PBF - Bournemouth after Midnight - Techniczny

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 15 stycznia 2016, 13:04

Założyłem ten temat, bo uznałem że warto omówić pewne kwestie związane z przygodą. Gramy już ponad rok i szczerze mówiąc myślałem, że niebawem się jakoś ta sesja zakończy. Przeciąganie jej w takiej formie jaką ma ona teraz z mojego punktu widzenia jest męczące. Na początku grudnia wierzyłem w to, że będzie lepiej i jakoś się wszystko poukłada w samym scenariuszu. Włożyłem bardzo dużo wysiłku w stworzenie Xaviera i nie chcę, by rzeczy potoczyły się dla tej postaci w zbyt dramatyczny sposób. Nie chodzi mi tutaj o bronienie tej postaci przez śmiercią, a przede wszystkim przed jej zniszczeniem politycznym.

Przygoda zaczęła się super, pojawiły się relacje między graczami i myślę, że to one stały się najbogatszą częścią przygody. Obecnie Oggy odpadł i do tej pory nie wiem co się z nim właściwie stało. Scenariusz i sam wątek główny jest bardzo ciekawy, ale oprócz tego jest cała masa rzeczy nad którymi nie sposób przejść obojętnie.

Nie zrozum mnie źle 8art, ale pewne rzeczy które prowadzisz są jakąś masakrą. Kompletnie nie pojmuję dlaczego wyłączyłeś Malkaviana z gry. Rozumiem, że Xavier zrobił mu kuku, ale obecnie w BaM gram tylko ja i Suriel. Następnie nadejdzie dzień i zaczną się posty, tylko dla Xaviera. Rozumiem, że ja będę miał co robić, ale dla pozostałych będzie wiać nudą.

Kolejna sprawa to twój styl prowadzenia samego wampira. Masz wiedzę o dyscyplinach, klanach, grałeś i prowadziłeś Maskaradę, dlatego tym bardziej nie potrafię zrozumieć tego co się dzieje w Bournemoutch. Napiszę kilka przykładów:

- To nie jest średniowiecze, gdzie młody Kainita może znaleźć swoje miejsce w Europie i bez problemu zdobywać wpływy wśród śmiertelnych. W czasach współczesnych tort został już dawno podzielony i rozdany elicie. Młody Ventrue nie ma jak zdobyć władzy, wpływów, czy ogromnej ilości pieniędzy z prostego powodu. Spokrewnieni trzymają łapę na wszystkim! A jak nie oni, to pozostali Nadnaturale. Nie ma czegoś takiego jak wolni ludzie. Banki, rządy, wojsko, broń nuklearna, wszystko jest kontrolowane przez Spokrewnionych, bo każdy Venrue wie, że ten kto ma władzę nad ludźmi ten może dyktować warunki. I tutaj pojawia się Bournemoutch, w którym strażacy wyprowadzają z domeny Xaviera wszystkich tuż przed świtem! WOW! Który z Książąt pozwoliłby sobie na coś podobnego? Wiadomym jest, że do Rhino przychodzą inni Kainici i czasem tam sypiają. Taki Książę nie przetrwałby następnej nocy, bo Harpie rozdarłyby jego polityczną siłę na strzępy. Gdzie są Ghule innych Ventrów? Gdzie są Ghule Vallo? Gdybym miał Owena, to już teraz Owen rozmawiałby z komendantem straży pożarnej trzymając walizkę pełną funtów i z Dominacją powiedział, żeby znalazły się jednak papiery mówiące o innym stanie technicznym Rhino. Poszedłby tam Ghul, bo zaraz świt i nie ma czasu na działanie. Gdyby było więcej czasu to osobiście bym tam polazł i dziw mnie bierze, że jeszcze nikt nie zajął się policją, strażakami, czy innymi służbami. Mają rozkazy z góry, no cóż Dominacja, łapówki, pomoc rodzinie itd. Te rzeczy są na porządku dziennym i załatwiają cuda w świecie śmiertelników. Potem zaczynamy sprawdzać kto ich kontroluje. Moja konkluzja jest taka: miasto przejął w 100% Sabat, bo Książę nie ma żadnej władzy i to się dzieje w innych Domenach Spokrewnionych. No chyba, że jest to celowe zagranie jakiegoś z Kainitów, aby wykończyć graczy i innych Spokrewnionych, którzy odwiedzają Rhino. Ale w takim wypadku gdzie jest Vallo, który musi o tym wiedzieć, bo przecież przewidział wszystko? Gdzie są inni Primogeni? O Justycjariuszu już nie chcę nawet wspominać, bo to jest ktoś kto wpada do miasta, i chwilę później Camarilla kontroluje służby, media i biuro burmistrza...

Konkluzja pojawia się jednak inna: wydaje mi się, że jako MG zupełnie nie zdajesz sobie sprawy z realiów Świata Mroku. To nie jest Cyberpunk, gdzie dziś jesteś na dnie, a jutro zdobywasz milion funtów i jesteś na szczycie. To nie działa w ten sposób, bo nie na tym opiera się Społeczeństwo Nieśmiertelnych. Ten świat nie polega na uciekaniu przed Policją czy Strażą Pożarną. Jeżeli tak się dzieje, to oznacza że gracze coś tak mocno spartolili, że nie ma dla nich już ratunku. Jeśli tak go rozumiesz, to rozmijasz się na tyle poważnie z założeniami systemu, że gra dla kogokolwiek kto je zna, staje się dość męcząca i nieprzyjemna. Nie odpowiada mi granie według założeń, które forsujesz. Chciałbym grać w coś co ma więcej realizmu - a to oznacza, że ludzie kontrolowani są przez istoty Nadnaturalne i nie istnieją "sami dla siebie".

- Półświatek. W tym towarzystwie liczy się tylko i wyłącznie kilka rzeczy. Czy jesteś lojalny, umiesz dotrzymać słowa i masz odwagę. W ten sposób zyskujesz coś takiego jak szacunek. Nie jesteś lojalny, cóż bardzo szybko znajdą się tacy, co będą chcieli cię zajebać. Nie umiesz dotrzymać słowa? To samo, jesteś mendą co dużo gada, ale jak przychodzi do sedna sprawy to skomlesz jak szczeniak. Nie masz jaj? No cóż, nie zrobisz pewnych rzeczy ze strachu i tyle… Xavier nigdy nie złamał danego słowa, zawsze trzyma się swoich obietnic i potrafi stanąć za swoimi ludźmi pokazując, że potrafi opanować strach. Taki właśnie jest Xavier, a grając w przygodę nie czuję tego, jakby MG nie wiedział jak bardzo istotne są te elementy, gdy w twoim lokalu przesiadują bossowie mafii. I jest to kolejna rzecz, której brak boleśnie odczuwam i która niszczy klimat przygody.

- Brak logiki widzę także w prowadzonych wydarzeniach dla postaci. Xavier wybiega za intruzem, wie gdzie ten typ jest, zna Rhino jak własną kieszeń, ale trafia na Malkaviana, który wyszedł z pokoju później i logicznym jest, że będzie ostra rozwałka i Xavier uszkodzi Barona Samedi. Ochrona Rhino to profesjonaliści, którzy jak słyszą strzały to tam biegną, a pan który siedzi przed monitoringiem, daje im dodatkowe informacje. Przez całą gonitwę za intruzem nie spotkałem żadnego członka ochrony… Gdzie oni się kurde podziali? Dlaczego szef ochrony nie zadzwonił do mnie z pytaniem co mają robić, chwilę po wybuchu? Jakie są priorytety? Jak prowadzimy przygodę kompleksowo, to trzeba ogarnąć wiele jej aspektów niestety. A tutaj po prostu są braki - ogromne braki, które utrudniają grę i zmieniają sesję w serię jakiś dziwacznych, bezsensownych posunięć, zależnych wyłącznie od tego, co uznaje - nie zaś od logiki czy realizmu.

Tego jest za dużo i nie wiem, czy MG to widzi, ale nawet jak przygoda się zakończy sukcesem dla koterii, to Xavier jest politycznie skończony w Bournemoutch. Dlaczego?

- Wampir zbiera siły i wpływy przez lata, przywiązuje się do nich i tak jak w przypadku Xaviera trzymają go w ryzach od Bestii. Rhino przeżyło, strzelaniny, wybuch bomby i pożar. Taki lokal jeżeli miał reputację, traci ją natychmiast, bo jego właściciel nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa wewnątrz. Ja w historii postaci celowo zamieściłem tam atak gówniarzy na lokal, co mocno nadszarpnęło reputacją. Dlatego Xavier miał takiego hopla na punkcie zemsty. Teraz MG dorzucił tyle do pieca, że tego nie da się cofnąć. Ważni ludzie, mafia i Spokrewnieni przestaną tam przychodzić, a to oznacza koniec z dochodami i jego marzeniu o Elizjum. Obecnie widzę powolny koniec Xaviera.

- Otrzymanie od Vallo czegokolwiek w zamian to błąd. Wszyscy będą wiedzieć, że Xavier dostał to od Vallo, a nie wypracował sobie tego sam. Xavier będzie zależny od Vallo i jedyne co zyska, to nowych wrogów tracąc najcenniejszą rzecz: Rhino. Prawda jest taka, że już je stracił patrząc jak strażacy wyprowadzają wszystkich z budynku.

- Poza tym Xavier nie chce niczego innego. Nie chce czegoś dostawać od cudownego Vallo. To, co posiadał zdobył sam i przez lata pracował na to. Wydrapał to od Roberta, pokonał go by to zyskać i wysłał go na śmierć, nie pomagając mu gdy ten szukał schronienia - to jest dramatyczny element jego historii, którego nie można pomijać. Wydaje mi się jednak, że jako MG zupełnie go nie zauważasz, choć dla mnie jest to niezwykle istotne. W efekcie więc czuję, że nie rozumiesz koncepcji mojej postaci, co znów sprawia, że gra mi się źle.

Nie piszę tego, by wyszło, że mam jakiś żal do Ciebie 8art. Chodzi mi po prostu o to, że jest mi przykro jak patrzę na to, jak Xavier umiera, a MG wydaje się tego nie widzieć. Nie chodzi mi o śmierć fizyczną, ale o cały bałagan jaki się stworzył dookoła Xaviera. I właściwie bez większego powodu. Nie wiem, czy tak jakoś wyszło, czy też chodzi po prostu o to, że wydaje Ci się, że niszczenie konceptów gracza jest ciekawym rozwiązaniem... Dla mnie nie jest. Mówiąc szczerze, jest po prostu czymś co zniechęca mnie i sprawia, że czekam na koniec tej przygody.

Dlatego mam prośbę o jej szybkie zakończenie w jakiś sposób, który sprawi, że moja postać będzie później choć trochę grywalna. Bardzo ją lubię i chciałbym nią pograć w realu. PBF nie wyszedł, lecz trudno - rozumiem, że to Twoje pierwsze podejście do Wampira, nie mam żalu, lecz mam nadzieję, że Ty także umiesz zrozumieć mnie i problem, który staram się Ci tutaj przedstawić.
Właściwie od pewnego czasu im dalej, tym jest gorzej. Długo zwlekałem z napisaniem tego posta, lecz doszło do takiego absurdu, że naprawdę nie mogę już dłużej. I nie mam ochoty grać dalej. Po prostu.

Zdaję sobie sprawę, że nie będzie to łatwe dla Ciebie 8art, ale liczę że nie odpiszesz od razu. Wiem, że na początku pojawią się silne negatywne emocje, ale nie chodzi mi przecież o to, by Cię złośliwie jechać tylko by opisać problem. Mam nadzieję, że ten temat przyniesie więcej korzyści dla wszystkich użytkowników forum. Uważam, że większość sesji które zostają przerwane i niedokończone dzieją się właśnie z takiego powodu. Zawsze to pisałem i jeszcze raz napiszę. Wszyscy uczestnicy danego PBF'a powinni dobrze bawić się w przygodzie, a jak dzieje się coś nie tak to należy o tym pisać w technicznym, a nie na PW. Jesteśmy dojrzali i powinniśmy uczyć się na błędach.

Pamiętam Pachnidło, które prowadził Araven i wtedy WSZYSCY gracze od razu zareagowali jak zrobiło się tragicznie. Obecnie Dobro też pyta graczy przed sesją jakie są ich oczekiwania. Myślę, że to bardzo dobry kierunek, a ten temat uświadomi nie tylko 8artowi, ale także innym MG, że podstawa to dobra zabawa. Nie ma gracza, który nie będzie miał oczekiwań względem przygody i MG. Szkoda, że poruszam ten temat dopiero teraz, ale jakoś tak wyszło.

Liczę na ciekawą dyskusję i proszę o merytoryczne wypowiedzi. Zero offtopów i jakiś prywatnych wycieczek, które mogą sprowadzić temat na zupełnie inne tory. Omówmy problem panowie, bo niechybnie on jest i nie ma co udawać, że go nie ma.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 15 stycznia 2016, 23:33

Z jednej strony bardzo sie ciesze z tego posta, ze Lightstorm wyrazil swoja opinie i krytyke. Z drugiej troche przykro jak sie czyta mnostwo zarzutow.

Sa napewno rzeczy z ktorymi kompletnie sie nie zgodze, jak naprzyklad kompletna kontrola ludzkosci przez wampiry i nadnaturale. Ja tak nie widze Swiata Mroku i nie bede sie spieral o wyzszosc jednej wizji nad druga. Nie mam tez najmniejszego zamiaru zmieniac moich zalozen ram swiata, z powodu krytyki. Tak gralem caly czas w Wampira i tak mi sie podoba. Rozumiem frustracje Lightstorm, ale nie bedziemy sie przeciez spierac, ze moja wizja wod jest "mojsiejsza", a Twoja "twojsiejsza", bo zapewne na tym polu nie dojdziemy porozumienia i napisalibysmy 1000 postow, a niewiele by z tego wyszlo.

Zapewne zwali sie tu na mnie za to krytyka od ludzi z ktorymi grasz na co dzien, ale moim graczom z sesji na zywca taki klimat bardzo pasowal i pewnie napisaliby w tym miejscu, ze taki WoD jest spoko.

Owszem, przyznaje wylaczenie Koszala bylo moim glupim bledem. Ale stalo sie. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko przeprosic Koszala za wyeliminowanie Marcusa po raz drugi w tej sesji.

Natomiast co do samego Xaviera. Rzeczywiscie umknela mi rola Roberta w niezyciu Price'a. Bardziej traktowalem go jako sile sprawcza morderstwa jakiego dopuscil sie Xavier, a za jego najwazniejsze koniki uwazalem Vivien i Rhino.

Ale czy nie dostrzegles, ze caly ten chaos wokol Xaviera, cale zawalanie sie jego swiata jest celowe z mojej strony?

Tak samo z Tomasem. Stracil babke, matke, kochanke. Ba, utracil nawet swoj wyglad, a wszystko co wiedzial wywrocilo sie do gory nogami. To wszystko tez celowe.

Mialem kilka zalozen przed rozpoczeciem przygody. Jednym z nich bylo naruszanie fasad postaci, wchodzenie z butami w ich "tabu". Stad sytuacja z Elza, stad Vivien w ciazy (niestety ten watek nie poszedl az tak daleko jakbym sobie tego zyczyl), perturbacje z Rhino. Marcus mial stawiac czola swojej trzodzie, ale zniknal z forum i sprawa naturalnie umarla. Achile mial miec klopoty z powodu swej historii w Jugoslawii, ale tez watek nie wypalil a potem Oggy zniknal.

Krytyke oczywiscie przyjmuje. Plynie z niej lekcja na przyszlosc, zeby przed sesja od razu wyjasniac sobie oczekiwania. Oszczedzi to bolu i cierpkich slow.

Jak bede mial troche czasu, to jeszcze rozwine temat realizmu w konkretnych odniesieniach, ale na razie mam tylko telefon i edycja tekstu mnie przerasta:o

Naprwno wyjasnie tez kilka rzeczy juz po zakonczeniu sesji, bo nie ukrywam, ze bardzo eksperymentowalem w tej sesji. Czy to wyszlo na dobre, czy nie to juz kazdy odpowie sobie samemu.

Jesli Suriel uwaza, ze PBF umarl, to nie pozostaje mi nic innego jak zakonczyc zabawe w tym momencie.
Ostatnio zmieniony 15 stycznia 2016, 23:53 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 16 stycznia 2016, 06:53

Wypada się odezwać. Temat zarazem jest nieco szerszy i sam siebie mam kilka zastrzeżeń i nie będę przedstawiał się jako poszkodowany gracz. Co do głupiego błędu wyeliminowania Marcusa- fakt, był głupi (dzięki 8art, że to przyznałeś). Zarazem rozumiem, że zaistniała pewna trudność w podczepieniu mnie pod fabułę. Stworzyłem postać, która praktycznie w niczym nie jest dobra, wymaga kontroli. W zasadzie stanąłem kilka razy w poprzek scenariusza nawet. Niemniej jednak Marcus jest postacią, której wersją gram w realu, a której losy toczą się niejako po wydarzeniach z BAM. Założyłem bowiem, że jeśli nie przegnę w jakiś sposób, to nie zginę. To chyba takie odgórne, niepisane założenie wielu graczy.
Przyznam jednocześnie, że wspomniany przez Lightstorma CP2020 jest moim ulubionym systemem. Dlaczego o tym piszę? Lubię go za pewne realia, które są zrozumiałe dla wszystkich, a podobieństwo do naszej rzeczywistości sprawia, że pewne rzeczy są wręcz intuicyjne. Łatwo zrozumieć motywację i działania NPC i postaci innych graczy, czy określić reakcję NPC poprzez prosty pryzmat ich dążeń i metod działania. Świetnie mi się u Ciebie 8art grało w ten system. Między innymi dlatego namówiłem Lightstorma, a namawiałem też Sigila i nie tylko nawiasem mówiąc, do rozegrania czegoś ciekawego u kogoś, kto świetnie prowadzi. I bardzo się cieszę z tego tytułu, bo nasze grono zyskało na zacności, a aktywnych osób mamy niewiele.
Raz jeszcze wspomnę o CP2020- lubię je, bo nie wymaga scenariusza, znam realia, znam detale, wystarczą gracze i spontaniczność oraz jakiś lekki zarys fabularny utkany w głowie. Wspominam jednak sytuację, kiedy zagrałem z dostawki u nieznanego mi wówczas MG- dał mi wytyczne do zrobienia postaci i znając system rypnąłem ją z pamięci włącznie z kupowaniem sprzętu i wykonanymi przy nim rzutami na UC przy instalowaniu wszczepów. Jakaś tam drużyna, do której dołączyłem nie wiedząc na jak długo.
I tu niespodzianka. Po zrobieniu postaci przy pierwszej akcji MG stwierdza: "w moim systemie Zmysł Walki dzieli się przez 4 przy dorzutach do inicjatywy", a dopalacze redukują UC minimalnie i dlatego większość ochroniarzy je ma."
Nagle z elitarnego najemnika staję się gościem z prędkością reakcji przeciętnego fachowca z Biedronki. Chciałem więc punkty ze Zmysłu Walki przesunąć na coś innego, ale MG się nie zgodził- karta w grze. Straciłem wtedy zapał i sesja była, bo była.
Dlaczego o tym piszę. W CP, w którym 8art jesteś dobry buduje się postać rozdysponowawszy pewną pulę punktów na cechy- te cechy są stałe i spadają w bardzo rzadkich wypadkach (z wyjątkiem EMP, ale tutaj przede wszystkim zależy to od samego gracza). Kasa jest losowana, bądź wyznaczana przez MG i nie przywiązuje się do niej wagi. Relacje społeczne zmieniają się diametralnie w toku sesji, nie mówiąc o kampani. Nikt nie przywiązuje wagi do kasy, bo raz jest, raz jej nie ma, trzeba przetrwać. CP jest elastyczny pod tym względem i oddaje pełną kontrolę MG. Gracze nie marudzą o takie straty. Lubię ten system.
Świat Mroku to coś innego i choć z reguły lekko traktuję oryginalną wizję, to to uniwersum jest dobrze przemyślane, poczynając od tworzenia postaci.
W tym systemie tworząc postać na posiadane bogactwo, czy kontakty wydaje się punkty. Można je dać na siłę fizyczną, ale też można je przeznaczyć na posiadanego przyjaciela. I tutaj muszę przyznać 8art, że zlekceważyłeś tę różnicę.
Tłumaczysz to sprowadzaniem postaci na dno, by wywołać głębię jej przeżyć. Ok, ale to trochę tak, jakbyś bez winy złych decyzji gracza uznał, że obetnie mu się obie nogi, a kiedy zacznie się szarpać to jeszcze ręce- to są te same punkty postaci wydawane na określoną jej całościową wizję. Lightstorm chciał grać Xavierem, który stanowi całość i ma wszystkie organy, które wykupił za punkty. Zdolności społeczne mocno także mocno odsunąłeś na drugi plan- Xavier nie załatwił nic istotnego mimo dobrych planów. Podobnie znowu odwołam się do CP, gdzie zawsze znajdzie się większa ryba i gracze marudzić nie będą (chyba, że taksówkarze będą mieli +5 do inicjatywy, z czym też się zetknąłem). Zapytam, bo mam pewne obawy, czy testowałeś możliwości Xaviera, gdy próbował załatwić broń? Czy sprawdzałeś reakcje jego podobnych działań jakimiś rzutami, czy zrobiłeś tak, jak było wygodniej dla toku fabuły? Obawiam się, że najbezpieczniejszą postacią byłby w tej drużynie Brujah o wypasionych cechach bojowych, który martwić się musi tylko o przeżycie, bądź Nosferatu, kryjący się kanałach.
I tutaj kolejna kwestia- kwestia Maskarady. Początkowo podchodziłem do niej krytycznie, nieco zlewczo, ale zastanawiając się głębiej okazuje się, że jest bardzo dobrze przemyślana i warto ją stosować tak, jak ją opisano. Brak smartfonów i nowoczesnych komórek opóźniany przez kontrolowane instytucje- kilka filmów w sieci oznacza światowy konflikt na niespotykaną skalę i zagładę normalnej egzystencji obu gatunków (skupiając się na ludziach i wampirach). Bo w końcu ktoś coś łatwo nagra i to wcześniej, niż później. To samo tyczy się kontroli instytucji- jest to bardzo mocno zarysowane w podręczniku podstawowym, bez tego się nie obejdzie. To kwestia przetrwania kainitów i po to wymyślono Maskaradę, by uniknąć zagłady, której widmo tylko zarysowały czasy Inkwizycji. Maskaradę tymczasem postrzegam w BAM jako ukrywanie się kainitów za kubłem na śmieci w wąskiej alejce koło sklepu z butami.
Instytucje bez kontroli stwarzają proste sytuacje, które można mnożyć..
1. Szpitale- proszę się zgłosić na badania okresowe jutro o 8.00 na czczo (najpierw pobierzemy krew).
2. Wojsko- prosimy o stawiennictwo na Komisji Rekrutacyjnej (bilet do wojska Panie Marcus).
3. Straż pożarna- tylko ostatecznej śmierci kainici boją się chyba bardziej od żywego ognia, kto im go ugasi za dnia, jeśli nie szybka i wspaniała straż pożarna. To już zwyczajna potrzeba i pieniądze nie grają roli.
4. Policja- "Dzień Dobry, nazywam się Herman Grzdoń. Niepokoję się o mego bratanka. Od czterech tygodni go nie widziałem, a w nocy słychać jakieś hałasy w jego mieszkaniu, ale nikt nie otwiera, gdy pukam. Nie przychodzi też już do Pani Wioli po bułki.."
Przecież to można mnożyć, ale jak wspomniałeś, po co się przekonywać do wizji. Cóż problem jest stąd, że ten system jak żaden inny ma wizję bardzo spójną i odstępstwa od niej (jak korzystanie z dyscyplin, które nieco wryło Lightstorma w fotel) powinny zostać ustalone przed rozpoczęciem pbfa. No a sprawa kontroli społeczeństwa przez nadnaturali jest przecież priorytetowa. DLaczego?- Z prostej przyczyny- co innego oprócz picia krwi zrobiłbyś w pierwszej kolejności zyskując nieśmiertelność? Ja, gdybym pragnął dalszej egzystencji i nie zjarałbym się na słonku po zaspokojeniu głodu szukałbym sposobu na zapewnienie sobie bezpieczeństwa. Każdy wampir bezustannie o tym myśli reagując na najdrobniejsze wahania w tej kwestii (zazwyczaj szuka winnych tych wahań i słusznie). Odbiegłem od tematu jednak.
Podoba mi się moja postać i chcę nią jeszcze pograć, ale raczej w realu, bo BAM nie spełnia moich oczekiwań co do Świata Mroku. Zawaliłem ze swojej strony swoją dłuższą nieobecnością. Nie wiedziałem też jak ugryźć wątek- nie rozumiałem co tam Marcus ma w zasadzie do zrobienia, coś mi umknęło i szedłem jakoś w poprzek scenariusza. Nie chcę grać cwaniaczkiem, który myśli jak poradzić sobie kolejnej nocy, bo poważne wady Marcusa to pewna śmierć i pozbawiony narzędzi przetrwania po prostu zginie i to bez sprzeciwu, a do tego zmierza scenariusz i to jedynie dlatego, że dobrze odgrywam wyznaczone założenia. Myślę nad każdą jego reakcją na bieżącą sytuację, a obecne zawirowania losu skierowały całą koterię przeciwko sobie. Kainici zaś główne zagrożenie dla swej egzystencji widzą w innych nieumarłych, co prowadzi nasze postaci do ucieczki, bądź wzajemnego wymordowania się.
Niestety dodam kilka rzeczy, które mnie jeszcze ubodły w wizji ŚM
- początek scenariusza, gdy Ventrue przedstawia się swoim klanem i .. pokoleniem. Kainici ukrywają je ze względów własnego bezpieczeństwa, bo wszyscy boją się diabolizmu- młodsze pokolenia chętnie spiją tych o silniejszej krwi, by zyskać większą moc. Przejdzie pod warunkiem, że wywalamy cały Jyhad.
- brak kamer w Muzeum..- pokaż mi takie, to wejdę tam i sobie coś wykroję w nocy ze ściany, jednocześnie wszyscy ganiają z komórkami.. w świecie bez kontroli nad wszystkimi instytucjami nagrywam siebie, jak spijam Lindsey i wrzucam to do internetu, walić to! Jestem Malkavem, co z tego, że zdechnę, pogadam z kumplami z Klanu i wytniemy taki numer naraz w 25 krajach świata- obawiam się, że wówczas przyjąłbyś szybko zgoła inne stanowisko w kwestii kontroli instytucji.
- książę wzbudza zero reputacji- nie interesuje się rodziną, nie stwarza nawet pozorów, że dba o nią.
- świat zewnętrzny- kainici, którzy byli gośćmi Xaviera w Elizjum, inni znajomi- w tym mieście jest tylko książę i jego szeryf, Vallo i Elza. Co z resztą? Kto jest np Primogenem Malkavian? Nikt nie reaguje na sytuację, nikogo oprócz księcia i szeryfa nie ciekawi co kombinuje koteria?
- wilkołaczy kumple Tzimisce- to można nawet wkleić w koncept tej postaci, ale trzeba się zastanowić, które plemię by na to poszło i jest takie plemię i specyficznie wygląda i się zachowuje- króki opis i jest w zgodzie z uniwersum.

Z plusów:
- cieszę się, że przywołany do sesji zacząłeś regularne wpisy- sam się obijam w Memento. Zawaliłem, bo wziąłem zbyt wiele sesji naraz, co jest moją bolączką i pewnie paru z Was też.
- opisy były fajne i zwroty akcji ciekawe (bo fabuła mi się podoba, tylko małowymiarowość poruszanych wątków sprawia, że wiarygodność zdarzeń się rozpływa w palcach, chciałbym to widzieć w kilku aspektach, by postać Marcusa nie wiedziała co czynić nie z braku pomysłu, tylko z powodu przeróżnych konsekwencji, które trzeba wybrać. Przez długą chwilę- do wyjazdu do tej kliniki udawało Ci się to utrzymywać).
- nie wiedziałem, czego się spodziewać, paradoksalnie to taki świeży powiew inności, choć do pewnego momentu.
- Elza dobrze pomyślana, knuje sympatycznie.

Szkoda, żałuję, ale chcę też zakończyć scenariusz ponieważ zupełnie nie wiem, jak poruszać się w Twojej wizji, która ma inne fundamenty. Nie wiem, jakie są moje możliwości, nie wiem czy to co uznaję za istotne Ty także za takie uznasz, a to co drugoplanowe może się u Ciebie bardziej liczyć. To sprawia, że jako gracz jestem zagubiony i tak też zachowuje się Marcus, którego jedynym obecnie celem jest pragnienie powrotu do swego schronienia i przeczekanie wszystkiego pod kołdrą wraz z Pinkim, oraz płacz w poduchę nad nieznanym losem Lindsey. Myślę, że byłoby ciekawiej, gdybym te realia znał, ale grając w innych ekipach pewne założenia przyjęliśmy automatycznie i z tego przyzwyczajenia nikt z nas nie wpadł na pomysł, by je omówić.
Kurw... przesadziłem z długością posta. 8art- kwintesencja w ostatnim akapicie, bo to nienormalne tyle czytać.. (kto tyle napisał?)
Ostatnio zmieniony 16 stycznia 2016, 07:23 przez koszal, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 16 stycznia 2016, 20:14

Padło pytanie do mnie więc chyba powinienem na nie odpowiedzieć. Zamierzam dograć pbfa, ponieważ jestem ciekawy zakończenia fabuły.

Postanowiłem też wstrzymać się z napisaniem opinii do końca sesji, myślę że będzie to fair. Liczę że dzięki temu kilka kwestii się wyjaśni.

Ps. Rozumiem, że wasze pedeczki mogą znaleźć nowego właściciela i nie będzie żalu :P :P
Ps.2 I mam nadzieję, że nikogo nie będziemy musieli skazywać na straszliwą okorutną karę "procesji wstydu" (What we do in the shadows - pozycja obowiązkowa do obejrzenia dla każdego wampira :) :))
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 16 stycznia 2016, 23:02

Dzięki Koszal za posta. Nie dam rady się do wszystkiego ustosunkować, bo tyle tekstu naprodukowałeś;P

W dużej części masz racje. Niemal wszystkie krytyczne uwagi biore sobie sobie do serca, bo to jedyna groga żeby coś zrobić następnym razem lepiej.

Całkowicie się zgadzam ze spostrzeżeniem, że brakowało otoczki npc. Faktycznie nie przywiązałem do tego nalezytej uwagi. Nie spodziewałem się nawet, że tyle bnów pojawi się. Książe w istocie był papierowy i dupiaty. Sam zastanawiam się czemu uznałem, że społeczeństwo kainitów wystarczy opisać paroma ewentualnymi imionami i nie będą potrzebni.

Nie zadzam się z Tobą w kwestii kamer w Elizjum i będę tego bronił, bo to było akurat od początku założone (mało tego, o ile sięgam pamięcią, to w żadnym elizjum , gdy prowadziłem nie było cctv) W dzień muzeum jest otwarte, jest ochrona itp. Raczej cięzko zwędzić pod kurtką obraz 2m x 2m. No chyba że się mylę, nie mam doświadczenia w rabowaniu muzeów. Natomiast nocą... Cóż bardzo współczuje amatorowi sztuki, który znalazłby się w muzeum po zmroku. Zapewne w najlepszym wypadku, jakby spotkał najcnotliwszego wampira na ziemi, to wyszedłby z wypranym mózgiem i dziwnym głosem w głowie podpowiadającym mu, żeby tu więcej nie przychodzić i zająć pielęgnowaniem kwiatków w ogródku babci. Nie sądzę, aby wampiry chciały być nagrywane w miejscu gdzie są niemal co noc. Owszem to Elizjum i nie zapewne nie robiły by tam niczego zdrożnego i zbytnio grożącemu Maskaradzie, ale po co być nagrywanym? Ktoś może wpaść w posiadanie takich nagrań, nie wiem łowca czarownic czy coś... A tak to przekornie strzeżonego pan Bóg strzeże.

Pamiętacie krótki motyw, gdy Xavier był szantażowany o nagrania z kamer? Był szantażowany, bo wybrałem lżejszą opcję. Początkowo chciałem, aby pan czerwonooki zdominował gostka z nocnej zmiany od cctv i tamten przyszedłby do roboty jak co dzień, strzelił kawkę, zjadł bułe, poślęczył w monitory, a rano wyniósł kopie nagrań z k10 lat. Oczywiście tak nie musiałoby się stać, bo pewno dałbym szansę Price'owi, żeby temu zapobiec, ale tylko piszę o tym żeby zasygnalizować jak stosunkowo łatwo ktoś niepowołany mógłby dostać poufne materiały - w przypadku Rhino, wszystkich mafiozów przy pokerku, dziweczkach, trochę wampirów, może nagranie morderstwa itp itd.

Wacając jescze do tego jakby się żyło jako wampir, to dla mnie najlepszym przykładem tego jak się dba o siebie jest Vallo. Jest milionerem, przy kórym fortuna Price'a to zapewne kropla w morzu, ALE żaden funt jakim może dysponować nie należy osobiście do niego (no może poza jakimiś drobniakami w kieszeni). Stworzyłem go jako kogoś, kto nie figuruje nigdzie w papierach, ma kota, nie ma domu, paszportu, prawa jazdy, konta bankowego (cholera, właśnie się złapałem na tym, że opisuje Prezesa Polaków lepszego sortu:o). Vallo oficalnie nie istnieje (no poza wzmianką w radiu, że właścieiciel hotelu zginął w wybuchu). Auto które znaleźliscie należało do nieżyjącego dziadziunia i tak jest ze wszystkim. Obraca pieniędzmi na kontach ludzi-słupów. Kontroluje róznych ludzi w firmach i instytucjach, ale oficjalnie nie ma nic. Jest niewidzialny dla systemu bankowego, fiskalnego i dla społeczeństwa.

Chyba się źle zrozumieliśmy chłopaki co do tej kompletnej kontroli ludzkości. Ja nie twierdzę, że kainici nie pociągają za sznurki niemal wszędzie, twierdzę, że wszędzie jest margines błędu. Na przykładzie tej nieszczęsnej straży pożarnej. Zapewne ktoś ma w kieszeni jakiegoś tam super duper strażaka Sama - szefa wszystkich strażaków, ale niekoniecznie ma zdominowanego Staszka, szefa wozu bojowego, ojca czwóki dzieci na zmianie w feralną noc, który zmęczony nad ranem wydał rozkaz ewakuacji klubu (zresztą pomijając wszystko zrobiła się wielka awantura o nic. Nie będę już ukrywał, że nie miałem żadnej intencji co do prawdziwej ewakuacji klubu, a jedynie chciałem postawić w jeszcze trudniejszej sytuacji Langera. Rzeczywiście mogłem o tym poinformować innych, ale jak się zaczęła awantura to zacząłęm na przekór brnąć w to dalej - taki już jestem czasem wredny).

Także w przypadku filmiku Malakavów, którzy burzą Maskaradę w 25 miejscach na świecie i wrzucają filmiki na youtube'a, to pół żartem-pół serio pewnie skończyło by się tak, że nastepnego dnia ghul wampira Mietka, wpływowego Ventrue w przemyśle filmowym wystąpiłby w BBC z małym wywiadem. Gość nazywałby się Guy Ritchie na ten przykład i powiedziałby że to jest trailer czwartej częsci Twatlighta z Leonardo Di Caprio w roli głownej, którą wyreżyseruje. I paradygmat nastolatków zostaje taki sam :p

Wracając do Marcusa, to przyznam szczerze, że jak dla mnie Malkav, ze zdolnościami medium miał największy potencjał do rozwiązania scenara. Jak tylko pokazał się jako Samedi po raz pierwszy, to od razu pozwoliłem mu pogadać z duchem Vivien. Nie chciałem mówić tego wprost, tylko dałem taką wskazówkę, że może kontaktować się z umarłymi. Także gdyby Koszal zadeklarował w którymkolwiek momencie, że np chce z duchami zabitych w Rhino prostytutek, to przygoda pewno potoczyła by się zupełnie innaczej. Niestety, może to ja nie potrafiłem wykorzystać potencjału drzemiącego w osobowościach ślepca. Cięzko było mi uchwycić Malkaviana w jakiekolwiek ramy, bo już opisie postaci pisałeś, że będziesz zawsze w najmniej odpowiedniej osobowości do sytuacji. Nie jest to dla mnie żadne usprawiedliwienie, nastepnym razem, kiedyś zwróce na takie rzeczy więszką uwagę.

Ponieważ Suriel chce dokończyć PBFa, to zrobię to nawet jako solówkę. Oczywiście nie będę miał żalu do Lightstorma, bo jak na razie rozumiem, że wycofuje się z dalszej gry.

Mimo wszystko chce podziękować za słowa krytyki, bo jak zauważył Lightstorm przyniesie to korzyści. Jako MG jestem dla graczy, a nie odwrotnie. Nie spostałem zadaniu i nie wyszedłem naprzeciw oczekiwaniom starych wodowców. Wiem, że jak odpoczne to napewno jeszcze wrócę za jakis czas do poprowadzenia Wampira na forum, ale napewno w innej formule i napewno pewne rzeczy skonsultuje z innymi.

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 17 stycznia 2016, 06:10

Odniosę się do pewnej kwestii, która da nam obu dodatkowe wnioski. Byłem chętny do drążenia tematu duchów po pierwszej obecności Barona Samedi w Rhino. Malkav ma zaletę Medium i pozwala ona mu rozmawiać z duchami i tutaj np opis tej zalety mówi, że może sobie z nimi swobodnie rozmawiać. Jednak zbierając informacje z innych poza podręcznikiem gracza źródeł WODa okazuje się, że to od woli ducha zależy, czy ktoś obdarzony taką zdolnością będzie się w stanie z nim porozumieć. Czyli ja jako gracz chciałem i czekałem na chętnego do rozmowy ducha, a Ty jako MG czekałeś na mój ruch i nie przegadaliśmy tego. Zbiegło się to też w czasie z moją nieobecnością i zawalenie tego wątku biorę na siebie. Z drugiej strony nie chciałem go podejmować, bo dotyczył Vivien, a na wzmiankę o niej Xavier dostawał gorączki i to też jest zrozumiałe dla jego postaci. Ja natomiast widząc taką reakcję nie chciałem budować kolejnych napięć w koterii, żebyśmy mogli poruszyć główny wątek.
Wydaje mi się, że zabrakło nam wystarczającego dialogu przed rozpoczęciem pbf'a. Tych wiele mówiących niuansów nie opisanych w cechach, kropkach itd. Wszystkie postaci zostały stworzone z zaangażowaniem i gdzieś tam czaiła się ciekawa tajemnica i usnuta z nie mniejszym zaangażowaniem fabuła MG. Chciałbym byśmy porozmawiali tu szerzej, ponieważ przydałoby się jak najwięcej informacji zwrotnych dla każdego z nas i chcę dalej swobodnie się bawić w tej formie bez poczucia napięcia i zastanawiania się, czy gram/prowadzę dobrze/źle. Tutaj nasuwa mi się mój pierwszy pbf tutaj u Aravena, u którego wówczwas spodobało mi się, że co jakiś czas pytał w pw, czy sesja mi się podoba i jakie są moje oczekiwania co do postaci. Podchwycił to Dobro w Conanie pytając niedawno o takowe sprawy (nie wiem kto był pierwszym pomysłodawcą takiego zapytania- nieistotne, ale warto wiedzieć, że to się przydaje).

Zastanawiam się dlaczego Oggy przestał grać, czy sprawy w realu czy też coś chciałby tutaj powiedzieć. Ja z Lightstormem gram w realu i właściwie tylko dlatego ten temat się tutaj pojawił bo sobie ponarzekaliśmy na Ciebie 8art parę razy, aż wreszcie Lightstorm jako stary WoDowiec i knuciciel ruszył cztery litery i się rozpisał. I cieszę się, że to zrobił i stało się to tylko dzięki naszemu dialogowi na żywca, inaczej po prostu nie znając się i nie dyskutując o tym każdy z nas niezależnie straciłby zainteresowanie pbfem i rozszedłby się w kościach. I piszę tu pod kątem bycia MG i on też pisze z tej perspektywy (choć pewnie myśli, że tylko jako gracz), bo każdy z nas wyciągnie z tego wnioski, jak nie wleźć w taki ślepy zaułek. Dlatego chcę znaleźć sytuacje, których będę mógł uniknąć i grać/ prowadzić lepiej.
Ostatnio zmieniony 17 stycznia 2016, 08:14 przez koszal, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 18 stycznia 2016, 12:04

Bardzo cieszy mnie, że temat poszedł w ciekawą stronę. Jak przeczytałem powyższe posty zdałem sobie sprawę z źródła problemu jaki miałem grając w BaM. Zaczęło się od tego, że Koszal namówił mnie na granie na forum. Ucieszyłem się, bo sam w realu nie mam u kogo pograć. Napaliłem się mając nadzieję, że będę się doskonale bawił i w sumie na początku przygody tak było. BaM było dla mnie pierwszym PBF'em w jakiego grałem i nie miałem takiego doświadczenia jakie mam teraz. Sedno problemu tkwi w zmianach jakie wprowadził 8art w Świcie Mroku. Ja jako zapalony WoDowiec oczekiwałem gry na podobnym poziomie. Gdyby przygoda zaczynała się teraz, to od razu pojawiłby się temat techniczny, gdzie MG zmuszony byłby przeze mnie to zarysowania swojej wizji Świata Mroku.

8art pisałeś, że ty tak grałeś z swoimi znajomymi i świetnie się bawiliście. Ja to rozumiem doskonale, a założony przeze mnie temat nie jest po to, byś zmieniał swoją wizję Maskarady. Problem w tym, że nie przedstawiłeś głównych różnic, co zaczęło psuć przygodę w jej połowie. Za dużo wyjaśniania na PW, a przede wszystkim brak zrozumienia koncepcji postaci jakie stworzyli gracze. Bo jak mógłbyś zrozumieć je w 100%, nie wiedząc jak gracz widzi Świat Mroku? Jeżeli MG oraz gracze mają mentalnie inne wyobrażenia to zaczyna się robić bałagan. Należałoby wszystko omówić przed rozpoczęciem przygody.

Czerwona lampka zapaliła mi się zaraz na początku jak 8art powiedziałeś, że dyscypliny nie działają na inne Wampiry. W końcu jakoś się dogadaliśmy, ale sam zrobiłem błąd, bo już wtedy powinienem zauważyć, że różnic może być więcej.

Zacząłem temat od problemu i celowo nie pisałem o zaletach przygody, bo zależało mi na zauważeniu problemu. Bardzo cieszę się z reakcji 8arta na mój wpis. O to mi właśnie chodziło. Teraz trochę o pozytywach.

Pomysł na przygodę jest naprawdę niezły i na początku udało ci się utrzymać napięcie i tajemniczość. Nie jest to łatwe do zrobienia, dlatego duży plus za wykorzystanie historycznych postaci. Wiem, że gracze sami swoimi teoriami pogmatwali wszystko jeszcze bardziej, ale to Twoja zasługa. Pewnie czytałeś niektóre pomysły i sam byłeś pod ich wrażeniem.

Dałeś graczom wiele przestrzeni do rozmówi i interakcji miedzy sobą, co sprawiło że PBF nabrał kolorów. Nie wiem, czy to było zamierzone, czy nie, ale dzięki temu BaM będę naprawdę bardzo miło wspominał. Dzięki temu dostarczyłeś mi tego, czego brakowało: Emocji. Niektóre sceny i rozmowy są po prostu genialne.

Podczas przygody miałem z Tobą dobry kontakt i w sumie muszę przyznać, że nie mogłem narzekać na brak przepływu informacji. Widać, że się starałeś i bardzo Ci zależy na tej przygodzie. Dlatego kolejny plus.

Opisy i budowanie klimatu. Tutaj kolejny plusik, bo widać że się starałeś i wlałeś w to swoje serducho. Ja to widzę, pomimo różnic jakie mamy w postrzeganiu Maskarady. Nie jesteś MG, któremu nie zależało na tej przygodzie i robiłeś wpisy na "odwal się". Były momenty, gdzie brak weny i entuzjazmu, ale każdy MG tak ma. Rozumiem z jakiej perspektywy patrzysz na ten świat i myślę, że po przeanalizowaniu błędów jakie staramy Ci się tutaj pokazać, będziesz jeszcze lepiej prowadził przygody w Wampira.

To na razie tyle, bo jeszcze nie doszedłem do siebie po koncercie. Suriel miał okazję zobaczyć mój dramatyczny stan, na wczorajszym spotkaniu...

W BaM będę chciał napisać maksymalnie z 3 posty, aby zamknąć przygodę. Uważam, że przerwanie w takim momencie nie byłoby fair, względem MG, który sporo już ze mną ustalił przez Skype. Dlatego prośba do Ciebie 8art, abyś kończył przygodę najszybciej jak się da. Przynajmniej dla Xaviera...
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 18 stycznia 2016, 15:20

Ok. Do watku fabularnego wróće już chyba jutro, po tym jak złożę do kupy ustalenia z Lightstormem i Surielem. Do zakończenia PBF nie zostało raczej więcej niż jedna noc. Oczywiście zgodnie z wolą grających, ciężar wszystkiego spocznie na barkach biednego Langera, a Xaviera szybko i bezboleśnie usmiercę;) (oczywiście że nie uśmiercę, znajdziemy wspólnie jakieś satysfakcjonujące wyjście dla Ventrue).

Jak już wspomniałem napiszę więcej o samym scenariuszu, ale już po zakończeniu PBF. W realu zapewne nic bym nie wyjawił, ale ponieważ raczej nie wrócimy tymi postaciami do tych konkretnych realiów, więc napewno wyjaśnie to i owo. No i rzucę też trochę światła na techniczną stronę scenariusza i paru założeń, jakie przyświecały temu PBF.

Awatar użytkownika
Kargan
Reactions:
Posty: 1420
Rejestracja: 22 listopada 2012, 13:44
Has thanked: 8 times
Been thanked: 7 times

Post autor: Kargan » 18 stycznia 2016, 15:29

Bardzo ciekawy wątek i chociaż dotyczy stricte Świata Mroku (o którym zasadniczo nie mam bladego pojęcia z wyjątkiem jako takiej wiedzy o tym czym/kim jest wampir :D ) to mam wrażenie, że może dotyczyć on wszystkich pbf'ów we wszystkich możliwych systemach. Zwłaszcza ta część dyskusji, która mówi o wizji świata MG w zestawieniu z wizją świata Graczy. Wydaje mi się, że jest rzeczą kluczową by ta wizja była taka sama. Przy czym jestem w stanie (jako gracz bo częściej jestem graczem a dopiero raczkuję jako MG) w stanie zrozumieć MG, że chce on prowadzić grę zgodnie ze swoją wizją. W końcu to on buduje fabułę i atmosferę. Oczywiście gracze mają prawo mieć inną wizję i dobrze byłoby przed grą umówić się jak bardzo koszerny ma być świat i jego zasady, niemniej odnoszę wrażenie, że chociaż gra jest dla Graczy to dopasować się oni powinni do wizji MG. Oczywiście jeśli mają o niej pojęcie. Pomaga tu zdecydowanie jeśli za się dłużej MG :) Nie wyobrażam sobie sytuacji, że w grze prowadzonej przez Ketha a osadzonej w realiach Wh40k miałbym problemy z dopasowaniem się do jego wizji świata... mam wrażenie, że znam go na tyle dobrze, że może mnie zaskoczyć fabularnie (i często to robi), ale nie może mnie zaskoczyć wizją świata i jego realiów. Po prostu znam "czterdziestkę" i wiem jak dobrze zna ją Keth. Są systemy łatwiejsze (w moim odczuciu takimi są wszystkie post-apo) gdzie nie trzeba wiedzieć bóg wie czego by dopasować się do modelu świata (w końcu jak ktoś nie oglądał Mad Max'a czy innego Nazajutrz to już sam w sobie jest dziwakiem :D ), ale są też takie jak Świat Mroku czy jak tam nazywacie ten WoD i tu ja bym się osobiście nie podjął gry w tym systemie bez wcześniejszego półrocznego zapoznawania się z realiami świata... po prostu nie każdy może łatwo zagrać we wszystko... Tak mi się wydaje :) Co pokazał dobitnie pewien opętany Psionik /EVILS/
]|[ Innocence Proves Nothing ]|[

Medea Trix: WS 28, BS 44, S 32, T 29, AG 41, INT 29, PER 40, WP 32, FEL 33 (12 wounds, 2 fate points)
Erias Kantar (Black Templar Marine): WS 53, BS 37, S 40, T 42, AG 51, INT 45, PER 45, WP 46, FEL 40 (23 wounds,4 fate points)

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 18 stycznia 2016, 18:46

Takie było moje założenie Kargan, aby temat poszedł dalej. Tak jak pisałem wyżej, po roku obserwacji PBF'ów dochodzę do wniosku, że to jest powód jaki psuje przygody. Oczywiście nie jest to główny powód, ale jest czymś co zaczyna działać jak małe ziarno, które może urosnąć.

Także zgadzam się z stwierdzeniem, że są systemy prostsze i trudniejsze. Niektóre są specjalnie tak zbudowane, by ułatwić graczom i MG zabawę dając większe pole do popisu, w narracji i budowaniu świata. Jeżeli jednak mamy system taki jak Maskarada, to raczej trzymamy się głównych zasad podręcznika. Jeżeli robimy modyfikacje to wszyscy muszą się na nie zgodzić.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 18 stycznia 2016, 19:01

Problem raczej leży w innym miejscu niż złożoność lub nie systemu. Jak się siada do partyjki pokera gdzie zasiada co najmniej kilku zawodowców to zaczynają wychodzić wszystkie różnice i oczekiwania w stosunku do zasad gry, ich przestrzeganiu i interpretacji. Reszta wynika z tego. Mówię to z autopsji (WoD, WH40K).

Drugi problem to czyszczenie na bieżąco. Jakby o tych sprawach rozmawiać jak tylko się pojawiają, to nie musiałbym przebijać się przez ścianę tekstu o jakiejś starej sesji do 2020 w technicznym do wampira. Nie byłoby też rezygnacji z sesji za pięć dwunasta kiedy fabuła ma sie ku końcowi.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 18 stycznia 2016, 19:04

Kargan- mimo chęci i posiadania podręcznika właśnie dlatego niespecjalnie przeżyłem fakt, że się nie załapałem do sesji w WH40. Za mało znam to uniwersum i nie wiedziałbym, co robić, albo odwaliłbym jakąś szopkę.
Z powodu pewnego niedomówienia sam się wbiłem w ślepy zaułek przy okazji sesji Memento Mori- biję się tu w pierś, bo popełniłem podobny błąd o jakim rozmawiamy przy BAM. Pomijam fakt, że oparłem scenariusz o osobę, która wypadła z sesji nazbyt szybko z powodów niezależnych (podobnie ja wypadłęm na jakiś czas przecież u 8arta). Podekscytowany i zachęcony przez Aravena głównie (który także zniknął z forum) rzuciłem swobodne ogłoszenie rekrutacyjne, na które odpowiedziały osoby o skrajnie zróżnicowanych poglądach na ŚM. Obecnie mam drużynę złożoną z trzech osób i zupełnie odmiennej wizji świata i choć MG jak zauważył Kargan swoją wizję kreuje, to w realu działa to sprawniej- zajmuje pół godzinki, może więcej rozmowy... a tutaj cóż, przyznam straciłem entuzjazm, jak Dobro mnie poprosił w ostatnim poście, już po przemianie swojej postaci o wyjaśnienie mechaniki gry i wytłumaczenie jak wygląda metamorfoza w wąpierza. Mój błąd, bo nie spostrzegłem, albo spostrzegłem i przycisnąłem do deklaracji, gdy gracz wybrawszy naturę odkrywcy swojej postaci stwierdza, że siedzi ona na dupie w domu i nie interesują jej odkrycia. Niby mógłbym teraz tłumaczyć i kreować wszystko na swój sposób, ale spróbujcie uczyć pływać mieszaną grupę męsko/damską w wieku 5-75 lat. Ciężko znaleźć wspólną metodę choćby na rozgrzewkę i zamiast przyjemności robi się karkołomna gimnastyka.

I tutaj właśnie real daleko wyprzedza formę pbf, bo takie rzeczy wychodzą szybko i szybko się na nie reaguje i prostuje. Tymczasem pbfy zaczynają się od opisów MG, po czym następują "dyplomatyczne" wpisy graczy, mające za zadanie przedstawić ich postaci i nie ingerujące zupełnie w świat gry. To robota MG przecież. Dopiero po kolejnych wpisach okazuje się, jak to razem hula, a że jest to już kilka stron dalej to rodzi się psychologiczna więź i poczucie wkładu pracy twórczej przez każdą ze stron, co za tym idzie nie wypada tego zaniechać, a co przez chęć zachowania się odpowiednio prowadzi w wypadku niezadowolenia (czy zbyt małej satysfakcji) do zdawkowych wpisów bądź unikania ich i w efekcie do powolnego wyślizgania się z uczestnictwa "po angielsku". Można też próbować dotrwać na siłę z poczucia obowiązku, bo znowu jesteśmy kilka stron dalej.
Dlatego im system prostszy tym lepszy moim zdaniem do rozgrywania na forum, chyba że ekipa forumowa zna się z reala (ale wówczas to tam będą woleli grać). Ewentualnie, gdy większość grupy gra razem od dłuższego czasu i poznała już swój styl/klimat i dokoptuje do niej jeden osobnik (przyjmując realia ustanowione przez resztę).

Światy fantasy w stylu KC, czy wspomniane post-apo, światy dobrze intuicyjne jak CP2020 (poza technologią nie różni się zbytnio od naszego), a może po prostu te, w których jest więcej wartkiej akcji niż dialogu chyba lepiej się nadają do pbfów, w których grają ekipy mieszane oczekiwaniami i taką przynajmniej dla siebie wyciągam lekcję.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 18 stycznia 2016, 20:39

No tak proste systemy....
Pewnie gdyby tylko takie były tu grane znudziłbym się w try miga i nie przetrwał roku. Bo to już ponad tyle tu siedzę.

Jednym słowem widać Koszalu, że zamierzasz skapitulować nieuchronnie z Momento. A ja mówię: nie rób tego.
Piszesz, że to jak nauka pływania wieku 5-75 lat. Może i tak ale trzeba przyznać, że sytuację masz nader komfortową. Wszystkie sesje startują kiedy wampiry mają już pewien wiek i obycie. U ciebie jest preludka, to jest takie miejsce gdzie można jeszcze popełniać błędy, a nawet się powinno.
A tobie trafili się naprawdę nie kiepscy gracze. Może brak obycia w systemie doskwiera ale hej, przecież ty też nie byłeś orłem na swojej pierwszej sesji w WoDa. Postaw się w takiej sytuacji, przychodzi Koszal na pierwsza sesję i ktoś mu rzuca tekst: sorry ale ty nie znasz taka dobrze system jak ja, to nie możesz grać ze mną. Ile byś stracił patrząc teraz wstecz?
Oprócz sesji na wysoki połysk są też sesje gdzie się zaraża innych graczy systemem. To z jednej strony wielka frajda tak nakręcić gracza żeby polubił system i dalej niósł innym "oświaty kaganek". Niestety nie każdy potrafi. Ty miałeś szczęście.

Może jeszcze twojego pbfa da sie uratować. Może zapytaj tam w swoich kręgach jak wybrnąć z takiej sytuacji. To wiekowe wampiry i na pewno mają wyjście z każdej sytuacji. :P

Gdyby nie Momento Morii być może nigdy Bart by nie poprowadził swojego wampira i z kolei nie było by Charleston prowadzonego przez pewnego bywalca koncertów rockowych. Mnóstwo postów poszło przez te pbfy i do cholery, sporo z nich było naprawdę fajnych. Nie żałuję, że to wszystko miało miejsce. Myślę, że jednak wolę kilka niedogranych sesji tego typu niż kompletne ale nieskomplikowane system i sesje.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 18 stycznia 2016, 21:36

Co do grania w system bez jego znajomości, to chyba jestem najlepszym przykładem. W Bluźnierczą Otchłań gram bez żadnej wiedzy. Ze świata WH40k znam jedynie k5 figurek jakie widziałem w czasopiśmie White Dwarf, o mesze nie mam zielonego pojęcia. Zaczynając sesję Neuroshimy BG Ashleyem Tisdale też nie miałem pojęcia o świecie poza słowem-kluczem: postapo. No i nigdy nie grałem, ani nie prowadziłem Dark Age'a, choć tu mam ogólne pojęcie o realich i podręcznik.

Więc jak widzisz Koszal da się. Także nie załamuj się tylko bieguniem do komputera i pisać posty do Memento :p

A wracjąc do konsekwencji jaka przyniosło rozpoczęcie Memento, to w istocie bez tego nie poprowadziłbym BaM. Z tego co pamiętam, to chyba jeszcze przed Chłopcami z East Mariny lub zaraz po niej ogłosiłem po raz pierwszy chęć poprowadzenia Wampira, ale nie było chętnych. Dopiero za drugim podejściem znalazła się ekipa. Ale bez Memento nie namawiałbym drugi raz.

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 18 stycznia 2016, 21:46

Dobra. Ale Wam nawtykam obrażeń, żeby odreagować.

ODPOWIEDZ