Błogi spokój przyszedł do umysłu Eco od żałądka. Zimny chłodny napój kusząco drapał gardło i schładzał rozgrzane trzewia. Grube kropelki potu zniknęły z czoła strażnika już po kilku głebokich łykach!
Ortin! Przepraszam Cię ale jak ty wytrzymujesz z nią? Idę sobie do Amarysa, słysze ktoś się awanturuje, już się cieszyłem, że w dyby kogoś zakuje. Wyłaże za róg uicy Świnskiego okgona a tu wylatuje na mnie wielkie jak malauk babsko! Takie duże miała ramiona. Eco zobrazował jej wielkość rozwierając ręce, nim wykrztusiłem słowo pierwsza sylabę słowa straż moja twarz lerzała już w bruku, a na drugą sylabę podniosła mnie za ucho, za ucho mnie podniosła! Gwardzista dotknął się lekko w naderwane ucho - ała! jęknął z bólu. No i jak tak wisiałem na tym uchu to zobaczyłem jeno głebokie zielone pięknę oczy i wysokie twarde jak kamień czoło. Pacneła mnie tu! - palcem wskazał na oczodół który teraz wyglądał jak dorodna brzoskwinia z szparką pośrodku.
Nie wiem jak to zrobiłem, ale po uderzeniu na glebe poczułem w sobie taką siłę, taką niewyobrażalną werwę! Zerwałem się jak zając którego gonią lisy i oto jestem - żywy!
Mówie wam, pierwszy raz ktoś mnie tak sponiewierał a rano służba...
Milcar już wam opowiedział ze szsczegółami zapewne co zaszło z tą elfką i rybakiem, ale ja mam coś jeszcze. Wyciągnął mieszek postawił go na stole i rozsupłał rzemienie. Takich używał, mówie wam szybka śmierć.