PBF - Skarb Acheronu - Conan na Fate

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 23 maja 2014, 09:05

Tranicos wyruszył, Bogowie mu sprzyjali bo trafił na stygijski patrol, oficer zabrał go do Sethmesa, który przebywał poza miastem w eskorcie bumbana.
Sethmes zbadał magią prawdomówność Tranicosa. Rzekł, że większość jego ludzi będzie walczyć w armii króla, bo on musi od Aghli uzyskać pewne informacje, konieczne do zdobycia skarbu.

Ale ja rzekł Sethmes nie użyję swej magii by wesprzeć Gomę, niedługo postaram się wymknąć z pałacu Nabo, jak liczną grupę mogę przywieźć ze sobą, chce mieć 30 ludzi i bumbana ze sobą, skarb jest wielki, ktoś musi go nieść.

Przekaż to swoim towarzyszom, spotkamy się tutaj ponownie, mój oficer będzie tu czekał na wieści od was z kilkoma ludźmi.

To musicie odpowiedzieć Sethmesowi. Twierdzi, że potrafi otworzyć zejście do skarbu, ale potrzebuje nieco informacji od Aghli, zdobędzie je wkrótce.
Pytanie czy jeśli po bitwie dojdzie do pojedynku Gomy i Nabo, to wy go zignorujecie, zostawiając tam Drussa, a sami będziecie szukać skarbu w tym czasie? Czy poczekacie na to kto wygra?
Ostatnio zmieniony 23 maja 2014, 13:55 przez Araven, łącznie zmieniany 1 raz.

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 23 maja 2014, 13:01

Wysłuchawszy wieści Tranicosa, Vanko wyraził swoją opinię. Pojął, że skarb jest obecnie bezpieczny, wszak bez pomocy magii nikt go nie ruszy. Kilkanaście minut na świeżym powietrzu, suty posiłek nieco rozjaśniły jego umysł.

Wesprzeć musimy Gomę, inaczej buntownicy upadną, a skarb wpadnie w łapska Nabo, Sethmes tak czy owak układa się ze wszystkimi i wówczas nie będziemy mu potrzebni. Kiedy zaś Goma wygra, Stygijczyk nie waży się podnieść na nas ręki.

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 23 maja 2014, 14:01

Chodziło mi o to, czy wy sobie pilnujecie wejścia do skarbu, zostawiając wojnę Drussowi i Gomie?
Wygląda, że jednak nie. Czy dołączacie do jutrzejszej wyprawy księcia Gomy na tereny króla Nabo?
Być może wynikiem tej wyprawy, jak się wszystko uda będzie pojedynek obu pretendentów do władzy nad Atlajami.
Będąc w warowni buntowników, nie będziecie wiedzieć kto ew. wygrał. Jeśli wygra Goma to wszystko będzie dobrze.
Jeśli jednak zwycięży Nabo, to możecie stracić skarb. Sethmes, albo wie, albo domyśla się gdzie jest wejście.
Pozostaje kwestia Marandosa, Druss ma go jutro zabrać by przekazać rodzinie. Podtrzymujecie tą opcję?
Przybyliście tu go odnaleźć.

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 24 maja 2014, 10:36

Z przedstawieniem przebiegu kampanii wojennej czekam na deklaracje.
W wyprawie weźmie udział Druss jako NPC, bo jak na razie Waylander nie wrócił.
Vanko zadeklarował wsparcie księcia w bitwie, ale czy nie zmieniła zdania?

Kto rusza na wyprawę z wojskami Gomy niech da znać, raczej będziecie w straży Gomy jak się zdecydujecie, nie znacie języka.
Dostaniecie oznaki straży 3 czarne pióra. Chyba, ze ktoś ma inne plany może negocjować.

I kwestie z posta wyżej rozstrzygnijcie.

Procjon
Reactions:
Posty: 1090
Rejestracja: 22 lutego 2012, 14:38

Post autor: Procjon » 24 maja 2014, 19:49

Tranicos siedział naprzeciwko Vanka i Zoriana, sącząc wino z tutejszych nieznanych pogranicznikowi owoców. Nie było zbyt mocne, ale nie miał w zamiarze się upijać, pił je tylko dla orzeźwienia. Wypad na negocjacje z Sethmesem przebiegł bez większych komplikacji, wbrew przewidywaniom Tranicosa, dlatego teraz siedział i nudził się niezmiernie.
- Pieprzyć skarb, jadę z Gomą - stwierdził w końcu. - Jeden łucznik w oddziale zawsze się przyda. Wy tu zostańcie, ale moje miejsce będzie tam, gdzie potrzeba kogoś zdolnego do walki, tropienia i marszu w pełnym słońcu przez całą dobę, a nie między skrytobójcami i strategami. Wyjawcie mi jeszcze co macie zamiar zrobić z Aghlą, może gdy się znów spotkamy będziemy mogli dopiąć plany do końca.

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 25 maja 2014, 13:23

Na szybko: Zorian zostanie, będzie pilnować skarbu...
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

El Bragh
Reactions:
Posty: 58
Rejestracja: 31 października 2013, 21:54

Post autor: El Bragh » 25 maja 2014, 21:13

Chen Shu przez chwilę bił się z myślami, zostać czy podążyć z Gomą. W końcu podjął decyzję
- Ruszam z buntownikami, jak duchy przodków pozwolą może podczas tej wyprawy nadarzy się okazja do zabicia tej wiedźmy. Vanko i Zorianie jeśli zostajecie bądźcie czujni, nie ufam temu stygijskiemu czarownikowi. Może próbować wykorzystać wojenną zawieruchę do zabrania skarbu
Ruszam z Drussem, Trianicosem i Gomą. Chyba że wykreuje się jakiś konkretny plan

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 26 maja 2014, 10:01

KREW W DOLINIE

Purpurowy zmierzch zapadł w dolinie, gdy wojownicy lotnego oddziału przygotowali się do wymarszu. Do tej misji Goma wybrał pułk noszący czerwone pióropusze. Składał się on przede wszystkim z młodych wojowników, żądnych sławy i dość silnych, by znieść trudy wyczerpującego zadania. Goma zarządził, że przez cały dzień mają odpoczywać, czemu podporządkowali się z trudem, ponieważ większość szła w bój po raz pierwszy w życiu. Wszyscy najedli się porządnie, gdyż z sobą mieli zabrać tylko broń, i do chwili, gdy ich król zasiądzie na tronie - albo wraz z nimi zostanie zabity - czekał ich tylko szybki marsz i walka.
Gdy na niebie zamigotały pierwsze gwiazdy, Goma wydał ostatnie rozkazy i przetłumaczył je Drussowi:
- Idziemy bez śpiewu i głośnego nucenia. Jeżeli ktoś upadnie, ma to zrobić po cichu, a potem się podnieść i jeśli zdoła, maszerować dalej. Jeżeli kogoś ukąsi wąż, będzie cierpiał i umrze w milczeniu. - Wojownicy przyjęli surowe rozkazy bez szemrania.
- Pora ruszać - oznajmił Goma.

Vanko, Druss, Tranicos i Chen Shu stanęli w szyku. Mieli na sobie przepaski z lamparciej skóry, ozdobne opaski z długiego małpiego futra i diadem ze strusimi piórami. Od pozostałych wojowników odróżniały was twarze i uzbrojenie.
Długi szereg wojowników w czerwonych pióropuszach ruszył wzdłuż szpaleru utworzonego przez mieszkańców. Na rozkaz króla nie wznoszono okrzyków. Słowa otuchy wypowiadano po cichu - przypominały zwierzęce warczenie i bardziej podnosiły na duchu niż głośne wiwaty.
Kiedy znaleźli się na otwartej przestrzeni, przyspieszyli, a w końcu ruszyli truchtem, szybko pożerając odległość. Na czele biegli najmłodsi wojownicy, którzy, często biorąc udział w licznych wyprawach po bydło, znali okolicę lepiej od innych. Za nimi ciągnął król Goma, straż przyboczna z czarnymi piórami oraz wasza grupa, a dalej główna siła wojowników, którzy nucili cicho pieśń bojową.
Wzeszedł księżyc, zalewając dolinę bladą poświatą. Dla młodych ludzi, którzy większą część życia pilnowali bydła po nocach, było widno prawie jak w dzień. Wielkie drapieżniki trzymały się z dala. Czaiły się w krzakach, gdy dziwny pochód zmierzał doliną. Instynktownie wiedziały, że nie mają szans z tą chmarą zbrojnych ludzi. Głupawe, prawie ślepe nosorożce, które nie lubiły niczego nieznajomego, z parskaniem usuwały się z drogi.

Goma nie zarządził żadnego odpoczynku. Pomimo chłodnej nocy wkrótce wszyscy byli zlani potem i zaczęli głośno dyszeć. Nikt jednak nie zrezygnował. Właśnie dlatego Goma wybrał pułk złożony z najmłodszych wojowników. Gdy księżyc osiągnął szczyt swojej wędrówki na niebie, niektórzy zaczęli się zataczać, sapali niczym miechy, z charkotem wciągali powietrze do płuc.

Nawet najbardziej wytrzymali byli u kresu sił, gdy dotarli do północnego krańca doliny. Na rozległej łące król zarządził postój i zasapani ludzie rzucili się pokotem na trawę. Ani Druss, ani Goma nie byli szczególnie zmęczeni, ich umięśnione ciała lśniły od potu. Król nie założył żadnych ozdób. W lewej ręce trzymał małą, okrągłą tarczę ze skóry hipopotama, w prawej nieodłączny topór.

- Słońce wstaje - powiedział, wpatrując się w cienką smugę bladego światła nad pasmem górskim. - Wkrótce ukaże swoje oblicze. Nim to się stanie, zaczniemy zabijać. To ostatni dzień panowania Naba. Przed zachodem na tronie zasiądzie prawowity władca.
- Nie chciałbym być królem takiej doliny - powiedział Druss. - To piękny i bogaty kraj, ale tamto jezioro rzuca na niego cień.
- Niestety. W czasie wędrówki widziałem wiele krain, i mam zamiar wyprowadzić swój lud daleko stąd, daleko od tego stwora w jeziorze. Możemy znaleźć ziemię równie dobrą i żyzną, nadającą się pod uprawy i na pastwiska, na których nasze bydło stanie się tłuste.
- Takie tereny zazwyczaj są zajęte.
- Taka jest kolej rzeczy. W czasie tułaczki nie spotkałem wojowników równie dobrych jak moi. Kiedy znajdziemy odpowiednią ziemię, wypędzimy jej mieszkańców i zajmiemy ją dla siebie. Bogactwa są nagrodą za siłę i odwagę. Zawsze tak było.

- Zgadza się. No, już czas. Widzę już prawie na tysiąc kroków.
- Tak. Zaczynamy. - Goma wykrzyknął komendę i młodzi wojownicy zerwali się na nogi. Zęby błyszczały w wykrzywionych twarzach, gdy szykowali się do bitwy. Z wojennym okrzykiem Goma wskazał toporem na dolinę i ruszył. Wrzeszcząc, wojownicy popędzili za królem.
Druss biegł obok Gomy z lekkością wyścigowego rumaka, długie nogi niosły go bez wysiłku. Po paru minutach zobaczyli pierwszy obóz, usytuowany nad małym strumieniem. Paru mieszkańców już nie spało, zajmowali się rozpalaniem ognisk. Przeraził ich widok, który zdawał się wywodzić z krainy koszmarów. Zerwali się i wrzasnęli. Ich pobratymcy niemrawo wyskakiwali z chat i na oślep chwytali broń, ale wojownicy w czerwonych pióropuszach runęli na nich jak nawałnica.

Nie była to bitwa, a istna rzeź. Król nie zniżył się do brania w niej udziału. Stanął z boku i pozwolił, by jego wojownicy nurzali włócznie we krwi. Druss postąpił podobnie. Wycięcie obozu było konieczne, ale wolał nie brać w tym udziału. Kiedy wszyscy wrogowie polegli, ruszono dalej. Młodzi ludzie szaleli, podnieceni rozlewem krwi. Ci, którzy nie mieli szansy w nim uczestniczyć, płonęli żądzą zabicia wroga.

W następnym obozie wojownicy już nie spali i zauważyli napastników na czas, żeby się uzbroić i ustawić w szyku. Szybko ich pokonano, ale bronili się zaciekle. Druss widział, jak Goma zabił dwóch szybkimi ciosami topora.
Na Drussa rzucił się wysoki wojownik z białymi piórami, ledwie widoczny za długą tarczą. Cymmerianin trzymał topór w obu dłoniach. Drzewcem sparował cios przeciwnika, toporem zmiótł na bok jego tarczę. Błyskawicznym ruchem wbił włócznię w odsłonięte ciało. Rozejrzał się za następnym nieprzyjacielem, lecz już było po walce. Wojownicy z białymi piórami zostali rozgromieni, ale poległo lub zostało rannych również paru czerwonych.
- Idziemy - nakazał Goma, oczyszczając topór z krwi. - Dzień się dopiero zaczyna.
- I to dobrze - dodał Druss.

Następny obóz zajmowali ludzie z pułku niebieskich piór, którzy z wyraźnym ociąganiem ustawili się do walki. Goma wstrzymał wojowników i przemówił do błękitnych.

- Dałem im wybór - powiedział Drussowi. - Albo przyłączą się do mnie i będą zabijać tych z białymi pióropuszami, albo umrą. Mają dwadzieścia oddechów na podjęcie decyzji.
Błękitni pogadali między sobą, potem wrzasnęli radośnie. Odwrócili włócznie ostrzami w dół i przyłączyli się do czerwonych i ich nowego króla, zastępując poległych w ostatniej bitwie. Razem ruszyli w dół doliny.
I tak mijał poranek. Staczaliście krótkie, zażarte potyczki i rozgramiali obozy białych. Kiedy błękitni dostrzegali swoich towarzyszy walczących po stronie Gomy, bez wahania przyłączali się do przeciwnika. Wśród bojowych okrzyków, oddział przybierał na sile, siejąc spustoszenie.
Nim znaleźliście się w pobliżu miasta, każda włócznia była zbroczona krwią. Ponieśliście niewielkie straty, wymierzając zdrajcom surową karę. Mieszkańcy ostatnich obozów na widok idącej na nich armii brali nogi za pas, przyłączając się do tłumu wojowników w białych pióropuszach. Uciekinierzy jęknęli z rozpaczy, gdy zobaczyli, że wróg oddziela ich od bezpiecznego miasta.

Królewskie wojska Gomy zwrócone w stronę murów odwróciły się jak jeden mąż tarczami i szpicami włóczni ku przerażonym wojownikom z obozowisk. Biali z rozpaczą ustawili się w szyku, a w chwilę później zostali zaatakowani od tyłu przez żądny krwi pościg. Dzidy wzniosły się do zadania ciosów i krew zabarwiła równinę przed miastem.
Widać Aghlę, chronicie króla Gomę czy próbujecie ją dopaść, spiera ludzi Nabo swym śpiewem i magią. Chroni ją około 10 wymalowanych kolosów z maczugami i tarczami.
Teraz pytanie,czy ochraniacie Gomę, ma swoją gwardię, czy próbujecie dopaść Aghlę??

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 26 maja 2014, 19:02

Zorian zaczekał, aż wszyscy wyruszą. Pomachał im jeszcze na pożegnanie, po czym poszedł do groty Marandosa, zabierajac ze sobą Gomeza i jeszcze jednego najemnego łucznika, którzy odnieśli rany po ostatniej walce i na wiele by się nie przydali w walce Gomy przeciwko Nabo.
We trzech próbujemy usnąć kamień i sprawdzić, czy w tej grocie faktycznie jest ten słynny skarb...
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 26 maja 2014, 20:04

Absolutnie nie da rady podnieść pokrywy, nawet w 8 ludzi.
Jest zabezpieczona magią raczej, albo cholernie ciężka.
Albo i to, i to.
Dawałem wcześniej wpis który to wyjaśniał, znaczy, że bez Sethmesa raczej nie otworzycie tego wejścia.
Chyba, że znajdziecie kogoś kto zdezaktywuje starożytne, acherońskie zabezpieczenia.

Procjon
Reactions:
Posty: 1090
Rejestracja: 22 lutego 2012, 14:38

Post autor: Procjon » 26 maja 2014, 20:46

Tranicos ściągnął łuk z pleców po raz pierwszy tego dnia, od rana walczył tylko włócznią. Napiął cięciwę i wypuścił szybko dwie strzały, jedną w Aghlę, a drugą w jednego z jej kolosów. Wiedział, że wiedźma zatrzyma strzałę celowaną w nią samą, ale istnieje szansa, że nie zdąży zadziałać na tą wystrzeloną w kolosa lub po prostu nie będzie jej to obchodziło. Powtórzył to działanie jeszcze kilkakrotnie, a potem wyciągnął miecze i przeszedł do walki wręcz, próbując przedrzeć się do czarownicy.

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 27 maja 2014, 11:40

Trzeba dopaść tę starą sukę! -wrzasnął Vanko wskazując ostrzem sejmitara na Aghlę. Upewnił się, czy Druss i Chen- Shu w ferworze walki usłyszeli jego słowa. Tranicos ich osłaniał.
No to szarża na brzydulę.

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 27 maja 2014, 13:38

Tak na szybko, musicie zabić po 2 rosłych ochroniarzy Aghli, każdy z nic, ma około 2 metry wzrostu albo ciut więcej i ciężką maczugę oraz dużą tarczę.
Chronią ich tez magiczne tatuaże i czary Aghli. Ona główne wspiera swoich i chroni siebie.
Uwzględnię to wszystko w statystykach walki, będzie to walka pełna testy co rundę.
Jedynie Tranicos może strzelać do Aghli inni muszą wybić strażników by atakować bezpośrednio wiedźmę.
Wieźma jest chroniona silną magią utrudniającą trafienie z broni miotanej i strzeleckiej, ale Tranicos ma spore szanse, że ją jednak zrani, ale kilka strzał naprawdę celnych strzał trzeba, by ją powalić.
Wokół trwa bitwa, ale inni gwardziści będą walczyć ze zwykłymi wrogami, wy macie wybić ochronę wiedźmy.
Pytanie do Tranicosa czy strzela cały czas, czy jak deklarował strzela ze 2 razy a potem walczy mieczami?
Jak strzela to czy tylko do wiedźmy czy najpierw do ochroniarzy?
Jesteście w pełni sił, z posiadanych ran albo się sami wyleczyliście, każdy z 1 lekkiej, a co zostało wyleczyli wam szamani. Jako przyjaciele króla Gomy, macie duże względy.
Jak Tranicos się wypowie, to rozstrzygnę walkę.
Ew. inni tez mogą zadeklarować coś, ale to będzie walka twarzą w twarz, maczugi i czarna magia przeciwko Waszej grupie.
Zorian, ma ostatnią szansę dołączyć do drużyny, skoro otwarcie sarkofagu się nie powiodło, może zostawić waszych najemników by pilnowali wejścia a sam dołączyć do was. Czekam na decyzję.
Ostatnio zmieniony 27 maja 2014, 14:29 przez Araven, łącznie zmieniany 1 raz.

Procjon
Reactions:
Posty: 1090
Rejestracja: 22 lutego 2012, 14:38

Post autor: Procjon » 27 maja 2014, 23:13

Strzelam cały czas do Aghli. Może ciągły ostrzał wytrąci ją ze spokoju na tyle, żeby osłabła magia działająca na strażników.

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 29 maja 2014, 12:32

Dobra, przeoczyłem o niemożności podniesienia skały. Dołączam do drużyny, razem z moimi (i Durssa) najemnikami.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

ODPOWIEDZ