Leto Bancroft przystanął na kamiennym nabrzeżu przyglądając się wpływającemu do portu parostatkowi o rzygających czarnym dymem kominach. Do uszu Księcia dobiegał rytmiczny terkot stalowych przekładni wprawianych w ruch mocą wodnej pary. Łopocząca wysoko na maszcie bandera Ligi Mercuriańskiej z miejsca przypomniała Grzmocicielowi osobę Hektora Wrighta, zamordowanego w Langmere windykatora tej potężnej kupieckiej kompanii.
Od powrotu zbiegłych ze strasznej niewoli najmitów do miasta minęły blisko dwa tygodnie i nic nie wskazywało na to, by podejrzenia żywione przez urzędników Ligi miały ściągnąć na głowy rzekomych zabójców Wrighta jakieś kłopoty. Pozostawieni samym sobie, Grzmociciele leczyli doznane na mokradłach rany, wydając jednocześnie otrzymane od armii rekompensaty i rozglądając się ospale za nowym źródłem łatwego zarobku. Doglądany przez opłacanego z własnej kieski medyka, przychodzącego co drugi dzień do siedziby Grzmocicieli na Małym Ostrowie, Rogan Vain powracał powoli do zdrowia uwolniwszy się w końcu od ryzyka nawrotu gangreny i śmierci w męczarniach. Jako tako zdrowiał też nieszczęsny Nathaniel Stryker, cierpiący potwornie nie tyle z powodu utraconego bezpowrotnie oka, co wskutek złamanego serca - albowiem Fiona Stewart, dziewczę równie urocze, co płoche i niestałe w uczuciach - przestała odpisywać na liściki swego adoratora zaraz po tym jak ujrzała jego oszpeconą ciosem troga twarz.
Sam Leto nie mógł się uskarżać na kłopoty w miłości, chociaż nad jego głową wisiały innego rodzaju chmury. Piękna Juliana Montfort uparcie twierdziła, że spodziewa się potomstwa, wywierając na Księciu coraz silniejsze naciski zmierzające do aranżacji małżeństwa. Sam ożenek nie przerażał Księcia tak bardzo jak perspektywa wcześniejszych oficjalnych oświadczyn, powiązana z koniecznością proszenia o rękę srogiego i niebywale wymagającego pod każdym względem ojca Juliany. Arthur Montfort konsekwentnie dotąd ignorował potencjalnego zięcia, przez wzgląd na jego oczywiste ubóstwo, a przez to brak perspektyw na przyszłość nie zamierzając nawet słyszeć o takim mężu dla swej ukochanej córki.
Ciąża Juliany wiele rzecz jasna zmieniała, ale Książę nie łudził się, by perspektywa zostania dziadkiem miała w jakikolwiek sposób złagodzić srogi osąd głowy rodu.
Jakieś zamieszanie w głębi nabrzeża oderwało wzrok Bancrofta od parowca, przykuło jego uwagę do gromadki pokrzykujących głośno rybaków wyciągających coś ze swej łodzi. Książę nie słyszał, co takiego wołali ludzie, ale skupiało się wokół nich coraz więcej przechodniów, więc zapewne nie chodziło tu o nieświeżą rybę.
Idąc nieśpieszne w tamtym kierunku, Leto zmacał dłonią przypasaną do boku kieskę, z zadowoleniem szacując w myślach jej wagę. Wypuszczony po kilku dniach z aresztu i mocno przyciskany przez rozzłoszczonego Jonasa Belkera, Kent Forsythe wypłacił swoim najemnikom zaległe wynagrodzenie wraz z premią, obiecując swe rekomendacje w przyszłości, a może i nowe zlecenia.