Dark Heresy - Ravenor

Awatar użytkownika
Kargan
Reactions:
Posty: 1420
Rejestracja: 22 listopada 2012, 13:44
Has thanked: 8 times
Been thanked: 7 times

Post autor: Kargan » 10 czerwca 2015, 14:44

Mnie chyba Keth nie pytasz co ? :D
]|[ Innocence Proves Nothing ]|[

Medea Trix: WS 28, BS 44, S 32, T 29, AG 41, INT 29, PER 40, WP 32, FEL 33 (12 wounds, 2 fate points)
Erias Kantar (Black Templar Marine): WS 53, BS 37, S 40, T 42, AG 51, INT 45, PER 45, WP 46, FEL 40 (23 wounds,4 fate points)

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 11 czerwca 2015, 22:24

Radiokomunikator zapiszczał cicho. Frauka pochylił się w jego stronę, ale Kys przepchnęła się obok niego pierwsza. Nawet przelotne otarcie się o mężczyznę wywołało u niej gęsią skórkę. Frauka cofnął się unosząc dłonie w geście sardonicznego zaproszenia.

- Kys.

Usłyszała głos Nayla płynący przez obwody zabezpieczone obwodami szyfrującymi. Użyta do przekazu częstotliwość była bezpieczna na tyle, na ile pozwalał na to posiadany przez grupę sprzęt.

Nayl opowiedział o postępach misji. Ravenor, który usłyszał dźwięk komunikatora podjechał bliżej urządzenia. Kys wyczuwała napięcie inkwizytora. W obliczu potężnego nieznanego psykera trzeba było zrezygnować z wyłączenia talentu Frauki, dlatego też Ravenor nie mógł śledzić postępów swych podkomendnych mentalnie. Sytuacje takie jak obecna brutalnie przypominały inkwizytorowi, jak bezradnym był w rzeczywistości człowiekiem.

- Wchodzą w głąb Schodów - przekazała swemu pryncypałowi - Sądzą, że znaleźli trop mojego chłoptasia.

- Przekaż im, żeby zachowali ostrożność i regularnie się kontaktowali - odparły wokalizery sarkofagu Ravenora.

Kys porozmawiała jeszcze chwilę z Naylem, zapisując na kartce papieru koordynaty ich nowego celu podróży. Potem odwiesiła mikrofon na widełki komunikatora.

- Mam jakieś złe przeczucie - oświadczyła - Będą potrzebowali pomocy.

- Wystanie, możesz przygotować dla nas broń? - spytał Ravenor obracając swą kapsułę w stronę Kys - Myślę, że właściciel fabryki posiada jakieś wozy. Idź i dowiedz się, czy możemy jakiś pożyczyć albo wynająć.

W czasie, gdy Frauka otwierał jeden z kontenerów na ekwipunek, Kys pokonała rozległą fabryczną halę kierując się na przeciwną jej stronę. Była zdenerwowana i spięta. Jakiś dobiegający z góry dźwięk sprawił, że podskoczyła mimowolnie, ale to był jedynie jeden z mechanicznych ptaków tłukący rdzewiejącymi skrzydłami w zamknięty świetlik.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 14 czerwca 2015, 14:08

Natrafiła na chłopca, Zaela. Obudził się i kucał na płachcie materiału ssąc odżywczy płyn z jednorazowego naczynia. Wcześniej oferowano mu wysokowartościowe pożywienie, później bliższe dziecko jedzenie z ulicznych straganów, ale wyglądało na to, że zbyt był przywiązany do czystych odżywek. W oczach Kys pozostawał niewielkim chorym stworzeniem. Jego wychudłe wskutek niedożywienia ciało sprawiało wrażenie sztucznie rozciągniętego i najpewniej nie potrafiło już tolerować bardziej wartościowego pożywienia.

Chłopiec obserwował Thoniusa. Śledczy rozstawił w kącie hali swój przenośny terminal i podłączył się za pomocą ekranowanych kabli do jednej z licznych miejskich sieci telekomunikacyjnych. Wiązka światłowodów biegła pod podłogą fabryki, toteż Thonius użył specjalnego urządzenia do sprawdzenia ich napięcia i zainstalowania na kablach umożliwiającej włamanie nasadki. Ryzyko wykrycia włamania graniczyło z niemożliwością. Cały kopiec był przepleciony okablowaniem telekomunikacyjnym, a stan zaniedbania infrastruktury owocował ustawicznymi awariami sieci. Odnalezienie jednego podpiętego do kabli intruza można było porównać z szukaniem konkretnego oczka w wielkiej rybackiej sieci.

Thonius był na dodatek specjalistą w swoim fachu. Dysponował wysokiej jakości oprogramowaniem umożliwiającym infiltrację sieci i jej dekodowanie - część z tych programów zaprojektowana została na zamówienie Świętego Oficjum, inne napisał sam śledczy. Podłączony do światłowodu, filtrował gigantyczne serwery danych Petropolis w poszukiwaniu interesujących go informacji.

Przenośny terminal, izolowany warstwą usztywnionej skóry, miał rozmiary ławki i był tak ciężki, że tylko Nayl potrafił unieść go w pojedynkę. Thonius polecił umieścić swe podstawowe narzędzie pracy na dwóch fabrycznych skrzyniach, tworząc w ten sposób prowizoryczne stanowisko. Pęki przewodów łączyły terminal ze światłowodem. Trzy bardzo cienkie biegły w inną stronę, wpięte w gniazda interfejsu ukryte za prawym uchem człowieka. Klapa skrzyni terminala, pełniąca po otwarciu rolę ekranu, podparta była mosiężnymi łapkami. Thonius stukał coś w skupieniu na mechanicznej klawiaturze.

- Jak idzie? - zapytała zza pleców śledczego Kys.

Wzruszył w odpowiedzi ramionami. Pośród przesuwających się po ekranie kolumn danych zapłonęła bursztynowa ikona. Thonius usunął ją naciśnięciem jednego z klawiszy.

- Powoli. Jak można się było spodziewać po administracyjnym świecie, tutejsze systemy informatyczne są ogromne i dobrze strzeżone. Muszę uważać na każdy ruch, bo pracuję jako nieupoważniony użytkownik.

Kolejna bursztynowa ikonka. Kolejne westchnienie i uderzenie palcem w klawisz.

- Widzisz? Metropolitalne bazy danych podzielone są na bloki chronione odrębnymi protokołami szyfrującymi i kodami dostępu. Już zdążyłem spalić jeden dekoder. Musiałem odtwarzać kod dekompresora Geimana z pamięci.

- Twoja działka. Słuchaj, będziemy się niedługo zwijać, chcemy dołączyć do Nayla. Zostajesz tutaj?

- Tak, mam kupę roboty.

Dziewczyna kiwnęła głową i odeszła. Kątem oka zauważyła, że Zael obserwował ich oboje.

Chłopiec odłożył naczynie odprowadzając Kys wzrokiem. Słyszał niemal całą konwersację i zastanawiał się w duchu, dlaczego wyglądający na dandysa mężczyzna okłamał swą towarzyszkę.

Dopóki do niego nie podeszła, ani razu nie zajął się pracą na terminalu.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 15 czerwca 2015, 11:24

Dotarli niemal na szczyt zachodniej dwudziestej. Do ich uszu docierało zawodzenie wiatru oraz trzeszczenie konstrukcji ogromnej wieży. Skorodowane korytarze sprawiały wrażenie całkowicie opustoszałych. Było to odstręczające miejsce, przywodzące na myśl porzucony na morzu statek.

Znajdowali się na najwyższych poziomach Schodowego Miasta, w miejscu zwanym Dachami, sześć kilometrów powyżej poziomu morza. W dawnych czasach piętra te pełniły rolę luksusowych apartamentów, ale z biegiem las Schodowe Miasto - podobnie jak wiele innych części Petropolis - popadło w nędzę i ruinę. Po zaprzestaniu konserwacji Dachy zaczęły niszczeć w szybkim tempie. Wiatr, kwaśne deszcze, pożary wywoływane uderzeniami błyskawic, akty wandalizmu. Bogaci i piękni dawno już się stamtąd wyprowadzili. Teraz Dachy - sześć, siedem najwyższych pięter każdej wieży Schodowego Miasta - były wyjętymi spod prawa terytoriami zajętymi przez bezdomnych, nędzarzy, zbiegłych przestępców i szaleńców.

I nawet ich nie było tam zbyt wielu.

Była to praktycznie niezdatna do zamieszkania strefa. Nie działała kanalizacja. Nie było zasilania. Niektóre fragmenty pięter stały się całkowicie wystawione na działanie niszczycielskiego deszczu. W wielu innych przyciemnione szkło okien zostało rozbite otwierając drogę zabójczej radiacji. Wdzierający się do środka wicher miewał czasami dość siły, by wyssać człowieka z wnętrza budowli albo zabić go w efekcie nagłych zmian ciśnienia.

Akolici potrzebowali dwóch godzin na dotarcie na piechotę do podstawy zachodniej dwudziestki oraz następną godzinę na nużącą wspinaczkę. Nie działała ani jedna winda. Dwa razy musieli szukać innej drogi ze względu na zablokowane włazy, dwa inne razy z powodu zerwanych schodów.

Tylko sporadycznie natrafiali na ślady życia. Obszarpańcy kryjący się w mrocznych kątach; ciemne kształty uciekające na widok obcych; nagi mężczyzna o potwornych poparzeniach od kwasu, oklejony od stóp po głowę papierem wiary, podgrzewający kępki mchu nad płomieniem świecy; częściowo rozebrany serwitor czyszczący, martwy, ale wciąż zakreślający w powietrzu kręgi głowicą mopa, w którego baterii wciąż tliła się resztka energii.

Musieli unikać kapiącego z sufitów kwasu i sprawdzać podłogi w miejscach, gdzie żrąca substancja naruszyła konstrukcję budowli. Wszędzie widać było pleśń. Nayl wyciągnął swój pistolet, pozostali agenci poszli w jego ślady. Kara odczuwała wyjątkowy dyskomfort z powodu nieobecności Ravenora. Przywołała z pamięci czasy pracy z Eisenhornem, kiedy potrafiła się bez trudu obywać bez telepatycznego niańczenia.

Od tamtego czasu przywykła bezgranicznie do ciągłej obecności Ravenora.

Przepytali kilku napotkanych rezydentów. Niektórzy wzbraniali się przed jakąkolwiek rozmową, większość innych twierdziła zdecydowanie, że nie zna żadnego Odysse Bergossiana. Lecz pewna stara kobieta, skulona na przegniłej macie w pustym mieszkaniu, wymamrotała pod nosem kilka instrukcji. Okna za jej plecami miały popękane szyby, przez co do wnętrza pomieszczenia przedostawało się ostre słoneczne światło oraz zimne powietrze. Tył głowy kobiety oraz jej plecy były jedną żywą raną po oparzeniach. Nie ruszała się od dawna ze swego miejsca. Zjadała padlinożerne żuki, które zbyt blisko do niej podchodziły.

Po drugiej stronie popękanych szyb Kara ujrzała oślepiający blask słonecznego dnia, nieliczne chmury oraz zapierający dech w piersiach widok na położone niżej i przesłonięte warstwą smogu miasto. Dachy były najwyższym i najjaśniejszym miejscem w całym Petropolis, wyrastającym ponad resztę skażonej przemysłowymi wyziewami metropolii. I zarazem najbardziej niezdatnym do zamieszkania.

Agenci posłużyli się instrukcjami, które wypowiedziała stara kobieta, ukazując swe zepsute zęby upstrzone przyklejonymi do szkliwa kawałkami połamanych skrzydeł i chitynowych nóżek owadów.

Dwa piętra wyżej usłyszeli muzykę.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 15 czerwca 2015, 12:17

Kara sprawdziła raz jeszcze magazynek swego pistoletu. Mathuin zdjął z ramienia wielką torbę, otworzył jej błyskawiczny zamek. Wyciągnąwszy ze środka obrotowe działko zarzucił je na lewe ramię zapinając na torsie paski uprzęży. Broń miała długość męskiej ręki i kończyła się balastem w postaci zasobników amunicyjnych mających równoważyć ciężar złożonej z sześciu aluminiowych luf sekcji ogniowej. Mathuin zdjął z lewej dłoni rękawicę i odsłonił wypolerowany blok powleczonego chromem sterownika, zastępujący dłoń mężczyzny. Agent włożył styk sterownika w gniazdo znajdujące się u podstawy działka i broń stała się w jednej chwili przedłużeniem jego ciała, ożywając z cichym pomrukiem. Mechanizm ładujący amunicję wsunął do komory pierwszy bęben z pociskami.

Lufy zawirowały z metalicznym jękiem, poddane rutynowemu testowi.

- Chciałbym z nim pogadać, zanim rozsmarujesz gościa po całej ścianie - zaznaczył Nayl.

- To na wszelki wypadek - odpowiedział Mathuin.

- Gdyby coś się stało, czekaj do samego końca - Nayl minął towarzysza, po czym zerknął na niego ponad swym ramieniem - Zabijesz mnie albo Karę, a wrócimy, żeby cię nawiedzać do końca twoich zasranych dni.

- Wiem, co robię, Nayl - odrzekł Zeph. Kara wiedziała, że nie były to czcze słowa. W przemierzającym wieżę tercecie pomimo swych lat doświadczenia mogła uważać się za amatora. Uczyła się swego fachu od chwili zwerbowania w szeregi Świętego Oficjum. Dwaj towarzyszący jej mężczyźni robili swoje od chwili, kiedy nauczyli się chodzić. Łowcy nagród, egzekutorzy, prawdziwi twardziele.

Lecz kiedy Harlon zaproponował jej wejście na szpicę, poczuła skrywane uniesienie. Dyskretna infiltracja była jej specjalnością. Poruszała się równie cicho, co ocierający się o skórę jedwab i miała wyostrzone zmysły. To dlatego swego czasu zwrócił na nią uwagę Eisenhorn.

Poprowadziła tercet, Nayl kilka metrów za nią, na końcu Mathuin ukrywający się w głębi korytarza. Słoneczne światło sączyło się do środka przez świetliki, ruchliwe przez wzgląd na przesuwające się po nieboskłonie chmury. W nozdrzach czuła wszechobecny zapach kwasu.

Muzyka była coraz głośniejsza. Rytmiczna, dudniąca. Przywodziła na myśl łomot, rodzaj muzyki preferowany przez sankcjonowanych mutantów. Ich nocne kluby pulsowały takimi dźwiękami w głębokich podziemiach wielu imperialnych metropolii.

Na końcu korytarza odnalazła drzwi przesłonięte płachtą półprzeźroczystego plastiku przybitego gwoździami do futryny. Ze środka promieniowało światło dnia. To właśnie stamtąd dobiegała muzyka. Kobieta odbezpieczyła broń i przysunęła się bliżej drzwi. Ktoś wypisał na ich futrynie farbą słowo "Spadaj".

W zwyczajnych okolicznościach to Ravenor powiedziałby jej, kto znajdował się po drugiej stronie drzwi. Teraz, zdana wyłącznie na siebie, musiała uchylić je leciutko i zerknąć w szczelinę. Ujrzała fragment apartamentu, który zaprojektowano jako salon. Puste ściany, pusta podłoga, przyciemnione szyby w nienaruszonych oknach.

Kara przywołała do siebie Nayla. Kiedy ten przylgnął do ściany przy drzwiach, dziewczyna odsunęła płachtę plastiku i wślizgnęła się do środka z wysuniętą przed siebie bronią.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 15 czerwca 2015, 20:07

Za drzwiami nikogo nie było. Niemiłosiernie ubrudzony materac, kilka pustych butelek po winie, kupki równie brudnych ubrań, poobijany odtwarzacz muzyczny zaopatrzony w cztery głośniki i oklejony klubowymi nalepkami. To z niego płynęła głośna muzyka. Po obu stronach salonu widać było następne otwarte drzwi.

Pod materacem ukryta była niewielka paleta z gładziochami. Nenny Bazarof przyznała, że Bergossian był uzależniony. Gładkie kamyki, wydobywane na odległym pogranicznym świecie i ściśle zakazane, były nieznacznie aktywne psionicznie. Ściskane w dłoni bądź wkładane pod język, wytwarzały przyjemne ciepłe mrowienie. Wrażenie silnej euforii i dobre samopoczucie powstałe w wyniku ich używania potrafiło się utrzymywać przez kilka dni. Gładziochy były popularne w klubach mutantów w Podmieściu.

Te znalezione w apartamencie zadziwiały cienką warstewką powlekającego je kurzu. Nikt nie dotykał ich od tygodni.

Podłoga wokół materaca upstrzona była w zamian pozgniatanych w palcach czerwonych papierków.

Nayl wślizgnął się do środka w ślad za Karą, z ciężkim pistoletem gotowym do użycia w razie potrzeby. Dziewczyna wskazała palcem na odtwarzacz sugerując jego wyłączenie, ale Harlon zaprzeczył ruchem głowy. Obserwował drzwi po prawej w czasie, kiedy akolitka zaglądała za próg tych po lewej. Niewielka kuchnia, pozbawiona oświetlenia. Potwornie w niej cuchnęło. Odcięta od prądu i wody, służyła wyłącznie za magazyn na śmieci. Piętrzyły się w niej zwały śmieci i gnijącego jedzenia. W mroku biegały wielkie karaluchy.

Wychynęła z kuchni i przesunęła się pod oknem nie chcąc wyjść dać się oślepić promieniom słońca. Ubezpieczana przez Nayla, wsunęła się za próg przeciwnych drzwi.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 24 czerwca 2015, 21:54

Odkryła następne duże pomieszczenie, również dobrze oświetlone dzięki przeszklonemu dachowi. Po lewej jego stronie znalazła nieczynną toaletę, po prawej przejście do kolejnego pokoju. W dawnych czasach było to ostatnie pomieszczenie apartamentu. Przejście zostało poczynione za pomocą ciężkiego młota, otwierając przestrzeń sąsiedniego mieszkania. W progu wisiała kolejna plastikowa zasłona.

Kara przywołała do środka Nayla. Mężczyzna od razu pojął, co akolitka chciała mu pokazać. Ktoś użył kredy i węgielka do rysowania na ścianach, suficie i podłodze apartamentu. Malowidła sprawiały wrażenie dzieła szaleńca. Niektóre miały formę geometrycznych kształtów dzielących przestrzeń pomieszczenia na odrębne sekcje. W ich granicach mieściły się chaotyczne zapiski naniesione wprost na ściany bądź przyklejone do nich na papierowych kartkach. Tu i ówdzie pojawiały się również portrety: ludzi, aniołów i potworów, prymitywnych artystycznie, ale wykonanych z ogromnym pietyzmem.

- Dziewiąte niebo prawdy... - wyszeptał Nayl przeciągając palcem po jednym z napisów.

- Miejsce pokuty. Strefa zrozumienia. Piętnaste niebo, gdzie ludzie odpoczywają po podróży... - Kara obejrzała się w stronę towarzysza - Co to za bełkot?

Potrząsnął w odpowiedzi głową, a potem przecisnął się pod zasłoną do następnego pomieszczenia, z gotową do użycia bronią w dłoni.

Aniol Gniewu
Reactions:
Posty: 35
Rejestracja: 27 października 2014, 12:57

Post autor: Aniol Gniewu » 17 lipca 2015, 09:47

I co dalej? Co dalej?! );(

ODPOWIEDZ