PBF - Pierwsza Przygoda Reinhardta bez Reinhardta

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 16 lutego 2017, 21:39

PIERWSZA PRZYGODA REINHARDA

Orcus Wielki, Puszcza niedaleko Gasty, siódmy dzień czwartego tygodnia Kosar-Rana.


Obrazek

Podkład muzyczny do włączenia podczas czytania:
https://www.youtube.com/watch?v=4mc64EvMUOI

Pierwsze uderzenie gromu, z pozoru jeszcze odległe, przyniosło powiew wilgotnego od deszczu powietrza. Ciepłe opary lasu, które do tej pory otulały duchotą Tan Reinharda zdały się nagle gdzieś ulotnić. Rycerz nie czuł jednak przeszywającej wilgoci jaką niósł ze sobą wiejący na pograniczu wiosny i lata monsun. Ciężka metalowa zbroja, którą na sobie nosił skutecznie zatrzymywała wszelakie powiewy, jedynie jego twarz pozostawała nie skryta pod ciężką stalą. Końskie kopyta szły krok za krokiem, równym stępem bujając monotonie pogrążonego w zadumie jeźdźca. Myśli Reinhardta biegły do zdarzeń z przed paru godzin, z poranka...


Poranek.

Dwaj jeźdźcy wpatrywali się zielono brązową taflę lasu, która graniczyła z ziemiami rodu młodzieńca.

- To już tu młodzieńcze. Dalej pojedziesz już sam. - powiedział do Reinharda stary rycerz. Był to nauczyciel rycerskiego fachu, który od najmłodszych lat pilnował a potem i trenował młodego panicza. Związali się ze sobą przez te wszystkie lata okrutnie i Reinhard kątem oka zauważył, że w oczach starego tli się nieopisywalny cień smutku z powodu rozstania. Jednak taka była kolej rzeczy. Reinhardt sam wybrał drogę awanturnika i nie było innej rady dla jego nauczyciela jak uszanować jego młodzieńczą wolę. Tan Torlan, bo tak nazywał się stary mistrz, podał dłoń rycerzowi w geście pożegnania. Przez chwilę patrzyli na siebie, czując gdzieś głęboko że raczej już nie przyjdzie im się nigdy więcej spotkać.
- Jak dobrze pogonisz konia to jeszcze przed wieczorem dotrzesz do miejsca gdzie będziesz mógł wypocząć. Dalej jest most. A dalej... dalej jeno twe przeznaczenie - powiedział stary z pewną dumą spojrzał na swego pupila.

Chwilę później po krótkich słowach uprzejmości rozjechali się obaj w przeciwne strony. Tan Torlan do kasztelu należącego do rodu Reinharda, któremu służył. Zaś młody rycerz ruszył kłusem w drogę do puszczy.


Kolejne uderzenie grzmotu, już nieco bliższe wyrwało młodzieńca ze wspomnień o pożegnaniu ze starym nauczycielem, który był dla niego niczym drugi ojciec. Czuł z tego powodu ciężar na sercu. Tak samo jak na myśl o tym, iż pozostawia swych rodziców, dwóch braci i małą siostrzyczkę zwaną przez wszystkich w rodzinie pieszczotliwie Koniczynką Arianny. Z drugiej strony czuł też rosnącą ekscytację, na myśl o tym jak ciekawe i dziwne czekają go przygody. Chciał być niczym jeden z paladynów zmierzających w odmęty Labiryntu Śmierci, o jakich opowiadał mu od czas do czasu nauczyciel. Zdawał sobie jednak sprawę, że rzeczywistość może być dla niego nieco bardziej bolesna niż dla mitycznych herosów z legend i bajań.

Oto ostatnie wzniesienie leśnego pagórka. Za nim spodziewał się ujrzeć przestój. Przestoje był miejscami na traktach w których podróżny mógł się schronić na noc. Czasem były to stare karczmy, lub opuszczone chaty które miały tą niewątpliwą zaletę, że dawały okap przed deszczem w lecie, a zimą schronienie przed bezbożnie siekącymi wiatrami.

Pies zaszczekał ostrzegawczo kiedy Tan Reinhard zbliżał się do wzniesienia. Jego chyży pupil często, węchem wyczuwał wcześniej niespodzianki niż zakuty w zbroję rycerz. Młodzieniec zwolnił więc tempo stając na wzgórku. Poczuł jak wiatr kilkoma gwałtownymi powiewami targa jego płaszczem. Zakuty w zbroję z kopią w dłoni musiał teraz stanowić nie liche widowisko dla grupki osób krzątających się przy przestoju. Stanęli na chwilę w bezruchu patrząc na rycerza. Nie wyglądali na młodziaków a raczej na takich co z niejednego pieca chleb jedli a każdy trakt znajomy im już jest. Nie wyglądali jednak na jedną spójna grupę lub drużynę. Wyglądali bardziej na luźną zbieraninę podróżnych, których los zupełnym przypadkiem cisnął pod jeden okap pochyłej szopy.
W tym miejscu zbiegały się bowiem dwa niewielkie dukty i aby jechać dalej i nie było innej rady jak przekroczyć niewielki mostek znajdujący się bliżej jak pół dnia drogi. Następnie, trakty znów się rozdzielały biegnąc w różne krańce Katańskiego imperium.

Tego dnia jednak o dalszej drodze nie mogło być mowy. Ciemne ołowiane chmury i kolejne uderzenie pioruna mówiło, że resztę wieczora najrozsądniej spędzić będzie pod dachem. Choćby koślawym i choćby w ciasnocie.
Witam na sesji. W trybie ramki będę pisał rzeczy poza fabułą. Możesz opisać swego rycerza jeśli masz ochotę, choć wiem że za pierwszym razem jest to trudne. Reszta graczy dołączy wedle swego uznania i wówczas zobaczysz jak to robią. Co robisz Reinhardzie? Napisz proszę a reszta graczy zareaguje odpowiednio do twych słów i czynów. Możesz śmiało pisać w pierwszej lub trzeciej osobie jak ci się podoba. Nie wiesz coś, to pytaj śmiało w ramce.
Ostatnio zmieniony 13 marca 2017, 20:22 przez Suriel, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 17 lutego 2017, 06:55

Zapach butwiejącego drewna i świeżych podpieniek porastających omszałą kłodę miło wiercił w nosie. Jeszcze kilka sprawnych ruchów i pełznąca po ziemi postać wychyliła głowę zza kłody skrytej w gąszczu paproci. Twarz owej postaci z pewnością pasowała bardziej do gąszczy puszczy niż szlacheckich bawialni. Zielonkawo-brązowy odcień skóry, mocno wystające kości policzkowe, mięsiste wargi zza których wychylały się wierzchołki dwóch dolnych kłów, oczy koloru mułu. Długie włosy niedbale związane na czole opaską aby nie spadały na oczy.
Półork, świdrował wzrokiem polanę na której w norki między korzeniami drzew wychyliły się drgające wąsiki dzikiego królika. Zwierze było zaniepokojone i co chwila to wychylało się, to ukrywało w swym schronieniu.

Półork sięgnął do kołczanu i nasadził strzałę na cięciwę krótkiego łuku. Widząc królika poczuł głód i napływające do żołądka soki. Jeszcze tylko brakowało, żeby burczenie w brzuchu spłoszyło mu zwierzynę. Sięgnął po rosnącą obok opieńkę i zaczął ją starannie przeżuwać.

Gdy wreszcie królik zdecydował się na wyjście niebo zagrzmiało, a wśród paproci zagrzechotały pojedyncze, duże, krople deszczu. Przestraszony królik czmychną do norki.
- Asahhh drudash - warknął Burga, bo tak zwano półorka.

Wstał i otrzepał swoją skórzaną zbroję. Cóż mięsa dziś nie zje. Wśród nasilającego się deszczu zebrał wszystkie grzyby i pobiegł na rozstaje. Jego towarzysze kryli się pod dachem starej pochylającej się pod ciężarem czasu szopie. Gdy tylko do nich dołączył rozległo się ujadanie psa. Na schodzącym ze wzgórza trakcie ktoś stał. Prosta jak strzałą sylwetka skryta pod grubą warstwą stali. Owa postać dosiadała konia.
Bruga szturchnął łokciem stojącego obok towarzysza i wskazał skinieniem głowy na wzgórze.
- Jakowyś rembajło tu jedzie. Tarcza pobazgrana jakimś herbem, bydzie znaczy szlachta. A gdzie szlachta jedzie, chłopi żyją w biedzie...

Jak zobaczyłem, że kroi się pbf do KC od razu się dołączam. Może trochę za szybko ale u mnie krucho z czasem, a miałem go trochę z rana. Postać podrzucę wkrótce.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 17 lutego 2017, 08:22

Panowie pamiętajcie by dać pograć młodemu oraz by podeslac postacie. Czy się znacie czy widzicie dopiero pierwszy raz i pogoda was tu przygnala wasza sprawa. Czekamy na wpis Asadaco robi jego postać ale przecież śmiało można się opisywać i prowadzić dialogi.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
dretch
Reactions:
Posty: 660
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 13:24
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 1 time
Been thanked: 7 times

Post autor: dretch » 17 lutego 2017, 13:44

- Szlak by to strzelił! Warknął starszy siwy mężczyzna. - Jego plecy opierały się o drewniany słup szopy, a ręką opierała się na dużej kuszy. Można go nazwać starcem, ponieważ takie sprawiał wrażenie, ale ostry błysk w oku wskazywał na żwawą ochotę do życia.

- Prawie go miałeś! Dalej będziemy żuć suche mięso.

Gdy spoglądał na zbliżającego się rycerza, wyciągnął z skórzanej sakwy na biodrze fajkę i zaczął ją ładować zasuszonymi liśćmi.

Słodki dym łączył się w tańcu z zapachem w mokrej sosnowej ściółki.

- Mam nadzieję, że to nie mój ostatni, puścił oko w stronę półorka, po czym ruszył bliżej w stronę jeźdźca.

Kroki miał pewne, choć można byłoby powiedzieć, że stawiał je z pewnym bólem, który czuł za każdym razem.

Twarda zbroja skórzana, zwana brygandyna, oraz mocną i grubą przeszywką pod zbroja skutecznie ochraniała go przed wiatrem.

Bezimienny zaciągnął w policzki mocno dym, i zaczął go powoli uwalniając tworząc kółka w powietrzu.

- Azor! do nogi.
witajcie! Nie mogłem się oprzeć, chciałbym poprowadzić postać kusznika, swego rodzaju gwardzistę lub wojownika, który nie jedno już widział ;) postać podrzucę niebawem
Ostatnio zmieniony 17 lutego 2017, 23:14 przez dretch, łącznie zmieniany 1 raz.
Rudzielec z Koronapan o imieniu Gerard (Anabaptysta, Borka)
http://www.degenesis.com/character-en/i ... a6aa74c071

**
ECO - Stra?nik miejski Ostrogaru
http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=353

--
Je?eli pad?e?, szybko wsta?, bo jeszcze Ci dokopi?.

Asada1
Reactions:
Posty: 30
Rejestracja: 13 grudnia 2015, 19:48

Post autor: Asada1 » 17 lutego 2017, 15:20

Reinhard po chwili obserwowania grupy podróżnych, zsiadł z konia i powoli podszedł do nieznajomych. Nie zdążył się odezwać kiedy jeden z nich, dosyć brzydki i niski mężczyzna, spytał ostro:
- A ty kto?!
W pierwszym odruchu tan Reinhard chciał się oburzyć, ale szybko przekalkulował, że przecież potrzebuje miejsca do snu.
-Nazywają mnie Tan Reinhard, szukam schronienia przed burzą.
-Jest nas tu dużo, miejsc już nie ma, ale jeśli zapłacisz to coś wygospodarujemy.
-Płacić? A kto ci dał prawo do pobierania opłat za własność niczyją? Jeśli nie zamierzasz mieć kłopotów to ustąp mi drogi.
Karzeł aż syknął ze złości, że przepadła mu okazja na wzbogacenie się.
-Przepraszam cię, nie jestem zbyt majętny. –Po tych słowach błyskawicznie udał się gdzieś w tłum-
Tan Reinhard z lekka zirytowany postanowił odpuścić krętaczowi pouczeń, uznał , że i tak nie zmieni on swojego zachowania.
Podchodząc do podróżnych Tan Reinhard wszystkich radośnie powitał, lecz odpowiedziała mu cisza. Starał się wypatrzeć najciekawsze osoby, po chwili zdecydował się dosiąść do- jak sądził - kupca i wojownika.
-Witajcie towarzysze, nazywam się Tan Reinhard, postanowiłem podążać drogą awanturnika. Dopiero dziś opuściłem moją rodzinę, panującą na sąsiednich terenach. Powiedzcie kim wy jesteście i jak do was mam się zwracać?
-Jestem El Samuel, moim powołaniem było zostać wojem, ale niestety w młodym wieku wydalono mnie z wojska, za mój krewki charakter, a mówiąc dokładniej, często zdarzało mi się komuś nos przetrącić gdy mi podpadł. Teraz pracuję dla gildii kupieckiej i właśnie na jej zlecenie eskortuję El Kaina, ale może lepiej będzie jak sam o sobie opowie.
-Tak jak mówił Samuel, jestem kupcem, zostałem wysłany w podróż mającą na celu pozyskiwanie bogatych klientów.
Po skromnej kolacji wypełnionej opowieściami Reinhard udał się do pustego pokoju i położył do snu.

[offtopic]Po pierwsze nie wiem jak robić dymki :P A po drugie to liczę na rychłe spotkanie ze starcem i orkiem :D[/offtopic]
No dobra. Nie zaskoczyłeś mnie. Wiele osób tak zaczyna i jest to normalne. Powiem więcej, sporo naprawdę dobrych Mistrzów Gry zaczyna w tym stylu. Świadczy to o wyobraźni, kreatywności oraz o umiejętności przejmowania inicjatywy. Jednak...
Cały świat, wszyscy Bohaterowie Niezależni (czyli nie postacie graczy) tzw. NPC są tylko i wyłącznie pod kontrolą Mistrza Gry. Czyli moją. Decydujesz tylko o tym co twoja postać robi, mówi i (przeważnie) o tym co w danej sytuacji czuje. Reszta świata, czyli jak on wygląda, kogo spotkasz i co ci odpowie należy do mnie. Daj mi zarobić na chleb.
Są systemy działające w inny sposób jednak KC to klasyka. Skoro jednak stworzyłeś tychże NPC to dajmy im żyć. Pozwól, że przejmę je pod moje skrzydła tak jak być powinno. Poniżej tekst w takim brzmieniu jak moim skromnym zdaniem powinien wyglądać. Tekst u góry zostawiam dla tych, którzy przyjdą po Tobie uczyć się grać. Lata później kiedy już będziesz miał rodzinę, inne zmartwienia i zapomnisz co to RPG.

Reinhard po chwili obserwowania grupy podróżnych, zsiadł z konia i powoli podszedł do nieznajomych. Nie zdążył się odezwać kiedy jeden z nich, dosyć brzydki i niski mężczyzna, spytał ostro:

- A ty kto?!

W pierwszym odruchu tan Reinhard chciał się oburzyć, ale szybko przekalkulował, że przecież potrzebuje miejsca do snu.

- Nazywają mnie Reinhard, szukam schronienia przed burzą.

Krasnolud obruszył się i rzucił wychodząc na światło z ciemnej jamy gdzie wraz z kompanem zajęli lokum będąc pierwszymi przyjezdnymi.
- Jest nas tu dużo, miejsc już nie ma, ale jeśli zapłacisz to coś wygospodarujemy - Rzucił ale zaraz zdrętwiał z osłupienia zdając sobie sprawę, że w ten niegodny sposób zwrócił się do rycerza, osoby wyższego stanu niźli jego. Takie nietakty mogły wiele kosztować spokojnego wędrownego kupca za jakiego uchodził.

- Płacić? A kto ci dał prawo do pobierania opłat za własność niczyją? Jeśli nie zamierzasz mieć kłopotów to ustąp mi drogi.

Karzeł aż syknął ze złości, raz że przepadła mu okazja na wzbogacenie się a dwa ze względu na swoją głupotę wykazaną w zbyt rozwiązłym jęzorze.

- Przepraszam cię panie, w ćmie żem nie poznał z kim mi mówić przyszło. Poniechajcie panie i pomsty nie szukajcie na nędzarzu takim jak ja... - Po tych słowach błyskawicznie udał się z powrotem w ciemny kąt chcąc zejść jak najszybciej z oczu wysoko urodzonemu młodzieńcowi.

Tan Reinhard z lekka zirytowany postanowił odpuścić krętaczowi pouczeń uznał, że i tak nie zmieni on swojego zachowania.
Podchodząc do podróżnych Tan Reinhard wszystkich radośnie powitał, lecz odpowiedziała mu cisza. Starał się wypatrzeć najciekawsze osoby, po chwili
zdecydował się dosiąść do - jak sądził - kupca i wojownika.

- Witajcie towarzysze, nazywam się Tan Reinhard, postanowiłem podążać drogą awanturnika. Dopiero dziś opuściłem moją rodzinę, panującą na sąsiednich terenach. Powiedzcie kim wy jesteście i jak do was mam się zwracać?

Jako pierwszy odezwał się drugi z krasnoludów, noszący długą brodę splecioną w skomplikowane warkocze przeplatane srebrnymi ozdobami. Był dużo masywniejszy od swego kompana o nie wyparzonym języku i głos miał znacznie od niego niższy.

- Jestem El Samuel - powiedział uderzając się ręką w skrytą za łuskową zbroją pierś - Moim powołaniem było zostać niegdyś katańskim wojem, ale niestety w młodym wieku wydalono mnie z wojska, za mój nazbyt krewki charakter. Mówiąc dokładniej, często zdarzało mi się komuś nos przetrącić gdy mi podpadł. Teraz pracuję dla gildii kupieckiej i właśnie na jej zlecenie eskortuję El Kaina... - ręce opadły mu na ciężki metalowany pas za którym tkwiło stylisko nielichego topora pokrytego klanowymi znakami - ...ale może lepiej będzie jak on sam o sobie opowie.

- Tak jak mówił Samuel, jestem kupcem, zostałem wysłany w podróż mającą na celu pozyskiwanie bogatych klientów. - powiedział nadal poirytowany głos z głębi namiotu. - Już wam robię miejsce panie, legnijcie proszę miast nas. Tu jest najciszej i najmniej będzie przeciekało.

Sapanie i szuranie jakie towarzyszyło odstępowaniu rycerzowi najlepszego miejsca w całym przestoju zagłuszył gwałtowny wybuch śmiechu. To krasnoludzki ochroniarz gładząc swą bogatą brodę śmiał się z eskortowanego przez siebie kupca.
Wykreśliłem, że przywitała cię cisza bo na pewno gracze będą się ciebie wypytać o to i owo i zaraz się odezwą. Wszak zawsze to ciekawie posłuchać co na innych duktach się dzieje. Tak nawiasem to i Tobie może by się przydało dowiedzieć co w świecie słychać. A w ogóle to wiesz dokąd zmierzasz? Czy wiesz dokąd dalej droga prowadzi?
Ostatnio zmieniony 17 lutego 2017, 20:56 przez Asada1, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 17 lutego 2017, 23:34

- Azor! do nogi - powiedział komendę stary kusznik. Ale pies go nie usłuchał tym razem. Najeżył sierść, zbił się w sobie i zaczął warczeć. Z przodu, od strony nadjeżdżającego rycerza odpowiedziało mu podobne gardłowe warknięcie.

Stary kusznik rzucił się by pochwycić swą psinę ale nie zdążył . Azor wystartował a z przeciwnej strony wybiegł równie silny przeciwnik. Zwarli się na raz w kotłowaninie, sierści, zębów i zrytego od walki igliwia. Kusznik zmełł w ustach przekleństwo wiedząc jak trudno wsadzić rękę w taką walkę by jej nie stracić. Wiedział też, co może znaczyć dla niego jeśli jego pupil poharata jakiegoś szlacheckiego czworonoga. Prawo katańskie było co najmniej surowe w swych karach.

Krasnoludzki ochroniarz ryknął kolejnym śmiechem na widok tej sceny.

- Dajcie konia panie - rzucił do młodego rycerza - oporządzę go i rozkulbaczę a wy się lepiej zajmijcie szczeniakiem bo coś mi się widzi, że zaraz tylko jeden żyw będzie.

Mówiąc to wziął za uzdę konia z zamiarem poprowadzenia go do miejsca gdzie stał nakryty płócienna plandeką wóz kupca, do którego ochrony się najął.
Czekam na dialogi i działania graczy. Psy uda się rozdzielić ale jak tego nie zrobicie w miarę szybko będę turlał który z nich zginie. Serio.
Tak to jest jak MG się nudzi... /EVILS/
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
mastug
Reactions:
Posty: 1697
Rejestracja: 03 grudnia 2009, 23:24
Has thanked: 14 times
Been thanked: 12 times

Post autor: mastug » 18 lutego 2017, 01:54

Stopy stawiał uważnie i nieśpiesznie starając trzymać się krawędzi drogi. Jednocześnie miarowo i omiatał kijem drogę przed sobą wykrywając większe przeszkody. Znał ten trakt dosyć dobrze, wędrował już tędy kilka razy. Dziś niestety tysiące źródeł dźwięku zaburzały mu normalny odbiór przestrzeni. Najgorsze jednak było to że ukrywały przed nim to co mogło być zagrożeniem. "Przeklęty deszcz" wymamrotał sam do siebie. Deszcz zwiastował cierpienie. Tego wieczoru czekało go rwanie w kościach i ból stawów trudny do wytrzymania. Liczył tylko na to że komuś uda się rozpalić ognisko pod strzechą starej wartowni, stojącej przy moście. Wiedział, że wędrowcy schronią się tam przed deszczem. Miał też nadzieję że nikt nie odmówi staremu ślepcowi miejsca przy ogniu.

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 18 lutego 2017, 07:20

Burga starał się nie wchodzić w drogę szlachetnie urodzonym panom. Nie jego progi. Za wysokie. Nie wiadomo co ich obrazi, co oburzy, kiedy się śmiać a kiedy lasować.
Widząc, że psy raźno się za siebie wzięły, zaklął pod nosem w swoim orkowym dialekcie z Wyspy Mew.
Ruszył na psy tupiąc i krzycząc.

- Puszczaj, puszczaj ! Wargi przeklęta jakoby się o grzejącą sukę się tłukli.

Psy jednak za nic sobie miał pokrzykiwania orka. Biały owczarek podhalański rycerza zaczynał brać górę za półwilkiem starego, i zaczynał macać kłami jego gardło. Azor jednak też był nie w ciemię bitu, ucapił ucho owczarka z taką siłą, że tamten nie mógł ruszyć głową.

Półork nie miał zamiaru wkładać rąk między kły rozszalałych psów, tym bardziej, że oczy tych wywróciły się białkami i żarły się całą mocą nienawiści zrodzonej od pokoleń. Bo jak wiadomo, owczarki od wieków przez pasterzy chowane za cel swego życia brały zabicie całej wilczej braci, a wilcza krew Azora kazała mu zwalczać owczarki prawem zemsty za poległych towarzyszy.

Takoż półork zaczął rozdzielać celne kopniaki, to odskoczył w powietrze psi zadak to głucho zadudniło kopnięte żebro. Nic to.

Biała bestia powaliła Azora i ucapiwszy jego szyję starała się szarpać na boki, ale ze względu na rozmiary psa wycierała nim jeno kurze gościńca.

Burga widząc nieskuteczności swoich poczynań, rozejrzał się szybko na boki. Dojrzał kroczącego wolno ślepca.

- Dawaj ślepaku tą lagę - krzyknął Braga.

Półork już miał pochwycić kij niewidomego, gdy stała się rzecz, która jeszcze przez pół roku wzbudzała uzasadnioną wesołość krasnoludzkiego ochroniarza.
Piski, skomlenie i ogólny rwetes psiej walki. Jak i ogólne poruszenie wśród zgromadzonych pod wiatą podróżnych, którzy już zaczęli obstawać wytypowanego przez siebie zwycięzcę. (Warto zaznaczyć, że postawiono także trochę srebra na półorka, który przecież także brał czynny w niej udział). Czy też może nieumiejętne obchodzenie się siwego kusznika z koniem rycerza spowodowały, że rumak zwrócił się zadem w stronę rzężącego już Azora i strzeli w tył podkutymi kopytami. Pech chciał, że prosto w środek przygarbionych pleców Burga. Wśród trzasku łamanych w kołczanie strzał, podstępnie trafiony półork przeleciał łukiem spadając wprost na psy. Zaskoczony niespodziewanym towarzystwem owczarek szarpnął się w tył starając wyjść spod orka. Udało mu się to lecz cena była okrutna bo w zębiskach szamoczącego się nadal pod Burgiem Azora został fragment jego ucha.

Awatar użytkownika
dretch
Reactions:
Posty: 660
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 13:24
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 1 time
Been thanked: 7 times

Post autor: dretch » 18 lutego 2017, 10:08

Gwardzista po kilku nieudanych próbach przywołania swojego chowańca, przeklinał pod wąsem siarczyście. Jego towarzysz pies byl z nim od dekady, dzielnie towarzyszył, tropił, przynosił zające i był psem na baby, kiedy Siwy chciał odczuć towarzystwa pięknych niewiast.

Ten pies nie był zwykłym czworonogiem przypietym do pastucha, czy budy. Był jego druhem, kompanem, przyjacielem i członkiem rodziny, ponieważ tylko to mu zostało po jego starych dziejach.

Widząc szybką reakcję połorka doskoczył do kotłującej się grupy psów, konia i łowczego. Ku jego zaskoczeniu sytuacja stała się jeszcze bardziej zagmatwana.

Koń zdenerwowany niebezpieczeństwem i ujadaniem psów wycedził celnym obronnym kopniakiem w dwa kundle. Pech chciał oberwał połork w plecy i upadl z impetem na dwa psiaki skutecznie je rozdzielając.

CO za zbieg okoliczności! - pomyślał.

Ułamek sekundy później przyglądający się temu całemu zdarzeniu zgromadzeni w szopie podróżni, zobaczyli jak szybkim susem starzec przeskoczył półorka i stanął między psami. W chwili kiedy stanął między kłem, a kłem, wyciągnął flakonik za pazuchy, uwolnił szybko szyjkę wyciągając zebami brązowy korek. Rozlal migiem ciecz na obie ręce i przyłożył do obu pysków czworonożnych towarzyszy.

Won octu, ostrych przypraw wzbiła się w powietrze, tak szybko że półork musiał zasłonić nozdrza, aby drażniący zapach nie wiercił już go w nosie. Jedynym wyjściem bylo oddalenie się jak najdalej od tego źródła.

Podróżni osłupienieni szybkością gwardzisty przeklinali w myślach, że nie obstawili zakładów na tego czarnego konia!

Siwy był szybki tylko chwilę, cały pokład energii wykorzystał do tej akcji, głęboko oddychając patrzył jak oba psiaki zaczęły przycisnąć nosy do ziemi i kurczowo ściągać lapami zapach z pysków. Ich ujadanie zmienili się w skompenie.

Psia mać Azor! Krew by cię zalała, pieruny siarczyste strzelily, sterty ogniste spalily! Wiązankę, którą puszczał gwardzista nie powstydziłby się żaden szewc! Nie bacząc na towarzystwo szlachciat gwardzista przeklinając złapał Azora za skórzaną obroże i ciągnął psiaka w kierunku najbliższego drzewa gdzie stał jego koń.

Tu zostaniesz do póki nie zrozumiesz coś zrobił! Słuchać się masz, komenda była! Niedobry pies! Nie dobry! Jego groźny głos złagodniał kiedy przywiązał psa obok konia. Przynajmniej teraz Baśka cie kopytem ochroni - dodał na koniec.

Odwrócił się szybko i prawie w podskokach udał się do rycerza!

Panie oszczedz moją psine! To ostatnie co mi zostało na tym świecie! Błagam nie zabijajcie jej! Wybaczcie! Wybatorzcie mnie jeśli laska! Nie karajcie zwierza za ich instynkt, pozwólcie że opatrze ucho waszego owczarka! Znam się trochę na ziołach! Zrobie co zechcesz panie!

Uniżony gwardzista wiedział jak postępować z niebieskorwistymi panami z grodów i innych zamków. Wiedział, że mogli być nieobliczalni, a za taki występek mógł być wrzucony do lochu, a nie mógł się też ujawnić ponieważ wymagała tego misja.

Większy cel wymagał od niego pozostaniem bezimiennym na tak długo jak tyłko możliwe.
Asada dymki robisz klikając w takiebkolorowe prostokacuki pod tekstem który piszesz.

Odnośnie gry, to mój gwardzista będzie probowal zalagodzic sytuację, mam nadzieję że skończy się jeno na upomnieniu. Jak tylko rycerz wyda werdykt a siwy nie będzie ubezwlasniwolniony doskoczy dobtowarzysza polorka i sproboje postawic go na nogi! W końcu druhowie są skarbem!
PS. Przepraszam za błędy pisze z kom.
Ostatnio zmieniony 20 lutego 2017, 11:44 przez dretch, łącznie zmieniany 1 raz.
Rudzielec z Koronapan o imieniu Gerard (Anabaptysta, Borka)
http://www.degenesis.com/character-en/i ... a6aa74c071

**
ECO - Stra?nik miejski Ostrogaru
http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=353

--
Je?eli pad?e?, szybko wsta?, bo jeszcze Ci dokopi?.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 18 lutego 2017, 23:28

Koń dreptał powoli a Eithart jechał powoli w deszczu. Rozkoszował się każdą kroplą wody, która wsiąkała w podróżny płąszcz zwiększając coraz bardziej jego wagę. Choć był już w tych okoicach od kilku tygodni, to nadal nie mógł przyzwyczaić się do wielkiego bogactwa wody, jakie spłynęło z łask bogów na Orcus Wielki. Stamtąd skąd pochodził każda kropla była wielkim błogosławieństwem, za które dziekował pokłonami dla Gorlama. A tu? Niewdzięcznicy przeklinali swe szczęście...

Gdzieś z oddali zaczął dochodzić go hałas: wściekły jazgot ujadających psów i ludzkie wrzaski, jeno nie walczących, a bardziej w radości coś krzyczących.

Na wszelki wypadek spiął konia nieco i sprawdził czy półtorak łacno z pochwy wychodził. Niech Gorlam go prowadzi jeśli trzeba.

Po chwili był na miejscu. Na majdanie przed zajazdem działy się sceny niczym z objazdowej trupy trefnisów. Jakiś półork leżał w błocie, dwa psy jazgotały wściekle, jakiś zbrojny wisiał uwieszony u nogi rycerza biadoląc a ludziska brali zakłady. Nie tego się spodziewał ale rad jednak był że będzie mógł spędzić noc pod dachem, bo o jeno we śnie mu deszcz przeszkadzał.
Kilka chwil po ślepcu na majdan trafia konny w wojennym rynsztunku. Spod płaszcza widać skorzano metalowaną zbroję, u boku półtorak. Przy siodle przytorczoną ma kuszę i włócznię w tulei. Mężczyzna ma około czterdzieści pięć, może pięćdziesiąt wisoen i ogorzałą od słońca twarz. Zapewne wiekszość kobiet uznałoby Eitharta za niesamowicie przystojnego. Wysoki, szczupły z przypruszonymi siwizną włosami. Wizerunek psuje jednak kilka blizn na twarzy, być może dodających mężczyźnie charakteru ale bezsprzecznie szpecących sympatyczną twarz Eitharta. Można też dostrzec czasem przezierający spod płaszcza medalion z symbolem Gorlama Walecznego.

Witam w wszystkich grających. Jak ja dawno w KC nie grałem!!!
Ostatnio zmieniony 21 lutego 2017, 15:16 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
mastug
Reactions:
Posty: 1697
Rejestracja: 03 grudnia 2009, 23:24
Has thanked: 14 times
Been thanked: 12 times

Post autor: mastug » 19 lutego 2017, 00:27

Starzec odsunął się instynktownie od jazgotliwego kłębowiska psów. Zdziwiło go niezmiernie, że ktoś z obecnych odezwał się bezpośrednio do niego. Zazwyczaj włóczędzy, żebracy i starcy traktowani byli niczym trędowaci. Nikt ich nie chciał ich towarzystwa. Powodów było kilka ale najbardziej odstraszające były choroby którymi mogli zarazić. Tym bardziej był zdziwiony, że ktoś chciał wziąć w ręce jego kij. Domyślił się że chodzi o rozdzielenie psów więc wysunął rękę dzierżącą kij i rozluźnił zgrabiałe palce. Nie doczekał się jednak aby ktoś ów kij zabrał. Zamiast tego usłyszał rżenie konia, uderzenie kopyt, jęk bólu, psi skowyt a na koniec salwę gromkiego śmiechu. Cofnął dłoń i swoim zwyczajem oparty na kiju wsłuchiwał się w rodzące się wokół dźwięki.
Ostatnio zmieniony 19 lutego 2017, 00:33 przez mastug, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 19 lutego 2017, 02:13

Rycerz nie puścił jednak wodzy po które sięgał krasnolud, szybko zsiadł z konia i jedną ręką odciągnął swego czworonoga. Pozwolił opatrzeć ucho swemu podopiecznego, choć minę miał nie tęgą. Po chwili ruszył za szopę by rozkulbaczyć konia.

El Samuel przyglądał się młodzieńcowi trzymając się pod boki. Uśmiech zszedł muz twarzy gdy tamten zniknął za budynkiem.

- Minę miał jakby pomylił dzban wina z butelką octu - skwitował krasnoludzki ochroniarz odprowadzając herbowego wzrokiem. - Ja bym uważał na to co powie jak wróci. Zanom ja ten herb, niedaleko jest sadyba ich rodu. Mają tam na usługach kilku takich pomagierów co za lżejsze przewinienia każą końmi ludzi włóczyć. - krasnolud splunął przez zęby.

- Dobra idę rozpalić, bo wy się nie znata na dobrym hajcowaniu. A coraz większa gawiedź... - rzucił spoglądając na żebraka i kolejnego konnego który dojeżdżał do obozowiska

Zanurkował pod poddasze i zaczął sposobić zebrany wcześniej opał z zgrabne , choć niewielkie ognisko.
Asada zameldował że znika na dwa dni. Postanowiłem wyprowadzić go na stronę, by nie zatrzymywać akcji i dać pograć wam dialogiem i opisami postaci. Czekam na wpisy.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 20 lutego 2017, 07:21

Burga z trudem podniósł się na nogi i z trzaskiem wyprostował plecy. Sapnął z bólu i pozbierał wysypane z kołczana strzały. Dwie z nich nie nadawały się już do użycia. Zerknął spode łba na konia rycerza i dla pewności zrobił kilka kroków w bok. Stanął koło niewidomego wędrowca. Nie chciał się rzucać w oczy szlachcicowi więc zagadał do żebraka.
- Yyyyy ten... Jużem kijaszka nie potrzebuję - mówił nieco zbyt głośno jakby w parze z ślepotą chodziła także głuchota.
- Chciałem rozdzielić gryzące się psy, coby się nie podusiły - wyjaśnił swoją wcześniejszą chęć pozbawienie ślepego jego laski - ale udało się i bez lagi.
Tymczasem minął ich jeździec na koniu. Burga zaczynał się zastanawiać czy przy takiej ilości majętnych person znajdzie się kawałek suchego miejsca pod dachem i dla niego.

- Burza idzie - skwitował kolejne trzaśnięcie pioruna i wykwitłą na niebie błyskawicę - trza pod dachem miejsca poszukać.
PS Zamieściłem statystyki Burga wraz z ekwipunkiem i krótką historią w NickPage - u.
Ostatnio zmieniony 21 lutego 2017, 15:48 przez deliad, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
mastug
Reactions:
Posty: 1697
Rejestracja: 03 grudnia 2009, 23:24
Has thanked: 14 times
Been thanked: 12 times

Post autor: mastug » 20 lutego 2017, 11:32

- Nie przejmuj się śmiechem gawiedzi chłopcze. Nie ten odważny który się śmieje tylko ten kto gołymi rękami psy rozdziela. Twoje miejsce pomiędzy harcownikami a nie maruderami - starzec uśmiechnął się serdecznie, jednak oszczędzając wszystkim widoku bezzębnej szczęki.
Słysząc trzask łamanych gałązek i stukot krzesiwa ruszył w tym kierunku uważając aby nie wejść nikomu w drogę. Zbliżywszy się wystarczająco oparł się na kiju i rzekł:
- Czy znajdzie się miejsce przy ognisku? - aby nie dać rozmówcy pretekstu do wyzwania go od darmozjadów i żebraków szybko dodał - Noc dla minie równie łaskawa jak dzień więc w nocy mogę ognia pilnować.

Awatar użytkownika
dretch
Reactions:
Posty: 660
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 13:24
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 1 time
Been thanked: 7 times

Post autor: dretch » 20 lutego 2017, 12:18

Dziękuję Panu! Skłonił się nisko siwy, patrząć czy człowiek z herbem go obserwuje. Oczywiście opatrze pana owczarka. Po tychkrótkich słowach natarł dłonie błotem i wytarł w mokrą trawę.

Dopiero teraz doszło do niego, że płucienny czepiec zaczął zamakać i mokry desz spływa mu po ramionach i plecach zz sukcesem przechodząć pod ciężko zbroje którą dalej miał na sobie.

Bardzo powoli używając wyuczonego fachu myśliwego i tresera podchodził do czworonoga, wiedział, że ten może nie być zadowolony z tego faktu i wyszczerzy an niego zęby za mieszankę ziół i octu. Miał jednak w duchu nadzieje, że kawałek zasuszonego mięsa z kością będzie nadwyraz znaczacym przekupstwem dla psiaka i być może chociaż na chwile da się obłaskawić.

Bardzo powoli podchodząć wycjągnął z skórzanej torby zawinięty kawałek mięsa, oraz drewniany mały słoik.

Oby zielona papka babuni pomogła.

Idąc do owczarka spoglądał na sowjego towarzysza Burga a spojrzenie mówiło swoje - sie narobiło na rycerskiego psa atak przeprowadziłżem ...

Chce do niego podejść i obłaskawić go, tylko chwilowo. Sprawdzę co z uchem, nie powinno to wymagać zaszycia. Jeżeli jednak rana będzie głęboka ot papke babuni użyje, zieloną która zatamuje krwawienie. Będe z psiakiem siedział, aż przestanie krwawić.
PS. postać mam w excelu dziś wieczorem podrzuce ją do MG
Rudzielec z Koronapan o imieniu Gerard (Anabaptysta, Borka)
http://www.degenesis.com/character-en/i ... a6aa74c071

**
ECO - Stra?nik miejski Ostrogaru
http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=353

--
Je?eli pad?e?, szybko wsta?, bo jeszcze Ci dokopi?.

ODPOWIEDZ