Strona 2 z 17

: 28 października 2014, 05:55
autor: AS Autor KC
Adannyel napisał(a):

W Krakowie z niesieciowych znanych księgarń ostały się chyba tylko:
Księgarnia Pałac Spiski,
Księgarnia Pod Globusem.

Hetmańska chyba padła, Skarbnica w Hucie chyba też. Reszta to Empik, Matras i Tania Książka. Jest jeszcze mała sieć księgarni Czytanie. Można spróbować eż czułego Barbarzyńcę.
Dziękuje - odezwę się do nich

: 29 października 2014, 15:03
autor: Adannyel
A będzie do kupienia lub ściągnięcia Pieśń Krasnoludów z trailerów? I co z Zaginionymi Trailerami?

: 29 października 2014, 20:12
autor: wasut
Zagineły.

: 29 października 2014, 21:26
autor: Keth
O ile niczego nie pomyliłem, podobno grafik odpowiedzialny za ich przygotowanie zniknął w Łabiszynie Śmierci i już się nie zresetował ;-)

: 30 października 2014, 09:54
autor: AS Autor KC
Niestety niektórzy graficy nie oddali prac do trailerów (z powodów b. smutnych rodzinnych).

PS. My też mamy głowy zajęte sprzedażą - nawet nie wiecie jak by się przydał negocjator-biznesmen i to jeszcze darmowy.

: 30 października 2014, 11:44
autor: Adannyel
A był ktoś na seminarium podczas Targów Książki? Ja nie mogłem się zjawić, a ciekaw jestem relacji.

: 30 października 2014, 14:45
autor: wasut
AS Autor KC napisał(a):nawet nie wiecie jak by się przydał negocjator-biznesmen i to jeszcze darmowy.
Pewnie co najmniej tak bardzo jak darmowy egzemplarz SoKu w każdym domu :D

: 30 października 2014, 15:15
autor: Dingo
Nowy slogan reklamowy SoKu: "Twój dom, Twoja książka".

: 31 października 2014, 15:51
autor: Araven
Pytanie do Autora, kiedy będzie dostępna wersja elektroniczna SoK ? I w jakiej cenie, promocyjna miała być 29 PLN, o ile pamiętam.

: 31 października 2014, 16:47
autor: ghasta
Hej - czytacze - może jakaś recka ?

: 31 października 2014, 17:03
autor: Adannyel
Zostało mi 50 stron. Doczołgam się i jeśli będę miał jeszcze siłę pisać, to wrzucę. Nie miejcie mi za złe, jeśli polegnę przed metą.

: 31 października 2014, 17:34
autor: mastug
Hej - czytacze - może jakaś recka ?
Nie miałem jeszcze czasu, jedyne co to przeczytałem apendixy z pierwszej + drugiej części i muszę powiedzieć, że bardzo mnie się spodobały. Dużo konkretów na temat układu planetarnego i bogów. Opisy bóstw dużo szersze niż te które kiedykolwiek widziałem (opis trzech panteonów, wyglądu bogów, ich zachowania, szczegłóy dotyczące ich mocy i pochodzenia).

: 31 października 2014, 17:37
autor: czegoj
Jestem mniej więcej w połowie ale o recenzję się nie pokuszę, a przynajmniej jeszcze. Na razie powiem tak - trzeba przygotować się na specyficzny styl (idzie przywyknąć), miejscami prosty, żeby nie powiedzieć prostacki, często potoczny i infantylny (główny zły rozmawia sobie z drużyną telepatycznie lub głosowo, tak że słyszą go wszyscy, jakby byli przynajmniej kumplami, targuje się z nimi). Ma to swoje dwie strony medalu - książkę można spokojnie polecić młodszym czytelnikom i tym, którzy zaczynają przygodę z fantastyką, natomiast trudniej będzie koneserom którzy zechcą przez 700 stron przebrnąć. Natomiast z optymistycznych rzeczy to na pewno bardzo rozszerza się świat. Niestety głównie dzięki wierszowanym balladom barda, więc trzeba byłoby to kiedyś zebrać w tabelaryczną formułę bez rymów, wtedy RPG-owcy będą mieli z czego korzystać. Niestety w wielu miejscach opiera się to o rzeczy z zapowiadanej edycji m.in. profesje samuraja lub żeglarza. Dodatkowo jest bardzo dużo pomysłów do przygód, sporo akcji i dużo potworów. Na razie fabuła krąży wokół typowego Dungeon-crawlera, z tą różnicą, że Artur potrafi w komnacie umieścić wychodek, w którym za kotarą można załatwić potrzebę (co ciekawe na mech, który pochłania nieprzyjemne rzeczy), ale już trudniej wyobrazić sobie skąd bierze się kilkunastu malauków, meduz i wszystkie te inne potwory. Także momentami można przenieść się w stare dobre lata 90 do lochów eye of the beholder, gdzie uzasadnienie skąd się wzięły te wszystkie dziwactwa jest po prostu zbędne. Postacie na razie bardzo płaskie, głównie ze sobą rozmawiają, albo się przekomarzają (swoją drogą nie wiem jakbym zareagował jakbym grał arcydruidem i jakiś pękaty kapłan obrażałby mnie co chwila i na dodatek przy moich podkomendnych - raczej nie byłbym tak grzeczny). Nie wiemy co myślą, dlaczego tak a nie inaczej się zachowują, dopiero niedawno wyszło kim są na prawdę i to też nie wszyscy. Trzeba dodać do tego sporo cofania czasu, używania przemian półboskich, megailości PM do rzucania czarów (druid przelewa po 5 tys. na czar) oraz całe hordy przeciwników i wtedy w przybliżaniu będziemy wiedzieli z czym mamy "przyjemność".
Jeśli miałbym porównywać to pomieszanie stylu Terrego Pratchetta i Johna Flanagana. Oczywiście warsztatowo to jeszcze nie to, ale mniej więcej do tego bym przybliżył. Na razie nie żałuję, że sięgnąłem po te pozycję, chociaż miejscami czuję się zmęczony, jednak to szybko mija. Mam nadzieję, że jak przebrnę całość będę zadowolony, nie tylko z powodu, że skończyłem.
Zastrzegam, że jest to moje subiektywne zdanie i mam nadzieję również, że Artur nie żałuje, że oferował mi tę książkę za darmo. Także teraz już wszystko jasne.
Jednego bym nie chciał i wydaje mi się, że nie doczekam - książka nie powinna się znaleźć na półkach z książkami po 5 zł. Także mimo wszystko sięgnijcie po nią chociażby z ciekawości oraz żeby skonfrontować waszą wizję Orchii z wizją autorską - ostrzegam miejscami będą was dzielić bariery kilku negatywnych światów egzystencji.

: 31 października 2014, 20:33
autor: Adannyel
Kryształy Czasu to najgorsza rzecz jaką w życiu czytałem. Autor nie potrafi pisać, co widać na każdym kroku. Styl, składnia, interpunkcja, ortografia, błędy logiczne. Właściwie z każdym zdaniem jest coś nie tak. Oprócz tego autor kiepsko opisuje rzeczywistość, używa dziwacznych związków frazeologicznych, często się powtarza. Postaci są ledwie naszkicowane, stereotypowe, bez żadnej głębi, po drugie jest ich tyle, że tak naprawdę żadna z nich nie została dokładnie scharakteryzowana.
Fabuła jest banalnie prosta. Zebranie drużyny i huzia do labiryntu, gdzie czekają potwory, komnaty i retrospekcje. Z naciskiem na potwory. 600 stron hack'n'slasha z minimalnymi wątkami pobocznymi i minimalnymi zmianami miejsca akcji. Autor wykazuje się ogromną pomysłowością w wymyślaniu przygód. Są tak absurdalne i pozbawione sensu, że podczas lektury co jakiś czas wybucha się gromkim śmiechem.
Tak naprawdę nic nie trzyma się kupy. Opisywane są jakieś zasady i prawa, ale zaraz mogą zostać złamane lub pominięte, bo w drużynie pełno bogów, herosów, poświęcenia zmieniającego przeznaczenie itp. Tracimy jakiekolwiek zainteresowanie akcją i bohaterami, ponieważ i tak co chwilę można cofnąć czas, wskrzesić, przyzwać tysiące stworzeń itp. itd. Logika nie obowiązuje. część rzeczy niby jakoś tam jest wytłumaczona, ale słabo. Sam labirynt jako, że jest w innym planie egzystencji może zmieniać się jak chce. Powiększać, zmniejszać, korytarze się "tasują". Po jakimś czasie przyzwyczajamy się, że w każdej chwili mogą wydarzyć się cuda, które popchną akcję do przodu. Akcja jest wartka, trup ściele się gęsto. Wszystkiego jest ogromna ilość, żeby niby podkreślić epickość.
Postaci zachowują się jak bądź. Nie mają rysu psychologicznego, a bohaterowie typu najwięksi bogowie, najsilniejsi antagoniści sprawiają wrażenie największych debili. Co chwile powraca pytanie jak ten ułom mógł zostać wszechmocnym bogiem 528 panteonów.
To nawet nie jest powieść, ale sam autor to zaznaczał, że pisze dla graczy. To jest zapis sesji rpg. Takiej, w które się grało, gdy mieliśmy po naście lat i zaczynaliśmy nasze przygody z fantasy. Nie znaliśmy się na realiach historycznych, ludzkiej psychologii, związkach, więc odgrywaliśmy to tak jak umieliśmy, ale mało realistycznie. Sesji gdzie drużyna cały czas nabijała się z MG, a MG nie pozostawał dłużny, przez co nawet najbardziej podniosły moment zamieniał się w komedię. Sesji, na którą MG się nie przygotował, bo musiał lekcje odrobić, albo leczył kaca po wypiciu trzeci raz w życiu dwóch piw, więc wrzucił drużynę do labiryntu i posyłał przypadkowe potwory do walki.
Nie rozumiem też, dlaczego w pierwszej książce autor wrzuca drużynę do zatęchłego świata labiryntu, skoro chyba jedyną zaletą KC jest barwny i rozległy świat. Kilka opisów w balladach, to za mało, żeby zmyć wrażenie przytłoczenia jakie towarzyszy 600 stronom podróży przez korytarze i komnaty.
Książkę oceniam na 9/10. Dlaczego? Bo ilość absurdów, język powieści, zachowania bohaterów są tak niesamowite, że czytasz i nie przestajesz się śmiać. Wiem, to nie było zamierzone, ale cóż. z jednej strony autor rżnie z różnych konwencji ile wlezie, a z drugiej próbuje być na siłę oryginalny, co po prostu przeradza się w śmieszność. Odejmuję jeden punkcik, bo książka jest za długa. Pod koniec czytanie jest mordęgą, nie ratuje tego nawet duża ilość zabawnych zabiegów.

Absolutnie nie polecam dzieciom i początkującym. Dzieci niech czytają Narnię, Hobbita, nawet Pottera, a początkujący niech zaczynają Tolkienem. Nie niszczmy ludziom światopoglądu. Dzieciom dodatkowo nie polecam, bo jednak jest tam kilka przekleństw, trochę krwi i flaków, a erotyzm w opisach autora wygląda trochę zwyrolsko.

: 31 października 2014, 21:37
autor: Suriel
Adannyel: czyli mówisz że książka spełniła Twoje oczekiwania, jeśli dobrze zrozumiałem...
Pamiętaj, że jeszcze Cię czeka, jeśli dobrze policzyłem, jeszcze 25 półtomów tej niezwykłej przygody. A jak oceniasz, mają szansę przed ostatnim tomem wyjść z tego labiryntu?

Czekam na dalsze recenzje i serdeczne dzięki za obie. Jak na razie recenzje mnie nie zaskoczyły.