015, 20:56

Post autor: zmarly » 17 stycznia 2018, 21:44

[center]Nowy Orlean, Doki, bar Jackson Inn Mardi Gras - luty 1994 - Trzecia noc śledztwa[/center]

Widząc, jak Samuel rośnie w oczach Toreador zdążył tylko gwizdnąć pod nosem , choć sam nie wiedział, czy to bardziej z uznania, czy też ze strachu.

Cóż, zdecydowanie złym pomysłem było pozostawienie rozmowy Piramidalnemu Cwaniakowi...

Coś w jego martwym środku mówiło, iż starzec nie blefuje. TO coś sprawiało, że degenerat był gotów z bólem, ale jednak oddać flaszkę w zamian za informacje i chwilowe bezpieczeństwo. Bo czymże jest kawałek czerwonego płynu w zamian za bezpieczeństwo Artysty?!

O ile początkowo miejsce nie napawało kainity zbytnim optymizmem, to w tym akurat momencie uznał, iż wcześniej jednak miało swój sympatyczny klimat. Jednak wyrastająca przed nim 3,5 metrowa góra mięsa i furii w ułamku sekundy zmieniła jego postrzeganie świata.

Instynkt przetrwania bez problemu wziął górę i Bertone rozejrzał się po pomieszczeniu szukając najlepszej drogi ucieczki. Szukanie tylnego wyjścia było zbyt ryzykowne i czasochłonne, a drzwi zablokowane bydłem, w związku z czym okno wyglądało na najbardziej zachęcającą opcję.

- To mi wygląda na koniec negocjacji - rzekł i rzucił się do ucieczki w kierunku okna.
Rzucam akcelerację i próbuję na pełnej prędkości wyskoczyć przez okno, o ile nie ma w nim krat ani innej dodatkowej przeszkody, a przynajmniej takiego okna szukam
---

If history is to change, let it change! If the world is to be destroyed, so be it! If my fate is to be destroyed... I must simply laugh.

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 19 stycznia 2018, 19:53

Nowy Orlean, Doki, bar Jackson Inn Mardi Gras - luty 1994 - Trzecia noc śledztwa

Spokrewnieni w mig zrozumieli, że za błąd Tremera mogą zapłacić życiem. Samuel Haight przez chwilę napawał się widokiem przerażonych Pijawek, czekając na ich ruch. Pierwszy odezwał się Nick, który najwyraźniej nie miał szczęścia tej nocy, jeśli idzie o dobór słów. Po wiązance, jaką rzucił do Brujaha, Anarchista przestał wlepiać gały w Samuela i natychmiast ocknął się, paląc krew na uruchomienie mocy Akceleracji.

- Sam go kurwa bierz! - wrzasnął, po czym z błyskawicznie doskoczył do Czarodzieja i z ogromną siłą pchnął go w stronę Samuela.

Silvio i Richard nie czekali wszakże, aż rozmowa między tymi dwoma osiągnie jakiś finał. Zerwali się na równe nogi, aby jak najszybciej uciec spod szponów Lupina.

Okryty Niewidocznością Nosferatu również zrobił wszystko, aby uniknąć śmiertelnego ciosu. Zdołał oddalić się dwa kroki od stolika, gdy nagle wpadł na niego przerażony mężczyzna, który również próbował uciec z baru. Bradley zachwiał się, koncertując się z całych siła na utrzymaniu mocy Niewidoczności.

Brujah pchnął Nicka w stronę Samuela, po czym również ruszył z nadnaturalną szybkością ku najbliższemu oknu. Wrzask przerażonych ludzi przeszedł w wysokie crescendo, działając na bestię drzemiącą wewnątrz Kainitów. Nie było czasu na myślenie, czy logiczne działanie. Instynkt wziął górę zmieniając Nieumarłych w zwierzęta, które uciekają przed większym drapieżnikiem.

Przerażony Nick nie spodziewał się ataku z strony Ray'a, a siła z jaką Anarchista schwycił go, nie pozwalała mu się przeciwstawić. Tracąc równowagę poleciał w stronę Samuela. Poczuł, jak szpony bestii rozrywają jego koszulę i drą skórę na piersiach i brzuchu. Zdążył jeszcze pomyśleć, że to już koniec, gdy Wilkołak zamknął swe kły. Czaszka poddała się sile morderczych szczęk, pękając jak skorupka jajka. Lupin schwycił za krwawy strzęp, którym była teraz głowa czarodzieja, a następnie wyrwał ją wraz z kręgosłupem. Krew trysnęła niczym fontanna, ochlapując wszystkich, którzy stali zbyt blisko. Samuelowi to najwyraźniej nie wystarczyło. Ułamek sekundy później szpony przebiły klatkę piersiową Tremera, rozrywając jego serce.

Do tego czasu Ray i Silvio dzięki Akceleracji zdołali się oddalić z od morderczej bestii. Bradley zdołał utrzymać Niewidoczność i czołgając się pod stołami kierował się stronę najbliższego okna. Samuel rozejrzał się po pomieszczeniu z szalonym błyskiem w oku, wypluwając resztki czaszki czarodzieja, po czym rzucił się w stronę Richarda, który okazał się najwolniejszy z kainitów.

Ventrue widząc nadchodzący cios zasłonił się odruchowo ręką, wzmacniając krwią swoją wytrzymałość. Głęboko wierzył, że klanowa Odporność wspomoże go w tej chwili i uda mu się wyjść z tego cało. Cios spadł na niego z prawej strony. Złamał w kilku miejscach kość przedramienia lewej ręki, zatrzymując pazury w klatce piersiowej Arystokraty. Siła uderzenia była tak wielka, że z łatwością zmiażdżyłaby nawet doświadczonego zapaśnika. Z ręki pozostawiał krwawy strzęp, a w okolicy serca pojawiły się cztery równoległe głębokie cięcia, z których zaczęła sączyć się vitae. Richard nie posiadając wystarczającej masy aby utrzymać pozycję, przeleciał kilka metrów w powietrzu uderzając w ścianę, po czym osunął się między przewrócone stoliki, znikając bestii z oczu. Lupin zatrzymał się na chwilę, węsząc w powietrzu, po czym pochylił się nad ciałem Nicka. Jego szczęki ponownie wpiły się w rozszarpane zwłoki Czarodzieja, gdy bestia poczęła wysysać z nich krew, sycąc swój głód.
Inicjatywa w osiągniętych sukcesach:
8 - Samuel Haight
5 - Ray
3 - Nicholas
1 - Richard
0 - Silvio
(Pech) - Bradley
[center]Obrazek[/center]
[center]Nick definitywnie zszedł Śmiercią Ostateczną i wypadł z gry.[/center]
Richard dzięki Odporności przetrwał jeden cios, jednak otrzymał 5 stopni Prawdziwych Ran.
Jak tylko zebrał się z podłogi, użył Dominacji na najbliższym mężczyźnie rozkazując mu, aby go wyciągnął z tego miejsca.
Silvio oraz Ray dzięki Akceleracji wydostaną się z lokalu najszybciej.
Nosferatu otrzyma 3 rany zwykłe, ponieważ w pewnym momencie tłum ludzi po prostu przetoczy się po próbującym uciec Bradley'u.Moc Niewidoczności jednak pozostanie utrzymana w mocy i ostatecznie Nosferatu ucieknie z pola walki.

UWAGA: Wiecie, że Samuel z jakiegoś powodu pozwolił wam uciec. Mógł przyspieszyć przemianę i od razu zaatakować. Jednak dał wam czas na reakcję.

Przyjmuje że odnajdziecie się, używając telefonów. Spotkacie się w samochodzie. Jakie są wasze plany?
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

zmarly
Reactions:
Posty: 239
Rejestracja: 10 maja 2015, 20:56

Post autor: zmarly » 20 stycznia 2018, 12:50

[center]Nowy Orlean, Doki, bar Jackson Inn Mardi Gras - luty 1994 - Trzecia noc śledztwa[/center]


KURWA, KURWA, KURWA, KURWA, KURWA!!!

Ten jakże skomplikowany proces myślowy przebiegał przez całą drogę Silvia do starego okna z zamglonymi szybami, a także skacząc przez nie z rozpędu na zewnątrz. Tam spotkał się z twardym betonem koziołkując niezdarnie, co jednak wcale nie przeszkadzało mu biec dalej. Camarilla, Anarchiści, koteria - wszystko to nie miało w tym momencie najmniejszego znaczenia. Co prawda wielu artystów dopiero po śmierci stawało się sławnymi, lecz Toreador zdecydowanie preferował inny rodzaj rozgłosu. Instynkt w połączeniu z panicznym strachem dodawały mu skrzydeł. Raz już umarł i nie zamierzał tego wyczynu powtarzać.

Kiedy wreszcie się trochę uspokoił i zatrzymał, a jego myśli wyklarowały, był niemal pewien, iż za chwilę zza rogu wyjdą piękne panie i powieszą mu na szyi medal olimpijski w biegu na trzy kilometry. Ku jego niezadowoleniu tak się jednak nie stało, a szkoda - miał ochotę na pocieszenie pocałować jakąś piękną damę. Odrobinę rozczarowany wyciągnął telefon próbując się skontaktować z pozostałymi, by zorientować się w sytuacji. Wszyscy oprócz Nick'a odebrali telefony. A więc jeden z nas... odszedł? Myśl ta niespodziewanie mocno zasmuciła Bertone. Umówił się z pozostałymi co do spotkania i wezwał taksówkę, którą to podjechał po swoje auto.

Kiedy wszyscy wsiedli do samochodu, odezwał się wrzucając pierwszy bieg i odjeżdżając:

- Czy ktoś widział, co się stało z naszym przyjacielem z Piramidy? Ray, rozumiem, że jego zachowanie nie było w porządku, ale czy rzucenie nim w Lupina nie było jednak przesadą? Było nie było, straciliśmy 1/5 naszych sił przerobowych...A poza tym jednak go po prostu szkoda, nawet jeśli czasem palnął jakieś głupstwo... W każdym razie, co teraz? Mamy informacje, ale czy idziemy z nimi od razu do Księcia? Sami raczej się na aukcji nie pojawimy, jeśli dotyczy ona Starszych - myślę, że wykryją nas pomimo zmiany wizerunku. Tak po prawdzie to nie jestem pewien tego, co powie Marcel na nasze wiadomości, jednak mówiąc szczerze nie widzę zbyt wielu możliwości. A tak przy okazji - nie wydaje się wam, że Samuel pozwolił nam uciec?
---

If history is to change, let it change! If the world is to be destroyed, so be it! If my fate is to be destroyed... I must simply laugh.

Mystic
Reactions:
Posty: 155
Rejestracja: 31 stycznia 2016, 16:36

Post autor: Mystic » 20 stycznia 2018, 16:33

[center]Nowy Orlean, Doki, bar Jackson Inn, Mardi Gras - luty 1994 - Trzecia noc śledztwa[/center]

Umysł młodego kainity skupiony był na jednym - wydostaniu się z tej przeklętej speluny. Jak najszybciej, za wszelką cenę. Cała reszta nie miała znaczenia, bo któż dba o róże, kiedy płoną lasy? Armia Strachu plądrowała właśnie miasto Powagi i statecznego Wizerunku, a król brał nogi za pas. Pomimo tumultu, który panował w lokalu dało się słyszeć osobliwe dźwięki, które przebijały się przez rumor w niezrozumiały sposób napędzając wyjący strach.

Choć Richard pędził niczym niesiony na skrzydłach wiatru, ogromny Lupin dopadł go z łatwością. Odwracając głowę, kątem oka dostrzegł jeszcze nadciągający cios próbując sparować go ręką. Skupił swoją wolę i przywołał żelazną hardość będącą domeną Arystokratów. Mimo tego, uderzenie doszczętnie zgruchotało mu przedramię, a ogromne szpony zatopiły się w jego klatce piersiowej. Ciało wampira niczym szmaciana lalka przeleciało kilka metrów, wpadając gdzieś w plątaninę stolików i krzeseł. Świat zalała ciemność...

Gdy tylko się ocknął, siłą Dominacji rozkazał wywlec się z baru pierwszej napotkanej osobie. Na wpół przytomnym wzorkiem zlustrował swoje ciało. Not good, my friend - pomyślał. Ręka piekielnie bolała, a z ran na piersiach powoli sączył się szkarłat. Świat zdawał się lekko kołysać, a w głowie dźwięczało. Krótkim gestem ręki odesłał owładniętego sługusa.

Ventrue był skołowany, na wpół rozbity. Wiedział, że trzeba działać. Pomimo wiercącego bólu, oddalił się od lokalu na bezpieczną odległość i sprawdził telefon.

- Działa - powiedział sam do siebie, choć sprzęt nieco zbrukany był krwią. Upewniwszy się, że wokół nie czai się żadne zagrożenie wybrał numer do Silvio. Krótka rozmowa uświadomiła mu jak bardzo zaschło mu w ustach, w których wyczuwał posmak krwi. Po kilkunastu minutach spotkali się w wozie.

Arystokrata wyglądał jak ofiara wypadku drogowego i tylko wprawne oko lub wewnętrzny wgląd, mogły by odczytać rozterki targające wnętrzem wampira. Starał się zachować kamienną twarz, choć tak naprawdę tylko kilka kroków dzieliło go od przepaści "wszystko mi jedno".

- Gentlemen... - wychrypiał, po czym zamilkł na kilka sekund gdy zdał sobie sprawę, że nie ma wśród nich Nicholasa - Musimy jakoś rozwiązać tą kwestię.

Paplanina Silvio wkurwiała go niemiłosiernie, bo tamten trajkotał jak głupia trzpiotka. W umyśle Arystokraty toczyły spór: zasady i logika, a wola przetrwania też walczyła o swoje.

- Wiemy już dosyć, jeden z nas zginął. Gracze w tej grze są o wiele potężniejsi od nas. Jeden taki wystarczył by rozbić out team. Nie czuję się dziś fresh&sporty na kolejną akcję. Przez najbliższe noce też nie będę, o ile dane mi będzie dożyć.

- Postuluję złożenie raportu przed naszym przełożonym i przekazanie sprawy do wyższej instancji. Koniec kropka. Jeśli ktoś ma niemądry pomysł, żeby jechać i może przypadkiem próbować śledzić rozwój wydarzeń na tej "aukcji", to mogę zaśpiewać mu melodyjne Tschuss! i zasadzić kopa w nieumarłą rzyć.

Ostatnie zdania wypowiedział tonem ciężkim niczym wieko grobowca i nieznoszącym sprzeciwu.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 22 stycznia 2018, 11:02

Nowy Orlean, Doki; Mardi Gras - luty 1994 - Trzecia noc śledztwa

Uciekałby niemal tak szybko jak Toreador i Brujah, gdyby tylko mógł, ale był świadom swoich słabości. Bestia podeszła mu pod pod samo gardło ściskając jaźń strachem, który prawie zmienił szczura w zwierzynę kierującą się instynktem ucieczki. Nie poddał się jednak do końca. Logika zgadzała się z instynktem i też podpowiadała aby uciekać, ale mógł się stamtąd wydostać jedynie w sposób rozumny. Poddając się bestii, zapewne ryzykowałby wiele wiecej. Kulawy nie był w stanie biegać tak szybko jak inni i łatwo mógłby sie stać ofiarą wściekłego wilkołaka. Musiał się zdać na dobrodziejstwa klanowej dyscypliny. Tylko spokój mógł go uratować. Szkoda że zabrakło go na tyle, aby objąć dyscypliną resztę koterii, co jak się miało później okazać, przyniosło fatalne skutki...

W koncu skopany i poturbowany wyczołgał się z baru pod osłoną Niewidzialności. Wiedział już, że naiwny Tremere został rozszarpany przez Samuela. Pamiętał każdy szczegół, pazury orające ciało Nicka, trzak pękającej czaszki i zapach bryzgającej wokół vitae. Ale nie umknęło mu, jak dokładnie czemu do tego doszło. Ray wepchnął czarodzieja w łapy wiedzionej szałem bestii. Może było w tym trochę winy samego Tremere, może Bradley'a, który nie podołał zadaniu objęciu Niewidzialnością, a może Brujah, którzy łatwo oddawali się szałowi... Zbyt łatwo. Nie oczekiwał, że Ray stanie do sparingu z wilkołakiem, ale z pewnością nie oczekiwał ciosu w plecy. Jak można było mu zaufać? Bradley napewno wolał nie ryzykować w przyszłości, bo jak sam widział, ten dynamit już dwa razy wybuchnął w rękach koterii, raz ze śmiertelnym skutkiem.

I choć Nick żadnym przyjacielem, nawet kolegą, to Westwood czuł się bliżej zwiazany z Tremere niż Brujahem. Ray nie tylko do niczego się nie przydał, ale jeszcze spuścił wpierdol koterii i przyczynił się do śmierci Nicka. To było wystarczająco dużo aby olać przypadkowy dodatek do koterii strugą ciepłego moczu.

Zadzwoniła komórka. Nosferatu nieco zdziwony usłyszał głos Bertone.

A to kurwa cwaniaczek... Myślałem że oddał komórę ratkinom grzeczniutko,a tu proszę, Degenerat ma złodziejską żyłkę do kitrania swojej własności...

Kilkanście minut później siedział z innymi w aucie prowadzonym przez Silvio. Ale nie był teraz tym samym Nosferatu, który wbijał szpilę gdzie tylko się dało. Śmierć Tremere wstrząsnęła nim bardziej niż innymi, również świadomość, kto był jej współwinny. Humor go opuścił i Bradley ograniczył się tylko do przytakiwania kainitom. Zgadzał się, że nie pozsotaje nic innego jak powiadomić Marcela o wynikach śledztwa i pozwolic działać wyższym instancjom. Koteria z pewnością nie była do tego aby rozwalać tajne spotkania koneserów wampirzej vitae.

Pozostawało jeszcze tylko spławić Jay'a, choć Nosferatu miał nadzieję, że Brujah sam wpadnie na rewelacyjną myśl, że lepiej aby nie pojawiał się osobiście przed obliczem Marcela.

Ferre
Reactions:
Posty: 60
Rejestracja: 14 czerwca 2015, 19:42

Post autor: Ferre » 22 stycznia 2018, 23:59

Nowy Orlean, Doki; Mardi Gras - luty 1994 - Trzecia noc śledztwa

Tuż po ucieczce Ray znalazł sobie nie oświetloną, mroczną uliczkę, w której osunął się po ścianie rozbity myślami i wyrzutami sumienia.

Ehh... Kurwa ja pierdolę ... Przesadziłem ...

Myślał siedząc i wpatrując się tępo w cegły ściany usiłując racjonalnie wyjaśnić jego własne działanie. Dopiero pod koniec rozmów w lokalu zdał sobie sprawę, że Tremer coś ukrywa. Niestety moment, w którym chciał go napuścić na wilkołaka i przemiana tego potwora sprawiła, że w gniewie rzucił członka koterii prosto pod szpony koszmaru. Jednak człowieczeństwo, które w nim pozostało nie dawało mu spokoju. Cały czas uświadamiało mu, że skazał kogoś na paskudny koniec tylko i wyłącznie po to, ażeby uratować swoją skórę.

Na chwilę z rozmyślań wytrącił go telefon. Krótka informacja o miejscu spotkania. Brujah z krwawymi łzami ruszył na miejsce spotkania. Kiedy doszedł na miejsce, wszyscy już byli. No nie wszyscy...

- Ja ... - ból w gardle i poczucie winy utknęło na chwilę odbierając mu zdolność mowy - On... On na to nie zasłużył ... Pomimo tego, że coś ukrywał ... - kolejne czerwone łzy spłynęły mu po polikach

- Ja do waszego księcia nie idę ... i na waszym miejscy też bym nie szedł. Pewnie skurwysyn sam jest w to zamieszany i w jakiś sposób chce was wykorzystać. Jak się tam teraz tak pokażecie to możecie już nie wrócić.

- Wracam do swoich ... Oni są w stanie więcej zrobić ... - odwrócił się i ruszył w stronę mrocznego labiryntu bocznych uliczek - Żegnajcie.
Sanity is for the weak!

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 23 stycznia 2018, 13:20

Nowy Orlean, Siedziba Księcia; Mardi Gras - luty 1994 - Trzecia noc śledztwa

Brujah opuścił członków koterii, udając się do Anarchistów. Jego wcześniejszy wyczyn w barze wystarczył, aby nikomu nie zależało na tym, by go zatrzymywać. Gdy zniknął w mroku Richard zaczął organizować spotkanie z Marcelem, co zajęło mu pół godziny. Jednak ostatecznie Książę zgodził się porozmawiać z członkami koterii jeszcze tej nocy.

Na dwie godziny przed świtem, znów znaleźli się w posiadłości Marcela. Ghule Księcia dali im kwadrans na odświeżenie się i skorzystanie z przygotowanego posiłku w formie ludzkiej krwi. Książe przyjął ich w tym samym pokoju, w którym znaleźli się kilka nocy temu. Marcel tym razem był ubrany w czarny garnitur i tej koszulę, tej samej barwy, z kontrastującym szkarłatnym krawatem. Siedział za biurkiem na swoim skórzanym fotelu, nie mogąc doczekać opowieści, jaką mu przynieśli. Bez zbędnych wstępów, pozwolił usiąść zebranym i zapytał o wyniki śledztwa.

Członkowie koterii opowiedzieli mu o niebezpieczeństwach na jakie trafili podczas śledztwa, a także o jutrzejszej aukcji. Książę z skupieniem słuchał ich wypowiedzi, co jakiś czas rzucając pytanie, które kierowało tokiem rozmowy.

Gdy temat się wyczerpał Marcel wstał fotela i bez słowa podszedł najpierw do Richarda, po czym uścisnął jego dłoń, gratulując sukcesu. Nie pominął również Silvio i Bradley'a, którzy siedzieli tuż obok. Skończywszy personalne gratulacje zaczął swoje przemówienie, które podsumowało całe spotkanie.

- Jest mi niezmiernie przykro z powodu śmierci Nicholasa. Zadbam o to, by pamiętano o jego poświęceniu. Należą się wam wyjaśnienia, dlatego podzielę się tym co wiem. Otóż Samuel, który zabił Nicolasa jest poszukiwanym przez Camarillę groźnym przestępcą. Nie wiem jak to możliwe, ale jest Lupinem, który został przemieniony w członka Rodziny. Jak sami rozumiecie, takie połączenie jest wynaturzeniem... do tego bardzo niebezpiecznym, czego mieliście okazję doświadczyć. Nie wiedziałem, że jest w moim mieście. Z tego co mówicie, wnioskuję że mocno pokłócił się z Raymondem, a wypuszczając was, liczył że pozbędę się problemu, jaki stanowi ten Parias.

- Kolejną sprawą jest Carter, do którego was wysłałem. Ten człowiek jest byłym Ghulem Dorana, który obecnie obrócił się przeciwko Camarilli i rozpoczął ofensywę, polując na wszystkich Spokrewnionych. Camarilla, Sabat, Niezależni... wszystkich traktuje tak samo, co w oczach moich i członków Primogenu stawia go w roli Łowcy. Na pewno dotarły do was opowieści o tym jak zginął Doran. Cóż, zapewne żadna z nich nie jest prawdziwa. Otóż Doran został zabity, ale nikt nie wie przez kogo. To doprowadziło do większej paranoi wśród Starszych, dlatego Nosferatu rozpuścili plotki, aby uniknąć eskalacji problemu.

- Pod miastem jest wiele niebezpieczeństw i nie mam zamiaru się tym przejmować. Bestie żyjące w kanałach były, są i zawsze będą. Oczywistym jest, że Nosferatu wiedzą najwięcej o tym co tam się wyprawia, ale to ich królestwo i problemy. Ja mam na głowie Generała i Stowarzyszenie Feniksa. Bradley - zwrócił się bezpośrednio do Nosferatu - jestem pod wrażeniem sposobu w jaki udało ci się oszukać Anarchistów. To co zrobiłeś da nam przewagę w tym konflikcie, za co jestem niezmiernie wdzięczny.

- Jutro Szeryf zajmie się Raymondem i jego aukcją. Ten Parias już dawno powinien być martwy, a to do czego się posunął jest niewybaczalne. Zwalniam was z udziału w tym zadaniu i dopilnuję, aby Harpie rozesłały wieści o waszym sukcesie. Niech wszyscy wiedzą, że jestem waszym dłużnikiem i jeżeli będziecie w potrzebie, zawsze możecie się do mnie zwrócić o pomoc. Sposób w jaki sobie poradziliście z zadaniem, potwierdza, że jesteście godni zaufania, dlatego rozwinę swoją ofertę. Jeżeli ktoś z was ma na oku kogoś, z kogo chce uczynić swego potomka wyrażę na to zgodę. Dla tych, którzy nie mają takich planów, mogę przyznać domenę w mieście. Zastanówcie się, odpocznijcie i dajcie mi odpowiedź w przeciągu tygodnia.

[center]***[/center]
Ray odnalazł Generała i przyłączył się do jego grupy.
Tutaj kończy się przygoda. Dziękuje wszystkim za grę. Ciszę się, że udało się zamknąć tą historię.

Gracze prowadzący członków Camarilli, mogą wybrać:
- Zaletę Dług (3pkt) - Książę będzie winny przysługę, o czym będą wiedzieć Harpie;
- Możliwość stworzenia potomka;
- Domena na 3 kropki w cechach pozycji;

Dodatkowo ich Status w Camarilli został powiększony o 1. Ray'a oczywiście to nie dotyczy.

Punkty doświadczenia:
Richard: 15 PD
Silvio: 15 PD
Bradley: 16 PD
Ray: 6 PD
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 23 stycznia 2018, 18:00

Napiszę coś jak już wyjdę z traumy, co nie nastąpi szybko...

zmarly
Reactions:
Posty: 239
Rejestracja: 10 maja 2015, 20:56

Post autor: zmarly » 28 stycznia 2018, 12:43

Na wstępie chciałbym serdecznie podziękować wszystkim za świetną przygodę! :)
Osobiście bardzo przyjemnie mi się grało (jak już się pojawiałem) i mam nadzieję jeszcze z obecnymi spotkać się w innych przygodach :)

Plusy:

+ rozbudowane opisy lokacji oraz te narracyjne
+ różnorodność w koterii
+ fabuła (tu mam nacisk szczególny na intrygi, gdyż z wieloma wątkami po prostu nie wiedziałem, co zrobić, jak je pchnąć dalej bądź poskładać do kupy)

Minusy:

- Moja regularność (przepraszam za to wszystkich, staram się w tym roku zmienić pracę, bo po prostu czasem nie ma mnie po kilka dni praktycznie dla nikogo, a czasem po prostu muszę odespać)


Tak naprawdę ciężko mi się do czegoś przyczepić. Może ewentualnie w postach narracyjnych próbować dodawać podkład muzyczny (to też uwaga poniekąd do siebie samego)?

Interakcje między graczami były świetne i swoboda, z jaką mogliśmy kierować wydarzeniami. Mnie to osobiście trochę jednak oszołomiło ze względu na stosunkowo niewielką znajomość świata gry.

Niemniej mam nadzieję, że do napisania w przyszłości :)
---

If history is to change, let it change! If the world is to be destroyed, so be it! If my fate is to be destroyed... I must simply laugh.

Ferre
Reactions:
Posty: 60
Rejestracja: 14 czerwca 2015, 19:42

Post autor: Ferre » 28 stycznia 2018, 23:42

Dzięki MG i graczom za przygodę!
Choć krótko, i w sumie pierwszy mój PBF to jednak odczułem ogromną przyjemność z gry z wami :D

Należy się małe wyjaśnienie i przeprosiny Kethowi. Niestety moja postać nie bardzo mogła postąpić inaczej. Wnioski do jakich doszedł Ray podczas przysłuchiwania się rozmowie spowodowały, iż Ray nabrał podejrzeń jak i cyt. "Ray, bierz go! Bierz!" - niestety była to ostatnia kropelka.

Jeszcze raz dzięki wszystkim za przygodę!
Sanity is for the weak!

Mystic
Reactions:
Posty: 155
Rejestracja: 31 stycznia 2016, 16:36

Post autor: Mystic » 29 stycznia 2018, 13:58

Dziękuję wszystkim za przygodę, tak graczom jak i MG.

Wampir zmusza do myślenia, szczególnie w sytuacji słabej znajomości świata. Niejednokrotnie zdawało mi się, że jako gracz i drużyna jesteśmy w ślepej uliczce. Że błądzimy po omacku. Dla mnie to zupełnie różne od mojego codziennego stanu. W miarę sielankowo było na początku, później przygoda przerodziła się w szaleńczy wir. Uznanie za skomplikowaną fabułę i zwroty akcji. Jest takie określenie, "la style grande" i myślę że dobrze podsumowuje prowdzenie przygody. Dzięki Lightstorm za energię włożoną w NO i cierpliwość dla graczy :)

Wyrazy uznania dla graczy, którzy trzymali wysoki poziom narracji i odgrywania postaci przez całą długość przygody. Całość stworzyła fajny klimat i bardzo przyjemnie się ją czytało.

ODPOWIEDZ