PBF - W Mroku Oxanu

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 27 września 2017, 14:35

Trzymam się na prawej flance, tak by Ehecatlem był po lewej.
Jeśli dojdzie do walki wręcz, odpalam Przyśpieszenie i używam sztyletu.
Jeśli nie, będę pewnie rzucał czymś w przeciwnika. W związku z tym mam pytanie: w jakiej odległości od nas jest Amma'xatl?
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

TatTvamAsi
Reactions:
Posty: 423
Rejestracja: 08 sierpnia 2015, 14:54
Been thanked: 3 times

Post autor: TatTvamAsi » 01 października 2017, 06:23

[center]Calli, Posiadłość Amma'xatla Xuitiego, 16 Pani Trzcin (Zataru), 1599 Eonu Ilaxoul[/center]

[center]Obrazek[/center]

Na znak dany przez Amma'xatla dwa skrzydlate i z początku niewyraźne cienie przybrały materialną formę. W słabym świetle pojedynczych, lśniących kryształów, ukazały się ich ziejące pustką oczodoły i długie szpony, gotowe rozerwać gardło tych, którzy sprzeciwią się woli ich pana. Wyczuwając krew swych ofiar, z gardzieli obu istot dobył się przeciągły syk.

- Ten taras stanie się waszym grobem! Już niedługo mój pan będzie rozkoszować się waszymi duszami, gdy rozszarpie każdą część waszego światła. Wasi bogowie nie są w stanie was ochronić przed tym, którego imię było wychwalane nim się narodzili. - Śmiech Amma'xatla wypełnił ciszę zawieszonego nad Calli ogrodu. - Amma'xatl, krewny i dostojnik samego władcy okazał się słaby. Tak łatwo było uczynić z niego kukłę, zawładnąć całkowicie umysłem tego, który w swej próżnej dostojności zlekceważył zagrożenia, które kryją się po drugiej stronie. Już za chwilę moc Oxanu osiągnie swą pełnię, a wasza krew pozwoli otworzyć wrota dla mego pana! - mężczyzna zaczął się trząść jak w malignie, gdy słowa szybko wypływały z jego ust. - Zabić ich! - wydał polecenie istotom ciemności, sycąc się rosnącą w powietrzu aurą strachu.

Kapłanka Czarnej Matki skupiła się na sile, którą obdarzyła ją bogini. Nie zamierzała się cofnąć choć na krok wobec narastającego niebezpieczeństwa. Skupiła się wymawiając formułę spisanego na zwoju zaklęcia. Kobieta poczuła jak przez jej dłonie i kartusz przepływa silna energia, a jeden ze stworów zaskowyczał gwałtownie. Bestia chwile opierała się zakleciu, lecz jej fizyczna powłoka zaczęła falować, tracąc na materialności. Pokryte krwią monstrum zostało wyrwane z planu materii.

W tymże czasie Stratis wysunął się, dobiegając do zagrożonego Oroni An'harata. Szlachcic dobył noszonego przy pasie sztyletu, spodziewając się najgorszego.

- Nie wiem jak zdołałeś opętać Amma'xatla, ale na płomień Holis i łaskę Mechit-Urtia, twój duch wróci do plugawej ciemności, która go wypluła! - wykrzyknął czcigodny Aruan. - Mój bracie i wy, którzy okazaliście mi wierność, niech siła Holis stanie się waszą, a jeśli wyrwiecie tego ducha z umysłu mego krewnego, wiedźcie, że chwała waszych czynów stanie się znana na dworze Aru Ari!

Łaknąca krwi bestia skierowała się w stronę swych ofiar. Dostrzegła zagrożenie ze strony tych kilku żywych, którzy mieli nasycić jej głód. Z wściekłością zawyła. Głos rozniósł się wśród skał i drzew tarasu, wzbudzając podświadomy lęk i mieszając zmysły. Każdy z nich, którzy stanęli w obronie Jaśniejącego, a także każdej cnoty pochodzącej od bóstw światłości, odczuł silny strach. Serca zabiły szybciej, a we wzburzonym umyśle pojawiło się pragnienie ucieczki. Mezxtli szybko jednak uspokoił swe myśli i oddech, nie pozwalając przejąć nad sobą kontroli. Głos pozbawionej skóry istoty wpłynął jednak na Ah-saa-braxa, który pobiegł wgłąb porośniętego drzewami tarasu.

Zyanya zareagowała jednak natychmiast. Siłą swej woli rozplotła wzorzec emocjonalny narzucony przez krzyk uskrzydlonej istoty. Widząc oddalającego się nagle muzyka, oswobodziła również i jego umysł spod władzy panicznego lęku.
Spoiler!
[center]RUNDA I[/center]
Inicjatywa:

1. Amma'xatl - rozpoczyna walkę.
2. Ixuitle - ich materializacja rozpoczyna walkę.
3. Stratis
4. Zyanya
5. Khem
6. Mezxtli
7. Ehecatlem

1. Amma'xatl wzywa z planu astralnego dwa monstra.

2. Skrzydlate ixuitle materializują się.

3. Stratis dobiega do oroni An'harata, dobywając sztyletu.

4. Khem zażywa miksturę Odporności na Strach (staje się odporny na Strach na 3 rundy).

5. Zyanya używa magicznego zwoju, rzucając na jednego z Ixuitlów zaklęcie Egzorcyzm. Zrodzony z ciemności potwór nie był w stanie się oprzeć zaklęciu i zostaje wypędzony z planu materii.

6. Mezxtli rzuca czar Marzenie z Materializacją, pokrywając swoje ciało zbroją ze srebra (- 2 Punkty Energii).

7. Ehecatlem rzuca czar Aura Ziemi (-1 Punkt Energii).

[center]II RUNDA[/center]

Inicjatywa:

1. Stratis
2. Ixuitl 2
3. Zyanya
4. Amma'xatl
5. Khem
6. Mezxtli
7. Ehecatlem

1. Stratis - rzuca duszący kołtun na posadzkę za Amma'xatla. Akcesorium upada na ziemię i natychmiast rozprzestrzenia dookoła duszący opar dymu. Słyszycie, że Amma'xatl dusi się i krztusi dymem.

2. Ixuitl 2 - zbliża się w kierunku Jaśniejącego i osłaniającego go Stratisa. Wydaje przy tym ze swych trzewi mrożący krew w żyłach i mieszający zmysły krzyk. Bohaterowie próbują oprzeć się narastającej w ich sercach panice, testując S.W:


1. Stratis - rzut 67; brak sukcesu. Przenikliwy krzyk istoty ciemności wywołuje w młodym Sa lęk przed utratą cennego życia.

2. Khem - alchemik wypiwszy wcześniej miksturę odporności na Strach, potrafi stawić czoła tym istotom i nie czuje panicznego lęku przez 3 rundy.

3. Zyanya - rzut 84; brak sukcesu. Wrzask kreatury zrodzonej z siły Czarnego Skrzydła, będzie wstrząsem dla ixari, której rodacy od wieków obawiali się mocy wampirycznego bóstwa.

4. Mezxtli - rzut 22; jedno przebicie. Ta skrzydlata istota wywoła w tobie głęboki lęk, pracując jednak wielokrotnie z różnymi efektami magii, będziesz potrafił dalej walczyć, nie uciekając w popłochu z pola walki.

5. Ehecatlem - rzut 51; Syn Słońca wykorzystuje jednak błogosławieństwo Holis. Łaska bóstwa daje mu siłę, aby pokonać lęk i stanąć do walki z siłami ciemności. Błogosławieństwo zmienia nieudany rzut w krytyczny sukces. Ehecatlem jest od tej chwili całkowicie niepodatny na lęk, wywołany krzykiem ixuitla.

3. Zyanya - zdejmuje z siebie Rozplataniem Wzorców efekt strachu, który wywołał w niej krzyk maszkary (-1 Punkt Energii).

4. Amma'xatl - odchodzi w bok, wychodząc z kłębów duszącego dymu.

5. Khem - dobywa scimitar i rusza w stronę Jaśniejącego.

6. Mezxtli - zażywa dawkę galangalu, po czym rzuca zaklęcie Koszmar z Materializacją (-2 Punkty Energii) na pozostałego na planie materii ixuitla. W powietrzu materializują się dwa ogniste ostrza, lecąc w kierunku pozostałego w Mall'tamaru stwora. Płomienne groty trafiają w istotę, przyszpilając jej skrzydła do ziemi.

7. Ehecatlem - dobywając macuaitl, dobiega do swego brata.

[center]III RUNDA[/center]

Stratis - jest pod wpływem strachu wywołanego przez potwora. Wycofuje się i rzuca na siebie zaklęcie Cienisty Płaszcz (-1 Energii).

Ixuitl 2 - istota ciemności skrzeczy i szarpie się bezsilnie, gdy płomienne ostrza przykuwają ją do ziemi i palą skrzydła.

Zyanya - zdejmuje ze Stratisa efekt strachu, wywołany przez ixuitla. Używa zaklęcia Rozplatania Wzorców ( -1 Punkt Energii).

Mezxtli - wypija miksturę Energii i wychodzi w astral zdolnością OoBE (-1 Punkt Energii).

Amma'xatl - rzuca zaklęcie. Powietrze dookoła niego zaczyna rozjarzać się. Po chwili jego ciało pokrywa się drewnianą zbroją.

Ehecatlem - wypowiadając płomienne słowa, atakuje przybitego do ziemi ixuitla. Wykonuje szarżę i trafia kreaturę, która nie jest w stanie uniknąć ciosu. Macuaitl opadł na bok wijącego się po posadzce stwora. Cios, który w innym wypadku mógłby być zabójczy, zmiażdżył jedno z żeber istoty.
Amma'xatl i ixuitle w pierwszej rundzie są pierwsi jeśli chodzi o działania, gdyż rozpoczynają walkę.
W dalszych rundach kolejność działań postaci i monstrów jest zgodna z ich inicjatywą.
Ostatnio zmieniony 10 października 2017, 23:51 przez TatTvamAsi, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 04 października 2017, 15:27

[center]Calli, Posiadłość Amma'xatla Xuitiego, 16 Pani Trzcin (Zataru), 1599 Eonu Ilaxoul[/center]
Złowróżbne zawodzenie stwora podziałało na młodzieńca niczym wiadro zimnej wody, studząc jego heroiczne zapędy. Czas się zmywać - przemknęło mu przez głowę, a jego nogi niemal automatycznie podążyły za tą poradą. Przystanął jedynie na moment, by otulić się płaszczem Cieni. W ten sposób czuł się bezpieczniejszy przed wzrokiem koszmarnego stwora.

Zrobił jeszcze kilka kroków, gdy nagle trawiące go uczucie lęku zniknęło, jakby nigdy nie istniało, a myśli pobiegły dobrze znanym sobie szlakiem. Cóż czynię, Na Węża?! Jeśli teraz zniknę, Oroni niechybnie każe wysłać mnie na Targ! - pomyślał. Ta konkluzja natychmiast przywróciła mu zapał do walki. Poprawił ułożenie sztyletu w dłoni i korzystając z mocy czarodziejskiego pasa z ogromną szybkością runął w kierunku szamoczącego się na ziemi stwora, a ostrze w jego ręku migotało niczym żywa błyskawica.
Po tym jak Zyanya zdejmie ze mnie efekty Strachu:
Odpalam przyśpieszenie z pasa. Szarża na potwora. Drugi atak także w potwora.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 06 października 2017, 15:56

[center]Calli, posiadłość Amma'xatla Xuitiego[/center]
Zakrzywione ostrze miecza kreśliło w czarnoskórych rękach lśniące wstęgi, tnąc powietrze na tarasie posiadłości zdrajcy niczym pobłogosławiona paladyńska klinga. Stojąc na straży skamieniałego oroniego, broniąc do niego przystępu własną piersią, Khem Lateef Mibampes niczym starożytny heros promieniował niezłomną odwagą, szaleńczym męstwem i gotowością do każdego poświęcenia w imię dobra możnowładcy. Na jego oczach rozgrywało się emocjonujące widowisko, które w innych okolicznościach może i sparaliżowałoby samozwańczego paladyna Mnumbi, ale teraz szeroko otwarte oczy AjArdczyka płonęły fanatycznym blaskiem niezłomności. Jego towarzysze uwijali się na tarasie żądni osobistej glorii i chwały, walcząc z kosmicznymi upiorami i ich panem, lecz święte poczucie obowiązku nie pozwalało Khemowi do nich dołączyć, nawet za cenę utraconej chwały pogromcy zła.

Jeden z upiorów rozwiał się w czerń niebytu, drugi trawiły magiczne płomienie. Nieczuły na nieludzkie wrzaski stworów, alchemik wciąż stał na straży swego pryncypała.

- Kto zechce podnieść na ciebie rękę, o szlachetny, będzie wpierw musiał mnie zabić! - wykrzyczał Khem posyłając oroniemu płomieniste spojrzenie i zamłynkował ponownie scimitarem.
Khem działa szczerze i altruistycznie, ale ja nie, tak dla wiadomości MG. Mam nadzieję, że płomienne słowa alchemika zrobią wrażenie na możnowładcy i przysporzą technikowi życzliwości oroniego. Dlatego też mam prośbę do Mistrzyni - trzecia runda już się kończy, eliksir zaraz przestanie działać. Moja droga, czy ten upiór może tak po prostu zdechnąć? Gorąco wierzę, że nie chodzi Ci po głowie jakiś przedśmiertny wrzask, prawda? Naprawdę nie potrzeba mi w finale sceny, kiedy upiór wrzaśnie, a bohaterski gwardzista oroniego bez ostrzeżenia narobi w gacie! Błagam!

TatTvamAsi
Reactions:
Posty: 423
Rejestracja: 08 sierpnia 2015, 14:54
Been thanked: 3 times

Post autor: TatTvamAsi » 10 października 2017, 10:08

[center]Calli, Posiadłość Amma'xatla Xuitiego, 16 Pani Trzcin (Zataru), 1599 Eonu Ilaxoul[/center]

[center]Obrazek[/center]

Uskrzydlona istota szarpała się przybita do kamiennej posadzki tarasu. Ehecatlem ścisnął mocniej macuaitl, gotów zadać ostateczny cios wijącej się bezładnie poczwarze. Nim jednak potężna buława opadła na wyrywającego się spod płonących ostrzy ixuitla, Syn Słońca ujrzał po swej prawej ruch. Nagły błysk rozciął powietrze. Kreatura zawyła ze wściekłości i bólu gdy sztylet Stratisa gwałtownie ciął jej ciało. Ostrze zagłębiło się po samą rękojeść w śliskiej od krwi tkance potwora. Z niebywałą szybkością złodziej wyrwał broń z trzewi kreatury.Ponowił cios, wbijając sztylet w gardziel chroniącego Amma'xatla ixuitla. Z pozbawionej warg paszczy dobył się stłumiony warkot. W ostatnim odruchu skrzydlata istota cięła na oślep szponami. Pazury nie zdołały zranić zwinnego muzyka, lecz z głuchym trzaskiem opadły na magiczną tarczę paladyna. Kreatura padła, a wraz z jej śmiercią rozniósł się smród jej własnej posoki.

Widząc śmierć istoty zrodzonej z mocy swego pana, z gardła szlachcica dobył się jęk niemej furii. Nim Ehecatlem zdążył podbiec do opętanego Aruan, mężczyzna dobył z szaty nieduży, obsydianowy dysk. Umysł Mezxtliego zdążył wychwycić zadziwiające podobieństwo przedmiotu do narysowanego chaotycznie szkicu - tego właśnie, stworzonego rękoma doprowadzonego do skraju obłąkania, zaginionego maga z ekspedycji wgłąb jaskiń.

- Ta skorupa jest mi nie potrzebna - głos Amma'xatla z przepełnionego agresją syku, przeszedł w śmiech, a jego wzrok padł na ciało, które przejął - Wy za to umrzecie tutaj, a wasze ciała będą jadłem dla istot zrodzonych z nieprzeniknionej ciemności!

Gdy kapłan dobył niedużego przedmiotu, złodziej oraz paladyn wykorzystali moment do ataku. Potężne macuaitl z precyzją trafiło w dłoń mężczyzny wytrącając magiczny przedmiot. Czarny dysk z brzdękiem upadł na posadzkę. Gdy wojownik wraz ze złodziejem zaatakowali kapłana, Mezxtli szybko ułożył się na kamiennej posadzce tarasu, wychodząc na poziom astralny. Energia dookoła zdawała się pulsować wrogością mrocznych sił i barwami rozgrywającej się walki. Oczy maga nie dojrzały jednak żadnego zagrożenia ze strony duchów ciemności, służących Zapomnianemu.

Gdy Alinur wyszedł swym duchem z ciała, aby wspomóc towarzyszy broni. Zyanya skupiła swą uwagę splatając matrycę zaklęcia. Wyraźnie wyczuwała umysł zmarłego kapłana. Wypowiadając słowa czaru, nałożyła nań wzorzec zaklęcia, które miało natychmiast pozbawić przytomności opętanego Amma'xatla. Mimo wiru walki i ataku ze strony brata Oroni An'harata oraz Stratisa, wola kapłana była silniejsza niż wpływ czaru.

Mściwy duch oparł się działaniu magii kapłanki, lecz chwila wystarczyła, aby Syn Słońca wyprowadził cios. Niesamowicie precyzyjne uderzenie wyprowadziło Amma'xatla z równowagi. Mężczyzna zachwiał się, po czym upadł nieprzytomny na kamienną posadzkę tarasu. Ehecatlem zadziałał momentalnie, wyciągnął linę, związując nią nieprzytomnego i majac nadzieję, wolnego od mściwego ducha Amma'xatla.
Spoiler!
Mechanika Walki[/b]][center]IV RUNDA[/center]

Inicjatywa:

1. Stratis
2. Ixuitl
3. Khem
4. Amma'xatl
5. Mezxtli
6. Zyanya
7. Ehecatlem

1. Stratis - uruchamia zdolność magicznego przedmiotu - Przyspieszenie. Szarżuje na przybitego do podłoża stwora. Atakuje tnąc sztyletem i trafia skrzydlatą kreaturę. Broń zadaje poważne obrażenia przeciwnikowi. Dzięki Przyśpieszeniu złodziej może wykonać drugi atak w rundzie i wbija ostrze sztyletu ponownie w ciało poważnie zranionej istoty.

2. Ixuitl - W ostatniej chwili jego pazury przecinają powietrze. Nie dosięgają jednak ciała Stratisa i uderzają, a następnie ześlizgują się po wzmocnionej, magicznej tarczy Syna Słońca. Ixuitl umiera.

3. Khem - bezpośrednio chroni oroniego An'harata.

4. Amma'xatl - widząc zbliżające się zagrożenie, dobywa z szaty przedmiot, który wygląda jak nieduży, czarny dysk. Ehecatlem oraz Stratis otrzymują atak okazyjny. Ehecatlem zadaje cios, próbując wytrącić magiczny dysk z dłoni opętanego Amma'xatla. Rzut na trafienie (z połową P.A. za atak okazyjny) = 48; trafienie bez przebić. Buława Syna Słońca wytrąca magiczny przedmiot z rąk kapłana. Czarny dysk upada na posadzkę.

5. Mezxtli - pije miksturę Energii (co przywraca mu 4 punkty Energii) i wychodzi na plan astralny używając zdolności magicznej OoBE (-1 Energii).

6. Zyanya - rzuca zaklęcia Splatanie Wzorców na opętanego Amma'xatla. Kapłan opiera się jednak działaniu zaklęcia (-1 Energii).

7. Ehecatlem - w swojej turze zadaje cios macuaitl, chcąc ogłuszyć opętanego szlachcica. Rzut na trafienie = 01! Krytyczny sukces! Buława trafia w głowę Amma'xatla. Mężczyzna zachwiał się, próbując zachować przytomność, po czym padł na ziemię nieprzytomny.

[center]KONIEC WALKI[/center]
Spoiler!
Pod wpływem walki, opętany mężczyzna upuszcza na ziemię magiczny przedmiot. Widzisz go na poziomie astralnym jak emanuje dość silną energią. Widzisz w pewnym momencie, że duch kapłana ciemności wychodzi z ciała Amma'xatla. Jest oddalony od ciebie o 5 metrów.
Ostatnio zmieniony 12 października 2017, 18:30 przez TatTvamAsi, łącznie zmieniany 1 raz.

zmarly
Reactions:
Posty: 239
Rejestracja: 10 maja 2015, 20:56

Post autor: zmarly » 14 października 2017, 14:20

[center]Calli, Posiadłość Amma'xatla Xuitiego, 16 Pani Trzcin (Zataru), 1599 Eonu Ilaxoul[/center]


Od tego momentu zależała przyszłość. Przyszłość Calli, ale któż wiedział, jaki będzie następny krok kultystów ciemności i ile jeszcze niewinnych istnień ucierpi z tego powodu?

Wibracja wypowiadanego zaklęcia rozchodziła się wzdłuż kręgosłupa na całe ciało paladyna dając mu pewne dodatkowe poczucie ochrony. Adrenalina buzująca w żyłach wyostrzyła zmysły jednocześnie spowalniając czas. W tym momencie cel był tylko jeden - dopaść zdrajcę. Kto wie, jeśli mu się poszczęści, może nawet to Ehecatlemowi przypadnie przyjemność wynikająca z przesłuchania Amma'xatla? Nie wiadomo przecież, w jakich okolicznościach został opętany. Poza tym Aru nie zamierzał tak łatwo wybaczyć komukolwiek bezpośredniego ataku na członka własnej rodziny... Ale na wszystko przyjdzie odpowiedni moment.

Szczęśliwie łaska Holis uchroniła Syna Słońca od ataku paniki, niemniej jednak zdziwił go widok uciekającego Stratisa. Ma cholerne szczęście, że to efekt zaklęcia, w przeciwnym razie osobiście bym go sprzedał na targu.

Mając Oroniego za sobą mógł całkowicie skupić się na ataku. Wojownik ruszył zatem szarżując w kierunku stwora. Znów był w swoim żywiole. Szkoda, że nie jesteś jeszcze większy - pomyślał sam do siebie - byłoby cię jeszcze łatwiej trafić. Stwór jednak okazał się twardszy niż przewidywał i cios zadany w bok, który powaliłby każdego znanego mu człowieka nie odniósł tak dobrego efektu, którego strażnik świątynny się spodziewał. Nie przeszkodziło mu to jednak atakować dalej, jednak nim kolejny cios spadł na wierzgającą ofiarę błysk mknącego sztyletu zwrócił jego uwagę. Wrócił? Ale przecież był pod wpływem zaklęcia jeszcze przed chwilą?. Ehecatlem miał już odskoczyć nie wiedząc, czego się spodziewać, jednak ręka muzyka zatopiła się w ciele potwora, w związku z czym postanowił go przytrzymać w miejscu. Artysta szybko dokończył dzieła. Na ten widok w umyśle bohatera pojawił się tylko jeden komentarz: Muszę bardziej na niego uważać w przyszłości, jest zbyt szybki...

W momencie śmierci skrzydlatego przeciwnika obaj zerwali się na równe nogi i ruszyli w kierunku opętanego. Błysk magicznego dysku na moment napawał paladyna niepokojem, jednak wykorzystał ten stan, by przyspieszyć do wroga, nim ten zdąży zaatakować obecnych. Jeden szybki cios i okrągły przedmiot poturlał się po posadzce z dala od walczących. I choć Ehecatlem bardzo by chciał w tym momencie zabić tego, który ważył się podnieść rękę na królewskiego dostojnika, nie mógł tego zrobić. Zostało więc tylko ogłuszenie. Obuch broni szybkim, wymierzonym ciosem trafił gospodarza pałacu w skroń powodując jego bezwładne osunięcie się na posadzkę tarasu. Od razu wyjął zza pasa linę i skrępował ciało tak, by nawet oddychanie nie przychodziło mu zbyt łatwo. Upewniwszy się, iż nie ma więcej niebezpieczeństw zapytał:

- Bracie, nic Ci nie jest? Wszyscy cali? Zyanya, Mezxtli - działajcie, nie wiemy, co się stanie, gdy Amma'xatl znów się obudzi!
---

If history is to change, let it change! If the world is to be destroyed, so be it! If my fate is to be destroyed... I must simply laugh.

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 14 października 2017, 17:30

[center]Calli, Posiadłość Amma'xatla Xuitiego, 16 Pani Trzcin (Zataru), 1599 Eonu Ilaxoul[/center]

Natarcie Sa było błyskawiczne, niczym cios atakującej kobry. Dwa precyzyjne uderzenia przecięły ciało koszmarnego stwora, uwalniając chmurę fioletowego oparu, która musiała być czymś w rodzaju krwi... Istota osunęła się na ziemię, tracąc kształt materialny. Jej kontury wydawały się przelewać niczym woda, stając się z każdą chwilą mniej realne. W końcu wszystko zniknęło, uwalniając obecnych od swego plugawego widoku.

Kilka sekund później ciało Amma'xatla legło zaledwie parę metrów dalej, a Syn Słońca przystąpił do pospiesznego krępowania opętanego.
Opętanego? Zaraz cholera...

- Eee... ten duch może wejść w kogoś z nas? - zapytał niepewnie, rozglądając się wkoło, choć wiedział, że nawet wężowy wzrok nie zdoła odkryć przed nim obecności tego rodzaju zagrożenia. Do tego w okolicy byli sami poganie, nie posiadający zapewne pojęcia, jak uchronić się przed mściwym upiorem. Ah-saa-brax pożałował nagle, że nie spędzał więcej czasu w świątyni. Religijność okazała się nagle cenną cnotą, tym bardziej więc bolał nad tym, iż w jej rozwijanie nie włożył nigdy odpowiedniej ilości serca. W myślach zmówił jednakże pospieszną litanię do Ka'a, mając nadzieję, iż Jedyny nie będzie zbyt pamiętliwy i zechce przebaczyć mu te drobne niedociągnięcia, chroniąc przed duchem kultysty Ciemności.
Modlę się o ochronę przed opętaniem do Ka'a.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

TatTvamAsi
Reactions:
Posty: 423
Rejestracja: 08 sierpnia 2015, 14:54
Been thanked: 3 times

Post autor: TatTvamAsi » 14 października 2017, 22:17

[center]Calli, Posiadłość Amma'xatla Xuitiego, 16 Pani Trzcin (Zataru), 1599 Eonu Ilaxoul[/center]

W momencie gdy Ehecatlem pozbawił przytomności Amma'xatla, oczy Mezxtliego dostrzegły półprzejrzystą postać. Odziany w postrzępioną szatę, pokryty tatuażami mężczyzna pojawił się w miejscu, gdzie na planie fizycznym znajdował się opętany krewny Oroni An'harata. Dla mającego już pewne doświadczenie na astralnych płaszczyznach Alinur, było wręcz oczywiste, że zjawa była znacznie pozbawionym energii duchem kapłana, który jeszcze sekundy temu miotał w ich kierunku groźby, bluźniąc przeciw wszelkim świętościom tej ziemi i bóstwom światłości. Astralny Mag momentalnie wykorzystał chwilę, wizualizując pochłaniający nawkę filar ognia. Astralne otoczenie rozjarzyło się od pomarańczowej łuny, gdy sługa Czarnego Skrzydła, a właściwie niemal jego cień, stanął w płomieniach. Z widmowej gardzieli dobył się wrzask. W swych ostatnich momentach duch dostrzegł tego, który swą magią chciał go ostatecznie unicestwić. Spojrzenie kapłana na chwilę wyostrzyło się, a twarz wygięła w grymasie agonalnego bólu i nienawiści:

- Bądź przeklęty magu! Ty i ta twoja cała... - ostatnie słowa mary pochłonął rozpaczliwy wrzask i ryk wzrastających płomieni. Zjawa sługi Czarnego Skrzydła odeszła w niebyt wraz z niknącymi w przestrzeni iskrami ognia. Mezxtli uczuł jak ciężar ostatnich dni spada z jego serca i w myślach dziękował bogom za tą chwilę. W astralnej przestrzeni widział teraz pozostały po duchu przedmiot. W astralnym świecie wyglądał jednak inaczej. Przestrzeń nad nim wyraźnie drgała i falowała, zasysana jakby do samego jego wnętrza.

Postanawiając zabezpieczyć ów magiczny instrument, który mógł być skażony energią ciemności, czcigodny alinur wrócił do swego ciała. Ocknął się, rozglądając się po miejscu walki. Taras pogrążony był na powrót w półmroku pojedynczych magicznych kryształów, a jedynym śladem po starciu z siłami ciemności było truchło skrzydlatej istoty, które zaczęło już znikać z planu materii.

[center]***[/center]

Stratis z obawą rozglądał się po otoczeniu, to popatrując na nieprzytomnego szlachcica, to zwracając się w słowach modlitwy do potężnego Ka'a. Szczerym lękiem napawał go fakt, że mógłby znaleźć się pod wpływem wciąż czczącego swe mroczne bóstwa, zmarłego kapłana. W pewnej chwili jednak uczuł dziwną lekkość i spokój. Miał wrażenie jakby jego modlitwa w jakiś sposób została wysłuchana.

[center]***[/center]

Związany Amma'xatl ocknął się, nie wiedząc co właściwie się stało, ni nie pamiętając wydarzeń z ostatnich dni. Nim mężczyznę zabrano do wnętrza pałacu, Jaśniejący z pomocą kapłanki oraz swego brata upewnił się, iż umysł jego krewnego został oczyszczony z wpływu mrocznych sił, a duch kapłana całkowicie zniszczony. Amma'xatl rozglądał się z rozkojarzeniem po otoczeniu, które tak doskonale znał. W końcu odezwał się, lecz w jego głosie wciąż było słychać niepewność:

- Dziękuję ci bracie... Ehecatlemie i wam, kimkolwiek jesteście. Wiedźcie, że ani ja, ni moja rodzina nie zapomni pomocy z jaką przyszliście memu bratu, a także... mi. - mężczyzna urwał, zawieszając głowę w zamyśleniu. - przez ostatni czas czułem się... jakbym śnił. Spał bardzo głębokim, niespokojnym snem, z którego nie mogłem się wyrwać. Słyszałem tylko cały czas szepty w jakimś dziwnym, obcym języku. Wybaczcie mi... bracie, nigdy nie podniósłbym się przeciw tobie. Na bogów! Niech mnie pierwiej ogień Holis pochłonie, a moja krew zmiesza się z piaskiem areny, niżbym zdradził twe zaufanie! - widać było, że młodszy mężczyzna mówi szczerze, a i wieść o płomiennej zagładzie kapłana, uspokoiła zebranych na tarasie.

Uspokojony Jaśniejący wydał rozkaz uwolnienia swego krewnego. Zgodnie z jego słowem oraz następującą po nim decyzją, Amma'xatl został rozwiązany, asekurowany przez Ehecatlema udał się za swoim bratem do wnętrza pałacu. Strażnicy zostali sprowadzeni, a niebawem posłano po starszego maga z Uniwersytetu Tlahtoatzintli. Każde z nich, wysoko urodzeni Mezxtli, Khem, Zyanya, a także Stratis zostali oficjalnie zaproszeni następnego rana do pałacu Jaśniejącego. Ehecatlem zaś towarzyszył bratu do wnętrza rezydencji, gdzie mógłby ze spokojem wysłuchać, co przyczyniło się do wydarzeń z dzisiejszej nocy.

Nim każde z nich opuściło przestronny, tarasowy ogród, Mezxtli skierował swe kroki w stronę niewielkiego, owalnego przedmiotu. Z najwyższą ostrożnością zawinął obsydianowe lustro w tłumiącą działanie magii sakwę, zamierzając okazać ów niepokojące znalezisko kapłanom Toarais.
Mezxtli bez problemu zniweluje zagrożenie ze strony ducha kapłana - nawka miała już bardzo mało energii i nie wiele wystarczyło, aby tego dokonać.
Ostatnio zmieniony 14 października 2017, 22:24 przez TatTvamAsi, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 15 października 2017, 15:45

[center]Calli, 17 Pani Trzcin (Ouxo), 1599 Eonu Ilaxoul[/center]
Korzystając z chwilowego zamieszania, oraz tego, iż wszyscy obecni skupili się na stanie Amma'xatla, złodziej wymknął się z pałacu szlachcica bez pożegnania. Miasto o tej porze było jak wymarłe, blask księżyca wyostrzał cienie, rozświetlał puste tarasy i place zimnym, nieludzko zimnym lśnieniem. Jedynie z oddali niosło się nawoływanie strażników Tiba, patrolujących ulice i daleki dźwięk pieśni ze świątyni Bogini Nocy. Wiatr niosący melodię rwał słowa na strzępy, czyniąc je praktycznie niezrozumiałymi - niczym szepty zasłyszane na mieliznach snów. Sa zagłębił się w labirynt znanych sobie uliczek - stąpając lekko niczym cień, pośród innych cieni. Był ostrożny. Zagłada upiora ciemności nie oznaczała wszakże, iż inni kultyści nie czekali na okazję do zemsty. Kilkakrotnie sprawdzał, czy nie jest śledzony i zmieniał iluzoryczne okrycie - przekształcając się to w młodego żołnierza, to w żebraka, zbyt biednego by opłacało się go okraść. A jednak nikt za nim nie podążał, co młodzieniec przyjął z ulgą.

Pozostawił za sobą pałace możnych i zstąpił w dół, zagłębiając się w labirynt krzywych uliczek dzielnic Siwja. Tu, wśród koślawych budynków i nieskończonych, mrocznych zaułków czuł się względnie bezpiecznie. Znajomość miasta pozwoliła mu ominąć większość głównych alei i rozświetlonych jeszcze o tej porze karczm. Mijane budynki stawały się powoli coraz mniej kształtne - niektóre pochylały się ku sobie niczym staruchy szepczące o czymś przy łuskaniu kukurydzy. Jasny odcień gliny coraz częściej zajmował miejsce szlachetnej szarości bazaltu. Sa wciągnął w płuca woń powietrza i uśmiechnął się, rozpoznając w niej zapach rzeki. Był już prawie na miejscu.

Nieduży domek stał wciśnięty pomiędzy dwa wysokie budynki w jednej z uliczek, będących ostatnimi bastionami uczciwości. Dalej rozciągało się już tylko mętne morze pchlego miasta. Ah-saa-brax zapukał szybko w koślawe drzwiczki, bezbłędnie wystukując skomplikowany rytm. Nie musiał czekać długo, by zawiasy skrzypnęły pozwalając mu wślizgnąć się do wnętrza. W mrocznej sieni powitała go kobieta, okryta głębokim kapturem, który nie pozwalał dostrzec jej twarzy. Bez słowa wymienili znaki czcicieli Węża i niewiasta odwróciła się, prowadząc młodzieńca do niedużej izby. Znajdowało się tu jedynie łóżko, parawan i kilka wysłużonych, ratanowych mebli. Glinianą podłogę okrywała wyblakła mata z liści kukurydzy. Złodziej czekał z milczeniu, aż kobieta odsunie parawan i wyszepce kilka niezrozumiałych słów. Stojąca za nim misa z wodą zamigotała nagle i zniknęła, odkrywając przejście w podłodze. Ah-saa-brax skinął głową, dziękując strażniczce i wstąpił na strome, kamienne schody, niknące w chłodnym mroku podziemi.

Szedł długo, mijając co jakiś czas magiczne klejnoty, połyskujące blado w ciemności. Dawały niewiele światła, lśniąc niczym ślepia gada, lecz Ah-saa-brax nie potrzebował więcej. Z ulgą zrzucił iluzoryczne przebranie pozwalając, by jego oczy upodobniły się do mijanych kamieni. Schody ciągnęły się w dół, schodząc coraz głębiej poniżej poziomu miasta. Ściany wokół, wykute w litej skale i pozbawione zdobień pochodziły sprzed epoki człowieka, z dziwnych, mrocznych czasów Najstarszych, których dzieje zbyt potworne i dziwne przeminęły bezpowrotnie. Mroczne, podziemne korytarze od tysięcy lat zalegała ciemność. Sa zrobił jeszcze kilka kroków i oto schody skończyły się. Powietrze przesycone wilgocią niosło w sobie dziwną mieszankę kadzidlanych woni: lotosu i benzoesu, smoczej krwi i czarnego kopalu... Znał ten zapach. Czasami czuł go w snach, w których widział inne korytarze i inne świątynie, położone głęboko w dżungli, ozdobione wyobrażeniami wijących się węży... Lecz teraz był tutaj... Gdzie Ssshar Thai Kasss zapłacili ossstateczną ofiarę za ssswą krnąbrność i głupotę...

To nie była jego myśl, ale nie przejął się tym. Tutaj, głęboko pod powierzchnią, w sanktuarium Pradawnego Węża sny stawały się rzeczywistością nawiedzając, powracając, uwodząc... W korytarzu przed nim zamigotało odległe światło ognia i Ah-saa-brax przyśpieszył kroku. Wkrótce stanął u wejścia do sanktuarium, a kolejna kobieca ręka w milczeniu usunęła sprzed jego oczu tkaną srebrem, szmaragdową zasłonę. Wstąpił do obszernej komnaty, w której czarne jak noc kolumny dźwigały potężne, zwieńczone łukami sklepienie. Postąpił kilka kroków. Blask pochodni przed nim oświetlał rzeźbiony ołtarz, pogrążając jednocześnie resztę pomieszczenia w półmroku. Dym kadzidła snuł się wokół, pieszcząc znajdujący się w głębi posąg.

[center]Obrazek[/center]
Sa skłonił się i powoli ruszył w kierunku ołtarza, zatrzymując się kilka kroków przed nim. Spoglądając w lśniące hipnotycznie oczy wielkiego gada, osunął się na kolana, klękając na czarnych kamieniach spryskanych krwią pogan:

- Sekak sekak jasokilam - wyszeptał - Usłysz mnie, o ty, który powstajesz z odwiecznego oceanu poza czasem, a którego lękają się bogowie tego świata, wiedząc, że niesiesz kres ich złudnemu istnieniu. O wielki Ka'a, o potężny Ka'a! Niestworzony i Jedyny! Panie o tysiącu splotów, tysiącu imion i tysiącu twarzy, uchroń mnie przed zemstą czcicieli fałszywych snów i umocnij płaszcz mych iluzji, by żaden z nich nie zdołał przeniknąć zasłony, która skrywa Prawdę...
Modlę się i składam w ofierze 5 nakf.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 16 października 2017, 20:50

[center]Domostwo Khema, 16 Pani Trzcin[/center]
Odprowadzony do domu przez wzgląd na późną porę przez milczącego jak skała żołnierza ze straży oroniego, Khem podziękował niememu opiekunowi wylewnie, a potem zamknął się czym prędzej w czterech ścianach swego warsztatu.

Odpięty od pasa scimitar upadł z trzaskiem na kamienną podłogę, toteż alchemik schylił się po broń z cichym westchnieniem i odłożył ją na pobliski stolik. Dopiero w bezpiecznym otoczeniu swoich mebli, dekoracji i pachnących znajomo ziół AjArdczyk poczuł potworne znużenie, trzymane dotąd na wodzy przez napięte jak postronki nerwy. We wspomnieniach mężczyzny obrazy koszmarnej i fascynującej zarazem sceny w pałacu Amma'xatla zlewały się w jakiś zupełny mętlik obrazów i dźwięków.

Potrzebował snu, jakże desperacko potrzebował snu. Nie tracąc czasu na zdejmowanie ubrudzonych szat dowlókł się do łoża i padł na nie niczym worek warzyw, w jednej chwili zasypiając.
Mam nadzieję, że mnie posługacz obudzi następnego dnia o świcie, nie chciałbym przespać wizyty w pałacu!

voodoochild
Reactions:
Posty: 71
Rejestracja: 07 kwietnia 2016, 11:38

Post autor: voodoochild » 16 października 2017, 22:25

Calli, Posiadłość Amma'xatla Xuitiego, 16 Pani Trzcin (Zataru), 1599 Eonu Ilaxoul

Gdy tylko udało jej się unicestwić z tego planu jednego z ixuitlów, zwróciła swą uwagę na Amma'xatla chcąc go uśpić lub chociażby rozproszyć jego uwagę nagłym atakiem mentalnym, jakim niewątpliwie była owa próba. Niestety bezowocna, niemniej udało się osłabić jego czujność i już grzmotnięty w głowę zdrajca leżał nieprzytomny na ziemi. Wiedząc, że to jeszcze nie koniec zmagań z wrogiem, niezwłocznie udała się na plan astralny gdzie została świadkiem płomiennego końca kapłana Czarnego Skrzydła. Widziała też emanujący pustką artefakt.

Gdy powróciła do materialnego świata, dostrzegła idącego w stronę gdzie znajdowało się obezwładnione ciało "zaufanego" Oroniego, Mezxtliego. Widziała jak pochyla się i chowa coś w zawiniątko. Szła już w tedy w jego kierunku a gdy dotarła, spytała wskazując na przedmiot, badawczo spoglądając mu w oczy:

- co zamierzasz z tym zrobić?

***

Nie było dla niej zaskoczeniem gdy Amma'xatl po ocknięciu wyznał iż nie pamięta niczego. Choć musiała przyznać, że pomimo rozwiązania zagadki kto stoi za tym wszystkim, wciąż nie wiedziała niczego konkretnego. Przerażało ją odrobinę, iż pomimo czujności zarówno jej, jak i wojowników Holis oraz samego Oroniego, nie było możliwości przewidzenia ani żadnych symptomów, które mogłyby wskazywać że epicentrum mrocznego kultu będzie miało miejsce pod samym nosem Wiedziała jedynie, że plugawa ciemność chce przedostać się z powrotem do tego świata i rozpostrzeć macki, wgryźć się w tą ziemie i wyssać z niej, zdegenerować jej istotę.

Im dłużej myślała nad całą bezradnością i przypadkowością jaka była zwieńczeniem tej misji tym więcej budziło się w niej obaw. Strachu. Bezradności. Te negatywne emocje pociągały za sobą kolejne niczym... pożerająca wszytko pustka.

Stanął jej przed oczami przedmiot, który upuścił plugawy kapłan i ocknęła się zdając sobie sprawę, że gdy spojrzała na niego ten musiał... Nie. Nie zagłębiała się dłużej w to wspomnienie. Wiedziała, że nie przyniesie to nic dobrego że jest to jedynie taplaniem się w bagnie.

Oczyściła umysł. Z jej ust popłynęła cicha modlitwa. Poczuła jak ciemność która próbowała w nią wstąpić rozstępuje się przegoniona wewnętrznym światłem wspinającym się wzdłuż kręgosłupa i jaśniejącym nad jej głową.

***

Następnego ranka, po uprzednich odwiedzinach w pomieszczeniu należącym do przeoryszy i zdaniu jej relacji z tego co się wydarzyło od poprzedniej wizyty, udała się do pałacu Jaśniejącego, zgodnie z zaproszeniem z poprzedniego wieczora.

TatTvamAsi
Reactions:
Posty: 423
Rejestracja: 08 sierpnia 2015, 14:54
Been thanked: 3 times

Post autor: TatTvamAsi » 18 października 2017, 01:29

[center]EPILOG[/center]
[center]Pałac Amma'xatla, Calli, 17 Pani Trzcin (Zataru), 1599 Ery Ilaxoul.[/center]

Jeszcze tej samej nocy młody Syn Słońca miał okazję wysłuchać słów Amma'xatla. Gdy zniknęli wszyscy prócz najbliższej rodziny Oroniego, szlachcic w krótkich lecz wyczerpujących słowach wyjaśnił jak to odkrył nikłe i niepewne jeszcze ślady działalności kultystów w samym sercu i na obrzeżach Calli. Oni ponoć poszukiwali zaginionego przed laty, ukrytego głęboko pod miastem artefaktu, którego moc mogła niszczyć jak i chronić całe miasta. Czasu było nie wiele, gdy mężczyzna zdecydował na własną rękę wraz z grupą zaufanych ludzi, udać się przejściem wgłąb podziemi i odzyskać magiczny przedmiot. W momencie, gdy Amma'xatl zbliżał się opowieścią do opisu znalezienia tajemniczego przedmiotu, jego twarz wyraźnie bladła od ledwie tłumionego strachu. Znaleźli miejsce spoczywania artefaktu. W chwili jednak, gdy tylko szlachcic został sam ze znalezionym artefaktem, posłyszał czyjś głos. Jakaś siła skłaniała go do przyjrzenia się przedmiotowi, który mógł, jeśli taka byłaby tylko wola użytkownika, uchronić jego oraz cała jego drużynę przed czcicielami ciemności, którzy niechybnie pożądali mocy artefaktu. Jedynym, co pamiętał szlachcic później, był widok czarnej, gładkiej tafli wchłaniającej jego spojrzenie, całą jego uwagę. Nie uchroniły go wtedy posiadane amulety, ni wcześniejsza ostrożności wobec ukrytego w ruinach artefaktu. To było też wszystko co światły Oroni oraz jego brat zdołali się dowiedzieć od Amma'xatla. Dalsza część nocy przebiegła na rozmowach o tym, czego Ehecatlem i jego towarzysze broni zdołali się dowiedzieć. Również przybył doświadczony mag, aby upewnić wszystkich co do odegnania wrogich sił. Do rozwiązania pozostała jedynie sprawa ujętej Bentaresh, to jednak zostało odsunięte na dalszy plan, a sam Ehecatlem mógł w końcu zaznać nocnej ciszy i ukojenia snu.


[center]Świątynia Toarais, Calli, 17 Pani Trzcin (zataru, 1599 Ery Ilaxoul.[/center]

Calli przebudziło się dźwiękiem modlitewnych dzwonków dzielnicy świątyń i unoszącym się w powietrzu, słodkim dymem kadzideł. Mezxtli obudził się z głębokiego, regenerującego siły snu. Gdzieś pod powierzchnią pojedynczych myśli i oczekiwania na spotkanie z Jaśniejących, odczuwał czysty spokój. Minionej nocy, gdy losy jednego z głównych dostojników Aru Ari ważyły się na szalach losu, dzięki łasce bóstw i odwadze ich własnych serc, zagrożenie ze strony czcicieli Zapomnianych zostało skutecznie zażegnane. W umyśle maga wrażenia walki, zapach krwi były wciąż żywe, równie żywe jak uczucie ulgi, gdy okazało się, że magiczny dysk był poszukiwanym przez każdego, skradzionym z ruin artefaktem. Przed oczyma na powrót pojawiło się ledwo skrywane zaskoczenie malujące się na twarzy towarzyszącej mu w wizycie w świątyni Zyanyi, a także oblicze wysokiej kapłanki Toarais, gdy przedmiot, opisany w skradzionych zwojach, mimo, iż zgadzał się z opisem wyglądu, okazał się w rzeczywistości czymś zupełnie innym. Obsydianowy dysk bowiem, podług oględzin przeprowadzonych przez kapłanów i doświadczonego maga Uniwersytetu, miał moc więżenia wewnątrz siebie i wchłonięcia czyjegoś ducha. Łącząc tę właściwość przedmiotu ze zdarzeniami poprzedniej nocy, stwierdzono, iż niepokojący, smoliście czarny dysk był więzieniem dla duszy kapłana Zapomnianych. Razem z dostarczeniem magicznego przedmiotu zwrócone zostały również skradzione ze świątyni zwoje.

Poświęciwszy chwilę na analizę minionych zdarzeń, młody astralny mag obmył twarz, przygotowując się do wizyty w pałacu Oroniego Ahtlactla An'harata. Spotkał się z Zyanyą na pogrążonym w ciszy korytarzu świątyni Czarnej Matki. Przestrzegając zasad świętego przybytku wymienił z dostojną ixari porozumiewawcze spojrzenie, udając się wraz z nią w kierunku wyjścia. Do dwójki wyznawców Bogini dołączył wkrótce wysłany z ramienia Uniwersytetu starszy mag oraz przełożona Zyanyi, aby omówić z dostojnikiem sprawę odzyskanego artefaktu.


[center]Dom Khema Lateefa Mibampesa, Calli, 17 Pani Trzcin (Zataru), 1599 Ery Ilaxoul.[/center]

Śniło mu się, że jest znów na kamiennym tarasie. Przed nim rozciąga się ciemność nocy. Jego oczy znów dostrzegają olbrzymi skrzydlaty kształt spaczonej kreatury, a nozdrza wychwytują zapach świeżej krwi. Alchemik był sam dzierżąc przed sobą scimitar. Po chwili wyczuł za sobą obecność swego Patrona. Bestia ruszyła na niego młócąc skrzydłami powietrze. Rozwarła paszczę, a z jej gardła dobył się głos:

- Paa... niee... - i nagle potwór przerażająco zajęczał. Odgłos wyrwał alchemika z przerażającego snu. Ktoś wolał powtarzał znajome mu tytuły.

- Panie kadi Mibampesie... panie, już czas na wizytę u Aruan - powtórzył ze zniecierpliwieniem sługa. Nim do świadomości Khema w pełni dotarły te słowa, spokojna atmosferę poranka znów rozdarł przeraźliwy jęk. Alchemik zerwał się jak oparzony instynktownie szukając pod ręką jakiejś broni. Skonstatował jednak, że ów boleściwy odgłos należy do zamkniętego w stajni, znudzonego bezczynnością Smolucha. Potwór okazał się jednak sennym widziadłem. Khem starł z oczu resztki snu szybko przywdziewając szaty godne wizyty u dostojnika samego władcy.


[center]Pałac Oroni An'harata, Calli, 17 Pani Trzcin (Zataru), 1599 Ery Ilaxoul.[/center]

Ah-saa-brax stawił się przed pałacem władcy o umówionej godzinie. Strażnicy przepuścili go przez bramę, eskortując bezpośrednio do komnaty audiencji. Do tej chwili pamiętał jeszcze fragmenty snów, a każdy z nich był darem od tego, którego zwą Ojcem. Młody wyznawca Węża odczuwał, jakby w jego żyłach wciąż buzował niespokojny płomień, przypominając o jedności z tym, który jest Jedynym, rdzeniem i prawdą pod zasłoną iluzji i pozorów. Młodzieniec jeszcze raz dziękując w myślach za opiekę i siłę, dzięki której dopełnił obowiązków względem Patrona, wkroczył do komnaty audiencji. Usadowiony pod zdobnym w szkło baldachimem, Jaśniejący oczekiwał ich wraz ze swą małżonką a także towarzyszącym mu Ehecatlemem oraz Amma'xatlem. Niebawem przybyli też i inni, którzy odzyskali utracone zwoje oraz artefakt.

- Chwała niech będzie Holis! Zebrałem was tutaj, aby wam podziękować - głos dostojnika był spokojny, lecz można było wychwycić w nim szczerą radość. - To, co zdarzyło się tej nocy, przeszło moje wyobrażenie. Bez waszej szybkiej interwencji los miasta, a z pewnością mojego rodu, były przesądzony. Teraz jednak kwestia stanu Amma'xatla jest już rozwiązana. - oroni spojrzał porozumiewawczo w stronę stojącej na prawo dwójki Aruan. - Od tej chwili żadne z was nie będzie musiało martwić się o swój byt w tym mieście - wzrok szlachcica padł w tym miejscu na Stratisa. - obiecuję wam moją protekcję. Wiedźcie też, że stosowne osoby usłyszą o waszych zasługach dla całego Calli. Chwała niech będzie bogom za wasze zwycięstwo, gdy przyszłość ważyła się na skraju ostrza. Wieczorem odbędzie się uczta, na którą zostajecie oficjalnie poproszeni. Dzięki wam artefakt został w porę odzyskany, a mroczne siły rozbite. Bądźcie chlubą całego Calli!

Jaśniejący zakończył swoje przemówienie. Również szacowna małżonka oraz Amma'xatl nieomieszkali wyrazić wdzięczności za uzyskaną pomoc. Po audiencji, każdy z bohaterów został stosownie do swej pozycji obdarowany, a w pałacu zgromadzono właściwe ofiary dla świątyń bóstw opiekuńczych Calli.
Sam artefakt, o którego odzyskanie prosił was Oroni, zostanie za jego decyzją i uzgodnieniem, pod pieczą magów Uniwersytetu i świątyni Toarais.
[center]PUNKTY DOŚWIADCZENIA[/center]

Każda postać otrzymuje 15 Punktów Doświadczenia na koniec przygody. Dodatkowo:

1. Mezxtli - otrzymuje bonusowo 1 punkt za ładne i barwne, a nieraz zabawne opisy przemyśleń postaci. Rzem 16 punktów.;

2. Ah-saa-brax otrzumuje dodatkowo 1 Punkt Doświadczenia za bogate opisy przeżyć postaci oraz opisy wątków pobocznych dla postaci, które lepiej zarysowywały jej charakter i historię; otrzymuje również 1 Punkt Doświadczenia za wczucie się w postać Ubogiego Muzyka, oraz kolejny punkt doświadczenia za wkład do przygody za równo pod względem działań samej postaci, jak również staranności postów, w tym umieszczanie grafiki. Razem 18 Punktów Doświadczenia.

3. Khem - dostaje dodatkowo 1 Punkt Doświadczenia za odgrywanie barwnej i nieco komicznej postaci alchemika;
również otrzymuje dodatkowy punkt za zabawne dialogi i sytuacje, do których się przyczyniał. Razem 17 punktów.

4. Ehecatlem - otrzymuje dodatkowy Punkt Doświadczenia za bogate opisy otoczenia i przeżyć postaci, a także kolejny za zaangażowanie w przygodzie i odgrywanie postaci Syna Słońca. Razem 17 punktów.

5. Zyanya - z uwagi na małą aktywność gracza i minimalistyczne wpisy, brak dodatkowych punktów.
[center]GEAS[/center]

Wasi bohaterowie otrzymują po 2 Punkty Geasu - 1 za walkę i zwycięstwo nad siłami ciemności, i 1 za to, iż Amma'xatl przeżył.
Każda z waszych postaci zgodnie ze słowami Jaśniejącego zostanie stosownie nagrodzona:

1. Mezxtli - zostaniesz zauważony na Uniwersytecie magicznym. Będziesz mieć okazję, aby pogłębić swoje studia, więc jeśli chciałbyś nauczyć się jakiegoś zaklęcia Czarostwa, bądź przy przechodzeniu na następny poziom będziesz chciał się nauczyć nowej Zdolności Magicznej z drzewka, to ktoś wprowadzi Cie w jej tajniki i będziesz mógł ja wziąć.

2. Zyanya - twoja pozycja w świątyni wzrośnie. Przełożona bardzo doceni to, co osiągnęłaś i zrobiłaś dla świątyni. Będziesz mogła więc nauczyć się nowych rzeczy - zaklęć Czarostwa, czy Umiejętności, w których specjalizują się kapłanki Czarnej Matki.

3. Khem - Jaśniejący zapewni Ci dostęp do nawet rzadszych składników mikstur, które być potrzebował. Łatwiej bedzie Ci je więc zdobyć. Część z bardziej popularnych składników mikstur zostanie dostarczona Tobie do pracowni na polecenie Oroniego.

4. Stratis - otrzymasz obiecana zapłatę od swego patrona w pieniądzu oraz minerałach. Oroni doceni twoje zaangażowanie w odzyskanie zwojów, artefaktu i ochronę jego osoby. Stratis otrzyma więc 20 Nakf.

5. Ehecatlem - wieść o zlikwidowaniu zagrożenia ze strony kultystów i istoto zrodzonych z ciemności, rozniesie się wśród Synów Słońca. Twoja pozycja i prestiż wzrosną. Będziesz mógł się nauczyć więcej od swych przełożonych.

Poza tym każda z postaci, które nie były zatrudnione przez Jaśniejącego, czyli Mezxtli, Zyanya i Ehecatlem, otrzymają od niego po pierścieniu, który będzie przed innymi obywatelami Calli poświadczał wasze czyny.
[center]STATUS[/center]
Status każdej z waszych postaci wzrośnie następująco, a zgodnie z tym, co o was mówią:

Mezxtli: 7

Zyanya: 6

Ah-saa-brax: 7

Ehecatlem: 6

Khem: 5
Ostatnio zmieniony 19 października 2017, 12:26 przez TatTvamAsi, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 20 października 2017, 12:44

Dziękuję za przygodę. Cieszę się, że dotrwaliśmy do końca w jednym kawałku. Myślę też, że dobrze będzie podsumować ten scenariusz, zwłaszcza, że sam mam co do niego wiele mieszanych uczuć i wiem, że bynajmniej nie jestem w tym odosobniony. Tak więc może na początek wymienię pozytywne aspekty, nim przejdę do podsumowania błędów:

1. Pomysł prowadzenia na Lenji, która jest najmniej znanym kontynentem i najmłodszym, jeśli idzie o światotworzenie pozwolił mi dopracować wiele elementów: społeczeństwo Lenja'kare, zwyczaje, różnice religijne, wygląd miast, zwierzęta hodowlane etc. W tym przypadku bardzo się cieszę, bo Lenja dzięki temu przestała być biała plamą na mapie. Zarówno MG jak i gracze także mieli wiele własnych pomysłów z których sporo zaadoptowałem. Tak więc dziękuję wszystkim za wkład, który sprawił iż nowy kontynent stał się o wiele bardziej żywy!

2. Drużyna była dobrze dopasowana profesjami i stanowiła harmonijną całość. Każdy miał w niej swoje miejsce i nie wchodził w kompetencje innych, a jednocześnie posiadany zestaw zdolności pozwalał nam się dobrze uzupełniać. A to jest bardzo ważne w przygodach typu fantasy.

3. Opisy i klimat na początku sesji były bardzo barwne i ciekawe, naprawdę mi się podobały i wiele wnosiły. Wciągały, zachęcając do eksploracji świata. Były także mocno inspirujące. Za nie także duży plus.

4. Przetestowanie kilku zasad i zaklęć pozwoliło poprawić ich podręcznikowe opisy tam, gdzie były one niejasne. Cieszę się z tego, bo nigdy dość korekt, jeśli idzie o takie rzeczy.

A teraz kilka minusów:

1. Wspomniane opisy gdzieś już na nastej stronie stały się kulą u nogi tej przygody. Dynamika leżała na łopatkach a to co czytaliśmy wszyscy to kolejne opisy pomieszczań, kandelabrów, pieśni i innych, niezbyt istotnych elementów. Niestety, w mym odczuciu, nie zwiększało to plastyczności otoczenia, ani nie czyniło przygody ciekawszą lecz wręcz odwrotnie - potwornie nudną. Wszelka próba zrobienia czegokolwiek rozmywała się w kolejnych długawych i jednostajnych opisach, które przypominały mi nieco styl pani Elizy Orzeszkowej w Nad Niemniem. Poza tym, jeśli miałbym ochotę czytać poemat opisowy, to sięgnąłbym po Sofiówkę Trębeckiego, a nie grał w PBF. ;)

2. Podejmowanie działań za postacie było zmorą tej przygody do jej pierwszej części. Rozumiem, że można proksować postacie nieobecnych lub mało aktywnych graczy. Ewentualnie robi się to w momentach niezbyt znaczących. Ale robienie tego nagminnie u graczy, którzy piszą i mają swój pomysł na działania i samą postać jest dużym błędem, który znacznie osłabił me zadowolenie z gry. Cieszę się jednak, że po kilku mych interwencjach MG wycofała się z tego. Choć szkoda, że trwało to tak długo.

3. Brak znajomości systemu przez TTA był kolejną kulą u nogi przygody - nagminne mylenie zaklęć, brak znajomości podstaw mechaniki, mylenie się w kwestiach podstawowych i robienie błędów w zakresie dodawania do 100 sprawiało, że właściwie co chwila musiałem wisieć na telefonie tłumacząc, co należy poprawić. Nie było to zbyt przyjemne i nie wynika bynajmniej z tego, że coś jest źle opisane. Każda osoba jak dotąd rozumiała bez problemów opisy mechaniki czy czarów. Jedynie w dwóch przypadkach faktycznie coś można było zrozumieć źle, ale zostało to poprawione. Nie, problemem było to, że Mistrzyni Gry po prostu najwyraźniej nie chciało się zajrzeć do zasad by sprawdzić jak coś działa. W końcu łatwiej jest oczekiwać, że ja poprawię wszystko, co trzeba, prawda? Z czasem problem ten się tylko nawarstwiał, co było dla mnie osobiście bardzo męczące i zabiło mi wszelką radość z gry.

4. Scenariusz miał zawierać intrygę - cóż, szczerze to nie zauważyłem jej. Był za to po prostu kiepski w mym odczuciu. Rozumiem, że początkujący MG (choć TTA prowadzi bynajmniej nie pierwszy raz i z prowadzeniem ma styczność od jakiś 3 lat) woli wybrać liniowy scenariusz. Nie mam co do tego żadnych pretensji, nie przeszkadza mi to. Ale fakt, że nie mieliśmy jak dojść do rozwiązania śledztwa, bo po prostu brak było odpowiednich danych tylko po to, by na końcu sługa Ciemności mógł wyskoczyć jak diabeł z pudełka - był frustrujący. Delikatnie rzecz ujmując. Proponuję porzucić tego typu rozwiązania w przyszłości.

5. Walki były przerażająco słabe i było ich mało. Ostatnia walka była kiepska i źle zbilansowana. Nie mówiąc o tym, że rozpoczynała się od sytuacji będącej kalką z finiszu Cieni na Śniegu (sługa ciemności wzywa dwa potwory). MG nie umiała za bardzo prowadzić swoich BNów w boju ani wykorzystać przewag, które posiadają.

Podsumowując całość myślę, że mogło być dużo lepiej - przygoda z mającego potencjał i barwnego scenariuszu szybko zeszła na poziom nudnego filmu interaktywnego. Sam osobiście kocham system DE, ale tutaj nawet mi ciężko było to znieść. Aby uniknąć tego typu błędów w przyszłości doradzam:
1. Poznać mechanikę systemu, który się prowadzi;
2. Słuchać swoich graczy i tego, co mają do powiedzenia, a nie prowadzić "dla siebie".
3. Popracować nad dynamiką przygód i przestać zabijać ją dłużyznami, które nic nie wnoszą.
4. MYŚLEĆ o tym, co się robi i co mogą zrobić BNy, a nie liczyć na to, że Sigil wszystko poprawi za MG.
5. Nie rzucać się na zbyt skomplikowane scenariusze z intrygami, jeśli nie umie się prowadzić podstaw. Myślę, że prosty scenariusz z jakaś wyprawą do dżungli byłby o wiele ciekawszy i dałby więcej możliwości zarówno graczom jak i MG.

Mam nadzieję, TTA, że weźmiesz sobie moje porady do serca, i że wpłyną one pozytywnie na twoją pracę nad warsztatem MG. Nie wypisałem ich bowiem po to by komuś dowalać, a jedynie po to by wypunktować błędy i podać możliwe ich rozwiązania. Jeśli chce się coś robić dobrze, trzeba być świadomym swych niedociągnięć, by wiedzieć, co należy poprawić. Więc nie jest mym zamiarem wrzucanie kogoś na lewe sanki poczucia winy, a raczej merytoryczna krytyka, wraz z wykazaniem jakiś dalszych perspektyw rozwoju. Na pewno na początek zacząłbym od przeczytania podręcznika. Kilka razy. A później od czegoś lżejszego, prostego i przyjemnego - może krótszego, ale przynajmniej z większą dynamiką. W końcu nie od razu Rzym zbudowano i nie ma niczego złego w nauce, jeśli tylko ktoś chce się uczyć, oczywiście. ;)
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 20 października 2017, 13:57

Jeśli wolno. :/uklon
Z perspektywy czytelnika, wiele rzeczy o których pisze Sigil po prostu nie widac. Faktycznie jest pewna zwalistosc opisów ale ja akurat tak lubię, gesto, bogato, dokladnie. Żałuję, że nigdy nie potrafiłem nigdy podnieść swojego warsztatu MG do podobnego stylu.
Dobre bogate wpisy graczy. To też zaketa Tej sesji w stosunku do, nazwijmy to klasycznego pbf-a. Przepraszam jeśli się niepotrzebnie wtrąciłem. Pozdrawiam i mam nadzieję że to nie ostatnia sesja.

Ps. Zaznaczę że jeszcze nie doczytałem do końca. Jestem mniej więcej w połowie.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 20 października 2017, 14:21

Wierzę, że nie widać. Właściwie to chyba tylko ja widziałem i byłem świadom tych korekt robionych w postach po 3, 4 i więcej razy. Ale miło, że przynajmniej efekt końcowy jest dobry. Niemniej ja chciałem pograć - a nie poprawiać, if u know what I mean. ;)
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

ODPOWIEDZ