EVE Online

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 29 sierpnia 2015, 18:47

Od niecałego tygodnia poświęcam część swego czasu wolnego na sieciówkę, o której dużo już słyszałem, a do której do tej pory podchodziłem z nieufnością. Chodzi o EVE Online - MMO w klimatach Gwiezdnego Kupca i temu podobnych. Wyskoczyło mi na FB zaproszenie do triala na 30 dni, więc w końcu postanowiłem spróbować. Zaznaczę, że bardzo dawno temu ekscytowałem się tego rodzaju grami, w czasach potężnych procesorów rzędu 386 czy 486, gdzie królowały kosmiczne symulatory Elite, Wing Commander czy X-Wing. Bardzo byłem ciekaw, co i jak z tym osławionym EVE, a poniżej znajdziecie garść moich komentarzy.

Gra bardzo wciąga, jeśli ktoś ma zacięcie, dużo wolnego czasu i zamiłowanie do takiego gatunku (handel w kosmosie, walka o dominację, rywalizacja korporacyjna). Oprawa graficzna spełnia wszelkie oczekiwania, dźwięk również. Od początku ma się wrażenie, że świat wokół żyje i rządzi się swoimi prawami (współdzielę serwer z trzydziestoma tysiącami innych pilotów). Gracz zaczyna od zupełnego zera, od niewielkiego myśliwca oraz pięciu tysięcy ISK na koncie. A także z wolną ręką co do sposobu powiększenia majątku. Setki systemów słonecznych, tysiące planet i orbitali, tysiące produktów handlowych, zmienne tablice cen. Do tego cztery ludzkie mocarstwa rywalizujące ze sobą o władzę nad Nowym Edenem. Gracz może w zasadzie wszystko: pracować dla korporacji, dla pirackich klanów, grasować na szlakach handlowych na własną rękę, wydobywać surowce z asteroid, rafinować je i produkować z ich inne dobra, szabrować wraki, żyć jako wędrowny kupiec; można też to wszystko ze sobą połączyć. Po tygodniu grania mam wrażenie, że idea EVE mnie przytłacza swymi możliwościami i że zarysowałem ledwie jej powierzchnię.

MMO niesie ze sobą znacznie większe ryzyko od klasycznej gry z opcjami load i save. Tutaj człowiek dwa razy dłużej myśli, zanim skoczy do niebezpiecznego systemu, gdzie być może przyczaił się wróg. W EVE nie można co prawda permanentnie zginąć, ponieważ każdy pilot (zwany w świecie gry kapsularzem) posiada nielimitowaną liczbę klonów, ale strata wypieszczonego podrasowanego statku na pewno zaboli. Ja sam postawiłem na bezpieczną ścieżkę rozwoju. Już w pierwszym dniu jakiś uczynny gracz podarował mi za bezcen górniczą fregatę, żebym nie musiał tysiąc razy dziennie obracać myśliwcem od asteroidu do najbliższej stacji i z powrotem, więc startując z 5.000 ISK dzień zakończyłem na dwóch milionach, ale czym są dwa miliony w porównaniu do graczy w radach zarządczych korporacji, którzy siedząc w EVE obracają każdego dnia setkami miliardów ISK! Ta gra to symulator kosmicznego kapitalizmu, z własnymi rynkami, z akcjami korporacji, z managementem nadzorczym na tak wysokim poziomie, że zgłębienie tego zdecydowanie mnie w tej chwili przerasta. Korporacje te walczą między sobą, rywalizują o kontrolę nad systemami, które później eksploatują na gigantyczną skalę. I wszystkim tym sterują żywi ludzie.

Już na samym początku zadziwił mnie bardzo drobiazgowy proces tworzenia postaci, który od razu wzbudził skojarzenie choćby ze Skyrimem. Płeć, pochodzenie, generowanie wyglądu fizycznego w każdym detalu - kolor oczu, kolor włosów, sylwetka, tatuaże, biżuteria, dobór ubrań. Po co coś takiego komuś, kto spędza grę latając w kosmosie statkiem oglądanym z zewnątrz? Otóż w trakcie pobytu na stacjach można zejść na ich poziom mieszkalny i wówczas steruje się postacią niczym w Fallout czy innej grze tego typu (zawsze miło obejrzeć siebie samego z każdej strony, w modnych lustrzankach i z pirackim kolczykiem w nosie). Po drugie, w EVE wciąż nie została uruchomiona poboczna funkcja, którą twórcy gry na razie zawiesili - mianowicie, możliwość korzystania z wspólnej przestrzeni na stacji, dostępnej równolegle dla wszystkich wizytujących obiekt pilotów. W planach było stworzenie wnętrza orbitala pełnego klubów, barów i promenad, na których gracze mogliby wchodzić ze sobą w interakcję widząc wzajemnie swoje postacie, a nie przemierzające kosmos statki.

Postać gracza opisana jest kilkoma klasycznymi współczynnikami, jak choćby Percepcją czy Inteligencją. Wydaje mi się, że ich poziom powiązany jest ze skutecznością działania pokładowych instrumentów (np. ktoś z wysoką Percepcją szybciej zauważy coś niepokojącego na skanerze), aczkolwiek nie jestem tego jeszcze całkiem pewien. Do tego dochodzi co najmniej setka skillów, niesamowicie rozbudowanych, dopasowanych do tematu inżynierii kosmicznej, eksploracji, przemysłu orbitalnego - dla przykładu podam optymalizację wydajności reaktora, znajomość kalibracji pól siłowych, regulowania wiązki laserów, usprawnianie procesu wydobycia minerałow. Jest tego po prostu mnóstwo, a każdy skill ma 5 poziomów. Nauka wygląda bardzo prosto. Każdy gracz startuje z kilkoma umiejętnościami na względnie niskim poziomie - biorą się one z tła fabularnego postaci (definiowanego w procesie tworzenia), z tytułu pochodzenia i pobranej wcześniej edukacji. Nowe umiejętności można poznawać kupując instruktaże w różnych stacjach. Gracz sam wybiera, którą umiejętność w danym momencie szlifuje, nauka odbywa się w tle (wiedza jest sączona do umysłu kapsularza przez sprzęg neuralny, więc w tym czasie może on zajmować się innymi rzeczami).

Poziom skilla definiuje długość procesu nauki: generalnie nauka nowej umiejętności na lvl 1 to jakieś pół godziny czasu rzeczywistego (pilot uczy się nawet po wylogowaniu gracza z EVE), poziom 2 to już do półtorej godziny, 3 około 7-24 godzin, 4 to aż dwadzieścia dni! (ile trwa awans na piąty, nie wiem, tak daleko jeszcze nie zaszłem). A że jednocześnie można studiować jedną umiejętność, pomyślcie sobie sami, ile na to potrzeba czasu. Dodam, że dla każdego typu statku można zdobyć certyfikat mistrzostwa w jego obsłudze, w pięciu klasach. Program jest na tyle uczynny, że wylicza sam graczowi, ile czasu potrzeba na rozwinięcie wszystkich umiejętności powiązanych z daną jednostką do poziomu pożądanego certyfikatu. I teraz zdradzę, że gdybym chciał się na maksa wyspecjalizować w obsłudze fregaty górniczej klasy Venture, musiałbym na to poświęcić ponad ROK czasu rzeczywistego gry! A chcecie wiedzieć, ile w tej grze jest różnych statków? :-) Tak więc tu nie da się specjalizować we wszystkim, trzeba na początku wybrać pewną ścieżkę i starać się rozwijać w jej granicach.

Tyle na początek względem zachęty dla tych, którzy czują zainteresowanie tego rodzaju grami. Nie wiem, czy nowi mogą wybierać serwer startowy, ale można to sprawdzić, gdyby zatem ktoś z Was poczuł się skuszony do 30-dniowego triala, może zagra na tym samym serwerze, co ja?

avnar
Reactions:
Posty: 1137
Rejestracja: 29 kwietnia 2009, 20:39
Has thanked: 2 times
Been thanked: 6 times

Post autor: avnar » 30 sierpnia 2015, 07:57

Często myślałem nad EVE, ale ilość czasu potrzebna do tej gry mnie przytłacza. Podobnie z innymi MMO. Wychodzi przy nich też moja wada, szybko się nudzę, grindowanie mnie dobija a na tworzeniu się nie znam i nie ogarniam.

Tak że fajnie byłoby z Tobą pograć Keth, ale znając życie pewnie ciężko by nam się było zgadać.

W każdym razie powodzenia, może kiedyś obejży się jakiś filmik z epickiej bitwy i będziesz w niej brał udział :)

ODPOWIEDZ