PBF - Okna Duszy

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 16 stycznia 2018, 21:49

Plac Karczemny, 27 orakt-ran

Ostrogar nigdy nie zasypiał i Eszar w zupełności się z tym stwierdzeniem zgadzał. Murowane nabrzeża portów, kamienne uliczki, tłoczne targi i bazary, alejki i zaułki rozbrzmiewały wielojęzycznym gwarem, śmiechem i przekleństwami, szczekaniem psów, prychaniem koni, górującym nad tym wszystkim skrzekiem wszędobylskich mew. Morze przelewających się przez Plac Karczemny ciał nigdy dotąd nie dawało bardowi równie wielkiego poczucia anonimowości i bezpieczeństwa zarazem.

Ujmując kompletnie oszołomionego Karhuana pod ramię, Eszar ściągnął młodego orka z drogi przepychających się przez tłum miejskich strażników, posadził go na niewysokim murku przy kantorze jakiegoś handlarza egzotycznymi futrami.

- Powinniśmy okazać wdzięczność Najwyższemu za łaski i protekcję w tej niebezpiecznej podróży - bard spojrzał wymownie na swoich braci w wierze, chociaż rzecz jasna tylko Otlaf mógł mu odpowiedzieć wzrokiem; Ślepak pokiwał tylko z aprobatą głową.

- Chwała dobrym bogom - odpowiedział skwapliwie Rokko - I niechaj wam szczęście sprzyja, przyjaciele. Tu nasze ścieżki się rozejdą, potrafię się bowiem o siebie zatroszczyć.

- A ja? - pobladł natychmiast Karhuan - Co będzie ze mną? Mogę z wami ostać, zacni panowie?
Jesteście na Placu Karczemnym, odziani w zdobyczne zbroje i pod bronią, a we wspólnej sakiewce macie 4 złt. Jak chcecie zarobić więcej, możecie oddać Karhuana Ketrasowi, olf sprzeda go na targu niewolników za co najmniej 10 złt. Rokko zamierza się odłączyć i zniknąć w ostrogarskim tyglu. Co do Was - jak już rzekłem, możecie udać się do podziemnej świątyni albo wpierw do własnych domów, by odpocząć po wyczerpującej wyprawie w dzicz!

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 16 stycznia 2018, 22:08

Atakar-kir, wieczór 27 orakt-ranu

Szlachetnie urodzony Waldor Akkan rozsiadł się wygodnie w swoim wyrzeźbionym z czarnego drzewa karle, ściągając w zamyśleniu wąskie usta i spoglądając z wysokości kamiennego podestu na stojącego pośrodku komnaty dziesiętnika ostrogarskiej straży. Jego przeraźliwie chuda i mało przystojna żona siedziała u jednego boku włodarza osady, po przeciwnej stronie wiercił się co chwila pomarszczony niczym śliwka starzec w kapłańskich szatach zdobionych symboliką oriakańskiego kultu.

Sprowadzony przed oblicze pana Atakar-kiru młodzieniec w skórzanej zbroi rozglądał się bacznie po ciemnych zakamarkach gościnnej sali rezydencji, wzrokiem niespokojnym i nerwowym. Ponieważ dowodzący nocną strażą osady Hurgan zabrał przybyszowi miecz w geście troski o bezpieczeństwo pana osady, dziesiętnik miast rękojeści broni pocierał ustawicznie palcami masywny pierścień z symbolem straży miejskiej nałożony na prawą dłoń.

- Przez moją ziemię ustawicznie przejeżdżają liczni przedstawiciele prawa, ale dziesiętnik z Ostrogaru niosący na plecach innego martwego dziesiętnika nie trafia się często - tan Akkan przerwał w końcu ciężkie milczenie - Tak niezwykła historia z pewnością urozmaici ten nudny wieczór. Opowiedzcie zatem, zacny dziesiętniku, cóż właściwie spotkało waszego kompana i co to za niezwykła misja?
Dretch, oto okazja, by podnieść się na POZ 5! Korzystaj!

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 17 stycznia 2018, 14:45

Ślepak zastanwiał się co począć z Kurhuanem. Z jednej strony widział w chłopaku okazję do zarobienia kilku katanek, bo wszakże był niewolnikiem, którego można było przehandlować. Z drugiej jednak, przez krótki, acz okropny czas sam dzielił z Kurhuanem niewolniczy los i nie chciałby pójść znów w niewolę, w dodatku z rąk swoich wybawicieli.

Podszedł pragmatycznie, jeśli chłopak podzieliłby ich wiarę, to czemu nie miałby z nimi ozstać jako kolejny Surelianin? Wszakże podobnie jak on sam i inni uwierzyłby w prawdziwe światło, gdy wokół była ciemność. Też stał na rozdrożu zycia, w sytuacji nie godnej pozadroszczenia, jako i inni apostołowie Sureliona. Godziło się mu dać szansę.

- Chodź z nami chłopcze. Wiedzieć musisz jedank iż los swój masz w swoich rękach tylko. - powiedział tajemniczo.
Bierzemy Kurhuana. Jak przejdzie na prawdziwą wiarę, to chyba ok. Jak nie, to cóż, pełno tu straganów z żywym towarem...

Awatar użytkownika
czegoj
Site Admin
Reactions:
Posty: 3837
Rejestracja: 18 listopada 2008, 23:34
Has thanked: 5 times
Been thanked: 10 times
Kontakt:

Post autor: czegoj » 18 stycznia 2018, 09:33

Długo to trwało, ale wreszcie mi się udało. Prezentuję postać Otlafa w całej krasie. Dałem mu trochę za dużą maczetę - hehe. Oczywiście w tle przyszła świątynia Sureliona.

Awatar użytkownika
dretch
Reactions:
Posty: 660
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 13:24
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 1 time
Been thanked: 7 times

Post autor: dretch » 18 stycznia 2018, 13:24

Atakar-kir, wieczór 27 orakt-ranu

- Wybacz panie za takie najście. Wiem, że niecodziennie widzi się dwóch dziesiętników Straży Miejskiej Ostrogaru. Prowadziliśmy śledźtwo w sprawie mordercy razem z dziesiętnikiem Fleituhem. Ecos starał się mówić spokojnie i szukał odpowiednich słów. Jednak zmęczenie dawało się we znaki, a oczy coraz częściej same z siebie zamykały się wrzucając w ciemność umysł gwardzisty.

Chwila ciszy uświadomiła Surelitę że zbyt długo nic nie mówił co uznane mogłobyć za nietakt. Wszak nie często bywał w gościach na salonach możnowładców warownych osad Orkusa.

- Nie potrzebuje Panie dużo, proszę tylko o miejsce na statku jadło, abym mogł dostarcyzć ciało dziesiętnika do głownej siedziby straży. Eco porozglądał się po pomieszczeniu i błogie ciepło dobiegające z kominka pieściło jego zmarznięte ciało.
Zapatrzony w ogień starał się mówić dalej - Mój zwierzchnik padł po napaści goblinów na trakcie. Nie mogłem pozwolić aby jego ciało zostało zbeszczeczone i nie pochowane. Eco zacisnął pięści aby zdobyc się na odwagę.

- Czy mogę liczyć na wsparcie szlachetnie urodzonego włodarza Atakar-kiru, w dostarczeniu zwłok katanity do rodzinnego miasta?
Eco spodziewa się że nie uzyska pomocy, ale może się mylić. Jest piekielnie zmęczony ale nie poddaje się. Stara się przekonać w rozmowe tana, żeby wyruszyć od razu. Wszak ucieka mu 1000sz coraz szybciej kiedy to Czaszkogłowy Kapłan odpłynął z złotem buratarczyków.
Rudzielec z Koronapan o imieniu Gerard (Anabaptysta, Borka)
http://www.degenesis.com/character-en/i ... a6aa74c071

**
ECO - Stra?nik miejski Ostrogaru
http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=353

--
Je?eli pad?e?, szybko wsta?, bo jeszcze Ci dokopi?.

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 19 stycznia 2018, 15:27

[center]27 orakt-ran Ostrogar[/center]

Przeciskając się przez pstrokaty tłum, rozumiałem dlaczego to właśnie stolicę wybraliśmy, tak my, jak i wielu, wielu innych. W tym ludzkim gąszczu każdy mógł stać się niewidzialny. Nie potrzeba było specjalnych magicznych umiejętności. Anonimowość pociągała za sobą rzecz jasna i pewne niebezpieczeństwa, (trup pozostawał jeszcze bardziej anonimowy) ale w ogólnym rozrachunku dla takich szumowin jak my, było to doskonałe miejsce. Była i szansa dla młodego Karhuana.

Odwzajemniłem pozdrowienie rybaków, dwóch bliźniaków półorczej krwi Kavalin i Barnaba, z nabrzeża wspięliśmy się po szerokiej rampie i zagłębiliśmy się między stragany, już miałem na ramieniu pozdrowienie od portowych mew, przyjąłem je z uśmiechem. Nie szczędziłem komplementów starej sprzedawczyni wiklinowych koszy i młódce sprzedającej ostrygi. "Zawsze świeża i pachnąca, ale to po Twój uśmiech tu przychodzę", "kochana znakomite smakołyki, ale to Twój widok jest mi prawdziwą strawą", "oszczędź sobie gładkich słów Eszar, nimi się nie najem", ale widziałem że sprawiam kobietom przyjemność i przez tą krótką chwilę czują się piękne i doceniane. Przysiedliśmy przed kantorem handlarza futer.

- Chwała dobrym bogom - odpowiedział skwapliwie Rokko - I niechaj wam szczęście sprzyja, przyjaciele. Tu nasze ścieżki się rozejdą, potrafię się bowiem o siebie zatroszczyć.
-Byłeś dobrym kompanem Rokko, to wielkie miasto, ale nie wątpię że będziemy mieli jeszcze okazję.

Odprowadziłem wzrokiem starszego mężczyznę. Enigmatyczny typ, tyle czasu spędziliśmy razem, a niczego się o nim nie dowiedzieliśmy. Popatrzyłem skonfundowany na naszego drugiego kompana.
-Nie popadaj w rozpacz, nie zostawimy cię tutaj- pokiwaliśmy nawzajem głowami -zapamiętaj, od tej pory twym mieczem ma być twój umysł, twa dociekliwość, musisz obiecać że będziesz ciężko pracował, nie tylko dla siebie, ale też dla swoich nowych braci. Możesz pomyśleć że wpadłeś z jednej sieci w inną, pamiętaj wszakże iż będziemy chronić twe życie i pozwolimy rozwijać się. Ach! Nie wytrzeszczaj tak oczu, wszystko przyjdzie z czasem.
-Pamiętasz świetlisty rozbłysk? To nie był przypadek, to wyższa wola, to obecność, wtedy przybył ktoś by nas ocalić, ocalił i ciebie, widzę w tym jego wolę. -objąłem skołowanego orka ramieniem, ruszyliśmy dalej.

Kiedy będziemy już w miejscu mniej ludnym, spytam wprost -Czy do tej pory gorliwie biłeś pokłony? Komu je ofiarowałeś? Panom, bogom, monetom?
Upewniając się, że nikt nas nie śledzi, kierujemy się do siedziby. Trzeba coś zrobić z niewolniczym piętnem. A ja nie posiadam innego intymnego lokum. Trzeba go też ubrać, umyć. Jakie umiejętności posiada nasz nowy kolega? Może jest przynajmniej stajennym, woźnicą, rolnikiem, hodowcą, kucharzem, albo zielarzem. Osobiście poświęcając nieco czasu mogę nauczyć go czytać i trochę stolarki. Ale jak już doprowadzimy się do ładu, koniecznie musimy zarobić jakieś pieniądze. Poszukam jakiejś pracy..
Ostatnio zmieniony 19 stycznia 2018, 15:37 przez Nanatar, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 22 stycznia 2018, 20:34

Atakar-kir, wieczór 27 orakt-ranu

Tan Waldor Akkan naradzał się przez dłuższą chwilę z oriakańskim kapłanem, a także - ku pewnemu zdziwieniu Eco - ze swoją żoną. Wyprowadzony na czas narady poza salę gościnną, odrętwiały ze zmęczenia gwardzista przysnął pod czujnym okiem pilnujących go strażników włodarza. Potrząsany przez Hurgana, surelianin nie od razu zrozumiał, jaką dowódca nocnej warty przyniósł mu wieść. Krótko później, nakarmiony i obdarowany ciepłym wierzchnim odzieniem, strażnik prowadzony był gwarnymi uliczkami osady do portu. Zmarły dziesiętnik towarzyszył mu na zaprzężonej w niewolne centaury dwukołówce, owinięty w płótno i pilnowany przez kilku zbrojnych.

Za pazuchą Eco spoczywał zapieczętowany woskiem list, skreślony przez nadwornego skrybę tana Akkana i przeznaczony do rąk własnych kapitana Gnatha. Eco nie miał pojęcia, co takiego znajdowało się w liście, albowiem nie był obecny przy jego spisywaniu - co więcej, w obecnej chwili strażnikowi treść owej poczty była całkowicie obojętna. Wchodząc na pokład prywatnej łodzi włodarza Atakar-kiru surelianin myślał jedynie o tym, by położyć się spać, choćby na marach, na których złożono ciało Fleituha.

Los na szczęście oszczędził Eco wodzenia na pokuszenie, kapitan jednostki nie pozwolił mu bowiem na spanie w objęciach trupa, oferując w zamian wygodną koję pod pokładem statku. Eco zasnął niemal natychmiast, nie bacząc na kołysanie i skrzypienie klepek.

Śniły mu się straszne rzeczy.
Eco w drodze do Ostrogaru - ten pomysł z wyproszeniem od Akkana pomocy był całkiem dobry. Strażnik dotrze do stołecznego portu w środku nocy i co dalej? Przewóz ciała Fleituha do strażnicy? Gnath mieszka w bogatej dzielnicy, lepiej go nie budzić, tylko zaczekać, aż sam się zjawi w strażnicy. Eco będzie chciał jeszcze w nocy zajrzeć do podziemnej świątyni czy dopiero następnego dnia po załatwieniu służbowych spraw i odpoczęciu?

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 22 stycznia 2018, 21:00

Plac Karczemny, 27 orakt-ran

Głęboko zalękniony wielkomiejskim zgiełkiem i niezwykłymi widokami tłocznego Ostrogaru, Karhuan ucapił barda za rękaw skórzni niczym zagubione dziecko, wbił w twarz Eszara otwarte szeroko oczy.

- Panie, ja tam prosty wieśniak - bąknął niepewnie - Ofiary Katanowi składałem, Tfamowi i Ariannie, a od święta Oriakowi... i Morglithowi się zdarzało, w intencji zmarłych. Ale jak wy każecie cześć oddawać Graamowi albo Asteriuszowi, to uczynię jak zechcecie, boście wielki pan i miłosierny.
Zanim pchnę ostrogarską część fabuły do przodu, muszę wiedzieć, co zamierzają teraz zrobić Otlaf i Milcarr. Czy podzielają opinię Eszara, że Karhuana należy zabrać do sekretnej świątyni?

Awatar użytkownika
czegoj
Site Admin
Reactions:
Posty: 3837
Rejestracja: 18 listopada 2008, 23:34
Has thanked: 5 times
Been thanked: 10 times
Kontakt:

Post autor: czegoj » 23 stycznia 2018, 13:49

Dla mnie obojętne. Na pewno wybrałbym się na odpoczynek do świątyni, bo wyprawa dała się w kość. Natomiast nowy zawsze przyda się. W sumie to nie ja weryfikuję wyznawców.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 26 stycznia 2018, 17:32

Okolice tajemnej świątyni, 27 orakt-ran

Świadomość powrotu w bezpieczny labirynt wielotysięcznego miasta ogromnie poprawiła surelianom humor, jeszcze bardziej radowała ich zaś perspektywa rychłego spotkania z ukochanym mistrzem. Dramatyczny wypadek na jeziorze, koszmar uwięzienia przez łowców niewolników, wędrówka przez stary groźny las - wszystkie te przeżycia odcisnęły się piętnem na duszach czcicieli Kielicha, ale zarazem owocowały ogromem nowych doświadczeń, którymi żarliwi uczniowie pragnęli się czym prędzej podzielić z boskim Surelionem.

Wędrując tłocznymi ulicami miasta w towarzystwie kompletnie oszołomionego rozmiarami Ostrogaru Karhuana, surelianie dotarli w końcu w spokojniejsze okolice, gdzie miejsce pielgrzymów i możnych gości zajęli zwyczajni mieszczanie, rzemieślnicy i pośledniejsze niebieskie ptaki.

- Jeśli prawdziwie gotów jesteś skorzystać z naszej opieki i schronienia, musisz okazać ogromne zaufanie - mówił ściszonym głosem Eszar, obejmując ramieniem młodziutkiego orka i pilnując, by nie spadła mu z głowy skrywająca niewolnicze piętno czapka - Pokażemy ci coś cudownego, co musi zostać utrzymane przez pewien czas w absolutnej tajemnicy.

- Wszystko, czego zapragniesz, mój miłosierny przyjacielu - odparł żarliwym tonem Karhuan - Rzeknij słowo, a tak się stanie. Uratowaliście mi życie, tedy należy do was.

Otlaf prychnął pod nosem słysząc słowa orka, a potem rozpromienił się na widok czyjejś postaci nadchodzącej żwawym krokiem z przeciwka.

- Ketras! To my!

Skoncentrowany na wdziękach idącej opodal mieszczki, hojnie przez Ariannę obdarowanej krągłościami, olf potrzebował krótkiej chwili, by odnaleźć wzrokiem posiadacza znajomego głosu.

- Otlaf! - machnąwszy ręką na powitanie mag przeciął wyłożoną kamiennymi płytami ulicę i stanął na drodze czwórce wędrowców taksując ich bacznym wzrokiem, w szczególności Karhuana.

- Dobrze, że wróciliście - powiedział bardzo ostrożnym tonem - Sprawa jest.
A ton sugeruje, że chyba jest to sprawa, o której nieznany Ketrasowi ork nie powinien wiedzieć...

Awatar użytkownika
czegoj
Site Admin
Reactions:
Posty: 3837
Rejestracja: 18 listopada 2008, 23:34
Has thanked: 5 times
Been thanked: 10 times
Kontakt:

Post autor: czegoj » 26 stycznia 2018, 21:55

- Spokojnie przyjacielu - odparł Otlaf. - Świeży narybek prowadzimy - rzucił delikatnie wskazując na Karhuana.
- Sprawa nie może chwilę poczekać, chciałbym choć przez chwilę mistrza zobaczyć i chociaż chwilkę odpocząć? - odparł dość zmarnowany półork.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 26 stycznia 2018, 22:00

Trudno było Ślepakowi nie dosłyszeć tonu mieszańca. Milcar od razu pojął iż sprawa, jaką miał Ketras do gardłowych należeć musiała. I dałby sobie rękę odjąć, że pewnie powoązana jest w jakiś tajemniczy sposób z ich śledztwem, albo... tyczy się pokracznego goblina, którego żebrak przyprowadził niedawno.

- Spocznij tu krztynę - zwrócił się do Kurhuana, przestrzegając go: - Musim się z naszym ziomkiem rozmówić, tylko głupstw żadnych nie rób, bo tu choćby za krzywe spojrzenie można kosę zarobić.

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 26 stycznia 2018, 22:35

Jedni patrzą w oczy, inni czytają z tonu głosu, mi wystarczyło ściągniętych w napięciu ust kolegów, aby wiedzieć że sprawa nie może czekać. Ciekaw jej byłem bardzo, cóż tak piekliło olfa. I jak to się stało, że tak szybko nas znalazł po przypłynięciu.

Popatrzyłem wymownie na Kurhuana i skinąłem głową na słowa Millcara.
Jeśli okolica spokojna i bezpiecznie wysłuchajmy słów Ketrasa, mając orka na oku. Jeśli trzeba będzie, mogę zostać mu na chwilę niańką. Po prostu musimy gdzieś go schować, zanim nie wymyślimy jak pozbyć się piętna, albo jak je ukryć. Mam teatralne maski, można mu jedną założyć, a jak kto spyta to powiemy że śluby złożył w masce chodzić, albo że szpetny.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 27 stycznia 2018, 14:51

Okolice tajemnej świątyni, 27 orakt-ran

Posadzony na zbutwiałej beczce po śledziach Karhuan zerkał niespokojnie na stojących kilkanaście kroków dalej wybawców, rozmawiających półgłosem z nieznanym orkowi mieszańcem.

- Co to za jeden? - warknął olf podejrzliwym tonem, raniąc serca co poniektórych towarzyszy wiary, wszyscy bowiem oczekiwali przynajmniej odrobiny radości kompana na swój widok - Nie wiedziecie go aby do świątyni, co?

- A tak - odpowiedział zadziornie Eszar, któremu protekcjonalne zachowanie Ketrasa czasami działało na nerwy - Do świątyni. To nowy uczeń Sureliona.

- A mistrz już wrócił? - wtrącił natychmiast przysłuchujący się rozmowie Milcarr.

- Nie wrócił, wciąż kontempluje w odosobnieniu - odparł mag przesuwając wzrokiem po zbrojach i orężu współwyznawców - Skąd żeście to wyciągnęli, co? To drogie rzeczy, bardzo drogie. Skąd na to wzięliście pieniądze? I gdzie Eco, odnaleźliście tego trutnia?

Eszar i Otlaf wymienili pośpieszne spojrzenia, wzruszyli niemal równocześnie ramionami.

- Eco przepadł bez śladu - wyjaśnił bard - Mówiąc po prawdzie, liczyliśmy na to, że wrócił już do świątyni. Myśmy w dziczy tak pobłądzili, że nic nam nie przyszło z tego polowania na oczołupca, wszelako przygody mieliśmy takie, że nie uwierzysz jak ci opowiemy! Jednego wieczora na to nie styknie, co tam, nawet dwóch! Ale wpierw gadaj, co ty masz za sprawę, co cię troska. Tacy obieżyświaty jak my w mig ci pomożemy.

- Chodzi o tego kurwiego goblina, coście go do świątyni zwlekli - olf pociemniały po gębie, skrzywił brzydko usta - Trochę go z Saarem sponiewieraliśmy, żeby zobaczyć, na ile ma grubą skórę i czy z takiej gobliniej nie da się aby pasa do spodni zrobić. Po prawdzie to bardziej krotochwile były, a troszkę naukowe badania, dość rzec, że rozwrzeszczał się straszliwie i wyznał nam, kim tak naprawdę jest. Tośmy go wtedy troszkę przypiekli, tak odrobinkę za karę, że łże jak pies, jednako nic nie odwołał. Alboś ty bardzo głupi, Milcarr, albo bardzo cwany, żeś nam do sekretnej kryjówki takiego szysza przyciągnął.
Brawo za przenikliwość, Bartku, faktycznie chodziło o więźnia!

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 27 stycznia 2018, 22:10

Ślepiec nie bardzo wiedział o czym może mówić Ketras. Że niby goblin był kimś ważnym. A niby kim ważnym mógł być rybak w szmatach, którymi nawet ostrogarski żebrak by pogardził. Przecież nie agentem katańskiego wywiadu?

- Nie ma co robić wielkiej sprawy z powodu byle pachruścia w łapciach. To kim jest niby ten chędożony goblin? Mówże Ketras bo zagadkami gadasz. Jak coś to mu gardło poderżnę i po sprawie. - Ślepak wzruszył zupełnie beznamiętnie ramionami. Po prawdzie, to czy jeniec będzie żył czy nie, było mu za jendo. W końcu i tak jego życie należało do Milcarra.

ODPOWIEDZ