Pięciu dobrych ludzi zginęło w najmniej oczekiwanym momencie, w miejscu uznawanym za względnie bezpieczne, a przez to usypiającym wyostrzone na co dzień zmysły. Ich śmierć obwieściły wspólnie stłumiony huk przywodzący na myśl wystrzał z małokalibrowej broni oraz rozpędzony kształt w tylnym lusterku, który wystrzelił z martwej strefy kierowcy cysterny przecinając pod niewłaściwym kątem pochyły górski zakręt.
Zamykający szyk terenowy Ford miał w opinii większości ludzi najlepsze osiągi z wszystkich trzech pojazdów konwoju, na dodatek zaś na jego dachu sterczała metalowa szpila Browninga 12,7mm przyspawana do ruchomego przegubu pośrodku wyciętego dachu szoferki. Nie bez powodu pełniący rolę przewodnika Perry Mason puścił Forda na samym końcu konwoju. Podłożone przez grasantów ładunki wybuchowe zagrażały przede wszystkim duetowi mężczyzn jadących w otwierającym szyk poobijanym Mitsubishi, podobnie jak kolczatki czy inne złośliwe pułapki. W razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa pięciu podróżnych w Fordzie stanowiło dobrze uzbrojony i mobilny element obronny. Wszyscy byli federalistami od urodzenia, zaprzysiężonymi wasalami lorda Carringtona gotowymi zrobić wszystko na skinienie dłoni swego suwerena i Mason uważał ich za najbardziej profesjonalną część obsady konwoju.
Wszyscy zginęli w tej samej chwili, nie oddawszy ani jednego strzału. Mężczyźni siedzący w gorącej kabinie siodłowego ciągnika skoncentrowani byli przede wszystkim na wysiłkach jadącego w dół stromego zbocza kierowcy własnego pojazdu, toteż żaden z nich nie zauważył momentu, w którym Ford wypadł z zakrętu i runął w ułamku sekundy w dół rozciągającej się po prawej stronie drogi rozpadliny.
Wiozący ludzi Carringtona wóz spadł w dół jaru niczym ciśnięty w morską toń głaz. W połowie drogi ku dnu rozpadliny rozpędzony Ford uderzył w poszarpane zachodnie zbocze jaru, odbił się od niego z przeraźliwym zgrzytem pękającej karoserii. Zgnieciony bak wystrzelił kulą ognia, która przeistoczyła samochód w płomienistą kometę.
Kiedy przestraszony wrzaskami towarzyszy kierowca cysterny zaciągnął ręczny hamulec ciągnika, z dna rozpadliny buchnęły w niebo pierwsze gęste kłęby czarnego dymu.
Czekam na pierwsze reakcje związane z niespodziewanym incydentem - nie czujcie jednak presji związanej z czasem, gra rozkręci się na dobre dopiero w przyszłym tygodniu. Myślę, że to dość czasu, aby każdy z Was mógłby zarzucić wpisem fabularnym, który będzie w sobie zawierał kombinację opisu postaci oraz jej pierwszego wrażenia po kraksie.