Plebania w Dźwirzynie, niedziela 28 lutego 2016
Karetka pogotowia dotarła na plebanię w ciągu kwadransa. Piętnaście minut wystarczyło też w zupełności do tego, by blady jak śnieg Zalewski opryskał krwią wszystkich zebranych w pomieszczeniu świadków jego nieszczęścia, a na sam koniec widowiskowo zemdlał. Wprowadzeni do środka przez Ordycza, ratownicy błyskawicznie nałożyli na rankę nowy opatrunek, wysłuchując jednocześnie rzeczowych objaśnień Natalii.
- Musi mieć ekstremalnie niską krzepliwość krwi, połączoną z wysokim ciśnieniem tętniczym - oznajmiła nieco zdezorientowana pani weterynarz - Tak mała rana nie powinna pod żadnym pozorem tak silnie krwawić. Nigdy wcześniej nie widziałam podobnego przypadku.
- Proszę się nie martwić, zajmiemy się tym panem - oznajmił jeden z ratowników, łapiąc za uchwyty teleskopowych noszy, na których leżał przypięty pasami historyk - Jedziemy do szpitala w Kołobrzegu, gdyby ktoś z państwa chciał do pacjenta dojechać.
Mamroczący coś pod nosem proboszcz wzdrygnął się mimowolnie na samą sugestię opuszczenia bezpiecznej plebanii, wyglądając na zewnątrz przez mokre od deszczu szyby. W kroplach wody migotało ruchliwe światło niebieskich kogutów karetki, rozjaśniające nieznacznie głęboki półmrok deszczowego wieczoru.
Drzwi karetki trzasnęły metalicznie, pojazd wycofał na wstecznym do bramy, zawrócił w prowadzącej pod kościół uliczce, zniknął za kamiennym murem posesji. Chwilę później do uszu księdza dobiegł jękliwy dźwięk syreny, który szybko ucichł w oddali.
- Matko Boska, uchroń nas przed złem - duchowny wypuścił powietrze z płuc, odwrócił się w miejscu opierając plecami o marmurowy parapet. Jego wstrząśnięte spojrzenie jęło się przesuwać po plamach krwi na obrusie i podłodze, po zabrudzonym ostrzu dziwacznego noża i pobladłych obliczach gości - Zaprawdę powiadam wam, to nie było naturalne. Czuję, że Bóg próbuje nas przed czymś ostrzec. Szatan krąży w ciemności burzy, niczym lew chcący pożreć nieskalane grzechem baranki.
Proboszcz popadł w lekką histerię, ale myślę, że zaraz weźmie się w garść. Zostaliście znowu we własnym gronie, karetka odwiozła wykrwawiającego się widowiskowo Zalewskiego. I co teraz? Jarlaxle deklarował, że jak najszybciej zaprzęgnie do roboty Google, by dowiedzieć się czegoś więcej o muzeum morskim w Sztokholmie, przede wszystkim o bursztynowym nożu. A reszta koterii?