PBF - Bournemouth after Midnight

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 13 grudnia 2015, 17:48

Bournemouth, Gabinet fryzjerski Korviewa 26/11/2014 około 05:30

- Puka się do cholery jasnej! Panie Price, właśnie drugi raz tej nocy zaskoczył mnie pan swoimi manierami. Rozumiem, że za chwilę znów pan przypomni sobie z jakiego jest klanu i zachowa się jak na niego przystało. Przeprosi pan i wyjdzie. Ale zanim pan to zrobi, pozwoli pan że się zrewanżuje i także zapytam o coś, równie nieelegancko.

Twarz Ventrue nie kryła zaskoczenjia, gdy Tremere ostro zaczął swoją wypowiedź. Narkotyk dalej krążył w ciele Arystokraty, wpływając na jego emocje i myśli: To miejsce powoli zaczyna się Thomasowi udzielać! Trzeba mu koniecznie pomóc. Na wszystkie piękne kobiety, trzeba je natychmiast opuścić! Wyczuwam tutaj jakieś negatywne wibracje i należy szybko złagodzić stan mojego przyjaciela. On nawet nie zaoponował, gdy zapytałem o więzy krwi, a co gorsze zachowuje się jakbym zepsuł jego pierwszą romantyczną kolację. Teraz rozumiem, dlaczego tutaj przyjechał, a nie do mojej Domeny. Ona faktycznie magnetyzuje swoim widokiem... Nie patrz na nią więcej w taki sposób. Tylko Viven miała to coś...

Price oderwał wzrok od Matki, po czym spojrzał wzrokiem narkomana na bazgroły na ścianach pisane przez szalony umysł i zrobiło mu się niedobrze. Czy on nie widzi tego co ja? Tutaj jest okropnie ponuro i jakoś... niezdrowo. Niechybnie, to złe, malkaviańskie Feng Shui tak na niego działa. Biedny Thomas musi być pod wpływem więzów krwi. Kto normalny chciały przebywać z swoim stwórcą w środku zepsucia i brudu? Wiem jak się czuje... biedak. Trzeba go natychmiast ogarnąć. Wtem Thomas rzucił pytania:

- Co się naprawdę stało w Rhino? I co z Korwievem?

- Oj najmocniej przepraszam za to jakże niemiłe wtargnięcie. Z całego serca i gorąco przepraszam... - powiedział przyjaźnie Ventrue. - Naprawdę, nie wiedziałem, że tutaj jesteś... Zapewniam cię, że Malkavianowi nic nie teraz nie grozi. Po co te nerwy Thomasie? Rozluźnij się, przecież jesteśmy przyjaciółmi. Teraz potrzebujemy więcej rozsądku i otwartego dialogu, niż słownej przemocy.

Xavier podszedł bliżej do Thomasa i położył mu rękę na ramieniu.

- Nie gniewaj się na mnie. Przeprosiłem cię wcześniej w samochodzie i zrobię to zawsze, gdy popełnię błąd. Nikt nie jest bez winy i każdemu czasem się noga podwinie. Nie dąsaj się jak ostatnia dama tego wieczoru. Zapominasz ile ci zaoferowałem? Przecież wiesz, że zrobiłem to bo cię lubię Thomasie i naprawdę zależy mi na całej koterii, której jesteś częścią.

Ventue uśmiechnął się przyjacielsko zdając sobie sprawę, że dawno już się tak szczerze i emocjonalnie otworzył.

- Przyszedłem porozmawiać z Elzą. Potwierdzam wszystko, co o niej mówiłeś... i na pewno sporo wie. Przepraszam, ale nie czuję się godny, by wyciągać nóż z jej serca. Czy mógłbyś... - to powiedziawszy Xavier spojrzał przez ramię na leżące za plecami Steinbacha, ciało Matki.
Spoiler!
Używam Prezencji z poziomu 1, aby Thomas się rozluźnił i potraktował mnie przyjaźnie Zależy mi na tym, aby postać Suriela nie zauważyła działania tej subtelnej mocy. Staram się zawładnąć jego emocjami i sprawić, by mnie lepiej potraktował. Mam manipulację 4 z specjalizacją Perswazja oraz Spryt 4 z specjalizacją Szybka Odpowiedź. Do tego umiejętność: przebiegłość na 2.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 13 grudnia 2015, 22:05

No i mam teraz solidny ból głowy. Scena powinna wyglądać tak:
"...Xavier podszedł krok bliżej do Thomasa i... dostał kulę miedzy oczy."

Lightstorm nie wiem czemu założyłeś, że ci Tomas pozwoli podejść w jego stronę a już na pewno nie pozwoliłby nawet wyciągnąć ręki w jego stronę. Dla niego jesteś tylko poznanym tydzień temu Ventrem. Czy odciągniecie cyngla było dla ciebie zachętą do wejścia? Czy źle odegrałem targające uczucia Tremerem?

Już raz mieliśmy podobny problem kiedy założyłeś od górnie, że Tomas zachowuję się tak i tak. Wiesz, że to skrzywienie po długim mistrzowaniu ma większość MG? :P
Do wtorku postaram się odpisać w tym miejscu co dalej.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 14 grudnia 2015, 17:47

Bournemouth, Gabinet fryzjerski Korviewa 26/11/2014 około 05:30
MG odpisał mi na PW. Przepraszam, że na wyrost napisałem powyższy post. Zakładałem, że jego edycja może się pojawić w związku z niepowodzeniem użytej mocy Prezencji. Nie zamierzam więcej stosować takich zabiegów, ale może to zmniejszyć częstotliwość pojawiania się moich wpisów. Następnym razem wyślę pościka przez PW i razem będziemy tworzyć wspólny wpis. Nie zrobiłem tego celowo i chciałbym, alby sprawa była jasna.

Teraz trochę o Xavierze i jego emocjach:

Ventrue jest na narkotykowym haju, który sprawia że wszystko wydaje się piękniejsze, a zakres odczuwalnych emocji zawężył się do przyjaźni, miłości i zdrowej dyplomacji. To nie jest coś, co Xavier udaje. On po prostu tak ma, że "dba o swoich" i gdy będzie trzeba zawsze stanie w ich obronie. Teraz nie dba o maniery, bo on po prostu nie jest w stanie pojąć, że ktoś może się o coś podobnego zezłościć, a co dopiero strzelić mu w głowę. Price uważa, że Thomas jest jego przyjacielem, a wrogowie są jacyś znerwicowani. Podzielił się swoimi dobrami z członkami koterii, dał im schronienie z prawdziwego zdarzenia, broń, pieniądze, dzielił się informacjami i stanął do nierównej walki z Lupinem w obronie Achille. To samo zrobiłby, gdyby chodziło o każdego innego członka koterii. Z drugiej strony to Ventrue z dość porywczym i trudnym charakterem, jednak jego intencje powinny być jasne:
Xavier boi się, że Thomas jest pod wpływem Matki i to go bardzo niepokoi. Uważa, że Thomasowi grozi poważne niebezpieczeństwo, którego sam doświadczył. Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić, że Thomas strzela w głowę do wesołego hipisa, którego przekaz brzmi "Make love, no war".
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 14 grudnia 2015, 22:15

Bournemouth, Gabinet fryzjerski Korviewa 26/11/2014 około 05:30

Tomas zrobił krok w tył nie pozwalając się dotknąć. Przez chwilę patrzył na Ventrue z lekkim niedowierzaniem mieszającym się ze szczyptą pogardy. Opanował jednak szybko mimikę twarzy. W klanie Tremere takie zachowanie jak Xawiera było wprost nie do pomyślenia. Posłuszeństwo i ciężka praca budowały podstawę Piramidy. Tymczasem emocje Xawiera hulały jak u małego dziecka. Z szału w jaki wpadł po spalonym Rhino, gładko przeszedł pod kontrolę primogena, a teraz napił się krwi i cały świat wydawał się mu bezproblemowy.

Ten syn kanibala jest prawdziwie dzieckiem swego przeklętego ojca. Wcześniej czy później popłynie na fali amarantowej pożądliwości idąc w niechlubne ślady swego protoplasty. To jedynie kwestia czasu. To właśnie różni nas Tremerów od tych wszystkich... - ponownie grymas lekkiej pogardy pojawił się krótkim grymasem na twarzy. Zniknął jednak bardzo szybko kiedy poczuł, że coś w nim gwałtownie i nieodwracalnie pęka wraz z tym stwierdzeniem.

"- Przyszedłem porozmawiać z Elzą. Potwierdzam wszystko, co o niej mówiłeś... i na pewno sporo wie. Przepraszam, ale nie czuję się godny, by wyciągać nóż z jej serca. Czy mógłbyś... - to powiedziawszy Xavier spojrzał przez ramię na leżące za plecami Steinbacha, ciało Matki."

- Nie, nie mógłbym i powiem ci dlaczego. Ta kobieta jest cholernie wygłodniała a za razem dużo silniejsza niż my dwaj razem wzięci. Złamałaby twoją wolę ot tak, jak zapałkę. - Pstryknął palcami lewej dłoni i postanowił sobie darować dalsze przygany na temat słabego charakteru Xawiera. Tremere zmrużył oczy przyglądając się uważniej Xawierowi.

Sytość? Nie, to nie było do końca to. To nie tylko krew. On jest czymś nabuzowany. Alkohol? Nie wierzę... a jednak zapewne to jest to. Przecież do początku miał pociąg do tej piersiówki, którą notorycznie dźwigał pod pazuchą.

Tomas spojrzał już spokojniej na postać Xawiera. Było mu nieco szkoda tego rozemocjonowanego Ventrue, który na swój sposób wydawał się jednak w jakiś sposób czarująco nieporadny ze swoją huśtawką nastrojów.* Z jednej strony Xawier silił się by nadążać za grą w szachy wielkich gdzie rządziła żelazna logika a tymczasem prawie nie kontrolował swoich własnych emocji i pożądliwości. Tomas nie potrafił jednak zganić go za okazywane słabości, ot zwykła dychotomia bytu u źle poukładanych. Opuścił zamiast tego pistolet wzdłuż uda i zluzował kurek broni w bezpieczną pozycję. Na wszelki wypadek nie przesunął jednak przełącznika bezpieczeństwa w pistolecie.
- Posłuchaj... - powiedział cicho i już znacznie spokojniej. - Wiem, że wiele zrobiłeś dla tej koterii. Bardzo to doceniam i mnie również zależy na jej członkach. Wykonanie zadania dla Vallo kosztowało nas wszystkich bardzo wiele, zwłaszcza ciebie i mnie. Wszyscy popadamy nieco w paranoję i szaleństwo. - Powiedział rzucając okiem na napisy Korowieva. Potem ruszył mijając leżącą na łóżku matkę i podszedł do okna. Lekko odchylił zazdrostki upewniając się, że podchmielony Ventrue nie wlecze za sobą ogona. Czerwona łuna pożogi nadal unosiła się nad miastem. - Wiesz, jak tu wszedłeś... nawet przez chwilę myślałem, że jesteś przebierańcem z Sabatu, tak to wszystko było nie podobne do ciebie jakiego poznałem kilka dni temu. Ta cała sprawa nas pozmieniała i to bardzo, nie sądzisz? Ale są rzeczy niezmienne. Nadal nie chciałbym żeby jej się coś stało. Dlatego nie chcę byś w takim stanie przesłuchiwał Elzę. Byłaby to potwarz dla starszej. Alkohol może i dodaje moresu ale takie wychodzenie przed szereg bywa nierozsądne i zgubne. Musisz wymyślić inny pomysł by zapunktować u Vallo. Gdyby tu był twój primogen na pewno by ci to odradził. Zbiorę ją do zboru Tremerów, tam ją nakarmią i będzie mógł Vallo ją spokojnie przesłuchiwać ile będzie chciał. A jeśli będzie szansa pomóc mu... w tej jego przepychance o stołek księcia tego miasta to pewnie Elza będzie chciał pomóc, kiedy tylko ją o to poproszę. Jak widzisz polegamy na sobie na wzajem więc muszę się o nią siłą rzeczy troszczyć. Na tym mrocznym świecie, koniec końców mamy tylko najbliższą rodzinę i te wątłe relacje jakie wypracujemy. Chyba się ze mną zgodzisz Xawierze, że dzieci, rodzice, żona i generalnie najbliższa familia są najważniejsi? Nawet nie wiesz ile spełnienie prośby Vallo mnie kosztuje. A propos... - powiedział z wyraźnym wahaniem w głosie. - Czy wiesz, że... - odwrócił się od okna spoglądając wpierw na matkę a potem w twarz stojącego nieopodal łóżka Xawiera. - ...czy wiesz, że to jest nie jedynie moja Matka ale kochanka i... prababka za razem?
*MG powiedział ze tam w rzucie na prezencji wyszedł jakiś mega sukces. Nie będę utrudniał broniąc się siłą woli czy coś. Niech fabułą leci dalej, nie było moim celem zabijanie Xawiera a odegranie zaborczej i paranoicznej namiętności do Matki.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 21 grudnia 2015, 21:59

Xavier po pierwszych słowach Tremerea zaniemówił. Sam nie wiedział przez chwilę co ma odpowiedzieć, gdyż to co właśnie usłyszał kompletnie nie mieściło mu się w głowie. Grzecznie i z uśmiechem pochłaniał każde zdanie wypowiedziane przez Czarodzieja. Jak to jest, że to jego Matka, kochanka i prababka zarazem? On mówi o więzach rodzinnych, i że familia jest najważniejsza... Ale kazirodztwo?!? Na wszystkie Banki Ventrów! Niechybnie bardzo ciężkie wibracje przeszywają Piramidę od środka... Pamiętam jak byłem dzieckiem i mój tata dał mi do zrozumienia, że arystokracja nigdy nie zawiera takich związków i nigdy nie będzie. Ona musiała złamać mu serce! Muszę coś z tym zrobić i to szybko!

- Thomas, to są naprawdę niepozytywne fluidy! Posłuchaj mnie, nie możesz wbijać w serce noża komuś, kogo kochasz. Wiesz, to bardzo źle wpływa na związek... Nawet taki dziwny... yyy... nieważne. Dlaczego uważasz, że ona chciałaby nas zaatakować? Myślę, że jest rozsądną osoba i na pewno znajdziemy płaszczyznę porozumienia... Wiesz stary, miłość... Duchowa MIŁOŚĆ, kapujesz? - Ventrue spojrzał na Czarodzieja rozpromieniony. - Miłość jednoczy nad podziałami. Daj jej szansę, daj szansę mi, a przede wszystkim daj też szansę sobie. Zasługujesz na nią, przyjacielu.

- Już odstałem jedną szansę. Dął mi ją doktor Achille, kiedy na czas wyjął kulę z mojego serca. Czy już wiesz na czyje polecenie ją posłano, czy może się nadal zastanawiasz? Oczywiście mógłby to być Rundstedt Młodszy... ale czuję, że to jednak była Ona. - spojrzał na łózko. - Dlaczego? Cóż być może oboje jednak nie potrafimy żyć ze świadomością, tego co nas łączy więc oboje próbujemy w jakiś sposób to zakończyć... w taki czy inny sposób. Przyznam, że nie jest to najzdrowszy związek. - uśmiechnął się - Taka toksyczna miłość. Ale przecież bywają gorsze relacje z rodzicami, nieprawdaż? Koniec końców, co jest takiego w tym wszystkim złego? Przecież mówią, że miłość wszystko zmazuje i wszystko wybiela. No chyba, że wierzysz w taką bzdurną instytucję jak grzech... - prychnął z pogardą.
- Ale nie... uwalnianie tej kobiety to zdecydowanie nie jest najlepszy pomysł. Krew w tym pozornie słabym ciele krąży stara i silna. A wystarczy jej zaledwie chwilowa niechęć, powodowana jakimiś nieistotnymi bzdurami, by zapragnąć popchnąć mnie w objecie śmierci ostatecznej i zamiar ten wykonać. Mnie syna, co zatem zrobi z kimś takim jak ty? A teraz kiedy jest głodna, poszarpana i wściekła chcesz ją uwolnić i porozmawiać?!

Z twarzy Price'a nawet na chwilę nie znikł promienny uśmiech. Siedział jak zahipnotyzowany historią o trudnych relacjach , jakie występują wewnątrz klanu Tremere. Jako Ventrue nie miał o tym żadnego pojęcia i uważał klan Tremere za typowych moli książkowych, którzy znają sekrety sztuki tajemnej. Nowe informacje, spowodowały burzę w głowie Xaviera, który pochłonięty przez narkotykowy trip zadał kolejne pytania:

- Thomasie... Masz rację, że nie zawsze dobrze nam się układa z swoimi rodzicami, ale wróćmy do tematu miłości. Miłość wszystko wybacza, ale jest jeden warunek drogi przyjacielu. Musi to być szczera i prawdziwa rzecz, która pochodzi z serca, a nie z negatywnych czarnych myśli. Obawiam się, że miedzy wami nie ma miłości, a pozostało jedynie zwykłe przyzwyczajenie... I pożądanie... Za krótko się znamy przyjacielu bym widział więcej, ale moje serce podpowiada mi, że za dużo piliście od siebie krwi nawzajem. Gdy zmuszany piłem od Roberta... To bardziej go kochałem od Viven - Xavier wyciągnął jedwabną chusteczkę i otarł zbierającą się ciemno czerwoną kropelkę krwi, zbierającą się w kąciku oka. Gdy skończył, spojrzał na niewielką czerwoną plamę na materiale, uświadamiając sobie ile stracił tamtej nocy.

- Więzy Krwi... To nie miłość... To kajdany i jak sama nazwa wskazuje, więzy przypominające łańcuchy. Widzisz... Trzeba mocno zastanowić się nad przyszłością i tym, co naprawdę do niej czujesz Thomasie. Lepiej spłonąć niż zwiędnąć, lepiej być wulkanem niż pustą trupią skorupą, którą wypełnia krew i Bestia. Zastanawiałeś się dlaczego jako jeden z niewielu wciąż posiadam iskrę życia? Bo emocje to życie, to sprawia że krew krąży w żyłach, nawet Nieumarłych. To jedna z najlepszych rzeczy jaką słyszałem od klanu Toreador.

Wzruszony Xavier przerwał na chwilę, po czym zapytał:

- A co ma do tego Rundstedt i dlaczego uważasz, że ona jest głodna? To nie wypada... Może powinniśmy ją nakarmić?

Tomas westchnął zamyślając się na chwilę nad dziwnymi słowami Ventrue. Uznał, że jego oczy widziały najwyraźniej świat w zupełnie inny sposób, a skoro tak to nie ma sensu ciągnąć tego wątku ich rozmowy. Xavier nie zrozumiałby...

- No właśnie Rundstedt... jest wielką niewiadomą prawda? Myślałem, że to ty nam coś więcej o nim powiesz w końcu rozmawiałeś z Vallo a to zdaje się jego przyjaciel. - rzucił okiem raz jeszcze na Elzę. - Jest głodna... ponieważ nieco upiłem... I lepiej niech tak pozostanie. Nie mam zamiaru wzmacniać kogoś kto być może jeszcze parę nocy temu dybał na moje życie. Zatem, jeśli chcesz ją przesłuchać obrócimy łózko i stanę u wezgłowia, żeby mnie nie widziała. No i musisz załatwić kilka solidnych łańcuchów lub czegoś mocnego do związania...
Post pisany wspólnie z Lightstormem.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 23 grudnia 2015, 22:24

Bournemouth, Gabinet fryzjerski Korviewa 26/11/2014 około 05:40

Xavier powoli wyciągnął nóż z serca związanej skrupulatnie kainitki i czujnie obserwował reakcje wampirzycy. Zapadła pełna napięcia cisza. Price nawet słyszał nienaturalne dla wampirów bicie swego umarłego serca. Tremere leżała dalej nieruchomo, tak jakby przedmiot przebijający jej serce nie został wyciągnięty.

Pomimo braku reakcji na wyciągnięcie noża arystokrata w końcu zdecydował, że czas spróbować porozumieć się. Chrząknął stanowczo i spokojnym głosem przemówił:

- Witam Pani Elzo, jestem Xavier Price klanu Ventrue, chciałem z panią zamienić kilka słów. Czy słyszy mnie pani?

Nie zareagowała. Leżała z wciąż zamkniętymi oczami bez najmniejszego ruchu. Stojący za łożem Langer nie do końca wiedział co się dzieje. Czyżby przez przypadek przesadził i wprowadził swą Matkę, kochankę i zarazem siostrę prababki w torpor? Ale przecież był ostrożny, uważał na to co robił. Niemożliwe żeby posunął się zbyt daleko w ulotnej ekstatycznej chwili. Xavier spojrzał na niego pytająco, ale Tremere mógł tylko wzruszyć ramionami. Elza nie dawała znaku życia.
Xavier znów spojrzał na Czarną Matkę, starając się dostrzec jakiekolwiek znamiona powrotu przytomności. Pochylony nad wampirzycą Ventrue nagle aż cofnął się o pół kroku.
Oczy Elzy otworzyły się niepodziewanie, czarne jak noc, przerażące jak śmierć, nieludzkie jak bestia. Ale źrenice nie poruszyły się, zdradzając jakiekolwiek znamiona świadomości, lecz pozostały szeroko otwarte, wpatrzone beznamiętnie w nicość, zdawające się nie dostrzegać ani Price'a, ani Salomona, ani niczego innego. Powieki tylko otworzyły się jak u świeżego trupa, wciąż jeszcze mającego odruchy Łazarza.

Xavier powoli i ostrożnie zbliżył się z powrotem. W trzymanej za plecami dłoni wciąż dzierżył nóż. Nie sądził aby zaszła potrzeba jego użycia, przecież miłość była silniejsza niż wszystko inne. Może zdawało mu się a może oczy drgnęły niezauważalnie? A może tylko chciał to dostrzec i bijące w piersi serce podpowiadało mu to czego chciał. Poczuł się nie swojo.

- Pani Elzo czy słyszy mnie pani?...

Cały czas skryty za wezgłowiem Solomon obserwował jak Ventrue przestraszył się, gdy oczy wampirzycy nagle otworzyły się. Czujny skupił uwagę na niej, słysząc Xaviera, który zaczynał znów mówić. Price przerwał czekając na odpowiedź jaka nie nadchodziła. Zaskoczony tym, że Ventrue nic nie mówi przeniósł wzrok na Price'a. Xavier przetarł właśnie łzawiące oczy i całkowicie oniemiały dotknął kciukiem opuszków palców pokrytych swoją vitae:

- Co się...

I cokolwiek chciał w tym momencie powiedzieć lub uczynić Price i nim jakkolwiek zareagował Tremere, Xavierem targnęła nagła, całkowicie niespodziewana konwulsja. Niewiarygodnie wielki strumień krwi wyrwał z gardzieli Xaviera niczym burzowa deszczówka z tkwiącego na gotyckim kościelnym dachu kamiennego rzygacza.

Każda nawet najmniejsza kropla mistyczną siłą przyoblekła ciało Elzy w makabryczny całun vitae.
Z bożonarodzeniowymi życzeniami, żebyście mieli o czym mysleć:p Mam nadzieję, że się podoba/EVILS/ Celowo nie wyjaśniam żadnych technikaliów, ale pewno domyślacie się co się dzieje...

Nie wybiegajcie z deklaracjami zbyt daleko w przyszłość

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 05 stycznia 2016, 16:14

Bournemouth, Gabinet fryzjerski Korviewa 26/11/2014 około 05:40

Langer nie wiedział między kogo dzielić swą uwagę. Na hipnotyzujący pokaz mocy Czarnej Matki, czy na blednącego coraz bardziej Xaviera.

Ventrue zgięty w pół, trzymał się za gardło próbując opanować ustające konwulsje. Podniósł głowę i popatrzył na leżacą na łożu Elzę. Krew wsiąkała w niewytłumaczalny sposób w ciało Tremereki odsłaniając bladą skórę. Price wciąż skulony zrobił dwa niepewne kroki w tył, oczy wampira zeszkliły się, źrenice uciekły w górę i zniknęły pod powiekami. Ventrue powoli i dostonie osunął się na ziemię bez ducha.

Nie spodziewał się tego. Wydawało mu się, że poznał już na tyle Price'a, żeby domyślać się, że krewki Ventrue wyciągnie rewolwer, większy nawet od swojego ego i zacznie swój szalony pokaz. Tremere jeszcze czuł palce Ventrue odbite na swojej szyi, gdy kilka kwadransów temu chciał go zastrzelić przed Rhino. Agresja, agresja, agresja... To byłoby podobne do Xaviera, a tymczasem kainita odpadł z gry, zostawiając Tremerów samych w pokoju.

Serce Langera zabiło mocniej. Sam nie był pewien czy był to efekt ściskającego trzewia strachu, młodzienczych miłosnych motyli w brzuchu, czy pulsującej w żyłach ekscytacji. Gdyby mia czas się nad tym zastanawiać, to zapewne doszedłby do wniosku, że było to przerażenie. Chwilowo dla nieśmiertelnego Tomasa czas stał się jednak towarem bardzo deficytowym i świadomość Tremere'a skupiała się na wszystkim, tylko nie na własnych emocjach. Może to i lepiej, bo gdyby uległ strachowi to mógłby popełnić głupi błąd?

Jeszcze mgnienie oka temu był przeświadczony, że wykorzystując morderczy szał Xaviera zdoła jakoś znów wbić nóż w serce Czarnej Matki. Ale nóż miał nieprzytomny Xavier w swej zaciśniętej dłoni. Pozostawało tylko jedno...

Cofnął się tak cicho jak tylko potrafił. Od łoża w stronę oddalonego o kilka kroków okna. Chwycił dłonią rdzewiejącą klamkę, aby uchylić sobie drogę ku kończącej się nocy, ku niepewnemu bezpieczeństwu. Odwrócił się jeszcze i spotrzegł ją. Wyglądała zgoła odmieniennie od tego do czego był przyzwyczajony. Bladość ustąpiła rumieńcowi życia. Elza siedziała na łożu i uśmiechała się do niego. Nie był to uśmiech jakiego by sobie oczekiwał. Był to grymas, który stawiał wszystkie włosy dęba, zamieniał twardzieli w popłakujących smarkaczy. Próbował uśmiechnąć się niepewnie, ale nie był pewien jaki był efekt jego wymuszonej mimiki. Czarna Matka przeciągnęła się znów zupełnie tak jak śmiertelne bydło po przebudzeniu i spokojnie stwierdziła:

- Ach... Czuję się taka... żywa. Jeśli wybierałeś się Tomasie po jakiegoś żywiciela lub kilku dla mnie, to proszę nie krępuj się, ale skorzystaj z drzwi. No bo chyba nie miałeś zamiaru zrobić angielskiego wyjścia i zniknąć bez pożegnania, prawda? - ostatnie, wypowiedziane powoli i złowrogo słowo niemal skruszyło ostatnie pokłady pewności siebie Steinbacha.
Babka wróciła do formy najwyraźniej. Nie ma na niej nawet śladu krwi jaką przed chwilą zwymiotował Xavier.
Spoiler!
Znasz z autpsji stan w jakim jest Elza. Zniknęła ukochana, teraz stoi przed Tobą zimna suka jaką czasami bywała (w sumie większość czasu). Rozsądek i doświadczenie podpowiada żeby do niej fikać, bo potrafiłą być straszna w gniewie jak miałą taki nastrój. Co jest jednak dziwne dla Steinbacha, Matka zachowuje się niemal jak śmiertelniczka. Ma normalny odcień skóry, ludzkie odruchy, których u niej było trudno szukać kiedyś.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 09 stycznia 2016, 00:33

Bournemouth, Gabinet fryzjerski Korviewa 26/11/2014 około 05:40

Mleko się rozlało, a w zasadzie krew.

Tomas szybko pozbierał myśli, Dziwne zachowanie matki go niepokoiło. Albo coś zmieniło jej metabolizm albo była napojona bez umiaru przez co bardziej przypominała śmiertelniczkę. Lecz po cóż jej w takim razie więcej krwi?

- Skoro potrzeba więcej krwi byśmy mogli spokojnie porozmawiać... - rzucił okiem na Xawiera. Niewątpliwie dobry nastrój opuścił go bezpowrotnie, wraz z wytoczoną krwią w której aż kipiało od jakiegoś odurzacza typu Whisky. I to pewnei to było przyczyną jej dobrego nastroju.
Tomas rusza po krew.
Sorry ale po prostu przegapiłem posta w BaM coś mi wywaliło w ustawieniach z nowym rokiem tak, że połowy tematów jakie śledziłem nie mam zaznaczonych, a zawsze przychodziło info na komórkę. Więc tak bym czekał do usranej śmierci jakby nie pytanie Barta w shoutboxie i pw od pana L.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 09 stycznia 2016, 13:11

Bournemouth, Gabinet fryzjerski Korviewa 26/11/2014 około 05:40

Z gardła Ventrue trysnęła krew. Przez pierwsze chwile przerażony Xavier nie wiedział, co właściwie się stało. Ecstazy dalej nie pozwalała mu trzeźwo myśleć o sytuacji. Jakiś cichutki głosik wewnątrz, krzyczał: "Uciekaj!", jednak emocje i narkotykowy trip skutecznie go zagłuszały. Jak ona to zrobiła? - zapytał siebie w myślach, po czym mimowolnie zachwiał się na nogach. Wrogość nie ma sensu, a dom Korovieva tylko pogarsza sytuację. Wszędzie złe feng shui... Padnij i zobacz co się stanie, gdy Thomas zostanie z nią sam. To dopiero będzie numer!

Ventrue teatralnie upadł na podłogę, nie tracąc przytomności. Postanowił nie zamknąć powiek, aby mieć oko na otoczenie, a w szczególności dwójkę Tremerów. Leżał jednak nieruchomo, całkiem przekonywująco udając wysuszonego z vitae trupa, który właśnie wpadł w letarg. Kątem oka widział jak jego krew wsiąka w ciało Matki, co sprawiało mu spory kłopot z utrzymaniem mięśni twarzy w bezruchu. Dzika radość z powodu kolejnego naćpanego wampira w pokoju, wypełniała jego serce i trudno było mu zachować całkowity spokój. Najwyższym wysiłkiem woli opanował się jednak i czekał na dalszy rozwój sytuacji.

Jakie to szczęście, że spotkałem dziś Jasona i te piękne panie. Wyssała ze mnie dużo krwi, a jednak nie czuję się głodny. To dobrze, bo w przeciwnym wypadku mogłoby skończyć się to fatalnie. Co on robi? Boi się jej? Dlaczego ucieka? - kolejne pytania w głowie Price'a pojawiały się, który próbował zrozumieć motywacje Thomasa. Powiedział, że to jego matka, kochanka i babka... Zmienił swój wygląd, tylko po co, skoro tak łatwo się z nim przed nią ujawnił? Nic z tego nie rozumiem, ale jedno jest pewne... Ja bym go nie zostawił w takim położeniu. Poczekaj, aż wyjdzie i zamknie za sobą drzwi, a potem wstań i zagadaj do niej. Mam nadzieję, że Ecstazy również na nią działa... I poszerzy jej horyzonty...

Gdy Steinbach zniknął za drzwiami, Xavier czekał. Niech Thomas oddali się, abym pozostał z nią teraz sam na sam. W końcu o to cały czas chodziło... - pomyślał.

Wreszcie nadarzył się odpowiedni moment i Ventrue podniósł się z podłogi, poprawiając garnitur. W dłoni dalej trzymał zakrwawiony nóż, bo nie bardzo wiedział co ma z nim dalej zrobić. Wcale nie chodziło o ostrze, czy znajdującą się tam krew. To był nóż, który wcześniej należał do Xaviera, a jego rękojeść dostarczała Arystokracie niezwykle przyjemnych wrażeń dotykowych. Ach, dąb hiszpański! Cóż za cudowna faktura! Muszę sobie sprawić takie biurko... Albo i trumnę... Najlepiej biurko i trumnę. I parkiet. Koniecznie! - narkomańskie myśli przetaczały się przez umysł Price'a, który kompletnie nie zdawał sobie sprawy z faktu, że dla Matki Ventrue z nożem w ręku, może wyglądać agresywnie.

- Na szczęście Thomas nas opuścił madame. Jest trochę znerwicowany a to psuje nastrój, nieprawdaż? - powiedział cichym głosem, uśmiechając się szeroko.

- Jestem tutaj na prośbę mojego przyjaciela, pana Vallo. Gorąco zależy mi na pani zdrowiu i dobrym samopoczuciu, dlatego mam nadzieję że moja krew smakowała wyśmienicie. Zauważyłem nawet delikatny rumieniec na pani policzkach i wydaje mi się, że to może być początek interesującej znajomości. Proszę powstrzymać się od kolejnych aktów agresji, bo na nie jest już delikatnie mówiąc... za późno madame. Poza tym raniąc innych, ranimy siebie. Znacznie lepiej jest rozmawiać szczerze i otwarcie, bowiem to buduje prawdziwe i piękne relacje.
Xavier używa Prezencji 1. Jeśli jest naćpana to nie powinna tego blokować siłą woli.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 09 stycznia 2016, 15:07

Bournemouth, Gabinet fryzjerski Korviewa 26/11/2014 około 05:40

Elza w milczeniu odprowadziła wzrokiem Thomasa wychodzącego niczym pies z podkulonym ogonem. Xavier patrzył na nią, ale spojrzenie jakim oblekała swojego syna było wiele mówiące i Ventrue mimowolnie aż wzdrygnął się. To były oczy bezdusznej istoty. Nie chciałby żeby ktokolwiek na niego tak patrzył. Nawet Robert zdawał się bardziej ludzki w swoim gniewie.

Gdy kroki Steinbacha ucichły, Xavier wstał i zaczął mówić obserwując kainitkę. Teraz wyglądała zupełnie innaczej. Nic nie robiła sobie z jego obecności, ale wiedział, że słucha. Najpierw podparła się na łożu przykmując zalotną pozę, a potem skierowała wzrok na Arystokratę. Nie było w nich już śladu nienawiści. Patrzyła na niego piękna kobieta, pewna siebie, ale zarazem krucha, niewinna istota w potrzebie.

- (...) Znacznie lepiej jest rozmawiać szczerze i otwarcie, bowiem to buduje prawdziwe i piękne relacje...

- Ma pan zupełną rację panie... - Tremerka zarumieniła się jakby onieśmielona obecnością wampira.

- Xavier Price krwi Ventrue...

- Panie Xavierze... - mówiła angielszczyzną, którą Price zakwalifikowałby jako "fluent", ale zdradzała bardzo mocny niemiecki akcent, o wiele mocniejszy niż angielski Thomasa: - Widzę, iż jest pan prawdziwym gentlemanem, panie Price. Pragnę przeprosić w tym miescu za moje zachowanie, jakiego stał się pan ofiarą. To było takie... nieodpowiednie... Proszę przyjąc moje wyrazy ubolewania. Mam nadzieję, że nie ucierpiał pan zbytnio? Czy może zechce pan usiąść koło mnie? Proszę się nie krępować. - Elza skinęła dłonią na zaproszenie kokieteryjnie mrużąc oczy: - To może być naprawdę początek naprawdę interesującej znajomości...
Ostatnio zmieniony 09 stycznia 2016, 15:41 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 09 stycznia 2016, 15:15

Bournemouth, Gabinet fryzjerski Korviewa 26/11/2014 około 05:40

Tomas szybko zszedł po schodach, sprężystym krokiem minął salon fryzjerski ze wszystkimi utynesyliami i pchnął mocno drzwi prowadzące na zewnątrz.
Ruszył ulicą kierując się w stronę jednej z bardziej ruchliwych jeszcze o tej porze ulic. Jakimś cudem trafił na jedną z taksówek, które o tej porze prawie już nie jeździły po mieście.
Zaczął intensywnie machać zatrzymując ją na ulicy.

- Proszę jak najdalej stąd. Ruszaj natychmiast!

Tomas czuł jak rece mu drżały i to bardziej niż zwykle. Z trudem zacisnsnął jedną na zegraku. Nie pomagało.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 10 stycznia 2016, 22:06

Bournemouth, Gabinet fryzjerski Korviewa 26/11/2014 około 05:45

- Niebawem świt, a czas jest luksusem jakiego nie mamy, dlatego muszę teraz odmówić. Dziękuję za troskę o moje zdrowie, ale przejdę od razu do meritum. Proszę mi powiedzieć dlaczego znalazła się pani na cmentarzu i co tam się stało?

Elza wstała ale tak, aby wyeksponować swoje nagie ciało. Xavier nie miał wątpliwości, że sposób w jaki się poruszała ująłby każdego śmiertelnika. Ale on łąknął już tylko krwi, choć nie mógł odewać wzroku od kuszących kształtów. Odezwała się dopiero po chwili, gdy pokazała już to co chciała:

- Rozumiem, że pytasz Xavierze w imieniu swojego pryncypała pana Vallo? Potrafi pan sobie wyobrazić, gdy własne dziecko próbuje zabić swą matkę? Otóż znalazłam się tam wskutek knowań tego niewdzięcznika Thomasa. Zwabił mnie tam obiecując, że grob kryje tajemnice klanowe. Uwierzyłam, w końcu to moja krew... I co? Niemal zginęłam. Dobrze, że tam byłeś Xavierze. Bez Ciebie byłabym już ostatecznie martwa.

- Z całym szacunkiem madame, ale swoje życie zawdzięcza pani Michaelowi Vallo, a nie mi. To dzięki niemu się tam znaleźliśmy. Starszyzna tego miasta jest już o tym poinformowana, a sam Primogen w zamian za uratowanie życia prosi o wyjaśnienie spraw o które zapytałem wcześniej. Myślę że to bardzo uczciwa oferta i głupotą byłoby podkopywać swoją reputację wśród Starszych brakiem współpracy. Ja z swojej strony bardzo uprzejmie panią proszę o odpowiedź i jestem skłonny zapomnieć o drobnym incydencie z moją vitae.

- Jest pan bardzo skromny. Uprzedzam Cie Xavierze, powiem co wiem, ale nie zrobię tego dla pana Vallo czy starszyzny lecz tylko i wyłącznie dla Ciebie bo Ci ufam i darze afektem. To wszystko jego wina. Pomijam powody dla których znalazł sie w Anglii, bo to wewnętrzna sprawa klanu. Dziwię się, że tak łatwo zdobył zaufanie pana Vallo i Twoje Xavierze. Potem ten spisek z Diabłami i jego zmiana wygladu. Wezwał mnie kilka dni temu zwodząc mnie tajemnicą grobu poetki. A wszytko to by zdiabolizować swoją matkę. Przyjechałam jak najszybciej umówiona z nim na cmentarzu. I tam znalazło mnie to straszydlo i niemal zabiło. Uratowałeś mnie dosłownie w ostatniej chwili. Tomas zniszczyłby mą duszę. Potem probówał zrobić to tutaj i znów zjawiłeś sie ty w ostatniej chwili. Dlatego sięgnelam po Twoja vitae. Bałąm się, że ogarnie mnie szał i ucierpisz. Nie potrafiłabym znieść myśli, że zaszkodziłąbym swojemu wybawcy.

- Jeżeli prawdą jest to co mówisz, to dlaczego pozwoliłaś mu wyjść z pokoju? I o jakim straszydle mówisz?

Elza westchnęła, jakby zdziwona, że Xavier zadaje pytanie, na które odpowiedź powinna być oczywista. Zaczęła odziewać się w swoje podniszczone wskutek ostatnich zdarzeń ubrania. Zakrwawioną bieliznę, rozdarte spodnie, brudną od mokrej ziemi bluzkę. Cierpliwie odpowiedziała:

- Nie odzyskałam jeszcze pełni sił Xavierze. Niech nie zmyli Cie poza Tomasa. Jest dużo poteżniejszym kainitą na jakiego wygląda. Nawet nie wiesz ile razy dokonal aktu diabolizacji. Zagrałam vabank licząc, że uda mi sie go przekonująco wystraszyć. Bądź co bądź jestem jednak od niego starsza. Na cmentarzu zaatakował mnie wielki kruk. I nie był to z pewnościa zwykły ptak. Pokonał moją ochrone i omal mnie nie zabił. Tylko Steinbach wiedział, że tam będę w tym czasie. Nie wiem jak mógł posunąc się do sojuszu z taką bestią. Musisz wszystko przekazać panu Vallo Xavierze. Noc chyli sie ku końcowi Xavierze. Muszę się udać w bezpieczne miejsce i zebrać siły.

- Potrzebuję jakiegoś dowodu madame...

- Rozumiem Twoją podejrzliwość Xavierze. - stwierdziła przyjacielskim tonem: - Wiem, że to nie jest łatwa do przełknięcia prawda, bo był kimś komu ufałęś, ale dobrze wiesz, że nie mam dowodów w kieszeni kurtki. Ucierpiała Twoja duma Xavierze,a co ja mam powiedzieć. Zostałąm zdradzona po stokroć bardziej. - Po policzku Elzy spłynęła krwawa łza: - Czy wystarczy ci, że klan Tremere uznał Tomasa za antribu? Zdobądź jego vitae, a ktokolwiek znający się na tajnikach krwi wyjaśni Ci wszystko. Czas już na mnie. Możemy spotkać się następnej nocy. Rozumiem, że dysponujesz telefonem?

Kainita wyciągnął swój smartfon i dysktretnie uruchomił funkcję dyktafonu:

- Zdobędę próbki krwi Thomasa i jeżeli jest diabolistą oraz chciał panią zabić jak pani twierdzi... Będę chciał by to pani zbadała jego krew i przedstawiła wnioski starszym tego miasta. Oto mój numer telefonu. Więc mamy umowę madame?

- Oczywiście, że moge ją zbadać, jeśli to konieczne, ale wiem jaki będzie efekt analizy. Musisz działąć szybko mój drogi, przecież wiesz, że w mieście grasują sabtanicy. Połącz fakty, Tomas jest jednym z nich. Im dłużej będzie na wolności, tym więcej naszych braci i sióstr jest niebezpieczenstwie.

Elza wyminęła Xaviera i ruszyła ku wyjściu. Ventrue zapytał jeszcze na schodach:

- Od kiedy Thomas jest uznany za odszczepieńca i dlaczego klan Tremere nie przekazał tej informacji starszym miasta?

- To ja byłam posłańcem Xavierze. Ale chciałam się przekonać czy to prawda. Wiesz jak ciężkie jest brzemię, gdy dowiadujesz się, że Twój potomek jest zdrajcą klanu? Nie tak łatwo uwierzyć w coś takiego.
Post powstał w wraz Lightstormem po konwersacji na Skype. Chyba sporo wyjaśnia;)
Ostatnio zmieniony 10 stycznia 2016, 22:19 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 12 stycznia 2016, 15:35

Bournemouth, Gabinet fryzjerski Korviewa 26/11/2014 około 05:50

Elza zniknęła w ciemości, a Xavier przypomniał sobie, że zostało mu mnówstwo spraw do załatwienia. Zbyt dużo. Miał nadzieję, że starczy mu czasu do świtu aby wszystko domknąć wedle życzenia strategoi. Fala stresu przepłynęła zimną falą przez ciało kainity. Nie lubił robić wszystkiego na ostatnią chwilę. Szczególnie tych najistotniejszych zadań. Wziął głeboki oddech.

Weź się w garść. Jesteś przecież Ventrue a nie jakimś tępym Brujahem...

Przystapił do działania. W myślach ustalił priorytety i kolejność w jakich zajmie się częściami planu. Smartfon znikąd pojawił się w ręku kainity i palce wampira zaczęły szybko wybierać pierwszy numer na liście osób z którymi musiał się skontktować:

- Nino, mam dwie ważne sprawy...

Bournemouth, Spearmint Rhino; 26/11/2014 około 06:10


Wejście do Rhino zajęło mu sporo dłużej niż się spodziewał. Ilość policjantów, wojska i służb ratowniczych jakie kręciły sie w centrum były nadzwyczjane. Wejście niezauważonym do klubu poprzez główne wejście nie wchodziło w rachubę. Nawet kanałowy szczur nie prześlizgnąłby się przez kordon uzbrojonych po zęby ludzi, próbujacych zapanować nad sytuacją. Pozostawało jedyne wyjscie. Tylne wejscie prowadzące wprost do krypty. Solomon wymacał w kieszeni kartę dostepu jaką sprezentował mu Xavier i kryjąc się w ciemnościach ruszył w labirynt wąskich pasaży.

Bournemouth, Spearmint Rhino; 26/11/2014 około 06:20

Tomas wychynął z tajnego przejścia. W krypcie nie znalazł Marcusa więc domyślał się, że Malkavianin musi przebywać gdzieś na terenie klubu. Musiał być na poziomie, gdzie Price gościł kaintów. Kierował swe kroki ku salonowi, gdzie przesiadywała zawsze koteria. Instynkt go nie mylił. Wszedłwszy do pokoju od razu dostrzegł leżącego na sofie, Koronieva. Wampir miał przestrzelone kolano i wyglądał jakby spokojnie spał. Obok niego warowała czujnie jego ochydna psina. Gdy tylko wyczuła zapach Tomasa warknęła ostrzegawczo a nieliczne kłaki sierści podniosły się do góry nadając zwierzęciu jeszcze bardziej żałosnego wyglądu.

I po co się popisujesz kundlu? Jak on się tu znalazł?

Tremere zignorował psa i podszedł do Marcusa. Szarpnął go za rękaw, ale szaleniec nie obudził się. Nie widać było kołka, nie wyglądało aby wpadł w torpor, jednak spał najtwardszym snem jaki kiedykolwiek widział Tremere.

Drzwi do pokoju otwarły się ponownie i stanęło w nich trzech ochroniarzy jakich już wcześniej widział w budynku Tomas. Trzymali w rekach broń i jasnym było dla Steinbacha, że nie zawachają się jej uzyć:

- Proszę nie stawiać oporu, bo użyjemy broni. Dostaliśmy wyraźny rozkaz aby pozostał pan na terenie klubu do powrotu pana Price'a.

Sekundę później Tremere dosłyszał jak krótkofalówki ochrony nadają komunikat, że cały klub ma zostać ewakuowany ze względów bezpieczeństwa...
Tomas i (a szczególnie) Marcus znaleźli się w bardzo ciężkiej sytuacji. Jeśli pozostaną w salonie tak jak zażyczył sobie Price, to wkrótce zostaną ewakuowani na zewnątrz. Nie muszę dodawać jakie będą konsekwencje zastania świtu na świeżym powietrzu. Z drugiej strony sparing z trzema gotowymi na wszystko bodyguardami też jest nie mniej ryzkowny. Może Tomas zdołałby prysnąć, ale wtedy skaże Koroviewa na ostateczną śmierć w dzień, gdy nieprzytomny wariat zostanie wyniesiony przez ratowników na zewnątrz. Maskarada i takie tam pierdoły z tym związane, to już drugi plan.
Spoiler!
Nina jest w drodze po Ciebie. Zakładam, że skontaktowałeś się już z Jacksonem i Andresonem. Treść tych konwersacji zostawiam Tobie. Póki co nie wiesz nic o ewakuacji Rhino (samo opróżnienie budynku wydaje się jednak standardową akcją w takim przypadku.

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 12 stycznia 2016, 15:46

Spoiler!
Takie moje może dziwne pytanie, ale raczej świta Price'a to nie gamonie i wiedzą o maskaradzie. Chyba wiedzą też, że do lokalu ich bossa przychodzą wampiry i domyślają się raczej, że Thomas i Marcus są nimi. A nawet gdyby się nie domyślali, to zostawienie trupa na korytarzu i pozwolenie pałętać się dziesiątkom ludzi po lokalu, którego podstawą funkcjonowania jest dyskrecja .. Jeśli już zaś są tak tępi, że im nie wychodzą rzuty na inteligencję to czemu chociaż nie zadzwonią do Price'a? Maskarada przede wszystkim, Policji można nie wpuszczać- wyjaśnią to adwokaci, ale to już inna bajka.
Pytanie brzmi jakie priorytety ma w takich sytuacjach ekipa Price'a? Ja obstawiałbym kołek i do piwnicy (tudzież chłodni).

Sorki, że tutaj podejmuję tematykę, ale temat techniczny gdzieś odpłynął w mroki dziejów.
Spoiler!
Spokojnie Koszal, wszystko w swoim czasie:p. Na razie minęły dwie sekundy od momentu kiedy dostali informacje przez eadio i nie ma mowy żeby s takim czasie zdążyli się skontaktować z kimkolwiek. Zresztą chce zobaczyć reakcje Tomasa. W sumie wszystko zależy od niego.

Inna sprawa, to stan wyjątkowy. Jeśli wojsko zdecydowało o konieczności ewakuacji, to pewnie żadni adwokaci ani nic w tym stylu nie powstrzyma służb przed oczyszczeniem budynku. Jakby nie patrzeć, był celem ataku terrorystycznego.
Spoiler!

około 04:21 w Rhino padł pierwszy strzał. Łatwo zlokalizować takie miejsce, tym bardziej że ochrona była zaalarmowana.

Wyczulona na zachowanie maskarady ochrona Xaviera czeka w kącie następne dwie godziny nie robiąc nic z ciałem leżącym na korytarzu. Interesują się nim dopiero jak pośród zgiełku do lokalu wkracza nie znający (tak dobrze jak oni) układu korytarzy gość i sprawdza jego stan. Wówczas wyciągają giwery i zjawiają się nad ciałem natychmiast.

WTF? MG? Dlaczego nic nie zrobili z ciałem?
Spoiler!
cialo nie lezy na korytarzu. Zostalo przeniesione do salonu na odcietym pietrze dla vipow. Juz nawet nie pamietam czy osobiscie przez Xaviera, czy na jego rozkaz. Ochrona miala pelne rece roboty. Odciete pietro bylo najbezpieczniejszym miejscem, wiec po cholere ktos ma pilnowac trupa, skoro na dole akcja na maxa? Ochroniarze wpadli do salonu po tym jak system wskazal otwarcie drzwi na ten poziom. A przypominam ze Tomas wszedl od strony krypty o ktorej nie nikt oprocz koteri. A dlaczego zaalarmaowalo ich wejscie na poziom dla vipow to sie dowiesz z najblizszych postow.
Ostatnio zmieniony 13 stycznia 2016, 21:51 przez koszal, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 13 stycznia 2016, 19:53

Bournemouth, Spearmint Rhino; 26/11/2014 około 06:20

- Halo, niech się Pan obudzi... - odczekał chwilę, ale Malkavianin nie dawał znaku życia. Tomas szarpnął go za rękaw raz i drugi ku zaskoczeniu zdając sobie sprawę, że popadł w dziwnie twardy sen. Już miał zamiar...

- Proszę nie stawiać oporu, bo użyjemy broni. Dostaliśmy wyraźny rozkaz aby pozostał pan na terenie klubu do powrotu pana Price'a. - powiedział basem jeden z dryblasów Xawiera. Tomas nie miał wątpliwości, że ludzie gangstera wiedzieli jaki zrobić użytek z broni. Postanowił wykazać należyty rozsądek. Wszak wojowanie z zakapiorami nie było czymś czym się zajmował na co dzień. A na tych trzech trzeba by było nie lada profesjonalisty albo wariata by próbować coś zrobić.

- Oczywiście, nie będzie z tym problemu, choć wątpię żeby powrót pana Price nastąpił szybko, jeśli w ogóle.

Ignorując wymierzone lufy zaczął ponownie przyglądać się Koroviewowi.
Spoiler!
Może ktoś mu coś podał we krwi, może ma coś w sercu, a może to zejście ma podłoże psychiczne. Oczywiście to mogła być też niespodzianka niesiona w kuli, wszak i ja dostałem w ten sposób bardzo specjalny prezencik...

Na samo wspomnienie o Elzie poczuł jak zjeżył mu się skóra na karku. Nawoływanie do opuszczenia budynku przywróciło mu mores, czuł że musi się spieszyć.

Ale zaczniemy od najprostszego, od smaku krwi.

Nadgryzł opuszek kciuka i pozwolił by parę kropel spadło w odchylone usta Marusa.

- Marcusie, obudź się jesteś potrzebny Lindsy... Xawier jest u ciebie, jest w tym sowim amoku w którym skrzywdził i ciebie, jeśli ta biedna dziewczyna się tam zaplącze zwabiona światłem, myśląc że to ty... Marcusie! Ratuj ją...
Jak nie podziała lecę po kolei, czyli sprawdzam czy nie ma czegoś w serduchu a potem niestety trzeba będzie na żywca wyjąc kulę, szkoda że zostawiłem nóż...
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

ODPOWIEDZ