12 czerwca 2045, pustkowia na wschód od 79
Poirytowany zachowaniem sędziego Tray uznał w końcu, że podeszły wiekiem Mad Dog po prostu uległ zwyczajnemu zmęczeniu - było nie było, miał już swoje lata i dramatyczne wydarzenia na stacji musiały się na nim odcisnąć oczywistym piętnem. Pokonawszy śladem ludzi w kombinezonach następne dwieście metrów Tray doszedł wręcz do wniosku, że absencja sędziego jest prawdziwym zbawieniem - teraz handlarz mógł się poruszać własnym tempem i bez obaw o to, że ktoś inny zdradzi jego obecność przez nieostrożność w podchodach.
Pięciu mężczyzn w hermetycznych kombinezonach niezmiennie przywodziło Trayowi na myśl astronautów. Handlarz miewał dostęp do odtwarzaczy DVD i źródeł prądu, obejrzał w swoim czasie niejeden przedwojenny film i wiedział doskonale, kim byli kosmonauci. Ci goście poruszali się co prawda po powierzchni ziemi, ale oddychali za pośrednictwem aparatów tlenowych i generalnie wyglądali tak, jakby właśnie wysiedli z wahadłowca.
Ta ostatnia myśl dosłownie zelektryzowała handlarza, chociaż przyszła mu do głowy niezamierzenie: a może spoglądał właśnie na delegację z Orbitala?
Przełykając nerwowo ślinę Tray skradał się za obcymi do chwili, w której ci wspięli się na skarpę autostrady. Był to krytyczny moment, nakazujący przyczajenie się w kryjówce na dłuższą chwilę - z wysokości autostrady nieznajomi widzieli wszystko wokół siebie, a handlarz nie zamierzał włazić im prosto pod lufy nowoczesnych szturmowych karabinków.
Musiał cierpliwie poczekać, aż tamci pokonają w poprzek drogę i zejdą po przeciwnej skarpie na teren dogasającej stacji paliw.
Tray umiejętnie śledzi obcych, jedynie troszeczkę cierpiąc z powodu zranionej dotkliwie stopy...