PBF - Śmierć i życie kami Ryby

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 09 września 2015, 22:49

- Dziękuję mnichu - Seibei skinął w podzięce mnichowi.

Rana paliła i miał ochotę się podrapać. Jeszcze przed chwilą czuł jednak coś zupełnie przeciwnego. Kiedy ostrze Oni wniknęło w niego poczuł jakby ktoś rozciął go lodowym soplem zostawiając odłamki. Teraz to uczucie ustało.

- Skoro w naszej pielgrzymce zrządzeniem karmy znaleźliśmy się w takiej sytuacji może jest coś więcej co możemy zrobić. Oczywiście ubliżając samurajom Feniksa, którzy strzegą tego miejsca. Fortuny postawiły nas w sytuacji w której poszukując pomocy sami ją ofiarowaliśmy, czyż to nie uśmiech losu i coś co niektórzy zwą przeznaczeniem? Poza tym to nie był przypadkowy atak a celowa zniewaga. Czy aby coś nie zginęło?
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 11 września 2015, 18:25

- Kontakt z kami jest utrudniony... - powiedział niemal żałosnym tonem mnich, po czym opadł na ziemi, dysząc ciężko. Był zmęczony, jak wszyscy.

Satsu wzdrygnął się na te słowa, które znaczyły dlań więcej niż mędrzec chciałby być może przekazać. Podobne przypadki zdarzały się dość często. Im głębiej, im dalej w krainy cienia, tym bardziej doskwierało mu poczucie osamotnienia, porzucenia przez kami. Choć nigdy nie rozmawiał o tym z towarzyszami broni, zarówno on, jak i każdy z nich wiedzieli, że inni też czują ów ponury bezmiar apatii. Tutaj w sercu świętego przybytku było to jednak nie do pomyślenia! Mogło oznaczać, że wbrew nieustającym wysiłkom Klanu Kraba miejsce to utracono na rzecz złego. Mnich najwyraźniej musiał się mylić, widok oni mącił jego zmysły. Niemniej jednak wiszące w powietrzu pytanie drążyło serce samuraja wzbudziwszy w nim niespokojną falę. Zerknął na odcięty łeb bakemono. Sukune wpatrywał się weń głupkowato, toteż Satsu podszedł i zgrabnym ruchem wrzucił obcięte trofeum do worka upewniwszy się zawczasu, że Seibei i mnich odwrócili spojrzenia. Po chwili powrócił do rozmawiających.

-.. to nie był przypadkowy atak a celowa zniewaga. Czy aby coś nie zginęło?- mimo niedawnej rany młody Smok rozsądnie rozumował. Satsu wyczekująco stanął za samurajem wpatrując się w Senzo. Nie zamierzał tego wieczoru kłaść się spać, nie dowiedziawszy się zawczasu skąd przyszło plugastwo. Choćby miał to wydusić ze wszystkich po kolei.

-Czcigodny Senzo. Żadne tam do spanka i że pogadamy rano. Jeśli są tu Oni to brakuje ich dowódcy, bądź czarownika. Stwór na dole to była tępa bestia. Ta grupa nie mogłą tutaj zabłądzić, ani przypłynąć. Gdzieś na wyspie jest potężny oni, albo parający się maho shugenja. Trzeba mu obciąć łeb jeszcze przed snem.- w prostych i surowych słowach podsumował Satsu nie bacząc na przerażone twarze zgromadzonych mnichów.

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 13 września 2015, 14:27

- Nic nie zginęło, wszystkie relikty są na swoim miejscu - powiedział, oddychając ciężko. Po chwili kontynuował. - Dobrze więc - powiedział spokojnie stary mnich i rozkładając ręce rzekł: - Lecz miejcie się na baczności. Nie możemy was teraz wspomóc, musimy zająć się rannymi i oczyścić to miejsce, by nie zostało splugawione na wieki. Niech kami Kitinase ma was w swojej opiece... - mężczyzna zamknął oczy i opuścił na chwilę głowę. Następnie otworzył oczy i krzyknął:

- Eri! Pozwól na chwilę!

Przywołana mniszka szybko pojawiła się u boku starca. Na oko liczyła ze dwadzieścia wiosen: jej zniszczona ospą cera poniekąd tłumaczyła los mniszki. Lecz ta nie wydawała się być tym przygnębiona: wręcz przeciwnie. Znajdowała pocieszenie w niesieniu pomocy i pomimo zmęczenia jej usta były uśmiechnięte.

- Pójdziesz z dostojnymi samurajami by służyć im pomocą. Mają słuszne obawy, że siły ciemności nie opuściły jeszcze Kitijimy.

- Tak, ojcze - powiedziała krótko i szybko wzięła trzy lampiony oraz ćwiczebny kij do walki. - Nie umiem dobrze walczyć, ale w razie niebezpieczeństwa nie przejmujcie się mną, dostojni panowie - Eri skłoniła się w zwyczajowym powitaniu.

***

Las był gęsty, ciemny, cichy. Panowała tu ciężka, brudna wręcz atmosfera. Mirumoto Seibei miał wrażenie, że może odcinać kawałki ciemności, rozświetlanej jedynie słabymi promykami światła wydobywającymi się z lampionów. Za to Satsu zdawał się być w swoim żywiole. Rozglądał się bacznie, chodził miękko z kataną w ręku i szukał śladów. Obok szła Eri, rozglądając się uważnie i próbując zamaskować strach. Dłoń z lampionem lekko jej drżała, a cienie drzew zdawały się ciągle ku niej sięgać.

Ekipa powoli, lecz nieubłaganie zbliżała się do linii wybrzeża. Stąd było widać nikłe światła oświetlonych promów, na których ewakuowali się pozostali pielgrzymi. Ciszę w lesie przerwała młoda mniszka.

- Przez te ostatnie wojny na granicy nikła będzie szansa, że rodzina Isawa przybyłaby na czas, by obronić Kiti-jimę - powiedziała smutnym głosem, ale zaraz zmieniła ton głosu i kontynuowała. - Nie lekajcie się wszak, panowie, że daymio Isawa będzie robił wam jakieś problemy. Lecz lepiej będzie, jeżeli nie będziecie, panowie, rozpowiadać o wydarzeniach na wyspie.

Dziewczyna chciała powiedzieć coś jeszcze, ale Satsu przerwał jej ostrym tonem. Usłyszał znajome, podłe głosy. Rzucił się biegiem na przełaj i w świetle księżyca, odbijając się od głazu na skraju urwiska, wyskoczył robiąc salto w powietrzu i zniknął w ciemnościach.

Mirumoto Seibei poczuł ukłucie zazdrości widząc taki pokaz zdolności.

Podszedł bliżej do urwiska i krew się w nim zagotowała ze wściekłości.

Na brzegu leżał wielki karp wyciągnięty z wody, który rozpaczliwie ruszając ustami próbował złapać powietrze w skrzela. Wokoło niego kręciło się sześciu goblinów i ich przywódca: większy goblin w kabuto, paskudnie rechocząc i szczekając coś w swoim języku. Potwory na przemian dźgały mieczami i włóczniami kami i rechotały się złowieszczo. Niedaleko za nimi zakradał się Satsu, gotowy do uderzenia.

- Kami Kitinase! - pisnęła Eri.
Panowie, pozwólcie, że nie będę wrzucał tutaj mechaniki. Testy rozgrywam u siebie, a chciałbym, by z tego wyszło opowiadanie.

Przy okazji: inicjatywę ma Satsu, który jak dotąd skrada się niezauważony do przeciwników. Potem jest Seibei (zaczniesz atak w tej samej turze co ronin - o ile się na niego zdecydujesz).

Hitomi Mirumoto została pomagać w światyni. Opiekuje się młodym mnichem, z którym wcześniej rozmawiał Satsu.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 13 września 2015, 23:37

Wściekłość zapłonęła w sercu Satsu. Chwycił mały kamień, który poszybował wprost ku bakemono uderzając w hełm przywódcy. Dumny i wyprostowany wyłonił się spośród zarośli stając na twardej ziemi. Czuł jej obecność i wsparcie. Podmuch boskiego wiatru kamikaze smagał jego oblicze.

Itaime -ni?* -rzucił ku plugawej hordzie. Skupił myśli na przywódcy tchórzliwej hołoty. Wiedział, że musi go dopaść pierwszego, a wówczas reszta się rozpierzchnie. Z drugiej strony nie miał ochoty gonić za nimi po całej wyspie do świtu.

Wyprostował ostrze wskazując na wodza. Wyzywał go na pojedynek.


*- chcesz poczuć odrobinę prawdziwego bólu?

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 18 września 2015, 20:11

- Ty chcieć się mierzyć, ze mno?! - krzyknął oszalały ze złości kapitan goblinów. Jego zdobyczne kabuto wskazywało, że zerwał je z ciała samurajów z Klanu Kraba. Po dokładniejszym przyjrzeniu się, Satsu rozpoznał, że kabuto poskładano z kilku innych...
- Chodźże tu, robaczku... - syknął, opluwając się gęstą śliną. Jego mniejsi o głowę pobratyńcy szczekali radośnie, stukając zdobycznymi broniami we własne elementy byle jak poskładanych pancerzy z byle czego. Kami ryby tymczasem dogorywał na chłodnym piasku brzegu wyspy, podmywany co jakiś czas przez fale.

Satsu ruszył nieśpiesznie do ataku, przyjmując pozycję agresywną. Miecz trzymał przed sobą i pewnym krokiem szedł ku przeznaczeniu, skupiając swój wzrok na biorącym rozpęd potworze.

Szczęknął oręż. Krzyk przemieszany ze szczekaniem i warczeniem. Chlupot fal. Radosny okrzyk potwora i przerażonego człowieka rozdarły okolicę. Znów śmiech.

Znów okrzyk bólu.

Satsu otuliła ciemność, która nagle zebrała się nad polem walki; wyglądało to jak tornado z czarnego jak atrament powietrza, które wirowało wokół odcinka plaży, z Satsu i goblinami w jego spokojnym oku.

Walczący zostali pożarci przez wir ciemności, przez który przedostawały się tylko okrzyki.

Palce Eri zacisnęły się na ćwiczebnym kiju, który pękł w miejscu ucisku. Dziewczyna dysząc wściekle rzuciła lampionem i pobiegła w ciemność.
Seibei: straciłeś z oczu walczących. Pochłonęła ich nagle ciemnośc, jak wtedy, gdy zbliżaliście się do świątyni, przy której czaił się oni. Satsu: twój los podam po deklaracji Seibei. Jeżeli chcesz jeszcze użyć jakieś zdolności - cokolwiek - daj znać.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 20 września 2015, 10:39

Nie pierwszy raz Satsu zetknął się z przeklętą mocą. Widział niejednokrotnie potęgę, jaką władca upadłych nagradzał swe sługi.

-Nie zawiodę!- wykrzyczał w ciemnościach, po czym ruszył w poszukiwaniu źródła czarnej magii, jakim niechybnie był gobliński kacyk.
Uznaję bakemono za mrocznego shugenja i za wszelką cenę chcę go odnaleźć w tej ciemności i ukatrupić, bez względu na obrażenia.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 20 września 2015, 16:57

Seibei był zaskoczony. Nie spodziewał się tak odważnej reakcji ze strony ronina. Musiał jednak przyznać, że imponowała mu ta odwaga oraz że pomylił się co do tego człowieka. Nie stał jednak osłupiały długo, wiedział że każda chwila może się okazać bezcenna i decydować o życiu lub śmierci zarówno Kami jak i mniszki.

Nie honorowo byłoby przeszkadzać w pojedynku roninowi ale w sytuacji kiedy przeciwnik walczył w mniemaniu Seibeia nieczysto, bo przy użyciu mrocznej magii, postanowił działać.

Tylko żeby Sastsu się nie pomylił w tej ciemności - przemknęło mu przez myśl kiedy ruszył pędem.
W pierwszej kolejności staram się znaleźć kami. Wbega nisko pochylony w nadziei że to też pomoże uniknąć rozdawanych na ślepo ciosów Satsu.
Zaglądałem w kartę ale nie widzę tam jakichś specjalnych umiejętności na tą okazję.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 21 września 2015, 21:45

- Nie zawiodę! - krzyknął Satsu, kierując się wprost na nabierającego pędu goblińskiego kapitana. Ten machał nad głową wielką, nabijaną kolcami maczugą, drugą ręką śmiesznie tańcząc, trzymając w ten sposób równowagę. Wokoło gęste i czarne jak atrament powietrze wirowało powoli wokoło walczących, będących w oku cyklonu. Pozostałe kilka goblinów aż podskakiwało z podniecenia i żądzy mordu, ale posłusznie trzymali się na dystans, dając wodzu zademonstrować swoją siłę.

Klang krzyżowanych broni rozniósł się falą po okolicznej plaży. Ronin zablokował cios od boku, ale impet uderzenia był tak duży, że odrzuciło go na parę metrów w bok. Satsu wylądował miękko na mokrym piasku i zaraz odskoczył w bok, unikając kolejnego ciosu. Poderwał się na równe nogi i postawił wszystko na jedną kartę: wypatrzył małą lukę w pancerzu goblina i wyskakując jak zwolniona z napięcia sprężyna, wystawił przed siebie katanę i pchnął z całej siły w małą szczelinę między pachą potwora a jego lewą stroną piersi.

Najpierw był krzyk tryumfu. Potem krzyk bólu.

Miecz wbił się po samą rękojeść.

Żebra ronina wybuchły ognistym bólem.

Goblin padł martwy, jego broń upadła zaraz za nim.

Satsu niezauważył, jak jeden z goblinów podszedł do niego od boku. Dopiero silny cios pałką nabijaną żelazem sprawił, że Satsu skupił się na reszcie. Patrzył na swoją zagładę; drugi goblin wznosił poszczerbiony miecz, a ronin nie miał siły, by się obronić. Stwór zadał cios: ostrze spadało powoli, jakby w zwolnionym tempie. Satsu patrzył jak sparaliżowany na zbliżające się przeznaczenie. Cios w żebra pozbawił go tchu i oszołomił na sekundę za długo. W źrenicach mężczyzny odbijał się coraz większy zarys upadającego poszczerbionego ostrza...

... w ostatniej chwili zablokowanego przez... kij!

- Ani się waż! - syknęła wściekła Eri. Zawtórował jej świst i odgłos dekapitacji. Gobliński egzekutor sam padł ofiarą miecza Mirumoto, który właśnie przeskoczył przez wirującą ciemność i rozpoczął swój własny taniec.

***

Satsu masował obolały bok. Żebra były całe, ale dotkliwie obite. Mało brakowało do ich złamania, ale bez maści i odpoczynku się nie obejdzie... Rozejrzał się po pobojowisku. Sam wykończył dowódcę goblinów: istnym uśmiechem losu zadał mu szybki i ostateczny cios, który rozprorszył okalającą ich ciemność. Znów wyspa była rozświetlana księżycem w pełni i licznymi gwiazdami, które pojawiały się na nieboskłonie, przepędzając burzowe chmury. Seibei i Eri dobili pozostałą piątkę goblinów, które nie spodziewały się ataku. Kami Ryby, Kitinase, dychała ciężko na brzegu. Młoda mniszka klęczała nad opiekunem wyspy, chlipiąc żałośnie.

Potężny karp otworzył raz jeszcze usta i przemówił słabnącym, smutnym głosem.

- Jest już za późno, dziewczyno. Proszę, zabijcie mnie, bowiem czuje, jak zamieniam się w kansen.

Mężczyźni przyjrzeli się kami. Liczne rany i wystające z nich włócznie, a także czarna jak smoła ciecz pod suchymi łuskami kami mogły świadczyć tylko o jednym.
Jesteście zmęczeni jak Kraby walczące na murze przez kilka godzin bez odpoczynku. Mirumoto nie ucierpiał w walce, a Seibei ma otłuczone żebra z prawej strony. Koszal - wypadły ci najlepsze możliwe wyniki...
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 22 września 2015, 10:32

Nie udało się Satsu. Prawie się zrewanżowalem lecz nie do końca. Przepraszam Satsu. Rowniez za to że myliłem się co do ciebie. Nigdy więcej nie podważe twego honoru. - pomyślal Seibei i choć nic nie powiedział jego wzrok mówił bardzo wiele.
Ukłonil się tylko lekko w stronę leżącego wojownika.

- To dla mnie wielki zaszczyt kami. - powiedział i skłonił się z olbrzymim szacunkiem.

Potem zdecydowanym krokiem podszedl do kami i stanął u jego wezgłowia przybierahac pozycję jaką zwykle przyjmują samurajowie asystujacy przy sepuku. Stał tak chwilkę z w wzniesionym w dwoch rękach ostrzu, czekając na odpiwiedni moment.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 22 września 2015, 12:38

Ronin zmrużył oczy. Nie ma miejsca na słabość. Jedynie krótkotrwały grymas na twarzy zdradzał oznaki bólu, gdy wspierając się o tetsubo stanął na równe nogi. Wyglądał przy tym koszmarnie itrudno ocenić, czy to z powodu ran, czy narastającej weń wściekłości, która emanowała na okolicę.

-Nikt nie mówił, że to koniec bitwy. Nie wiemy, czy wyspa jest bezpieczna.- wycedził przez zęby. Niewiarygodny wysiłek, jaki musiał poświęcać Satsu z penością zdumiał Seibei.

-Uczyń to szybko.- rzucił wskazując kami kitinase, po czym ruszył wgłąb wyspy, ku jej cieniom.
Spoiler!
Jaki mam poziom ran? Ponieważ mam potęgę ziemi na najwyższym poziomie mogę ignorować stratę 3k wynikającą z poziomu ran, czyli dopiero minus 4k ma wpływ na moje staty.
Jeśli zaś mam poziom ran poważniejszy niż minus 4k, korzystam z daru mego przodka Moto, który pozwala mi ignorować efekty ran (choćby mi ucięli głowę) przez tyle rund, ile wydam punktów pustki, zatem jeśli ten poziom faktycznie jest bardzo ciężki wydaję wszystkie punkty pustki, żeby Seibei oczy wyszły na wierzch z podziwu, a potem pewnie runę jak kłoda i stracę przytomność.

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 22 września 2015, 20:24

Mirumoto nie wahał się ani chwili. Nim ostrze spadło i uśmierciło Kitinase, kami zdążyła wyszeptać podziękowania. Blask w oczach wygasł, gdy głowa potoczyła się wzdłuż ciała i znikła w słabym falach morza. Chwilę później ciało wielkiego karpia zaczęło szybko parować; para zaś skupiła się w jednym miejscu, po czym rozproszyła się niczym poranna mgła. Na piasku zostały tylko ciemne ślady zakrzepłej krwi i atramentowo-czarnej substancji. Mniszka szlochnęła jeszcze, pociągnęła nosem i wstała, szykując się do spalenia ciał stworów, by więcej już nie plugawiły wyspy.
Seibei: zostajesz i pomagasz Eri, czy doganiasz Satsu i wspólnie sprawdzacie wyspę? Lub robisz coś jeszcze innego?

Odnośnie wyspy: nie jest duża. Gdyby można ją było porównać, to zajmowała by obszar porównywalny do półwyspu Helu (tak, w Polsce), a więc jakieś 21 km kw.
Spoiler!
Twoje rany wynoszą 2k. Nie musisz korzystać z daru; rana jest co prawda uciążliwa, ale przy testach nie masz negatywnych modyfikatorów. Na ciele pojawi się duży, fioletowy i przekrwiony siniak, ale nic poza tym. I będzie oczywiście dawać się we znaki dłuższy czas.
Satsu szedł pewnym krokiem wzdłuż wybrzeża, trzymając miecz w pogotowiu. Omiatał wzrokiem całą okolice, ale poza dalekimi plamkami świateł z lampionów i świątynnych latarni, nic nie rzucało się w oczy. Wyspa wyglądała na opustoszałą. Pogoda również wróciła do norny; księżyc jasno świecił w pełni w akompaniamencie mniejszych światełek gwiazd i galaktyk, o których istnieniu ludzie jeszcze nie mieli pojęcia.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 23 września 2015, 12:15

Dotykanie tych paskudnych istot budziło w samuraju sjrajbe obrzydzenie. Seibei byl mocno zniesmaczony musząc kalac rodowe ostrze krwią przeklętych. Pistanowil jednak zostać chwilę by upewnić się, że nic się nie stanie Eri.

- Wybacz mi, że muszę zadać ci to pytanie teraz ale... co miała na myśli kami mówiąc o swej zmianie? Co teraz stanie się z jej duszą i co się stanie z tym świętym mijscem kiedy kami nie będzie? - powiedzial wycierajac powoli i dokładnie posoke z miecza.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 23 września 2015, 21:25

Eri z trudem przenosiła zwłoki na jedną kupę, lecz nie zająknęła się ani nie powiedziała nic, co można by nawet przy złej wierze wziąć za narzekanie. Spojrzała tylko ze łzami w oczach na samuraja, i łapiąc oddech odpowiedziała na jego pytanie.

- Kansen to kami skorumpowane przez Cień. To jego przeciwność; wypaczenie. To najgorszy los, jaki może spotkać opiekuńczego ducha. Dziękuję ci, Mirumoto Seibei, że oszczędziłeś Kitinase tego losu - powiedziała już pewnym głosem, kiwając głową w dziękczynnym geście.

***

Palenisko paliło się pełnym ogniem. Do stojących w stosownej odległości mniszki i samuraja dołączył ronin, który przez ostatnie dwie godziny przeczesywał wyspę w poszukiwaniu istot cienia, lub ich sługusów. Kiti-jima była już wolna od sił zła... oraz od jej opiekuna, Wielkiego Karpia.

Smród palonych ciał na szczęście wiał w drugą stronę, oszczędzając zmysł węchu stojących w milczeniu ludzi.

- Powinniśmy już wrócić do świątyni. Mistrz Senzo z pewnością wynagrodzi wam wasz trud. My zaś - pozostali mnisi - będziemy musieli opuścić to miejsce i poszukać innej świątyni bądź kami, któremu będziemy mogli służyć - przemówiła pustym głosem i ruszyła powoli w stronę schodów na szczyt świątyni Kitinase.

Byłej świątyni.

Obaj mężczyźni wkrótce ruszyli za nią. Złapanie promu o tej godzinie było niemożliwe, a wszak musieli odpocząć po ostatnich trudach. Zmęczeni ruszyli za mniszką, która sprawnie wspinała się po szlaku do góry.

***

Pierwsze promienie słońca obudziły Satsu. Kojąca maść, którą dostał od mnichów, całkowicie przytępiła ból, który promieniował z obitych żeber. Ronin odsunął drzwi - czekał na niego młody mnich, którego wczoraj w nocy motywował do walki z goblinem. Młodzian miał skwaszoną minę zbitego psa i usilnie patrzył się pod swoje stopy.

- Mistrz Senzo wzywa cię, panie, do jadalni - powiedział niepewnym głosem, nie podnosząc wzroku.

Mirumoto Seibei obudził się chwilę później. Jego siostra Hitomi, też już wstała i szykowała się do opuszczenia celi, w której byli zakwaterowani. Surowe wnętrze pomieszczenia w pełni oddawało istotę ascezy żyjących tu mnichów; poza twardymi (choć i tak oboje mieli szczęście, bo dostali więcej słomy) posłaniami, stolikiem i niewielkim kufrem na rzeczy nic tu nie było. Przez niewielkie okienko wpadały leniwie promienie porannego słońca, a kurz tańczył w powietrzu swoje zwyczajowe tańce. Również i na rodzeństwo czekał mnich, zapraszając ich na śniadanie w towarzystwie Senzo - przełożonego świątyni Kitinase.

***

- Jeszcze raz wam dziękuję za pomoc w obronie świątyni i pomoc kami w odejściu... Nasza świątynia bez opiekuńczego ducha jest pustym budynkiem... - westchnął starzec, zbierając siły. Śniadanie było obfite i nawet bogato przygotowane, lecz Senzo nie wział ani ziarnka ryżu. - Proszę was o pomoc, dzielni pielgrzymi. Jest bowiem szansa, by przywrócić Kitinase do życia.

Zebrani wokoło mnisi aż poderwali się z krzeseł. Gwar wypełnił salę, ale ucichł tak szybko, jak się pojawił.

- Stare legendy powiadają, że Kitinase zachowała część swojej duszy w Wodnym Lustrze. Gdyby udało się przynieść lustro do świątyni, być może moglibyśmy uwolnić cząstkę duszy i kami by się odrodziła. Niestety, za waszą pomoc nie możemy nic ofiarować, ponad to, co już wam daliśmy. Jednakże jestem pewny, że odrodzona Kitinase nie zapomni o swoich wybawicielach i ześle na was swoje łaski. - starzec skończył przemowę i usiadł na ławie. W powietrzu zawisło niezadane pytanie i wszystkie oczy zwrócone były ku trójce szlachetnie urodzonych.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 26 września 2015, 14:52

-..My zaś - pozostali mnisi - będziemy musieli opuścić to miejsce i poszukać innej świątyni bądź kami, któremu będziemy mogli służyć.. -słowa mniszki długo rozbrzmiewały w umyśle Satsu. Budziły weń gniew, żal i pogardę dla .. dla tych, którzy nie urodzili się Krabami. Od tysiąca lat Krab stał na straży szmaragdowego cesarstwa walcząc z siłami cienia o każdy metr, każdy kamień. Wiele bitew przegrano, ród Hiruma poniósł hańbiącą i bolesną stratę. Zawsze jednak w każdej chwili i w każdym uderzeniu serca samurajowie klanu, czy to na Murze Cieśli, czy na utraconych ziemiach walczyli z wielkim duchem i oddaniem do zwycięstwa, lub śmierci, znając straszliwą cenę, jaką zapłacili polegli na ziemiach wroga wojownicy.
Każdy kamień.. a ci tutaj od tak odejdą, porzucą mury, które mogą stać się fortecą... oddadzą ją wrogowi, który z jakichś powodów zainteresował się tym obiektem, a może po prostu znalazł słabszy punkt... Dzięki Ci wuju, że w przypływie ośnienia wysłałeś mnie na te ziemie, dzięki Wam Fortuny Miłości za słabość Sukune. Muszę wypełnić swój obowiązek. Tych tutaj on nie dotyczy. To moja powinność.

[center]***[/center]

- Nie dla łaski Kitinase ni ludzkiej wdzięczności podejmę się tej misji. -rzekł surowo Satsu.
- To mój obowiązek i honor. Podobna powinność ciąży na Sukune, którego niedawno ugościły mury tej świątyni. Obaj z dumą podejmiemy wyzwanie. -stalowe oczy ronina spoczęły wymownie na spuszczonej głowie młodego mnicha.

Dobro, z jakich krzeseł? :) Chyba na podłodze tkwimy. :/pupa

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 27 września 2015, 01:01

- To był dla mnie olbrzymi honor pomóc odejść kami i skoro karma splotła nasze losy w ten niezwykły dla mnie sposób, to równie wielkim zaszczytem dla mnie będzie dalsza pomoc. Chętnie pomogę odnaleźć Wodne Lustro. Czy możecie powiedzieć nieco więcej o miejscu gdzie się ono znajduje? - Seibei uśmiechnął się delikatnie.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

ODPOWIEDZ