PBF - Wirtualne Elizjum: Spearmint Rhino

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 21 lutego 2016, 21:39

Witam wszystkich w Wirtualnym Elizjum!

Spearmint Rhino jest miejscem, gdzie mogą spotkać się wszystkie Wampiry bez względu na przynależność klanową, czy też sektę. Ja jako Xavier Price zobligowany jestem, aby zapewnić każdemu z was odpowiedni komfort jakiego poszukujecie. Oczywiście to miejsce socjalnych spotkań ma swoje zasady i tylko dzięki nim, możemy spotkać się razem, i na chwilę zapomnieć o swoich problemach. Życzę wszystkim swoim gościom wspaniałego pobytu, a przede wszystkim - wytchnienia oraz spełnienia poszukiwanych przez siebie pragnień.

Opiekun Elizjum Ventrue, Xavier Price


Spearmint Rhino to ekskluzywne elizjum, w którym można spotkać wiele różnych atrakcji. Oprócz opisanego poniżej Nocnego Clubu znajduje się tutaj także pierwszej klasy hotel oraz kasyno. W samym klubie na parterze znajdziecie obszerną salę taneczna i wiszące nad nią metalowe platformy oraz klatki, w których też można tańczyć. W czasie występów artystycznych platformy często przejmują rolę scen. Znajdują się tutaj dwa bary z których mogą korzystać wasi podwładni, jednak zapragniecie napić się świeżej vitae, zapraszamy na Pierwsze Piętro. Pracują tam barmani, którzy będą dokładnie wiedzieć, czego potrzebujecie.

Pod ziemią znajduje się Labirynt - miejsce dla osób poszukujących mocnych wrażeń. Jeśli potrzebujesz prywatności, to jest to miejsce przygotowane specjalnie dla Ciebie. Znajdziesz tutaj wiele mrocznych zakamarków, niewielkich pomieszczeń i ukrytych pokoi wypełnionych chętnymi kobietami i rzadkimi rozkoszami, które sprawią, że twe martwe serce ożyje ponownie. Jest to także strefa otwarta dla Nosferatu oraz innych członków Rodziny, których ekscentryczny wygląd utrudnia poruszanie się wśród ludzi. Jeżeli wasze sumienie jest zbyt delikatne, lepiej odpuście sobie to miejsce i skupcie się na wydarzeniach jakie dzieją się na wyższych poziomach Rhino. Każdy może zaprezentować tam swój występ, wygłosić przemówienie, lub przedstawić innym wyniki swojej pracy. Dla każdego znajdziemy czas i miejsce, a z doświadczenia wiem, że najbardziej cierpią Ci, co przeoczyli ostatni występ jednego z szanowanych Spokrewnionych.

Jest jeszcze Loża VIP'ów do której Opiekun zabiera tych, których darzy szacunkiem. Jeżeli chcesz się tam dostać, udowodnij że jesteś tego wart. Wszystkie prywatne sprawy związane z Elizjum omawiane są w gabinecie Xaviera. I nie ma żadnego innego miejsca na tego typu rozmowy.

Na koniec dodam, że w Rhino można znaleźć dwóch Ghuli: Ninę Richards i Clarka Owena. Jeżeli Xaviera nie będzie akurat w pobliżu, ta dwójka posłuży Wam swoją pomocą i radą.

[center]Wnętrze Elizjum:[/center]

[center]Parter:[/center]

[center]Obrazek Obrazek[/center]
[center]Obrazek Obrazek[/center]

[center]Labirynt i Biuro Xaviera Price'a:[/center]

[center]Obrazek Obrazek[/center]

[center]Loża VIP'ów i Pierwsze Piętro:[/center]
[center]
Obrazek Obrazek[/center]

[center]Plan Elizjum:[/center]
[center]
Obrazek Obrazek[/center]
[center]Obrazek Obrazek[/center]
Uwaga: Jedynie Xavier zna położenie tajnych wejść w Elizjum!

[center]Ghule Xaviera Price'a zajmujące się gośćmi Elizjum:[/center]

Nina Richards zajmująca się obsługą oraz interesem klubu i Clark Owen jako concierge oraz szef ochrony w jednym:
[center]
Obrazek Obrazek[/center]



[center]Wejście do Elizjum oznacza akceptację poniższych zasad:[/center]
Spoiler!
[center]Regulamin Działania Wirtualnego Elizjum:[/center]
1. Wirtualne Elizjum stanowi miejsce dostępne dla wszystkich graczy do Wampira, bez ograniczeń z uwagi na Klan, sektę czy czas rozgrywki (skupia zarówno graczy do W:Maskarady jak i do Mrocznych Wieków).

2. Jest to rodzaj społecznej zabawy, mającej na celu wykreowanie wampirzej społeczności, w klimacie Wampir: Maskarada. Archetypy klanowe oraz historia spokrewnionych zgodne są z zasadami I i II Edycji (Nie Revised).

3. Zabawa w Wirtualnym Elizjum może być prowadzona niezależnie od sesji PBF, niejako na innej płaszczyźnie czasoprzestrzennej - choć samo Elizjum może być adoptowane przez różnych Mistrzów Gry i dostosowywane do realiów ich sesji. Także wątki i pomysły, przyjaźnie i animozje, które rodzą się w Elizjum mogą być wykorzystywane przez MG w czasie sesji.

4. Szczegółowe prawa panujące w Elizjum określone są w dokumencie Zasady Elizjum, z którym każdy powinien się zapoznać.

5. Każdy z graczy biorących udział w zabawie ma prawo pisać w taki sposób jaki uważa za słuszny, tak długo, jak jego posty utrzymują klimat właściwy dla świata Wampira. Może również nawiązywać nowe znajomości, zawierać przyjaźnie i prowadzić spiski z innymi graczami.

6. W Elizjum nie ma MG ani rzutów na cokolwiek. Zabawa opiera się na odgrywaniu postaci, prowadzeniu dialogów i nawiązywaniu ciekawych interakcji - ma więc narracyjny, a nie kostkowy charakter.

7. Chociaż w Elizjum nie ma MG, z uwagi na rozwój projektu i dobro graczy pomysłodawca (czyli ja) zastrzega sobie prawo do podejmowania niektórych decyzji organizacyjnych: akceptacji graczy spoza PBF, usuwania graczy oraz zmiany tego regulaminu. Wszystkie te prawa przysługują także Opiekunowi Elizjum, który ponadto może decydować o Statusie bohaterów oraz stosować ostrzeżenia i zawieszenia. Wszelkie poważne decyzje organizacyjne podejmować będziemy wspólnie, mając na celu dobro Elizjum i starając się zapewnić uczestnikom jak najlepszą zabawę.



[center]Wstęp do Elizjum:[/center]
1. Prawo do wstępu do Elizjum otrzymują wszystkie postacie do Wampira grające w PBF na forum Kryształy Czasu.

2. Jeśli gracz pragnie wprowadzić inną postać do Wampira, należy ją przesłać do akceptacji. Akceptacji dokonuję ja (jako pomysłodawca projektu) i Lightstorm (jako Opiekun Elizjum). Zastrzegamy, iż postacie niezgodne z założeniami Systemu lub też pozbawione klimatu i spójności (nastawione jedynie na powergaiming) nie będą akceptowane. Nie zamierzamy jednak w żaden sposób utrudniać wstępu do Elizjum osobom, które rozumieją konwencję i klimat. Tak więc gracze posiadający sensownych bohaterów nie muszą obawiać się trudności.

3. Prośbę o dopuszczenie do gry należy wysyłać na PW. Powinna ona zawierać opis bohatera, jego krótką historię oraz kartę postaci.



[center]Status w Elizjum:[/center]
1. Status w Elizjum jest nową Cechą Pozycji, dodawaną do posiadanych. Określa on szacunek jakim postać cieszy się na terenie wirtualnego Elizjum i nie ma wpływu na jej cechy w czasie gier PBF.
2. Wkraczając do Wirtualnego Elizjum postać otrzymuje następującą premię do Statusu:
+1 otrzymuje każdy Starszy Wampir - oznacza to, iż postać musi mieć przynajmniej IX Generację, oraz liczyć sobie minimum 100 lat.
+1 otrzymuje każda postać, która zdobyła nagrodę Najlepszej Postaci PBF.
+1 otrzymują ważni członkowie Sabatu, Camarilli bądź Klanów Niezrzeszonych - oznacza to, iż postać musi mieć przynajmniej jedną z Cech Pozycji: Status (w Camarilli, Sabacie, Inconu etc.) lub Prestiż Klanowy, na poziomie 4 lub wyżej i fakt ten jest powszechnie znany.
+1 otrzymuje każda Harpia wybrana na to stanowisko przez osoby uczestniczące w zabawie.
+2 otrzymuje Opiekun Elizjum.
Status pochodzący z różnych premii jest oczywiście sumowany.


[center]Funkcje w Elizjum:[/center]
Opiekun: Opiekunem elizjum jest Xavier Price, postać prowadzona przez Lightstorma. Do obowiązków Opiekuna należy pilnowanie, czy obecni w Elizjum przestrzegają Zasad, oraz animowanie życia towarzyskiego i kulturalnego. Opiekun decyduje wraz z Harpiami o Statusie w Elizjum. Ma również prawo do stosowania kar: udzielania ostrzeżeń i usuwania postaci.
Opiekun może przekazać swoje obowiązki wybranej osobie, pod warunkiem, iż zdobędzie poparcie Harpii.

Harpie: są wybierane przez graczy biorących udział w zabawie. Harpią może zostać każda postać, która zdobędzie poparcie większości w tym zakresie. Powinny być to wszakże osoby społecznie zaangażowane o wysokim standardzie kultury. Gracze prowadzący zaś powinni w miarę dobrze znać system i odnajdywać się w konwencji Wampira. Harpie wraz Opiekunem mogą decydować o zmianach w Statusie postaci (dotyczy to tylko Statusu w Elizjum).
Harpią może zostać każda postać, nominowana na to stanowisko przez Opiekuna lub przynajmniej dwóch innych graczy. W takim wypadku odbywa się głosowanie (tylko głosy za i przeciw, nie można się wstrzymać). Bohater, który zdobędzie w nim poparcie, zostaje Harpią.
Opiekun ma prawo odwołać Harpie, jeśli narusza ona regulamin Elizjum bądź jego Zasady.



[center]Wydarzenia Kulturalne:[/center]
1. Każdy z graczy ma prawo zgłosić Opiekunowi Elizjum planowane wydarzenie kulturalne. Przyjmuje ono postać prezentacji sztuki (muzyki, galerii graficznych etc.) za pomocą odpowiednich linków, wklejonych w treść wpisu. Sztuka ta nie musi być autorska, powinna wszakże pasować do klimatu gry.

2. Szczególnie udane inicjatywy nagradzane będą wzrostem statusu.



[center]Kary w Elizjum[/center]
Nie przestrzeganie Regulaminu i Zasad Elizjum, a także uporczywe psucie zabawy innym skutkować może następującymi karami:

Utrata Statusu: społeczne gafy popełniane przez bohatera mogą wywoływać utratę Statusu w Elizjum, o czym decydują Harpie i Opiekun Elizjum.

Ostrzeżenie: Drobne wykroczenia przeciwko Regulaminowi i Zasadom Elizjum skutkować będą Postrzeżeniem ze strony Opiekuna. W przypadkach większych wykroczeń może do nich zostać dodana prośba o zmianę treści wpisu.

Czasowe Usunięcie: Postacie graczy dopuszczające się poważnych naruszeń Regulaminu i Zasad Elizjum, a także postępujące niezgodnie z zasadami Wampira mogą zostać usunięte z Wirtualnego Elizjum na pewien czas. Decyzja o usunięciu i okresie jego trwania należy do Opiekuna Elizjum.

Usunięcie Stałe:
Postacie graczy naruszające notorycznie Regulamin i Zasady Elizjum w sposób rażący i utrudniający innym zabawę, a także bohaterowie zachowujący się niezgodnie z konwencją Wampira mogą zostać usunięci przez Opiekuna na stałe. Decyzja o tego typu działaniach zawsze zostanie poprzedzona stosownym ostrzeżeniem.

Śmierć: W Elizjum można zginąć (tracąc postać) jedynie w przypadku bardzo poważnych naruszeń, tj.:
- W sytuacji w której postać w rażący sposób łamie Maskaradę;
- W sytuacji w której bohater zaatakuje inną postać w Elizjum;
- W sytuacji, w której bohater wykona działania jednoznacznie samobójcze (np. napluje swojemu Primogenowi w twarz, doprowadzi do szału sforę z Sabatu, obrazi klan Assamitów przy Assamitach etc.)
- W sytuacji, w której gracz celowo utrudnia zabawę innym, nie reaguje na ostrzeżenia Opiekuna i w rażący sposób nie przestrzega konwencji Wampira.
Decyzja o Śmierci oznacza utratę postaci. Podejmuję ją ja (jako pomysłodawca projektu) oraz Lightstorm (jako Opiekun Elizjum). Ustalenie takie zostanie podjęte tylko w wypadku naprawdę poważnych wykroczeń, psujących grę innym i niszczącym klimat Elizjum. Każdorazowo będzie także poprzedzone stosownym ostrzeżeniem i prośbą o zmianę treści wpisu (wraz z uzasadnieniem, takiej a nie innej decyzji). Generalnie, nie zamierzamy w ten sposób nikogo ograniczać, a jedynie usuwać osoby które niszczą projekt z uwagi na swoją złą wolę.



[center]Granie kilkoma bohaterami[/center]
Każdy z graczy może do Elizjum wprowadzić więcej, niż jednego swojego bohatera, zachowując poniższe zasady:
- Pisząc post należy w nagłówku umieścić imię postaci i jej klan, oraz Status w Elizjum. Dzięki temu zawsze będzie wiadomo o kim traktuje dany wpis.
- Z uwagi na to, by wyeliminować potencjalne nadużycia zakładamy, iż postacie tego samego gracza nie mogą przekazywać sobie wiedzy, przedmiotów ani krwi.



[center]Błędy i pytania[/center]
Gracze znający Wampira słabo lub popełniający błędy z niewiedzy, nie muszą się lękać, iż zostaną usunięci czy zawieszeni. W przypadku jakichkolwiek niejasności prosimy o zadawanie pytań przez PW i chętnie na nie odpowiemy. Pytania można kierować do:

- Sigila (czyli do mnie): w sprawach dotyczących: konwencji Świata Mroku, ogólnych zasad Wampira, Wilkołaków i Magów, a także Upiorów. Odpowiem także na każde pytanie związane szczegółowo z klanem Assamitów.

- Lightstorma: w sprawach dotyczących: konwencji Świata Mroku, ogólnych zasad Wampira, a także wszelkich pytań szczegółowych dotyczących historii Spokrewnionych, Klanów, zachowań społecznych, działania sekt etc.

Regulamin został stworzony przez Sigila
Spoiler!

[center]Dziesięć przykazań Elizjum:
[/center]

1. W Elizjum można posiadać jedynie broń osobistą. Całkowity zakaz wnoszenia broni palnej długiej i ciężkiej, materiałów wybuchowych, substancji trujących, radioaktywnych itd.

Jako broń osobistą rozumie się broń białą lub krótką broń palną o charakterze honorowym lub prywatnym.

Uzasadnienie: Do Elizjum nie wnosi się substancji, które mogą zaszkodzić wszystkim zebranym.

2. Zakaz używania Dyscyplin w całym Elizjum.

Wyjątkiem są występy artystyczne, w czasie których użycie Dyscypliny jest nieodzowne do stworzenia odpowiedniego efektu estetycznego. W takim przypadku wykorzystanie Dyscypliny powinno być dokładnie omówione z Opiekunem Elizjum i uzyskać jego akceptację.

Uzasadnienie: Młodsze wampiry nie mają dostatecznej kontroli nad sobą oraz ogłady w kontaktach z innymi. Ma to głównie zapobiec prowokacjom i łamaniu pozostałych zasad Elizjum.

3. Całkowity zakaz używania przemocy wobec osób znajdujących się na terenie Elizjum, w szczególności kobiet.

Uzasadnienie: Niedopuszczalne jest na naturalnym gruncie zachowywanie się, które narusza bezpieczeństwo innych w Elizjum.

4. Niedozwolone jest niszczenie mienia, w tym dzieł sztuki.

Za każde zniszczenie będzie trzeba natychmiast zapłacić w gotówce. Opiekun Elizjum dokona wyceny. W przypadku gdy winowajca nie jest w stanie zapłacić, zostanie usunięty z obiektu z zakazem ponownego odwiedzenia Elizjum, do odwołania.

Uzasadnienie: Wandalizm nie służy nikomu. Jak mówi oficjalne prawo Camarilli zniszczenie dzieła sztuki w Elizjum jest karane śmiercią.

5. Jeżeli chcesz zrobić jakiś pokaz, show, przemówienie, event itd. najpierw zapytaj o zgodę Opiekuna Elizjum. Ma on prawo odmówić nawet w ostatnim momencie.

Uzasadnienie: Tylko Xavier odpowiada za to, co się dzieje w jego Elizjum.

6. Niegrzecznym jest przychodzenie do Elizjum na głodzie oraz karmienie się ludźmi.

Uzasadnienie: Każdy wie jak o siebie zadbać, jak nie potrafisz to nie wchodzisz. Maskarada tutaj powinna być traktowana z szczególną uwagą. Nikt nie będzie pożywiał się i ryzykował, że ludzie coś zobaczą.

7. Przychodzisz do Elizjum pierwszy raz - przedstaw się z imienia i klanu właścicielowi.

Uzasadnienie: Xavier ma prawo wiedzieć, kogo gości w Elizjum.

8. Właściciel odpowiada za:
- Bezpieczeństwo;
- Komfort;
- Przestrzeganie Prawa Camarilli w Elizjum;
- Wszelkiego rodzaju usługi związane z charakterem miejsca;
- Prawa Elizjum;

Uzasadnienie: Zawsze można zwrócić się do Prowadzącego Elizjum o sprawy wymienione powyżej;

9. W przypadku drastycznych naruszeń Xavier ma prawo do użycia siły fizycznej, Dyscyplin oraz innych nadzwyczajnych rozwiązań adekwatnych do sytuacji.

Uzasadnienie: Jako Opiekun Elizjum musi mieć możliwość pilnowania zasad.

10. W lokalu przebywają osoby powyżej 18 lat. Każdy kto zobaczy kogoś młodszego jest zobowiązany do poinformowania obsługi o tym fakcie. Niedopuszczalne jest wprowadzenie młodszego śmiertelnika do Elizjum. W przypadku Wampirów, osoby wyglądające na młodsze proszone są o trzymanie się wydzielonych stref.

Uzasadnienie: Kasyno i Nocny Klub nie jest miejscem dla dzieci. Ich obecność mogłaby zwrócić uwagę śmiertelnych.

Zasady Elizjum zostały napisane przez Lightstorma.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 02 marca 2016, 14:34

[center]Bashize Mawazo
Neonanta Tremere, Status: 0
[/center]

[center]Obrazek[/center]
- Przepraszam? - szczupły, czarny młodzieniec przechylił się lekko nad blatem, próbując zwrócić na siebie uwagę barmana. Musiał jednak powtórzyć to słowo po raz kolejny, nim tamten oderwał wreszcie oczy od jego pięknej towarzyszki, której egzotyczna uroda przykuwała uwagę wszystkich mężczyzn w okolicy.

- Przepraszam? Chciałbym się spotkać z panem Xavierem Price... - powtórzył młodzieniec.

Barman oderwał wreszcie wzrok od hebanowej piękności i spojrzał na niego.

- W jakiej sprawie? - zapytał. - Jest pan może umówiony?

- Nie, nie jestem umówiony - wyjaśnił cierpliwie tamten. - Jestem krewnym pana Xawiera.

Słysząc te słowa, barman otworzył szerzej oczy spoglądając jeszcze raz na przybysza, którego odcień skóry nie pozostawiał wątpliwości co do tego, że o żadnym bliższym pokrewieństwie z właścicielem Rhino nie mogło być mowy.

Młody murzyn z doskonałym brytyjskim akcentem, który jakimś cudem jedynie podkreślał jego zagraniczne pochodzenie. Mimo nienagannych manier wydawał się dziwnie zagubiony w tym miejscu, jakby większość czasu spędził za biurkiem, lub wśród książek. I barman pomyślał, że z pewnością ma do czynienia z jednym z bogatych studentów z Czarnego Lądu. Ten ponadto musiał być ponadto nieco zwariowany. Śmiertelnik nie wiedział dlaczego, lecz było w nim coś' co sprawiało, że miał ochotę jak najszybciej pozbyć się jego towarzystwa.

- W takim razie z przykrością... - rozpoczął, lecz tamten przerwał mu łagodnie:

- Proszę tylko przekazać, że ktoś z rodziny chciałby się z nim spotkać.

Barman wzruszył ramionami. W końcu był przyzwyczajony do najrówniejszych dziwaków, którzy nawiedzali to miejsce. Wyjął telefon spod blatu i przez chwilę rozmawiał z kimś ściszonym głosem, wreszcie rzekł:

- Proszę udać się na pierwsze piętro i zaczekać przy barze.

Młodzieniec podziękował mu uśmiechem i biorąc pod ramię swą towarzyszkę ruszył we wskazanym kierunku. Barman obserwował jeszcze przez chwilę wysmukłą sylwetkę kobiety, nim oboje, ostatecznie skryli się w tłumie.


[center]***[/center]
Nie musieli czekać. Xavier już tam był, uprzejmym gestem wskazał im jeden ze stolików, zapraszając by usiedli.

- Witam w Spermint Rhino - powiedział.

- Witam serdecznie panie Price - odrzekł młodzieniec z nieśmiałym uśmiechem. - Nazywam się Bashize Mawazo, z Klanu Tremere. Doktor Bashize Mawazo. Muszę wyznać, iż poznanie pana w istocie jest dla mnie wielkim zaszczytem.

Skłonił się lekko i wskazał na towarzyszącą mu kobietę, której olśniewająca uroda nie mogła ujść uwagi Ventrue:
[center]Obrazek[/center]

- To księżniczka Moambe Lulu, spadkobierczyni tronu Suazi i moja droga towarzyszka, przed którą nie mam tajemnic.

Moambe uśmiechnęła się ujmująco do Xaviera, wyciągając w jego stronę dłoń ozdobioną diamentową kolią.

- Cieszę się mogąc panią poznać - rzekł kurtuazyjnie Ventrue, po czym ucałował ją w rękę.

Ciepło skóry kobiety nie pozostawiało wątpliwości co do tego, iż jest ona żywą istotą. Arystokrata poczekał, aż księżniczka zajmie miejsce przy stole, po czym usiadł sam i przez chwilę przyglądał się nietypowej parze.

Oboje zwracali uwagę nie tylko doskonałymi manierami, które zdawały się nieco przesadne, jakby kwestię etykiety podnieśli do rangi sztuki. Ich strój także przykuwał spojrzenie, nawet w miejscu tak barwnym jak Rhino. Bashize ubrany był w ręcznie tkaną płócienną koszulę w kolorze wyblakłego burgundu ozdobioną guzikami z masy perłowej, oraz kamizelkę z ciemnego kaszmiru, sięgającą mu do kolan i pokrytą okultystycznymi symbolami wyszytymi czarną, jedwabną nicią.. Na jego szyi znajdował się sporych rozmiarów złoty pentagram, dłoń zaś ozdabiał sygnet z brylantem. Całości dopełniały luźne, płócienne spodnie i buty, z krokodylej skórki. Pomimo pewnej naturalności stroju Xawier mógł się założyć, iż każdy element był niezwykle kosztowny. Moambe prezentowała się olśniewająco w długiej, jedwabnej sukni, ozdobionej srebrnymi cętkami, które przywodziły na myśl zarówno odblask księżyca na falach oceanu jak i jakieś dzikie stworzenie, skryte w mroku pradawnych dżungli. Ventrue już w czasie powitania spostrzegł, że pod cienkim materiałem nie nosiła niczego, prócz pasa do pończoch. Jej szyja i nadgarstki otoczone były sznurami egzotycznych muszli, stopy zaś okrywały pantofle na nieprawdopodobnie wysokim obcasie. Ventrue czuł bijący od niej zapach egzotycznych perfum i musiał przyznać, iż ta kobieta zdecydowanie ma styl. Dopiero po chwili oderwał od niej wzrok i spojrzał na towarzyszącego jej Tremera, zdając sobie sprawę, że ten najwyraźniej do niego mówi:

- Mam nadzieję, że mój niewinny żart o pokrewieństwie nie uraził Pana - Bashize znów skłonił głowę. - Doprawdy, nie było to z pewnością mym zamiarem i jeśli w jakikolwiek sposób stałem się przyczyną pańskiego dyskomfortu proszę mi dać znać, a uczynię wszystko by zmyć to przykre odczucie.

- To drobiazg - odrzekł Xawier. - Proszę się nie przejmować.

- To naprawdę wielki zaszczyt poznać pana - młody Kainita złożył dłonie jak do modlitwy, patrząc na Xawiera z uwielbieniem. - Gdy tylko usłyszałem o tym miejscu postanowiłem je odwiedzić. Zaprawdę, wydaje mi się, że to wspaniała idea, by udostępnić Elizjum tak szerokiej liczbie gości. Klany Ventrue i Tremere od zawsze stanowiły filary Camarilli a teraz, dzięki temu przybytkowi będziemy mogli pokazać także i innym jak doskonałe są nasze zasady i w jak wspaniałą organizacją jest nasza sekta - czy raczej, powinienem powiedzieć, wspólny dom, który zamieszkujemy. Gdybym więc mógł być w jakikolwiek sposób pomocny, aby wspierać czy rozwijać to miejsce, proszę tylko szepnąć słowo, a z rozkoszą wspomogę Pana w miarę mych skromnych możliwości. Uczynię to całkowicie bezinteresownie, gdyż piękno idei, którą Pan tutaj realizuje urzekło mnie i chętnie wesprę je całym sercem, marząc jedynie, by kiedyś w przyszłości spotkał mnie zaszczyt zastania Pańskim przyjacielem.
Ostatnio zmieniony 03 marca 2016, 10:24 przez Sigil, łącznie zmieniany 1 raz.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 12 marca 2016, 15:51

[center]Xavier Price
Opiekun Elizjum, Ventrue, Status: 3[/center]

Xavier z delikatnym zdumieniem patrzył na swojego gościa, gdy ten wygłaszał swoją kwestię. Tremere, chce zostać moim przyjacielem? What da fuck? Facet ubrał się jak połączenie Czarnoksiężnika z Krainy OZ i Krokodyla Dundee... Gdzie on nauczył się tak włazić w dupę? Przecież nie w Piramidzie, bo tam wszyscy są mroczni, twardzi i udają że nie mają emocji. Ten brylant w jego sygnecie... Facet ma kasę, i do tego ta dama... Cóż za egzotyczna piękność! - Ventrue rozmyślał, aż w końcu jego wzrok padł na czarnoskórą księżniczkę.

- Jeżeli próbuje pan przekonać mnie, że w tym czasach można dostać coś za darmo, to się nie uda. Bardzo cieszę się jednak, że zajrzał pan do mojego Elizjum. Sądzę, że znajdzie pan tutaj coś dla siebie. A cóż to za ptaszysko? Jak on znosi tak głośną muzykę? - zapytał zdziwiony patrząc na siedzącego na ramieniu lelka kozodoja.

Bashize ze szczerym zdumieniem spojrzał na Ventrue, po czym gwałtownie potrząsnął głową:

- Proszę mi wierzyć, nie jestem jednym z tych okropnych naciągaczy, żerujących na naiwności innych. Tylu ich hańbi niestety nasz wspaniały rodzaj - zaprotestował łagodnie i ze smutkiem. - Jeśli sprawiłem choć przez chwilę wrażenie, iż chciałbym w jakiś sposób wykorzystać pańską gościnność, zechce pan przyjąć moje przeprosiny, Xavierze. Oczywiście, nie ma nic za darmo. Ale czy pan, nie oferuje nam wszystkim schronienia i miejsca w którym możemy poczuć się jak w domu? W tych czasach to rzadkość. I kim byłbym nie doceniając tak pięknego gestu?

- To Elizjum jest efektem mojej ciężkiej pracy, a obecni goście są dla mnie wystarczającą zapłatą - wtrącił się Xavier patrząc w przyjazną twarz Czarodzieja.

- Niestety! - westchnął Bashize szczerze - wiem, że moja pozycja i status nie mogą zadośćuczynić włożonemu przez pana trudowi. Nie jestem nikim ważnym, jedynie pełnym szczerych chęci, szeregowym członkiem Camarilli. Dlatego też proszę przyjąć moją propozycję pomocy bez obaw. Jest ona tylko próbą odwdzięczenia się za pańską życzliwość. Zresztą, nie nalegam. Rozumiem, że nie znamy się jeszcze bliżej. Z radością jednak będę kontynuował tą relację, mając nadzieję, iż rozwinie się ona w przyszłości. Proszę więc o mnie pamiętać, gdyby potrzebował pan pomocy w sprawach związanych z okultyzmem... Potrafię być szalenie dyskretny...

Co? On jest lepszy niż sam Michael Vallo! - Pomyślał Ventrue słuchając gładkich słów Tremera. Może znajdzie się dla niego robota... Facet załatwiłby każdy problem. Teraz rozumiem dlaczego ma tyle forsy. On potrafi sprzedać lód Eskimosom. Fuck, muszę na niego uważać, bo jeszcze sam od niego kupię Rhino, nie wiedząc że je mam!

Mawazo przerwał na chwilę, przesyłając Xavierowi nieco nieśmiały uśmiech. Po czym pogłaskał w roztargnieniu potargany, czerwonooki kłąb piór, przycupnięty na jego ramieniu.

- Oswald to mój długoletni przyjaciel - odezwał się po chwili. - Żadka odmiana lelka kozodoja. A dokładnie, caprimulgus europaeus meridionalis. Fascynujący egzemplarz.

Oswald na wspomnienie o nim łypnął jednym okiem i wydał z siebie upiorny chichot. Xavier poczuł jak przechodzi go lekki dreszcz, gdy niewielki dziobek ptaszyska zmienił się znienacka w olbrzymią, otwartą paszczę. Maskotka Czarodzieja robiła zdecydowanie złowieszcze wrażenie.

- Nie jest co prawda przyzwyczajony do hałasu - kontynuował Tremer nie zwracając uwagi na lekkie zmieszanie Arystokraty. - ale robię co mogę, aby zminimalizować jego dyskomfort. Jest bardzo delikatny, rozumie pan...? A skoro już poruszyliśmy ten temat... Nie mógłby mi pan może polecić jakiegoś spokojnego miejsca w tym zacnym lokalu? Moambe co prawda lubi tańczyć i zapewne da jeszcze dziś wyraz swej pasji. Ja jednak preferuję proste radości płynące z intelektualnej dysputy, prowadzonej w zaciszu z kilkoma zaufanymi przyjaciółmi.

- Na pierwszym piętrze znajdziecie wszystko, czego wam potrzeba. Powiedział pan, że potrafi być szalenie dyskretny. Jak mam to rozumieć?

- Nic wielkiego - odparł skromnie młody Tremere - Po prostu pragnąłem podkreślić, iż nasze sprawy pozostałyby między nami... Rozumie pan? A tak na marginesie... Specjalizuję się w magii zabezpieczającej budynki. Proszę o tym pamiętać.

Uśmiechnął się i upił niewielki łyk z kieliszka, który w międzyczasie postawiła przed nim kelnerka.

- Będę pamiętał. Dziękuję za informację. Możecie zostać tutaj ile chcecie - Ventrue odpowiedział, po czym wstał z fotela poprawiając krawat.

Za bardzo przylepił się do mnie ten kleszcz. A ta jego oferta na końcu... Ciekawe kto go tutaj przysłał. Myślę, że teraz poległ i następnym razem bardziej się będzie starał. Zobaczymy, co wtedy będzie oferował w zamian za bliższe relacje...

- Proszę mi wybaczyć, ale obowiązki wzywają. Gdyby zdarzyło się coś bardzo pilnego, lub też gdyby mieli państwo jakieś potrzeby, proszę zwrócić się do Niny lub Clarka. Na pewno pomogą.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Zin-Carla
Reactions:
Posty: 162
Rejestracja: 06 maja 2015, 15:12
Kontakt:

Post autor: Zin-Carla » 24 marca 2016, 19:08

[quote]Zin-Carla napisał(a):

[center]Victoria Evangeline
Lasombra, Status: 1[/center]


[center]Obrazek[/center]
Drzwi do Elizjum Xaviera otworzyły się i wraz z podmuchem wirującego, nocnego wiatru wnoszącego krople deszczu do środka, dało się odczuć delikatny zapach francuskich perfum. Chwile później z ciemności nocy wyłoniła się postać pięknej kobiety odzianej w czerń. Wilgotne od deszczu włosy przyklejały się do jej czoła, a czarne róże zdobiące upięty kok połyskiwały srebrem kropli. Złożyła czarny parasol, ozdobiony koronką i strzepnęła z niego krople deszczu. Nie trudno było rozpoznać, że obdarowana była klątwą Klanu Ciemności, jako że mimo licznych lustrzanych powierzchni w Spearmint Rhino, żadne z nich nie gościło jej odbicia. Za nią wyłoniła się postać wojskowego z posępna miną i przemoczonymi włosami. Strugi wody lały się po jego skórzanej kurtce. Spodnie miał głęboko włożone w wojskowe buty. Zapewne gdyby nie to, nogawki były by już zupełnie mokre. Właśnie chował do kieszeni kluczyki od samochodu marki Lexus, gdy drzwi znowu się otworzyły i wpadła przez nie bardzo niezadowolona blondynka. Ściągnęła kaptur odsłaniając młodą i przystojną lecz surową twarz. Powiedziała kilka uszczypliwych słów co do pogody tego lata, sycząc jak wściekła żmija i szybko podeszła do swojej czarnowłosej pani. Zaczęła ściągać z niej zmoczone ulewnym deszczem palto, przemawiając nagle pełnym troski głosem:

[center]Obrazek[/center]
-Viktorio, mówiłam ci, że sprawdziłam pogodę na dzisiejszą noc na Internecie, i że będzie lało jak z cebra po 22. Nie powinniśmy wychodzić. Popatrz, rozmazał ci się makijaż, zaraz poprawie.

Ubrana w czerń dama spojrzała z głębokim zaskoczeniem na blondynkę. Ta dziewczyna zawsze ją dziwiła. W kontaktach biznesowych była oschła i zimna jak lód, ba jak lodowiec. Jednak gdy przychodziło do samej wampirzycy, jej asystentka była troskliwa ponad miarę. Skąd się to u niej brało? Nie mogła jednak narzekać. Dobry wygląd w jej przypadku był połową sukcesu, a gdyby nie Claire... cóż nie miała co liczyć na swoje odbicie w lustrze.

-Dziękuje - powiedziała nerwowo Viktoria, z lekkim francuskim akcentem. Miała nadzieje, że nikt nie zauważył rozmazanego eyelinera wokół jej oczu. Na szczęście okazało się, że nikt się im nie przyglądał, przynajmniej z bliska - wybacz ale ciężko mi uwierzyć, że jakieś świecące, metalowe pudełko wie jaka jest wola duchów pogody. Czy przewidzi też, gdy wyjdę na dwór i dzięki mocy mojej krwi wezwę deszczowa chmurę? - Claire nie odpowiedziała ale zdawało się, że wydała z siebie delikatny pomruk dezaprobaty, zakończony westchnieniem.

- Już gotowe - schowała ubrudzone tuszem płatki kosmetyczne i zwróciła się do mężczyzny. - A ty co tak stoisz jak kołek? Rozbierz się! - pogoniła go.

[center]Obrazek[/center]
- Przestań się tak pieklić Claire, co cię dzisiaj ugryzło? - odwarknął.

- Och zamknij się Lucas - wysyczała prawie niesłyszalnie. - Miałam dziś zły dzień w firmie. Nawet nie wiesz jak to jest użerać się codziennie z tymi bezmózgimi klientami. Latasz sobie beztrosko z klamką dookoła domu i popijasz herbatę w kuchni, ot co, szczyt twoich zmartwień. Nie wnerwiaj mnie więc!

- Cisza! - Przerwała im ostro Viktoria, a jej wzrok z dziewczęcego rozmarzenia pachnącego różami przeistoczył się w lodową burzę. - Jesteśmy w Elizjum u szanowanego Ventrue, zabrałam was byście i wy mogli go poznać. Sama widziałam właściciele tego miejsca raz, czy dwa na spotkaniach Camarilli, ale nigdy wcześniej nie odwiedziłam jego przybytku. Przestańcie wiec się szarpać jak przekupki na targu bo zawrócę was do dworku. Nie potrzebuję przez was bólu głowy. Doceńcie gest. Nie sądzę, żeby Xavier bolał, że was nie poznał. Dla was jednak to plus na być może... przyszłość - dodała zastanawiając się, czy rzeczywiście powinna w krotce przemienić któregoś z nich. Musi się zastanowić.

Para ghuli uspokoiła się momentalnie jak dzieci w szkole, zbesztane przez nauczyciela ulubionego przedmiotu i zamilkli. W tym momencie szybkim krokiem podszedł do nich mężczyzna w garniturze, o pełnych skupienia, poważnych oczach. Victoria od razu rozpoznała Clarka Owena, ghula Xaviera, właściciela Elizjum. Nie znali się dobrze osobiście, jednak kojarzyła jego osobę przelotnie. On również wiedział kogo gości, więc od razu podszedł do wampirzycy:

- Witaj Viktorio, to zaszczyt cię gościć. Mam na imię Clark i zapewne wiesz kim jestem. Widzę, że pogoda dziś nie dopisuje? - Viktoria odpowiedziała drobnym, dystyngowanym skinieniem, a ghul kontynuował - Xavier Price przyjmnie was na górze. Miał przed chwilą dość ekscentrycznych gości. Z rodziny ma się rozumieć - dodał i założył na brzuchu dłonie, co w połączeniu z tlącym się w zębach cygarem dało wampirzycy wrażenie, że rozmawia z jakimś wytrawnym ojcem mafii.

- Czy można poprosić ciepłą herbatę z goździkami i pomarańczom? - wypaliła blondynka. Viktoria rozszerzyła oczy i posłała Claire zimne, ostrzegawcze spojrzenie, dziewczyna jak widać nigdy nie miała kłopotu z wyrażaniem swoich potrzeb. Clark tylko się uśmiechnął, zmierzył ghula Viktorii wzrokiem i niemal niezauważalnie pokiwał z uznaniem. Prawdopodobnie zwęszył podobnego rekina jakim był on sam - A z kim mam przyjemność?

- Och przepraszam, to moi ghule Claire Moon i Lucas Spark. - Odparła Lasombra. Skinęli głowami i podali Clarkowi ręce. Oboje mieli mocny uścisk, co dało mu do zrozumienia, że nie mylił się co do silnego charakteru dziewczyny. - Oczywiście, musicie być zziębnięci - kontynuował. - A dla pana, sir?

- Szkocka - odpowiedział bez ogródek Lucas.

- Wybornie, polecę przynieść wszystko na górę. Znajdzie się również coś dobrego dla pani, Viktorio - mówiąc to ukłonił się szarmancko i oddalił w stronę baru wydając kelnerowi polecenia. Oczywiście wcześniej pokierował nowych gości do odpowiedniego wyjścia na I piętro.
Ostatnio zmieniony 24 marca 2016, 21:51 przez Zin-Carla, łącznie zmieniany 1 raz.
The oldest and strongest emotion of mankind is fear, and the oldest and strongest kind of fear is fear of the unknown

H.P. Lovecraft

Zin-Carla
Reactions:
Posty: 162
Rejestracja: 06 maja 2015, 15:12
Kontakt:

Post autor: Zin-Carla » 29 marca 2016, 23:35

[center]
Victoria Evangeline
Lasombra, Status: 1
[/center]

- Witam cię bardzo gorąco Victorio i cieszę się, że w końcu postanowiłaś odwiedzić Spermint Rhino - Ventrue uśmiechnął się szczerze.

- Sprowadziło cię tutaj jakieś szczególne życzenie? Czego potrzebujesz moja droga?

- Witaj Xavierze - Odezwała się Wiktoria miękkim głosem mrużąc oczy o długich, zalotnych rzęsach. - Nie mogłam już dłużej wytrzymać z ciekawości by zobaczyć Elizjum, które prowadzisz. Tak wiele o nim słyszałam od innych spokrewnionych. Teraz gdy rozglądam się po tym szlachetnym wnętrzu, szczególnie na I piętrze, nie mogę wprost uwierzyć, że nie przyszłam tutaj wcześniej. Powinieneś ukarać mnie za mą gnuśność! - Zaśmiała się, zakrywając dłonią ozdobioną koronkową rękawiczką i pierścieniem z obsydianem usta. Francuski akcent przebijał w co niektórych słowach. Wciąż patrzyła się powłóczyście na Ventrue. Musiała przyznać, że był bardzo przystojny.

Poczuła poruszenie za swoimi plecami. To jej dwa ghule nieswojo i z roztargnieniem wiercili się w miejscu. Postanowiła potrzymać ich jeszcze w pełnym zdenerwowaniu i napięciu. Musieli się uczyć. I wiedzieć gdzie ich miejsce.

- Okrutnie pada dziś w nocy. Tak się cieszę, że twój przybytek może udzielić nam schronienia w tak nieprzyjemną porę. - Powiedziała.

Oczywiście wybrała się tu z premedytacją, chcąc przedstawić się oficjalnie w Elizjum i zaznaczyć swój status. Pozostaje również sprawa ghuli. Gdyby chciała jednego z nich wkrótce przemienić, dobrze mieć jakieś poparcie od innych u księcia. Poza tym, nic nie działa na mężczyzn tak dobrze jak to, że da się im znak, iż są potrzebni i ratują damę z opresji. Nawet jeśli Price rozpozna grę, jak słodko jest grać.

- Oczywiście jestem tutaj po to, by poczuła się pani wyjątkowo. Proponuję, abyśmy spędzili trochę czasu w moim gabinecie. Moi słudzy Clark i Nina zaopiekują się tą dwójką pani towarzyszy. Serwuję wyszukaną krew o wyśmienitym smaku, po za tym mam ochotę na odrobinę muzyki klasycznej. Proszę za mną - Powiedział Ventrue i chwycił delikatnie dłoń Lasombry.

Viktoria rzuciła tylko znaczące spojrzenie w stronę swoich ghuli i pozwoliła Xavierowi poprowadzić się do prywatnego gabinetu.
The oldest and strongest emotion of mankind is fear, and the oldest and strongest kind of fear is fear of the unknown

H.P. Lovecraft

Frater_Terry
Reactions:
Posty: 352
Rejestracja: 13 stycznia 2015, 12:19

Post autor: Frater_Terry » 06 kwietnia 2016, 12:58

[center]Frater Terry
Malkavian, Status: 2
[/center]


Przekraczając progi Spearmint Rhino, brat Terry miał wrażenie, że wkracza do galerii sztuki, w której ktoś postanowił urządzić klub nocny. Delikatna muzyka w tle niosła spokój, któremu Malkavian pozwolił opaść powoli na jego zmęczone ramiona. Z delikatnym uśmiechem na twarzy podziwiał wystrój lokalu, zatrzymując się na chwilę, czasem krótszą czasem dłuższą, przy każdym z zapierających dech elementów. Różnorodność kolorów rozświetlających wnętrze klubu, przywiodła na myśl duchownego światełka choinkowe, te z kolei świąteczny nastrój, a stąd już tylko sekundy dzieliły go od śpiewania kolęd. Tylko dudniąca, głośna muzyka i mocno roznegliżowane niewiasty nawinięte na chromowane rury jeszcze go przed tym powstrzymywały. Tylko na jak długo?

Niestety nie było mu dane nawet zacząć. Podniosły nastrój prysł, a w jego miejsce wkroczył poważnie wyglądający mężczyzna o szpakowatych włosach i surowej aparycji. I nie tracił czasu na powitanie, na które Terry bądź co bądź liczył.

- Zapraszam wielebny. Proszę za mną. Musisz natychmiast zobaczyć się z Szefem. Bez dyskusji, proszę - oznajmił, a właściwie rozkazał, ramieniem wskazując kierunek.

- Oczywiście! - żywo odrzekł Malkavian. - Szczerze liczyłem na taką możliwość, a skoro przychodzi ona do mnie sama, to w istocie, nie zamierzam dyskutować.

Ruszyli razem we wskazanym kierunku. Clark co jakiś czas korygował kroki dziwnego gościa i po krótkiej chwili stanęli przed drzwiami gabinetu, za którymi czekał ów tajemniczy "Szef".

Pokój właściciela okazał się podłużnym, ciepło urządzonym pomieszczeniem. Nie było w nim chyba niezadbanej lub niegustownie zagospodarowanej przestrzeni. Czuł się trochę jak w pałacu, na audiencji u hrabiego Monte Christo. Który zresztą nie był sam, towarzyszyła mu Czarna Victoria, muzyka klasyczna oraz kryształowe kieliszki pełne krwi.

Kiedy oczy zebranych dostrzegły jego własne, Terry ukłonił się im z szacunkiem i porozumiewawczo mrugnął do Mrocznej Pani. Słowa swe skierował jednak do mężczyzny ubranego w jeden z tych niedorzecznie drogich garniturów.

- Witajcie gospodarzu. Jam jest frater Terry, z krwi Malkava. Sługa i kapłan Boga najwyższego, w trójcy jedynego. Odwiedzam ten zacny przybytek w nadziei na odrobinę ukojenia oraz spokoju. Szczególnie tego drugiego brakuje mi ogromnie ostatnimi laty, a w tak wytwornym wnętrzu, troski zapewne mają tendencję do skrywania się gdzieś w zakątkach umysłu do których nie zwykliśmy zaglądać. Niezmiernie mi miło zatem, że mam okazję i zaszczyt odwiedzić twoją domenę. Oraz nadzieję, że nie będę tutaj gościem niechcianym. - uśmiechnął się i w milczeniu oczekiwał odpowiedzi.

- Nie lękaj się, albowiem nie trafiłeś do zwyczajnego domu rozpusty. Witam cię z szerokimi ramionami synu Malkava. Znajdziesz tutaj wytchnienie jakiego poszukujesz. Uwierz mi, ten budynek spełnia najskrytsze marzenia księżulku. To jest raj dla naszego rodzaju, gdzie nikomu nie dzieje się żadna krzywda. Sprawdź i oceń sam. Zapraszam na pierwsze piętro, tam powinieneś znaleźć innych z naszego rodzaju...

Uśmiech na twarzy Malkaviana poszerzył się. Ukłonił się raz jeszcze, dopełniając wymogów etykiety.

- Nie będę przeszkadzał zatem w rozmowie, i zgodnie z waszą sugestią, pójdę rozejrzeć się jeszcze - dodał na odchodne, po czym skierował się do drzwi.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 10 kwietnia 2016, 16:09

[center]Bradley Westwood
Nosferatu; Status 0
[/center]

[center]Obrazek[/center]

Xavier automatycznie odebrał telefon. Niski głos w słuchawce powitał go nim zdązył powiedzieć słucham:

-Dobry wieczór panie Price. Nazywam się Bradley Westwood i jesteśmy spokrewnieni... - opiekun Elizjum w mig pojął o jakie więzy krwi chodzi, choć nie ptrafił jeszcze określić z jakiego klanu przedstawicielem rozmawia.

-Witam panie Westwood. Mogę spytać skąd ma pan mój numer telefonu?

-Panie Price... - głos w słuchawce zniżył się jeszcze w pojednawczym tonie: - Przyznam panu szczerze, że od nikogo. Dla kogoś z rodziny Szczurów to informacja dziecinnie łatwa do zdobycia, rzekłbym niemal powszechnie dostępna.

Westwood szybko przeszedł do rzeczy, unikając kolejnych pytań:

-Dzwonię zawczasu, gdyż chciałbym zjawić się w pańskim słynącym z gościnności klubie, a nie chciałbym łamać reguł Rhino. Sam pan rozumie z moją drobną przypadłością, rzucałbym się dość mocno w oczy, narażając na szwank nie tylko reputację pana miejsca, ale także całej społeczności.

Xavier przejrzał intencje rozmówcy:

-Proszę się czuć swobodnie. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie aby zjawił się pan w Rhino pod inną postacią. Nagraniami CCTV zajmę się osobiście.

-Dziękuję i doceniam panie Price. Proszę się nie orzejmować zapisami telewizji przemysłowej. Że się tak wyrażę, sam o to zadbam. Zobaczymy się zatem wkrótce.

***

Przystojny ciemnoskóry mężczyzna stanął w progu klubu. Jeden z ochroniarzy, może domyślając się kim jest obcy, lub będąc przyzwyczajony do gości w strojach nieco odmiennych niż "smart casual", skinął głową zapraszająco:

-Witamy w Spearmint Rhino. Zapraszamy.

Murzyn uśmiechnął się i wkroczył pewnie do środka. Choć nigdy nie był w klubie, to nie przyszedł tu nie przygotowany. Zdążył zrobić solidny research i z grubsza wiedział czego się spodziewać. Rozejrzał się szukając wzrokiem twarzy, które mógłby rozpoznać. W końcu wyłowił ją wzrokiem przy stoliku zajmowanym przez blondynkę popijającą herbatę i mężczyznę ze szklanką szkockiej.

Odczekał chwilę przyglądając się dyskretnie kobiecie. Gdy zakończyła rozmowę z ludźmi, podszedł do nieji zagadnął zdradzając nowojorski akcent:

-Dobry wieczór panno Richards. Jestem umówiony z panem Price.

-Pan Westwood jak mniemam. - odparła Nina Richards nieco zdzwiona, że obcy wiedział kim jest: - Zaprowadzę pana na balkon i poinformuje Xaviera o pana przybyciu.

Bradley uśmiechnął się i stanął w odpowiedniej odległości. Nie chciał wyjść na kogoś, kto bezczelnie podsłuchuje. Wziął gazetę i zaczął bez większego zainteresowania przeglądać kolejne szpalty. Nina wracała prowadząc kobietę w czerni o rozsiewającej woń francuskich perfum.

Kainitka jak nic...- pomyslał skinając delikatnie głową. Nina odprowadziła Spokrewnioną do stolika zajmowanego przez parę ludzi, przy którym wcześniej ją zastał. Potem podeszła do Westwooda:

- Proszę ze mną...

***

Opiekun Rhino nie pozwolił długo na siebie czekać. Bradley rozpoznał go bezbłędnie. Ventrue podszedł do stolika, a Westwood wstał żeby się przywitać z należną kurtuazją:

-Dobrze pana widzieć Xavierze. - Kainici uścisnęli sobie dłonie: - Bradley Westwood krwi Nosferatu, ale to oczywiście już pan wie.

Xavier skinął głową przytakująco i zwrócił uwagę na pewien intrygujący go od kilku minut szczegół:

-Wiem też, że spodziewałem się dostrzec na zapisach kamer kogoś hmmmm...

-Mniej przystojnego?... - Murzyn wtrącił się z rozbrajającym uśmiechem: - Tak jak wspominałem podczas naszej rozmowy przez telefon zadbam o nagrania cctv.

-Ale jak? - Ventrue zżerała ciekawość dlaczego na nagraniach monitoringu mógł dostrzec jedynie postać murzyna, a nie wynaturzoną sylwetkę Nosferatu.

-Przyznam panu szczerze, że sam nie wiem jak. Po prostu tak się dzieje bez mojej woli. Wprawdzie wolę swoją naturalną postać, ale byłoby dość niegrzeczne z mojej strony, gdyby straszył swoją nie wyjściową facjatą śmiertelną część klienteli lub pechowców oglądających monitoring, prawda?

-Doceniam. Nina oprowadzi pana później po klubie i pokaże gdzie może się pan czuć "swobodniej". Proponuję przestać zwracać się per pan. To dość krępujące.

-Zgadzam się w zupełności.

-Co właściwie sprowadza cię do Elizjum?

-To dobre pytanie Xavierze. W zasadzie nie mam konkretnego interesu. Chyba zbyt dużo czasu spędziłem w samotności, a jako istota z gruntu rzeczy stadna potrzebuję czasem towarzystwa. A gdzie znajdę lepsze miejsce aby spotkać nam podobnych?

-Świetny wybór Bradley. Rhino ma mnóstwo do zaoferowania i ufam, że spełni kładzione przez Ciebie w nim oczekiwania. Możesz zajrzeć do labiryntu na dole, albo wejść na pierwsze piętro. Pojawili się już piersi goście, na pewno ich rozpoznasz.
Ostatnio zmieniony 11 kwietnia 2016, 22:34 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 15 października 2016, 16:39

[center]Bashize Mawazo
Neonanta Tremere, Status: 0[/center]

Wkraczającego do Sali barowej ojczulka powitała ciemnoskóra kobieta o egzotycznej urodzie - której kształty z pewnością wywoływały grzeszne myśli u wielu dobrych chrześcijan.

- Jestem księżniczka Moambe Lulu - odezwała się perfekcyjną angielszczyzną - Mój pan chciałby się z wami zobaczyć, ojcze.

Uśmiechnęła się uroczo w odpowiedzi na skinienie zaskoczonego Malkavianina, po czym z gracją właściwą gazeli, poprowadziła go do jednego ze stolików. Siedział przy nim gustownie, choć nieco ekscentrycznie ubrany, czarnoskóry młodzian, który na widok Terrego natychmiast się podniósł:

- Witam i bardzo się cieszę, że mogę pana poznać. Nazywam się Bashize Mawanzo, z klanu Tremere i jestem przyznam, zupełnie nowy w tym miejscu. Czy zechcielibyście mi dotrzymać towarzystwa, ojcze? Przyznam, że przedkładam intelektualną dysputę i rozkosze ducha nad nieco bardziej frywolne rozrywki - pomyślałem więc, iż jesteście właściwą osobą do której mogę się zwrócić w tej kwestii. - uśmiechnął się niewinnie i nieco nieśmiało, jakby nie był pewien, czy zwrócił się z prośbą do odpowiedniej osoby.
Spoiler!
Bashize posiada cechę: Status w klanie Malkavian +1. Wiąże się to z faktem, iż ma jakieś kontakty z Faerie i czasem zdarza mu się robić rzeczy dziwne, ekscentryczne i niekoniecznie licujące z godnością klanu Tremere.
Ostatnio zmieniony 23 października 2016, 13:34 przez Sigil, łącznie zmieniany 1 raz.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 22 października 2016, 22:13

[center]Bradley Westwood
Nosferatu; Status 0[/center]


[center]Obrazek[/center]

Czarnoskóry pożegnał się kurtuazyjnie z opiekunem Rhino. Doceniał swobodę jaką dawały niektóre zakątki Elizjum, gdzie Szczur nie musiał przejmować się iluzyjną fasadą, jaką musiał kreować aby bez kłopotów poruszać się pośród wystraszonych śmiertelników i co bardziej wrażliwych zgorszonych kainitów.

Zasadniczo to całkiem lubił uczucie, gdy w krepującej ciszy porażone facjatą Nosferatu estetyczne ego innego kainity szukało panicznie wyjścia z sytuacji. Wiedzony doświadczeniami Bradley wiedział jak się to kończyło:

Żałosnymi docinkami, lub przedłużającą się w nieskończoność ciszą. Angielskim wyjściem, lub skrywaną pod stoicką maską walką z konwulsjami...

To były oczywiście najczęstsze przypadki, ale spektrum zachowań było duzo bardziej szerokie: od mniej lub bardziej udawanej litości, przez kompletną neutralność, po niemal jawną agresję. I choć czuł się dobrze pośród nieśmiertelnych, to całkiem swobodnie czuł się jedynie pośród podobnych sobie potwrów. Tych, którzy nie wstydzili się tego kim sie stali. Pomimo swojego rodzaju dumy ze swej okropności, Westwood często skrywał się pod iluzyjnymi maskami, ale kierował się nim tylko czysty pragmatyzm. Jeśli ładna buzia blondynki, albo przystojne oblicze kreola miało ułatwić ważną dla Szczura rozmowę, oszukać przeciwnika, zrobić dobry dowcip, to czemu nie? Skoro miał taką możliwość, która przychodziła mu z dziecinną łatwością, to czemu nie? Inni manipulowali na inne sposoby. Od brutlanej siły, po wysublimowaną dominację. Spokrewnieni byli mistrzami w takich gierkach i Nosferatu nie miał wątpliwości, że w światku "każdy orze tak jak może"...

Wszdł do sali barowej rozglądając się dyskretnie. Po chwili nabrał niemal pewności, że pośród śmiertelników, swobodnie przebywa kilku Spokrewnionych. Murzyn w dreadach był całkiem przystojny jak na gust Bradley'a. Za smiertelnych czasów serce Westwooda zabiłoby dużo mocniej gdyby trafiłby mu się taki kochanek. Jego służka pewnie niejednemu hetero zakręciłaby w głowie. Był jeszcze ksiadz, którego outfit zupełnie nie pasował do wnętrza klubu, zapewnie utwierdzając wielu niczego nie świadomych gości klubu, że klerycy to banda rozpasanych degenratów i już nawet nie kryją zbytnio z pobytami w domach rozkoszy. Oczywiście Bradleya wcale to nie interesowało, bo od skromnego ojczulka można było na milę wyczuć, że choć może był skromny, to już niejednego pieca chleb jadał. Coś niecoś już słyszał od swoich pobratymców o tym jegomościu z klanu świrów.

Była jeszcze Pani w czarnej sukni ze swoim ciekawym fraucymerem w postaci steranego życiem osiłka i korporacyjnej sekretareczki. Ciekawy duet ghuli. Bradley wychwycił wcześniej parę urwanych zdań jakie do siebie powiedzieli. Zakochani w mrocznej Pani i zasdrośni o każdy jej gest. Modelowy trójkącik Kainita i parka sług...

Dla jak zwykle ciekawskiego i zgruntu rzeczy dość przystępnego jak na Nosferatu Westwooda każdy z Kainitów był bardzo interesującym rozmówcą, ale ponieważ ojczulek i boski Afrykanin chyba właśnie znajdywali sobie wspólny temat do rozmów, to nie wypadało się od razu wtrącać między wódkę a zakąskę. Szczur skierował swe kroki ku mrocznej pani o zasyszanym już imieniu Victoria.

Zbliżył się, wyczuwając zmysłową woń perfum. Dobrze, że dziś nie jechało od niego kanałem. Już miał się odezwać, gdy jej ghul spokojnie, a zarazem stanowczo zastąpił u drogę, tak jak zresztą przewidział wcześniej Bradley.

- Spokojnie psze pana - odezwał się uśmiechając ustępliwie murzyn: - możesz dać sobie na luz Clark i wypić scotcha. Właściciel gwarantuje tu o bezpieczeństwo gości, czyż nie pani Victorio? - skierował ostatnie słowa do kainitki. Mając na mysli bezpieczeństwo, miał także opróćz damy, także i swoją nietykalność, choć nie sądził, żeby Clark wyłapał niuans. Jednocześnie miał zamiar się upewnić, że rozmawia ze spokrewnioną. Jeśli wcześniej rozmawiała z Xavierem, to będzie o tym wiedzieć. A skoro byli w Elizjum, to nie widział powodu, dla któego miałaby udawać śmiertelniczkę. Ale w dzisiejszych czasach niełatwo było o pomyłkę...

- Jestem Bradley Westwood, Szczur - dodał po chwili szczerząc śnieżnobiałe zęby w przyjaznym uśmiechu.
Ostatnio zmieniony 23 października 2016, 01:31 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Frater_Terry
Reactions:
Posty: 352
Rejestracja: 13 stycznia 2015, 12:19

Post autor: Frater_Terry » 30 października 2016, 15:19

[center]Frater Terry
Malkavian, Status: 2[/center]
Malkavian uśmiechnął się delikatnie, zaskoczony zaproszeniem urodziwej niewiasty. A także tytułem, którym się przedstawiła. Lekkim przytaknięciem dał jej do zrozumienia, że owo zaproszenie przyjmuje. Podążył więc za nią w milczeniu na spotkanie z jej Panem, który powitał go jakże obfitym potokiem słów. W odpowiedzi skłonił się lekko, po czym zabrał głos.

- Witam. Zwą mnie brat Terry. Jestem kapłanem w służbie Boga Najwyższego, którego bezkresna łaska i miłość absolutna prowadzą nas ku zbawieniu i którego miłosierdzie pozwala nam zachować nadzieję na krętych ścieżkach wiecznego potępienia. Nie jestem jednak osobą stanu szlacheckiego, przeto zbędnym jest zwracanie się do mnie w liczbie mnogiej. Również goszczę w tych murach po raz pierwszy i wysoce prawdopodobnym jest, że ostatni. W żaden jednak sposób nie stoi to na przeszkodzie miłej rozmowy, o którą tak kwieciście prosisz.

- To znakomicie - westchnął Czarodziej - Jak dobrze jest spotkać duchowną osobę w takim miejscu! Mi także bliskie są sprawy wiary i troska o duszę leży mi jak najbardziej na sercu. Tym bardziej więc cieszę się, że się poznaliśmy! Proszę, usiądźcie, ojcze.

Obaj zajęli miejsca przy stoliku, wcześniej wybranym przez uprzejmego młodzieńca. Terry poczekał aż jego rozmówca wygodnie się rządowi na swoim miejscu. Nie mógł się przy tym oprzeć wrażeniu że słyszał już jego imię chociaż miał pewność że widzi go po raz pierwszy. Przyglądając się jak Bashize poprawia mankiety koszuli, zdołał skojarzyć gdzie wcześniej usłyszał to egzotyczne miano. Pomijając formę grzecznościową, zapytał w prost.

- Powiedz mi proszę, czy to ty jesteś tym niepoważnym Tremere narastającym się z istotami faerie, o którym historie można usłyszeć wśród Malkavian?

- Niepoważnym? W rzeczy samej, musi się ojciec mylić... Choć oczywiście niektóre moje znajomości i badania mogą się wydawać nieco... Hmmm... Ekscentryczne. Zwłaszcza dla prostych umysłów, które nie pojmują doniosłości pewnych dziedzin wiedzy. A płoche języki skore są do szerzenia plotek... Jednakże rozmawiając z wami - wybaczcie mi tę formę grzecznościową, czasami ciężko mi się powstrzymać. Mam jednak nadzieję, iż ta maniera nie jest dla was zbyt męcząca... Wracając do sprawy. Jak rzekłem rozmawiając z wami jestem całkowicie spokojny o to, iż mógłbym zostać źle zrozumiany. Myślę nawet iż znaleźliśmy tu pewną nić porozumienia. Główny nerw, jak to mówią... Tak więc zaiste, byłem kiedyś gospodarzem na przyjęciu, na którym pojawił się jeden z książąt faerie. Gospodarzem i kapłanem jednocześnie, albowiem to ja dawałem ślub młodej parze, której wesele licznie zaszczycili liczni goście z Arkadii.

Duchowny z zainteresowaniem i skrywanym rozbawieniem słuchał tyrady czarodzieja. Wprawa z jaką ten żonglował słowami robiła wrażenie. Ucieszył się, kiedy jego przypuszczenia co do tożsamości nieznajomego potwierdziły się.

- Nie bierz tego do siebie proszę, mówiąc niepoważny faktycznie miałem na myśli ekscentryczny. Wszak w przypadku tak szlachetnego i dbającego o swój wizerunek klanu oba te słowa opisują to samo zjawisko - uśmiechnął się niewinnie. I szczerze, gdyż wcale nie miał nic złego na myśli. - Lecz teraz już mam pewność, że w istocie jesteś tą tajemniczą personą, o której szepczą czasem głosy w mojej głowie. Zatem świetnie się składa, bo znaczy to, że znamy się od jakiegoś czasu mimo iż żadne z nas nie miało o tym pojęcia. Cieszę się tym bardziej, gdyż w końcu porozmawiać mam okazję z kimś, podobnie jak ja, stanu duchownego. Wspomniałeś bowiem, że spełniasz posługi kapłańskie, co cieszy mnie niezmiernie. Nie spodziewałem się spotkać kogoś obeznanego w sprawach ducha w miejscu takim jak to. A tu proszę, taka niespodzianka. Nie tylko trafiłem na kogoś z kim będę mógł odbyć szczerą dysputę, a jeszcze tym kimś okazujesz się być ty, z dawna nie widziany przyjacielu.

Terry wzniósł palec do góry, oznajmiając w ten sposób, że pragnie poruszyć jeszcze jedna kwestię.

- Muszę jednak ponownie poprosić cię o zwracanie się do mnie bez zbędnych uprzejmości. Tak, bym nie musiał nalegać. Nie jestem bowiem godzien traktowania mnie w sposób tak... Pochlebny. Jako kapłan powinieneś mnie zrozumieć. Nie dla mnie zaszczyty i wielkie pałace. Jestem skromnym zakonnikiem, nie proboszczem czy kardynałem. Jestem brat Terry jak już wspomniałem i nie w smak mi zostanie braćmi Terrymi. Wielu znanych mi Kainitów i tak uważa już, że jest mnie za dużo jednego. Nie zniósł bym myśli, że jestem przyczyną czyichkolwiek koszmarów.

Ponownie splótł palce, wspierając na nich podbródek. Nie chciał urazić osoby którą poznał zanim ją poznał, miał więc nadzieję, że ten cukierkowy młodzian wykaże się wyrozumiałością o którą prosił.

ODPOWIEDZ