Lokacja - Sorte Kirke

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 27 marca 2018, 18:36

[center]8
Sorte Kirke[/center]


Status: Sporny teren w obrębie Issdagry.

Położenie: Wschodnia część dzielnicy portowej, na wzgórzu położonym przy ujściu rzeki do morza. Z uwagi na to, iż podnóża wzniesienia bywają okresowo zalewane przez wodę, w pobliżu ruin nie ma żadnych zabudowań, a jedynie zdziczały teren, porośnięty drzewami i krzewami.

Logistyka: Najwygodniej samochodem, ewentualnie komunikacją miejską i dalej na piechotę (spacer ten zabiera około kwadransa). Na sam szczyt można wejść jedynie piechotą, przemierzając białą, żwirową drogę.

Bywalcy: brak

Historia: Kamienny kościół został wzniesiony w początkach XIV w. zastępując poprzedni, spalony kościół klepkowy, który, jeśli wierzyć kronikom miejskim, znajdował się kiedyś w tym miejscu. Budowla wzniesiona została w stylu późnoromańskim. Początkowo spełniała także funkcję obronne, stąd zachowany wokół niej kompleks murów obronnych, który sprawia, iż całość przypomina raczej twierdzę, niż budowlę sakralną. Chroniła ona okoliczną ludność w czasie najazdów ze strony morza, odegrała także ważną rolę w trakcie epidemii Czarnej Śmierci. Z początku na jego terenie znajdowało się także opactwo benedyktynów, aktualnie pozostało z niego jednak tylko kilka malowniczych ruin. Pozycje historyczne informują także, iż miejsce to zaznaczyło się niechlubnie w czasie procesów czarownic, będąc świadkiem spalenia kilkudziesięciu osób.

Od wielu stuleci kościół stoi pusty, ponoć w wyniku rzuconej na niego klątwy, która sprawia, iż jego drzwi, pomimo wysiłków, nie dają się otworzyć. Swą nazwę zawdzięcza także innej legendzie, która powiada, iż sama budowla, początkowo biała, sczerniała na skutek grzechów ludzkich. Kolejne popularne podanie głosi, iż kościół nawiedzony jest przez dusze występnych mnichów, którzy w swym opactwie dopuszczali się bezeceństw i uciskali okoliczną ludność. Ich zjawy mają do dziś straszyć, pojawiając się na drodze jako ponury kondukt odzianych w czerń postaci, posuwających się ku szczytowi wzgórza w upiornym milczeniu.

Wiadomym jest, że Książę miasta stara się trzymać Śmiertelników na dystans od tego miejsca, prawdopodobnie z powodu klątwy, oraz tego, że kasztel stanowi ziemię sporną, pożądaną przez kilka Klanów. Około dziesięciu lat temu pojawiła się co prawda inicjatywa, mająca na celu udostępnić to miejsce turystom, została jednak zduszona dość szybko. Zaowocowała jedynie odnowieniem żwirowej drogi do kościoła, oraz postawieniem tablic informacyjnych przy nim i przy pogańskich kręgach kultowych, znajdujących się w okolicy.

[center]Obrazek[/center]
Opis: Teren Sorte Kirke obejmuje wznoszące się nad rzeką wzgórze. Jest ono niewysokie, lecz dość długie. U jego podnóży, oraz w części północnej znajdują się pozostałości pogańskich kręgów kultowych. Sam kościół wznosi się w najwyższej, południowej części wzniesienia. Obecnie samo wzniesienie porośnięte jest drzewami i chaszczami, które zniechęcają do samodzielnych wycieczek. Zbocza w większości są łagodne, chwilami jednak przechodzą w strome skalne urwiska i rumowiska, wśród których łatwo skręcić nogę.

Na szczyt wzgórza prowadzi biała droga żwirowa, szeroka na tyle, by mógł nią przejechać samochód. Oznaczona jest jednak zakazem wjazdu, a u stóp wzniesienia znajduje się szlaban. W połowie drogi natknąć się można także na zrujnowaną kapliczkę, stojącą z prawej strony szlaku. Tutaj ponoć ma pojawiać się, ów upiorny kondukt występnych mnichów.

[center]Obrazek[/center]
Zabudowania Kościelne - Otaczający kościół mur obronny zachował się w stosunkowo dobrym stanie. Był także odnawiany w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Posiada jedną bramę od strony wschodniej. Kondycja murów jednakże pozwala znaleźć także kilka innych przejść, w postaci wyłomów, lub też w miejscach gdzie kamienie osunęły się, ułatwiając wspinaczkę. Dookoła murów prowadzi zresztą zarośnięta ścieżka, która umożliwia okrążenie całego kompleksu. Mur od strony północnej jest w najgorszym stanie, miejscami nie spełniając w ogóle swojej funkcji i tędy najłatwiej dostać się do środka.

[center]Obrazek Obrazek Obrazek[/center]
Wewnątrz znajdują się ruiny opactwa, z których aktualnie pozostało tylko kilka ścian, oraz kościół, zachowany w idealnym stanie. Kościół zajmuje centralne miejsce, pozostała część ruin wznosi się w zachodniej części kompleksu. Część północna, zarośnięta drzewami i krzewami skrywa pozostałości średniowiecznego cmentarza.

[center]Obrazek Obrazek[/center]
Sorte Kirke - jest przysadzistym budynkiem, wyposażonym w czworokątną wieżę. Zbudowano go z czarnego kamienia i pokryto ciemnym, kamiennym gontem. Okna budowli są niewielkie i wąskie, a mury niezwykle masywne (miejscami liczą sobie półtora metra grubości). Dominuje styl późnoromański, choć w linii okien i w układzie samego portyku zaznaczają się także wpływy gotyckie. Zdobienia zewnętrzne stanowi jedynie kilka przysadzistych kolumn, na których wyobrażono demoniczne oblicza i stylizowane elementy florystyczne. Wpływy pogańskie mają zaznaczać się także w wewnętrznym wystroju kościoła, co odnotowano w kilku pozycjach dotyczących architektury Issdagry. Nie wiadomo jednak nic bliższego na ten temat, gdyż wrota przybytku od lat są szczelnie zamknięte. Obok nich znajduje się tablica informacyjna, przedstawiająca pokrótce historię zabudowań, oraz powiadamiająca, iż z uwagi na prace renowatorskie zabytek zamknięty jest do odwołania.

[center]Obrazek[/center]
Kręgi Pogańskie - interesujący kompleks kręgów pogańskich znajduje się u podnóża wzgórza, oraz w jego północnej części. Dolna część składa się z trzech niskich kręgów oraz nasypu kultowego. Górna - ze sporego kręgu kultowego, jednego stojącego menhiru i pozostałości dwóch innych, oraz fragmentu zachowanej alei menhirów, która prowadzi ku szczytowi wzniesienia. Najprawdopodobniej oznaczała ona dawniej drogę kultową prowadzącą do wznoszącego się na szczycie wzgórza sanktuarium, które zostało zniszczone przez chrześcijan. Całość zorientowana jest nie tylko względem stron świata i pozycji słońca.

[center]Obrazek Obrazek[/center]
Jak głoszą podania kamieni z rozbitych kręgów użyto następnie do budowy Sorte Kirke. Obecnie kręgi są otoczone drzewami i krzewami. Wewnątrz nich jednak rośnie jedynie wysoka trawa. Przy dolnych kręgach znajduje się także ławeczka oraz tablica informacyjna, zawiadamiająca, iż kompleks powstał w okresie neolitu i liczy sobie około pięciu tysięcy lat.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 02 kwietnia 2018, 13:10

[center]Sorte Kirke, po zmierzchu, 14 maj 1996[/center]
[center]Obrazek[/center]
[center]Podkład muzyczny[/center]
Nadeszła kolejna noc - dla wielu Kainitów zamieszkujących Isdaggry, noc szczególna, brzemienna spełnieniem nadziei i marzeń, kusząca możliwościami, jakie zdarzają się jedynie raz, na sto lat... Zakazany Owoc z Rajskiego Ogrodu, dający przepustkę do władzy i potęgi. Podwoje Sorte Kirke witały każdego, kto miał w sobie krew Kaina. Syreni śpiew tajemnicy wabił Nieumarłych, gdy przeklęta budowla ponownie odsłaniała swoje tajemnicze łono, ukryte zwykle za zamkniętymi wrotami. Księżyc - przyjaciel niebios, przyglądał się uważnie murom i menhirom, wzniesionym wieki temu. Jego bezlitosny chłód, oświetlał zarówno wyszczerbione ściany opactwa, podobne zepsutym zębom - jak i każdy pojedynczy kamień nienaruszonych murów Czarnego Kościoła. Ten nieziemski, błękitnawy blask wydawał się wszechobecny, wibrował w powietrzu, przenikając każdą barierę jaka istnieje między światami. Łączył w jedno przeszłość i teraźniejszość. Wystarczyło zamknąć oczy, aby przekonać się, iż jego światła nie zatrzyma zasłona powiek.

Mało kto wiedział, jeszcze mniej pamiętało, iż tej nocy wielu ludzi nie będzie mogło zasnąć, przewracając się z boku na bok. W innych obudzą się głęboko drzemiące siły podświadomości, doprowadzając niekontrolowanego lunatykowania oraz mówienia przez sen niepokojących i nielogicznych słów. Dla wszystkich mieszkańców Isdaggry ta noc zostanie w pamięci, lecz niewidzialna siła pozwoli zapamiętać te wydarzenia tylko jednemu ludzkiemu pokoleniu. Nikt nie opowie dzieciom o tym, co mówił przesz sen i dlaczego.

Wyjątkiem jest kobieta, która pamięta poprzednią noc, lecz teraz jest bardzo stara i schorowana. Ktoś o ogromnej mocy, nie pozwolił jej zapomnieć. Przez ostatnie stulecie stał za jej plecami, rozmawiał w jej imieniu ze Śmiercią skutecznie odwlekając zgon. Opuszczona przez rodzinę, schorowana i wydrążona przez czas, leży teraz samotnie w łóżku, przykryta białą pościelą. Ten który nie pozwolił jej umrzeć, również zadbał o dożywotnią rentę - czekał na tą noc. W zapomnianym przez świat ludzi domu starców, znów odwiedza ją tajemniczy gość. Ten sam, który przyszedł do niej gdy miała trzynaście lat. Chwyta jej pomarszczoną, siną żylastą lewą dłoń i mówi:

- Witaj dziecko... - mężczyzna zdejmuje białą jak śnieg maskę i spogląda prosto w zmęczone życiem oczy. Ich boski blask jeszcze chwilę wcześniej, zamaskowany pod ciężkimi powiekami, teraz zaczyna produkować krwawe łzy.

- Powiedz mi co widzisz... Podziel się wizjami, które przekraczają najskrytsze marzenia... - kontynuuje rozmowę, czytając z oczu kobiety prawdę schowaną za zasłoną rzeczywistości.

[center]***[/center]
Wszystko zostało załatwione i przygotowane. Każdy był pewien tego co chce zrobić, posiadał plan, by osiągnąć swój cel. Stawienie się pod wyznaczonym miejscem było czystą formalnością. Nikt nie spóźnił się i nie miał zamiaru popełniać błędu. Czas grał najważniejszą rolę, a szybkość działań mogła dać przewagę. Gdy jechali na miejsce, ich myśli wypełnione były wieloma pytaniami na które nie mogli znać odpowiedzi. Na szczęście niebo było czyste, a księżyc skutecznie rozświetlał okolicę sprawiając, że samo miejsce wydawało się być bardziej przyjazne. Nic bardziej mylnego. Ci bardziej wrażliwi zaczęli już wcześniej odczuwać że coś jest nie tak. Ostatecznie odczucie permanentnej obserwacji dopadło każdego Kainitę, który wszedł na teren Sorte Kirke. Nikt nie był w stanie dokładnie określić, co lub kto i z jakiego punku na nich patrzy. Bez względu na to czy jechali samochodem z czarnymi szybami, czy wojskową furgonetką, uczucie to wcale nie zdawało się słabsze. Coś niepokojącego egzystowało w tym miejscu. Coś czego nie można było uchwycić gołym okiem, ukryta, bezwzględnie przenikliwa OBECNOŚĆ, przed którą nie sposób się ukryć...

Dwie koterie spotkały się, a ich członkowie wymienili pozdrowienia i najważniejsze informacje. Nikt nie dał plamy. Wszystko co mogło się przydać w Sorte Kirke znajdowało się plecakach i torbach. Byli więcej niż gotowi i zdeterminowani. Kierowała nimi chęć dokonania czegoś, zaznaczenia swej obecności w Isdaggry.

Gdy dotarli na miejsce okazało się, że ktoś ich wyprzedził. Klan Giovanni wysłał również swoich przedstawicieli. Trójka ubranych w ciemne garnitury mężczyzn, o bladych twarzach, stała obok samochodu marki WV rozmawiając po włosku. Wrota do Sorte Kirke były wciąż zamknięte.
Wszyscy jesteście pod Sorte Kirke. Przed wami wejście, które jest w tej chwili zamknięte. Niedaleko stoją Giovanni, którzy przeklinają po włosku i jak na razie kompletnie nie zwracają na was uwagi. Czujcie, że coś wisi w powietrzu.
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Bradley, Algol, Klaus, Morten, Isabela
Spoiler!
Coś jest nie tak z Księżycem. Jego moc dziś jest niepokojąco silna. Księżyc jest w pełni. Jego światło jest niesamowicie przenikliwe. Macie wrażenie, że wasza krew tej nocy jest niczym płynne srebro.
Spoiler!
Gdy odpalisz Niewidoczność będziesz pewien, że to coś co obserwuje traci Tobą zainteresowanie, a po kilku minutach odczucie obserwacji znika całkowicie. Nie jesteś pewien, czy będzie podobnie jak będziesz korzystał z poziomu 5, wobec innych członków koterii.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Fobetor
Reactions:
Posty: 106
Rejestracja: 24 marca 2016, 11:03

Post autor: Fobetor » 04 kwietnia 2018, 14:43

[center]Przed Sorte Kirke, po zmierzchu, 14 maj 1996[/center]
[center]Obrazek[/center]

Tak więc rozpoczęła się kolejna przygoda dla superbohaterów. Drużyna sprawiedliwych, która przypominała bardziej czynnik chaosu w akcji Forse X, była gotowa do działania. Widać było u każdego lekkie poddenerwowanie przy spotkaniu. Kapitan czuł się jakby coś w nim się zmieniło. Jakby to miejsce miało na niego wpływ. Przez ciągłe uczucie obserwacji Kapitan Galaktyka postanowił powiedzieć po cichu i w myślach.

- Witamy i pozdrawiamy tutejsze duchy i naszych obserwatorów. Nie chcemy czynić wam krzywdy. Tego samego oczekujemy od was.

Jednak bez żadnego odzewu. Szybko okazało się, że Deadpool jest mistrzem kamuflażu. Choć Świr jakoś nie mógł się przyzwyczaić do twarzy którą nosił.
[center]Obrazek[/center]

Po spotkaniu Drużyny Sprawiedliwych dotarła cicho i tajnie pod Czarny Kościół.

- Nie jesteśmy sami, ktoś jest przy Arkham Azylum. Może to wysłannicy Ligi Złoczyńców? - odparł Kapitan cicho.

Mózg szaleńca ponownie zaczął pracować, w swoim obłędnym trybie. Pojawiły się przy tym niezłe zgrzyty i spięcia. Mózg w swej dziwaczności jednak i dla Giovanni znalazł swoje jakże dziwaczne odbicie.
[center]Obrazek[/center]

Jest to gang Salomona Grandiego. Oni wszyscy wyglądają podobnie do niego. W tym wymiarze mafijny przestępca musiał niejednego trupa wyciągnąć ze sobą z bagien. Ciekawe który z nich urodził się w poniedziałek.

Kapitan szepcząc powiedział do swojej drużyny.

- Możemy ich pod zasłoną capnąć paralizatorami. - Wyciągnął ciosany kołek z paska. - Ja, Huntress i Deadpool mamy do tego najlepsze predyspozycje zaczaimy się i każdego w jednym momencie załatwimy.

- Dla mnie spoko - Karen również wyciągnęła kołek. I pierwszy raz odkąd zeskoczyła z mijającego resztę drużyny motocykla i zaczęła machać komiksem przed nosem Kapitana powtarzając, że nawet nie lubi fioletowego, nieco się rozchmurzyła. Bo wcześniej miała minę jakby Malkavianin ją czymś obraził.
[center]Obrazek[/center]

Wizja robienia rozróby już przed wejściem wcale jej nie przeszkadzała. Raczej była zdziwiona, że ktokolwiek to zaproponował, więc spojrzała w stronę Bradleya czując, że pierwszy się z pomysłu wyłamie.
Post pisany z Gohan
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Bradley, Algol, Klaus, Morten, Isabela, trzech bezimiennych Giovani
Ostatnio zmieniony 04 kwietnia 2018, 19:15 przez Fobetor, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 04 kwietnia 2018, 14:56

[center]Przed Sorte Kirke, po zmierzchu, 14 maj 1996[/center]
W furgonetce Gangrela śmierdziało benzyną, smarem i Tkaczką. Paskudny, kwaśny zapach o nieco metalicznym odcieniu, unosił się wewnątrz niczym uporczywy duch, opierający się dewokacji. Czarownik skrzywił się lekko i zapadł głębiej w siedzenie, starając się nie patrzeć na ażurowe ściany samochodu, splecione z szarej, stalowej mgły. Substancja ustępowała lekko pod naciskiem, co dodatkowo sprawiało, że nie czuł się pewnie. Wbił wzrok w podłogę, lecz to było jeszcze gorsze. Pomiędzy szparami pajęczyny wzorca widział bowiem przemykającą jezdnię, gdy auto pokonywało drogę z zapierającą dech szybkością siedemdziesięciu kilometrów na godzinę. Siedzenie kiwało się niczym hamak, podskakując na każdym wyboju. Poczuł, jak od tego wszystkiego zaczyna kręcić mu się w głowie i z wysiłkiem przełknął ślinę, przenosząc spojrzenie na własne buty. Zdecydowanie nie był fanem tego rodzaju eskapad. Wiedział jednak, że nie ma sensu próbować tłumaczyć tego pozostałym. Potomkowie Kaina nie potrafili dostrzegać rzeczy skrytych za Zasłoną i prawdopodobnie widzieli jedynie zwyczajną, czarną furgonetkę z reklamą wypożyczalni kaset na boku. Czasami chciałby postrzegać świat w równie prosty sposób. Czasami niektóre z jego zdolności stawały się przekleństwem...

Tu, gdzie siedział, rozlano kiedyś krew. To sprawiało, że pajęczyna wzorca była w tym miejscu nieco bardziej spójna, zdolna dać oparcie na tyle pewne, iż podróż samochodem była w ogóle możliwa. W innych miejscach wzorzec samochodu stawał się o wiele słabszy, miejscami zaś znikał zupełnie, upodobniając furgonetkę do niedbale uplecionego, porwanego koszyka. Czarownik starannie omijał te przestrzenie wzrokiem, starając się patrzeć jedynie na obiekty o najbardziej stałej strukturze: pozostałych członków koterii, wyładowane sprzętem plecaki, leżącą obok niego torbę i własne buty. Tak, buty były niezłą opcją, jeśli tylko zapomniało się o czarnej, asfaltowej powierzchni, przesuwającej się pół metra niżej, niczym grzbiet jakiejś wielkiej bestii...

Dlatego, gdy tylko samochód zatrzymał się wreszcie, poczuł ulgę przechodzącą niemal w uniesienie. Wysiadł pierwszy, nie czekając na pozostałych. Stojąc na poboczu, po kostki w wiosennej trawie złapał się na tym, że ma ochotę pocałować ziemię. Co też bez wahania uczynił, padając na kolana i szepcząc w mowie cieni krótkie powitanie dla Genius Loci.

- Na demony! - zawołał, wstając. - To było naprawdę mocne! - roześmiał się dziko, odrzucając w tył długie pasma włosów. Po chwili jednak spoważniał, spoglądając ponownie na furgonetkę.

- Ta potworna szybkość... - wzdrygnął się, ignorując zdumione spojrzenia reszty koterii. - Mam nadzieję, że już nigdy nie będę zmuszony korzystać z tego rodzaju transportu - dodał, najwyraźniej najzupełniej serio.

W opuszczonym na plecy kapturze czarownika coś nagle zapiszczało. Algol przerwał wypowiedź i sięgnął ku niemu, wyplątując z materiału pokraczne, czarnookie stworzenie.

- Leć! - szepnął, a mały nietoperz wzbił się w niebo, znikając w ciemnościach nocy. Siedząca na ramieniu czarownika niewielka sowa po chwili wahania, podążyła za nim.

[center]Obrazek[/center]
Nocny wiatr westchnął delikatnie, rozwiewając poły czarnej szaty, okrywającej hrabiego. Spinała ją jedynie prosta, metalowa brosza i pas w kształcie węża. Materiał okrycia sięgał Nieumarłemu nieco poza kolana, odsłaniając ciemne spodnie, wsadzone w wysokie buty do konnej jazdy. Prócz tego czarownik miał przy sobie czarną, płócienną torbę, przewieszoną przez ramię, oraz drewnianą laskę, zakończoną rzeźbieniem w kształcie głowy kobry. Całość stroju upodabniała go raczej do jakiejś fantastycznej postaci ze średniowiecznej baśni, niż do współczesnego Duńczyka. Jednakże swoboda i naturalność z jaką się poruszał, pozwalały mniemać, iż sam uważa ten strój za najzupełniej normalny.

[center]Obrazek[/center]
- Moje oczy są już w powietrzu - zaśmiał się cicho, zakładając głęboki kaptur. - W razie zagrożenia, ostrzegą nas. Bierzcie sprzęt i ruszajmy. A właśnie, panie Morten, oto sztylet dla pana. - mówiąc to sięgnął do torby, by po chwili wręczyć Brujahowi pokaźnych rozmiarów płócienne zawiniątko. Paczuszka pokryta była woskiem i rudymi znakami, których odcień był aż nadto znany każdemu krwiopijcy.
Spoiler!
[center]Obrazek[/center]
- To sztylet, zdolny zadawać niezwykle bolesne rany - wyjaśnił półgłosem. - Za każdym razem, gdy go dobędziesz, ostrze musi zakosztować krwi. Twojej lub cudzej, to nie ma znaczenia. Inaczej obróci się przeciwko tobie, sprawiając, że wpadniesz w szał. Staraj się nasycić je w walce, a jeśli się nie uda, nakarm je później. Pamiętaj też, by otaczać je szacunkiem. Ta broń wykonana jest specjalnie dla ciebie. Inni będą mieli problem z zapanowaniem nad jej mocą. Oczywiście, na razie to pożyczka, nie dar. O cenie porozmawiamy później. - roześmiał się cicho w dziwnie drapieżny sposób.

- pamiętajcie też, co ustaliliśmy. Trzymajmy się razem i uważajmy na to, co niedostrzegalne. A raczej tych, którzy potrafią się tacy stać... Jeśli zaś wrota Kościoła zamkną się za nami, zechciejcie uczynić lepszy użytek z mocy bestii, niż bezrozumne wpadanie w panikę. Pamiętajcie, ja jestem w stanie zdjąć klątwę. Więc moja osoba stanie się gwarantem, iż wyjdziecie z tej przygody. Dlatego warto dbać o moje bezpieczeństwo - błysnął zębami w uśmiechu. - Poza tym wolałbym, by strach was inspirował, a nie zaślepiał.
- A teraz, wypada się przywitać z wysłannikami Śmierci - skinął głową wskazując trzech, stojących kawałek dalej, ponurych gentlemanów w czerni.
Widać było, że Algol jadać samochodem czuje się bardzo niepewnie, czego nawet nie stara się ukryć. Przez całą drogę wpatrywał się głownie we własne buty i odpowiadał krótkimi, prostymi zdaniami. Moment, w którym mógł się ponownie znaleźć na ziemi, najwyraźniej przyjął nie tylko z ulgą, lecz wręcz z ekstazą.
Spoiler!
Fetysz: Szpon Udręki:
Poziom: 3
Dedykowany: Morten
Statystyki: ST = 5, Obr +2
Moce:
- Zadaje prawdziwe obrażenia, zwiększone o +1
- Jeśli został nakarmiony krwią, wywołuje ból po trafieniu zwiększając kary do kości o 1.
- Musi zostać nakarmiony krwią za każdym razem, gdy się go dobędzie. Może to być krew wroga (wtedy w pierwszym ciosie sztylet pali 1PK przeciwnika) lub własna (1 PK).
- Jeśli nie zostanie nakarmiony krwią, kolejne dobycie broni wywołuje u postaci Szał (można go opanować testem Samokontroli ST = 8).
- Użycie mocy sztyletu wymaga zdania testu SW na ST = 6. Gracz musi mieć przynajmniej jeden sukces.
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Bradley, Algol, Claus, Morten, Isabela, trzech bezimiennych Giovani
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Ferre
Reactions:
Posty: 60
Rejestracja: 14 czerwca 2015, 19:42

Post autor: Ferre » 05 kwietnia 2018, 19:00

[center]Przed Sorte Kirke, po zmierzchu, 14 maj 1996[/center]

Już po wyjściu z samochodu Toreadorka stwierdziła w myślach, że kąpiel po tym wszystkim będzie wybawieniem. Ubrana na sportowo w legginsy, adidasy, kurtkę i czapkę w kolorach czerni i szarości, oczywiście zgodnie z ostatnimi trendami mody trzymała się blisko swojej koterii. Zauważywszy mężczyzn rozmawiających po włosku zaczęła się zastanawiać dlaczego tu są. Czy książę wie o ich obecności, czy też są tu bez jego wiedzy. Wiele pozostałych sugestii przemierzało przez jej umysł, jednak przerwała potok bezsensownych rozmyślań.

- Ciekawe, czego panowie chcą - Spojrzała w stronę niespodziewanych gości - Może dobrze by było z nimi porozmawiać i dowiedzieć się czegoś - spojrzała na hrabiego szukając aprobaty.
Spoiler!
- Jak coś zauważę, to powiadomię was patrząc na zegarek mówiąc która godzina. Kierunek wskażę podając minuty, godzina była by zbyt oczywista.
Spoiler!
Od tej pory używam nadwrażliwości w celu wykrycia niewidocznych i w celu nadnaturalnych zjawisk (magia etc)
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Bradley, Algol, Klaus, Morten, Isabela, trzech bezimiennych Giovani
Sanity is for the weak!

zmarly
Reactions:
Posty: 239
Rejestracja: 10 maja 2015, 20:56

Post autor: zmarly » 05 kwietnia 2018, 20:11

[center]Przed Sorte Kirke, po zmierzchu, 14 maj 1996[/center]
Tylny przedział furgonetki jadącej w kierunku kościoła był nadzwyczaj skromny - i to ujmując dość dyplomatycznie. Jedyne, co dziwiło Gangrela to mina Algola, który co i rusz patrzył w inne miejsce niespokojnie. Cóż, kto by pomyślał, że potężny ród Boszorkany też się czasem czegoś obawia... pomyślał sam do siebie z delikatnym, nieco złośliwym uśmiechem. Trzy razy sprawdził sprzęt przed wyjściem, który teraz leżał schowany w plecaku między nogami. Oczywiście poza klamką, która była schowana w zwyczajowym miejscu. Koła rytmicznie dudniły, zaś z szoferki słychać było głośno jakieś przeboje lokalnej rozgłośni radiowej - znak, że kierowca nie wie, o czym rozmawiają między sobą pasażerowie.

Spoiler!
- Słuchajcie - rzekł spokojnym głosem do obecnych - Plan jest prosty. Morten, idziesz na przodzie z Isabelą i to jest Twoje oczko w głowie. Jej oczy są nam potrzebne. Poza tym zabezpieczasz przód. Idę ostatni, przede mną hrabia. I ja z kolei zajmuję się jego bezpośrednią ochroną. Czas jest istotny, ale pamiętajcie, by nie działać pod wpływem impulsu czy strachu, bo stracimy największą zaletę tej koterii. Poza tym...

Claus przerwał wypowiedź zamierając w miejscu i przykładając palec do lewego ucha. Wyglądał tak, jak gdyby wpatrywał się przez dłuższą chwilę gdzieś w dal.

- Panie i panowie, wygląda na to, iż na miejscu ktoś rozsypał gwoździe. Żeby było weselej, w te właśnie gwoździe wjechał samochód Giovanni - a przynajmniej tak to wygląda z opisu, który właśnie dostałem od obserwatorów. Proponuję zatem zaparkować trochę bliżej, by uniknąć takiej samej niespodzianki. Jeśli łączność nie zawiedzie, będziemy mieli dzięki radio podgląd na to, co dzieje się na zewnątrz budynku - uśmiechnął się wskazując palcem na ucho, w którym tkwił zestaw słuchawkowy. A, i zapomnijcie o rozdzielaniu się - wszyscy mają być w zasięgu wzroku. Na wypadek, gdyby jednak trzeba było się z jakiegoś powodu rozdzielić musimy ustalić hasło-klucz - byśmy wiedzieli, że nikt się pod nikogo nie podszywa. Proponuję zawołanie Waterfall i odpowiedź Black stone. Każdy, kto choćby się zawaha przy udzielaniu odpowiedzi ma być traktowany jako wróg, który chce nas zabić - tak więc dostanie ode mnie na powitanie kulkę. Tak więc proponuję dobrze zapamiętać te 2 hasła. Kołków także nam nie powinno zabraknąć, proszę się obsłużyć wedle uznania. Szanowny Algolu, Tobie pozostawiam rozwiązanie tajemnicy Sorte Kirke. Będziemy twoimi oczami, uszami i, jeśli zajdzie taka potrzeba, mieczem i tarczą.
Gdy wysiedli z auta, Johansen upewnił się tylko w przekonaniu o strachu Boszorkany przed transportem kołowym, co sprawiło mu kolejną, malutką radość.
Sam kościół zaś robił spore wrażenie nawet z oddali. Dzikus w miarę możliwości studiował uważnie możliwe drogi, okna i wyłomy, z których można by było skorzystać w razie potrzeby.

Zwrócił się ku pozostałym:

- To co, gotowi? Idziemy?
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Bradley, Algol, Claus, Morten, Isabela, trzech bezimiennych Giovani
Gangrel rozgląda się uważnie i obserwuje otoczenie ze szczególnym uwzględnieniem konkurencji, gotów do ewentualnego działania w razie potrzeby. Broń gotowa do strzału w każdej chwili.
---

If history is to change, let it change! If the world is to be destroyed, so be it! If my fate is to be destroyed... I must simply laugh.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 05 kwietnia 2018, 23:55

[center]Przed Sorte Kirke, po zmierzchu, 14 maj 1996[/center]
Upewniam się że jesteśmy niewidzialni wszyscy.
Ja pierdolę... ale narwani. Co oni myślą, że ja jakiś pedał bojowy jestem?

Nosferatu szybko przeanalizował pomysł tej bardziej krewkiej części koterii i bezsprzecznie uznał go na tę chwilę za kompletnie pozbawiony sensu. Po co im byli zakołkowani Giovanni? Lepiej było ich zostawić w błogiej nieświadomości, że są obserwowani lub lepiej napuścić na Algola i jego przydupasów. I nawet wiedział, jak to zrobić.

- Kurwa ja się nie piszę na żadne direct action o ile nie ma innego wyjścia. Nie ma sensu wchodzić w rozróbę na dobry wieczór, tym bardziej, że w razie ran vitae może się przydać bardziej później. Nie wiadomo co nas czeka w kościele. Po za tym nie potrzebuję wrogów wśród Giovanni. Noc się dziś skończy a kolesie chętni do zemsty zostaną, a jak nie oni to ich kuzynostwo. Ja to bym nas zamienił w koterię Algola i jakbyś Michelle mogła sponiewierać Dominacją makaroniarzy jako Algol, to byłoby zajebiście. Jak się pojawi druga koteria, to będą mieli mniej wesoło... - Bradley uśmiechnął się chytrze dumny z konceptu, ale mina mu szybko zrzedła, gdy ujrzał gości z drugiej koterii i inicjatywa wypadła im z rąk.

- No teraz to i tak chuj bombki strzelił... Nie ma się co wpierdalać między wódkę a zakąskę. Możemy co najwyżej poczekać i podsłuchać rozmowę, a potem zdecydujemy co dalej na podstawie tego co się wydarzy. - mruknął niepocieszony: - Kto wie, może jednak trzeba będzie im dyskretnie wsadzić kołki...

- No dobra.- Malkawianin schował kołek. Po czym dodał dalej szepcząc do drużyny. - Podsłuchajmy więc o czym będą gadać. Ciekaw jestem dlaczego wszechświat chciał by i oni się tu znaleźli. A w razie czego, potem bedzie można użyć paralizatorów.

Po chwili dodał.
- Giovanni nie są z ligi złoczyńców, czy są, bo się gubię?

Eh, wiedziałam, że ktoś pęknie. Czyli to są Giovanni. Dobrze wiedzieć.

- Nie no, jak to nie Sabat to lepiej nie tykać - odparła Karen z lekkim zawodem w głosie i schowała kołek.

- Giovanni są tak zwani niezależni. Kumacie, nie mają przedstawicieli, ani w Camarilli, ani w Sabacie. Przynajmniej na oficjalu. Już zdążyłem się zorientować, że jest paru makaroniarzy w mieście. - Wtrącił Nosferatu chcąc udowodnić, że legendarna wiedza klanu ukrytych, nie jest tylko czczą plotką.
Spoiler!
Kapitan (oraz Bradley) wykorzystują nadwrażliwość z 1 by lepiej ogarnąć rzeczywistość np. słyszeć rozmowę Algola z Giovanni. Jest czujny jak pająk na sieci, starając się by nic nie umknęło jego uwadze.
Karen też się uważnie rozgląda, aczkolwiek z podsłuchiwaniem u niej może być problem, więc skupia się raczej na wzroku i na nie robieniu hałasu co by ich nikt nie wykrył.
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Bradley, Algol, Klaus, Morten, Isabela, trzech bezimiennych Giovani
Post pisany we współpracy z Gohanem i Fobetorem.
Ostatnio zmieniony 06 kwietnia 2018, 11:41 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Mystic
Reactions:
Posty: 155
Rejestracja: 31 stycznia 2016, 16:36

Post autor: Mystic » 06 kwietnia 2018, 12:56

[center]Przed Sorte Kirke, po zmierzchu, 14 maj 1996[/center]

Morten stawił się na miejsce spotkania kilkanaście minut przed ustaloną godziną. Na wtopę nas nie stać - myślał. Szczególnie, że to jemu przypadło noszenie ciężkiego sprzętu. Park stał dla niego otworem - w końcu działał aktywnie w lokalnym środowisku neopogan. Czuł się jak u siebie ...taaak. Miejsce, ze względu na swój charakter, dawało mu pewną ochronę i żadne kato-ścierwa nie miały okazji zabawić tu zbyt długo. Bawiło go to jak czasem eksmitowało się niechcianych bywalców. Bawiło go jak przypomniał sobie że sam to robił.

Uśmiechnął się pod nosem.

W oczekiwaniu na przyjazd transportu skorzystał z chwili wytchnienia i przysiadł na ławce. Wiedział, że czeka go ciężka noc i trzeba oszczędzać siły... Pozwolił sobie na chwilę bliss - nie znalazł lepszego słowa. To jak dawni wojownicy czy żołnierze przed bitwą znajdowali moment na medytację czy kontemplację krajobrazu, wiedząc że to mogą być ich ostatnie chwile.

Nastała wyznaczona godzina - na umówione miejsce przyjechał czarny van. Cóż, nie rzucał się w oczy... Nie-w-kratę, gustowny - ocenił z uznaniem w myślach. Razem z pozostałymi członkami ekipy załadował się do środka.

Droga minęła dla niego w ciszy. Starał się być skupionym przed akcją. Krowa co dużo muczy mało mleka daje. Słuchał co mają mu do powiedzenia inni, ale na tym poprzestawał.

Dotarli wreszcie na miejsce. Time to set a party, yeah. Przeciągnął się wylewnie i rozprostował nieco skostniałe członki wysiadając z furgonu.

Spojrzał w stronę pozostałych Nieumarłych. Każdy był zajęty swoimi pomniejszymi rytuałami czy przygotowaniami. Wzruszył tylko ramionami i zaczął wypakowywać najpotrzebniejszy sprzęt by był na podorędziu.
Spoiler!
Wręczam każdemu osobistą latarkę wraz z zapasową baterią. Hrabiemu udzielam krótkiego instruktażu z obsługi nowoczesnego urządzenia.
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Bradley, Algol, Klaus, Morten, Isabela, trzech bezimiennych Giovani
"Kors i roven" - bo czemu by nie obrazi? kogo? jednocze?nie profanuj?c krzy?? - Morten Madsen

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 06 kwietnia 2018, 16:12

[center]Dziedziniec przed Sorte Kirke, po zmierzchu, 14 maj 1996[/center]

- Doskonały pomysł, madame - odpowiedział Algol z uśmiechem, podając Torreadorce ramię.
Spoiler!
- W czasie rozmowy nie patrzcie im w oczy - rzucił cicho do reszty. - To was uchroni przed mocą Dominacji. Panie Morten, na mój znak gwizdnie pan. Krótko, ale donośne. Teraz chodźmy.
Wspólnie skierowali się ku stojącym dalej Giovani. Idąc, Algol wsłuchiwał się w szepty które tylko on był w stanie słyszeć. I uśmiechał się słysząc wieści, które przynosiły...

- Witam wysłanników Klanu Śmierci - odezwał się, skłaniając lekko głowę w geście pozdrowienia, gdy już znaleźli się naprzeciw Giovani. - Jestem Algol Boszorkany, pan na Fekete Hat. A to madame Isabela z Klanu Róży - Torreadorka dygnęła wdzięcznie.

- Widzę, że napotkali panowie pewne uciążliwości - zauważył, lekkim gestem wskazując drogę za swymi plecami. - Ponieważ jednak żywię wielki szacunek zarówno dla Sztuki Cieni jak i dla tych, którzy jak ja, pochodzą z krwi Lilith, podzielę się z panami posiadaną wiedzą. Ta nieszczęsna pułapka została tutaj umieszczona w dzień, przez jakiegoś człowieka.

- Wyglądał na menela - dodał krótko Klaus - Bezdomnego, znaczy - poprawił się.

- Dokładnie - Algol skinął głową - Nie chciałbym nic sugerować, ale przede wszystkim jeden klan korzysta z pomocy osób tego pokroju. I być może moja opinia byłaby czystą spekulacją, gdyby nie jeden drobiazg. - dotknął lekko ramienia Mortena.

Na ten znak Brujah zagwizdał na palcach, krótko ale donośnie. A był to naprawdę fachowy gwizd, zdolny przebijać się przez ryk tłumu na blackmetalowych koncertach i przez harmider rozmodlonych pielgrzymów w czasie chrześcijańskich imprez. W zasadzie, był to gwizd tego rodzaju, który mógłby nawet budzić umarłych bohaterów i wskazywać Walkiriom pole bitwy. Świdrujący dźwięk rozszedł się w nocnym powietrzu, przyprawiając o nagły ból głowy wszystkich, którzy na swe nieszczęście używali akurat Nadwrażliwości.
Spoiler!
- Około osiemnaście metrów za mną, na prawo od baszty, znajduje się koteria działająca z ramienia klanu Tremere - odezwał się Algol półgłosem. Mówił szybko, najwyraźniej starając się wykorzystać chwilę, w której konkurencja znajdowała się w stanie oszołomienia. - Znajduje się w niej Nosferatu, dwóch Malkavian, Brujah i Czarodziejka. Przed chwilą cała grupa zamierzała wbić wam kołki. Niektórzy wciąż jeszcze mają je pod ręką. Aktualnie zaś czekają okryci Niewidocznością i sądząc po odległości podsłuchują nas przy pomocy Nadwrażliwości. Wierzę, panowie, że potraficie wykorzystać te informacje odpowiednio.
Z trójki Giovannich, ten najwyższy wykonał dwa kroki w stronę hrabiego:
Spoiler!
- Nazywam się Scipione Giovanni, a to moi kuzyni - skinął głową za siebie - Oscar i Gustavo. Dużo wiesz, a jeszcze więcej mówisz, kochanku Lilith.
Scipione sięgnął ręką pod marynarkę, wyciągając z niej pokaźnych rozmiarów czarnego casulla. Broń na pewno ważyła około dwóch kilogramów, a w rękach Giovanniego wydawała się, niczym plastikowa zabawka. Włoch uśmiechnął się, po czym pocałował ciężki pistolet, a następnie dodał:

- Dlaczego miałbym ci ufać? Nikogo tam nie widzę... A jedyne co widzę, to głowę starożytnego rodu, który zjawia się w dość nieoczekiwanym towarzystwie. Jestem pragmatykiem... Potrzebuję pewności, panie Algol.

- Jeśli wiesz kim jestem, to z pewnością rozumiesz także, że nigdy nie było mi po drodze z klanem Uzurpatorów - uśmiechnął się lekko czarownik. - Nie mam powodu, by życzyć im dobrze. Poza tym, jeśli ich pionki myślą o zakołkowaniu was, to jak szybko zaczną myśleć w podobny sposób o mnie? To tylko kwestia czasu.

Roześmiał się cicho, jakby ta myśl w jakiś sposób bawiła go i potrząsnął głową. A jednak kiedy przemówił znów, jego głos był śmiertelnie poważny.

- Poza tym jestem dość staromodny, wysoko cenię honor mego rodu i szkoda byłoby mi czasu na kłamstwa, w których lubują się potomkowie Kaina. W tych zepsutych czasach jednak mało osób ceni słowo szlachcica. Nie mam więc do was o to żalu. Ufam wszakże, że posiadacie tutaj nie tylko swe własne oczy i uszy. Możecie więc sami sprawić, czy mówię prawdę. Zresztą, to powinno leżeć w waszym interesie. Ja uczyniłem to, co uznałem za słuszne. Tylko tyle i aż tyle.

- Czas więc wypłoszyć te kurczaki - Włoch gwałtownie podniósł broń, kierując lufę casulla w miejsce, o którym mówił Algol i nacisnął na spust. Huk rozerwał ciszę, a kula poszybowała w kierunku ukrytej pod Niewidocznością koterii.
Od MG:
Gwizd Mortena skutecznie ogłusza wszystkich używających Nadwrażliwości (Wyostrzane Zmysły na słuch) na krótki wycinek dialogu, który znajduje się w spoilerze. Ci co nie używają Nadwrażliwości nie słyszą rozmowy Algola.

Pytanie do Bradley'a, Karen oraz Kapitana Galaktyki: Co robicie, gdy Giovanni wystrzeli w waszym kierunku?
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Bradley, Algol, Claus, Morten, Isabela, trzech bezimiennych Giovani
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 07 kwietnia 2018, 01:09

Przed Sorte Kirke, po zmierzchu i w krzakach, 14 maj 1996

Cezar siedział wygodnie oparty za załomem niewielkiego kawałka ruin, który już w dużej części objęła w posiadanie krzaczasta roślinność. Wprawdzie miejsce dawało jako takie możliwości obserwacji ale wolał się nie narzucać. Spodziewał się, że wszyscy będą mieli oczy dookoła głowy a przecież nikt nie lubi podglądaczy. Ręce miał złożone na piersi a oczy przymknięte. Gdyby nie dziwne drżenie w ciele od mocy przepełniającej to miejsce, ten czas, można by powiedzieć, że oddaje się cichej kontemplacji otaczającej go przyrody. Tej nocy starał się wywróżyć auspicja z lotu ptaków, ale były delikatnie mówiąc niezbyt przychylne. Ptactwo latało kulawo i nieprawdziwie. Nic dziwnego. Nic nie działało się naturalnie ani losowo w noc kiedy nieumarli toczyli swe nieśmiertelne gry przeciwko sobie.

To wszystko było... niepokojące, biorąc pod uwagę majestat tego wiekowego miejsca i porę. O niestosowność względem duchów w taki czas, nie było trudno. I na dodatek to wibrujące od magi drżenie. Właściwie odczuwał to samo co wszyscy kainici znajdujący się w tym przeklętym, błogosławionym miejscu. Niepokój powodowany olbrzymią siłą tego miejsca, która dziś działała w szczególny sposób. Do tego ten wewnętrzny głos, który mówił mu, że tej nocy jego nieśmiertelne nieżycie będzie wystawione na ryzyko. Mieszanka silnych uczuć, w połączeniu z ambicją i podnieceniem wynikającym ze starcia. Tak, te emocje czuł absolutnie każdy z przebywających tutaj dzieci nocy. Każdy jednak inaczej na nie reagował. I to właśnie, stanowiło olbrzymią różnicę.

Postanowił nie pchać się do wejścia. Był pewien, że... nie lubi tłoku i kolejek. I tak to, przy drzwiach świątyni najwyraźniej zaraz nastąpi ostatecznie wyjaśnienie kto wejdzie pierwszy i zakończy klątwę, a kto nie dostanie nawet kości z pańskiego stołu.

Huk wystrzału rozdarł świętą ciszę tego przeklętego miejsca. Ptactwo wzbiło się wystraszone w powietrze. Czuł zaniepokojenie jego psa który wzniósł głowę nad trawę w której leżał do tej pory spokojnie. Uspokoił go ciepłą myślą, wiedząc że zwierze słyszy. Mimo pocieszenia kąciki ust drgnęły ściągnięte tikiem mimowolnym, sam Cezar jednak pozostał w bezruchu niczym głaz, powstrzymując się od wyjrzenia za węgła. Na razie nie działo się nic ciekawego, choć za chwilę niewątpliwie mogło. Miał jednak cichą nadzieję, że marna prowokacja nie zmusi do gwałtowniejszych działań dzieciaki.

Trochę nawet żałował, że nie miał ze sobą choćby pistoletu. Czułby się swobodniej i zwodniczo bezpiecznie.

Ale na bogów nie potom tu przybył. Num custos fratris mei sum ego?

Poprawił głowę na najwazneijszym przedmiocie jaki przyniósł ze sobą...

Obrazek

*Czyż nie jestem stróżem brata mego?
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Bradley, Algol, Klaus, Morten, Isabela, trzech bezimiennych Giovani, jeden znany z imienia Cezar
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 07 kwietnia 2018, 19:43

[center]Dziedziniec przed Sorte Kirke, po zmierzchu, 14 maj 1996[/center]
Bradley słysząc ostatnie zdanie mężczyzny z bronią, natychmiast wskazał ręką kierunek, w którym koteria powinna się przesunąć, aby zejść z linii strzału. Tak też uczynił Kapitan Galaktyka, który przed chwilą klęczał, próbując opanować nieznośny pisk w uszach. Malkavianin zerwał się na równe nogi i biegiem ruszył w kierunku wskazanym przez Nosferatu. Karen postanowiła zasłonić ciałem Michelle, aby chronić najcenniejszego członka koterii. Tremerka natomiast nie ryzykowała ani chwili dłużej, tylko padła na ziemię, ułamek sekundy przed tym, nim padł strzał z ciężkiego casulla.

Huk rozerwał ciszę, a jasna niczym świetlik kula przeleciała osiemnaście metrów trafiając Karen w prawe ramię. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Szkarłatny rozbryzg krwi trysnął niczym fontanna, rozlewając się na kamiennym dziedzińcu, gdy kula wbiła się w ciało Brujah. Pocisk przeleciała na wylot, pozostawiając po sobie szeroką na trzy centymetry dziurę. Gdyby nie kurtka skórzana z barku dziewczyny zostałby jedynie krwawy strzęp. Niewidoczność pod którą znajdowała się Karen przestała działać i każdy z obecnych ujrzał, jak jej postać wyłania się z pustki kościelnego dziedzińca. Karen odruchowo złapała się za ramię, nie mogąc uwierzyć w to co się przed chwilą stało.

- Miał pan rację, panie Algol. A teraz zapytamy tę dziwkę, czy chciała mi wbić kołek w serce... - skonstatował Scipione nie kryjąc zadowolenia.
Spoiler!
Giovanni strzela ST:10 (strzał kompletnie na ślepo w Niewidoczną koterię) = 1 sukces.
Pocisk trafia w Karen. Obrażenia: 8 (broń) + 1 (trafienie) + 1 (nadnaturalny efekt) = 10. Wyparowanie ST:6 = 5 + 1 (kurtka motocyklowa) = 4 obrażenia.

Michelle jako jedyna zadeklarowała Unik: Padnięcie na ziemię na otwartej przestrzeni ST: 8 = 1 sukces.
Spoiler!
Kula jest ze srebra. Rany są prawdziwe i zaczynasz wyć z bólu.
Test Samokontroli ST:6 + 2 (wada klanowa) = 8. Masz ogromne szczęście, 3 sukcesy. Opanowujesz Bestię w 1 rundę, ale ból jest nie do zniesienia. Proszę następną rundę opisać jako walkę z Bestią.

Nie ma w historii postaci wzmianki o tym skąd wzięła się wada wrażliwości na srebro, dlatego Karen będzie bardzo przerażona poziomem obrażeń, a przede wszystkim chodzi o ból jaki czuje postać przy prawdziwych ranach. Jako MG przyjmuję, że Karen nie była świadoma tej wady i odkryła ją dopiero teraz. Oczywiście jak dowiesz się w jakiś sposób z czego zrobione były kule.

Była deklaracja na opanowanie bólu, proszę więc o ewentualne deklaracje związane z mechaniką. Konkrety.

Nie wybrałaś specjalizacji przy Wytrzymałości. Wpisałem Odporność na obrażenia, bo byłoby znacznie gorzej... Dopisz tą specjalizację oraz 4 obrażenia Prawdziwe na kartę.
Spoiler!
Masz wysoką Nadwrażliwość. Zaczynasz czuć, że coś się niebawem stanie. Coś bardzo, bardzo złego i niebezpiecznego...

Poniżej podkład muzyczny, który będzie w następnym poście MG. Wyobraźnia Cezara zacznie działać na maksymalnych obrotach.

You All Going To Die Down Here
Spoiler!
Widzisz wyraźnie całą koterię. Uciekającego od grupy Kapitana Galaktykę, leżąca na ziemi Michelle, Bradley'a, który również stoi niedaleko Michelle i Karen. Wszyscy oprócz Karen są pod teraz osłoną Niewidoczności, ale trafienie pozwoliło Ci przebić Niewidoczność Nosferatu.

Masz wysoką Nadwrażliwość. Zaczynasz czuć, że coś się niebawem stanie. Coś bardzo, bardzo złego i niebezpiecznego...

Poniżej podkład muzyczny, który będzie w następnym poście MG. Wyobraźnia Isabell zacznie działać na maksymalnych obrotach.

You All Going To Die Down Here
Czekam na posty od graczy. Potem posunę akcje dalej.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 07 kwietnia 2018, 23:20

Przed Sorte Kirke, po zmierzchu, 14 maj 1996

Nie ma szans. W totka prędzej wygra... Kurwa... Trafił jebaniutki... - zaklął w myślach Szczur widząc jak kula przebija ciało Krzykaczki. Samo trafienie nie było wielkim problemem. Pistolet to nie pazury wilkołaka. Trochę vitae i zostanie tylko dziura w ciuchach. Problem zrobił się gdy maska niewidzialności odsłoniła dziewczynę i nadzieja na pozostanie dla Giovannich niewidocznymi prysła jak bańka mydlana.

Myśl kurwa! Jak nie ty to kto? Bo pomysły i charyzma naszej liderki... No comments... Czy ona coś w ogóle coś dziś powiedziała poza "dobry wieczór"? Skup się Bradley! Dobra już wiem...

Jednego Nosferatu był niemal pewien. Uwaga niezależnych skupi się teraz na Karen. Jeśli uda mu się jego plan, to będą mieli szansę się z tego wykaraskać. O ile dziewczyna tego nie zrobi niczego głupiego i skuma o co biega.

Będzie dobrze Bradley. - Pomyślał z wrodzonym optymizmem, choć oceniwszy sytuację realnie, to powinien już być w shopping mallu, a nie pod zjebanym kościołem, do którego nawet nigdy nie uczęszczał:

Nie ma co nocy po zachodzie słońca oceniać.

Mogło być przecież gorzej. Gdyby Westwood dostał kulkę, to Niewidzialność spadłaby z nich wszystkich, a tak tylko biedna Karen miała pecha. Wszystko było do naprawienia i to jeszcze tak, że wielki jak armata rewolwer zwróci się przeciw drugiej koterii.
Spoiler!
Test Percepcji ST:8 = 3 sukcesy. Pełen sukces. Bardzo dwie ważne sprawy rzucą się w oczy Bradleyowi:

1. Rana Karen wygląda na Poważną Ranę, jakby jej ktoś to ogniem wypalił. Zdajesz sobie sprawę, że w gorącej wodzie kąpany Brujah będzie walczył z Bestią!

2. Na twoich oczach cała krew Karen jaka chlapnęła na grunt dziedzińca nienaturalnie szybko wsiąka między kamienie z których jest złożone jego podłoże. W przeciągu trzech sekund nawet najmniejsza kropla krwi znika i nie ma po niej śladu.

Michelle też to widzi, bo wasz wzrok spotkał się dosłownie chwilę po tym jak to się stało. W jej oczach widzisz strach...

Możesz te informacje wykorzystać w tym poście, pisząc pod moim spoilerem, albo jak się inni gracze odezwa w kolejnym poście. Albo zmienić posta wyżej, jak będize wygodniej.
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Bradley, Algol, Klaus, Morten, Isabela, trzech bezimiennych Giovani

Ferre
Reactions:
Posty: 60
Rejestracja: 14 czerwca 2015, 19:42

Post autor: Ferre » 08 kwietnia 2018, 10:43

[center]Dziedziniec przed Sorte Kirke, po zmierzchu, 14 maj 1996[/center]


Ożesz ty! Wypalił! I trafił! Ale jak? Chwila ... myśl babo ... jak nic nie zrobisz to będzie jeszcze gorzej.

Toreadorka zszokowana obrotem spraw ogarnęła się i zaczęła szybko myśleć jak wszystkich uratować przed większym rozlewem krwi. Błyskawicznie doszła do wniosku, że postawi wszystko na jedną kartę.

- Panie Scipione - zwróciła się szybko do Giovanniego - Myślę, że chwilowo można wstrzymać ogień, Zabijanie nie przyniesie Panu korzyści, natomiast ocalenie życia czwórki tak, całej czwórki kainitów zapewni Panu ich wdzięczność.

- A na pewno moją wdzięczność - dodała spoglądając niego oczami, którym ciężko się oprzeć.

- No dobra. Koniec maskarady! Pokażcie się! - Wyprostowała się, po czym zaczęła po kolei wskazywać palcem - Nosferatu! Michele! Tam dalej od nich Kapitan Galaktyka! I na końcu Karen - wskazała pełna współczucia na leżącą Brujah.

- Błagam was, nie róbcie niczego szalonego. Wystarczającym szaleństwem było podkradnięcie się, nie pogarszajcie sytuacji! - wykrzyczała błagalnie w stronę już nie tak ukrytych.
Spoiler!
- Coś jest nie tak, mam bardzo złe przeczucie, coś bardzo złego ma się stać - wyszeptała - uważajcie.
Do MG: Poproszę o rzut na przekonywanie Giovanniego
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Bradley, Algol, Klaus, Morten, Isabela, trzech bezimiennych Giovani
Sanity is for the weak!

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 08 kwietnia 2018, 17:11

[center]Dziedziniec przed Sorte Kirke, po zmierzchu, 14 maj 1996[/center]
Algol przez chwilę uśmiechał się, kontemplując krzyk bólu, następujący po strzale Nekromanty. Wyglądał jak ktoś, kto wsłuchuje się w pierwsze nuty ulubionej symfonii i jedyne, czego mógł żałować to fakt, iż krzyk trwał tak krótko. Ten dźwięk przypominał mu inne, władające tym miejscem przed setkami laty. Wrzaski agonii, bólu i... Uśmiechnął się powoli, myśląc o cierpieniu, odbijającym się rozkosznym echem w pustych korytarzach czasu.

Księżyc, obmyty z czerwieni zmierzchu troskliwą dłonią nocy, wisiał nisko nad murami Sorte Kirke. Jego bledniejący krąg przypominał nabrzmiałe, szalone oko. Spoglądając na niego, wspominał inny księżyc, ciemny jak zaschnięta krew. Księżyc widziany spoza zasłony czarnego dymu. Zapach smoły i palonego ciała znów był tutaj, czuł go na końcu języka. Łzy i przekleństwa... I krzyki... Ich krzyki... Wrzaski powracające zza kurtyny czasu... To nie były jego wspomnienia, wiedział o tym. Aktualnie nie miało to jednak znaczenia, gdyż tak naprawdę oczekiwał ich. To wszystko... Cierpienie, poniżenie, agonia, bezsilność, gniew... Smakował je niczym najlepsze wino. Witał, niczym dawno utraconych przyjaciół, których teraz, po wiekach mógł znów przycisnąć do swego zimnego serca...

Cóż z tego, że byli martwi?

Szept Isabelle przywrócił go na moment do rzeczywistości. Tańczące przed oczyma wizje zbladły, lecz nie zniknęły zupełnie. Tu musi być coś... Unieś zasłonę i spójrz poza... Jak przez mgłę zanotował, że Scipione mija go, idąc w kierunku rannej dziewczyny. Ale to teraz nie miało znaczenia... Unieś zasłonę...

Posłuchał.

I ujrzał...
Spoiler!
Używam Wzroku Wiedźmy (Wiązanie Duchów:1), by dostrzec to, co znajduje się w Umbrze.
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Bradley, Algol, Claus, Morten, Isabela, trzech Giovani, Cezar
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Fobetor
Reactions:
Posty: 106
Rejestracja: 24 marca 2016, 11:03

Post autor: Fobetor » 09 kwietnia 2018, 09:14

[center]Dziedziniec przed Sorte Kirke, po zmierzchu, 14 maj 1996[/center]
Kapitan Galaktyka przebiegł pare metrów w stronę którą wskazał Deadpool i uslyszał strzał.
Świr zatrzymał się po wystrzale i odwrócił. Huntress dostała. Widział jak jeden z Samuel'ów ruszył w stronę koterii. Ujrzał jeszcze jak Ruda wylicza ich co do jednego.

No chryja niema co, chcieliśmy być tajni i cisi. A tamci wystawili nas jak na talerzu samemu Samuelowi, który niejednemu superbohaterowi by nakopał. A teraz idzie tu, z tą armatą w naszą stronę. Myśl co by tu wykombinować? Dobra najwyżej tylko ja zginę. A moim dam chwile na ogarnięcie się.

Kapitan Galaktyka zaczął kierować się w swoją lewą stronę by wyjść za zasłony Nosferatu. Obserwując ewentualnie, za jakimi kamieniami będzie można się skryć, gdyby gadka nie poszła. Odpinając przy tym gwiezdnego misia z plecaka. Po czym podnosi ręce do góry w jednej trzyma pluszaka i mówi.

- Dobra nie strzelaj. Wyłażę! Juhu tu jestem. Pogadajmy. Po pierwsze pomyliliśmy, was z kimś na początku. Was w ogóle się nie spodziewałem i swoją drogą pierwszy raz o was słyszałem. Tą bandę się spodziewaliśmy. Jednak nie na nich jesteśmy przygotowani. Tylko na tych co są w środku no i jeszcze na imprezę w tym zakładzie dla obłąkanych wprasza się Legion Zagłady. Albo się spóźniają albo zaraz nas zaskoczą więc cały plan z wchodzeniem na tajno bombki świsnął przez was.

Potem dodał do Gangrela.
- Cały ten sprzęt wyjąłeś, bo cieszysz się na mój widok czy też wiecie, że będzie tłoczenie. - Potem zwrócił się do wszystkich.
- W końcu wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. A niedługo może zabraknąć przyjaciół dookoła ciebie. Zwłaszcza jeśli na początku polecimy z tak ciężką chryją. Przed najgorszym.

Pokazuje misia Salomonowi.
[center]Obrazek[/center]
-To co, misiek do przytulenia na zgodę i przygotowujemy się do gówna które zaraz się zleci, czy chcesz ciągnąć to dalej.

Dla MG
Spoiler!
Demecja: Pasja na głównego Giovanni, żeby się uspokoił a potem rozbawił. A Gangrelowi chce wzmocnić mu nie pokój na akcji.
Spoiler!
Demencja poszła w ruch. Nie wiesz jaki będzie jej efekt.
Jakiś teścik na socjalne czy go przekonam? Jak by naciskał spust to unikam.
OD MG dla wszystkich graczy:
Taka mała korekta gwoli wyjaśnienia odnośnie tego posta. Kapitan Galaktyka jest oddalony od Giovannich niecałe 20 metrów, dlatego wszystkie zdania jakie wypowiada są mówione bardzo głośno, aby każdy je dokładnie usłyszał. Proszę graczy o zanotowanie tego faktu. Druga rzecz, która wydaje się wszystkim co najmniej dziwna, to informacja o tym, że Gangrel wyjmuje jakiś sprzęt. Zauważcie drodzy gracze, że Klaus nic nie wyjmował tylko stoi obok Mortena i Algola rozglądając się po okolicy. Wcześniej zszedł z linii strzału Giovanniego robiąc mały krok w bok. Kapitan Galaktyka jest kompletnie oderwany od rzeczywistości... A ten misiek tylko podkreśla to co opisałem wyżej. Dla wszystkich jest jasne, że Malkavian się zbłaźnił i jego działania mogą tylko pogorszyć sytuację, która nawet w połowie nie jest tak śmieszna, jak opisał ją Fobetor w swoim poście.

Test socjalny niemożliwy z uwagi na błędy gracza.
Obecni: Karen, Kapitan Galaktyka, Michelle, Bradley, Algol, Klaus, Morten, Isabela, trzech bezimiennych Giovani
Ostatnio zmieniony 09 kwietnia 2018, 14:10 przez Fobetor, łącznie zmieniany 1 raz.

ODPOWIEDZ