PBF - Pierwsza Przygoda Reinhardta bez Reinhardta

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 19 kwietnia 2017, 23:48

Uspokajający głos kobiety zbliżał się szybko z oddali. Ślepiec zastrzygł uchem starając się wyłapać w jakim nastroju odbywa się powrót. Nie dane mu było dostrzec czy cała jest czy nie, czy sama czy też z kimś, z przyjacielem czy tez z wrogiem. Przeklinając swoje kalectwo wytężył słuch, tylko na niego mógł liczyć.

Szyki chrapliwy oddech, bez wątpienia dziewczyna. I jeszcze ten drugi bardziej głęboki i ciężki. Ranni? Chyba... - myśli przebiegły w głowie starcowi niczym strzała.

Na polanę na której pilnował koni i dobytku wtoczyła się z trudem dwójka jego towarzyszy. Dziewczyna sapała z trudem. Podtrzymywała rannego Burgę. Nie była jednak zwyczajna do noszenia zbroi, a tym bardziej do chodzenia w niej po lesie wlokąc na ramieniu mężczyznę. W dodatku sama była ranna i choć nic nie mówiła rana jej znów zaczęła krwawić. Z wysiłku zakręciło się jej w głowie i cała dwójka opadła do pozycji siedzącej, dysząc ciężko z wysiiłku.

- Dalej... nie dam rady.... Burga... - mówiła z trudem łapiąc oddech, czerowne jak wino jagody wykwitły jej na policzkach, włosy miała już dawno zlepione od potu.

[center]***[/center]

Zejście w dół było po całkiem nowej drabince jak stwierdził Siwy oceniając możliwości gdy tymczasem Eithart ostro zabierał się za kadzenie wnętrza dymem z ich dwóch prowizorycznych, choć grubych łuczyw. Kiedy dołączył do pochylonego nad dziurą Siwego, tamten dał mu szybkie znaki by ucichł. Dym zsuwał się w dół korytarza ciemnym całunem, nasłuchiwali.
Na dole zaś szepty zmieniły się ostrzejszą wymianę zdań.

Podniesionym atłasowym głosem ktoś rzucił nerwowo.
- Wypuść panie na nich pokraka! Prędko!

Odpowiedział mu straszy i bardziej gardłowy głos, którego tembr przeszywał do kości niczym północny wiatr.

- Jesteś głupcem! Masz popioły i mrzonki a miast królestw dym...

Odgłos spuszczanego łańcucha zagłuszył tupot ciężko stawianych koślawych nóg biegnących z trudem w wejścia przy którym nasłuchiwali obaj awanturnicy. Towarzyszył mu odgłos zatrzaskiwanej skrzyni i szybkiego pakowania.

- Bywaj zatem głupcze, ha.. haha... - chrapliwy głos uciął się w pół diabolicznego śmiechu.

- Panie? Panie!

[center]***[/center]
Tymczasm gdzieś w zupelnie innym miejscu grupa śmiałków dozbrojona w krasnoludzi oraz szykowala sie do pradawnego rytuału jaki miał zostać odprawiony na cmentarzysku.

Widząca czuła, że coś jest mocno nie tak. Przez cały wieczór rysowała kręgi i znaki lecz jej dar nie dawał jej tym razem spojrzeć w przyszłość. Jej myśli nieustannie biegły do Illma Te Ala, jedynego dla którego warto było chadzać po tym świecie z nagrobków, cieni i mrocznej przeszłości rzezi spod Gasty. Od kilkunastu minut jednak czuła, jakby coś w niej zadrżało a potem pękło. Łudził się że jeszcze że nie chodzi o jej lubego, jednak czuła że jest to jeno złuda, którą sam sobie wmawia. Jej Illma...
Wspomnienie jego imienia, spowodowało że zawirowało jej w głowie. Dar widzenia, płochy i niechętny tego dnia uaktywnił się naraz z całą właściwą sobie mocą.
Jej Illma Te Al... leżał teraz gdzieś w ruinach przeszyty bełtem wystrzelonej z przeklętej kuszy. Jego oczy były otwarte, puste, martwe.
Widząca zachwiała się opadając na kolana. Jej świat runął w jednej chwili. Nie słyszała, nie widziała, nie chroniła. Czas mijał w bezruchu. Odmierzany tylko przez długie krople łez, które spływały jej po policzkach.

- Widząca! Błagam odezwij się!

Krzyk powoli przywrócił ją do przytomności. To jej wierni, jej słudzy, potrzebowali jej teraz najbardziej, choć niemoc owładnęła całe jej ciało. Została jedynie pusta skorupa.

- Widząca, proszę! Nadchodzą. Katańscy, prawie setka! - przerażeni w głosie wołającego dźwięczało w uszach.

Elfka z trudem przełamał smutek mobilizując się do jednej prostej czynności, do pisania. Dla niej było za późno ale nie dla jej wiernych. Magiczne gęsie pióro zaczęło kreślić w powietrzu kolejne znaki:

Spiewający w Ciemności, gdzie jesteś? Pomóż! Nadchodzą...

Panowie Siwy i Eithart, jasna deklaracja gazujecie, czy na dół od razu?
Ostatnio zmieniony 20 kwietnia 2017, 07:27 przez Suriel, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
dretch
Reactions:
Posty: 660
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 13:24
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 1 time
Been thanked: 7 times

Post autor: dretch » 20 kwietnia 2017, 09:08

Zchodze w dół i morduje.
Rudzielec z Koronapan o imieniu Gerard (Anabaptysta, Borka)
http://www.degenesis.com/character-en/i ... a6aa74c071

**
ECO - Stra?nik miejski Ostrogaru
http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=353

--
Je?eli pad?e?, szybko wsta?, bo jeszcze Ci dokopi?.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 20 kwietnia 2017, 10:08

Nie było się już nad czym zastanawiać. Z zuga z jakim zdym szedł do wnętrza lochu oraz dochodzącej z dołu wymiany zdan łacno było wywnioskować, że z lochu drugie wyjście było i próba z dymem żądanego skutku nie przyniesie. Słychać też było, że ktoś basiora albo warga spuścił ze smyczy, choć może to i inne diabelstwo było na śmierć swego rozmówce skazując. Rozejrzał się szybko wokół szukając, czy gdzie nie widać jak dym uchodzi.

Nie trza było już czekać, jeno działać czym prędzej i zbrodzienia gonić. Skoczył za Siwym w mrok dobywając miecza i żałował, że ziół takich nie ma, co widzieć w ciemności pozwolą.
Jeśli widać, że dym skądś uchodzi (tzn z drugiego wyjścia, a nie ze szpary wentuylacyjnej), to kapłan przytrzyma Siwego. Zamkną właz i przyciśnisną czymś a zasadzą się na bandytę/ów przy drugim włazie.

Jak nie to Eithart wlezie za Siwym do lochu. Jesli tam bardzo ciemno to rozświetli miecz (chyba, że będzie to oślepiać gwardzistę, nie chcemy sobie wzajemnie przeszkadzać w walce). Jeśli jednak tlą się w korytarzu jakieś łuczywa to powinno być ok. Ewentualnie Siwy podzieli się zieleniną z kapłanem.

No i jest trzecia opcja: Siwy pogna korytarzem, a kapłan wejdzie drugim wejściem, jeśli takie widzi.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 20 kwietnia 2017, 23:24

Technicznie. Siwy schodzi na dół w za wiadomą potrzebą patrz post 152. Jak mówiłem drabinka wygląda na nową, bo i jest. Została specjanie przygotwana dla nieproszonych gości. Jeden ze szebelków jest podpiłowany. Testujemy zręczność przy schodzeniu. Wypada 46. Siwy szybuje w dół, nie jest wysoko nie będę liczył obrażeń, kilka stłuczeń to wszystko. Drugi schodzi kapłan, widzi co się stało omija szczebel i ostrożnie schodzi po następnych (test 72). Ma czas by się ustawić przed Siwym lub zrobić jakąś inną drobną czynność nim dolezie poczwara. Siwy się podnosi.
Korytarz jest może pół metra szerszy niż odległość pomiędzy barkami dorosłego mężczyzny, to tajne wyjście zamku a nie porządny krasnoludzki korytarz. Dlatego biada temu kto nie ma walki w trudnych warunkach. Właściwie cięcia czymkolwiek większym niż gladius będą utrudnione.Pchnięcia i broń jednoręczna lekka typu sztylet bez limitów. Uprzedzam że jak wpadniecie na pomysł że we dwóch walka to jeszcze dolicze walkę w tłoku.
Druga sprawa to ciemność, Siwy bez kar, kapłan zasady walki jak w półmorku (pochodnia na posadzce).

Nadciąga pokrak, lecimy z fabularką.
Zejście w dół było zamaskowane. Niewielki rozmiar korytarza oraz fakt sprytnego ukrycia dobitnie świadczyły, że nie była to zwykła piwniczka w sali biesiadnej a sekretne przejście. Zapewne ukryte było przy niegdysiejszym tronie w halli gdzie odbywały się uczty i biesiady wojaków z zamku. Tego typu przejścia cechował fakt, iż przeważnie ciągnęły się setkami metrów wychodząc pod murami zamku, za oblegające je oddziały.
Dym jakim kadził kapłan siłą rzeczy nie mógł być widoczny gdyż nawet jeszcze zapewne nie dotarł do drugiego wyjścia korytarza, ukrytego zapewne gdzieś w lesie.

Siwy sprawnie złapał się drabinki i szybko zaczął schodzić na dół. Gdy niemal docierał do połowy długości usłyszał nagły trzask pod butem. Gdyby nie miał tego całego majdanu zdążyłby się załapać, był pewien. Waga jednak pociągnęła go tym razem zbyt szybko w dół. Poczuł jak dziwnie śliska drabinka wyślizguje mu się z rąk a on sam z grzmotnięciem ląduje na kamiennej posadzce.

W może w dwa lub trzy uderzenia serca obok niego wylądował sprawnie kapłan Asteriusza rzucając wpierw na posadzkę łuczywo, które jako tako rozjaśniło ciasną przestrzeń wilgotnego korytarza. Siwy zaklął szpetnie, przeklinając zbite od uderzenia stare kości. Obaj nie stracili moresu. Szybki rzut na dalszą cześć korytarza utwierdził ich w przekonaniu, że jest tam jakiś rodzaj komnaty oświetlony delikatnym nie migającym światłem.
Korytarz był ciasny. Coś nim szło na dwóch nogach. Krok był nierówny i towarzyszyło mu metaliczne dzwonienie łańcuchów zwisających z dwóch przypiętych do nadgarstków obręczy. Same obręcze był pokryte brązowym nalotem przypominającym krew. Trudno było powiedzieć do jakiej rasy należała postać, była lekko pochylona ale masywna.

- Gorlamie... - jęknął młodziutki kapłan kiedy postać weszła w krąg oświetlony rzuconym przez niego łuczywem. Teraz i on dojrzał.

Fragmenty chłopskiego stroju przypominającego te widziane we wsi zwisały luźno jakby je kto paznokciami szarpał i rwał. Pod spodem resztek koszuli widniały zresztą ślady zadrapań. Masywna sylwetka rozcapierzyła brudne od zlepionej krwi paznokcie sięgając po pierwszego śmiałka. Istocie brakowało twarzy. Wyglądało jakby ktoś zdjął płat skóry i ciała wycinając w miarę równy kwadrat na twarzy. Puste oczodoły wypełnione teraz były brunatną, zaschniętą krwią. Tylko język, dziwnie ruchomy, nienaturalnie pragnący smaku, poruszał się w te i we wte trąc po pozbawionych warg zębach. Pokrak wyczuł jadło już dawno.

Oprócz lekko gryzącego oczy dymu w nozdrza wdarł się jeszcze jeden niesiony od strony oświetlonej komnaty na końcu korytarza, znany i nieprzyjemny zapach. Był to narastający zapach padliny.
Oba testy na strach (odp 2) zdane, zimna krew, działacie normalnie. Zaczynamy zwarcie, macie po ok 4 segmenty by coś zrobić nim TO dojdzie, Siwy jak mniemam wstaje. Deklaracje proszę.
Ps. Jak się podoba pokrak? :/uklon
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 21 kwietnia 2017, 07:57

- Ślepcze, ślepcze ! -zawołał Burga.

Półork spojrzał z przerażeniem na swoją dłoń na której mieszała się krew Adrieli i jego.
- Ślepcze pomóż. Adrieli pootwierały się rany!

Zszokowany widokiem krwi Burga chwilowo zapomniał o własnej słabości i pomógł wstać dziewczynie.

- Ariello, jeszcze tylko kawałeczek do młyna. Tam spoczniemy. Rany opatrzymy.

Awatar użytkownika
dretch
Reactions:
Posty: 660
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 13:24
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 1 time
Been thanked: 7 times

Post autor: dretch » 21 kwietnia 2017, 12:55

Przeklęte miejsce. Taka mysl mknęła przez stary mózg gwardzisy kiedy z impetem huknął w kamienną posadzkę, poniżej zdadzieckiej drabiny. Zaczął gramolić się aby wstać. Lecz jak żółw leżał na garbie swjego ekwipunku. Adrenalina chlastała serce rozpędzając je co raz bardziej. Siwy nie czuł się spokojnie, a jeszcze bardziejt rapił go ochydny słodki fetor - wiedział co to oznacza - martwe zwłoki.

Kiedy podniósł się na nogi, zobaczył jak gorlamita staje przed nim spoglądając w głąb korytarza. Zbladł widząc co się do nich zbliża. Przypięty do łańcuchów na wpół rozłożony człekokształny kształt sunął z wolna kortyarzem. Nie straszne były mu ciemności mimo tego że oczy dawno już zastąpiły się pustymi oczodołami w których kłębiła się mroczna energia.

Blask pochodni oświetlił nadchodzącego pokraka, na szczęście ani kapłan ani Siwy nie dali się przerazić temu ociężałemu stworowi.

Gwadzista jak na szkoleniu zastawił się tarczą i przytulił do muru dając miejsce swojemu towarzyszowi. Modlił się w duchu aby Katan pozwolił im przeżyć to niecodzienne spotkanie.
Szybka deklaracje nad fabularką pracuje. 4sg. Ok. Wstaje - zostaje 3sg.
Z podręcznej torby wyciągm zielsko widzenia w ciemności daje kapłanowi - 1sg. Zostało 2 sg. Zastawiam się tarczą i szpic miecza lekkiego długiego typowego ustawiam na wprost Pokraka! Będę aktywnie się bronił - stosując powstrzymanie +10 obrony. Niemniej jednak dźgam go.
Do MG
Spoiler!
ZIELSKO:
7) Gobis sor (goblinie ziele) – żute liście zapewniają brak odczuwania potrzeby snu na czas 3k10 godzin oraz nadają zdolność widzenia w ciemnościach - infrawizję +
9) tiri sor (ziele mix) – działa na każdą rasę identycznie. Jest ono pogardzane przez wymienione wyżej rasy.

Mieszanka pozwala użyć zielska i uzyskać efekt. Wydaje mi się że takie mieszanki powinny zniżac aparycje, powodwać właśnie taki fajne zmiany na twarzy :P Jest jedno ale mieszanka jest uzależniająca - nie jestem pewien ale 2% chyba jest za pierwszą porcje.

WALKA:
7. Umiejętność walki w trudnych warunkach - dwukrotnie zmniejsza ograni czenia np. z pogody, sypkiego lub śliskiego podłoża itp.
8. Umiejętność walki w tłoku - do walki bronią jednoręczną (!) wystarcza połowę miejsca niż normalnie (tzn. połowę pola, czyli 2 metry kwadratowe).

TR 140 [/b ]BROŃ 4: Miecz długi typowy ; bgł. 121; TR 150; opźn. 4; SKUT kł 147 tn 167 ; OB +20 (+20); SP B; AT 1 (1); Typ J;
OBRONA 123

Dzień bliska: 0ZR+48(Zbroja ciężka)+40Tarcza stalowa+20Miecz lekki=113

SZ 122 (40)

Atak:
0 runda
Przedrundowe wolne 2 sg - przeznaczam na atak.
1 atak 4sg opóźnienia.
20 SZ - 40 = -20 SZ (atakprzechodzi na kolejną runde)
1 runda
Kontunuuje atak SZ 122-20=102 moment. 1 atak skutkuje w 102 momencie.
Rozpoczynam drugie pchnięcie. SZ 102-40=62 momencie.
Drugie pchnięcie wyprowadzam w 62 momencie.

Oceniam przeciwnika, czy mogę zakłądać, że moje ataki traktowane są z zaskoczenia? Zastanawiam się nad użyciem Precyzyjne pchnięcia ale nie wiem jaką wiedze ma Siwy na temat tego czegoś...
Ostatnio zmieniony 24 kwietnia 2017, 09:09 przez dretch, łącznie zmieniany 1 raz.
Rudzielec z Koronapan o imieniu Gerard (Anabaptysta, Borka)
http://www.degenesis.com/character-en/i ... a6aa74c071

**
ECO - Stra?nik miejski Ostrogaru
http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=353

--
Je?eli pad?e?, szybko wsta?, bo jeszcze Ci dokopi?.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 21 kwietnia 2017, 14:51

Gorlamita zdawał sobie sprawę, że napuszczony na nich stwór opóźni pogon i łotrzyk zbiegnie zapewne, nim się z zdązą rozprawić z potworem. Przeklął cicho nie rad, że nie zdecydował się odciąć drogi ucieczki, ale było juz za późno.

Zażyte ziele w moment rozjaśniło pole widzenia Eitharta, który teraz zooczył z czym do czynienia mieć będą. Kapłan był biegły we władaniu żelazem, toteż zmiarkował w ustawieniu w planie Siwego i w tym, że złą strategie obrał.

- Obuchem lepiej albo ciąć! - podpowiedział gwardziście: - To zombie. Powolna to pokraka ale mocna i na pchnięcia wielce odporna. Uważać trza co by się pochwycić nie dać, bo kąsać będzie okrutnie!
Nie pamiętam z pamięci, czy zombie są niewrażliwe czy tylko odporne na rany kłute, ale chyba tylko odporne.

Walkę w tłoku obaj mamy jak mi się wydaje. Cięzko się będzie półtorakiem zamachać w korytarzu, ale z karata mogę truposza pociągnąć;)

3. Karate BGŁ 82; SPEC B, TRAF 109; SKUT 124ob OB +12; AT 1; 1/10 traf moze ogłuszyć.

A tak nawiasem mówiąc, to my jakieś konie chyba widzieliśmy, czy nie na dziedzińcu? Jesli tak to uciekinier pewnie będzie chciał się nich dostać i nam zwieje w moment. Jak szybko da się stąd wyjść i dostać do wierzchowców. Wtedy Eithart zaczaiłby się przy koniach i ewentualnie pogoniłby je do młyna i zaczaiłby się z kuszą na cwaniaka od zombiaka.
Ostatnio zmieniony 21 kwietnia 2017, 14:59 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
mastug
Reactions:
Posty: 1697
Rejestracja: 03 grudnia 2009, 23:24
Has thanked: 14 times
Been thanked: 12 times

Post autor: mastug » 23 kwietnia 2017, 00:22

Ślepiec podążył za głosem Burgi. Wyciągnięte ręce i odgłosy towarzyszy były mu za przewodników. Potykał się o korzenie a krzaki i gałęzie spychały go z obranej drogi. Gdy dotarł do nich pochwycił czyjeś ramię. Do nozdrzy dotarł słodko cierpki zapach krwi. Wszedł pomiędzy dwoje i trzymając ich pod boki skierował tam gdzie stały konie. Nie jest z nimi jeszcze tak źle skoro idą o własnych siłach pomyślał. Jednak po chwili zrozumiał, że Burga ledwo trzymał się na nogach a ubrania ubrania i zbroje zupełnie przesiąknięte są krwią.

Ardelia była w znacznie lepszym stanie, na tyle dobrym, że starzec przesunął się tak aby Burga był w środku i we dwójkę mogli go nieść. Wiedział, że dziewczyna też jest ranna i nie ma co jej męczyć pytaniami, więc poczekał aż dotarli bezpiecznie do koni.

-Co z resztą , żywi ? - chciał zapytać gdy dotarli do prowizorycznego obozowiska, ale skoro była sama z rannym wojownikiem musiało to oznaczać, że rozdzielili a reszta wojów za wrogiem ruszyła. Rozumiał ,że inaczej nie ryzykowali by życia Burgi zostawiając go rannego z białogłową. Zamiast tego poprosił..

-Panienko musisz jechać do wsi po pomoc , potrzeba kapłana i zbrojnych sprowadzić, dasz radę? - pytając wiedział, że dziewczyna zgodzi się bez wahania . Chociaż znał ją krótko to poznał już jej zapał do działania i wiarę we własne możliwości. Wiedział jednak, że jest ranna i że wysyłanie jej samej nie jest najlepszym rozwiązaniem , nie miał jednak innego wyjścia.

Gdy wsiadła na konia rzucił

- Jedź tedy co sił w końskich nogach, konia popędzaj i nie oglądaj się za siebie.

Gdy ruszyła zajął się rannym. Sprawdził czy bandaże nie poluzowane i czy ranę dobrze uciskają. Nie mógł nic więcej zrobić niż tylko rannemu świeżej wody z bukłaka do ust podać i czekać na to co los przyniesie za chwilę.
Ostatnio zmieniony 23 kwietnia 2017, 01:16 przez mastug, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 23 kwietnia 2017, 06:44

Burga ciężko legł pod ścianą młyna. Pociągnął dwa razy z bukłaka i rzekł.

-Zwiad niby szedł dobrze, ino my się mieli za wilków tropiących ofiarę, a było na odwrót. Nie pierwsi lepsi tam siedzieli. Przygotowali pułapkę. Ja tymczasem niby ta kaczka na piszczałkę zwabiona pod samą strzałę wlazłem. Dałem tyły by innych ostrzec. Kapłan poleciał zobaczyć co z Siwym, a mnie Adriela tutaj dla bezpieczeństwa przywlokła. Ot i całą historia. Głupi ja byłam, że zbroje ściągałem, a tak strzała na wylot mnie przeszyła...

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 23 kwietnia 2017, 23:31

Na niewielkiej otwartej przestrzeni wkoło młyna ostatnie promienie zachodzącego słońca żegnały się gasnąc na ciemnoburym nieboskłonie. W lesie z którego przed chwilą wyszli dawno już królował mrok.

Ślepiec i Buga siedzieli przy wielkim kamieniu oddychając w wysiłkiem. Wyprowadziła ich. Gdyby nie Ardiela zgubić drogę w ciemniejącej leśnej kniej nie byłoby trudno. Ale znalazła drogę powrotną. Mimo potwornego zmęczenia nie ta zazwyczaj pełna werwy dziewczyna gramoliła się właśnie na konia, by pognać w kierunku kasztelu po ratunek. Burga musiał przyznać, iż sam akt gramolenia stanowił nader przyjemny widok. Ból zszedł gdzieś na drugi plan.

- Panie... - rzucił pojawiający się jak spod ziemi chłopak. - Macie tu wody, przyniesłem... - spojrzał rozemocjonowanym wzrokiem chłopca, który wiecznie jest żądny przygód lecz zbyt się lęknie by sam je przeżywać. - Wejdźcie do środka, młynarz zaprasza... cobyście nie marzli tak w ciemności.

Ślepy cmoknął na tą propozycję.

- Co myślisz Burga?... Burga coś tak zamilkł? - zapytał poddenerwowany nagła ciszą ze strony rannego.

- Jestem... - rzucił cicho półork patrząc jak dwie krągłości podskakują poruszając się rytmicznie w równomiernym ruchu, kiedy Ardiela galopowała w kierunku kasztelańskiej sadyby.

- Nie cichnij mi tak bom pomyślał już żeś mi zszedł. Co boli?

- No, boli, boli... - odpowiedział Burga obserwując w półmroku znikająca sylwetkę dziewczyny.
Burga z Wyspy Mew 145PD, Ranfur 110 PD (nie wiem czy jeszcze zbierasz). Dziękuję Panowie :/uklon
Nadal można pisać jeśli taka wola, epilog będzie.
Tymczasem w lesie...

[center]***[/center]
Około pół godziny przed powyższymi zdarzeniami.
Technicznie. Wstawanie to nie 1 seg. przynajmniej ne uu mnie. 2 seg na wstawanie plus 1 seg na każde ograniczenie zbroi. Po drugie "wyjęcie czegoś z torby - 3 sg." Tym razem to puszczę bo to pierwszy raz ze mną.

Walka.
Zaczyna Siwy. Urywam przedrundowe bo się ni jak nie zmieścił z deklaracjami w 4 segmentach. Kończy cios przy 82Sz. Rzut jest 64. Trafienie, Obrażenia +23. Kolejne uderzenie kończy przy 42Sz to jest tuż po Eitharcie. Rzut 48. Trafienie. Obrażenia +7.
Eithart kończy uderzenie z Amiko przy 44Sz. Rzut 24. Trafienie. Obrażenia +37. Co za wykop!
O Morghlicie, zatłukli mi zombiaka, pomścij mnie :P Fabularka poniżej.
Siwy zerwał się na równe nogi jedną ręka sięgnął po miecz drugą zaś zasłonił się tarczą. Kate oka zobaczył jak Kapłan wylewa goryczkawą zawartość w usta. Nieumarły nadciągał w swoim pokracznym tempie.
Nastawił ostrze i chowając się za dużą metalową tarczą pchnął do przodu. Zahaczył barkiem o kapłana. Ciasno było jak diabli. Przeszkadzali sobie bardziej niż powinni. Stary wyga wiedział jak mogły się zakończyć takie sytuacje. Ostrze natrafił na ciało. Bez oporu wszedł głęboko, wzbudzając na twarzy gwardzisty uśmiech satysfakcji, na krótko jednak. Tamten się nie zatrzymał, nawet nie zwolnił. Nie przejmując się wbitym w brzuch mieczem parł do przodu nabijać się głębiej, nie wyglądało jakby mu to przeszkadzało. Jęzor poruszał się mlaskając i śliniąc krawędzie tarczy Siwego. Między bestią a gwardzistą był tylko półcalowy kawałek blachy i drewna. Siwy poczuł chwyt na tarczy. Ręce tamtego zacisnęły się na krawędzi tarczy. Miał potworną siłę. Gwardzista nagle poczuł jakby był dzieckiem, który chce się siłować z dorosłym. Tarcza momentalnie się odchylała. Kości i ścięgna ręki żołnierza z tarczą zaczęły niebezpiecznie trzeszczeć. Miecz nie chciał wyjść.

-Kur... za silny... -wyrzucił z siebie gwardzista.

Kapłan pomiarkował. Od razu doskoczył. Dziwny płomień palił się w jego oczach i nie był to jeno zażyte zioło. Święty gniew wypełnił jego serce. Uderzył nogą w prostym wykopie obok tarczy. Było ciasno i nie tak jak na treningach ale udało się. Siła ciosu odrzuciła na chwilę ciało nieumarłego w tył. To wystarczyło by stary wyszarpnął miech, pchnął raz jeszcze. Tym razem z większą precyzją. Ostrze przebiło kawałek szyi w okolicy złączenia z obojczykiem. Głowa podał na ten bok jak podcięta. Stwór osunął się po tym ciosie.

Jeszcze chwilę pastwili się nad truchłem, przeszkadzając sobie nawzajem w ciasnocie korytarza, by razami upewnić się, że trup już nie wstanie po raz wtóry. Nic takiego się jednak nie stało, miast tego kapłan wyczuł niknący ślad czarnej magi, który w nieprzyjemny sposób ulatniał się z martwego ciała.
Jak rozumiem Siwy w głąb sam a Eithart na górę do koników? Proszę o potwierdzenie.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
dretch
Reactions:
Posty: 660
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 13:24
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 1 time
Been thanked: 7 times

Post autor: dretch » 24 kwietnia 2017, 09:14

Leć do koni - nie daj im uciec. Sprawdze ten korytarz. Jakbym nie wrócił przyślij tu kogo po moje ciało. Z bogiem! Wyszeptał Siwy i spokojnym krokiem dążył dalej w głąb korytarza. Ciągle tarcze majac w pogotowiu i szpikulec miecza przy kamiennej posadzce.
Ide w głąb - jednak tym razem rozglądam się za możliwymi pułapkami.
Rudzielec z Koronapan o imieniu Gerard (Anabaptysta, Borka)
http://www.degenesis.com/character-en/i ... a6aa74c071

**
ECO - Stra?nik miejski Ostrogaru
http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=353

--
Je?eli pad?e?, szybko wsta?, bo jeszcze Ci dokopi?.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 24 kwietnia 2017, 10:21

Jak daleko są koniki od wejscia do loszku? Jeśli tuż obok, to kapłan szybko zlustruje teren w poszukiwaniu wyjścia z którego może wyleźć uciekinier. Czy skądś uchodzi dym, co mogłoby pomóc odnaelźć drugie wyjście? Eithart jest architektem, czy to pozwoli mu ocenić gdzie mogłoby się znajdować drugie wyjście?
Jeśli zlokalizuje wyjście, to schowa się przy wyjściu, żeby wziąźć typka z zaskoczenia i zastosuje Przystawienie (ewentualnie przywali najpierw Atakiem Bólu). W razie jakiś sztuczek Eithart zada obrażenia, ale będzie się starał wziąść gostka żywcem.
Jesli nie widzi wyjścia, to zbunkruje się przy koniach (tak żeby nie dało się go podejść od tyłu i j.w. + jeśli będzie czas napnie kusze po cichu i będzie czekał.
Jeśli się nikt nie pojawi przez jakiś czas, to pogoni konie do młyna i sprawdzi co z Siwym.
Nie wiedziałem, ze Eithart był architektem to sporo zmienia, mój błąd już naprawiam.

W takich momentach biorę kartkę i ołówek i macham rysunek na sesji, tu nie ma takiej opcji. Po wyjściu stoisz u wejścia do hali rycerskiej gdzie niegdyś wywerna zrobiła sobie leże. Załóżmy że wejście do hali znajduje się na twojej 12 godzinie. Hala jest spora a przy jej zakończeniu znajduje się wejście do podziemi. Podziemny korytarz w stosunku do twojej lokacji biegnie na godzinę pierwszą i leci tak dobre 50 metrów może lepiej nim wpadnie do oświetlonej komnaty.

Konie zaś stoją na zewnątrz budynku mniej więcej na godzinie piątej. Ni jak na drodze drugie wyjść nie mogą być bo korytarz służący do ucieczki musiałby zawrócić do zamku. Tak się ich nie buduje.

Powinieneś jako architekt od razu się kapnąć, jako że to moje niedopatrzenie dam ci czas byś po następnym poście zadeklarował czy pozostajesz na zewnątrz czy dołączasz do Siwego. Potem puszczam akcję.
Ostatnio zmieniony 24 kwietnia 2017, 22:03 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 24 kwietnia 2017, 22:35

Eithart zręcznie wyskoczył na zewnątrz, zbroja nie utrudniała zbytnio ruchów szkolonemu do walki kapłanowi. Kilka szybkich kroków i był już przy wyjściu do pieczary, która wywerna opatrzyła sobie za kryjówkę szerząc terror i spustoszenie w okolicznych osadach.

Zapadł już zmierzch, las przyćmił ostatnie promieni słońca zatrzymując na listowiu, przez co zdawało się że jest znacznie później. Cichy i dziwnie spokojny las zakłócały jedynie hałasujące świerszcze... i odgłos sprawnie zakładanego bełtu na kuszę. Eithart nasłuchiwał, gdyby miał ktoś wyjść już by był u koni, które teraz widział jak na otwartej ręce. Nic się jednak nie poruszało. Noc zapowiadała się na przekór wszystkiemu spokojna.

Tymczasem Siwy, po cichu poprawił rynsztunek i zaczął z wolna iść w kierunku pomarańczowego światła na końcu korytarza. Tym razem szedł dużo ostrożniej. Jego wyszkolenie w drugim fachu wzięło górę, nakazując mu wytężyć wysiłki by nie wejść w sidła kolejnej pułapki. Ci po których szedł wykazali się jak dotąd pewną pomysłowością w pozbywaniu nieproszonych gości. Siwy był sam i nie mógł ryzykować wpadki, która to zapewne kosztowała by go tym razem życie.

Korytarz był ciasny, chwilami tarcza szorowała bokami po ob stronach korytarza, co dawało złudne poczucie bezpieczeństwa. Stary gwardzista dobrze sobie z tego zdawał sprawę.

Dotarł w końcu do niewielkiej komnaty. Zbliżając się już do jego wejścia spostrzegł, że stanowiła ona niewielkie pomieszczenie przysposobione by przygotować ewentualnych uciekinierów na wypadek ucieczki. Stało tam kilka stojaków na których znajdowały się rozmaite bronie. Zapewne po to by się dozbroić gdyby podczas ucieczki z zameczku nie było na to czasu na górze. Kilka sztuk leżało rdzewiejąc na ziemi wraz z fragmentami rozpryśniętych pod wpływem czasu drewnianych chwytaków na których wisiały niegdyś. Prócz tego dwie skrzyneczki w których mieniły się srebrne monety. Równie wiekowe jak jak częściowo zniszczona broń.

Prócz tego były tam dwa posłania wyłożone futrem. Oba puste. Obok jednego leżała lutnia. Półmrok rozjaśniało nikłe magiczne światło pomarańczowego koloru dobywające się z kuli leżącej na stole. Prócz tego znajdowały się tam szpargały, papiery i zapiski. Na jednym z papirusów powoli, z cichym trzeszczeniem pojawiały się same z siebie litery, kreślone jakby niewidzialną ręką. Stał tam czarnowłosy mężczyzna o zdawałoby się ludzkich rysach twarzy. Czytał pojawiające się słowa bez skupienia, jego uwaga była bowiem skierowana gdzieś indziej. W tyle za nim obok zawalonego lata temu drugiego wyjścia na zewnątrz cicho niknęły ślady po użyciu czarnej magii, którą ktoś wyjątkowo biegły w tej sztuce mógłby rozpoznać jako zaklęcie Cienistego Przejścia.

- Zatem, jesteś tu sam... - powiedział podnosząc wzrok znad zwoju w centralnie w kierunku Siwego. Dziwny wyraz ironii i złośliwości pojawił się na jego twarzy.
Deklaracje.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
dretch
Reactions:
Posty: 660
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 13:24
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 1 time
Been thanked: 7 times

Post autor: dretch » 25 kwietnia 2017, 12:53

Siwy zmierzył wzrokiem komnatę, w ciemnościach zauważył jedną posępną postać. Jak sęp czającą się na niego sponad pergaminów i almanachów.

O dziwo odezwał się w zrozumiałem języku, co jeszcze bardziej Siwego zdziwiło. Widział posłania i widział lutnie ale grajka nie było. Czyżby zostął zabrany z kimś jeszcze a ów nieznajomy był tylko wabikiem?

Nie wiedział na kogo się natknął. Poczwara, którą zadźgał jednak nie pozwalała mu spoźcić z gardy. Może on jest nekromandziorem!

Szybkie mysli zwarły się w krótką żołnierską odpwiedź.
Sam, wolne żarty. Jesteś otoczony. Gdzie grajek coś go porwał!

Siwy zasłonił się tarczą i bacznie rzucał oczami raz w prawo raz w lewo - oczekując nagłego ataku stworów z ciemności.
Na razie rozmawiam, lecz jeżeli będzie rzucał zaklęcie przejde do ofensywnych negocjaci. Doskocze i dźgne go. Po udanym ataku zastosuje przystawienie. Aby mieć lepsza pozycje do rozmów.
Ostatnio zmieniony 25 kwietnia 2017, 14:18 przez dretch, łącznie zmieniany 1 raz.
Rudzielec z Koronapan o imieniu Gerard (Anabaptysta, Borka)
http://www.degenesis.com/character-en/i ... a6aa74c071

**
ECO - Stra?nik miejski Ostrogaru
http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=353

--
Je?eli pad?e?, szybko wsta?, bo jeszcze Ci dokopi?.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 25 kwietnia 2017, 16:21

Eithart rozejrzał się wokół i cicho przeklął. Jak mógł nie dostrzec tego wcześniej. Rozum szwankował na stare lata kapłanowi. Westchnął jedynie i rzucił się nazad ku wejściu do lochu. Obliczył szybko w myślach i wiedział już, że drugie wyjście nie mogło się znajdować nigdzie w pobliżu. To nie miało by żadnego logicznego sensu, co oznaczało, że zostawił Siwego sam na sam w pogoni za umykającym złoczyńcą. Gdyby jeszcze ćmica się nie zbliżała, to mógłby spróbować odszukać oddalonego gdzieś wyjścia i tam się zaczaić, ale zdawał sobie sprawę, że byłoby to teraz jak szukanie igły w stogu siana.

Czym prędzej chciał odszukać gwardzistę, aby mu w razie czego dopomóc zbrojnym ręką.
Eithart goni za Siwym, nic tu po nim.

ODPOWIEDZ