PBF - Okna Duszy

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 31 grudnia 2017, 18:00

Dzika knieja, 26 orakt-ran

Posępne nawoływanie puszczyka przerwało wiszącą nad traktem śmiertelną ciszę. Kthan Angano spoglądał na miejskiego strażnika niczym Czaszkogłowy we własnej osobie, mową ciała i okrutnym wyrazem twarzy mrożąc Eco krew w żyłach. Dwa zbryzgane świeżą krwią ogry przysunęły się do Ostrogarczyka, odcięły mu drogę ucieczki w ciemną gęstwę. Pod czarnym kapturem błysnęły na ułamek chwili fosforyzujące oczy stworzenia, które odebrało w przerażający sposób życie dziesiętnikowi Fleituhowi.

Kapłan Morglitha, jego trzej słudzy oraz struchlały surelianin - ostatni żyjący świadkowie bitwy na leśnym trakcie.

- Powołując się na prawo Katana zamierzam odnieść do Ostrogaru pierścień dziesiętnika - oznajmił nieco roztrzęsionym głosem Eco, wściekając się w duchu na siebie samego za drżący ton i rozdygotane dłonie - Szlachetnie urodzony kapitan Gnath powinien się dowiedzieć, że dziesiętnik poległ śmiercią bohatera z rąk goblińskich grasantów, walcząc w obronie świątobliwości i honoru straży.

- Sprytny wybieg, wszelako nie dość przekonujący - odpowiedział zimnym tonem kleryk - Chwiejny jesteś w lojalności niczym źdźbło trawy, w obecności kapitana gotów byłbyś mleć jęzorem na takie sposoby, które przyniosłyby mi uszczerbek na reputacji. Nie zrozumiesz tego, co tu się wydarzyło i nie masz pojęcia jak wielki zaszczyt spotkał przed chwilą twego zwierzchnika.

- Przysięgam na mroczną chwałę Pana Umarłych, że nie uchybię wam ani jednym złym słowem, świątobliwy - wyrzucił z siebie Eco - Nie musicie się o to lękać, zapewniam...

Jeden z ogrów złapał mężczyznę za kark i podniósł go do góry niczym bezbronne kocię, drugi wyłuskał z jego zdrętwiałych palców miecz. Eco krzyknął przeraźliwie widząc jak kapłan rusza w jego stronę, machnął rozpaczliwie nogami próbując Angano odpędzić groźbą kopnięcia.

- Jeśli nie przestaniesz tak podrygiwać, mój pupil obetnie ci obie nogi w kolanach - oznajmił morglithianin, a niewielka postać w czerni natychmiast wyciągnęła spod płaszcza połyskujące chorobliwą zielenią krzywe ostrze - Poddając się mej woli zaoszczędzisz sobie cierpień.
Co teraz? Czy Eco zamierza nadal wyrywać się z uścisku ogrów ryzykując obcięcie nóg czy też znieruchomieje w oczekiwaniu na lepszą okazję do desperackiego wyczynu?

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 31 grudnia 2017, 18:54

Rozpinając sprzączki pancerza i kładąc głowę na miękkim sianku, przysięgałem sobie że zaraz podniosę się, pójdę po jedzenie.., które chwilę później spożywaliśmy. Jedzenie było syte, smaczne, spożywał z nami Mistrz i bracia pozostali w stolicy. Ku uciesze tańczyła dla nas Fryghia, już to wszystko powinno mi się wydać podejrzane, a najbardziej to że Angano przynosił nam ciągle nowe vino do kosztowania, usłużnie się uśmiechał i schylał co chwila karku. Na koniec tancerkę zastąpiły dwa ogry, które okrutnie tupiąc zrzucały w tańcu pancerze.
Tupanie stało się nieznośne i zamieniło się w prawdziwe dobijanie do drzwi szopy. Może słuszne były pretensje Otlafa, niewykluczone że zapewniałem towarzyszy iż długo nie zmrużę oczu.

-Lepiej otworzyć, nie zrobiliśmy nic złego. Może tylko wcześniej w pośpiechu zarzućmy pancerze.
Otwórzmy, inne zachowanie będzie bardziej niż podejrzane. Jak się czepią to zapłacimy kilka srebrników. Naturalnie stracham się otwierać usta do wyjaśnień, ale już ciśnie mi się na nie nowe kłamstwo.

Awatar użytkownika
dretch
Reactions:
Posty: 660
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 13:24
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 1 time
Been thanked: 7 times

Post autor: dretch » 02 stycznia 2018, 11:41

Dzika knieja, 26 orakt-ran

Sprawy znowu przybrały dziwny bieg, kapłan okazał się łasym na tysiąc katanek łachudrą, a może to on sam zabił kupiecką córkę a teraz nie chce aby ktoś się o tym dowiedział? Mając przy sobie taką poczwarę na co byłby mu kolejne dobra jak mógł mieć wszystko? Myśli kotłowały się w głowie Sureliona, odcinając go od obecnej chwili, samotna ucieczka w gęstwinę nie była najlepszym pomysłem, może inna okazja objawi się za jakiś czas.

- Dobrze, czego ode mnie chcesz? Odparł skruszonym tonem żebraka gwardzista, wisząc bezwładnie w objęciach Ogra.
Sam na poczwarę kleryka i dwóch ogrów się nie porwę, a rozbrojony to nawet w Gęstwinę się nie udam!! Pozostaje wleźć we wrony i krakać jak one,
może uda się później zwiać. Eco coraz bardziej przekonany jest do tego że to Kapłan stoi za śmiercią kupieckiej córy, może to jego poczwara ją zabiła?
Rudzielec z Koronapan o imieniu Gerard (Anabaptysta, Borka)
http://www.degenesis.com/character-en/i ... a6aa74c071

**
ECO - Stra?nik miejski Ostrogaru
http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=353

--
Je?eli pad?e?, szybko wsta?, bo jeszcze Ci dokopi?.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 03 stycznia 2018, 21:10

Dzika knieja, 26 orakt-ran

Desperacko szukający w myślach rozwiązanie na ujście z opresji, Eco znieruchomiał w mocarnym uścisku ogra, przestał machać nogami. Angano przybliżył się do niego strzelając donośnie palcami, a kiedy dźwięk ów przebrzmiał, w powietrzu przed kapłanem pojawiła się jakby znikąd latająca księga, oprawiona w ludzką skórę i zaopatrzona w okucia z ciemnego metalu. Widząc ją gwardzista przełknął ślinę przypominając sobie znienacka pewne mrożące krew w żyłach sceny jakie rozegrały się w Czarnej Krypcie, a które jego umysł litościwie wypchnął ze wspomnień.

Magiczna latająca księga kthana, pełna strasznych zaklęć i rytuałów!

Morglithański kleryk wyciągnął przed siebie lewą rękę i przyłożył ją do zroszonego zimnym potem czoła strażnika, mamrocząc pod nosem coś, czego surelianin zupełnie nie rozumiał, ale co na pewnie nie wróżyło niczego dobrego.

Po kilku wypowiedzianych w nieznanym języku słowach Angano nagle umilkł i grymas na jego obliczu podpowiedział Eco, że przerwa ta nie była bynajmniej zamierzona. Kapłan zmarszczył czoło, wbił swe lodowate spojrzenie w otwarte szeroko oczy stróża prawa.

- Ciekawe - powiedział ściągając znacząco wąskie bezkrwiste usta - Poczułem to wcześniej w świątyni, wszelako sądziłem, że to tylko przywidzenie, dlaczego bowiem Pan Umarłych miałby cię nagrodzić mrocznym błogosławieństwem? Ale jednak się nie pomyliłem. Ty naprawdę zostałeś pobłogosławiony przez Morglitha, Króla Wiecznej Nocy.

- Pobłogosławiony, świątobliwy mężu? - wybąkał kompletnie zbity z tropu Eco - Jak pobłogosławiony?

- Wyczuwam w tobie nadnaturalne upodobanie do śmierci, najpewniej ukrytą w podświadomości potrzebę obcowania z martwymi - odparł po chwili zastanowienia Angano, najpewniej również nie do końca rozumiejący aurę wyczytaną z wiszącego w ogrowym uścisku więźnia - Chociaż sprytnie nie dajesz tego po sobie poznać, w duchu pragniesz obracać się pośród umarłych... i nieumarłych, jak sądzę... to bardzo silna żądza, wręcz kipi w twym umyśle, najpewniej wywołana widokiem tych leżących wokół trucheł. Postawcie go.

Wypuszczony z wielkiej łapy, Eco spadł niezgrabnie na ziemię, omal się przy tym nie przewracając na stopy prześladowcy.

- Istoty naznaczone mrocznym błogosławieństwem mogą wielce się przyczynić sprawie Pana Umarłych, lecz by dowieść swej wartości, muszą przejść wiele ciężkich prób - oznajmił Angano - Czy jesteś gotów oddać się pod mój patronat, by odnaleźć w sobie boską iskrę zasianą przez Morglitha i stać się jego sługą? I moim sługą? Chociaż wcześniej nie brałem tego pod uwagę, być może nasze spotkanie w Czarnej Krypcie było darem zesłanym ci przez Czaszkogłowego? Albo uwolniło w tobie głęboko ukryty dar? Co odpowiesz? Lecz przestrzegam, rozważ bardzo dobrze swe słowa.
Czy ktokolwiek z Was pomyślałby kiedyś, że ułomność postaci może jej uratować życie? (przynajmniej hipotetycznie).

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 03 stycznia 2018, 21:43

Atakar-kir, 27 orakt-ran

Przed składzikiem stały dwie postacie: starszy mężczyzna czystej ludzkiej krwi oraz pomarszczony krępy krasnolud w skórzanym fartuchu. Obaj wciągnęli głęboko powietrze i odskoczyli od otwierających się szeroko drzwiczek, lustrując bacznym wzrokiem wychodzących ze środka nieznajomych.

- Zacni ludkowie, raczcie wybaczyć tę chwilową niedogodność - Eszar skłonił się przed miejscowymi na dworski sposób, powitał ich usłużnie wyrafinowaną gestykulacją - Jestem kupcem drzewnym z Ostrogaru, zwę się el Aszer. Przybyłem w otoczeniu służebnej świty minionej nocy, wielce późną porą, i ku swemu wielkiemu nie znaleźliśmy w waszej zacnej osadzie ani jednego wolnego miejsca. Wszystko zapewne przez pielgrzymów Mitrylowego Boga, aczkolwiek nie zamierzam rzec o nich złego słowa.

Potoczysta mowa wyraźnie zbiła z tropu obu mężczyzn, chociaż krasnolud okazał się dość podejrzliwy, by mimo wszystko położyć prawicę na wsadzonym za pas żelaznym młotku.

- Strudzeni ponad wszelką miarę, złożyliśmy głowy na waszym sianie i zaprawdę powiadam wam, lepszy nam zapewniły wypoczynek niźli puchowe poduszki - Eszar sięgnął dłonią po trzymany przez Milcarra mieszek, sięgnął palcami do jego środka wyciągając garść srebrnych monet - Przyjmijcie zatem ten skromny wyraz podziękowania za nocleg i nie miejcie nas źle w pamięci.

Bard wcisnął monety w dłoń stojącego bliżej człowieka i uśmiechając się szeroko wypchnął swoich towarzyszy za narożnik szopy, ku gwarnej ulicy. Obaj miejscowi nie podążyli śladem niespodziewanych gości, chociaż krasnoludzki rzemieślnik otworzył na chwilę usta chcąc chyba coś powiedzieć, a potem zarzucił ów pomysł.
Rzuciłem 1k100 na 1/2 CH Eszara, by przetestować reakcję miejscowych i wypadło mi 39 - tym samym kosztem 50 srb wykpiliście się z większych kłopotów i jesteście teraz w drodze do przystani, gdzie można już dojrzeć wiele ładowanych towarami jednostek. Miejsce na dużym statku może być bardzo drogie, w okolicy są również małe barki bądź łodzie rybackie. Jaki rodzaj transportu do Ostrogaru Was interesuje?

Awatar użytkownika
czegoj
Site Admin
Reactions:
Posty: 3837
Rejestracja: 18 listopada 2008, 23:34
Has thanked: 5 times
Been thanked: 10 times
Kontakt:

Post autor: czegoj » 04 stycznia 2018, 08:42

Raczej coś niewielkiego, ale w miarę stabilnego.
Ostatnio zmieniony 18 stycznia 2018, 09:32 przez czegoj, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
dretch
Reactions:
Posty: 660
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 13:24
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 1 time
Been thanked: 7 times

Post autor: dretch » 04 stycznia 2018, 11:05

Dzika knieja, 26 orakt-ran

- Skąd wiesz o tym co siedzi w moim kroczu? Szczerze przerażony młody Gwardzista po raz pierwszy złapał pewną nutę porozumienia z dawnym oprawcą. Powoli wstał na nogi, sprawdził swoje kolana i poprawił kubrak, kątem oka zobaczył leżący krok na lewo miecz.

Rozbrojony i przybity brakiem nadziei na ratunek ze strony swoich współbraci kontynuował rozmowę z Czaszkogłowym klechą - Nie wielu o tym wie, mówił powoli, oczami obejmował całe pobojowisko zatrzymując wzrok na wszystkich ocalałych, - ale z ciepłym ciałem nie jestem w stanie zaspokoić swojej żądzy. Mówiąc powoli podszedł krok w lewo, ugiął się i obserwując gotowe do ataku Ogry, zanurzył stal w pochwie.

- łaknę chłodnych lodowatych piersi, sztywnego języka i ust i skostniałych sutków, wilgotnych od wypływającego śluzu kobiecych ud. Jak możesz mi to dać, jak zwykły szary strażnik miejski może mieć do tego dostęp bez zawistnych i ciekawskich oczy? Skierował w końcu swój wzrok na obserwującego go z abrobatą Angano. Eco skupił się na jego oczach, zastanawiał się czy jest w nich jeszcze jakaś cząstka życia.
Eco nauczył się na ulicy, że nie odmawia się udzielonej pomocy, może Angano okaże się jego sprzymierzeńcem? Póki co gra na czas, chce się dowiedzieć jak taka posługa ma wyglądać? ps. mam szanse ucieczki? Wiem gdzie jestem?
Rudzielec z Koronapan o imieniu Gerard (Anabaptysta, Borka)
http://www.degenesis.com/character-en/i ... a6aa74c071

**
ECO - Stra?nik miejski Ostrogaru
http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=353

--
Je?eli pad?e?, szybko wsta?, bo jeszcze Ci dokopi?.

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 04 stycznia 2018, 16:33

Podobał mi się różnobarwny tłum, mimo że dominowały beże, brązy, zgniłe zielenie i szarości. Na wszystkim kładł się łagodny blask słońca przebijający chmury, wiatr wiał z zachodu. Pakujące się łodzie witały radosnymi krzykami mewy. Znów wszystko wyglądało podejrzanie przyjaźnie, może to patronat Sureliona sprawiał że czułem się jak dotknięty rogiem jednorożca.

-Zjedzmy coś szybko i kupmy bochen chleba na drogę.

Rozejrzę się czy wśród masztów widać znajomą kogę. Większość jednostek to po prostu duże łodzie, wielkości szalup pełnomorskich okrętów. Towar na nich przykrywano skórami, ale mieściły dużo i potrzebowały zaledwie 3-4osób załogi. Niektóre miały nawet po dwa maszty. Rozglądnę się czy gdzieś gniewny kapitan, nie ruga pijanej załogi, takiemu moglibyśmy zaoferować usługi.
Wielkość nie ma znaczenia, byle łódź wzięła nas wszystkich i była w przystępnej cenie. Wolelibyśmy żeby płynęła prosto, niż przy brzegu. Jeśli częścią zapłaty mogłaby być moja praca to miło.
Wsiądziemy tylko jeśli będziemy najedzeni i z chlebem. mam dość głodowania. Rozglądam się za wszelkimi znajomymi twarzami: Gwardzistami, złymi kapłanami, przemytnikami, marynarzami, rybakami...etc

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 08 stycznia 2018, 14:39

Dzika knieja, 26 orakt-ran

- W mej własnej opinii wciąż jesteś niegodnym zaufania szczurem, ale nie będę kwestionował przeczucia jakie zrodziło się w mym umyśle - odpowiedział Angano - Jak rzekłem, zostaniesz poddany rozlicznym próbom i jeśli je przetrwasz, być może staniesz się akolitą Pana Umarłych. Czego tak patrzysz? Okaż choć trochę pokory, nędzny psie. Na kolana i dziękuj za okazaną ci łaskę.

Eco nie dał sobie dwa razy powtarzać, srogi ton kapłana w mig mu bowiem uświadomił, że chociaż zapobiegł jakiemuś wiszącemu nad głową rychłemu nieszczęściu, o poczuciu bezpieczeństwa nadal mógł zapomnieć.

- Wdzięczność ma równie jest bezdenna jak Labirynt Śmierci pod Pałacem Katana - wypalił roztrzęsionym głosem, zwalając się na kolana i składając nabożnie dłonie - Przyjmij wyrazy podzięki za swą miłosierność, świątobliwy mężu.

Kleryk Morglitha umilkł na chwilę, przeciągnął spojrzeniem po goblińskich trupach, po nieruchomych postaciach czekających cierpliwie ogrów, po niewielkiej czarnej sylwetce w płaszczu z kapturem.

- Nie będziemy zwlekali z pierwszą próbą - oznajmił w końcu - Mnie pilno do Atakar-kiru, śledztwo w sprawie zbrodzienia dokończyć. Ty pozostaniesz tutaj, w tym miejscu przesiąkniętym aurą świeżo zadanej śmierci i będziesz medytował, będziesz pobożnie bębnił w ziemię nasłuchując szeptów Pana Umarłych. Kiedy dostrzeżesz blask świtu, będzie ci wolno podążyć do Ostrogaru, gdzie odszukasz mnie i opowiesz, jakich doznałeś wizji. Wówczas przesądzę o twym dalszym losie.

Roztrzęsiony w duchu Eco omal nie rozpłakał się z przemożnej ulgi, ale następne słowa kleryka natychmiast ponownie zmroziły mu krew.

- Zostaniesz z nim, dopóki nie minie północ - Angano przeniósł spojrzenie na morderczą istotkę w czarnym stroju - Będziesz bacznie obserwował jego pobożność, a nie wahaj się skarcić chłysta, jeśli by wzbraniał się przed oddaną modlitwą. Kiedy minie północ, ostawisz go tutaj i pójdziesz śladem tych, którzy mieli względem mnie złe intencje. Odnajdziesz ich i złożysz parszywe dusze w ofierze Czaszkogłowemu.

Kthan umikł ponownie, rozejrzał się raz jeszcze po leśnym szlaku, po czym zagłębił się w nocną puszczę ubezpieczany przez dwóch ogromnych przybocznych.

Po chwili wśród trupów pozostał już tylko Eco i śledząca go fosforyzującymi oczami istota w czarnym ubiorze.
Dobra, co teraz? Czy Eco zamierza się szczerze i żarliwie modlić do Morglitha? (dopuszczając się do aktu oczywistego odstępstwa od wiary). A może woli udawać, że się modli licząc na to, że czarny furiat tego nie dostrzeże? A może od razu ucieknie w obcy czarny las, którego zupełnie nie zna i w którym pewnie od razu się zgubi?

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 08 stycznia 2018, 15:08

Atakar-kir, 27 orakt-ran

Przystań w osadzie była równie wielka, co sama wioska, chociaż Eszar uświadomił to sobie dopiero teraz - wcześniej, gnany na targ niewolników, nie miał sposobności rozejrzenia się po okolicy. Przy rozlicznych drewnianych pomostach cumowały pomniejsze kogi i barkasy, a duże wiosłowe łodzie kursowały tam i z powrotem przewożąc rozmaite towary na wielkie holki kotwiczące w pewnej odległości od brzegu. Rozgardiasz, gwar i hałas wibrowały w powietrzu niczym lustrzane odbicie któregoś z mniejszych nabrzeżu w Ostrogarze.

- Jeden taki statek zaraz odpływa do stolicy i nas mogą wziąć za dziesięć złotych, ale bez miejsc siedzących i bez katreringu, znaczy się, strawy w podróży - oświadczył Rokko, który od dłuższej chwili szukał dla rzekomego drzewnego kupca jakiegoś środka transportu do Ostrogaru - Będzie się trza przy relingu gnieść, ale dobre wieści są takowe, że ten czarny kapłan chyba już wypłynął innym statkiem, a przynajmniej załoga twierdzi, że żadnego takiego ani ogrów na pokład nie brali.

Eszar wcisnął do ust kawałek żytniego chleba, przeżuł go łapczywie rozglądając się po tłumie ciągnących do portu pielgrzymów, w przeważającej mierze obwieszonych oriakańskimi amuletami. Obok nich handlarze pędzili na kogi ryczące donośnie bydło i młode cielęta bawołów-opasów, a także kilka sztuk kompletnie zdezorientowanych centaurów z niewolniczymi piętnami na zadach.

- Wszelako nie wolno nam się długo wahać, bo tu tyle luda wali, że zaraz całkiem miejsc braknie. Czciciele Mitrylowego Boga dobrze płacą za przeprawę, to nie takie gołodupce jak my, za przeproszeniem.
Nanatar, bierzesz ofertę? Macie w sakiewce 14+ złt, jeszcze Wam zostaną jakieś drobne po zejściu na ląd w Ostrogarze...
Ostatnio zmieniony 08 stycznia 2018, 22:19 przez Keth, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 10 stycznia 2018, 13:47

Ze zgrozą i niejaką niespełnioną namiętnością spoglądałem na dziką knieję za palisadą. Można było zrobić więcej, ale obleciał mnie tchórz. Zdaje się jednak, że decyzja została podjęta i nie ma co miotać się między przeszłością, a teraz. A może po to tu przybyliśmy, by starzy bogowie tego miejsca objawili nam nowych, za którymi powinniśmy podążać. Przywołałem w pamięci obraz parzącej światłości, wybawicielki.
Poczułem się jakby zahartowany jej ciepłem. Z chłodnej kąpieli w ramiona ogrów niczym w cęgi, zamknięty z innymi, spojony żarem, jak stal na oręż. Miecz potrzebny ciału mistrza do ochrony tajemnicy.

-Tak płyńmy, to dobra jednostka, a płyniemy tylko przez jezioro, a nie do Tabadanu. Dokupmy tylko jeszcze bochen chleba. -wizja głodówki jakoś znów mnie przerażała.
Skoro decyzja podjęta to płyńmy, jeśli oczywiście wysupłamy złoto. Drugi chleb jest konieczny, lepiej dwa.
Wchodząc na pokład jeszcze uważnie się przyjrzę załodze, oraz na ile się da towarom.
I na koniec proszę o info o prawie o niewolnikach. Czy mogę udawać właściciela Kurghana, czy znaki są specyficzne? Czy może powinienem mieć jakiś dokument, czy można go uwolnić?
W czasie rejsu spróbuję też porozmawiać z Rokko, dowiedzieć się jakie są jego plany w Ostragarze, co robił w Tagarach.

Awatar użytkownika
dretch
Reactions:
Posty: 660
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 13:24
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 1 time
Been thanked: 7 times

Post autor: dretch » 11 stycznia 2018, 10:08

Dzika knieja, 26 orakt-ran

Klęczący na kolanach gwardzista oglądał niknącego w ciemnościach kapłana umarłych. Kiedy głucha cisza opanowała pobojowisko Eco mógłby przesiąść, że słyszał wyłącznie swój własny oddech.

Skostniały od zimna patrzył się na rozczłonkowanych goblinów, pociętego woznicę, martwego konia a w końcu objął wzrokiem swojego oprawcę.

Karykaturalna postać jak sęp oczekiwała jakiegoś ruchu który zachęciłby do ataku. Gdy przerażony Surelion nie zaczął składać pokłonów, pokrak gwałtownie się poruszył odsłaniając połyskujące slepia, przerażenie spięło gwardzistę jeszcze mocniej, szybko zginął się w pasie wyciągnął ręce przed siebie i zaczął wykonywać ukłony,

- dusze zmarłych niech w spokoju odejdą na drugi świat, wypowiedział, kontynuując nieznane dla siebie ruchy modlitewne. Jednak wypowiadał puste dla niego słowa, gdyż w sercu paliła go żywą wiara i nadzieja na ratunek. Za każdym razem kiedy wznosił ręce mu niebu, wracały do niego wspomnienia z czasów gdy był żebrakiem i w podobny sposób prosił prosił o strawę, srebrnika czy dach nad głową. Kotłując się z myślami czy zostało mu zostać z rozumną istotą, wznosił się i upadł i za każdym razem obserwował kątem oka poczwarę oraz pozycję księżyca, mając nadzieję że północ już blisko!
Eco nie ma wyjścia musi bić pokłony aby przeżyć.
Nie zna modlitw stąd wznosi ręce i bije pokłony do pokraka, gra na czas w nadziei, że uda mu się przeżyć tą noc w głuszy!
Rudzielec z Koronapan o imieniu Gerard (Anabaptysta, Borka)
http://www.degenesis.com/character-en/i ... a6aa74c071

**
ECO - Stra?nik miejski Ostrogaru
http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=353

--
Je?eli pad?e?, szybko wsta?, bo jeszcze Ci dokopi?.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 11 stycznia 2018, 21:25

- Kurwości, zapłacim słono, ale lepiej statkiem niż żebym miał z Otlafem wiosłować, bo do rzyci na raki dopłyniem.
Nie ma co wybrzydzać. Jak to mówi pewien MG: kto grymasi ten nie rucha;)

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 12 stycznia 2018, 22:03

Jezioro, 27 orakt-ran

Eszar słyszał, że gdzieniegdzie nad wodami jeziora wiały silne wiatry, zawsze w tych samych miejscach i zawsze w tym samym kierunku. Tworzyły one podobno swoistego rodzaju korytarze żeglarskie i były zasługą sowicie opłacanych przez Katana druidów albo innych niebywale biegłych w sztuce magicznej czarodziejów. Na szlakach tych, w kierunku Ostrogaru bądź ku portom na brzegach zewnętrznych, pływali ci kapitanowie, którzy dzięki swemu doświadczeniu znali rozległą taflę ogromnego jeziora jak swe własne cztery kąty albo też byli dość bogaci, by kupić sobie odpowiednie informacje.

Niewielki drewniany holk rozcinał spokojną toń niczym wystrzelona z balisty strzała, a jego żagle łopotały donośnie na wietrze. Złożona z posępnych, ale znających się na żeglarskim fachu załoga zajmowała się swoimi obowiązkami, nie zwracając na zbitych w kupkę przy relingu pasażerów większej uwagi. Sam kapitan - Osmundczyk z pochodzenia - wolał towarzystwo kilku zamożniejszych oriakańskich kupców, spędzając z nimi czas na podwyższeniu na rufie holka.

- Patrzajcie tylko - szepnął pełnym podziwu głosem Karhuan zerkając na rosnące w oddali strzeliste białe mury Pałacu Katana, pozornie wręcz wyrastające z wodnej toni - Jakie one piękne...

Któryś z surelian tylko prychnął w wyrazie wyższości nad zahukanym chłopkiem z prowincji, ale nie dało się nie zauważyć, że twarze wszystkich Ostrogarczyków pojaśniały w tej samej chwili, zapewne na myśl o rychłym spotkaniu z ukochanym mistrzem.
Podróż przebiega bez żadnych zakłóceń, koszty już opłacone z Waszej wspólnej sakiewki. Ostrogar na horyzoncie! Przyznajcie się, nie żal Wam, że musicie już wracać do tego cuchnącego brudnego miasta zostawiając za sobą uroki życia pod gruszą?

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 13 stycznia 2018, 15:54

Dzika knieja, noc 27 orakt-ran

Mamrocząc nieskładne modlitwy ku czci Morglitha, Eco nawet nie pomyślał o swoim ukochanym mistrzu, Kielichu Wiedzy, Nauczycielu. Trawiący Ostrogarczyka lęk był tak przemożny, tak wszechmocny, że bijący pokłony gwardzista był w stanie jedynie splatać jako tako w sensowny ciąg zbitki słow cisnących mu się na spierzchnięte usta. Niewielka postać w czerni spoglądała na niego w absolutnym milczeniu, przez co była jeszcze straszniejsza. Kiedy od czasu do czasu sługa Angano poruszał nieznacznie głową, blade światło księżyca odbijało się przelotnie w jego fosforyzujących zimno oczach.

- Błogosławieni ci, którzy wydali swe ostatnie tchnienie... uch... - improwizował pośpiesznie Eco, zupełnie nieobeznany z morglithiańskimi modlitwami - Niechaj Pan Umarłych weźmie ich w swe ramiona...ech... niechaj napełni ich swą łaską, a oni będą mu służyć przez całą wieczność... uch...

Czas płynął upiornie powoli, srebrzysta tarcza Paladiusa wydawała się wisieć cały czas w tym samym miejscu. Mroczna puszcza szumiała jednostajnie, gdzieś w oddali pohukiwała sowa, jakiś wilk zagrał tęskną nutą wyjąc przejmująco. W chaszczach trzaskały jakieś gałązki budząc w i tak już przerażonym gwardziście istną zgrozę, rozbuchana wyobraźnia podpowiadała bowiem surelianowi obraz skradającego się ku miejscu rzezi jeleniołaszcza. Lecz chociaż coś ewidentnie myszkowało w poszyciu starej puszczy, na zasłany trupami trakt nic nie wychynęło, najwyraźniej odstraszone aurą bijącą od czarnego sługusa kthana.

Stwór poruszył się w pewnej chwili gwałtowniej, zrobił kilka kroków w stronę Eco. Strażnik w międzyczasie sporo stracił na żarliwości modlitwy, skrajnie zmęczony i odchodzący od zmysłów. Poruszenie czarnego sprawiło, że z ust Eco dosłownie wystrzeliła chaotyczna i nie trzymająca się kupy litania, lecz jego obawy okazały się bezpodstawne.

Wyciągnięte spod czarnego płaszcza zębate ostrze promieniowało zielonkawą poświatą magicznej energii. Wpatrując się w nie zafascynowanym wzrokiem Eco przerwał w końcu modlitwę, zastygł w doskonałym bezruchu niczym ofiara spojrzenia bazyliszka. Było to bez wątpienia kuruzzi, rytualne ostrze morglithiańskich kapłanów - liturgiczny instrument, ceremonialne narzędzie tortur oraz praktyczna broń w jednym. Ostrogarczyk pomyślał w jednej sekundzie, że czarny stwór chce go zamordować, wtedy jednak czarny podniósł kuruzzi ku tarczy Paladiusa w geście oczywistego wyzwania, a potem skoczył w ciemność nocy i przepadł w niej bezpowrotnie.

Eco uświadomił sobie, że właśnie minęła północ.
Nie ukrywam, że nocne czuwanie w towarzystwie pupilka Angano było dla Eco przeżyciem równie traumatycznym, co wcześniejsza wizyta w Czarnej Krypcie (a może większym?). Czarny w każdym bądź razie zniknął wykonując następny rozkaz swego pana (ma chyba kogoś wytropić i zabić, przypomni sobie mgliście Eco). Sam strażnik otrzymał polecenie, by medytował do świtu, a potem ruszył w pojedynkę z powrotem do stolicy. Dretch, jakie masz plany? Medytujesz jak Ci kazano czy ruszasz od razu w drogę? Albo może wspinasz się na najwyższe w okolicy drzewo i siedzisz tam do rana? Inne propozycje?

ODPOWIEDZ