Wyznaczony przez Irileth do roli przewodnika płowowłosy hersir o imieniu Wurg szybko dobrał sobie jeszcze pięciu kamratów, zerkając z ukosa na rozprawiających półgłosem cudzoziemskich najmitów. Odwzajemniający owe spojrzenie Hastur domyślał się skrycie, że Wurg zapewne zazdrościł obcym zażyłości w relacjach z zausznikami jarla. W zasadzie wcale to Redgarda nie dziwiło, bo nie sposób było nie zauważyć, że cesarscy najemnicy bardzo szybko zdobyli sporą pozycję w Białej Grani, wkupując się umiejętnie nie tylko w łaski Balgruufa, ale też innych znaczących w grodzie osobistości.
Starając się nie zwracać uwagi na zmęczenie, Hastur dociągnął paski swej zbroi i poruszył na próbę trzymanym w pochwie mieczem obnażając do połowy klingę. Neviers zarzucił na ramię skórzany plecak i spojrzał wyczekująco na Wurga.
- Jesteście gotowi do drogi? - odpowiedział pytaniem hersir, noszący na szyi ryngraf dziesiętnika.
- Wyglądamy na takich, którzy chcą się położyć spać? - uśmiechnął się na wskroś fałszywie Breton.
- Bardzo śmieszne - prychnął Wurg opierając o ramię drzewce swej krótkiej włóczni - Skoro tak, trza nam w drogę.
Stara warownia tętniła życiem, wibrowała głosami obsadzających blanki żołnierzy w barwach Białej Grani, łopotała na wietrze kolejnymi zawieszonymi na basztach chorągwiami. Zbici w gromadkę więźniowie siedzieli ze smętnymi minami pośrodku dziedzińca, skrępowani w kostkach i nadgarstkach rzemieniami i czekający na odprowadzenie do grodu, najpewniej wprost pod katowski pieniek.
Hersirowie wynosili na zewnątrz warowni jakieś pudła i skrzynie, wytaczali opasane żelaznymi obręczami beczki z soloną rybą i kiszoną kapustą. Naradzająca się ze Skarsim w cieniu jednej z wież Irileth uniosła w geście pożegnania rękę, pozdrawiając wchodzących w czeluść kamiennej bramy hersirów.
Neviers odpowiedział jej takim samym gestem, a potem wbił wzrok w plecy idącego przodem Wurga, pogwizdując wesoło pod nosem.