Lokacja - Pałac Andreasborg

Fobetor
Reactions:
Posty: 106
Rejestracja: 24 marca 2016, 11:03

Post autor: Fobetor » 27 lutego 2018, 21:44

[center]Szmaragdowa Komnata, po zachodzie słońca, 13 maj 1996[/center]
Zamaskowany wariat usiadł przy stoliku. Po tym jak "bohaterowie sprawiedliwych" zajęli dogodne miejsce w pomieszczeniu za zasłoną. Kapitan niezwłocznie zalał Zatanne falą pytań.

- Droga Zatanno. Mam masę pytań odnośnie misji i jedno do wszystkich tu zebranych.
Kto zbudował kościół i czy był on okultystą? Kiedy została rzucona klątwa i przez kogo? Ilu ludzi ,superbohaterów czy super złoczyńców tam zginęło? Czy ktoś ocalał przed gniewem klątwy, od którego możemy się czegoś dowiedzieć? W jaki sposób Sorte Kirke zabija, czy coś wiadomo o energiach tam panujących? Czy ktoś próbował już zdjąć klątwę i w jaki sposób, byśmy nie popełnili tych samych błędów? No i masz pomysł jak zdjąć klątwę?

Rozejrzał się po pozostałych. Po czym szybko dodał.

- Na pewno konkurencje mamy silną, ale nie doceniają naszych mocy i poczucia humoru - Spojrzał się w stronę Deadpool'a. - Dlatego proponuje ułożenie dobrego planu. Najpierw jednak wiedza, dzięki której możemy coś założyć. Jak to batman mawiał, "nieprzygotowanym nie przychodź nigdy. A bądź przygotowanym na wszystko"

Zamilkł na chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał, po czym dodał z błyskiem w oku:

- A poza sprawą... Co się dzieje z Batmanem?
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Cezar, Bradley

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 27 lutego 2018, 23:37

Szmaragdowa Komnata, po zachodzie słońca, 13 maj 1996

- Nosferatu wiedzą wszystko o Batmanie bratku. - stwierdził z dumą Bradley. Kompletnie absurdalny odlot Kapitana Galaktyki bardzo mu się podobał, podobnie jak pojechane jazdy "Ave" Cezara. Zestawienie tego z powagą sytuacji w jakiej się znaleźli, było mistrzostwem świata. To była zdecydowanie sympatyczniejsza namiastka koterii niż zapewne siedzący jak na tureckim kazaniu biedacy jacy poszli z Algolem. Tutaj mieli chociaż istny Cyrk Monthy Pythona.

Westwood cicho zdradził Galaktyce w zaufaniu rąbka tajemnicy, z jednego z ulubionych zeszytów z 1994 roku:

- Bruce Wayne siedzi w Alpach Szwajcarskich i szkoli się w Zakonie Świętego Dumasa aby zostać Azraelem - rycerzem zemsty. Czad kolego mówie ci. Tylko nie mów wszystkim...

Nosferatu swoją drogą był ciekaw wiedzy Tremerki, a może bardziej tego co zdecydowała się przekazać jej Piramida i co z tego zdecyduje się przekazać maluczkim, takim jak Świry, Karen czy boski żigolo w osobie Nosfera. Westwood wiedział, że o ile nie powie im kompletnych bzdur, to sporo z tego wszystkiego będzie potrafił wywnioskować. A jeśli nagada im pierdół, to kiedyś się zrewanżuje i zaleje ją w stosownym momencie stekiem bzdur.

Kapitan pojechał po całości. Nie bierze jeńców tylko wywala małego na stół i jedzie z koksem. Zobaczymy co ona na takie dictum powie. Coś czuje, że może złapać bez żenady małego Galaktyki i wsadzić mu z powrotem w majty. Pewnie właśnie tak wywinie kota ogonem i wybada najpierw nasze zamiary. No ciekaw jestem jaki plan mają co do Sorte Kirke Malkavianie. To może być naprawde wszystko, od urządzenia w środku przytułka dla nienormalnych, po rytualną potrzebę wyprasowania starych gaci Lukasa Niespora na ołtarzu w kościele. Zastanawiam się czy Karen została z nami tu przypadkiem podczas gdy jej kolega blakołak poleciał za Algolem jak pies za rzuconym kijem. Bardzo rozważnie ze strony Poulsena. Która strona nie wygra to mają Win to Win situation. No chyba wrota zatrzasną się na kolejne sto lat.
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Cezar, Bradley

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 27 lutego 2018, 23:44

[center]Szmaragdowa Komnata, po zachodzie słońca, 13 maj 1996[/center]
Tremerka słysząc kolejne pytania Kapitana Galaktyki nie potrafiła powstrzymać uśmiechu jaki malował się na jej twarzy. Odchyliła się w tył opierając swe plecy o miękkie oparcie fotela, a następnie o przemówiła starając się utrzymać poważny ton:

- Kościół został wzniesiony na polecenie samego papieża Klemensa Piątego, który jak wiecie na soborze w Vienne w 1311 roku zdecydował o zlikwidowaniu drogą administracyjną zakonu templariuszy. Mam prawo przypuszczać, że znajdują się tam pozostałości po pradawnym zakonie. Kapitanie... okultyści nie budują Kościołów, robili to chrześcijanie. Natomiast jeżeli chodzi o samą naturę klątwy, to niestety nie mogę za wiele o niej powiedzieć. Bardzo mało zapisków zachowało się z tamtych czasów i jak pouczył mnie mój Mentor, zostały one zniszczone w wojnie jaka rozegrała się między Inkwizycją, a Kainitami zamieszkującymi te ziemie w czasach średniowiecza. Przez ostatnie stulecia grupy różnych super bohaterów wchodziły na teren Sorte Kirke, ale nie wiadomo co się z nimi stało. Jeżeli dalej tam są, to będą pogrążeni w głębokim śnie i najlepiej będzie ich nie budzić. Ich ciała będą słabe, ale moc drzemiąca w ich krwi na pewno nie osłabła. Należy zatem zachować szczególną ostrożność i zrobić wszystko, aby spali dalej.

- Wiem jak zdjąć klątwę, ale mogę to zrobić tylko sama. Żaden z was nie zna się na sztuce tajemnej, dlatego proszę o pełną kooperację w tej materii. A co do Batmana to myślę, że jako nietoperz mógł się tam dostać i na pewno ma jakieś ważne informacje. A teraz najważniejsze pytanie do wszystkich tutaj zgromadzonych. Dlaczego tutaj jesteście i co chcecie osiągnąć w związku z tą sprawą? - pytanie zawisło w powietrzu, a wzrok Tremerki przesunął się badawczo po zgromadzonych.
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Cezar, Bradley
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 28 lutego 2018, 11:08

[center]Szmaragdowa Komnata, po zachodzie słońca, 13 maj 1996[/center]

Cezar podziwiał bogactwo pałacu przechodząc pomiędzy salami. Upewnił się, że każda z dam ma odpowiednio dosunięte krzesło do swych potrzeb świadcząc im ewentualną uprzejmość nim sam zasiadł wygodne w fotelu Wówczas, to rychło po wypowiedzi Michelle poczuł ciężar spojrzeń na własnej osobie. A przynajmniej tak mu się zdawało. Oczywistym i niezaprzeczalnym faktem było dla niego, iż godność i majestat jaki faktycznie wkoło siebie roztaczał predestynowała, by odpowiedzieć Tremerce jako pierwszy.

- Zanim zacznę poproszę Państwa o jedną małą uprzejmość - przez chwilę zastanawiał się jak w najbardziej uprzejmy sposób ubrać w słowa to co przed chwilą pomyślał. - byłbym wdzięczny gdybyście Państwo nie wykorzystywali pewnych... drobnych przypadłości naszego klanu, do manipulowania alboli też kpienia. Wprawdzie naszej osoby - położył dłoń na serce - nijak nie dotknęła krew Malkava, jednak zdajemy sobie sprawę, że wielu z naszego klanu może znacząco odczuwać jej działanie. I należy pamiętać że nie jest to zależne od woli, jest silniejsze. I śmiem twierdzić, że byłoby silniejsze od woli każdego przebywającego w tym pokoju. A zatem, naigrywanie się z czyjejś choroby, czy też jej wykorzystywanie by wprowadzić w błąd, jest krótko mówiąc nie estetyczne i moralnie niskie. W tym świetle, proszę o powstrzymywanie się od komentarzy gdzie jest lub gdzie nie ma Batmana, jeśli ktoś jest pewien że takowej wiedzy z całą pewnością nie posiadł.
Rozejrzał się po obecnych, nie dostrzegł jednak na ich twarzach uśmieszków ani innych zewnętrznych oznak oczywistego kpienia z jego słów.

- Dobrze. Skoro jesteś z nami szczera moja droga, wypada zrewanżować się tym samym, by już na wstępie nie siać jakichkolwiek kłamstw, będących późniejszym zarzewiem wszelkich zwad w przyszłej koterii. Otóż... Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że Sorte Kirke posiada silny rezonans magiczny. W moim odczuci umożliwi mi to lepszy kontakt z bytami wyższymi. Potrzebujemy posiąść ten kościół w domenę by cały jego gmach móc przekształcić w świątynię Jowisza, co da nam automatycznie tytuł flamen Dialis*. Zaręczam, że nie będzie na Ziemi żadnej innej budowli, która mogła by przyćmić ten przybytek przepychem. W centrum znajdzie się ośmiometrowy pozłacany posąg boga na tronie a kadzidła z ziół i łoju nigdy nie przestaną się w niej palić.

Kiedy skończył mówić oczy mu błyszczały z podniecenia. I choć odpowiedziała mu dojmująca cisza to Cezar był już przyzwyczajony do takiej reakcji audytorium. Jego geniusz prześcigał bowiem najbardziej bystre umysły w mieście. Świadomie przemilczając jak duże polityczne i boskie wsparcie zapewni mu ten ruch w dalszych posunięciach, ciągnął dalej.

- Drugim powodem jest chęć uwolnienia wszystkich Malkavian jacy zostali przez wieki skrępowani mocą kościoła. Tych którzy spoczywają w jego wnętrzu a którzy być może staną się kapłanami nowej świątyni ku czci Jowisza - rozłożył ręce - Nie jest tajemnicą, że złamanie klątwy da naszemu klanowi prestiż w mieście i solidnie wzmocni jego pozycję poprzez siłę odzyskanych członków. Trzecim zaś powodem jest, rzecz nader nowa. Mam zamiar pomóc Kapitanowi odszukać Batmana. Nie godzi się bowiem nie pomóc komuś z klanu, nie jest to nasza droga.

Cezar miał do dodania jeszcze parę naprawdę istotnych merytorycznie rzeczy, które nie dawały mu spokoju. Wolał jednak wstrzymać się do czasu, aż każdy definitywnie się opowie czy jest mu po drodze z Cezarem, czy też nie. Miast tego, na koniec szybko zapytał o szalenie istotną dla niego sprawę.

- A co mówią auspicja**? Czy już odprawione, wszak powinniśmy już wpierw wiedzieć czy będą nam przychylni bogowie nim pospieszymy wykonać to co należy. - zapytał Michelle śmiertelnie poważnym tonem, zdając sobie sprawę że i dla Michelle nie mogła to być sprawa błaha.

* pierwszy urząd polityczno-religijny, tytuł kapłana boga Jowisza (flamen Dialis) jaki uzyskał Juliusz Cezar początkując tym samym swą karierę polityczną. Kolegium flaminów składało się z 15 kapłanów. Wśród nich najwyższy rangą był flamen Jowisza, zwany flamen Dialis. Dwaj kolejni to flamen Marsa (flamen Martialis) i Kwiryna (flamen Quirinalis). Pozostali służyli mniejszym bogom i boginiom, jak Wulkan, Flora, Pomona.

**Auspicjum (łac. auspicium, od avis, ptak + specere, patrzeć) - starożytny rytuał rzymski o korzeniach praindoeuropejskich mający na celu wywnioskowanie woli bogów z lotu wielkich ptaków drapieżnych. Wszystkie niemal decyzje, jakie zapadały w republice, wszyscy wybrani urzędnicy, wszystko niemal wymagało przed wejściem w życie inauguracji, czyli potwierdzenia przez augurów za pomocą auspicjów, że dane fakty są zgodne z wolą bogów (albo przynajmniej nie napotykają ich sprzeciwu).

Gwoli takiego tam drobnego przypomnienia dodam, że Cezar mimo szaleństwa faktycznie roztacza wokół siebie pewien naturalny i odczuwalny majestat. Jak na razie, siłę tego odczucia pozostawiam każdemu graczowi do swobodnej, indywidualnej oceny i odegrania. Jeśli jednak ktoś nie ma wyobrażenia jakie może to być odczucie, to poddam pomysł by sobie wyobraził jakby siedział koło wiceprezesa innej firmy (bo nie te klany).
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Cezar, Bradley
Ostatnio zmieniony 28 lutego 2018, 11:14 przez Suriel, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 28 lutego 2018, 22:42

[center]Szmaragdowa Komnata, po zachodzie słońca, 13 maj 1996[/center]
Czarodziejka postanowiła nie tracić czasu i odpowiedzieć od razu na słowa Cezara:

- Nie... Nie mogę uwierzyć w to co właśnie powiedziałeś Cezarze. Zacząłeś wypowiedź opisując pragnienie posiadania Sorte Kirke jako swojej domeny, nie oferując nic w zamian obecnym tutaj członkom Camarilli. Twa pycha i arogancja nie znają granic. Jednak to co powiedziałeś chwilę później zakrawa o czyste szaleństwo. Muszę tutaj zgodzić się z Kapitanem Galaktyką, który trafnie opisał pańskie wybujałe ego, które może doprowadzić nas wszystkich do Ostatecznej Śmierci. Kompletnie zignorowałeś moje ostrzeżenia odnoszące się tych, którzy mogą tam się znajdować... Mało tego pragniesz ich... uwolnić? Czy tego chce Lucas? Nie sądzę...

- Nie bądźmy naiwni. Jak zamierzasz odróżnić pobratymca z klanu, gdy wszyscy będą wyglądać jak wysuszone zwłoki? Tylko klan Tremere zna się na magii krwi i byłby w stanie ocenić przynależność klanową. Po drugie jak zamierzasz uspokoić Bestię śpiących? Albo chcesz rozpętać tam krwawą rzeź, albo kłamiesz! Kapitan Galaktyka ma rację, nie można panu ufać!

- Wnoszę o to, by Cezar opuścił nasze zgromadzenie, gdyż jest niespełna rozumu. Po rozmowie udam się do Księcia przedstawiając pomysły Lexa Lutora - przekręciła specjalnie imię Cezara, puszczając oko do Kapitana Galaktyki - na temat "uwalniania tych którzy tam leżą". Nie wspomnę już o tym, że to przedsięwzięcie wymagałoby ogromnych ilości świeżej krwi. Szał obudzonych Starszych, poważnie naraża prawo Maskarady. Twój obłęd trzeba natychmiast powstrzymać!
Michelle jest wyraźnie poruszona pomysłem budzenia kogokolwiek z Sorte Kirke. Jest gotowa iść z tą informacją do samego Księcia, który znajduje się kilka pomieszczeń dalej.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 01 marca 2018, 00:08

[center]Szmaragdowa Komnata, po zachodzie słońca, 13 maj 1996[/center]

Cezar nie stracił nic ze swego spokoju, splótł ręce na kolanie i skrył rozczarowanie jakie zafundowała mu Michelle.

Miałem rację, myśląc że przysłano nowicjuszkę celem wypróbowania nowej metody na której testowanie szkoda było by Tremerom poświęcić kogoś wartościowego. Na bogów, może faktycznie lepiej opuścić to zgromadzenie niż zginąć prowadzony w jądro ciemności przez to młodziutkie dziewczę. .

- Moja droga... - zaczął spokojnym rzeczowym tonem - Nie mam zamiaru budzić nikogo od razu. - Zrobił pauzę by upewnić się, że tym razem zrozumiała. - Uspokoję Cię Mistrzyni bo źle mnie zrozumiałaś. Nikogo nie obudzę w jedną noc od tak...- pstryknął palcami - Tak samo jak nagle nie wniosę ośmiometrowego posągu by przyozdobił świątynię tak i nie otworzę bram piekieł. Torpor jest mi rzeczą niestety znaną. Mój Stworzyciel miał w zwyczaju ucinać sobie podobne drzemki i do dzisiaj nader boleśnie pamiętam co oznacza się z niego wybudzić. Choć widziałem to jedynie raz, nie da się tego zapomnieć- zamyślił się niechcący przywołując bolesne wspomnienia -. Ambitiosa non est fames* Głód pożera wszystkie myśli i moralność, zostawiając jedynie prymitywne odruchy póki nie zostanie zaspokojony. Uwolnić ich naraz wszystkich, to jakby zrównać miasto z ziemią. - uśmiechnął się słabo - Trzeba szaleńca, a ja nim nie jestem. Wbrew, prymitywnym potocznym opiniom, którym łatwo można ulec... Niemniej jednak należy ich przywrócić do funkcjonowania. Patrzę ze swojej perspektywy jakbym to ja leżał sto czy dwieście lat, co może się stać faktem już pojutrze. Wydaje mi się to naturalne i humanitarne, że winniśmy pomóc praworządnym obywatelom skoro starali się wypełnić zadanie wyznaczone przez księcia. Ale to moje zdanie. Pomóc wszystkim tam lezącym, poczynając od Malkavian, rzecz jasna.

Rozejrzał się po pozostałych ale nie spostrzegł by ktokolwiek inny zapienił się równie szybko co Czarodziejka.

- Zaś co do oferowania czegoś w zamian, Państwo wybaczą ale nie znając Waszych oczekiwań nie jestem w stanie niczego konkretnego ad hoc zaoferować. Nie jestem również przyzwyczajony by wykładać ślepo na stół "srebra rodzinne" jakie mam do zaoferowania, by każdy obejrzał i wybrał sobie nóż czy chochlę. I z cały szacunkiem nie oczekuję tego również po kimkolwiek z tego grona. Nie jesteśmy żółtodziobami. Wymieńmy zatem nasze oczekiwania i potrzeby a rozwiązania same się znajdą lub nie... Pani Michelle pytała dlaczego tu jesteśmy i czego mamy nadzieję oczekiwać, i takiej odpowiedź udzieliłem. Jednak nie ma się też co oszukiwać kto tutaj rozdaje karty madame, i może w cale nie potrzebuje pan koterii by wykonać książęce zadanie. Skoro jak pani stwierdziła jako jedyna z tego towarzystwa jest sobie w stanie poradzić z odczynieniem klątwy. Ale dlaczegóż w takim razie "każda para rąk się przyda"?

Powstał powoli, poprawił garnitur w którym i tak delikatnie mówiąc nie czuł się najlepiej. Przyzwyczajony był do nieco wyższej klasy, szytej na miarę. Z wewnętrznej kieszeni marynarki wyciągnął srebrne misternie zdobione puzderko na wizytówki z zamiarem ich rozdania.

* łac. Głód nie ma ambicji.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 01 marca 2018, 13:01

[center]Szmaragdowa Komnata, po zachodzie słońca, 13 maj 1996[/center]
Cezar przemówił przedstawiając argumenty, próbujące wytłumaczyć swój punkt widzenia. Na Czarodziejce nie zrobiły one jednak dobrego wrażenia. Wręcz przeciwnie. Chłód i dystans do osoby Cezara zwiększały się jeszcze bardziej, wraz z kolejnymi zdaniami Świra. Kobieta odruchowo spojrzała na wiszący na ścianie zegar, jakby chciała upewnić się, że Książę znajdzie dla niej jeszcze tej nocy czas. Gdy Cezar skończył wypowiedź, Michelle odrzekła oschle:

- Nie masz żadnej pewności jak i również elementarnej wiedzy na temat tego, kto może znajdować się w Sorte Kirke. Mogą tam być również Kainici nie związani z Camarillą, a pan - wskazała dłonią na Cezara - nie posiada żadnych środków, które pozwoliłyby ocenić ich przynależność klanową. Kompletnie nie mogę zrozumieć pana pokrętnej logiki, która mówi tutaj obecnym, że Książę przyznając domenę jaką może stać się Czarny Kościół, pozwoli wejść w posiadanie śpiących obywateli jego miasta? - Tremerka pozwoliła sobie, aby pytanie chwilowo zawisło w powietrzu. Był to oczywisty chwyt retoryczny, podkreślający niedorzeczność tego rodzaju rojeń:

- Na audiencji Książę wyraźnie powiedział, że w przypadku gdy komuś uda się zdjąć klątwę, zamierza się tam zjawić osobiście - dodała po chwili, akcentując wyraźnie ostanie słowo, aby sprawa była stała się jasna dla wszystkich.

- Zjawi się tam z Szeryfem Thorem i jego obstawą, a następnie odpowiednie służby zajmą się sprzątaniem. Jestem bardzo ciekawa co powie Thor, gdy usłyszy pańskie pomysły, które gdyby jakimś cudem doszły do skutku, doprowadziłyby do rosnącej paniki. Co powiedziałyby Harpie, gdyby obywatele miasta dowiedzieli się że wariat zamierza budzić Starszych w... kontrolowany sposób? - zaśmiała się drwiąco, dając do zrozumienia, że Cezar jest bardziej oderwany od rzeczywistości niż Kapitan Galaktyka.

- Nie ma pan żadnego posłuchu w kręgach władzy, ani poparcia Księcia w tym zakresie. Szczerze powiedziawszy to ciężko mi przypomnieć sobie cokolwiek pozytywnego na pański temat. W moich oczach jest pan nadętym bufonem, któremu wydaję się że choć trochę przypomina Cezara. Ventrue na pewno docenią pańskie poczucie humoru. Jest pan nikim Cezarze, kompletnym zerem, które za kilka godzin będzie musiało się wytłumaczyć z swoich pomysłów przed Thorem. Osobiście zadbam o to.

- I naprawdę wątpię, by ktokolwiek z zebranych chciał narazić się Księciu, udając się z panem do Sorte Kirke, by wspomóc realizację tych niebezpiecznych i obłąkanych mrzonek - zakończyła zdecydowanym tonem.
Michelle jest wyraźnie zaniepokojona i zniesmaczona pomysłami Cezara. Będzie chciała opuścić spotkanie, aby porozmawiać z Księciem. Poczeka jednak na wypowiedzi obecnej Karen i Bradley'a. Oczywiście Cezar może też mówić, ale szanse na zmianę obecnej sytuacji są raczej mizerne.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 01 marca 2018, 15:57

Szmaragdowa Komnata, po zachodzie słońca, 13 maj 1996

Kurwa, Cezarego Czarka poniósł melanż całkowicie... - pomyślał Westwood: - Mam nadzieje, że to nie jest stanowisko wszystkich Świrów, bo on chyba sobie niz zdaje sprawy z konsekwencji jakie by to niosło. Jak sobie nie dowali jakiejś piguły na oprzytomnienie, to mu Niespor zrobi z dupy jesień średniowiecza... I to w najlepszym wypadku...

Bradley podszedł bliżej Malkaviana:

- Cezarze, pozwól, że przemówie głosem logicznego rozsądku, bo cię chyba boska wyobraźnia lekko zapędziła z planami co do Sorte Kirke. Że się tak wyraże, budzenie kogokolwiek z torporu nie wchodzi w grę i nie jest na rękę nikomu, także twojemu klanowi. Takie wyczyny doprowadziłyby do niewyobrażalnego chaosu. Obecność starej krwi, jak można mniemać nie wyznającej zasad maskarady, będącej jeszcze jak wyposzczony narkoman, to recepta na małą Gehennę, zresztą na różnych płaszczyznach. Co powie Niespor, jakbyś mu przyprowadził na ten przykład poprzedniego, potężnego primogena klanu. Napewno by się ucieszył, że właśnie ktoś zdegradował go do pozycji nic nie znaczącego ancillae, o ile w ogóle nie zostałby na dobry wieczór wsyśnięty z głodu. Taka sytuacja dotyczyłaby pewnie większości klanów. Jak rozumiem wykonycpowałeś już, że taka mrzonka mogłaby zniszczyć struktury Camarilli, której zasadom hołdujesz. To tylko czubek góry lodowej, bo cholera wie jakie ruchy w Jihad może wywołać takie nieodpowiedzialne zachowanie. Dodam jeszcze, że w środku moga być jeszcze inne umarlaki, które mogą być jeszcze bardziej groźne niż ci śmiałkowie którzy znikali w trzewiach Czarnego Kościoła co sto lat. Myślę, że łaskawie nam panujący Książe ma zupełną rację, twierdząc, że będziemy najbardziej rozrzedzoną krwią, jaka wejdzie do kościoła. Nadmienie jeszcze tylko o pewnej myśli Andreasa, jakoby jesteśmy pod kontrolą Starszych. Pomyślałeś, że chcąc uwalniać tych z kościoła, wypuszczasz kogoś potężnego na smyczy być może samych Przedpotopowców? Generalnie rzadko się zgadzam z Czarodziejami, ale tu stwierdzam, że ani ja, ani mój klan nie wyobraża sobie współpracy z kimś kto ma takie szalone pomysły.

Gohan
Reactions:
Posty: 81
Rejestracja: 29 listopada 2016, 15:24

Post autor: Gohan » 01 marca 2018, 18:35

[center]Szmaragdowa Komnata, po zachodzie słońca, 13 maj 1996[/center]
Początkowe wypowiedzi Nosferatu były dla Karen pewną przeprawą. Jego wygląd i tekściki nie stanowiły problemu, problemem był jego akcent. Sprawił on, że dobrą chwilę zajęło jej póki zaczęła płynnie rozumieć co mówi, a i żeby tak było odruchowo przemieściła się by stać lewym uchem w jego stronę. Był jednak też plus tego akcentu - wreszcie ogarnęła kto to był.

Dodge Eastwood... Westwood... no w każdym razie czarny Dodge Charger. Dodge, który do niego pasuje tak samo jak jego aktualne ubranie do gęby. Czemu on nie jeździ różowym Cadillackiem? I co on sepleni o mojej niedostępności? Jak się chcę całować to niech coś zrobi z tym ryłem to pogadamy, bo na ten moment wolę...

Rozejrzała się po obecnych i ostatecznie zatrzymała wzrok na Michelle, wewnętrznie lekko się załamując.

Taaaa, kolejka jest beznadziejna...


Pozostanie w pałacu nie było jej marzeniem, ale argumenty ku temu miały sens, więc dopilnowała tylko by w nowej komnacie siedzieć po prawo od Bradleya.

Dalsza wymiana pytań i zdań przyniosła trochę rewelacji, ale również potwierdziła pewne oczywistości.

Kapitan gada o komiksach no jasne, ale że Michelle to ogarnia to ciekawe. Cezar jest totalnie poryty i raczej bezużyteczny. Dawał by nam przewagę liczebną, ale na cholerę nam ona jak jego pomysł jest tak zryty i nie oferuje nic w zamian. W dodatku pierwszy świr ma chociaż motor, brzydal ma "mięśniaka", ale ten drugi pewnie jakby mógł to jeździłby rydwanem... Nie ma opcji, że go ogarnę, więc cóż...

- No po tym co powiedziałeś też nie sądzę byśmy się dogadali - zwróciła się do Cezara. - Nie wiem czy jest sens zawracać d... - w ostatniej chwili ugryzła się w język - głowę Księcia twoimi szalonymi planami, ale pani Michelle zrobi jak uważa. Tak czy siak nie chcę wypraszać, bo nie jestem u siebie, ale coś czuję, że żeby omawiać sprawę dalej będziemy musieli poczekać Cezarze aż opuścisz to miejsce, więc jak nie masz czegoś rewelacyjnego do powiedzenia co zmieni nasze zdanie, to mógłbyś już sobie iść?

Nie było to ani miłe, ani kulturalne, ale nie brzmiała też w jej głosie ani groźba, ani ponaglenie. Ot widać Karen nie była ani miła, ani nie dbała wyjątkowo o kulturę, tylko po prostu chciała by już sobie poszedł.
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Cezar, Bradley

Fobetor
Reactions:
Posty: 106
Rejestracja: 24 marca 2016, 11:03

Post autor: Fobetor » 02 marca 2018, 13:50

[center]Szmaragdowa Komnata, po zachodzie słońca, 13 maj 1996[/center]

Kapitan Galaktyka uważnie słuchał wypowiedzi Kanitów. Najbardziej interesowała go wypowiedz czarodziejki i tą odpowiedź mocno analizował w swojej głowie.

Czarny Kościół jest w rzeczywistości więzieniem. Sorke Kirke jest przytułkiem, dla głodnych super złoczyńców i superbohaterów, którzy chcieli zdjąć klątwę. Którzy wpadli w pułapkę samego przeklętego azylu. Tak... już wiem czym teraz stało się to miejsce.

Oczami wyobraźni ujrzał jak może wyglądać Czarny Kościół.
[center]
Obrazek
[/center]
Arkham Asylum, dziwnie rozwinęło się w tym wymiarze. Ale cóż, równowaga w przyrodzie musi być. W każdym świecie musi być zakład dla umysłowo chorych. Sam w jednym w końcu mieszkałem, jakiś czas z moim pobratymcem, jednak ten, budzi grozę w sercach superbohaterów. Będę musiał omówić dokładniej sprawę z Zatanną.

Kiedy Cezar opowiedział co uważa za stosowne i potem co zamierza zrobić z Czarnym Kościołem, zamaskowany szaleniec coraz bardziej rozumiał, że Lex Luthor nieważne z jakiej linii jest, to jednak przede wszystkim jest to LEX LUTHOR, którego należy się wystrzegać.

[center]Obrazek[/center]

No nie, na pewno nie będę szukał Batmana z tym szaleńcem. Może by chciał go złożyć w ofierze Jowiszowi? Nawet nie za bardzo się kryje z swoimi pomysłami na zagładę Ghotam. Puszczać starszych superbohaterów Malkawian na głodniaka to czyste szaleństwo. Wiem sam, jestem z ich linii i następstwa są nieprzewidywalne. Nawet jeśli poszło by to po jego myśli to i tak powstał by całkiem niezły bajzel. Widzę, że jedyny powód dla którego on miał by tam z nami iść to tylko dlatego, że gdyby nam się nie powiodło to Liga Sprawiedliwych miała by o jeden problem mniej. Ten wariat zamknięty na sto lat, niezła idea. Trzymanie go z nami zakrawa o szaleństwo. Samego też nie można go puścić.

- Uważam, że Zatanna ma racje - Skierował wzrok w stronę czarodziejki, po czym dodał. - Towarzyszyć ci, moja droga, czy mam przypilnować tego dżentelmena, do czasu aż sam Superman lub Thor będzie chciał z nim poważnie porozmawiać? - Ostatnie dwa słowa wyraźnie zaakcentował i skierował swą twarz w stronę Cezara, po czym dodał:

- Dla ciebie Lex mam tylko jedno - Kapitan wyciągnął przed siebie rękę do przodu, z zaciśniętą pięścią. Po czym wystawił kciuk i skierował go w dół patrząc Malkawianowi prosto w oczy.
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Cezar, Bradley

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 02 marca 2018, 23:47

[center]Złocisty Salon, po zachodzie słońca, 13 maj 1996[/center]

Cezar wsłuchał tego co każdy ma do powiedzenia. Nieco zabolało go zachowanie jego własnego kalnowca ale nie winił go za ten ruch.

- Zatem stałem się persona non grata... Masz rację Bradleyu. Wszyscy macie, w pełni to rozumiem i się z tym zgadzam. To byłaby zaiste niebezpieczna i niepotrzebna Gehnna. I pani ma również rację, nie mam ani mocy ani sobie jej nie roszczę by mieć prawa do ciał tam się znajdujących. Nie potrafię tez opanować Bestii drzemiącej w ciałach wiekowych tam istot ani siły potrzebnej do wybudzenia z torporu. Jednak może da się wybudzić w kontrolowany sposób przez osobę która sprawuje tu niepodzielną i niepodważalną władze, przez Najjaśniejszego Księcia. Oczywiście, że nie posiadam ani możliwości by starać się wskazać godnych tego kainitów. Albo by rościć sobie jakiejkolwiek prawo zastrzeżone dla Księcia Miasta. Jasne jest, że wyprawę zorganizował Jego Majestat Książę i w jego władztwie jest kościół i wszystko co skrywa. Jednak gdyby się jakimś cudem udało, w tym wyścigu z Algolem... Możecie się z tego śmiać, ale chcę wówczas spróbować wybłagać u Jaśnie Panującego by pozwolił odzyskać tych mało znaczących z mego klanu. Albowiem wśród Przedpotopowców którzy naiwnie dali się złapać w pułapkę kościoła - powiedział to z lekką ironią - Spoczywają tam zapewne też i ci, którzy byli zaledwie szacownymi obywatelami. Osoby sprzed stu czy może nawet dwustu lat, które tak jak my jedynie wypełniały czyjąś wolę, którym mówiono o skuteczności nowo odkrytego sposobu na odczynienie uroku i że tym razem na pewno się uda. Właśnie o tych, nie zmieniających balansu sił na szachownicy warto by powalczyć. Choćby jeden uratowany obywatel miasta wart jest zachodu. Mówię to jako zwykły Julisz Cezar, odznaczony Corona civica*. Możesz Lady tedy śmiało iść z tym do księcia i powtórzyć mu te słowa, a jeśli jego szlachetna osoba mnie wezwie, to sam gotów jestem powtórzyć wszystko. Najjaśniejszy zapewne podda mnie sile swej książęcej Dominacji, by upewnić się o prawdziwości mych słów. Oczywiście, nie stawię oporu Jego Majestatowi. Niespor... a właściwie każdy w mieście wie, że nadto troszczę się, że pojawiam się ilekroć mogę pomóc komuś z klanu. Jego Eminencja Książę na pewno ucieszy się, że informujesz o nowince której nikt tak naprawdę nigdy nie krył. Która skryła się przed genialną przenikliwością królewskiego błazna, szepczącego co noc wieści wprost do książęcego ucha. Tak naprawdę, wszystko było analizowana miesiące temu, kiedy umysły przekraczające nasze rozumienie dumały nad tym kogo by tu tego roku posłać. Kolejny przedni żart Wielkiego Królewskiego Błazna, z rodzaju tych które mieliśmy możliwości zobaczyć w jego wykonaniu. Bardzo szybko osądziliście sprawę. Absolutne status quo, tak bezpieczniej, rozumiem wybór. O nas tez się zapewne za sto lat nikt się nie zatroszczy. Jednak jestem daleki by oceniać kogokolwiek z Was. Każdy idzie własną drogą i każdy z nas może określić ile jeszcze zostało mu w sercu człowieczeństwa. Mój umysł członka klanu Księżyca patrzy przez inny pryzmat. A teraz możecie mnie za to ukamienować po raz wtóry. - zakończył zmęczony tym wszystkim i osiadł w głębi fotela czekając na książęce wezwanie.



* Corona civica - jedno z najwyższych odznaczeń starożytnego Rzymu jakie w młodym wieku otrzymał także Julisz Cezar. Wyróżnienie otrzymywał ten, kto w bohaterski sposób ocalił życie obywatelowi Rzymu. Odznaczenie to wiązało się z wieloma zaszczytami i przywilejami - m.in. nawet senatorzy musieli wstawać, kiedy odznaczona osoba wchodziła do senatu. Oprócz tego Cezar tytułował się "pater patriae" (ojciec ojczyzny).
OD MG:

Suriel poprosił o test społeczny. W spoilerach macie opis rzutu. Proszę o wczucie się w postacie. Jak wyczuję, że ktoś czyta spoilery... będę bezlitosny.
Spoiler!
Suriel poprosił o test. Z rzutu kośćmi wynika, że wierzysz w każde słowo jakie wypowiedziała postać Cezara. Jesteś w 100% przekonana co do prawdomówności i intencji Cezara. Wychodzi na to, że facet nie potrafił dokładnie sprecyzować tego jakie ma intencje i w efekcie został źle zrozumiany. Jesteś pewna, że ma dobre intencje i wierzy w ideały Człowieczeństwa. Proszę o wczucie się w postać, uwzględniając informacje z spoilera.
Spoiler!
Suriel poprosił o test. Z rzutu kośćmi wynika, że Bradley zauważy iż Cezar zmienił swoje podejście jak tylko usłyszał, że będzie musiał się spotkać z Thorem. Nosferatu będzie uważał, że zmiana w Cezarze jest wynikiem strachu przed spotkaniem z Szeryfem, dlatego odpuścił sobie "budzenie Starszych" i uważasz, że mógł zrezygnować z tego pomysłu. Nie jesteś jednak pewien, bo facet jest niestabilny i z drugiej strony mówi to, co chcecie usłyszeć. Natomiast jeżeli chodzi o argumenty z empatią, troską czy człowieczeństwem - Bradley nie kupuje tego, wyraźnie dostrzegając schematy manipulacyjne Cezara. Proszę o wczucie się w postać, uwzględniając informacje z spoilera.
Spoiler!
Suriel poprosił o test. Z rzutu kośćmi wynika, że Kapitan zauważy iż Lex Luthor zmienił swoje podejście jak tylko usłyszał, że będzie musiał się spotkać z Thorem. Galaktyka będzie uważał, że zmiana w Luthorze jest wynikiem strachu przed spotkaniem z Szeryfem, dlatego odpuścił sobie "budzenie Starszych" i uważasz, że mógł zrezygnować z tego pomysłu. Nie jesteś jednak pewien, bo facet jest niestabilny i z drugiej strony mówi to, co chcecie usłyszeć. Natomiast jeżeli chodzi o argumenty z empatią, troską czy człowieczeństwem - Kapitan nie kupuje tego, wyraźnie dostrzegając schematy manipulacyjne Cezara. Proszę o wczucie się w postać, uwzględniając informacje z spoilera.
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Cezar, Bradley
Ostatnio zmieniony 03 marca 2018, 17:59 przez Suriel, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Gohan
Reactions:
Posty: 81
Rejestracja: 29 listopada 2016, 15:24

Post autor: Gohan » 04 marca 2018, 00:03

[center]Szmaragdowa Komnata, po zachodzie słońca, 13 maj 1996[/center]
Słuchając wyjaśnień Cezara czuła jak z każdym jego słowem robi jej się go coraz bardziej żal. Przygryzła lekko wargę.

Biedak. Szalony, ale biedak. Chcę tylko pomóc, ale jest na tyle nieogarnięty, że nikt go nie rozumie i tylko niepotrzebnie wpakuje się w kłopoty. Pewnie jak go zostawimy to pójdzie tam sam.

Jakby była nadal człowiekiem to wzięła by głębszy oddech by przemówić odpowiednio spokojnie, ale jej martwe ciało nie potrzebowało już takich rzeczy, więc po prostu odezwała się by spróbować pojąć cokolwiek z logiki świra i może niepotrzebnie go nie odrzucać.

- Ale Cezarze, jeśli to co mówisz jest twoją jedyną intencją to po co w ogóle chcesz iść do Sorte Kirke? Nie lepiej było zapytać na audiencji u Księcia co planuje zrobić ze śpiącymi w kościele, jeśli tacy się odnajdą i po prostu poprosić o tych z twego klanu, na których ci zależy? - W jej głosie pobrzmiewała troska, ale też próba zrozumienia i wyjaśnienia tej sytuacji.

- Bo dla mnie z tego co teraz mówisz wynika, że po prostu chcesz pójść i przypilnować by jeśli ktoś znajdzie uśpionych to nie zrobił im krzywdy. Nie sądzę by ktokolwiek z tu obecnych miał taki zamiar. Chyba, że podejrzewasz o to hrabiego Algola? Masz ku temu jakieś podstawy?

Jej czoło zmarszczyło się lekko od zmartwienia, które zagościło na te myśl w jej głowie.

- Niemniej jeśli chodzi ci tylko o to Cezarze, to ja nie widzę jednak przeszkód żebyś poszedł z nami. Aczkolwiek nie jestem pewna czy jest ku temu sens.
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Cezar, Bradley

Fobetor
Reactions:
Posty: 106
Rejestracja: 24 marca 2016, 11:03

Post autor: Fobetor » 04 marca 2018, 11:25

[center]Szmaragdowa Komnata, po zachodzie słońca, 13 maj 1996[/center]

Kapitan Galaktyka słuchał w spokoju, jak Luthor próbuje usprawiedliwić swoje plany. W głowie Świra przechodziła masa myśli, alternatywnych możliwości co należało by zrobić z tym szaleńcem. Zaczął układać się nowy plan.
Spoiler!
Takiego go pamiętam z komiksów, gładka mowa by zamydlić nam oczy. A potem i tak coś wymyśli nowego, by sprowadzić nam na głowę jakiś armagedon. Pewnie decyzją Supermena na to żeby tam szedł, jest fakt, że więcej drużyn które tam weszły, nigdy nie wyszły. Nie chybnie ten tutaj jest zagrożeniem. Z którym coś należy zrobić. Najlepiej zamknąć i wyrzucić klucz. To jest opcja. Zabierzemy go ze sobą wpakuje mu paralizator superbohatera i schowam go gdzieś, gdzie go nikt nie znajdzie. Bo jak by jakiś więzień go tam znalazł, to by było nieciekawie. Z drugiej strony, ciągać go wszędzie ze sobą, nie uśmiecha mi się to. Z trzeciej strony Książę jest tuż obok, jednak ten typ może się wyślizgnąć gładką mową. Tracimy czas na tego typa zamiast ustalać plan. Że też ta kula u nogi trafiła się nam. Właściwie to sama przypełzła. Lepiej z nami niż z tą drugą ekipą, tam czuł by się jak rekin w wodzie z innymi rekinami. Zabieranie go ze sobą, wiąże się z tym, że znać będzie nasze plany, ale może Zatanna zna sztuczki Jedy i wykasujemy mu pamięć. Tak wykasujemy mu pamięć i schowamy do szafy. Dobrze, że mam maskę na twarzy. Dzięki temu nikt nie widzi mojego uśmiechu. Dobra trzeba to dobrze rozplanować, może się jeszcze dziś na coś się nada? Może ma jakieś informacje?
Kapitan Galaktyka oparł się o siedzenie i skrzyżował ramiona. Rozejrzał się po wszystkich po czym dodał. W stronę Malkawianina.

- Lex, a do czego możesz nam się właściwie przydać? Wiesz w ogóle cokolwiek o Czarnym Azylu? Z tego co mi się wydaje gdybyś tam sam wszedł, to byś umarł szybciej niż ustawa przewiduje, z powodu braku ogara o którym wspomniała Huntress. Więc na co nam jesteś potrzebny?

Wykładaj karty na stół i mów co wiesz.

Zwracając się do zebranych.

- Uważam, że branie go ze sobą to tracenie czasu, jeśli chcecie go zabrać to dobra, ale na moich warunkach. Jeśli uznam, że stanowi on zagrożenie dla siebie, lub otoczenia to go powstrzymam i wszyscy to zaakceptujecie.

Dwa, ten szaleniec na pewno nie dostanie w władanie tego zakładu. Sam też go nie pragnę ... ale o tym później. Jak już zdecydujemy czy on idzie z nami i gadamy o interesach, czy będzie nas musiał opuścić w ten czy inny sposób.

W myślach wyobrażał sobie najlepszą, możliwą opcje usunięcia Lexa z tego towarzystwa.

[center]Obrazek[/center]
Osobiście bym wolał, aby Thor odprowadził go do pokoju bez klamek. W każdym bądź razie, przeczuwam, że w ten czy inny sposób, on w końcu trafi do ciasnego pomieszczenia.
Do MG: Jeśli Zatanna zdecyduje iść do księcia i objaśnić że mamy szaleńca na pokładzie. Idę z nią!
Spoiler!
Jeśli drużyna zdecyduje zabrać ze sobą Cezara,albo i nie to i tak w kościele na cezara będzie czekać niemiła niespodzianka.
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Cezar, Bradley

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 04 marca 2018, 11:46

[center]Szmaragdowa Komnata, po zachodzie słońca, 13 maj 1996[/center]
Michelle wsłuchiwała się wypowiedzi osób przy stole, siedząc bez ruchu, niczym sfinks. Na jej twarzy nie widać było żadnych emocji. W pewnym momencie cała złość zniknęła z jej rysów w chwili, gdy Cezar zakończył wypowiedź. Przedstawicielka klanu Brujah postanowiła przemówić jako pierwsza, poruszona słowami Cezara, co pozwoliło pozostałym na zastanowienie się nad wypowiedzią Malkaviana. Nagle Michelle odezwała się:

- Twa troska o Camarillę i Człowieczeństwo nie znają granic Cezarze... - uszczypliwość była aż nadto widoczna. Michelle zrobiła pauzę, jakby zastanawiała się, czy chce dodać coś więcej. - Powiadasz, że zawsze pojawiasz się gdy tylko możesz zatroszczyć się o pobratymców z klanu, wyciągając do nich pomocną dłoń - wymownie spojrzała na Kapitana Galaktykę, który siedział tuż obok.

- Myślę że w tym pokoju jest jeden Malkavian, który ma nieco odmienne zdanie, a to oznacza że nie mogę panu wierzyć - kończąc wypowiedź wstała z fotela, zamierzając opuścić pomieszczenie.

- Thor na pewno będzie wiedział jak wykorzystać pański ognisty zapał, jakim jest troska o obywateli tego miasta. Idziemy, Kapitanie? - zwróciła się do drugiego z Malkavian.

- Karen, czy mogłabyś go przypilnować? - zakończyła.
Michelle i Kapitan Galaktyka opuszczają pomieszczenie.
Obecni: Karen, Cezar, Bradley.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 04 marca 2018, 13:34

[center]Gabinet Szeryfa, przed północą, 13 maj 1996[/center]
Gdy tylko Kapitan Galaktyka zamknął za sobą drzwi od Szmaragdowej Komnaty, Michelle powiedziała szeptem:

- Myślę, że nie ma sensu zawracać Księciu głowy takimi sprawami. Lepiej od razu chodźmy do Thora. On będzie wiedział co dalej zrobić.

- Racja, ruszajmy - powiedział Świr.

Gdy szli korytarzami pałacu, Michelle przeprowadziła swój monolog:

- Przez tego bufona tracimy cenny czas. On myśli tylko o sobie... Niby wspomina o Algolu i jego ekipie, a z drugiej strony jest jedynym czynnikiem, który blokuje nasze postępy. Chwilami mam wrażenie, że pracuje dla Algola i jego zadaniem jest nas skłócić - nie kryła oburzenia związanego z zachowaniem Cezara.

W końcu dotarli do drewnianych drzwi, za którymi znajdowało się biuro Szeryfa. Michelle zapukała trzy razy, a po chwili usłyszeli niski głos Thora:

- Proszę wejść.
[center]
Obrazek[/center]
Gdy weszli do środka ujrzeli ogromnego mężczyznę siedzącego na fotelu za masywnym drewnianym biurkiem, znajdującym się na końcu podłużnego gabinetu. Thor ubrany był w ciemnoniebieski szyty na miarę garnitur. Pomieszczenie urządzone było gustownie - ściany wyłożone orzechową boazerią harmonizowały z meblami z ciemnego dębu. Wiele miejsca zajmowały regały z książkami, o tematyce rozpoczynającej się gdzieś w okolicach prawa i historii, a kończącej na relacjach z podróży do egzotycznych krajów. Thor był jednym z niewielu Szeryfów, którzy dbali o otoczenie w jakim spędzają swój wolny czas. Jak przystało na członka klanu Ventrue, cenił sobie luksus i wygodę. Po lewej stronie ustawione były średniowieczne zbroje rycerskie, centralne miejsce zaś zajmował herb rodowy Thora, zawieszony na ścianie.

Masywny mężczyzna wstał z fotela, kierując swe kroki w stronę gości.

- Witaj madame - powiedział zmiękczając głos, całując podaną przez Michelle dłoń. Następnie uścisnął dłoń Kapitana Galaktyki.

- Proszę się rozgościć - powiedział z uśmiechem na grubo ciosanej twarzy. Ruchem dłoni zaproponował stolik z fotelami, znajdujący się po prawej stronie.

Gdy wszyscy rozsiedli się wygodnie, Thor zadał pytanie:

- Co państwa do mnie sprowadza?

[center]***[/center]
Tremerka przedstawiła sytuację opisując zachowanie Cezara, chwilami cytowała wręcz te fragmenty wypowiedzi Malkaviana, które wstrząsnęły nią najbardziej. Starała się przekazać jak najwięcej detali, aby Thor nie musiał zadawać dodatkowych pytań. Kapitan Galaktyka, również dodał kilka zdań potwierdzając prawdomówność Czarodziejki.

Ventrue pogładził prawą dłonią białą brodę, zastanawiając się od czego zacząć:

- Czy Kraftfuld o tym wie?

- Przyszliśmy z tym do ciebie, gdyż uznaliśmy że tak będzie najlepiej - opowiedziała Michelle.

- Posłuchajcie... Wiem, że sprawa Sorte Kirke budzi ogromne emocje, ale czy aby trochę nie przesadzacie? Naprawdę ciężko mi uwierzyć, że jakiś Świr ma takie pomysły. Mam nadzieję, że to nie jest żaden żart z strony Klanu Księżyca - mówiąc ostatnie słowa skrzywił się lekko.

- Gdzie jest teraz ten cały Cezar? - zadał pytanie, będąc wyraźnie zażenowany poziomem problemu.

- W Szmaragdowej Komnacie - odpowiedziała lekko speszonym głosem Michelle.

- Dobrze. Będę w gabinecie jeszcze przez pół godziny. Przekażcie Cezarowi, że do tego czasu ma się tu osobiście stawić. Oczywiście jeżeli to co mówicie okaże się prawdą, będę wam ogromnie wdzięczny za pomoc. A teraz żegnam państwa i życzę sukcesów z Sorte Kirke.
Obecni: Thor, Michelle, Kapitan Galaktyka.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

ODPOWIEDZ